Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

W Poznaniu odbędzie się konferencja z okazji 100 lat meteorytu Morasko

Sto lat temu znaleziono pierwszy z fragmentów najsłynniejszego polskiego meteorytu. Z okazji jubileuszu w środę 12 listopada odbędzie się w Poznaniu konferencja popularnonaukowa związana z tematem ? informuje Uniwersytet im. Adama Mickiewicza.

Jak podają organizatorzy konferencji ?Meteoryt Morasko ? 100-lecie pierwszego odkrycia?, do tej pory zgłosiło się już 600 uczestników. Mimo tego chętni mogą jeszcze zgłosić swój udział - pozostało kilka wolnych miejsc. Udział w konferencji jest bezpłatny.

 

?Upadki meteorytów są niezwykle spektakularne, co mieliśmy okazję zobaczyć w lutym 2013 roku w trakcie wydarzenia nad Czelabińskiem. Ale meteoryty spadały także na terenie Polski. Najsłynniejszym jest meteoryt Morasko, który spadł około 5000 lat temu na północnym obszarze dzisiejszego Poznania. Obecnie obchodzimy setną rocznicę znalezienia pierwszego fragmentu tego meteorytu? - wyjaśnia dr hab. Agnieszka Kryszczyńska z Obserwatorium Astronomicznego UAM, prezes Polskiego Towarzystwa Astronomicznego.

 

12 listopada 1914 roku miało miejsce wydarzenie, które wpisało się w historię Poznania. Gdy kopano rowy strzeleckie, natrafiono na 80-kilogramową bryłę materii żelaznej, która później okazała się meteorytem. W ten sposób zaczęła się historia meteorytu Morasko ? największego i najsłynniejszego polskiego meteorytu. W kolejnych latach znajdowano kolejne fragmenty meteorytu i do tej pory znanych jest ich ponad 1400. Łącznie ważą około dwie tony. Największy fragment ma wagę 261,2 kilograma i został odkryty w 2012 roku.

 

Sam upadek meteorytu nastąpił dużo wcześniej, najprawdopodobniej około 5000 lat temu. Kratery pozostałe po upadku znajdują się pod ochroną na terenie Rezerwatu Meteoryt Morasko.

 

Dla uczczenia setnej rocznicy odnalezienia meteorytu na Wydziale Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM w Poznaniu odbędzie się konferencja popularnonaukowa. Referaty potrwają od godz. 9.00 do 13.30. Później zaplanowana jest wycieczka do Rezerwatu Meteoryt Morasko.

 

Wśród zaproszonych wykładowców znajdują się m.in. Prezes Polskiego Towarzystwa Astronomicznego - dr hab. Agnieszka Kryszczyńska (Obserwatorium Astronomiczne UAM), Prezes Polskiego Towarzystwa Meteorytowego - prof. dr hab. Łukasz Karwowski (Uniwersytet Śląski), gość zagraniczny dr Kai Wüennemann (Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie).

 

Podczas prelekcji będzie można dowiedzieć się o pochodzeniu meteorytów i planetoid zbliżających się do Ziemi, a także ich roli w historii Ziemi. Będą też wykłady poświęcone historii badań meteorytu Morasko, skutkom jego upadku, czy rezerwacie jako obszarze leśnym i przyrodniczej perełce Wielkopolski.

 

Organizatorami konferencji są Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Polskie Towarzystwo Astronomiczne oraz Meteorite Club. Konferencja jest współfinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

 

Witryna konferencji ma adres http://meteorytmorasko.amu.edu.pl/konferencja.html

 

cza/ krf/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402624,w-poznaniu-odbedzie-sie-konferencja-z-okazji-100-lat-meteorytu-morasko.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwałtowny rozbłysk gamma w pobliżu czarnej dziury w innej galaktyce

Polscy astronomowie z Uniwersytetu Łódzkiego brali udział w obserwacjach silnego rozbłysku promieniowania gamma z bliskich okolic supermasywnej czarnej dziury w centrum galaktyki IC 310. Wyniki obserwacji publikuje czasopismo naukowe ?Science Express?.

Obserwacje zostały przeprowadzone instrumentami pracującymi w całkowicie różnych zakresach długości fali elektromagnetycznej. Zastosowano dwa 17-metrowe teleskopy MAGIC przeznaczone do obserwacji promieniowania gamma, pracujące na wyspie La Palma należącej do Hiszpanii. Dodatkowo ten sam obiekt obserwowano na falach radiowych europejską siecią radioteleskopów EVN (European VLBI Network), w której ramach obserwacje prowadził także toruński radioteleskop w Centrum Astronomii UMK.

 

Astronomowie są przekonani, iż w centrach galaktyk znajdują się supermasywne czarne dziury, które mają w skrajnych przypadkach masy nawet kilka miliardów razy większe niż masa Słońca. Przykładem takiego obiektu jest czarna dziura w sercu galaktyki IC 310. Galaktyka ta jest częścią gromady galaktyk w gwiazdozbiorze Perseusza i znajduje się około 260 milionów lat świetlnych od nas.

 

IC 310 należy do galaktyk z aktywnym jądrem, czyli emitującym promieniowanie w szerokim zakresie energii na poziomie znacznie jaśniejszym niż cała galaktyka. Naukowcy określają ten rodzaj obiektu skrótem AGN, od angielskiej nazwy Active Galactic Nucleus.

 

Obserwacje radiowe centrum galaktyki IC 310 wykazują istnienie rozciągłej strugi materii biegnącej od centrum. Wiadomo, iż struga porusza się z prędkościami relatywistycznymi (bliskimi prędkości światła) i że obserwujemy ją pod kątem 10 stopni. Nadal nie wiadomo jednak jak powstaje. Mimo że struga wypływa ze źródła mieszczącego się w obszarze zaledwie kilku promieni orbity Ziemi wokół Słońca, to wysyła promieniowanie o energii takiej jak miliardy Słońc.

 

Dzięki połączeniu sił wielu radioteleskopów, czyli interferometrycznym obserwacjom radiowym, udało się uzyskać szczegóły struktury aż do poziomu rzędu roku świetlnego. Teleskopy promieniowania gamma, które obserwują promieniowanie o energiach o kilkanaście rzędów wielkości większych niż fale radiowe, nie są w stanie uzyskać tak dużej rozdzielczości kątowej, jak współpracujące ze sobą radioteleskopy. Jednocześnie obserwacje promieniowania gamma są kluczowe dla zrozumienia zjawisk zachodzących w aktywnych jądrach galaktyk. Naukowcy mają jednak sposób na obejście tej niedogodności.

 

?Prawa fizyki wskazują, że żaden obszar nie może rozbłysnąć szybciej niż czas, który potrzebowałoby światło, żeby go przekroczyć? - tłumaczy Julian Sitarek, pracownik Katedry Astrofizyki WFIS Uniwersytetu Łódzkiego, analizujący dane obserwacyjne z IC 310.

 

Obserwacje teleskopami MAGIC wykazały, że źródło IC 310 zmienia swoją emisję w czasie zaledwie 5 minut. Wynik ten jest zaskakujący dla astronomów, jeśli porównamy go z rozmiarami czarnej dziury w centrum IC 310. Przy uwzględnieniu przywołanego przez Sitarka prawa fizyki, okazuje się, że zmienność odpowiada zaledwie jednej piątej szacowanego rozmiaru czarnej dziury.

 

Naukowcy podejrzewają, że strugi w IC 310 są zasilane przez energię ruchu obrotowego czarnej dziury. Zazwyczaj większość obserwowanych procesów udaje się opisać jako efekt przyspieszania cząstek w falach uderzeniowych wewnątrz strug. Jednak modele te nie działają w przypadku zmienności szybszej niż czas potrzebny na przebycie dystansu rzędu rozmiaru czarnej dziury.

 

Badacze z projektu MAGIC zaproponowali w związku z tym inny mechanizm. Teoretyczne modele wskazują, że w odpowiednich warunkach w małych obszarach w pobliżu szybko obracającej się czarnej dziury, która ciągnie za sobą pole magnetyczne, może wytwarzać się także silne pole elektryczne. W takim polu cząsteczki mogą być bardzo mocno przyspieszane.

 

?Zespół naukowców z Katedry Astrofizyki, Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej, Uniwersytetu Łódzkiego bierze aktywny udział we współpracy MAGIC już od 10 lat. Pracownicy naszego uniwersytetu brali udział w obserwacjach galaktyki IC 310, analizie uzyskanych danych i ich interpretacji teoretycznej? - wyjaśnił w rozmowie z PAP prof. Włodzimierz Bednarek z Katedry Astrofizyki Uniwersytetu Łódzkiego.

 

W polskiej grupie naukowców współpracujących w ramach projektu MAGIC znajdują się: Włodzimierz Bednarek, Wojciech Idec, Andrzej Niedźwiecki, Julian Sitarek i Dorota Sobczyńska.

 

Teleskopy MAGIC służą do naziemnych obserwacji promieniowania gamma. Nasza ziemska atmosfera jednak nie przepuszcza fal promieniowania gamma. Obserwacje prowadzone są metodą pośrednią: teleskopy rejestrują promieniowanie Czerenkowa ? słabe, nanosekundowe błyski światła ultrafioletowego wywołane kaskadą cząstek, zapoczątkowaną wpadnięciem fotonu gamma w ziemską atmosferę.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

cza/ krf/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402620,gwaltowny-rozblysk-gamma-w-poblizu-czarnej-dziury-w-innej-galaktyce.html

Mapa obszaru nieba w pobliżu galaktyki IC 310. Jasne źródło promieniowania gamma po prawej zostało zarejestrowane przez teleskopy MAGIC w dniu 12.11.2012 r. W ramce widać powiększenie obszaru na podstawie obserwacji na falach radiowych wykonanych dwa tygodnie później. Źródło: MAFIC / EVN.

 

post-31-0-91182400-1415604971.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamerka zanurzona w wodzie w nieważkości

Astronauci przebywający na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej często prezentują nam bardzo ciekawe eksperymenty, których nie można przeprowadzić na Ziemi. Tym razem Reid Wiseman (NASA-USA) i Alexander Gerst (ESA-Niemcy) pokazali nam wszystkim, co stanie się, gdy zanurzą kamerkę GoPro w wodzie, w stanie nieważkości.

Wszyscy wiemy, jaki kształt przybiera woda na powierzchni ziemi, ale w stanie mikrograwitacji jest zupełnie inaczej, a mianowicie krople łączą się ze sobą tworząc bąble.

Co ciekawe, to ostatni eksperyment zaprezentowany przez tych panów, obaj bowiem dziś kończą swoją trwającą 6 miesiące misję na stacji i wracają na Ziemię.

Powyżej mały bonus w postaci materiału 3D.

Filip Geekowski

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/20950/kamerka-zanurzona-w-wodzie-w-niewazkosci

 

post-31-0-79721100-1415605029.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zrobić spektroskop w 20 minut?

Każde źródło światła ma swój szczególny ?odcisk palca? zależny od tego, co właściwie świeci. Spektroskop optyczny to urządzenie, które pozwala na rozłożenie światła na poszczególne częstotliwości. Możemy dzięki niemu zobaczyć tęczę, która pokazuje składowe obserwowanego promieniowania.

Ale te tęcze bardzo się od siebie różnią. Nawet w domu, patrząc na różne typy żarówek możemy zobaczyć, że ich tęcze czyli widma spektroskopowe będą zupełnie różne.

Jak to obejrzeć? W ciągu 20 minut można łatwo skonstruować prosty spektroskop, który daje mnóstwo frajdy i pozwala się sporo nauczyć.

Potrzebne będą:

? teksturowa rurka od ręcznika papierowego

? kawałek kartonu

? nożyczki

? płyta CD

? ołówek

? ostry nóż

? nieprzezroczysta taśma klejąca

? dwustronna taśma klejąca (nie jest konieczna)

Ponieważ pomysł nie jest nasz, więc po szczegółowy przepis odsyłamy na stronę, z której korzystaliśmy.

Pozbawiona warstwy odbijającej płyta CD służy za siatkę dyfrakcyjną, na którą pada światło przez szczelinę. Wewnątrz rury jest ciemno, więc świetnie widać paski widma. Nie róbcie tylko za wąskiej szczeliny (chyba, że do obserwacji Słońca), bo wtedy ciemniejsze źródła światła dają słabe efekty.

Co warto obserwować?

Bawiliśmy się patrząc na różne typy żarówek i robiąc zdjęcia smartfonem przyłożonym do spektroskopu. Efekty?

Co jeszcze można obserwować? Zwykłą żarówkę żarową. Słońce (ale UWAGA!!! Ostrożnie! Szczelina musi być bardzo wąska!). Lampy uliczne (mają bardzo mało pasków). Żarówki LED ? w tym kolorowe (niektóre barwy są monochromatyczne, inne złożone z kilku kolorów). Płomień palnika gazowego. Świecę z drutem miedzianym (daje niebieskozielony kolor). Jakieś inne pomysły?

Dlaczego jesienią liście żółkną i czerwienieją?

Dlaczego kolory (a zwłaszcza czerwony) blakną na słońcu?

Jak zobaczyć cień Ziemi stojąc na Ziemi?

 

post-31-0-40167000-1415605078.jpg

post-31-0-63536900-1415605085.jpg

post-31-0-70719200-1415605092.jpg

post-31-0-90390600-1415605101.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w drugim tygodniu listopada 2014 roku

W najbliższych dniach wciąż głównym aktorem nocnego nieba będzie Księżyc, który przejdzie przez ostatnią kwadrę i zakryje dwie dość jasne gwiazdy, a pod koniec tygodnia minie Jowisza. W drugiej części nocy można obserwować meteory z corocznego roju Leonidów, których maksimum aktywności przypada zawsze około 17 listopada, czyli na początku przyszłego tygodnia. Księżyc będzie miał wtedy już małą fazę i nie będzie bardzo przeszkadzał w obserwacjach tego roju. Nad samym ranem można jeszcze obserwować Merkurego. Wieczorem, tuż po zmierzchu można obserwować planetę Mars, a przez większą część nocy - dwa gazowe olbrzymy, Urana i Neptuna.

Początek tygodnia nadal będzie rozświetlony przez silny blask Srebrnego Globu. W poniedziałek 10 listopada faza jego tarczy wynosiła jeszcze prawie 90%, a tam, gdzie nie było chmur można było dostrzec, że nieco ponad 3° na północny wschód od niej znajdowała się gwiazda ? Tauri, czyli południowy róg Byka, świecący z jasnością obserwowaną +3 magnitudo.

Przez dwa następne poranki Księżyc będzie przebywał na tle gwiazdozbioru Bliźniąt. We wtorek 11 listopada jego faza zmniejszy się już do 82%, a o godzinie podanej na mapce będzie się on znajdował niewiele ponad 1° na północ od gwiazdy Alhena, czyli trzeciej co do jasności gwiazdy tej konstelacji. Dobę później Księżyc przesunie się kilkanaście stopni na południowy wschód, zmniejszając przy tym fazę do 74%.

Tej nocy dojdzie do najciekawszego zjawiska związanego z Księżycem w tym tygodniu, czyli zakrycia przez naturalnego satelitę Ziemi gwiazdy ? Geminorum, której jasność obserwowana to +3,6 magnitudo. Do zakrycia dojdzie jeszcze we wtorek 11 listopada wieczorem, około godziny 20:35, czyli niewiele po pojawieniu się Księżyca nad horyzontem. ? Gem w Polsce nie będzie zakrywana centralnie, tylko bliżej północnego brzegu księżycowej tarczy, zatem do odkrycia dojdzie około pół godziny później. Odkrycie będzie łatwiejsze do obserwacji, ponieważ zajdzie przy ciemnym brzegu Srebrnego Globu i nieco wyżej nad widnokręgiem. Zakrycie będzie widoczne nie tylko w Polsce, ale również w południowo-wschodniej Europie oraz centralnej i południowo-zachodniej Azji i w Egipcie.

W czwartek 13 listopada Księżyc będzie przebywał na tle gwiazdozbioru Raka. W nocy ze środy na czwartek tarcza Księżyca zmniejszy się do 65%. Księżyc pojawi się nad horyzontem w środę 12 listopada około godziny 21:00 i przez całą noc będzie można obserwować, jak wędruje on niecałe 8° na południe od znanej gromady gwiazd M44. Następnej nocy, Księżyc wzejdzie jeszcze w czwartek 13 listopada Księżyc, około godziny 22:00. W tym momencie dla obserwatorów w większej części Polsce za nim będzie się znajdowała gwiazda Acubens, czyli gwiazda z konstelacji Raka, oznaczana na mapach nieba grecką literą ?, której jasność obserwowana wynosi +4,3 wielkości gwiazdowej. Tylko mieszkańcy Suwalszczyzny będą mieli więcej szczęścia i zakrycie gwiazdy Acubens zacznie się tuż po wschodzie obu ciał niebiańskich. Natomiast odkrycie - również przy ciemnym brzegu - nastąpi około godziny 22:15 naszego czasu.

Podobnie, jak zakrycie gwiazdy ? Gem, zakrycie gwiazdy Acubens będzie widoczne z południowo-wschodniej Europy oraz centralnej i południowo-zachodniej Azji. W istocie, porównując obie mapki ze sobą widać, że obszary, z których będzie można obserwować zakrycia tych gwiazd przez Księżyc są prawie identyczne. W obu przypadkach Polska znajdzie się blisko zachodniej granicy widoczności zakrycia, a północne krańce naszego kraju znajdą się dodatkowo blisko północnej granicy zjawiska, czyli blisko zakrycia brzegowego.

Tej i następnej nocy, czyli w nocy z czwartku 13 na piątek 14 listopada oraz w nocy z piątku 14 na sobotę 15 listopada Księżyc dodatkowo będzie się znajdował blisko Jowisza. W czwartek rano Księżyc będzie miał fazę 56% i o godzinie podanej na mapce będzie się znajdował niecałe 9° na prawo od naturalnego satelity Ziemi. Natomiast w poranek piątkowy Srebrny Glob zmniejszy swoją fazę do 46% (ostatnia kwadra przypada w piątek 14 listopada, o godzinie 16:16 naszego czasu). Około godziny 2:00 Księżyc będzie się znajdował około 7° pod Jowiszem i jednocześnie niecałe 6° na prawo od Regulusa, czyli najjaśniejszej gwiazdy Lwa. Cały tydzień Księżyc zakończy w gwiazdozbiorze Sekstantu, w fazie 37%, nieco ponad 10° pod Regulusem.

Sam Jowisz jest widoczny coraz lepiej, w tym tygodniu wschodzi już przed godziną 22:00 i góruje około godziny 5:30, półtora godziny przed wschodem Słońca. Jasność największej planety Układu Słonecznego wynosi obecnie -2,1 wielkości gwiazdowej, a jego tarcza urosła już do 38", dzięki czemu coraz łatwiejsze staje się obserwowanie szczegółów tarczy planety, czy wędrówki po niej cieni księżyców galileuszowych Jowisza. A w tym tygodniu z terenu Polski będzie można zaobserwować następujące zjawiska:

10 listopada, godz. 0:26 - wejście Io w cień Jowisza (początek zaćmienia),

10 listopada, godz. 4:02 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),

10 listopada, godz. 5:54 - Kalisto chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),

10 listopada, godz. 22:35 - od wschodu Jowisza cień Io na tarczy planety (na wschód od środka tarczy),

10 listopada, godz. 23:02 - wejście Io na tarczę Jowisza,

11 listopada, godz. 0:04 - zejście cienia Io z tarczy Jowisza,

11 listopada, godz. 1:20 - zejście Io z tarczy Jowisza,

11 listopada, godz. 22:32 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),

12 listopada, godz. 0:30 - wejście Ganimedesa w cień Jowisza (początek zaćmienia),

12 listopada, godz. 4:12 - wyjście Ganimedesa z cienia Jowisza (koniec zacmienia),

12 listopada, godz. 5:42 - Ganimedes chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),

14 listopada, godz. 5:22 - wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,

15 listopada, godz. 22:17 - od wschodu Jowisza Ganimedes na tarczy planety (blisko zachodniej krawędzi tarczy),

15 listopada, godz. 23:14 - zejście Ganimedesa z tarczy Jowisza,

16 listopada, godz. 0:22 - wejście Europy w cień Jowisza (początek zaćmienia),

16 listopada, godz. 5:10 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

16 listopada, godz. 5:46 - wyjście Europy zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),

16 listopada, godz. 6:28 - wejście Io na tarczę Jowisza,

17 listopada, godz. 2:18 - wejście Io w cień Jowisza (początek zaćmienia),

17 listopada, godz. 5:56 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia).

 

W drugiej połowie nocy promieniują meteory ze znanego corocznego roju Leonidów. Maksimum aktywności przypada około 17 listopada. W tym roku będzie to 17 listopada około godziny 23 naszego czasu, czyli w nocy z poniedziałku na wtorek. Tej nocy Księżyc będzie się znajdował niecałe 40° od radiantu roju, ale jego faza będzie wynosiła tylko 19%, zatem nie będzie on bardzo jasno świecił. Zresztą radiant Leonidów wzejdzie tej nocy około godziny 22:00, a Księżyc pojawi się nad widnokręgiem ponad 4 godziny później.

W najlepszych latach obserwuje się prawdziwe deszcze meteorów, liczące nawet kilkanaście tysięcy zjawisk na godzinę. Niestety w tym roku raczej nie można liczyć na taką aktywność roju. Według prognoz można liczyć na mniej więcej 20 meteorów na godzinę. Jednak i tak warto zapolować na nie, ponieważ są to bardzo szybkie meteory, ich prędkość zderzenia z naszą atmosferą, to 65 km/s i często w wyniku takiego zderzenia powstają bolidy, a za nimi przez długi czas pozostaje smuga.

Po obserwacjach Księżyca, Jowisza i Leonidów można poczekać na wschód Merkurego, który na początku tygodnia ma miejsce o godzinie 5:15, zaś pod koniec - pół godziny później. Pierwsza planeta od Słońca przez najbliższe kilka tygodni będzie się do niego zbliżać (koniunkcja górna, oznaczona na rysunku literą ?G?), będzie miała miejsce 8 grudnia) i tak samo, jak w przypadku Wenus faza planety będzie rosła, a jego średnica kątowa - malała. Merkurego od Wenus odróżnia to, że jego jasność przez cały czas będzie rosła, choć bardzo niewiele.

 

Na początku tygodnia na 45 minut przed świtem Merkury będzie się znajdował na wysokości niecałych 7° nad punktem SSE horyzontu, gdzie będzie świecił z jasnością -0,8 magnitudo. Tego dnia tarcza planety będzie miała średnicę niecałych 6" i fazę 83%. Niecałe 9° na zachód od Merkurego (na godzinie 2) będzie się znajdowała znacznie słabsza od niego Spika, czyli najjaśniejsza gwiazda Panny. Ostatniego ranka tego tygodnia, czyli w niedzielę 16 listopada o tej samej porze Merkury będzie się znajdował na wysokości zaledwie 3° nad widnokręgiem, jego jasność i średnica kątowa będzie prawie taka sama, jak na początku tygodnia, natomiast faza merkuriańskiej tarczy urośnie do 92%. Do tego czasu Merkury oddali się od Spiki na ponad 17°.

Wieczorem, po południowo-zachodniej stronie nieba, można obserwować kolejne 3 planety Układu Słonecznego: Marsa, Neptuna i Urana. Najłatwiejsza do odnalezienia będzie pierwsza z wymienionych planet, mimo że świeci bardzo nisko nad widnokręgiem. Jednak jest zdecydowanie jaśniejsza od pozostałych dwóch planet, łatwo widoczna gołym okiem i dzięki temu z jej odnalezieniem nie powinno być kłopotu, jeśli tylko znajdzie się miejsce z odpowiednio odsłoniętym horyzontem.

W następnych tygodniach widoczność Marsa na wysokich północnych szerokościach geograficznych będzie się stopniowo poprawiać, mimo tego, że Czerwona Planeta cały czas zbliża się na niebie do Słońca. A wszystko dzięki temu, że nachylenie ekliptyki do wieczornego horyzontu staje się coraz korzystniejsze i Mars stopniowo będzie widoczny coraz wyżej. Obecnie planeta zachodzi już 3 godziny po Słońcu, a o godzinie podanej na mapce, czyli na godzinę przed zachodem, znajduje się na wysokości ponad 10° nad widnokręgiem. Niestety Mars znajduje się coraz dalej od Ziemi, zatem średnica kątowa jego tarczy i jej jasność będzie stopniowo maleć. Obecnie Czerwona Planeta świeci z jasnością +1 magnitudo, a jej tarcza ma średnicę nieco ponad 5", czyli taką samą, jak Merkury. Taka sama jest również faza marsjańskiej tarczy, która wynosi 91%.

Mars wciąż wędruje przez gwiazdozbiór Strzelca. W tym tygodniu przejdzie on w niedużej odległości od Nunki, czyli jednej z jaśniejszych gwiazd w tej konstelacji, świecącej blaskiem +2 wielkości gwiazdowe. W środę 12 listopada odległość między tymi ciałami niebiańskimi spadnie poniżej 2°.

Urana i Neptuna można zacząć poszukiwać po zapadnięciu ciemności, czyli około godziny 17:30, gdy zapada noc astronomiczna. Bardziej na zachód przebywa Neptun, a w związku z tym ta planeta wcześniej wschodzi, wcześniej góruje i wcześniej zachodzi. Ósma planeta Układu Słonecznego góruje około godziny 18:30, a znika za widnokręgiem 5 godzin później. W niedzielę 16 listopada Neptun zmieni kierunek ruchu z wstecznego na prosty, co oznacza, że obecnie prawie nie porusza się on względem okolicznych gwiazd, a w kolejnych tygodniach zacznie szybko oddalać się od naszej planety. Obecnie Neptun znajduje się niecały stopień na zachód od gwiazdy ? Aquarii i świeci z jasnością +7,9 wielkości gwiazdowej, stąd do jego dostrzeżenia potrzebna jest przynajmniej większa lornetka.

 

Uran, drugi z widocznych wieczorem gazowych olbrzymów, góruje prawie 2,5 godziny po Neptunie, ale zachodzi prawie 4 godziny po nim, ponieważ znajduje się około 15° na północ od Neptuna. Na razie Uran porusza się ruchem wstecznym, do zmiany jego ruchu dojdzie dopiero na początku przyszłego roku. Siódma planeta Układu Słonecznego świeci z jasnością +5,7 wielkości gwiazdowej i przebywa obecnie 3° na południe od gwiazd ? Piscium, której jasność obserwowana to +4,4 wielkości gwiazdowej i jednocześnie 48 minut kątowych na południe od świecącej z taką samą jasnością jak Uran gwiazdą 96 Piscium. Na początku Uran będzie tworzył trójkąt prostokątny z gwiazdami ? i ? Psc, z kątem prostym przy pierwszej z wymienionych gwiazd, ale w następnych tygodniach trójkąt ten będzie coraz bardziej rozwarty.

 

Dodał: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7517

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zderzenie planetoid pozasłonecznych

Kosmiczny Teleskop Spitzera zaobserwował wybuch pyłu wokół młodej gwiazdy. Możliwe, że jest to efekt zderzenia dużych planetoid.

Od maja 2012 roku naukowcy obserwują za pomocą Spitzera gwiazdę NGC 2547-ID8, znajdującą się w gwiazdozbiorze Żagla (jest to gwiazdozbiór nieba południowego) i oddaloną o około 1200 lat świetlnych. Gwiazda ma około 35 milionów lat, jest więc bardzo młoda - dla porównania Słońce liczy sobie około 4,5 miliarda lat. Astronomowie skierowali na nią teleskop Spitzera ze względu na odnotowane wcześniej zmiany w ilości pyłu w pobliżu tej gwiazdy. Od tej pory regularnie obserwowali ten obszar z nadzieją, że staną się świadkami kolizji planetoid.

Do najciekawszych zmian doszło jednak wtedy, gdy Spitzer musiał przerwać obserwację z powodu zbyt bliskiego położenia na niebie tej gwiazdy w stosunku do Słońca. Kiedy po pięciu miesiącach przerwy teleskop znowu został skierowany w kierunku NGC 2547-ID8, naukowcy otrzymali zaskakujące wyniki. Na ich podstawie można przypuszczać, że doszło tam do zderzenia dużych planetoid.

Choć takie skutki zderzeń były już wcześniej obserwowane przez teleskop Spitzera, po raz pierwszy naukowcy mogą porównać dane sprzed i po kolizji. Obserwacje zmian, jakie zachodzą w układzie planetarnym przy dużych zderzeniach, dają nam wgląd w proces tworzenia planet podobnych do Ziemi.

Planety skaliste mają swój początek w obłokach pyłu, krążących wokół młodych gwiazd. Drobne ziarna materii zderzają się ze sobą, formując większe grudki. Z czasem wpadają na siebie coraz większe fragmenty materii. Choć często zdarza się, że planetoidy rozpadają się w wyniku kolizji, niektóre z czasem przekształcają się w protoplanety, z których z kolei powstają planety skaliste. W podobny sposób uformowała się również Ziemia, a Księżyc prawdopodobnie powstał wskutek jej zderzenia z planetoidą wielkości Marsa.

W chwili obecnej wokół gwiazdy NGC 2547-ID8, w strefie, w której mogą powstać planety skaliste, krąży gruby obłok pyłu. Badacze będą w dalszym ciągu obserwować gwiazdę, aby sprawdzić, jak długo obłok pyłu się utrzyma. Pozwoli im to oszacować, jak często dochodzi do takich kolizji. Mają również nadzieję, że uda im się zaobserwować kolejne zderzenie.

"Patrzymy na proces tworzenia planet skalistych, który dzieje się na naszych oczach" - mówi George Rieke z Uniwersytetu Arizony. - "To niezwykła okazja, aby lepiej poznać ten proces".

Dodała: Katarzyna Mikulska -

Poprawił: Michał Matraszek -

 

Źródło: Jet Propulsion Labolatory - NASA

http://news.astronet.pl/7518

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MUSE i prawdziwa historia galaktycznej katastrofy

Nowy instrument MUSE, zainstalowany na należącym do ESO teleskopie VLT, dostarczył badaczom najlepszego jak dotąd obrazu spektakularnej kosmicznej katastrofy. Najnowsze obserwacje po raz pierwszy ukazują ruchy gazu wyrywanego z galaktyki ESO 137-001, gdy ta przemieszcza się z dużą prędkością przez wielką gromadę galaktyk. Wyniki są kluczem do rozwiązania starej zagadki ? dlaczego w gromadach galaktyk ?wyłączają się? procesy powstawania gwiazd.

Zespół naukowców, którym kierował Michele Fumagalli z Extragalactic Astronomy Group I z Institute for Computational Cosmology na Durham University, był jedną z pierwszych grup, która użyła instrumentu Multi Unit Spectroscopic Explorer (MUSE) na teleskopie VLT. Obserwując ESO 137-001 ? galaktykę spiralną oddaloną o 200 milionów lat świetlnych w kierunku południowej konstelacji Trójkąta Południowego. Astronomowie byli w stanie uzyskać najlepszy jak dotąd obraz tego, co dokładnie dzieje się w galaktyce pędzącej przez Gromadę w Węgielnicy.

MUSE daje astronomom nie tylko zdjęcie, ale także widmo ? albo pasmo kolorów ? dla każdego z pikseli w klatce. Dzięki instrumentowi naukowcy za każdym razem gdy obserwują prowadzą obserwacje zbierają około 90 tysięcy widm i dzięki temu uzyskują zdumiewająco szczegółowe mapy ruchów i innych własności obserwowanych obiektów [1].

ESO 137-001 jest okradana ze swojej materii przez ciśnienie występujące gdy obiekt porusza się z dużą prędkością w cieczy albo gazie (ang. ram-pressure stripping). Jest to sytuacja podobna do przypadku, w którym powietrze owiewa włosy na plecach psa, gdy wychyla głowę za okno w jadącym samochodzie. W omawianym kosmicznym przypadku gaz jest częścią olbrzymiego, bardzo rzadkiego i gorącego obłoku, który otacza gromadę galaktyk. Galaktyka ESO 137-001 wpada w ten obłok z prędkością kilku milionów kilometrów na godzinę [2].

Galaktyka jest odzierana z większości swojego gazu ? paliwa potrzebnego do tworzenia kolejnych generacji młodych, niebieskich gwiazd. ESO 137-001 znajduje się w środku galaktycznej transformacji z niebieskiej, bogatej w gaz galaktyki do ubogiej w materię gazową galaktyki czerwonej. Naukowcy uważają, że obserwowany proces może rozwiązać wieloletnią zagadkę naukową.

?To jedno z ważniejszych zadań współczesnej astronomii ? ustalenie w jaki sposób i dlaczego galaktyki w gromadach ewoluują od niebieskich do czerwonych w trakcie bardzo krótkiego okresu czasu? mówi Fumagalli. ?Zarejestrowanie galaktyki dokładnie w momencie zmiany pozwoli nam na zbadanie jak taki proces następuje.?

Obserwacje kosmicznego spektaklu to jednak nie lada wyczyn. Gromada w Węgielnicy leży blisko płaszczyzny naszej własnej galaktyki, Drogi Mlecznej, jest więc schowana za obfitymi ilościami gazu i pyłu.

Dzięki pomocy MUSE, zamontowanego na jednym z 8-metrowych teleskopów VLT w Obserwatorium Paranal w Chile, naukowcy mogli nie tylko wykryć gaz wewnątrz i dookoła galaktyki, ale także zobaczyć jak gaz ten się porusza. Nowy instrument jest tak efektywny że wystarczy jedna godzina czasu obserwacyjnego, aby uzyskać zdjęcie galaktyki w wysokiej rozdzielczości, razem z ustaleniem rozmieszczenia i ruchów gazu.

Ostatecznie cały galaktyczny gaz zostanie wymieciony w jasne smugi za ESO 137-001 ? ostatnie oznaki spektakularnego rabunku. Gaz, który został odciągnięty od galaktyki, miesza się w gorącym gazem gromady i tworzy wspaniałe smugi rozciągające się na odległości ponad 200 tysięcy lat świetlnych. Zespół naukowców przyjrzał się bliżej tego rodzaju strumieniom gazu, aby lepiej zrozumieć turbulencje wytwarzane przy takich oddziaływaniach.

Co zaskakujące, nowe obserwacje gazowej fontanny pokazują, że gaz nadal obraca się w taki sam sposób jak galaktyka, nawet po wyrzuceniu go w przestrzeń międzygalaktyczną. Co więcej, astronomowie ustalili, że rotacja gwiazd w ESO 137-001 pozostaje niezmieniona. Jest to kolejny dowód na to, że to gaz gromady, a nie grawitacja, jest odpowiedzialny za wydzieranie materii z galaktyki [3].

Współautor publikacji, Matteo Fossati (Universitäts-Sternwarte München oraz Max-Planck-Institut für extraterrestrische Physik, Garching, Niemcy), podsumowuje: ?Dzięki szczegółom ukazanymm przez MUSE zbliżamy się do pełnego zrozumienia procesów, które zachodzą w tego rodzaju kolizjach. Dokładnie widzimy ruchy galaktyki oraz gazu ? to nie byłoby możliwe bez nowego, unikalnego instrumentu MUSE. Te i przyszłe obserwacje pomocą nam w lepszym zrozumieniu co napędza ewolucję galaktyk.?

Uwagi

[1] MUSE jest pierwszym dużym spektrografem całego pola zainstalowanym na 8-metrowym teleskopie. Dla porównania, poprzednie badania ESO 137-001 zebrały niecałe 50 widm.

[2] Kosmiczny Teleskop Hubble?a (należący do NASA/ESA) uzyskał spektakularne zdjęcie tego obiektu  - ale w przeciwieństwie do MUSE, nie mógł ukazać ruchów materii.

[3] Jeżeli grawitacja odgrywa rolę w procesach wydzierania materii z obiektu, naukowcy spodziewają się dostrzec tego rodzaju zaburzenia w galaktyce.

Więcej informacji

Wyniki badań opisano w artykule pt. ?MUSE sneaks a peek at extreme ram-pressure stripping events. I. A kinematic study of the archetypal galaxy ESO137-001?, który ukaże się w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society w wydaniu z 10 listopada 2014 r..

Sład zespołu badawczego: Michele Fumagalli (Extragalactic Astronomy Group and Institute for Computational Cosmology, Durham University, Wielka Brytania), Matteo Fossati (Universitäts-Sternwarte München and Max-Planck-Institut für extraterrestrische Physik, Garching, niemcy), George K. T. Hau (ESO, Santiago, Chile), Giuseppe Gavazzi (Universit? di Milano-Bicocca, Włochy), Richard Bower (Extragalactic Astronomy Group and Institute for Computational Cosmology, Durham University, Wielka Brytania), Alessandro Boselli (Laboratoire d'Astrophysique de Marseille, Francja) oraz Ming Sun (Department of Physics, University of Alabama, USA).

Źródło: ESO | Tłumaczenie: Krzysztof Czart

http://orion.pta.edu.pl/muse-i-prawdziwa-historia-galaktycznej-katastrofy

Instrument MUSE na teleskopie VLT posłużyć do obserwacji gazu wyrwanego z galaktyki ESO 137-001. Kolorami pokazano ruchy gazu: czerwony to materia oddalająca się od Ziemi, a niebieski - zbliżająca się.

ESO/M. Fumagalli

 

post-31-0-25398100-1415706658.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europejska sonda kosmiczna wkrótce wyląduje na komecie

Europejska Agencja Kosmiczna zamierza dokonać przełomowej operacji. Pierwsze w historii lądowanie na powierzchni komety. Sonda kosmiczna Rosetta już 6 sierpnia weszła na orbitę komety orbitę komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko.

Minęła dekada od czasu gdy Rosetta wyruszyła na spotkanie z kometą 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Początkowo zupełnie inne ciało niebieskie było celem tej misji, ale ostatecznie obrano taki kierunek, a za kilkadziesiąt godzin dojdzie do kulminacyjnego momentu, którym będzie pierwsze w historii lądowanie na powierzchni komety.

Lądownik nazywa się Philae, a jego wypuszczenie planowane jest na 12 listopada. Cały astronomiczny świat czeka na doniesienia na temat tego przedsięwzięcia. Bez wątpienia zostanie ono zapamiętane, nawet jako próba lądowania na takim ciele niebieskim. Skuteczne pobranie próbek jądra komety, byłoby z pewnością wielkim naukowym osiągnięciem.

Dzięki temu może dowiedzieliśmy się nieco więcej na temat rzeczywistej natury komet. Miejmy nadzieję, że uda się doprowadzić tą misję do końca, a dzięki niej poziom wiedzy o kosmosie na Ziemi ulegnie poprawie.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/europejska-sonda-kosmiczna-wkrotce-wyladuje-komecie

Dodaj ten artykuł do społeczności

 

post-31-0-05993900-1415777012.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już za chwilę lądujemy na komecie

Miłośnicy astronomii i badacze Układu Słonecznego z pewnością nie śpią dziś spokojnie. O 19:00 we wtorek, 11 listopada, ogłoszono bowiem, że sonda Rosetta, wciąż z lądownikiem na pokładzie, jest na właściwym kursie i może wejść na trajektorię potrzebną do wypuszczenia Philae w kierunku powierzchni komety 67P/ Czuriumow-Gierarisimienko. Była to pierwsza z czterech decyzji GO/NOGO (lecimy / nie lecimy), które czekają nas przed odłączeniem lądownika, tuż po 10:00 w środę, 12 listopada. Kolejne decyzje GO/NOGO zostaną wydane około 1:00, 2:30 i między 6:30 a 8:30. Tymczasem streszczamy podsumowanie dotychczasowych rezultatów, przedstawione przez Matta Taylora, koordynatora działań naukowych misji Rosetta.

W ramach wprowadzenia proponujemy, wyprodukowany przez polską firmę Platige Image, film Ambition. Przy pomocy narracji godnej fantastyki naukowej reżyser, Tomasz Bagiński, przekonuje nas jak fantastyczny jest projekt którego podjęli się naukowcy i inżynierowie pracujący przy Rosetcie. Jak mówi bohater filmu, po dziesięciu latach kosmicznej podróży, podczas której "wiele rzeczy mogło pójść nie tak (...) po raz pierwszy złapaliśmy kometę". Rosetta zaczęła dostarczać naukowych rezultatów 7 maja 2014, gdy zbliżyła się do komety 67P na odległość około 2 milionów kilometrów. Pierwszym wielkim zaskoczeniem był podwójny kształt samej komety, zdecydowanie różny od modeli opartych na obserwacjach ziemskimi teleskopami. Astronomowie pracujący nad danymi z misji tak przyzyczaili się do wyobrażenia kształtu kaczki, że zwyczajowo nazywają poszczególne części komety "głową", "tułowiem" połączonymi "szyją". Zmierzono również, że kometa ma w najszerszym miejscu około 4,1 km.

Sonda zrównała swą prędkość z prędkością komety 6 sierpnia, zbliżając się na odległość 100 km. Od tego czasu tor lotu był modyfikowany wielokrotnie, a Rosetta osiągnęła minimalną odległość 10 km od środka ciężkości komety. Naukowcy pracujący przy instrumencie OSIRIS przyglądali się dokładnie komecie przez ostatnie 3 miesiące, skupiając się na wybraniu i charakterystyce miejsca lądowania dla Philae.

Kamery OSIRISa to tylko jeden z 11 eksperymentów naukowych na pokładzie misji. Poszczególne instrumenty badały kometę z rozmaitych stron, dostarczając informacji na temat zarówno ogólnych właściwości całej komy, jak i detali dotyczących poszczególnych ziarenek pyłu emitowanych z powierzchni jądra. Na przykład podczerwone obserwacje instrumentem VIRTIS pozwoliły zmierzyć temperaturę powierzchni komety. Okazało się, że jest ona cieplejsza niż przewidywano, co pozwoliło wysnuć wniosek, że jest pokryta warstwą pyłu i porowatego materiału.

 

Mikrofalowy czujnik MIRO zaczął wykrywać wodę w komie komety już w czerwcu. Rosetta była wtedy dość daleko od komety, w odległości porównywalnej do dystansu Ziemia-Księżyc. Dzięki MIRO udało się wtedy zmierzyć, że kometa traci wodę w ilości około 300 ml na sekundę, czyli około jednego dużego kubka. Od czerwca aktywność komety wzrasta, osiągając maksymalną wydajność około 5 litrów wody na sekundę.

 

Dzięki instrumentowi ROSINA, "nosowi" Rosetty, naukowcy potrafią wyobrazić sobie jak pachniałaby kometa gdyby dało się ją powąchać. ROSINA zidentyfikowała bowiem całą gamę związków chemicznych w komie. Wśród nich są cząsteczki wody, tlenku węgla, dwutlenku węgla oraz związki siarki i azotu. Wykryty siarkowodór ma woń zgniłych jaj, natomiast amoniak kojarzyć można z niekoniecznie czystą stajnią. Jeśli dorzucić do tego odrobinę alkoholu metylowego otrzymujemy kombinację od której lepiej trzymać się z daleka. Ostatnio instrument VIRTIS dostarczył informacji o proporcjach wody i dwutlenku węgla w komie.

Komę, a także warkocz, komety tworzą nie tylko gazy ale także pył. Analizator GIADA mierzy rozmiary i prędkości ziaren kometarnego kurzu. Tymczasem COSIMA wyłapuje pojedyncze ziarna. Jedno z nich, nazywane pieszczotliwie Borysem, okazało się zawierać sód i magnez.

Kolejny zestaw pięciu instrumentów, RPC zajmuje się badaniem plazmy (zjonizowanego gazu) w otoczeniu komety i jej oddziaływaniem z naładowanymi cząsteczkami wiatru słonecznego. Czujniki RPC wykryły, że pole magnetyczne wokół komety oscyluje. Pieśń komety "przetłumaczono" na częstotliwości słyszalne dla ludzi i została ona opublikowana.

Kometa 67P jest przedmiotem zainteresowania wielu badaczy i śledzona przez naziemne teleskopy. Obserwacje komy, która rozciąga się na odległość 19 tysięcy kilometrów stanowią niezwykłą gratkę z racji obecności sondy wewnątrz samej komy. Obserwacje potrwają conajmniej do sierpnia 2015, gdy kometa osiągnie peryhelium.

 

Tymczasem (jest 1:07) druga decyzja GO/NOGO jest pozytywna, zapraszamy więc do śledzenia postępów lądowania na żywo. Około 3:35 wydana zostanie decyzja GO/NOGO uwarunkowana stanem samego lądownika. Dokładny program i odnośnik do transmisji znaleźć można na stronach ESA.

 

Dodała: Agata Makieła -

Uaktualniła: Agata Makieła -

Źródło: Europejska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7519

Mapki przedstawiają rozmiar komety 67P w skali Warszawy i Poznania. Znaczniki w Warszawie to Centrum Nauki Kopernik (czerwony) i Centrum Badań Kosmicznych PAN (fioletowy). Znaczniki w Poznaniu to rondo Jana Nowaka-Jeziorańskiego (zielony) i katedra (pomarańczowy). Jakkolwiek odległości pomiędzy znacznikami w obu przypadkach to 4,1 km, czyli tyle ile wynosi długość komety, to kształt narysowanego "cienia kaczki" jest mocno przybliżony. Pomysł jest zaczerpnięty z blogu misji.

Dodała: Agata Makieła -

Uaktualniła: Agata Makieła ?

 

post-31-0-58612600-1415777222_thumb.jpg

post-31-0-91280900-1415777258_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polskie urządzenie pomoże sondzie Rosetta

Na kluczowy moment misji Rosetta - osadzenie na komecie lądownika Philae - niecierpliwie czekają polscy naukowcy. Wraz z lądownikiem, na powierzchni komety, znajdzie się też skonstruowany przez Polaków przyrząd Mupus, który będzie m.in. badał jej temperaturę.

Misję Rosetta od dziesięciu lat realizuje Europejska Agencja Kosmiczną (ESA). Sondę wystrzelono z Ziemi dziesięć lat temu - w 2004 roku. Na początku sierpnia br. dotarła ona do komety 67P/Churyumov-Gerasimenko i od tego momentu prowadzi jej obserwacje z bliskiej odległości. Kulminacyjny moment misji - osadzenie na komecie lądownika Philae - planowane jest na 12 listopada. Z niecierpliwością czekają na niego również naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych (CBK) PAN w Warszawie, którzy na lądowniku umieścili jedno z dwóch największych przyrządów badawczych.

 

"Zbudowaliśmy narzędzie, które jest sondą termiczną. To penetrator, wyposażony w urządzenie wbijające i pręt o długości ok. 40 cm. Na nim znajduje się 16 sensorów termicznych, które mają zmierzyć temperaturę warstw podpowierzchniowych komety. Określą też jej przewodnictwo, dzięki czemu będzie można się dowiedzieć np. jaka jest porowatość gruntu i jak kometa jest zbudowana" - powiedział PAP jeden z konstruktorów Mupusa inż. Jerzy Grygorczuk z Laboratorium Robotyki i Mechatroniki Satelitarnej CBK PAN.

 

W sumie na pokładzie lądownika znajduje się około 10 urządzeń naukowych. Spośród nich dwa największe to wiertło do pobierania próbek i właśnie polski penetrator termiczny Mupus.

 

"Miejsce wbicia polskiej sondy w grunt komety jest bardzo starannie zaplanowane, bo nie ma możliwości, aby Mupus wbijał się w grunt kilka razy w różnych miejscach. Proces wbijania może trwać od kilkunastu minut do nawet kilku godzin, w zależności od twardości gruntu" - opisał rozmówca PAP.

 

Postępy we wbijaniu się w grunt naukowcy będą zarejestrują za pomocą czujnika głębokości. "Gdy budowałem urządzenie kilkanaście lat temu, to nikt nie potrafił określić parametru wytrzymałości gruntu komety z dokładnością większą niż trzy rzędy. Można było określić, że jest to powierzchnia o konsystencji puszystego śniegu, albo skawalony lód. Teraz, dzięki postępowi nauki, wytrzymałość gruntu będzie można określić z dużo większą dokładnością" - powiedział Grygorczuk.

 

Niewiele jednak brakowało, aby polski instrument badawczy nie powstał wcale. "W konkursie ESA wygrali Niemcy, bo liczyły się zespoły, które miały potężne finanse na realizację tego projektu. Jednak dzięki różnym staraniom i negocjacjom udało nam się wejść do zespołu. Niemcy proponowali system wbijania penetratora miniaturowym silnikiem rakietowym, my musieliśmy więc wymyślić coś innego. Wpadliśmy na pomysł wbijania penetratora przy pomocy elektromagnetycznych urządzeń młotkowych. Zrobiliśmy pierwszy model i pokazaliśmy, że można w ten sposób skutecznie wbić się w powierzchnię komety. Po roku okazało się, że nasz system ma tylu zwolenników, że ostatecznie wybrano nasze rozwiązanie" - opisał rozmówca PAP.

 

Później, aby polecieć razem z misją Rosetta, Mupus musiał przejść szereg testów przeciążeniowych i wytrzymałościowych. Sprzęt musi bowiem wytrzymać start rakiety, a później uderzenie lądownika. "Najtrudniejsze testy, jakie Mupus musiał przejść, to testy termiczno-próżniowe. Polegają na tym, że schładzaliśmy urządzenie w komorze próżniowej do minus 160 st. Celsjusza i pokazywaliśmy, że system działa. Następnie temperatura wzrastała do pokojowej, po czym ponownie trzeba wykazać jego działanie. Takie cykle powtarzano osiem razy" - wyjaśnił Grygorczuk.

 

Podkreślił, że naukowcy czekając dziesięć lat na rezultat swojej pracy musieli wykazać się nie lada cierpliwością. "Jeszcze kilka tygodni temu starałem się o tym nie myśleć. W tej chwili, gdy zaraz ma nastąpić rozstrzygnięcie wieloletniej pracy i dziesięcioletniego oczekiwania na rezultat, zacząłem się denerwować. Różnie może wyjść" - przyznał rozmówca PAP.

 

Przy lądowaniu na komecie wszystko dzieje się w sposób automatyczny, według scenariusza, jaki zaplanowano na początku misji. "My nie możemy być przy lądowaniu i coś zmieniać. Wszystko musi automatycznie zadziałać. To jest pierwsza taka wyprawa do komety. Patrząc na znacznie bliższe wyprawy na Marsa, to co czwarty lądownik zakończył tam swoją misję z sukcesem. Oczywiście życzymy sobie jak największego sukcesu, ale praktyka pokazuje, że to bywa trudne" - podkreślił.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

 

ekr/ agt/

Tagi: rosetta

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402617,polskie-urzadzenie-pomoze-sondzie-rosetta.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Migawki z lodowego księżyca

Obie sondy Voyager zostały wystrzelone w roku 1977. Ich misją jest dotrzeć tam, gdzie nie dotarł żaden człowiek ani inny pojazd kosmiczny ? na obrzeża Układu Słonecznego.

Na pokładzie każdej z nich znajduje się pokryta złotem płyta zawierająca dźwięki i obrazy z Ziemi ? nawet dźwięk pocałunku, ktokolwiek lub cokolwiek miałoby go posłuchać. W swojej podróży po Układzie Słonecznym sonda wykorzystała do nabrania szybkości dość rzadki układ planet: Jowisza, Saturna i Urana.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/migawki-z-lodowego-ksiezyca/917jk

post-31-0-20108400-1415778080_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europejska sonda kosmiczna wylądowała na komecie

Po raz pierwszy w historii sonda kosmiczna wylądowała na powierzchni komety. Lądownik Philae osiadł na komecie 67P/Czuriumow-Gierasimienko - potwierdziła Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), prowadząca misję Rosetta.

Manewr lądowania został rozpoczęty o 9.35 czasu polskiego, gdy lądownik Philae został wypuszczony przez sondę Rosetta w pobliżu jądra komety Czuriumow-Gierasimienko. Lądowanie stukilogramowego próbnika Philae zakończyło się sukcesem, sygnał z potwierdzeniem dotarł na Ziemię o godzinie 17.03 i wywołał wielką radość wśród naukowców i inżynierów zgromadzonych w Europejskim Centrum Operacji Kosmicznych ESOC w Darmstadt.

Sonda Rosetta została wystrzelona z Ziemi w 2004 roku, ale nie obyło się bez początkowych problemów, bowiem pierwotnie start był zaplanowany na 2003 rok, jednak ze względu na awarię rakiety nośnej w trakcie innej misji, został przełożony. Ostatecznie sonda została wyniesiona w kosmos w marcu 2004 r. W drodze do komety trzykrotnie przeleciała w pobliżu Ziemi i raz w pobliżu Marsa, aby wykorzystać pole grawitacyjne planet do uzyskania odpowiedniej trajektorii lotu.

Gdy rozpoczął się rok 2014, sondę Rosetta wybudzono ze stanu uśpienia i rozpoczęto przygotowania do finałowego etapu misji. 6 sierpnia 2014 r. sonda dotarła do komety Czuriumow-Gierasimienko i od tamtego momentu towarzyszy komecie w jej ruchu po orbicie wokół Słońca.

 

Ale obserwacje z bliska to nie jedyne zadanie dla misji Rosetta. Naukowcy chcą także bezpośrednio zbadać jądro komety i dlatego przygotowano lądownik Philae, który w środę osiadł na komecie. Badacze mają nadzieję na dokładne poznanie budowy komety i uzyskanie wskazówek odnośnie początkowych etapów powstawania Układu Słonecznego. Komety są bowiem jednym z pierwotnych składników budulcowych w ewolucji układu planetarnego. Być może właśnie im zawdzięczamy wodę występującą obecnie na Ziemi.

 

Kometa 67P/ Czuriumow-Gierasimienko została odkryta w 1969 roku przez kijowskiego astronoma Klima Czuriumowa, na zdjęciach wykonanych przez Swietłanę Gierasimienko w Ałma-Acie. Okres orbitalny komety wynosi 6,44 lata ? tyle czasu zajmuje jej jedno okrążenie wokół Słońca.

 

Misja Rosetta ma istotny polski udział. Naukowcy i inżynierowie z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie skonstruowali penetrator MUPUS, który jest jednym z instrumentów lądownika Philae. Polacy są także członkami zespołów naukowych innych instrumentów badawczych.

 

Na współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) zyskała także polska branża filmowo-reklamowa. ESA zleciła wykonanie filmu reklamującego lądowanie na komecie polskiemu studio Platige Image. Film w reżyserii Tomasza Bagińskiego zanotował na YouTube już ponad 700 tysięcy wyświetleń.

 

(ib)

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Ladownik-osiadl-na-komecie-67PCzuriumow-Gierasimienko,wid,17026731,wiadomosc.html?ticaid=113caa

Ilustracja przedstawiająca moment odłączenia lądownika Philae od sondy Rosetta

 

post-31-0-40772600-1415811571.jpeg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lądowanie na komecie [DUŻE ZDJĘCIA]

W drodze do swojego celu, komety Czuriumow-Gierasimienko Rosetta przeleciała 600 milionów kilometrów. W lutym 2007 r. przeleciała zaledwie 250 km nad powierzchnią Marsa

 

Pierwsze zdjęcie przekazane przez próbnik Philae na chwilę przed lądowaniem na komecie Czuriumow-Gierasimienko

Porównanie wielkości komety Czuriumow-Gierasimienko i sondy Rosetta

Kometa Czuriumow-Gierasimienko nad Manhattanem ? fotomontaż

Kometa Czuriumow-Gierasimienko

Powierzchnia komety Czuriumow-Gierasimienko

Powierzchnia komety sfotografowana z wysokoci ok. 7,5 km przez kamerę sondy Rosetta. Jeden piksel (punkt) na tym zdjęciu odpowiada rozmiarowi ok. 1 metra na powierzchni

Więcej zdjęć na stronie.

 

http://wyborcza.pl/5,75476,16955301,Ladowanie_na_komecie__DUZE_ZDJECIA_.html?i=17

post-31-0-97908700-1415863589_thumb.jpg

post-31-0-67365700-1415863598_thumb.jpg

post-31-0-73407700-1415863611_thumb.jpg

post-31-0-76023400-1415863624_thumb.jpg

post-31-0-35760400-1415863662_thumb.jpg

post-31-0-72282000-1415863686_thumb.jpg

post-31-0-04576800-1415863723_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Internauci z sieci Gloria mogą korzystać z kolejnych 8 teleskopów

Z kolejnych ośmiu teleskopów mogą korzystać internauci w ramach społecznościowego projektu naukowego Gloria. Udostępnia on internautom już 13 teleskopów, dzięki którym miłośnicy astronomii mogą prowadzić obserwacje i wykonywać eksperymenty.

Gloria (GLObal Robotic telescope Intelligent Array for e-science) to społecznościowy projekt naukowy, w ramach którego powstała pierwsza ogólnodostępna globalna sieć zrobotyzowanych teleskopów. Otwiera ona internautom nowe możliwości obserwacji nieba przy pomocy profesjonalnych teleskopów.

 

Od kilku miesięcy możliwe było prowadzenie w czasie rzeczywistym zdalnych obserwacji przy pomocy pięciu wybranych teleskopów sieci Gloria. Obecnie udostępnionych zostaje kolejne osiem teleskopów. Pięć z nich znajduje się w Hiszpanii, dwa w Czechach, jeden w Rosji, jeden w Republice Południowej Afryki, trzy w Chile i jeden w Argentynie.

 

Jak informuje w przesłanym komunikacie Wydział Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, teleskopy będą pracowały w tzw. modzie kolejkowym. Oznacza to, że będą w pełni samodzielnie, bez bezpośredniego nadzoru człowieka i wykonywały obserwacje obiektów wskazanych przez użytkowników sieci. Specjalnie przygotowany system kolejkowania zleceń użytkowników powinien zapewnić, że obserwację będzie można wykonać w ciągu kilku nocy.

 

Internauci będą mogli wykonywać przygotowane dla nich doświadczenia np. mierząc aktywność Słońca. Wszystkie eksperymenty dostępne są po zarejestrowaniu na portalu użytkowników sieci Gloria: http://users.gloria-project.eu. Opisy eksperymentów, materiały pomocnicze oraz linki do filmów demonstracyjnych znajdują się także na polskiej stronie projektu Gloria: http://hep.fuw.edu.pl/gloria/ Internauci mogą też zaproponować własne eksperymenty wykorzystując zasoby udostępnione w sieci Gloria.

 

Trzyletni projekt Gloria jest realizowany od października 2011 r. i finansowany z siódmego programu ramowego Unii Europejskiej. Bierze w nim udział 12 instytucji z siedmiu krajów: Chile, Czech, Hiszpanii, Irlandii, Polski, Rosji i Włoch. Polska reprezentowana jest w projekcie przez Wydział Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, który wspólnie z Narodowym Centrum Badań Jądrowych i Centrum Fizyki Teoretycznej PAN realizuje projekt badawczy Pi of the Sky.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/ agt/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402641,internauci-z-sieci-gloria-moga-korzystac-z-kolejnych-8-teleskopow.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świat bez granic zza okien stacji kosmicznej

Ostatnio sporo u nas zdjęć i filmów z orbity, ale nieprzypadkowo, chcemy bowiem pokazać Wam, jak wygląda widok na świat bez granic, ponad podziałami na lepszych i gorszych, bogatych i biednych, który rozpościera się z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Tydzień temu, Alexander Gerst, niemiecki astronauta, gdy przebywał jeszcze na pokładzie stacji, patrząc na Ziemię zza okien modułu Cupola powiedział: "halo Berlin, stąd nie widać granic".

Niech te słowa zapadną Wam w pamięć, podczas oglądania zapierających dech w piersi filmów z orbity, ukazujących piękno naszej planety.

A powyżej drugi film.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/20994/swiat-bez-granic-zza-okien-stacji-kosmicznej

Filip Geekowski

 

post-31-0-53694300-1415864818.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Philae na powierzchni komety. Po południu naukowcy poinformują o szczegółach lądowania

Pierwszy raz w historii człowiek umieścił maszynę na komecie. Philae wylądował na 67P/Czuriumow-Gierasimienko w środę o 17.03. Naukowcy martwią się, że lądownik nie stoi stabilnie. Oby położenie Philae nie miało wpływu na tak ważne dla nauki badania.

O godzinie 10.03 naszego czasu nastąpiło rozdzielenie Rosetty i lądownika Philae. Sonda kosmiczna, która leciała przez dziesięć lat i pięć miesięcy, pokonała dystans ponad 6 mld kilometrów.

Historyczne lądowanie Philae

Po godz. 15 ESA udostępniła zdjęcie (jedno z siedmiu), na którym widać Rosettę z perspektywy odłączającego się lądownika.

Chwilę po tym ESA poinformowała, że pozostaje w w kontakcie z lądownikiem i Rosettą. Agencja odebrała potwierdzenie, że Philae jest gotowy do lądowania.

Po godz. 16 doszły do nas informacje, że MUPUS - polskie narzędzie w misji Rosetty - kalibruje swój czujnik podczerwieni. MUPUS to "igła", która wwierci się w powierzchnię komety.

O 17 ESA spodziewała się odebrać sygnał o lądowaniu Philae na komecie.

Tuż po godz. 17 sygnał dotarł. Philae wylądował na komecie. Jean Jacques Dordain, szef ESA, powiedział: "To Europa pierwsza wylądowała na komecie".

Przed godz. 18 podano, że nie zadziałały kotwice. To oznacza, że przytwierdzenie statku do być może zbyt miękkiego gruntu nie jest solidne. Po naradzie członkowie misji zadecydowali, że harpuny trzymające lądownik nie zostaną odpalone raz jeszcze. W najbliższym czasie naukowcy będą zastanawiać się, co poszło nie tak.

Po godz. 20 poinformowano, że na Ziemię spłynęły pierwsze dane z lądownika. Przesłał je m.in. MUPUS. Badacze poświęcą swój czas na wnikliwą analizę.

A co z Rosettą? Sonda znajduje się po drugiej stronie jądra komety, na którym wylądował Philae. Jej zadaniem będzie współpraca z lądownikiem.

W czwartek o godz. 14 naszego czasu odbędzie się konferencja prasowa. Wtedy zostaną zaprezentowane szczegóły lądowania, oraz to czy Philae stoi stabilnie.

Awaria systemu wspierającego lądowanie

Lądowanie nastąpiło w 10 lat po starcie Rosetty z Ziemi i było związane z ryzykiem, gdyż konfiguracja powierzchni mającego rozmiary 3 na 5 kilometrów jądra komety nie była wcześniej znana. Kierownictwo lotu wykryło również, że silnik rakietowy lądownika, który miał mu pomóc przytwierdzić się do powierzchni, nie funkcjonował we właściwy sposób. Dlatego główna rola w zapobieżeniu odbiciu się lądownika przypadła jego harpunom.

Co nam da Philae?

Naukowcy mają nadzieję, że pobrane z powierzchni jądra próbki pomogą poszerzyć wiedzę na temat powstania planet oraz życia, gdyż tworzące materię komet lód i skały przechowują cząsteczki organiczne z zamierzchłej przeszłości.

Misja od ponad 10 lat

Rosetta wystartowała 2 marca 2004 roku z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej. By dotrzeć do komety, próbnik wykorzystywał do zwiększenia swej prędkości pola grawitacyjne planet, zbliżając się w tym celu w latach 2005-2009 trzykrotnie do Ziemi i raz do Marsa. Dlatego w odniesieniu do Słońca jego trajektoria ma kształt rozszerzającej się spirali.

Ponieważ spirala ta sięgała niemal orbity Jowisza, Rosetta przez dłuższy czas znajdowała się w strefie o znacznie obniżonej w porównaniu z Ziemią intensywności promieniowania słonecznego. Dlatego w lipcu 2011 roku aparaturę pokładową trzytonowego próbnika wprowadzono w stan uśpienia, by zaktywizować ją w styczniu bieżącego roku, gdy baterie słoneczne mogły znów osiągnąć wymaganą moc.

10 września, po wykonaniu szeregu manewrów w pobliżu jądra komety, Rosetta weszła na orbitę wokół niego, czego w lotach kosmicznych nigdy dotąd nie praktykowano. Promień tej orbity ma około 30 kilometrów.

Na powierzchni jądra zalega więcej pyłu niż się spodziewano, co ogranicza ilość światła do wywarzania prądu w bateriach słonecznych. Lądownik ma w akumulatorach zapas energii na dwa i pół dnia pracy.

Polski wkład

Swój udział w misji Rosetty mają również Polacy. W lądowniku znajduje się przyrząd Mupus skonstruowany przez naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Mupus ma się wbić w powierzchnię jądra, by badać m.in. jego temperaturę. Z kolei film popularyzujący wiedzę o misji Rosetta zrealizował na zlecenie ESA polski reżyser Tomasz Bagiński.

Źródło: TVN Meteo, TVN24, kosmonauta.net

Autor: mab/rp,map/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/philae-na-powierzchni-komety-po-poludniu-naukowcy-poinformuja-o-szczegolach-ladowania,149150,1,0.html

 

post-31-0-31436900-1415864941_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć lat Izerskiego Parku Ciemnego Nieba

4. listopada 2009, w bieli świeżo spadłego śniegu, powstał polsko-czeski Izerski Park Ciemnego Nieba, pierwszy w Europie obszar tego typu. W ciągu minionych 5 lat wiele się wydarzyło pod izerskim niebem. Astronomiczne Dni, warsztaty dla młodzieży i nauczycieli, spotkania dla miłośników astronomii. Szerzona w ramach tych imprez wiedza na temat Kosmosu i potrzeby ochrony nocnego nieba dotarła do dużej grupy odbiorców.

Izerski PCN też inspiruje. Park tmavej oblohy Poloniny, Beskydská oblast tmavé oblohy, Park Gwiezdnego Nieba Bieszczady, Izdebska Ostoja Ciemnego Nieba to obszary, których powstanie było inspirowane Izerskim PCN. Od dwóch lat odbywa się Ogólnopolska Konferencja na temat Zanieczyszczenia Światłem, w której też odnajdujemy inspirację IPCN.

Źródło: http://www.astro.uni.wroc.pl/

4 listopada 2009 r. w Osadzie Jizerka, w gościnnych progach restauracji Pyramida, wrocławscy astronomowie powołali do istnienia Izerski Park Ciemnego Nieba, który z założenia miał być ochronnym obszarem ciemności izerskiej. Zajmuje on niemal 75 kilometrów kwadratowych i usytuowany jest w górnej, granicznej części doliny Izery i doliny Jizerki, na terenie dwóch państw, Polski i Czech. Izerski Park Ciemnego Nieba właśnie obchodzi swoje piąte urodziny.

 

W Stacji Turystycznej Orle wrocławscy astronomowie organizowali doroczne Ogólnopolskie Spotkania Astronomiczne i Szkolne Warsztaty Astronomiczne. Podczas pobytów zaobserwowali niesamowitą właściwość Izerskich Gór ? mimo że leżą one w środku Europy i otoczone są licznymi miejscowościami generującymi dużą ilość światła, to wewnątrz masywu górskiego jest ciemno. Ciemność natomiast podobnie jak przejrzystość powietrza jest warunkiem koniecznym do dokonywania obserwacji astronomicznych... Wrocławscy astronomowie nawiązali kontakty z czeskimi astronomami skupionymi wokół Klubu Astronomów Liberecka i rozpoczęli szereg działań, aby izerską ciemność zagospodarować. Wspólnie stworzyli  Izerski Park Ciemnego Nieba, lecz Park ten nie miał służyć tylko do celów obserwacyjnych, ale przede wszystkim po to, by przybliżyć ludziom problem zanieczyszczenia światłem oraz zachęcać ich do dbałości o ciemność nocną. Gwiazdy, mgławice, komety i inne wspaniałości nieboskłonu nie są bowiem widoczne na rozjaśnionym przez nadmierne sztuczne oświetlenie miejskim niebie. Szacuje się, że około 50% mieszkańców Unii Europejskiej żyje na obszarach, gdzie Droga Mleczna nie jest widoczna. Za powołaniem IPCN oprócz Instytut Astronomiczny Uniwersytetu Wrocławskiego stanęły inne poważne instytucje: Astronomický ústav AV ČR, v.v.i., Nadleśnictwo Świeradów, Nadleśnictwo Szklarska Poręba, Agentura ochrany přírody a krajiny ČR - Správa CHKO Jizerské hory, Lesy ČR, krajské ředitelství Liberec.

 

W jaki sposób astronomowie promują wiedzę o problemie zanieczyszczenia światłem w Izerskim Parku Ciemnego Nieba? Okazji do popularyzacji tego zagadnienia jest co najmniej kilka ? organizowane są Szkolne Warsztaty Astronomiczne ? rewelacja dla uczniów kochających astronomię i chcących zgłębić tajniki Wszechświata w przepięknych okolicznościach przyrody. Te lekcje astronomii w przepięknych plenerach Izerskich Gór są dla wszystkich niezapomnianym przeżyciem. Oprócz tego w Parku Ciemnego Nieba organizowane są doroczne Ogólnopolskie Spotkania Astronomiczne oraz Astronomiczne Dni ? w tym roku odbyła się już 10. edycja tych spotkań i z roku na rok przyciąga coraz większą rzeszę turystów i miłośników Kosmosu. Każdy kto chciałby choć trochę poznać tajemnice Wszechśwata, może przespacerować się Izerską Drogą, bo przy niej, w skali 1:1 000 000 000, rozstawione są kamienie z symbolami planet i planetek krążących wokół Słońca.

 

Największą dumą istnienia Izerskiego Parku Ciemnego Nieba jest projekt WYGASZ finansowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach programu Ścieżki Kopernika. Dzięki niemu w dawnym budynku huty Karsthal w osadzie Orle powstała nowoczesna pracownia dydaktyczna wyposażona w teleskopy, komputery, sprzęt fotograficzny i inne urządzenia do prowadzenia obserwacji astronomicznych. Oprócz tego w ramach programu WYGASZ kilkudziesięciu nauczycieli przeszkolono w zakresie przeprowadzania obserwacji astronomicznych i pomiarów jasności nieba.

 

Z okazji 5. urodzin Izerskiego Parku Ciemnego Nieba 3 listopada przedstawiciele instytucji, które powołały go do istnienia oraz przedstawiciele organizacji lokalnych i samorządów spotkali się w Jizerce, aby podsumować minione pięciolecie oraz zastanowić się na przyszłością Parku i astro-turystyki izerskiej.

 

W 2013 roku powstał film "Izerski Park Ciemnego Nieba"

http://orion.pta.edu.pl/piec-lat-izerskiego-parku-ciemnego-nieba

 

post-31-0-24955900-1415899917.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jedno, nie dwa, a trzy lądowania na komecie

Lądownik Philae odniósł sukces i dokonał 12 listopada 2014 historycznego lądowania na powierzchni komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Centrum kontroli misji ESA o 17:02 otrzymało sygnał, że lądownik dotknął gruntu, a jego nóżki zanurzyły się w materiale na powierzchni komety. Chwilę później okazało się jednak, że harpuny nie zostały wystrzelone, a lądownik wciąż się porusza. Dzień później ogłoszono, że po uderzeniu w kometę z prędkością około 1 m/s o 16:34 lądownik odbił się z prędkością 38 cm/s i leciał jeszcze dwie godziny wznosząc się na około kilometr i prawdopodobnie pokonując odległość kilometra. Ponowne odbicie od komety nastąpiło o 18:25, a o 18:32 Philae ostatecznie osiadł na powierzchni.

Potężny skok lądownika uniemożliwia dokładną jego lokalizację na komecie. Jak skomentował to podczas konferencji prasowej 13 listopada Stephan Ulamec, kierownik zespołu Philae, "Całkiem dobrze wiemy już jak się tam znaleźliśmy, nie wiemy tylko gdzie jesteśmy. Wczoraj ogłosiłem, że wylądowaliśmy dwa razy, dzisiaj mogę powiedzieć, że lądowań było trzy. Jakoś tak przybywa lądowań." Z uwagi na problemy z osprzętem do lądowania Philae odbił się po uderzeniu niemal w środek planowanego miejsca lądowania, Agiklii. Później najprawdopodobniej odwiedził, również brane pod uwagę, miejsca B lub I.

 

Póki co położenie lądownika szacuje się na podstawie sygnału odebranego przy pomocy instrumentu CONSERT. Anteny nadawczo-odbiorcze CONSERT mają swój odpowiednik na Rosetcie i porozumiewają się gdy lądownik jest poza zasięgiem zwykłej komunikacji radiowej. Fale radiowe nadawane w trakcie eksperymentu przenikają bowiem przez jądro komety. Docelowo instrumenty CONSERT miały posłużyć zbadaniu wewnętrznej struktury komety, więc przy ustalaniu źródła sygnału naukowcy musieli poczynić pewne założenia co do właściwości komety.

Zdjęcia wykonane kamerą ROLIS podczas opadania na jądro komety pokazują, że lądownik zmierzał we właściwym kierunku. Z odległości kilkudziesięciu metrów widać powierzchnię pokrytą pyłem i drobnymi kamieniami. Jak się okazało miękkie lądowanie nie wystarczyło, żeby zatrzymać lądownik w miejscu. Po trzecim lądowaniu Philae zatrzymał się w dość niewygodnej pozycji z jedną z trzech nóżek prawdopodobnie w pustce.

Inżynierowie pracujący nad Philae postarają się wyprostować lądownik przy pomocy instrumentów na pokładzie. Póki co niemożliwe jest jednak użycie wierteł, a wszelkie mechaniczne operacje muszą być wykonywane bardzo ostrożnie.

Jak wyjaśnił Jean-Pierre Bibring, szef naukowy Philae, lądownik znajduje się pod klifem, więc pozostaje większość czasu w cieniu. Największy problem stanowi niedobór energii słonecznej. Lądownik wyposażony jest w podstawową baterię, która wystarczy na około 70 godzin po odczepieniu od Rosetty. Druga bateria miała być ładowana przy pomocy paneli słonecznych przez 7 godzin na obrót komety, zamiast tego do dyspozycji jest jedynie półtorej godziny.

 

Dodała: Agata Makieła -

Uaktualniła: Agata Makieła -

Źródło: Europejska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7521

Czerwonym okręgiem zaznaczony jest lądownik Philae w drodze na powierzchnię komety 67P. Zdjęcie wykonała kamera OSIRIS 12 listopada 2014 o 15:19, nieco ponad godzinę przez pierwszym lądowaniem.

Dodała: Agata Makieła - Źródło: ESA

Podczas dyskusji nad możliwymi miejscami lądowania dla Philae preferowanych było pięć możliwości. Ostatecznie wybrano miejsce J, które później zostało przemianowane na Agiklia. Zdjęcia wykonano 16 sierpnia 2014 przy pomocy kamer OSIRIS.

Dodała: Agata Makieła -

Uaktualniła: Agata Makieła -

 

Źródło: ESA

Zdjęcie komety 67P wykonane przez lądownik Philae podczas opadania na jej powierzchnię. Zdjęcie zostało wykonane z odległości 3 km i ma rozdzielczość około 3 m na piksel. Planowane miejsce lądowania jest widoczne dokładnie na środku zdjęcia.

Dodała: Agata Makieła -

Źródło: ESA

Zdjęcie powierzchni komety wykonane kamerą ROLIS z wysokości około 40 m. Pył i kamienie widoczne na zdjęciu mają rozmiary od kilku milimetrów do metrów. W prawym górnym rogu widoczny jest pięciometrowy głaz i fragment nóżki lądownika Philae.

 

Dodała: Agata Makieła -

 

Źródło: ESA

 

Pierwsza panorama powierzchni, dostarczona przez kamery CIVA-P lądownika Philae, zdecydowanie odbiega od oczekiwań. Na kilku zdjęciach widać nóżki lądownika, widać również jedną z anten CONSERT na tle... nieba. Oznacza to, że lądownik zamiast stać na powierzchni komety najprawdopodobniej leży na boku.

 

Dodała: Agata Makieła -

 

Źródło: ESA

 

post-31-0-29189000-1415948238_thumb.jpg

post-31-0-49512000-1415948255_thumb.jpg

post-31-0-74509300-1415948394_thumb.jpg

post-31-0-14748300-1415948466_thumb.jpg

post-31-0-99121700-1415948487_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ciemna materia została pochłonięta przez ciemną energię?

Od lat astronomowie skupiają się na badaniach ukierunkowanych na poznanie natury ciemnej materii i ciemnej energii oraz rozważają czego może spodziewać się Wszechświat w przyszłości.

Ostatnio badacze z uniwersytetów w Portsmouth oraz w Rzymie znaleźli przesłanki, że ciemna materia znika pochłaniana przez ciemna energię. Naukowcy twierdzą, że najnowsze dane astronomiczne wskazują na wzrost ilości ciemnej energii. Ilość ciemnej materii maleje na skutek oddziaływania z ciemną energią, a to wydaję się spowalniać wzrost struktur w kosmosie.

Wyniki tego odkrycia zostały opublikowane na łamach Physical Review Letters.

Badaniami kierował profesor David Wands. Naukowiec zaznacza, że prace, które prowadził, dotyczą własności czasoprzestrzeni w skalach kosmicznych. Uważa się, że ciemna materia stanowi szkielet dla struktur we Wszechświecie. Na przykład galaktyki zbudowane są na takim rusztowaniu, a to co udało się ostatnio zaobserwować sugeruje, że ciemna materia odparowuje, powodując spowolnienie wzrostu struktur.

Od 1998 kosmologowie uważają, że tempo w jakim rozszerza się Wszechświat cały czas rośnie. Standardowym modelem stało się przekonanie o stałej ilości ciemnej energii w czasoprzestrzeni. Ale najnowsze doniesienia, o których informują nas naukowcy, wskazują na lepszy opis problemu.

Naukowcy przeanalizowali dane z przeglądu Sloan Digital Sky Survey, wykorzystując je do testowania różnych modeli ciemnej energii. Ilość dostępnych aktualnie danych była znacznie większa, niż ta jaką dysponowali kosmologowie przed 1998 rokiem. Dlatego też badacze stwierdzili, że model, który dobrze sprawdzał się przed szesnastoma laty, nie jest już wystarczający.  Naukowcom wydaje się, że znaleźli model, który znacznie lepiej się dziś sprawdza.

Od 1990 roku astronomowie byli przekonani, że przyczyną ekspansji Wszechświata jest pusta przestrzeń ? próżnia, o gęstości energii równej stałej kosmologicznej. Jednak dokładna analiza dużej liczby galaktyk, gromad galaktyk i innych obiektów wskazuje, że wzrost jest znacznie wolniejszy, niż dotychczas oczekiwano.

Profesor Wands, choć jest bardzo zadowolony z publikacji, jest zaskoczony wynikami i podkreśla, że temat wymaga ciągle bardzo dokładnego zrozumienia.

 

Oryginalny artykuł:  Indications of a Late-Time Interaction in the Dark Sector

Phys. Rev. Lett. 113, 181301

 

Alicja Wierzcholska | Źródło: ScienceDaily

http://orion.pta.edu.pl/czy-ciemna-materia-zostala-pochlonieta-przez-ciemna-energie

Kosmologowie wykorzystali obserwacje galaktyk, wykonane w ramach projektu Sloan Digital Sky Survey, aby poznać naturę ciemnej materii.

Źródło: Sloan Digital Sky Survey

 

post-31-0-24578600-1415949795.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak bliski przelot komety wpłynął na atmosferę Marsa?

Po przelocie komety C/2013 A1 Siding Spring niedaleko Marsa instrumenty pomiarowe krążących nad globem orbiterów zdobyły mnóstwo danych. Okazało się, że muśnięcie kometarnym warkoczem wywołało istną burzę w atmosferze Czerwonej Planety.

19 października podczas przelotu komety Siding Spring w pobliżu Marsa obserwacje prowadziły sondy Mars Express (ESA) oraz MAVEN i Mars Reconnaissance Orbiter (NASA). Aby uniknąć uszkodzenia podczas samego przelotu, wszystkie orbitery schowały się po przeciwnej stronie globu. Jednak chwilę później wszystkie wychynęły z kryjówki i zaczęły intensywnie badać marsjańską atmosferę. A działo się w niej niemało?

Kometa minęła Czerwoną Planetę w odległości 139,5 tys. km, a więc mniejszej niż odległość z Ziemi do Księżyca. Mars znalazł się w zasięgu kometarnego warkocza, co wywołało silny deszcz meteorów. Sondzie MAVEN, przeznaczonej do obserwacji marsjańskiej atmosfery,  udało się bezpośrednio zbadać skład niektórych cząstek pyłu kometarnego. Wykryła osiem rodzajów jonów metali, m.in. sodu, magnezu i żelaza.

Pył z komety wpadający w górne warstwy atmosfery wywołał intensywny deszcz meteorów. Proces ten zmienił właściwości fizyczne jonosfery Marsa, warstwy atmosfery, która sięga od wysokości około 120 km ponad powierzchnią. Sonda MAVEN zarejestrowała tam intensywne promieniowanie ultrafioletowe emitowane przez jony magnezu i żelaza. Żaden z odnotowanych na Ziemi deszczów meteorów nie wywołał tak silnej reakcji w atmosferze.

Zmiany odnotowały też instrumenty sondy Mars Express, które wykazały znaczny wzrost gęstości elektronowej po przejściu komety. To samo zjawisko wywołało zakłócenia w odbiorze danych z radaru należącego do sondy Mars Reconnaissance Orbiter, który odnotował, że gęstość elektronów jest 10-krotnie większa niż normalnie.

Polecamy też:

Kometa Siding Spring przeleciała tuż obok Marsa

http://www.crazynauka.pl/bliski-przelot-komety-wplynal-atmosfere-marsa/

Kometa Siding Spring, Mars i schowane za nim orbitery: Mars Express (ESA) oraz MAVEN i Mars Reconnaissance Orbiter (NASA). Rys. NASA/JPL

post-31-0-95354000-1415949919_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka z czasem na komecie. Baterie na wyczerpaniu

Lądownik Philae próbnika międzyplanetarnego Rosetta Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), który osiadł na powierzchni komety 67P/Churyumov-Gerasimenko może wkrótce przestać funkcjonować z powodu wyczerpania się baterii - poinformował przedstawiciel ESA.

Według inżynierów ESA, bateria może wyczerpać się ponieważ lądownik znajduje się przez większość czasu w cieniu wysokiego wzniesienia na powierzchni jądra komety. Dlatego jego baterie słoneczne nie otrzymują wystarczającej ilości energii ze Słońca i bateria wyczerpuje się.

W tej sytuacji kierownictwo misji zdecydowało się przyspieszyć program badań i już uruchomiono instrument wyposażony w wiertło, które ma pobrać próbki materii, z której składa się kometa. Próbki mają być poddane analizie w miniaturowym laboratorium znajdującym się w lądowniku.

Udział w skonstruowaniu tego przyrządu mają Polacy. Wchodzące w jego skład urządzenie Mupus, skonstruowane przez naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN, ma się wbić w powierzchnię jądra komety by zbadać m.in. jego temperaturę.

 

Użycie wiertła wiąże się z ryzykiem zdestabilizowania lądownika, a nawet przewrócenia go ponieważ pozostaje on w chwiejnej równowadze na powierzchni praktycznie pozbawionej grawitacji komety. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, iż nie udało się uruchomić dwóch harpunów, które miały przytwierdzić lądownik do powierzchni komety - co wywołało obawy, że aparat oddali się w otwartą przestrzeń kosmiczną.

 

Mimo to kierownictwo misji uznało, że ryzyko warte jest podjęcia ponieważ wkrótce lądownik może w ogóle przestać funkcjonować. Według otrzymanych danych telemetrycznych wiertło wysunęło się na 25 od podstawy lądownika. Jednak właśnie wtedy macierzysty próbnik Rosetta krążący wokół komety i służący do przekazywania informacji od lądownika na Ziemię, schował się za horyzontem i łączność z lądownikiem urwała się. Ma być wznowiona w nocy.

 

Stephan Ulamec z ESA nadzorujący pracę próbnika poinformował, że inżynierowie podejmą próbę zmiany usytuowania lądownika tak aby baterie słoneczne miały większy dopływ energii. - Nie wiemy czy uzyskaliśmy jakieś próbki, być może bateria będzie już wyczerpana kiedy będziemy mogli ponownie nawiązać kontakt - powiedział.

 

Wszelkie ruchy lądownika wiążą się z ryzykiem, że oderwie się on od powierzchni komety i oddali się w przestrzeń kosmiczną.

 

Naukowcy mają nadzieję, że pobrane i przeanalizowane przez przyrządy lądownika próbki pomogą poszerzyć wiedzę na temat powstania planet oraz życia, gdyż tworzące materię komet lód i skały pochodzą z czasów formowania się Układu Słonecznego.

 

Zakłada się, że Philae będzie intensywnie przesyłał dane przez dwa i pół dnia lub nawet dłużej - co zależne jest od tempa rozładowywania się jego baterii. Natomiast działalność badawcza próbnika Rosetta ma potrwać do końca 2015 roku.

 

Nawiązano połączenie

Dane są przesyłane na Ziemię

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Walka-z-czasem-na-komecie-Baterie-na-wyczerpaniu,wid,17033962,wiadomosc.html

 

post-31-0-90276000-1416036730_thumb.jpg

post-31-0-34013700-1416036740_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlakiem Heweliusza ? Seminarium Astronomiczne w Gdańsku

W dniach 24-28 października 2014 r. miało miejsce kolejne spotkanie miłośników astronomii z Klubu Astronomicznego Almukantarat. Tym razem spotkaliśmy się w Gdańsku, na seminarium zorganizowanym przez Małgorzatę Otłowską i Kacpra Lawerę.

Relację napisała Małgorzata Otłowska.

Jak zawsze, atrakcji było wiele, a spania mało. Zaraz po przyjeździe uczestników zabraliśmy ich na wieczorne zwiedzanie pięknej Starówki, która o tej porze wygląda naprawdę wyjątkowo.

Następny dzień rozpoczęliśmy od spaceru szlakiem Jana Heweliusza. Ulicą jego imienia udaliśmy się pod pomnik tego wybitnego gdańskiego astronoma, gdzie podziwialiśmy także malowidło nieba północnego według wizji Heweliusza, wykonane przez studentów gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Na placu obok czekała na nas kolejna tablica pamiątkowa oraz zegar słoneczny poświęcony pamięci astronoma. Kawałek dalej zatrzymaliśmy się w kościele św. Katarzyny ? miejscu pochówku Heweliusza, gdzie oddaliśmy mu cześć, zapalając znicz.

Ruszyliśmy przed siebie, zwiedzając miejsca zapamiętane z wieczornego spaceru poprzedniego dnia. Mijaliśmy wspaniałe kamienice, różnorodne uliczki z wystawami bursztynu ? kolejnego symbolu Gdańska. Weszliśmy także do Bazyliki Mariackiej, gdzie wspięliśmy się schodami na wieżę i podziwialiśmy piękną panoramę Gdańska. Spacerowaliśmy dalej, aż trafiliśmy pod Ratusz Głównego Miasta przy słynnej Fontannie Neptuna ? to w tym Ratuszu urzędował niegdyś Heweliusz.

Następnie nadszedł czas na odwiedziny w Centrum Hewelianum ? ośrodku naukowo-technicznym, łączącym historię z interaktywnymi wystawami. Tam uczestniczyliśmy w wystawach ?Dookoła Świata?, ?Łamigłówka?, ?Zabawa z Historią?, ?Energia, Niebo i Słońce? oraz wykładzie ?Widmo ? tęcza informacji?, podczas których mieliśmy okazję rozwinąć zainteresowania astronomią, fizyką, ruszyć trochę szare komórki oraz przeżyć huragan czy odpocząć w igloo.

Po szeregu atrakcji udaliśmy się na obiad, a stamtąd, tradycyjnie, na sesję referatową. Tym razem tematem przewodnim była ?Historia astronomii?. Każdy uczestnik przez 15-20 minut opowiadał o astronomii w starożytnej Grecji, Mezopotamii, Dalekim Wschodzie, Ameryce Południowej, ale też o wybitnych postaciach, m.in. o Galileuszu, Keplerze, Herschelu. Sesję urozmaicały wykłady kadry ? Mateusza Krakowczyka, Kuby Pawlikowskiego i Kacpra Lawery.

 

W niedzielę od samego rana znów morze możliwości. Po mszy św. w Bazylice Mariackiej udaliśmy się na jedną z najpiękniejszych plaż Gdańska ? Westerplatte. Tam spędziliśmy urocze chwile spacerując po plaży i lesie, gdzie podziwialiśmy zachwycające widoki. Mieliśmy także okazję zwiedzić budynki fortu i oddać hołd poległym za ojczyznę.

Po zwiedzaniu Westerplatte przyszedł czas na obiad i wyjazd do Gdyni, do planetarium najnowszej generacji z projektorem ZKP-4, które przerosło nasze oczekiwania. Uczestniczyliśmy we wspaniałym pokazie, rozmawialiśmy z panem Markiem J. Szczepańskim, który kręci niebem w Gdyni.

Kolejnego dnia, prócz referatów, czekała na nas jeszcze jedna atrakcja ? obserwatorium przy Gdańskich Szkołach Autonomicznych. Tam uczestniczyliśmy w zajęciach z radioastronomii i astrofotografii. Pogoda nie była najlepsza, ale mimo to udało nam się sfotografować Mgławicę Pierścień (M57).

 

Nadszedł czas rozstań i podsumowań. Podczas tradycyjnego świeczkowiska, umilanego śpiewankami, przyznaliśmy nagrody za wygłoszone przez uczestników referaty. Po naradzie kadry oceniającej i głosowaniu publiczności, doceniono 6 wystąpień. Główną nagrodę, za referat o astronomii starożytnych Majów, zdobyła Katarzyna Mikulska. Dwie równorzędne drugie nagrody podzielili między siebie Michał Grendysz (za referat o dorobku Jana Heweliusza) i Anna Kapłon (za przybliżenie postaci Johannesa Keplera). Przyznano również szczególne wyróżnienie dla Dawida Borysa i dwa wyróżnienia dla Mateusza Skóry i Aleksandra Łyczka.

 

Gdańsk ? morze atrakcji, kolejne wspaniałe spotkanie z przyjaciółmi. Dziękujemy za nie i do zobaczenia następnym razem!

 

Dodała: Redakcja AstroNETu

http://news.astronet.pl/7522

post-31-0-08121800-1416036954_thumb.jpg

post-31-0-59040600-1416036995_thumb.jpg

post-31-0-31896200-1416037010_thumb.jpg

post-31-0-55188800-1416037058_thumb.jpg

post-31-0-33505100-1416037073_thumb.jpg

post-31-0-13593000-1416037090.jpg

post-31-0-28116300-1416037103_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksperci: w staraniach o kontrakty z ESA potrzebna m.in. wytrwałość

Na portalu EMITS, na którym Europejska Agencja Kosmiczna ogłasza swoje przetargi, zarejestrowano 190 podmiotów z Polski. W porównaniu z innymi krajami jest to liczba pokaźna. Aby skutecznie walczyć w przetargach rozpisanych przez ESA, rodzime instytucje muszą m.in. uzbroić się w wytrwałość i cierpliwość.

Wśród polskich podmiotów są 133 firmy i 57 instytutów badawczych. "Jest to dość pokaźna liczba, którą możemy spokojnie konkurować z największymi krajami ESA" - ocenił podczas zorganizowanej w Warszawie konferencji "Polska w kosmosie wczoraj, dziś, jutro" Paweł Wojtkiewicz ze Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

 

Anna Nałęcz-Kobierzycka z Ministerstwa Gospodarki podkreśliła, że bez dokonań polskich naukowców nie istniałby temat obecności Polski w ESA. "Wyzwaniem dla nas wszystkich jest teraz utrzymanie osiągnięć naukowych i przełożenie ich na aktywność komercyjną, rozwój firm, współpracę sektora naukowego z biznesem. Polska jako członek ESA ma prawo do odzyskania 80-90 proc. tej części składki, która jest przeznaczona na kontrakty przemysłowe. Aby móc uzyskać ten zwrot, to musi być odpowiednio rozwinięty krajowy sektor kosmiczny" - mówiła Nałęcz-Kobierzycka.

 

Tymczasem - jak zauważyła - nawet zarejestrowanie się na portalu EMITS, nie jest takie proste. "To wiąże się z odpowiedziami na 1500 różnych pytań, np. o strukturę zatrudniania kobiet i mężczyzn w firmie. Nie można tego wypełnić od ręki" - podkreśliła prelegentka.

 

Potem jest dokumentacja, procedury i formularze, które trzeba wypełnić, jeśli chce się startować w przetargu. "To może nie jest aż takie trudne, ale inne niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w działalności krajowej, ale też w programach ramowych Unii Europejskiej" - przyznała.

 

Podkreśliła też, że procedura ewaluacji wniosków złożonych w konkursach ESA jest długotrwała. "Ten proces trwa 5 miesięcy, 7 miesięcy, 10 miesięcy. Trzeba się liczyć z tym, że od chwili, kiedy złożymy wniosek w przetargu minie kilka miesięcy zanim dostaniemy jakąś odpowiedź" - wyjaśniła Nałęcz-Kobierzycka.

 

W wyścigu o kontrakty z ESA ważne znaczenie ma też konkurencja doświadczonych krajów członkowskich. "My jesteśmy najmłodszym krajem ESA, ale są państwa, które były tam od samego początku i mają bogate doświadczenia. Francja, Niemcy, Włochy doskonale poruszają się w ESA, znają ludzi, formalności i procedury, więc jest im dużo łatwiej. W programach opcjonalnych (skierowanych do wszystkich członków ESA - PAP) konkurujemy z podmiotami z innych krajów na takich samych zasadach, musimy udowodnić, że jesteśmy tak samo dobrzy" - podkreśliła.

 

Jej zdaniem jednostki, które chcą startować w przetargach ESA przede wszystkim powinny korzystać z kursów i szkoleń organizowanych m.in. przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. "Ważne jest też bycie widocznym. Trzeba bywać, pokazywać się. Jeśli ESA organizuje tematyczne Industry Days, związane z realizacją dużych misji, to trzeba na nie jeździć, zostawiać wizytówki. Jeśli nie jest się rozpoznawalnym, to się nie istnieje" - mówiła Nałęcz-Kobierzycka.

 

Ważna jest też wytrwałość. "To nie jest tak, że złoży się jeden wniosek w przetargu i się go wygra. Złoży się jeden, drugi, trzeci, a dostanie się piąty. Nie można się zniechęcać, trzeba próbować do skutku" - przestrzegła.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/ agt/

Tagi: esa

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402696,eksperci-w-staraniach-o-kontrakty-z-esa-potrzebna-min-wytrwalosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny Teleskop Hubble'a zaobserwował światło z martwych galaktyk

Kosmiczny Teleskop Hubble'a  (NASA) zaobserwował słaby blask gwiazd wyrzuconych z bardzo starych galaktyk, rozerwanych miliardy lat temu na skutek oddziaływania grawitacyjnego z sąsiadami. Do procesu tego doszło 4 miliardy lat świetlnych od nas, w środku ogromnego skupiska około pięciuset galaktyk znanych jako Gromada Pandory lub też Abell 2744.  Rozproszone gwiazdy nie należą już do żadnej z galaktyk, mogą spokojnie dryfować pomiędzy galaktykami w gromadzie.

Obserwując światło osieroconych gwiazd astronomowie zebrali dowody, ze aż sześć galaktyk w gromadzie zostało rozerwanych na kawałki w czasie 6 miliardów lat. Symulacje komputerowe dynamiki grawitacyjnej układu galaktyk w gromadzie sugerują, że galaktyki tak duże jak nasza Droga Mleczna są potencjalnymi kandydatkami na źródła osieroconych gwiazd.

Wydaje się, że galaktyki, podczas spadania na centrum gromady, gdzie grawitacyjne siły pływowe są najsilniejsze,  były rozrywane jak toffi. Astronomowie od dawna sądzili,  że rozproszone światło gwiazd pozostałych po takiej katastrofie powinno zostać zaobserwowane. Taki sygnał jest jednak bardzo słaby, dlatego zarejestrowanie go było dużym wyzwaniem.

 

Najnowsze obserwacje Kosmicznego Teleskopu Hubble'a stanowią bardzo ważny krok w kierunku zrozumienia natury ewolucji gromad galaktyk. Szacuje się, że łączne światło pochodzące od około 200 miliardów osieroconych gwiazd było w stanie wygenerować zaledwie 10 procent obserwowanej jasności gromady. Wyniki te są zgodne z dotychczasowymi przewidywaniami teoretycznymi.

 

Obserwacji bardzo słabych gwiazd, dla których najmocniejszy sygnał obserwujemy w bliskiej podczerwieni, udało się dokonać dzięki bardzo dobrej czułości Teleskopu Hubble'a. Obserwacje te pokazy również, że gwiazdy osierocone są bogate w pierwiastki ciężkie takie jak tlen, azot czy węgiel. Oznacza to, że musi to być druga lub trzecia generacja gwiazd, które zostały wzbogacone o elementy powstałe w gwiazdach pierwszej generacji.

 

Abell 2744 jest też potencjalnym obiektem kolejnych kampanii obserwacyjnych prowadzonych przez NASA. Masa gromady, równa około 4 bilionom mas Słońca, jest tak ogromna, że jej grawitacja ugina światło przechodzące przez nią w wyniku zjawiska soczewkowania grawitacyjnego. Astronomowie chcą wykorzystać soczewkowanie gromady, aby móc powiększyć obrazy dużo bardziej odległych galaktyk, które same w sobie są zbyt słabe, aby mogły je zaobserwować współczesne instrumenty.

Alicja Wierzcholska | Źródło: http://www.sciencedaily.com/releases/2014/10/141030132949.htm

oraz http://hubblesite.org/

 

http://orion.pta.edu.pl/kosmiczny-teleskop-hubblea-zaobserwowal-swiatlo-z-martwych-galaktyk

Masywna gromada galaktyk Abell 2744, nazywana Gromadą Pandory,  uwieczniona przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a.

Źródło: NASA, ESA, M. Montes (IAC) oraz J. Lotz, M. Mountain, A. Koekemoer, oraz HFF Team (STScI)

 

post-31-0-80273800-1416037390.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mozaika krajobrazów obcych światów

Póki co człowiek, poza Ziemią, stanął stopą na tylko jednym ciele niebieskim, a mianowicie na Księżycu, co stało się w 1969 roku. Teraz naszym kolejnym celem jest Mars. Jeśli wizje naukowców się sprawdzą, to pierwszy człowiek stanie na nim około 2025-2030 roku. A co będzie dalej?

Póki co możemy jedynie oglądać obce nam światy, z całą ich niesamowitością, na zdjęciach z sond kosmicznych. Dzięki nim widzieliśmy jak krajobrazy planet, księżyców, planetoid i komet się między sobą różnią. Poniżej możecie zobaczyć mozaikę widoków prosto z planetoidy Itokawa (od lewej), Księżyca, Wenus, Marsa, Tytana (księżyca Saturna), Ziemi i najnowszy, z komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko, po raz pierwszy uwieczniony przez lądownik Philae:

I Wam się podobają nowe światy eksplorowane przez ludzkość?

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21013/mozaika-krajobrazow-obcych-swiatow

Filip Geekowski

post-31-0-96115500-1416037547.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbnik Philae zapada w sen, a kometa mu... śpiewa

 

Karol Wójcicki

Po dramatycznym lądowaniu Philae przeprowadził całą serię eksperymentów, które miał w planach. Wczoraj wyczerpały się jego akumulatory i próbnik zapadł w stan hibernacji.

 

Pierwsze w historii lądowanie na komecie stało się faktem. Nieco rozbawieni naukowcy podkreślali, że Philae wylądował nie jeden a trzy raz - po pierwszym dotknięciu podłoża odbił się na prawie dwie godziny, a następnie ponownie opadł i znowu się odbił. W efekcie dopiero za trzecim zetknięciem z jądrem komety zdołał się zatrzymać. Było to najpewniej spowodowane awarią dwóch systemów wspomagających lądowanie - silniczków odrzutowych mających dopchnąć lądownik do komety i harpunów uniemożliwiających odbicie się. Na domiar złego wysłany po zetknięciu się nóg z kometą sygnał "przyziemienie" aktywował część aparatury badawczej która rozpoczęła pomiary. To między innymi słabnący sygnał z pracującego magnetometru pozwolił stwierdzić naukowcom, że Philae oddala się od komety.

 

Zmiana położenia lądownika względem pierwotnego miejsca lądowania sprawiła wszystkim nie lada problem. Okazało się, że jest to miejsce mocno zacienione dające zaledwie 90 minut ekspozycji na światło w 12-godzinnej dobie komety. To zdecydowanie za mało aby zasilić akumulatory poprzez panele słoneczne. Dodatkowo pech chciał, że panel o największej powierzchni ustawiony był tyłem od największej ekspozycji słonecznej. Akumulatory miały starczyć na ok. 2,5 dnia pracy. Brak możliwości ładowania baterii oznaczał że lądownik w piątek po ostatniej sesji łącznościowej z Rosettą ok. 22:00 stanie się bezużyteczny.

 

Jeszcze w czwartek po burzliwych naradach zdecydowano się rozpocząć prace. Czas uciekał, energia z akumulatorów również. Nie była znana dokładna pozycja lądownika ani jego położenie w terenie. Nie można było ich jednak w pełni poznać a każda próba przemieszczenia lądownika była zbyt ryzykowna. Jeśli lądownik w czasie obracania przewróciłby się, byłoby to katastrofą. Zdecydowano się więc na podjęcie ryzyka i rozpoczęcie pracy eksperymentów - póki co tylko tych które nie wymagały ruchów lądownika. MUPUS, polski instrument który miał zadziałać jako pierwszy, musiał czekać na koniec sesji.

Wszystkie eksperymenty przebiegły całkiem pomyślnie a Philae wysłał je na ziemię z pośrednictwem orbitera Rosetta. Po udanym odbiorze danych obsługa misji postanowiła zmierzyć się z najciekawszymi eksperymentami - MUPUS i SD2. Każdy z nich powoduje ruch lądownika. MUPUS ma wbić w jądro komety długi szpikulec którym zmierzy rozkład temperatury. SD2 pobierze z głębokości 20 cm próbki do badań spektroskopowych co pozwoli poznać skład chemiczny komety.

Z uwagi na ograniczoną ilość zasilania nie uruchomiono jednego z polskich składników MUPUS-a, aktywnego miernika przewodności cieplnej PEN-THC. Ta część instrumentu opracowana została przez Uniwersytet w Munster i zbudowana w warszawskim Centrum Badań Kosmicznych PAN.

W jakie przyrządy wyposażony jest Philae zobaczysz na infografice poniżej:

 

Najważniejsze jest, że podczas ostatniej sesji łącznościowej udało się odebrać pakiety danych z wynikami eksperymentów. Naukowcom udało się wykonać plan jaki sobie postawili ponad 10 lat temu. Mieli nadzieję na więcej, jednak nie pozwalały jednak na to słabnące z każdą chwilą akumulatory.

 

Dlatego też podczas ostatniej sesji łączności, gdy energia była na wyczerpaniu wydano lądownikowi komendę "obrót". Ten manewr miał ustawić największy z paneli słonecznych w kierunku, z którego dociera najwięcej światła. Wyczerpało to resztki energii i lądownik przełączył się w stan hibernacji. Naukowcy planowali, że dziś między 7:00 a 8:30 czasu polskiego, gdy na Philae padły promienie Słońca, panele słoneczne pozwolą podładować akumulatory i przedłużyć ich żywotność.

 

Na godzinę 12 czasu polskiego planowana była kolejna sesja komunikacyjna Philae - Rosetta. Najwyraźniej jednak ogniwa słoneczne dały zbyt mało prądu, aby akumulatory naładować. Na blogu misji Rosetta ukazał się komunikat, że kontakt z Philae w najbliższych dniach jest bardzo mało prawdopodobny. Nic jednak straconego - próbnik będzie mógł ładować akumulatory, gdy pada na niego światło i być może odezwie się jeszcze w przyszłości.

 

Niezależnie od tego lądowanie Philae na komecie okazało się gigantycznym sukcesem Europejskiej Agencji Kosmicznej - choćby pod względem technologicznym, bo prawie cały sprzęt zadziałał po 10 latach. Samo lądowanie na komecie było jednym z najtrudniejszych tego typu manewrów jakie wykonano w Układzie Słonecznym. Prawdziwym sukcesem będzie pełna analiza zebranych przez instrumenty danych naukowych. Naukowcy zapowiedzieli ich prezentację na początek grudnia.

 

W międzyczasie naukowcy odkryli bardzo ciekawe zjawisko. Zaobserwowano, że w polu magnetycznym komety 67P/Czuriumow-Gerasimienko zachodzą drgania w paśmie 40-50 miliherców. Ta częstotliwość jest dla człowieka niesłyszalna, ale kiedy naukowcy z Rosetta's Plasma Consortium podbili ją ok. 10 000 razy, okazało się, że kometa... śpiewa. Nie wiadomo, skąd bierze się to zjawisko, podejrzewane są różne czynniki, jak zmiany w strukturze plazmy, wiatr słoneczny czy dynamika atmosfery komety. Pewne jest to, że dotychczas w przestrzeni kosmicznej niczego podobnego nie zaobserwowano.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,16973287,Probnik_Philae_zapada_w_sen__a_kometa_mu____spiewa.html

 

 

post-31-0-77187100-1416069264_thumb.jpg

post-31-0-22442500-1416069325_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysokoenergetyczne promieniowanie we Wszechświecie ? skąd pochodzi?

Droga Mleczna wypełniona jest stygnącymi pozostałościami po gwiazdach. Gdy najbardziej masywne gwiazdy ?zakończą? swoje życie jako supernowe, nie znikają, ale często bardzo mocno świecą w zakresie wysokoenergetycznych promieni gamma. Ale jakie siły sprawiają, że te pozostałości tak promieniują?

Artykuł napisała Bernadetta Fryczkowska.

Z pomocą w rozwiązaniu tej zagadki przychodzi Nuclear Spectroscopic Telescope Array ((NuSTAR) - satelita astronomiczny agencji NASA zawierający teleskop kosmiczny przeznaczony do obserwacji wysokoenergetycznego promieniowania rentgenowskiego (w zakresie energii od 8 do 80 keV), a w szczególności do spektrometrii promieniowania gamma. Urządzenie to było w stanie przyjrzeć się konkretnemu źródłu i odkryć skąd pochodzi jego promieniowanie gamma. Okazało się, że odpowiada za nie pulsar, czyli bardzo szybko wirujące pozostałości po wybuchu supernowej.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy odkryto, że to właśnie pulsar jest źródłem intensywnego promieniowania gamma. Jednakże użycie NuSTAR znacznie pomogło w identyfikacji ze względu na znaczną odległość do przedmiotu badań. NuSTAR dołączyło do należącego do NASA teleskopu rentgenowskiego Chandra, kosmicznego teleskopu promieniowania gamma Fermi oraz obserwatorium H.E.S.S. (High Energy Stereoscopic System ) ulokowanego w Namibii, z których każdy ma własne mocne strony, w prowadzeniu badań nad ewolucją tych martwych, ale niezbyt spokojnych gwiazd.

?Energia z tych gwiezdnych pozostałości jest wystarczająca do generowania promieni gamma, które obserwujemy?, mówi Eric Gotthelf z Columbia University w Nowym Jorku, główny autor prac na ten temat, opublikowanych na łamach ?Astrophysical Journal?. Według niego, pomimo, że źródłami promieni gamma najczęściej są pulsary, nie można wykluczyć innych obiektów. Jako przykłady wymienia zewnętrzne powłoki pozostałe po wybuchu supernowej, układy podwójne gwiazd świecące promieniami rentgenowskimi i obszary formowania się gwiazd.

W ostatnich latach dzięki projektowi Max-Planck Institute for Astronomy o nazwie H.E.S.S., zidentyfikowano w naszej Drodze Mlecznej ponad 80 niesamowicie potężnych obszarów promieni gamma, nazywanych wysokoenergetycznymi źródłami gamma. Większość z nich została powiązana z dawnymi supernowymi, ale dla wielu główne źródło promieniowania pozostaje nieznane.

Odkryte przez to obserwatorium źródło promieni gamma zostało nazwane HESS J1640-465 i jest jednym z najmocniej świecących ze znanych nam obiektów. Dotychczas wiedziano, że jest ono w jakiś sposób powiązane z supernową, ale nie znano pochodzenia jego mocy. Dane, które zostały dostarczone z teleskopów Chandra i XMM-Newton sugerowały, że jest możliwym iż to pulsar jest źródłem promieni gamma, jednak potwierdzenie tego faktu nie było możliwe ze względu na chmury gazu przesłaniające widok i utrudniające wnikliwsze badania.

 

Na szczęście NuSTAR pomógł uzupełnić dane z teleskopów Chandra i XMM-Newton dzięki swojej zdolności obserwowania promieniowania rentgenowskiego, które potrafiło się przebić przez przeszkadzający gaz. Dodatkowo teleskop NuSTAR potrafi zmierzyć zmienność tego promieniowania z bardzo dużą dokładnością. Dzięki tej właśnie zdolności NuSTAR miało możliwość zarejestrować wysokoenergetyczne promienie X wysyłane regularnie w szybkim tempie przez HESS J1640-465. Pozwoliło to odkryć pulsara, który rotuje w tempie 5 obrotów na sekundę i jest podstawowym źródłem obydwu rodzajów promieniowania ? rentgenowskiego i gamma.

 

W jaki sposób pulsar produkuje wysokoenergetyczne promieniowanie? Bardzo silne pole magnetyczne wytwarzane wokół pulsara generuje pole elektryczne, które przyspiesza cząstki znajdujące się w pobliżu jego powierzchni do niezwykle wielkich prędkości, bardzo bliskich prędkości światła. Te szybko poruszające się cząstki wchodzą w interakcje z polem magnetycznym i produkują potężne wiązki wysokoenergetycznych promieni rentgenowskich i gamma.

Odkrycie co jest źródłem mocy pulsara HESS J1640-465 pozwala astronomom testowanie modeli podstawowych praw fizyki, które generują powstawanie tych nadzwyczajnych i rzadkich źródeł promieni gamma?, mówi Gotthelf. Autorzy tych badań sądzą, że całkiem możliwe jest, że inne źródła promieni gamma tak naprawdę też są pulsarami, ale na razie nie umiemy ich wykryć - przy użyciu NuSTAR powinniśmy znaleźć więcej ukrytych pulsarów.

Ponadto nowe dane pozwoliły astronomom zmierzyć dlaczego tempo rotacji pulsara spada (o około 30 mikrosekund na rok), jak i również jak to spowolnienie zmienia się w wraz z upływem czasu. Wyniki badań pomogą badaczom zrozumieć w jaki sposób te wirujące magnesy ? jądra pozostałe po gwiazdach ? mogą być źródłami tak ekstremalnego promieniowania w naszej galaktyce.

Dodała: Redakcja AstroNETu - 2014-11-15 21:17:02+01

Źródło: Jet Propulsion Labolatory - NASA

http://news.astronet.pl/7523

Niebieska kropka na tym zdjęciu to pulsar ? pozostałość po wybuchu supernowej.

Zdjęcie przedstawia teleskop projektu H.E.S.S.

Schemat pulsara

Dodała: Redakcja AstroNETu -

 

Źródło: Jet Propulsion Labolatory - NASA

 

post-31-0-50038700-1416127475_thumb.jpg

post-31-0-56885300-1416127510_thumb.jpg

post-31-0-22906000-1416127538_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polak w misji Rosetta. Andrzej Olchawa opowiada nam o pogoni za kometą

Lądowanie Philae na powierzchni komety było wielkim wydarzeniem ostatnich dni. W rozmowie z tvnmeteo.pl Andrzej Olchawa, menedżer systemów danych pracujący w ESA opowiada o misji Rosetta oraz jak całe przedsięwzięcie wygląda od wewnątrz.

Przy misji Rosetta pracuje Polak, Andrzej Olchawa. Podczas rozmowy z tvnmeteo.pl opowiada o pracy i szczegółach tego ważnego wydarzenia.

- Jestem członkiem Mission Control Team i pracuję na stanowisku Data System Manager (menedżer systemów danych). Jestem przydzielony do misji międzyplanetarnych i "deep space" takich jak Mars Express, Venus Express czy właśnie Rosetta - powiedział Olchawa w rozmowie z tvnmeteo.pl -  Moja praca ogólnie polega na tworzeniu oraz zarządzaniu systemem do kontroli satelitów, który jest używany przez kontrolerów - dodaje.

Praca zespołowa

Sześcioosobowy zespół inżynierów łącznie z Andrzejem Olchawą odpowiedzialny jest za zarządzanie i dystrybucję danych do naukowców, którzy będą je potem szczegółowo analizować.

- W kontekście misji Rosetta, dane te to pomiary z instrumentów lądownika Philae oraz orbitera Rosetta, na przykład zdjęcia z instrumentu OSIRIS orbitera, instrumentu CIVA lądownika, czy dane z Penetratora zbudowanego przez Polaków na lądowniku Philae - wyjaśnia mężczyzna. - Podczas operacji krytycznych, jak w tym wypadku lądowanie na komecie, razem z kolegami z innych zespołów przeprowadzamy i nadzorujemy całą operację z Mission Control Room, które mieści się w Europejskim Centrum Operacji Kosmicznych (ESOC, European Space Operations Centre - dodaje.

Początki misji Rosetta

Andrzej Olchawa dołączył do Europejskiej Agencji Kosmicznej w 2013 roku, uczestniczył w ostatnich etapach misji Rosetta.

- Rosetta została wystrzelona w 2004, ale prace nad nią zaczęły się dużo wcześniej. Dla wielu moich kolegów jest to dzieło ich życia, niektórzy nadal mają pierwsze notatki ręcznie pisane z lat 90, sam pomysł zaś narodził się bodajże w 1989 roku - mówi Olchawa. - Ja sam dołączyłem w maju 2013 roku i wtedy przydzielono mnie do misji Rosetta - dodaje.

Wielkie wydarzenie w historii ludzkości

W rozmowie z tvnmeteo.pl mężczyzna opowiadał o istocie misji Rosetta. Naukowcy dogonili pędzącą z ogromną prędkością kometę, wykonali wokół obiektu tak zwane randevu (manewry wykonywane przez kontrolerów z ziemi). Po odpowiednich wyliczeniach lądownik Philae zaczął opadać na powierzchnię komety.

- Dwadzieścia lat starań i wysiłku wielu ludzi, aby znaleźć się tu gdzie jesteśmy teraz, badając nowe miejsca we wszechświecie, otwierając drzwi naukowcom do zbadania tego jedynego, wyjątkowego ciała niebieskiego - opowiada Olchawa.

Zmiana celu misji

Celem misji Rosetta według informacji uzyskanych od Andrzeja Olchawy była zupełnie inna kometa - 46P/Wirtanen. W 2002 roku doszło do katastrofy podobnej rakiety, dlatego naukowcy postanowili, że start misji zostanie odwołany.

- Wtedy jedyne możliwe okno na wystrzelenie Rosetta przepadło. Podczas gdy inżynierowie pracowali nad zrozumieniem katastrofy rakiety i zapobiegnięciem podobnej sytuacji w przyszłości, naukowcy i inni inżynierowie szukali kolejnej komety. Ostatecznie padło na nieco masywniejszą, 67P/Churyumov-Gerasimenko - wyjaśnia Olchawa.

Wyczerpały się baterie

Lądownik Philae jest obecnie w stanie głębokiego uśpienia.

- Mamy nadzieję, że wraz ze zbliżaniem się do słońca, energia słoneczna będzie silniejsza i baterie słoneczne będę odbierać więcej energii, która możliwe, że pozwoli na pełne naładowanie baterii i przebudzenie lądownika - tłumaczy Olchawa.

Rosetta natomiast krąży po orbicie w odległości 20 km od komety. Według informacji podanych przez Olchawę, wkrótce przeniesie się na 30 km. Misja orbitera będzie trwała do końca 2015 roku, do tego czasu będzie badać procesy jakie zachodzą na komecie w trakcie zbliżania się do słońca. Naukowcy planują także zbliżyć się do ciała niebieskiego na 8 km.

Zbieranie danych

Philae pomimo kłopotów z lądowaniem, skutecznie zatrzymał się na powierzchni po czym nawiązał kontakt z Rosetta przekazując jej dane z pierwszych badań. Orbiter przekazał następnie informację na Ziemię.

- Wykonana została prawie cała pierwsza sekwencja badań i pomiarów przez instrumenty na lądowniku, oraz wszystkie dane dotychczasowo zebrane zostały przesłane do orbitera i dalej do nas, na ziemię. Ostatni kontakt z Philae Rosetta miała w nocy z piątku na sobotę około 01:30 czasu lokalnego. Naukowcy aktualnie sprawdzają dane, które udało się odebrać i czy są w nich m.in. dane z odwiertu w powierzchni komety ? opowiada Olchawa. - Na koniec dokonaliśmy operacji podniesienia głównego modułu lądownika i obrócenia go o 35 stopni, tak, aby wyeksponować większą cześć paneli słonecznych na promienie - dodaje.

Wiedza o początkach Układu Słonecznego

Naukowcy sądzą, że komety dostarczą wiedzy o chemicznych i fizycznych procesach, jakie zachodziły na początku powstawania Układu Słonecznego.

- Pokładane są głębokie nadzieje, że odkryte zostaną cegiełki, z których zbudowane to co my nazywamy życiem i odpowie na jedno z odwiecznych pytań: jak życie zaczęło się na ziemi - mówi Olchawa.

Źródło: tvnmeteo.pl

Autor: mab/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/polak-w-misji-rosetta-andrzej-olchawa-opowiada-nam-o-pogoni-za-kometa,149598,1,0.html

Andrzej Olchawa w Mission Control Room

 

post-31-0-10488900-1416127831.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrót największej od 25 lat plamy na Słońcu

Filip Geekowski

Zza wschodniego skraju słonecznej tarczy wyłonił się kompleks plam o numerze 2209 (wcześniej 2192), który przed miesiącem okrzyknięty został największym na Słońcu od 25 lat. Obawiano się, że plamy wygenerują na tyle olbrzymi rozbłysk i koronalny wyrzut materii, że dojdzie do uszkodzeń satelitów i przerw w dostawach prądu.

Tak się jednak nie stało, pomimo tego, że plama była odpowiedzialna aż za sześć rozbłysków klasy X. Od tego czasu kompleks zmniejszył swoje rozmiary, ale nadal jest duży i, co najważniejsze, znów się powiększa. Jego aktywność nasila się, o czym świadczą rozbłyski klasy M3.2 i M3.7, które wygenerował wczoraj (15.11), o godzinie 13:03 i 21:46.

Niestety, tym razem nie zarejestrowano koronalnego wyrzutu masy (CME), więc zorzy nie będzie. Jednak nie traćmy nadziei, plama ma predyspozycje do kolejnych, potężniejszych rozbłysków. Czy za tydzień, gdy znajdzie się naprzeciw Ziemi, znów nam zagrozi? Poczekamy, zobaczymy.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21020/powrot-najwiekszej-od-25-lat-plamy-na-sloncu

post-31-0-94800600-1416158476_thumb.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)