Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Bliski przelot 2020 QN4
2020-08-24. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego pierwszego sierpnia nastąpił bliski przelot meteoroidu 2020 QN4. Obiekt przemknął w odległości 273 tysięcy kilometrów.
Meteoroid o oznaczeniu 2020 QN4 zbliżył się do Ziemi 21 sierpnia, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 06:20 CEST. W tym momencie 2020 QN4 znalazł się w odległości około 273 tysięcy kilometrów od Ziemi. Odpowiada to około 0,71 średniego dystansu do Księżyca. 2020 QF2 ma szacowaną średnicę około 6 metrów.
Jest to 57 (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2020 roku. Z roku na rok ilość odkryć rośnie: w 2019 roku odkryć było 80, w 2018 roku odkryć było ich 73, w 2017 roku ? 53, w 2016 roku ? 45, w 2015 roku ? 24, zaś w 2014 roku ? 31. W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, rzędu zaledwie kilku metrów średnicy ? co jeszcze pięć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT, Tw, ML)
https://kosmonauta.net/2020/08/bliski-przelot-2020-qn4/

Bliski przelot 2020 QN4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka informacji o hybrydowej formule ERC 2020
2020-08-24.
Przygotowania do szóstej edycji edycji ERC Space and Robotics Event wkraczają w kulminacyjną fazę. Do ścisłego finału ERC, który odbędzie się w dniach 11-13 września 2020 roku zakwalifikowały się 33 drużyny z 14 krajów świata. Za niecały miesiąc zmierzą się w dwóch konkurencjach z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, które umożliwią im zdalny udział w zawodach.
ERC 2020 to jedyny turniej kosmiczno-robotyczny, który dojdzie do skutku w tym roku po ogłoszeniu pandemii. Do udziału w tegorocznej edycji ERC zgłosiło się 47 drużyn z całego świata, z czego do etapu finałowego, na podstawie dokumentacji technicznej, czyli tzw. preliminary reports jury zawodów dopuściło 33 zespoły. Wśród nich znalazły się ekipy, które w ERC uczestniczą od dawna, jak ubiegłoroczni zwycięzcy, czyli kielecki zespół IMPULS czy zdobywcy brązowego medalu podczas ERC 2019 ? czeski zespół RoverOva. Nie zabrakło także debiutantów, w tym zawodników z m.in. Peru, Rosji czy Niemiec. Jurorzy oceniając dokumentację techniczną drużyn zwracali uwagę przede wszystkim na zgodność przygotowanych projektów z wytycznymi regulaminu ERC 2020 oraz interdyscyplinarne podejście do rozwiązywania tzw. złożonych problemów.
Przed finalistami teraz ważne zadanie przygotowania się do wrześniowej rywalizacji, podczas której będą zdalnie sterować robotem poruszającym się fizycznie na torze marsjańskim w Kielcach. Umożliwi im to innowacyjna platforma zdalnego zarządzania flotą robotów zaprojektowana przez amerykański start-up oraz pojazdy mobilne produkowane w Polsce.
Opracowany przez Freedom Robotics z Doliny Krzemowej system oddaje do dyspozycji użytkowników zestaw narzędzi ? od oprogramowania w chmurze po aplikację na telefon ? które w pełnej wersji pozwalają na zdalną obsługę nie tylko jednego, ale wręcz całej floty robotów. Idea stojąca za tym rozwiązaniem jest prosta. W dobie Przemysłu 4.0. stopień automatyzacji i robotyzacji procesów będzie tylko rosnąć. To oznacza, że firmy potrzebują architektury informatycznej, która umożliwi im stały nadzór nad zadaniami wykonywanymi przez roboty oraz kontrolę jakości ich pracy, a w razie wykrycia awarii pozwoli błyskawicznie zatrzymać robota i przywrócić go do pierwotnego stanu funkcjonowania ? tłumaczy dr Krzysztof Walas z Politechniki Poznańskiej, wiceszef składu sędziowskiego ERC, odpowiedzialny za koordynację zespołu na Politechnice Poznańskiej przygotowującego wirtualne środowisko dla zdalnych zawodów.
Podczas finałów we wrześniu zawodnicy ERC będą korzystać tylko z jednego z elementów amerykańskiego systemu ? tego umożliwiającego przejęcie kontroli nad robotem oraz nawigację na odległość. Każda z drużyn otrzyma specjalny skrypt, który wraz z przygotowanym przez siebie oprogramowaniem będzie musiała wgrać na łazika tuż przed startem po to, by na bieżąco zbierać i analizować dane pozyskane przez robota. Dalej za pośrednictwem przejrzystego dashboardu (tablica przyrządów pokładowych) zespoły będą mogły w czasie rzeczywistym podglądać, co dzieje się z łazikiem poruszającym się po torze marsjańskim, a w razie konieczności skorygować lub zatrzymać pracę robota. W zależności od swoich umiejętności programistycznych drużyny będą zarządzać pojazdem za pomocą stworzonych wcześniej algorytmów (wgrane na robota przed startem pozwolą mu się poruszać samodzielnie), komend lub joysticka. Im lepiej zawodnicy przygotują się zawodów pod kątem wykorzystania autonomiczności i sztucznej inteligencji w swoich projektach, tym większe mają szanse na uzyskanie wyższej oceny w ostatecznej punktacji.
Oprócz scentralizowanego systemu obsługi robotów w skład innowacyjnej platformy dla ERC 2020 wchodzą również pojazdy mobilne dostarczone przez polski start-up robotyczny. Kieruje nim Szymon Dzwończyk, który w 2014 roku stojąc na czele akademickiego zespołu Scorpio z Politechniki Wrocławskiej wygrał pierwszą edycję ERC. Sześć lat później, dzięki budowanym przez jego firmę robotom Leo Rover, inżynierowie z całego świata będą mogli wziąć udział w tegorocznej odsłonie międzynarodowej rywalizacji.
Łaziki te wyposażone są m.in. w system nawigacyjny oparty o odczyt odometrii, czyli informację zwrotną z kół pojazdu na temat przejechanego dystansu i kierunku jazdy, jak również IMU (Inertial Measurement Unit), czyli połączenie akcelerometra i żyroskopu przekazujące zespołom dane o stanie aktualnego pochylenia łazika oraz rodzajach przyspieszeń, które na niego działają. Zawodnicy do dyspozycji będą mieć również dwie kamery: pierwsza umożliwi podgląd tego, co łazik ma przed sobą, druga ? stereowizyjna ? działając w oparciu o dwa skalibrowane obrazy wyznacza głębię terenu, co pozwoli obliczyć odległości do poszczególnych punktów kontrolnych oraz pojawiających się w trakcie jazdy przeszkód.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że choć obie kamery będą domyślnie udostępnione dla wszystkich drużyn, żeby móc interpretować odczyty ze stereowizji (jak również korzystać z pozostałych wymienionych wyżej zaawansowanych narzędzi), zespoły muszą uprzednio przygotować i przetestować odpowiednie oprogramowanie. Tym samym zwiększają swoje szanse na bezbłędne wykonanie zadań terenowych.
Podczas finału szóstej edycji ERC drużyny połączą się z platformą do zdalnego sterowania robotem z dowolnego miejsca na Ziemi. Nad prawidłowym przebiegiem zawodów od strony informatycznej czuwać będzie Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe i Ogólnopolska Sieć Naukowo-Badawcza PIONIER. Trzydniową transmisję na żywo z wydarzenia połączoną ze studiem komentatorskim będzie można obejrzeć na stronie ERC.
ERC 2020 to nie tylko zawody robotów marsjańskich. W programie tegorocznej edycji, oprócz rywalizacji drużyn z 14 krajów świata zaplanowana jest także Strefa Pokazów Naukowo-Technologiczna wypełniona warsztatami, interaktywnymi pokazami oraz prelekcjami online dla szerokiej publiczności w każdym wieku oraz konferencja mentoringowo-biznesowa organizowana w formule hybrydowej. Dodatkowo podczas finału wydarzenia odbędzie się e-turniej ERC Rover Mechanic Challenge oparty na jedynym na świecie symulatorze naprawy marsjańskich łazików.
Współorganizatorami ERC 2020 są Europejska Fundacja Kosmiczna, Specjalna Strefa Ekonomiczna ?Starachowice? S.A., Politechnika Świętokrzyska, Województwo Świętokrzyskie przy wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które dofinansowało projekt z programu ?Społeczna odpowiedzialność nauki? Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Honorowy patronat nad wydarzeniem objęły Europejska Agencja Kosmiczna, Ministerstwo Rozwoju, Minister Spraw Zagranicznych, Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe i Ogólnopolska Sieć Naukowo-Badawcza PIONIER. Kielce pełnią rolę Miasta Gospodarza wydarzenia.
Partnerami wydarzenia są: Polska Agencja Kosmiczna, Mars Society Polska, Politechnika Poznańska, MathWorks, Leo Rover, Pyramid Games oraz SENER Polska, Polskie Stowarzyszenie Profesjonalistów Sektora Kosmicznego PSPA, DPS Software, Freedom Robotics. Współorganizatorem konferencji branżowej towarzyszącej wydarzeniu jest Akademia Leona Koźmińskiego.
Źródło: Planet Partners
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kilka-informacji-o-hybrydowej-formule-erc-2020

Kilka informacji o hybrydowej formule ERC 2020.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Mikroskopowe odkształcenie pulsara źródłem fal grawitacyjnych
2020-08-25.
Prof. Bhattacharyya z Tata Institute of Fundamental Research (TIFR) w Indiach oszacował wielkość stałego zniekształcenia gwiazdy neutronowej w układzie podwójnym PSR J1023+0038, które spowalnia jej rotację poprzez ciągłą emisję fal grawitacyjnych. Zniekształcenie pulsara polega na spłaszczeniu w jednym kierunku prostopadle do osi rotacji. Wielkość asymetrii kształtu wynosi zaledwie kilka mikrometrów (mniej więcej wielkość bakterii).
 Publikacja na ten temat ukazała się w sierpniowym wydaniu  Monthly Notices of the Royal Astronomical Society pt. "Stałe spłaszczenie gwiazdy neutronowej w PSR J1023+0038".
Gwiazdy neutronowe są niezwykle gęstymi obiektami kosmicznymi. Mają one wielkość miasta (średnica około 20 km), ale zawierają w swojej objętości masę większą od masy Słońca. Garść materii "zaczerpniętej" z gwiazdy neutronowej waży tyle co góra na Ziemi. Niektóre z nich obracają się kilkaset razy na sekundę i są nazywane pulsarami milisekundowymi. Drobna asymetria lub deformacja wokół osi rotacji takiej gwiazdy może wywoływać ciągłą emisję fal grawitacyjnych.
Fale grawitacyjne są drobnymi zaburzeniami ("zmarszczkami") rozchodzącymi się w czasoprzestrzeni. Od 2015 roku obserwuje się obiekty we Wszechświecie na falach grawitacyjnych za pomocą interferometrów LIGO i VIRGO. Jednak do tej pory obserwowano tylko zjawiska chwilowe, takie jak połączenie się czarnych dziur i gwiazd neutronowych.
Natomiast jeszcze nie zaobserwowano emisji ciągłych fal grawitacyjnych, które może na przykład generować nawet mikroskopijnie zdeformowana gwiazda neutronowa (brak symetrii osiowej). Współczesne instrumenty obserwacyjne mogą nie mieć zdolności detekcji tych fal grawitacyjnych, gdy odkształcenie jest zbyt małe.
Ale można pośrednio stwierdzić istnienie takich fal grawitacyjnych i zmierzyć wielkość tego odkształcenia poprzez oszacowanie udziału emisji fal grawitacyjnych w tempie spowalniania rotacji pulsara. Częstotliwość rotacji pulsara i jej zmiany mogą być zmierzone dzięki promieniowaniu elektromagnetycznemu (np. fale radiowe, rentgenowskie) i alternatywnym sposobem oszacowania wielkości emisji fal grawitacyjnych jest oszacowanie ich wkładu do zmiany częstotliwości rotacji pulsara.
Do tej pory nie udało się wykonać takich wiarygodnych szacowań. Teraz stało się to możliwe dzięki obserwacjom unikalnego pulsara milisekundowego (rotuje z częstotliwością 592.42 Hz, czyli obraca się prawie 600 x na sekundę!!!) PSR J1023+0038, który jest głównym składnikiem (masa  ~1.5 M?) małomasywnego rentgenowskiego układu podwójnego.
PSR J1023+0038 jest jednym z trzech znanych pulsarów, w których obserwuje "przełączanie" się pomiędzy pulsarem akreującym masę w małomasywnym rentgenowskim układzie podwójnych i pulsarem bez akrecji, z którego obserwuje się promieniowanie radiowe.
Ale jest to jedyny pulsar , dla którego wyznaczono dwa tempa spowalniania rotacji - gdy układ jest w fazie transferu masy z towarzysza (małomasywna gwiazda typu widmowego G6 o masie ~0.2 M?) oraz w fazie, gdy praktycznie nie ma transferu masy.
Wykorzystując te wartości spowalniania rotacji oraz podstawową zasadę fizyki jaką jest zasada zachowania momentu pędu, prof. Bhattacharyya oszacował wielkość emisji fal grawitacyjnych i spłaszczenie gwiazdy neutronowej na około jedną miliardową jej część w jednym kierunku prostopadłym do jej osi rotacji (dokładniej: 0.48 - 0.93 x 10-9). Odpowiada to asymetrii gwiazdy neutronowej wynoszącej kilka mikrometrów (= jedna milionowa część metra), czyli zaledwie wielkości bakterii.

Opracowanie: Ryszard Biernikowicz

Więcej informacji:

Publikacja naukowa: The permanent ellipticity of the neutron star in PSR J1023+0038
Wersja darmowa publikacji w arXiv: The permanent ellipticity of the neutron star in PSR J1023+0038
 Microscopic deformation of a neutron star inferred from a distance of 4500 light-years
 
Źródło: Tata Institute of Fundamental Research (TIFR)
 
Na ilustracji: Mikroskopowe spłaszczenie gwiazdy neutronowej w układzie podwójnym PSR J1023+0038 odległym o 4500 lat świetlnych. Oś rotacji gwiazdy neutronowej jest prostopadła do płaszczyzny rysunku. Dodatkowa zmiana wysokości w jednym kierunku wynosi zaledwie kilka mikrometrów (odpowiada to mniej więcej wielkości bakterii). Źródło: Sudip Bhattacharyya.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/mikroskopowe-odksztalcenie-pulsara-zrodlem-fal-grawitacyjnych

 

Mikroskopowe odkształcenie pulsara źródłem fal grawitacyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Planetoida zmierza w kierunku Ziemi. Ponownie NIE czeka nas zagłada
2020-08-25. Radek Kosarzycki

Hurr-durr, w stronę Ziemi zmierza planetoida. Dotrze w naszą okolice 2 listopada. Amerykanie zastanawiają się czy to nie zrządzenie losu, które uchroni ich przed wyborem niewłaściwego prezydenta w wyborach zaplanowanych na 3 listopada. Tak przynajmniej piszą media na całym świecie.
Oczywiście, jak zwykle w przypadku tego typu newsów, szansa na to, że owa niebezpieczna planetoida, nosząca oznaczenie 2018VP1 uderzy w Ziemię wynosi 0,41 proc.
Co więcej, nawet jeżeli faktycznie dojdzie do wejścia w ziemską atmosferę, to... to nic. Obserwacje wskazują, że planetoida ma średnicę zaledwie 2 metrów, a więc w przypadku wejścia w atmosferę, ulegnie całkowitej dezintegracji w drodze do powierzchni Ziemi i najprawdopodobniej nic do powierzchni nie dotrze.
2020 - rok przestępCZy
Być może cały ten medialny szum (do którego dołączamy także i tym artykułem) spowodowany jest tym, że wciąż trwa 2020 rok, a po tym roku można się już absolutnie wszystkiego spodziewać. Brakuje jeszcze Godzilli czy względnie ataku ludzi-kretów.
Planetoida wyborcza (brzmi dobrze) nie jest jakimś wyjątkowym obiektem na niebie, wszak zaledwie tydzień temu podobnych rozmiarów obiekt przeleciał zaledwie 2950 km od Ziemi. Pisaliśmy o tym tutaj, bowiem to był najbliższy zarejestrowany (niezarejestrowanych było i jest więcej) przelot planetoidy, który nie zakończył się wlotem w atmosferę. Dodatkową ciekawostką w przypadku tego obiektu był fakt, że odkryliśmy go dopiero po tym jak niezauważony spokojnie minął sobie Ziemię i zaczął się od niej oddalać.
Poszukiwanie groźnych planetoid trwa
Działające przy NASA Centrum Badań Obiektów Bliskich Ziemi (CNEOS) za pomocą rozległej sieci teleskopów naziemnych bezustannie kataloguje wszystkie obiekty zbliżające się do Ziemi. Celem ośrodka jest skatalogowanie co najmniej 90 procent wszystkich planetoid o średnicy powyżej 1 km, oraz większości obiektów o średnicy powyżej 140 metrów.
Nie oznacza to jednak, że obiekty mniejsze niż 140 metrów nie są groźne dla mieszkańców Ziemi. Wystarczy przypomnieć obiekt, który w 2013 r. wleciał w ziemską atmosferę nad Czelabińskiem. Choć jego średnica wynosiła zaledwie 17-20 m, to jego eksplozja na wysokości około 30 km nad powierzchnią Ziemi wywołała falę uderzeniową, która wybiła okna w sześciu miastach. Rozbite szkło zraniło tam ponad 1500 osób.
Niemniej jednak akurat 2 listopada możemy spać spokojnie chyba, że wraz z planetoidą wyborczą, na niebie pojawi się jakiś inny nieplanowany i wcześniej niezauważony gość. Nigdy nie wiadomo.
Asteroid (2018 VP1) Impact Earth Risk Approach in 2020

https://www.youtube.com/watch?v=3vqkQ9NY-w0&feature=emb_logo

https://spidersweb.pl/2020/08/planetoida-2018vp1-nie-uderzy-w-ziemie.html

 

Planetoida zmierza w kierunku Ziemi. Ponownie NIE czeka nas zagłada.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Na czym polega hybrydowa formuła zawodów ERC 2020?
2020-08-25. Astronomia24
Przygotowania do szóstej edycji edycji ERC Space and Robotics Event wkraczają w kulminacyjną fazę. To jedyny turniej kosmiczno-robotyczny, który dojdzie do skutku w tym roku po ogłoszeniu pandemii. Do ścisłego finału ERC, który odbędzie się w dniach 11-13 września 2020 roku zakwalifikowały się 33 drużyny z 14 krajów świata. Za niecały miesiąc zmierzą się w dwóch konkurencjach z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, które umożliwią im zdalny udział w zawodach. Na czym polega formuła hybrydowa ERC 2020?
Do udziału w tegorocznej edycji ERC zgłosiło się 47 drużyn z całego świata, z czego do etapu finałowego, na podstawie dokumentacji technicznej, czyli tzw. preliminary reports jury zawodów dopuściło 33 zespoły. Wśród nich znalazły się ekipy, które w ERC uczestniczą od dawna, jak ubiegłoroczni zwycięzcy, czyli kielecki zespół IMPULS czy zdobywcy brązowego medalu podczas ERC 2019 ? czeski zespół RoverOva. Nie zabrakło także debiutantów, w tym zawodników z m.in. Peru, Rosji czy Niemiec. Jurorzy oceniając dokumentację techniczną drużyn zwracali uwagę przede wszystkim na zgodność przygotowanych projektów z wytycznymi regulaminu ERC 2020 oraz interdyscyplinarne podejście do rozwiązywania tzw. złożonych problemów (complex problem solving), które w branży kosmicznej i robotycznej stanowią codzienność.

Przed finalistami teraz ważne zadanie przygotowania się do wrześniowej rywalizacji, podczas której będą zdalnie sterować robotem poruszającym się fizycznie na torze marsjańskim w Kielcach. Umożliwi im to innowacyjna platforma zdalnego zarządzania flotą robotów zaprojektowana przez amerykański start-up oraz pojazdy mobilne produkowane w Polsce.
Opracowany przez Freedom Robotics z Doliny Krzemowej system oddaje do dyspozycji użytkowników zestaw narzędzi ? od oprogramowania w chmurze po aplikację na telefon ? które w pełnej wersji pozwalają na zdalną obsługę nie tylko jednego, ale wręcz całej floty robotów. Idea stojąca za tym rozwiązaniem jest prosta. W dobie Przemysłu 4.0. stopień automatyzacji i robotyzacji procesów będzie tylko rosnąć. To oznacza, że firmy potrzebują architektury informatycznej, która umożliwi im stały nadzór nad zadaniami wykonywanymi przez roboty oraz kontrolę jakości ich pracy, a w razie wykrycia awarii pozwoli błyskawicznie zatrzymać robota i przywrócić go do pierwotnego stanu funkcjonowania ? tłumaczy dr Krzysztof Walas z Politechniki Poznańskiej, wiceszef składu sędziowskiego ERC, odpowiedzialny za koordynację zespołu na Politechnice Poznańskiej przygotowującego wirtualne środowisko dla zdalnych zawodów.

Podczas finałów we wrześniu zawodnicy ERC będą korzystać tylko z jednego z elementów amerykańskiego systemu ? tego umożliwiającego przejęcie kontroli nad robotem oraz nawigację na odległość. Każda z drużyn otrzyma specjalny skrypt, który wraz z przygotowanym przez siebie oprogramowaniem będzie musiała wgrać na łazika tuż przed startem po to, by na bieżąco zbierać i analizować dane pozyskane przez robota. Dalej za pośrednictwem przejrzystego dashboardu zespoły będą mogły w czasie rzeczywistym podglądać, co dzieje się z łazikiem poruszającym się po torze marsjańskim, a w razie konieczności skorygować lub zatrzymać pracę robota. W zależności od swoich umiejętności programistycznych drużyny będą zarządzać pojazdem za pomocą stworzonych wcześniej algorytmów (wgrane na robota przed startem pozwolą mu się poruszać samodzielnie), komend lub joysticka. Im lepiej zawodnicy przygotują się zawodów pod kątem wykorzystania autonomiczności i sztucznej inteligencji w swoich projektach, tym większe mają szanse na uzyskanie wyższej oceny w ostatecznej punktacji.
Oprócz scentralizowanego systemu obsługi robotów w skład innowacyjnej platformy dla ERC 2020 wchodzą również pojazdy mobilne dostarczone przez polski start-up robotyczny. Kieruje nim Szymon Dzwończyk, który w 2014 roku stojąc na czele akademickiego zespołu Scorpio z Politechniki Wrocławskiej wygrał pierwszą edycję ERC. Sześć lat później, dzięki budowanym przez jego firmę robotom Leo Rover inżynierowie z całego świata będą mogli wziąć udział w tegorocznej odsłonie międzynarodowej rywalizacji.

Łaziki te wyposażone są m.in. w system nawigacyjny oparty o odczyt odometrii, czyli informację zwrotną z kół pojazdu na temat przejechanego dystansu i kierunku jazdy, jak również IMU (Inertial Measurement Unit), czyli połączenie akcelerometra i żyroskopu przekazujące zespołom dane o stanie aktualnego pochylenia łazika oraz rodzajach przyspieszeń, które na niego działają. Zawodnicy do dyspozycji będą mieć również dwie kamery: pierwsza umożliwi podgląd tego, co łazik ma przed sobą, druga ? stereowizyjna ? działając w oparciu o dwa skalibrowane obrazy wyznacza głębię terenu, co pozwala obliczyć odległości do poszczególnych punktów kontrolnych oraz pojawiających się w trakcie jazdy przeszkód.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że choć obie kamery będą domyślnie udostępnione dla wszystkich drużyn, żeby móc interpretować odczyty ze stereowizji (jak również korzystać z pozostałych wymienionych wyżej zaawansowanych narzędzi) zespoły muszą uprzednio przygotować i przetestować odpowiednie oprogramowanie. Tym samym zwiększają swoje szanse na bezbłędne wykonanie zadań terenowych.

Podczas finału szóstej edycji ERC drużyny połączą się z platformą do zdalnego sterowania robotem z dowolnego miejsca na Ziemi. Nad prawidłowym przebiegiem zawodów od strony informatycznej czuwać będzie Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe i Ogólnopolska Sieć Naukowo-Badawcza PIONIER. Trzydniową transmisję na żywo z wydarzenia połączoną ze studiem komentatorskim będzie można obejrzeć na stronie ERC: roverchallenge.eu

ERC 2020 to nie tylko zawody robotów marsjańskich. W programie tegorocznej edycji, oprócz rywalizacji drużyn z 14 krajów świata zaplanowana jest także Strefa Pokazów Naukowo-Technologiczna wypełniona warsztatami, interaktywnymi pokazami oraz prelekcjami online dla szerokiej publiczności w każdym wieku oraz konferencja mentoringowo-biznesowa organizowana w formule hybrydowej. Dodatkowo podczas finału wydarzenia odbędzie się e-turniej ERC Rover Mechanic Challenge oparty na jedynym na świecie symulatorze naprawy marsjańskich łazików.

Hybrydowa odsłona ERC 2020
Testowy tor ERC 2020 fot: ERC

Testowy tor ERC 2020 fot: ERC

Testowy tor ERC 2020 fot: ERC

Testowy tor ERC 2020 fot: ERC

Źródło: planetpartners.pl, ERC

https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=1020

 

Na czym polega hybrydowa formuła zawodów ERC 2020.jpg

Na czym polega hybrydowa formuła zawodów ERC 2020.2.jpg

Na czym polega hybrydowa formuła zawodów ERC 2020.3.jpg

Na czym polega hybrydowa formuła zawodów ERC 2020.4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Paradoks poprzeczki Drogi Mlecznej rozwiązany
2020-08-25.
Na tajemniczą i długotrwałą zagadkę w sercu naszej galaktyki padło nowe światło. Nowa praca proponuje rozwiązanie tzw. ?paradoksu galaktycznej poprzeczki?, w którym różne obserwacje dają sprzeczne szacunki dotyczące ruchu centralnych regionów Drogi Mlecznej. Wyniki zostały opublikowane w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Większość galaktyk spiralnych, takich jak nasza Droga Mleczna, posiada w swoim centrum dużą strukturę gwiazd przypominającą poprzeczkę. Znajomość prawdziwego rozmiaru i prędkości obrotowej poprzeczki ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia, w jaki sposób formują się i ewoluują galaktyki, a także jak tworzą podobne poprzeczki w całym Wszechświecie.

Jednak rozmiar poprzeczki naszej galaktyki i prędkość jej wirowania były silnie kwestionowane w ciągu ostatnich 5 lat; podczas gdy badania ruchów gwiazd w pobliżu Słońca pokazują poprzeczkę, która jest zarówno szybka, jak i mała a bezpośrednie obserwacje regionu centralnego Galaktyki pokazują poprzeczkę, która jest znacznie wolniejsza i większa.

Nowe badanie przeprowadzone przez międzynarodowy zespół naukowców pod kierownictwem Tariqa Hilmi z University of Surrey i Ivana Mincheva z Leibniz Institute for Astrophysics Potsdam (AIP) sugeruje wnikliwe rozwiązanie tej rozbieżności. Analizując najnowocześniejsze symulacje formowania się galaktyki Drogi Mlecznej, naukowcy pokazują, że zarówno rozmiar poprzeczki, jak i jej prędkość obrotowa zmieniają się szybko w czasie, powodując, że poprzeczka wydaje się nawet dwa razy dłuższa i rotuje o 20% szybciej w określonych momentach.

Pulsacje poprzeczki wynikają z jej regularnych spotkań z galaktycznym ramieniem spiralnym, w czymś, co można określić jako ?kosmiczny taniec?. Gdy poprzeczka i ramię spiralne zbliżają się do siebie, ich wzajemne przyciąganie pod wpływem grawitacji powoduje, że poprzeczka zwalnia a ramie przyspiesza. Po połączeniu obie struktury poruszają się jako jedna, a poprzeczka wydaje się znacznie dłuższa i wolniejsza niż w rzeczywistości. Gdy tancerze się rozdzielają, poprzeczka przyspiesza a ramię spiralne zwalnia.

Ostatnie obserwacje potwierdziły, że wewnętrzne ramię spiralne Drogi Mlecznej jest obecnie połączone z poprzeczką, co zgodnie z symulacjami zdarza się mniej więcej raz na 80 mln lat. Dane z nadchodzącej trzeciej publikacji danych misji Gaia pozwolą na dalsze testowanie tego modelu, a przyszłe misje odkryją, czy taniec ten będzie trwał w innych galaktykach we Wszechświecie.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Royal Astronomical Society

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/08/paradoks-poprzeczki-drogi-mlecznej.html

 

Paradoks poprzeczki Drogi Mlecznej rozwiązany.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się stanie gdy czarna dziura wpadnie w tunel czasoprzestrzenny?
2020-08-25. Redakcja AstroNETu
Artykuł napisała Natalia Kowalczyk.
Astronomowie uważają, że zdołaliby wykryć czarne dziury wpadające w tunele czasoprzestrzenne za pomocą fal grawitacyjnych. Pod warunkiem, że tunele czasoprzestrzenne naprawdę istnieją oraz, że kiedykolwiek nastąpi taki rozwój wydarzeń.
Zgodnie z ustaleniami Einsteina, który jako pierwszy przewidział istnienie fal grawitacyjnych, grawitacja wynika ze sposobu, w jaki masa wypacza czas i przestrzeń. Podczas poruszania się dwóch lub więcej ciał wewnątrz pola grawitacyjnego, są wytwarzane fale grawitacyjne, które rozchodzą się z prędkością światła, rozciągają oraz zwężają czasoprzestrzeń w trakcie rozchodzenia się.
Fale grawitacyjne są niezwykle trudne do wykrycia, ponieważ są nadzwyczajnie słabe. Nawet Einstein nie był pewny czy naprawdę istnieją, i czy kiedykolwiek zostaną wykryte. Po dziesiątkach lat pracy, naukowcy w 2016 roku przedstawili pierwszy bezpośredni dowód istnienia fal grawitacyjnych. Wykryte one zostały za pomocą detektora fal grawitacyjnych (LIGO).
Detektory fal grawitacyjnych wykryły ponad 20 kolosalnych kolizji pomiędzy masywnymi oraz gęstymi obiektami takimi jak gwiazdy neutronowe czy czarne dziury. Jednakże, im więcej preonowych obiektów istnieje, tym więcej kolizji takowych obiektów powinno być zauważanych przez naukowców.
Tunele czasoprzestrzenne to tunele w czasoprzestrzeni, które w teorii pozwalają podróżować gdziekolwiek w czasie i przestrzeni, albo nawet do innego wszechświata. Ogólna teoria względności Einsteina uwzględnia prawdopodobieństwo istnienia tuneli czasoprzestrzennych.
Z zasady wszystkie tunele czasoprzestrzenne są niestabilne. Zamykają się natychmiast po otwarciu. Jedynym sposobem aby utrzymać tunele otwarte z możliwością przemierzania ich czy dokładniejszego badania jest egzotyczna forma materii ? masa ujemna. Taka materia ma niespotykane właściwości, włączając w to uciekanie z pola grawitacyjnego zamiast spadania w jego kierunku, jak standardowa masa. Jednak nikt nie wie, czy naprawdę taka materia istnieje.
Pod wieloma względami tunele czasoprzestrzenne przypominają czarne dziury. Oba typy obiektów są nadzwyczajnie gęste oraz mają potężną siłę grawitacyjną jak dla obiektów o takich rozmiarach. Jednak podstawową różnicą jest to, że żaden obiekt w teorii nie może wydostać się po wejściu w horyzont zdarzeń czarnej dziury. Prędkość jaką musi uzyskać ciało aby przezwyciężyć siłę grawitacyjną czarnej dziury przewyższa prędkość światła. Natomiast każde ciało próbujące wyjść z tunelu czasoprzestrzennego powinno teoretycznie odwrócić przebieg zdarzeń.
Zakładając, że tunele czasoprzestrzenne mogą istnieć, naukowcy badali sygnały grawitacyjne generowane przez czarną dziurę orbitującą tunel czasoprzestrzenny dla pracy naukowej, jednakże takowa nie była jeszcze recenzowana. Badacze odkryli także, co może się się wydarzyć gdy czarna dziura wejdzie w jeden z wylotów tunelu czasoprzestrzennego, a wyjdzie przez drugi wylot do innego miejsca w czasoprzestrzeni. Wtedy zakładając, że czarna dziura i tunel czasoprzestrzenny są grawitacyjnie ze sobą połączone, czarna dziura wpadnie z powrotem do tunelu i wydostanie się z powrotem po drugiej stronie.
W symulacjach komputerowych, badacze analizowali interakcje pomiędzy czarną dziurą o masie pięć razy większej od masy słońca i stabilny, zdolny do przemierzania tunel czasoprzestrzenny o masie 200 razy większej od masy słońca z gardłem 60 razy szerszym od gardła czarnej dziury. Symulacja wykazała, że sygnały grawitacyjne w przeciwieństwie do innych widzianych w górze, otoczyłyby czarną dziurę podczas przemieszczania się przez tunel czasoprzestrzenny.
Kiedy dwie czarne dziury spiralnie zbliżają się do siebie ich prędkość orbitalna wzrasta. W rezultacie, częstotliwość fal grawitacyjnych również wzrasta. Dźwięk, który wytworzyłyby te fale grawitacyjne, jest sygnałem zwężonym, każdy wzrost częstotliwości odpowiada wzrostowi tonu.
Gdyby ktoś obserwował czarną dziurę wpadającą spiralnie do tunelu czasoprzestrzennego, zauważyłby sygnał zwężony podobny do sygnału spotykających się dwóch czarnych dziur. Jednak sygnał grawitacyjny z czarnej dziury szybko by zanikł, ponieważ wypromieniowałaby ona większość fal po drugiej stronie tunelu. Podczas zderzenia się dwóch czarnych dziur, w rezultacie powstaje gigantyczny wybuch fal grawitacyjnych.
Jeżeli ktoś obserwowałby czarną dziurę wyłaniającą się z tunelu czasoprzestrzennego, zaobserwowałby przeciw-sygnał. W szczególności, gdy częstotliwość fal grawitacyjnych z czarnej dziury by zmalała ponieważ oddalałaby się coraz bardziej od tunelu czasoprzestrzennego.
Podczas gdy czarna dziura ciągle przemieszczała się przez wyloty tunelu, generowałaby sygnały i przeciw-sygnały. Odstęp czasu pomiędzy każdym sygnałem i przeciw-sygnałem mógłby zmniejszyć się w czasie gdy czarna dziura utknie w gardle tunelu czasoprzestrzennego. Wykrycie tego rodzaju sygnału może potwierdzić istnienie tunelów czasoprzestrzennych.
W tym scenariuszu, w końcu czarna dziura przestałaby wpadać i wypływać z tunelu czasoprzestrzennego i osiadała w pobliżu jego gardła. Konsekwencje takiego finału całkowicie zależą od opartych na domysłach własności egzotycznej materii znajdującej się w gardle tego tunelu. Istnieje możliwość, że czarna dziura skutecznie zwiększyłaby masę tunelu, a tunel czasoprzestrzenny mógłby nie zawierać wystarczającej ilości egzotycznej materii, aby utrzymać stabilność. Wynikające z tego zakłócenia czasoprzestrzeni mogłyby spowodować, że czarna dziura przekształciłaby swoją masę w energię w postaci niewyobrażalnej ilości fal grawitacyjnych.
Tak długo jak tunel czasoprzestrzenny miałby większą masę niż, czarna dziura, którą napotyka, tunel powinien pozostać stabilny. Jednak jeśli tunel napotka czarną dziurę, o większej masie, może ona zakłócić egzotyczną materię na tyle, aby skutkiem była destabilizacja tunelu czasoprzestrzennego, prowadząca najprawdopodobniej do zapadnięcia się tunelu i utworzenia nowej czarnej dziury.
Planowane badania mogą zbadać interakcje między egzotyczną energią tunelu, a standardową materią wchodzącą do tunelu, a także bardziej złożone scenariusze.
Źródła:
SPACE.com
https://news.astronet.pl/index.php/2020/08/25/co-sie-stanie-gdy-czarna-dziura-wpadnie-w-tunel-czasoprzestrzenny/

Co się stanie gdy czarna dziura wpadnie w tunel czasoprzestrzenny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

NASA rzuciło okiem na jedno z najdziwniejszych miejsc w Układzie Słonecznym
2020-08-25. Redakcja AstroNETu
W 2018 r. przez kilka miesięcy, gdy sonda kosmiczna Dawn NASA zużyła ostatnie krople paliwa, dała ona naukowcom bardzo szczegółowy obraz jednego z najdziwniejszych miejsc w Układzie Słonecznym: krateru Occator.
To nazwa ogromnego miejsca powstałego po impakcji na planecie karłowatej Ceres schowanej w pasie planetoid. W ostatnich miesiącach misji sonda Dawn przeleciała zaledwie 35 km nad powierzchnią planety, skupiając swoją uwagę na kraterze Occator. Wcześniejsze obserwacje z misji sugerowały, że aktywność geologiczna powodowała wynoszenie słonej wody na powierzchnię. Naukowcy chcieli się przyjrzeć bliżej tej anomalii. Wstępna analiza zebranych danych sugeruje, że Ceres mogła być aktywna znacznie później, niż naukowcy przypuszczali.
Dziwna planeta karłowata ? Ceres
Nowe artykuły naukowe koncentrują się na mnóstwie intrygujących odkryć dotyczących krateru Occator, który ma około 22 miliony lat i około 92 km średnicy. Skupiają się one również ogólnie na planecie Ceres. Dla przykładu, jeden z nowych artykułów zawiera szczegółowy porządek chronologiczny wydarzeń geologicznych w kraterze, stawiając hipotezę, że kriowulkanizm rozpoczął się zaledwie 9 milionów lat temu i trwał przez kilka milionów lat. Seria jasnych osadów utworzyła się w tym czasie z solanki wyciekającej z płaszcza Ceres przez górną warstwę skał, których aktywność trwała jeszcze milion lat temu. Autorzy twierdzą, że ten wulkanizm nie przypomina żadnego innego w Układzie Słonecznym, ponieważ występuje na stosunkowo małym obiekcie, który nie jest poddany grawitacyjnemu przyciąganiu.
W innym artykule zidentyfikowano specyficzną postać soli, o której istnieniu wiadomo było dotychczas tylko na Ziemi, a teraz na Ceres, która jest szczególnie krótkotrwała w skali stuleci. Zgodnie z oświadczeniem, ta kombinacja sugeruje, że solanki, które osadziły się na powierzchni, musiały zrobić to bardzo niedawno i być może nadal poruszają się po asteroidzie do dziś. Sole te mogą również rozwiązać zagadkę, co utrzymuje Ceres stosunkowo w cieple bez szarpania grawitacyjnego oraz mogą być odpowiedzialne za utrzymywanie kieszeni cieczy w planetoidzie.
Impakcja dwóch ciał niebieskich, która stworzyła sam krater Occator, mogła przynieść wystarczającą ilość ciepła, aby wywołać wyciek solanki, który pozostawił jasne osady na powierzchni, przez przepuszczenie solanki przez starsze pęknięcia w skale.
W jeszcze innym artykule próbowano ustalić, skąd pochodzi solanka w różnych płatach krateru, sugerując, że niektóre obszary pochodzą z wody w stopionym basenie podpowierzchniowym utworzonym przez samą impakcję, a parę ze starszego, głębszego zbiornika na Ceres. Inne artykuły z nowej serii badań analizują, jak skorupa Ceres różni się w różnych miejscach. Jak mogły formować się kopce i wzgórza wewnątrz krateru oraz jak powstawały osady soli w porównaniu z aktywnością na Księżycu i na Marsie.
Chociaż ostatnie miesiące działalności satelity Dawn zrewolucjonizowały spojrzenie naukowców na planetę karłowatą i jej duży krater, nowe badania nie zaspokajają ciekawości i mogą podłożyć podwaliny pod nową misję na Ceres.
Artykuł nadesłała Natalia Kowalczyk.
Animacja łączy razem obrazy przedstawiające osady solanki, zabarwione na czerwono, rozchodzące się po kraterze Occator na Ceres. NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA

Wzgórza i kopce na dnie Krateru Occator na Ceres. NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA/USRA/LPI


Źródła:
LiveScience
https://news.astronet.pl/index.php/2020/08/25/nasa-rzucilo-okiem-na-jedno-z-najdziwniejszych-miejsc-w-ukladzie-slonecznym/

 

NASA rzuciło okiem na jedno z najdziwniejszych miejsc w Układzie Słonecznym.jpg

NASA rzuciło okiem na jedno z najdziwniejszych miejsc w Układzie Słonecznym2.gif

NASA rzuciło okiem na jedno z najdziwniejszych miejsc w Układzie Słonecznym3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Teleskop Hubble?a wyjaśnia, że tajemnicze ściemnienie Betelgezy jest spowodowane przez gigantyczną erupcję
2020-08-25. Redakcja AstroNETu
Artykuł napisała Natalia Kowalczyk.
Obserwacje Teleskopu Hubble?a NASA sugerują, że niedawne, nieoczekiwane ściemnienie nadolbrzyma Betelgezy było spowodowane przez ogromną chmurę materii, którą nadolbrzym wyrzucił w kosmos. Materia utworzyła obłok pyłu, który zablokował światło pochodzące z powierzchni Betelgezy.
Betelgeza w gwiazdozbiorze Oriona ma masę około 11 razy większą od Słońca, ale ma 900 razy większą objętość. Ten stan informuje nas, że nadolbrzym jest bliski śmierci, która nastąpi w postaci gwałtownej eksplozji supernowej.
Jesienią 2019 roku Betelgeza zaczęła się znacząco ściemniać, tracąc około dwóch trzecich swojej jasności. Ten dramatyczny spadek wywołał spekulacje, że śmierć gwiazdy jest nieuchronna ? może nastąpić za kilka tygodni. (Jednak należy pamiętać, że Betelgeza leży około 725 lat świetlnych, to, co dziś obserwujemy, tak naprawdę wydarzyło się wieki temu). Jednak dramatyczny wybuch nie nastąpił. Bezprecedensowe zjawisko ściemnienia gwiazdy trwało do połowy lutego 2020 r. Betelgeza wróciła do normalnej jasności do maja tego roku.
Regeneracja jasności nadolbrzyma wywołała nową falę spekulacji na temat przyczyny tego ściemnienia. Niektórzy naukowcy przypisywali zastój jasności obłokowi pyłu blokującemu światło, podczas gdy inni twierdzili, że równie winne mogłyby być duże plamy na powierzchni Betelgezy. Obserwacje Hubble?a, prowadzone przez Andreę Dupree, zastępcę dyrektora Centrum Astrofizyki na Harvard & Smithsonian (CfA), Cambridge, Massachusetts, wskazują na obłok pyłu pokrywający część gwiazdy.
Obserwacje gwiazdy trwające od września do listopada 2019 roku ujawniły ogromne ilości materii przemieszczającej się z powierzchni Betelgezy do jej zewnętrznej atmosfery z ogromną prędkością ? około 320 000 km/h. Najwyraźniej sama gwiazda wyrzuciła z siebie chmurę.
Nie wiadomo, co spowodowało wybuch. Jednak Dupree i współautor badania Klaus Strassmeier z Instytutu Astrofizyki Leibniza w Poczdamie w Niemczech uważają, że było to prawdopodobnie spowodowane regularnymi pulsacjami Betelgezy.
Nadolbrzym rozszerza się i kurczy w cyklu 420 dni ziemskich. Strassmeier zmierzył prędkość gazu na powierzchni Betelgezy za pomocą zautomatyzowanego teleskopu w Instytucie Leibniza i odkrył, że wybuch nastąpił podczas fazy ekspansji gwiazdy. Gwiazda rozszerzała się w swoim cyklu w tym samym czasie co upwelling komórki konwekcyjnej. Pulsacja rozchodząca się na zewnątrz od Betelgezy mogła pomóc w przepchnięciu przez atmosferę wypływającej plazmy.
Szacuje się, że w ciągu trzech miesięcy od wybuchu nadolbrzym utracił około dwa razy więcej materii z półkuli południowej niż normalnie. Betelgeza, jak wszystkie gwiazdy, cały czas traci masę.
Dupree planuje kontynuować badanie Betelgezy za pomocą Teleskopu Hubble?a, a inni astronomowie bez wątpienia będą uważnie obserwować gwiazdę. Nadolbrzym jest wystarczająco interesujący w swoim obecnym stanie, a jego obserwacje nabrałyby większej wagi, gdyby Betelgeza w najbliższej przyszłości wybuchła.
Obserwatorium Stosunków Słonecznych i Ziemskich NASA (STEREO) wykonało zdjęcia gwiazdy. Z obserwacji tych wynika, że od połowy maja do połowy lipca Betelgeza ponownie przygasła, choć nie tak dramatycznie jak wcześniej. Dupree liczy na to, że wykorzysta STEREO do dalszych obserwacji w celu monitorowania jasności Betelgezy w przyszłym roku, kiedy gwiazda ponownie rozszerzy się, aby zobaczyć, czy wyzwala kolejny wybuch.
Wizja artystyczna przedstawiająca chmurę gazu blokującą światło Betelgezy. NASA, ESA, and E. Wheatley (STScI)

Grafika ilustruje, w jaki sposób południowy region Betelgezy mógł stać się nagle słabszy. Na dwóch pierwszych panelach, widzianych w świetle ultrafioletowym za pomocą Teleskopu Hubble?a, plazma wyrzucana jest z wyłaniającej się ogromnej komórki konwekcyjnej na powierzchni gwiazdy. Na trzecim panelu wyrzucony gaz szybko rozszerza się na zewnątrz. Ochładza się, tworząc ogromną chmurę pyłu. Ostatni panel ukazuje zjawisko z panelu trzeciego widziane z Ziemi. NASA, ESA, and E. Wheatley (STScI)

https://news.astronet.pl/index.php/2020/08/25/teleskop-hubblea-wyjasnia-ze-tajemnicze-sciemnienie-betelgezy-jest-spowodowane-przez-gigantyczna-erupcje/

 

Teleskop Hubble?a wyjaśnia, że tajemnicze ściemnienie Betelgezy jest spowodowane przez gigantyczną erupcję.jpg

Teleskop Hubble?a wyjaśnia, że tajemnicze ściemnienie Betelgezy jest spowodowane przez gigantyczną erupcję2.jpg

Teleskop Hubble?a wyjaśnia, że tajemnicze ściemnienie Betelgezy jest spowodowane przez gigantyczną erupcję3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Wiadomo, kiedy zestaliło się jądro Ziemi

2020-08-26.
W jakimś momencie 4,5 mld lat istnienia Ziemi całkowicie płynne żelazne jądro ostygło na tyle, że utworzyła się zestalona kula. Dokładne ustalenie momentu, w którym nastąpiła ta przemiana, jest dość trudne.

 Szacunki wahają się od 4,5 mld lat temu, czyli wieku właściwego Ziemi, do 565 mln lat temu. Nowe badania w końcu zawężają tę kwestię. Zgodnie z danymi uzyskanymi w warunkach laboratoryjnych, które odtwarzają te panujące w jądrze naszej planety, wiek wewnętrznego jądra Ziemi powinien wynosić od 1 do 1,3 mld lat.

To z kolei pomaga nam zawęzić wiek dynamo magnetohydrodynamicznego, które zasila pole magnetyczne wokół Ziemi. Chroni atmosferę naszej planety przed wiatrem słonecznym i zapewnia stabilne warunki dla życia.

Ciśnienia w jądrze zewnętrznym Ziemi wahają się od 135 do 330 gigapaskali od zewnętrznej granicy do granicy rdzenia wewnętrznego, podczas gdy temperatury wahają się od 3700 do 4700oC. Uważa się, że jądro wewnętrzne osiąga ponad 5700oC (ale żelazo krzepnie pod wpływem intensywnego ciśnienia).

Kiedy zespół zmierzył przewodnictwo w próbce pobranej z wnętrza Ziemi, okazało się, że jest ono o 30-50 proc. niższe niż to, co byłoby wymagane dla oszacowania wieku jądra wewnętrznego na 565 milionów lat. W związku z tym naukowcy mogli ustalić górną granicę przewodnictwa cieplnego ciekłego żelaza w prognozowanych warunkach - co z kolei wyznacza górną granicę tego, ile ciepła można przewodzić i zatrzymywać.

 Dzięki temu mogli wreszcie oszacować wiek wewnętrznego jądra Ziemi. Rozmieszczenie materiałów magnetycznych w skałach sprzed 1 do 1,5 mld lat temu wskazuje, że mniej więcej w tym czasie nastąpił wzrost natężenia pola magnetycznego - zgodnie z oczekiwaniami w czasie krystalizacji jądra wewnętrznego.

 
Jądro Ziemi zestaliło się między 1 a 1,3 mld lat temu /123RF/PICSEL

Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/technauka/news-wiadomo-kiedy-zestalilo-sie-jadro-ziemi,nId,4690757

 

Wiadomo, kiedy zestaliło się jądro Ziemi.jpg

Wiadomo, kiedy zestaliło się jądro Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ten mały kosmiczny kamień odpowie na pytania o ewolucję życia we Wszechświecie

2020-08-26.

Wygląda na to, że ten przybysz z kosmosu o wielkości piłeczki do golfa może skrywać wiele ważnych wskazówek dotyczącą historii Wszechświata, bo najpewniej istniał jeszcze zanim powstał Układ Słoneczny.

W 2012 roku zespół złożony z japońskich i belgijskich naukowców znalazł pośród śniegów Antarktydy niewielki meteoryt, który wszędzie indziej z pewnością pozostałby niezauważony, ale tu mocno się wyróżniał. Ten został nazwany Asuka 12236, a astronauci z NASA w końcu mają okazję dokładniej go przebadać - budzi to ogromne zainteresowanie, bo wiele wskazuje na to, że kamień dostarczy nowych wskazówek na temat rozwoju życia we wszechświecie. Astrobiologowie z Goddard Space Flight Center znaleźli bowiem w jego środku wysoką koncentrację aminokwasów, głównie kwasów asparaginowego i glutaminowego. 

To dwa spośród 20 aminokwasów, które tworzą miliony białek, kluczowych dla funkcjonowania organizmów zwierząt. Naukowcy już wcześniej znajdowali wprawdzie aminokwasy w kosmicznych kamieniach, ale nie w tak dużej koncentracji. A co jeszcze bardziej zaskakujące, Asuka 12236 zawiera więcej lewoskrętnych wersji niektórych aminokwasów - każdy aminokwas ma prawo- i lewoskrętną wersję, ale w procesie życiowym do budowania białek wykorzystywane są tylko lewoskrętne. Badacze starają się teraz dowiedzieć, dlaczego w meteorycie występuje taka znacząca nierównowaga i jakie kosmiczne warunki mogły do tego doprowadzić. Ich zdaniem Asuka 12236 był wystawiony na niewielkie działanie ciepła i wody, a to dwie ważne wskazówki.

Poprzez badanie różnych meteorytów, naukowcy mogą stworzyć oś czasową zmian warunków kosmicznych, żeby lepiej zrozumieć ewolucję aminokwasów i życia, jakie znamy. Jest jeszcze jeden powód, dla którego Asuka 12236 jest tak cenny, a mianowicie astrobiologowie NASA uważają, że mógł zostać uformowany zanim uformował się nasz układ słoneczny! I choć studiowanie tego konkretnego egzemplarza musi być niezwykle fascynujące, to kompleksowe badania wymagają również dokładniejszych oględzin innych próbek, np. w październiku należący do NASA statek kosmiczny OSIRIS-REx pobierze próbkę asteroidy Bennu i dostarczy na Ziemię zamkniętą próbkę, która również zostanie przeanalizowana pod kątem aminokwasów i porównana ze skarbem z Antarktydy.

Źródło: GeekWeek.pl/NASA

https://www.geekweek.pl/news/2020-08-26/ten-maly-kosmiczny-kamien-odpowie-na-pytania-o-ewolucje-zycia-we-wszechswiecie/

 

 

Ten mały kosmiczny kamień odpowie na pytania o ewolucję życia we Wszechświecie.jpg

Ten mały kosmiczny kamień odpowie na pytania o ewolucję życia we Wszechświecie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Bakterie mogą przetrwać w przestrzeni kosmicznej. Zdołałyby przeżyć lot z Marsa na Ziemię
2020-08-26, Radek Kosarzycki
Słyszeliście kiedyś o teorii mówiącej, że życie mogło przybyć na Ziemię z kosmosu? Na pierwszy rzut ucha brzmi ona całkowicie niewiarygodnie, wszak przestrzeń kosmiczna sama w sobie nie jest przyjazna dla życia. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać.
Wyobraźmy sobie, że bakterie wyrzucone z jednej planety przemierzają przestrzeń kosmiczną i trafiają na inną planetę, gdzie zaczynają się mnożyć i stają się pierwszą formą życia w zupełnie nowym świecie. Tego typu panspermia mogłaby oznaczać, że mikroby mogą przemieszczać się między planetami rozsiewając życie po wszechświecie.
Pochodzenie życia na Ziemi jest jedną z największych tajemnic wciąż nierozwiązanych przez człowieka. Naukowcy bardzo różnią się między sobą w tej kwestii. Część środowiska naukowego uważa, że życie jest niezwykle rzadkie i powstało we wszechświecie raz, inna część twierdzi, że życia we wszechświecie może być mnóstwo ?? mówi dr Akihiko Yamagishi, główny naukowiec misji kosmicznej Tanpopo.
W 2018 r. dr Yamagishi wraz ze swoim zespołem zbadał obecność mikroorganizmów w atmosferze. Wykorzystując samoloty i balony naukowe, badacze odkryli bakterie Deinococcal unoszące się 12 km nad powierzchnią Ziemi. Czy jednak bakterie, które potrafią tworzyć duże kolonie (> 1 mm) i są odporne na surowe warunki, byłyby w stanie przetrwać w przestrzeni kosmicznej wystarczająco długo, aby dotrzeć na inną planetę?
Wystawmy bakterie na zewnątrz ISS na trzy lata
Aby to zbadać, dr Yamagishi wraz z zespołem misji Tanpopo przetestował trwałość bakterii Deinococcus w przestrzeni kosmicznej. W ramach badań, których wyniki opublikowano w periodyku Frontiers in Microbiology, naukowcy wykazali, że grube skupiska mogą zapewnić wystarczającą ochronę dla bakterii, które mogą przetrwać kilka lat w surowych warunkach przestrzeni międzyplanetarnej.
Dr Yamagisji wraz ze swoim zespołem doszedł do tego wniosku po tym, jak umieścił wysuszone skupiska bakterii Deinococcus w panelach znajdujących się na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Próbki o różnych grubościach wystawione były na działanie przestrzeni kosmicznej na rok, dwa lub trzy lata. Po tym czasie badano, czy bakterie przetrwały.
Po trzech latach badacze odkryli, że wszystkie skupiska grubsze niż 0,5 mm przynajmniej w części przetrwały warunki panujące w przestrzeni kosmicznej. Obserwacje wskazują, że choć bakterie na powierzchni skupiska obumierają, to stanowią one ochronną warstwę dla bakterii znajdujących się pod nimi, przez co te mogą przetrwać. Wykorzystując dane zebrane po roku, dwóch i trzech latach, badacze oszacowali, że warstwy grubsze od 0,5 mm mogą przetrwać na pokładzie ISS od 15 do 45 lat. Odpowiedni projekt eksperymentu pozwolił badaczom oszacować, że kolonia bakterii o średnicy 1 mm, może potencjalnie przetrwać w przestrzeni kosmicznej około 8 lat.
Wymiana życia między Ziemią a Marsem
Wyniki wskazują, że radioodporne bakterie Deinococcus mogą przetrwać podróż z Ziemi na Marsa lub w przeciwnym kierunku, trwającą od kilku miesięcy do kilku lat ? mówi dr Yamagishi.
Jak na razie eksperyment ten jest najlepszym źródłem szacunkowych danych o maksymalnym czasie życia bakterii w przestrzeni kosmicznej. I choć wcześniejsze eksperymenty dowodziły, że bakterie faktycznie mogą przetrwać w przestrzeni kosmicznej, np. kryjąc się w skałach (litopanspermia), to badania Yamagishiego są pierwszymi długoterminowymi badaniami, które dowodzą, że bakterie mogą przetrwać w przestrzeni kosmicznej w formie skupisk.
Można zatem stwierdzić, że choć jesteśmy o krok bliżej do potwierdzenia możliwości panspermii, to wciąż trzeba sprawdzić, jak bakterie znoszą zdarzenia, w których zostają wyrzucone w przestrzeń kosmiczną oraz wejście w atmosferę innej planety po długiej podróży. Wiele jeszcze przed nami, ale wyniki są co najmniej interesujące.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna

Mars

https://spidersweb.pl/2020/08/panspermia-bakterie-z-ziemi-na-marsa.html

 

Bakterie mogą przetrwać w przestrzeni kosmicznej. Zdołałyby przeżyć lot z Marsa na Ziemię.jpg

Bakterie mogą przetrwać w przestrzeni kosmicznej. Zdołałyby przeżyć lot z Marsa na Ziemię2.jpg

Bakterie mogą przetrwać w przestrzeni kosmicznej. Zdołałyby przeżyć lot z Marsa na Ziemię3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zakwit sinic na Bałtyku
2020-08-26. Krzysztof Kanawka
Podobnie jak w poprzednich latach, w okresie letnim obserwujemy intensywny zakwit sinic na Morzu Bałtyckim.
W ostatnich latach praktycznie w każdym sezonie letnim obserwujemy intensywny zakwit sinic na wodach Bałtyku. Satelitarne mapy rozkwitu sinic są istotne, ponieważ dostarczają informacji o zasięgu niebezpiecznych stref. Jednakże nie można skupić się wyłącznie na nich, ponieważ równie ważne są jakościowe badania terenowe, które pozwalają określić natężenie rozkwitu oraz gatunki cyjanobakterii tworzące przypowierzchniowe maty.
Obserwacje satelitarne są przydatne dla monitoringu rozwoju sinic na Bałtyku. Przykładem może być dobrze udokumentowany zakwit z 2019 roku.
W 2020 roku sytuacja jest podobna. Zakwit sinic obserwowany jest m.in. na południe od wyspy Gotlandia.
Maty na zdjęciach to przede wszystkim gatunek Nodularia, który jest toksyczny dla ludzi i może powodować uszkodzenia wątroby. Dlatego też obserwacje ruchu mat oraz ich potencjalne zbliżanie się do wybrzeży jest ważne w przypadku małego i bardzo specyficznego morza jakim jest Bałtyk.
(S-H)
Wycinek Morza Bałtyckiego ? zakwit sinic pomiędzy 11 a 18 sierpnia 2020 / Credits ? Copernicus, UE, Sentinel Hub

https://kosmonauta.net/2020/08/zakwit-sinic-na-baltyku/

 

 

Zakwit sinic na Bałtyku.jpg

Zakwit sinic na Bałtyku2.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Badanie czujników infradźwięków ? wywiad z naukowcami projektu
2020-08-26. Julia Liszniańska
Dwie grupy badawcze AstroCeNT kierowane przez prof. T. Bulika (Seismic Sensors group) oraz dr M. Suchenka (Electronics and Data Acquisition and Processing group) połączyły siły, aby pracować nad wspólnym projektem ? badaniem czujników infradźwięków. Projekt jest prowadzony na bardzo zaawansowanym poziomie: dr Patecki zbudował stanowisko do kalibracji i testowania możliwych projektów, natomiast dr Suchenek jest autorem kilku koncepcji elektroniki do pozyskiwania i przetwarzania danych. Oto, co mówią naukowcy o projekcie.
Zespół badawczy pod Pana kierownictwem opracowuje prototyp czujnika infradźwiękowego. Jak ten projekt odnosi się do głównego celu AstroCeNT?
Tomasz Bulik: Jednym z podstawowych zakresów badań AstroCeNTu jest badanie niewidzialnego Wszechświata, który dziś możemy zaobserwować w falach grawitacyjnych. Czujniki, nad którymi obecnie pracujemy, będą zainstalowane w VIRGO ? detektorze fal grawitacyjnych zlokalizowanym we Włoszech. Obecnie detektory mają zakres częstotliwości od 50 do paru tysięcy her?ów. Dla realizacji naszego celu bardzo ważne jest zejście do niższych częstotliwości, gdzie pojawiają się różnego rodzaju szumy, z którymi trzeba się uporać. Jest to, między innymi, szum sejsmiczny i szum newtonowski. Szum sejsmiczny jest powodowany drganiami gruntu, które w różny sposób przenoszą się na detektor, a szum newtonowski jest tworzony przez gradient grawitacji lub lokalne wahania pola grawitacyjnego Ziemi. Żeby ten szum odfiltrować, musimy najpierw go zmierzyć. A żeby go zmierzyć, musimy scharakteryzować pole infradźwięków wewnątrz budynków detektora wokół mas testowych. W tym celu można albo kupić dużo uniwersalnych mikrofonów wysokiej jakości, albo stworzyć inne mikrofony, które będą dedykowane do tego problemu.
Marcin Patecki: My chcemy zrobić czujniki infradźwiękowe samodzielnie, bo, po pierwsze, niewiele takich czujników jest dostępnych na rynku. A po drugie, są one bardzo drogie, bo mają wąskie spektrum zastosowania. To są ceny rzędu tysięcy albo kilkunastu tysięcy euro za czujnik. My chcemy stworzyć czujnik, którego całkowity koszt zamknie się w kilkuset euro.
Czy takie mikrofony mogą być przydatne w sprawach ?ziemskich??
MP: Oczywiście, że tak. Czujniki infradźwiękowe mają bardzo szerokie zastosowania w nauce i przemyśle. Korzystamy z nich przy badaniu wulkanów, pokładów ropy pod ziemia. Ponadto są one stosowane w monitorowaniu farm wiatrowych, hałasu w miastach i jego wpływu na istoty żywe, a także do wykrywania wybuchów, na przykład prób jądrowych? Czujniki infradźwiękowe stosuje się też w medycynie ? do diagnozy chorób serca.
Dlaczego takie ważne jest rejestrowanie fal grawitacyjnych?
MP: To jest nowy rodzaj sygnału, który jesteśmy w stanie odebrać z przestrzeni kosmicznej. I ten sygnał niesie ze sobą unikatowe informacje, których nie da się wydobyć innymi metodami, między innymi dlatego, że fala grawitacyjna jest praktycznie nie tłumiona. Światło może być przesłonięte jakimś obiektem, a fala grawitacyjna przechodzi przez przestrzeń kosmiczną niezaburzona.
TB: To jest nowe okno na świat, przez które możemy zobaczyć takie zjawiska, jak tworzenie się czarnych dziur, powstawanie we Wszechświecie ciężkich pierwiastków. Na przykład w jednej z ostatnio prowadzonych obserwacji zarejestrowano połączenie się dwóch gwiazd neutronowych z wyrzutem dużej ilości pierwiastków ciężkich, w tym złota o masie trzydziestokrotnie wyższej od masy Ziemi. Myślę, że to nie wpłynie na cenę złota na rynku? (śmieje się). My, jako organizmy, też zawieramy w sobie pewne ilości pierwiastków, które powstają z połączenia gwiazd neutronowych. Także te badania mają wpływ na to, co wiemy o życiu i o nas.
Jeszcze jedna ważna rzecz: jeżeli tylko zobaczymy tło fal grawitacyjnych, to będziemy mogli spojrzeć na Wszechświat w momencie, kiedy miał 10-34 sekundy. Teraz za pomocą mikrofalowego promieniowania tła możemy sięgnąć w przeszłość tylko do momentu, gdy miał 300 000 lat. Możliwość eksploracji wczesnego Wszechświata o wiele rzędów wielkości dalej niż możemy zrobić dzisiaj to nowe, bardzo ciekawe, okno na właściwości kosmosu.
Czy urządzenia, które obserwujemy w tym pokoju, tworzą stanowisko pomiarowe?
MP: Tak. Stworzyliśmy to stanowisko, żeby weryfikować, czy nasze rozwiązanie jest prawidłowe, czy nie. Problem z infradźwiękami jest taki, że to są fale akustyczne dużej długości. Długość fali dźwiękowej o częstotliwości 1 herc wynosi około 340 m i trudno jest ją wytworzyć w laboratorium, które ma rozmiary kilku metrów. Druga rzecz ? wytworzenie takiej fali wymagałoby bardzo dużego obiektu. Najlepiej by było mieć urządzenie, na przykład głośnik, o średnicy membrany kilkaset metrów. Takich głośników nie ma. My tu korzystamy z urządzenia o średnicy 30 cm. To jest duży głośnik basowy, używany do wytwarzania niskich częstotliwości. Ale to nie są aż tak niskie częstotliwości, których my potrzebujemy. Dlatego zamówiliśmy taką rurę. To jest rura normalnie używana do systemów wentylacji i klimatyzacji. Jest zrobiona z PCV, ma 28 cm średnicy, 2 m długości z możliwością wydłużenia do 5 m. Na jednym końcu rury znajduje się głośnik, który wytwarza wewnątrz rury falę stojącą. Umieszczając mikrofon w strzałce fali w miejscu maksymalnych zmian pola akustycznego jesteśmy w stanie mierzyć te fale dźwiękowe o niskiej częstotliwości. Dzięki temu, że dźwięk jest zamknięty wewnątrz rury, my, będąc na zewnątrz, jesteśmy chronieni przed polem dźwiękowym, którego wpływ na zdrowie człowieka nie jest dobrze zbadany.
Czyli już istnieje prototyp, którego sprawność można badać za pomocą tej rury?
MP: Prototyp już istnieje i działa dosyć dobrze. Teraz sprawdzamy, czy jest odporny na różne czynniki, na przykład zmiany temperatury. Sprawdzamy też stabilność podczas długotrwałej pracy, czy nie doprowadzi to do degradacji jego właściwości. I to wszystko dzieje się w tym pokoju.
Do weryfikacji, czy nasze czujniki dobrze działają, używamy mikrofonu wzorcowego. To jest mikrofon standaryzacyjny wysokiej jakości, którego producent zapewnia, że jest czuły przy niskich częstotliwościach. Poprzez porównanie naszego czujnika z tym mikrofonem jesteśmy w stanie powiedzieć, czy nasze rozwiązanie funkcjonuje dobrze. I do tych czasów to jest dość obiecujące.
Jaka jest odległość w czasie pomiędzy stworzeniem prototypu a produkcją na większą skalę?
TB: Dużej ilości tych czujników nie będziemy robić my, tylko zlecimy to na zewnątrz. Do pierwszych wstępnych pomiarów w VIRGO potrzebujemy około 200 mikrofonów. Kiedy dojdzie do tej budowy (co będzie już, mam nadzieję, za jakiś miesiąc albo dwa), będziemy musieli w bliższy sposób współpracować z firmami, które tym się zajmują. Już teraz prowadzimy z nimi negocjacje i próbujemy doprowadzić do tego, żeby oni byli w stanie to dość szybko nam dostarczyć.
Czy są to Polskie firmy?
TB: Tak. Firma, z którą obecnie współpracujemy, już budowała dla nas systemy akwizycji danych, które wkrótce będą montowane w VIRGO.
Czy jest szansa, że czujniki tworzone przez AstroCeNT wejdą na szerszy rynek? Czy jednak głównym odbiorcą będzie VIRGO?
TB: Monitorowanie pól infradźwiękowych jest bardzo ważne w zastosowaniach przemysłowych. Potencjalnie te czujniki, które my robimy, są konkurencyjne ze względu na unikalną kombinację takich parametrów, jak czułość i pasmo, których jeszcze nie ma na rynku. Moim zdaniem to jest produkt, który znajdzie swoją niszę.
Dmitry Nadtocheev

Dmitry Nadtocheev

Dmitry Nadtocheev
https://news.astronet.pl/index.php/2020/08/26/badanie-czujnikow-infradzwiekow-wywiad-z-naukowcami-projektu/

 

Badanie czujników infradźwięków ? wywiad z naukowcami projektu.jpg

Badanie czujników infradźwięków ? wywiad z naukowcami projektu2.jpg

Badanie czujników infradźwięków ? wywiad z naukowcami projektu3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Śladami Messiera: M68
2020-08-26. Michał Stefanik
O obiekcie:
M68 została odkryta w 1780 r. przez Charlesa Messiera. Leży w odległości około 30 600 lat świetlnych od Ziemi i rozciąga się na ponad 100 lat świetlnych średnicy. Jej masa to około 223 tysiące mas Słońca. W jej skład wchodzi ponad 100 tysięcy gwiazd, z których widać co najmniej 2000. Jest to jednak gromada o stosunkowo małej gęstości. Najjaśniejsza gwiazda gromady ma jasność 12,6 mag. Wiek tej gromady szacuje się na 11,2 miliardów lat.
William Hershel określił M68 jako piękną gromadę gwiazd, tak gęsto upakowaną, że wydaje się, jakby gwiazdy były zmieszane ze sobą.
M68 leży w przeciwnym kierunku do centrum galaktyki, co może sugerować, że pochodzi z jednej z galaktyk karłowatych wchłoniętych przez Drogę Mleczną w odległej przeszłości. Gwiazdy w M68 są stosunkowo stare i ubogie w metale w porównaniu do gwiazd Drogi Mlecznej. Wiek tej gromady sugeruje, że najjaśniejsze gwiazdy już dawno się wypaliły, pozostawiając jedynie słabe, ciemne elementy.
Podstawowe informacje:
?    Typ obiektu: Gromada kulista
?    Numer w katalogu NGC: 4590
?    Jasność: 9,67m
?    Gwiazdozbiór: Hydra
?    Deklinacja: -26° 44? 38,6?
?    Rektascensja: 11h 18m 55,9s
?    Rozmiar kątowy: 11?
Jak obserwować:
Gromadę M68 da się łatwo zaobserwować za pomocą lornetki. Wykorzystując średniej wielkości teleskop, będziemy w stanie dostrzec pojedyncze gwiazdy. Obiekt ten jest wysunięty na południe, przez co może być trudny do zaobserwowania na północnej półkuli. Najlepszy czas do obserwacji to wiosna.
M68 znajduje się w gwiazdozbiorze Hydry. Znajduje się około 3,5° na południowy wschód od Kraz (? Crv), jednej z gwiazd tworzącej czworokąt w Kruku. Oprócz tego leży blisko linii łączącej ? Hya i ? Hya.
Zdjęcie w tle: NASA & ESA (Hubble Space Telescope)

Obraz przedstawia wycinek nieba o wymiarach 3,4? x 3,4?. ESA/Hubble & NASA

M68, zdjecie wykonane za pomocą teleskopu Hubble?a. NASA & ESA (Hubble Space Telescope)

Położenie M68 na niebie. IAU and Sky & Telescope magazine (Roger Sinnott & Rick Fienberg)

https://news.astronet.pl/index.php/2020/08/26/sladami-messiera-m68/

 

Śladami Messiera M68.jpg

Śladami Messiera M68.2.jpg

Śladami Messiera M68.3.jpg

Śladami Messiera M68.4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jądro ziemi jest prawdopodobnie młodsze niż sądzono
2020-08-26.MD.MNIE
Wewnętrzne, krystaliczne jądro ziemi ma od 1 do 1,3 mld lat, jest więc dość młode. To wniosek z eksperymentów, w których naukowcy w laboratorium odtworzyli warunki panujące w środku planety.
Jak przypominają specjaliści z University of Texas w Austin, ziemskie jądro składa się z dwóch części ? wewnętrznej ? stałej i zewnętrznej ? płynnej.
Wiek stałego jądra szacowano dotąd na 1-4,5 mld lat. Niedawno pojawiła się też teoria, że miałoby ono liczyć jedynie 565 mln lat. Autorzy nowej pracy opublikowanej w piśmie ?Physical Review Letters? twierdzą jednak, że uformowało się ono przed 1,3 mld lat.
Ziemskie jądro zbudowane jest głównie z żelaza. Na podstawie tego, jak skutecznie żelazo transportuje w jądrze ciepło można wydedukować wiele właściwości jądra, w tym jego wiek.
Kiedy wiemy, jak dużo ciepła przedostaje się z zewnętrznego jądra do niższego płaszcza, można ocenić, kiedy Ziemia ochłodziła się wystarczająco mocno, aby wewnętrzne jądro zaczęło się krystalizować ? wyjaśnia kierujący pracami prof. Jung?Fu Lin.
Część prowadzonych od wielu lat badań wskazywało na niskie przewodnictwo i dawne powstanie jądra, a część na wysokie przewodnictwo i na to, że jest ono młode.
Jednak młodszy wiek według obecnych teorii oznaczałby, że w jądrze panowały nierealistycznie wysokie temperatury. Tylko one mogły według dotychczasowej teorii utrzymać pole magnetyczne, zanim powstało wewnętrzne stałe jądro. Nowe badanie rozwiązuje ten paradoks.
Naukowcy bezpośrednio zmierzyli cieplne przewodnictwo żelaza w warunkach ziemskiego jądra ? pod ciśnieniem miliona atmosfer i w temperaturze podobnej do panującej na powierzchni Słońca. Aby tego dokonać, w diamentowym kowadle ścisnęli rozgrzane laserem próbki żelaza.
Tak zmierzone przewodnictwo okazało się o 30 do 50 proc. niższe niż zakładano w teorii o młodym jądrze. To pozwoliło wyeliminować trudne do wyjaśnienia ekstremalne temperatury.
Badanie wskazuje też, że tworzące pole magnetyczne geodynamo może powstawać dzięki dwóm źródłom energii. Jednym jest konwekcja termiczna (ruch płynnego materiału jądra napędzany różnicami temperatur), a drugim konwekcja kompozycyjna (ruch wynikający z różnic w gęstości materiału).
Początkowo zdaniem badaczy źródłem geodynama była konwekcja termiczna, a teraz taką samą rolę odgrywają oba zjawiska.
Ziemskie jądro zbudowane jest głównie z żelaza (fot. NASA/Getty Images)

źródło: PAP

https://www.tvp.info/49568114/jadro-ziemi-jest-prawdopodobnie-mlodsze-niz-sadzono-wieszwiecej

 

Jądro ziemi jest prawdopodobnie młodsze niż sądzono.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Bliski przelot 2020 QJ5
2020-08-26. Krzysztof Kanawka
Dwunastego sierpnia nastąpił bliski przelot planetoidy 2020 QJ5. Obiekt przemknął w odległości około 296 tysięcy kilometrów od Ziemi.
Planetoida o oznaczeniu 2020 QJ5 zbliżyła się do Ziemi 12 sierpnia, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 17:00 CEST. W tym momencie 2020 QJ5 znalazła się w odległości około 296 tysięcy kilometrów od Ziemi. Odpowiada to około 0,77 średniego dystansu do Księżyca. 2020 QJ5 ma szacowaną średnicę około 17 metrów ? porównywalnie z bolidem czelabińskim. Odkrycie 2020 QJ5 nastąpiło ponad tydzień po przelocie.
Jest to 59 (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2020 roku. Z roku na rok ilość odkryć rośnie: w 2019 roku odkryć było 80, w 2018 roku odkryć było ich 73, w 2017 roku ? 53, w 2016 roku ? 45, w 2015 roku ? 24, zaś w 2014 roku ? 31. W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, rzędu zaledwie kilku metrów średnicy ? co jeszcze pięć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT, Tw, ML)
https://kosmonauta.net/2020/08/bliski-przelot-2020-qj5/

 

 

Bliski przelot 2020 QJ5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W kierunku Ziemi zmierzają kolejne asteroidy
2020-08-26. ŁZ,MNIE
Światowe agencje kosmiczne próbują zatrzeć blamanż związany z niezauważeniem asteroidy, która tydzień temu minęła Ziemię w takiej odległości, że równie dobrze mogła się z nią zderzyć. NASA informuje, że śledzi podobną; ma przelecieć bardzo blisko Ziemi 2 listopada, ale może też wpaść w jej atmosferę. Z kolei europejska ESA ostrzega przed znacznie większą kosmiczną skałą. Ta powinna dotrzeć w okolice Ziemi w 2029 r.
Tydzień temu nieduża asteroida minęła naszą planetę w odległości około 3 tys. km, co w nomenklaturze kosmicznej oznacza, że przy niewielkiej zmianie kursu mogła się z Ziemią zderzyć. Naukowcy zauważyli ją dopiero sześć godzin po fakcie, a Paul Chodas, dyrektor NASA Center for Near Earth, podał dość kuriozalny powód tej nieuwagi: asteroidy nie zauważono, bo nadlatywała od strony Słońca.
Teraz NASA ostrzega przed podobnym naturalnym obiektem kosmicznym. Z wyprzedzeniem, bo ten ma minąć Ziemię 2 listopada tego roku. Minąć albo... wpaść w jej atmosferę. Bo odległość ? w kosmicznych realiach ? znów wyliczono niewielką ? 7,5 tys. km.
NASA zapewniła, że śledzi jej trajektorię. Tym bardziej że kolizja obiektu nazwanego 2018VP1 z Ziemią może się wydarzyć dzień przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w USA.
Z kolei Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) poinformowała o innej asteroidzie, której lot w kierunku Ziemi monitoruje. Tę nazwano 2020 PG6. Ma około 14 m długości. Według ESA, może zderzyć się z Ziemią 31 sierpnia 2029 r. Agencja oszacowała, że kosmiczna skała uderzyłaby w nasz glob ze średnią prędkością ponad 47 tys. km/h. Gdyby faktycznie doszło do takiej kolizji, naukowcy uspokajają, że asteroida prawdopodobnie rozpadnie się w powietrzu na kawałeczki, jak ta, która w 2013 r. wybuchła nad Rosją i zalała gradem odłamków Czelabińsk i okolice.
Asteroida 2018VP1 może wpaść w atmosferę Ziemi (fot. NASA)

źródło: PAP

https://www.tvp.info/49566136/nasa-esa-w-kierunku-ziemi-zmierzaja-kolejne-asteroidy-wieszwiecej

 

W kierunku Ziemi zmierzają kolejne asteroidy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Niedawno odkryte planety przy GJ 887 nie są bezpieczne przed jej rozbłyskami
2020-08-26.
Pobliska gwiazda, którą okrążają dwie bądź trzy egzoplanety, była uważana za cichą i nudną. Takie właściwości są poszukiwane, ponieważ tworzą bezpieczne środowisko dla swoich planet, zwłaszcza tych, które mogą znajdować się w tym, co naukowcy nazywają ?strefą zdatną do zamieszkania?, gdzie na ich powierzchni może istnieć woda w stanie ciekłym i możliwe jest życie. Ale astronomowie z Arizona State University ogłosili, że ta pobliska gwiazda okazuje się nie być wcale taka przyjazna.
Gwiazda ta, nazwana GJ 887, jest jedną z najjaśniejszych gwiazd typu M na niebie. Gwiazdy typu M to czerwone gwiazdy ? karły ? o małej masie, które przewyższają swoją liczebnością gwiazdy takie jak nasze Słońce, ponad dziesięciokrotnie, i ogromna większość egzoplanet w naszej galaktyce krąży właśnie wokół nich.

GJ 887 została początkowo wyróżniona ze względu na pozornie łagodne środowisko kosmiczne, które zapewnia odkrytym niedawno planetom. Podczas monitorowania przez satelitę TESS, misję poszukiwania planet poza naszym Układem Słonecznym, gwiazda dziwnie nie wykazywała wykrywalnych rozbłysków przez 27 dni ciągłych obserwacji.

Brak rozbłysków to cecha, która sprzyja przetrwaniu atmosfery na planetach krążących wokół gwiazdy, a tym samym potencjalnemu życiu na tych planetach.
Ale astronomowie z ASU, Parke Loyd i Evgenya Shkolnik, mieli wątpliwości, czy GJ 887 jest tak spokojna. Przeglądając archiwalne dane z teleskopu Hubble?a, odkryli, że GJ 887 rozbłyskuje co godzinę.

Jak zauważyli tę różnicę? Używając dalekiego ultrafioletu, Loyd, Shkolnik i ich współpracownicy byli w stanie zobaczyć ogromne skoki jasności spowodowane przez rozbłyski gwiazdy.

Ich odkrycie zostało niedawno opublikowane w Research Note of the American Astronomical Society, przy współpracy z University of Colorado, Boulder i Naval Research Laboratory w Waszyngtonie.

Gwiazdy typu M: gospodarze większości potencjalnie nadających się do zamieszkania planet

Ponieważ jest ich tak wiele, gwiazdy typu M, takie jak GJ 887, odgrywają kluczową rolę w dążeniu ludzkości do zrozumienia, gdzie mieści się Ziemia w wielkiej menażerii planet we Wszechświecie oraz w poszukiwaniu życia na innych planetach.

Gwiazdy typu M są podatne na bombardowanie swoich planet rozbłyskami. Mogą sprawiać wrażenie spokojnych w świetle widzialnym, tak jak to obserwuje misja TESS, a w rzeczywistości mogą być pełne rozbłysków, które są wyraźnie widoczne w świetle ultrafioletowym zawierającym fotony o znacznie większej energii niż światło widzialne. A każdy rozbłysk może zbombardować planety burzą magnetyczną i deszczem szybko poruszających się cząsteczek, zwiększając szanse, że atmosfery planet GJ 887 uległy erozji dawno temu.

?Fascynujące jest wiedzieć, że obserwowanie gwiazd w normalnym świetle optycznym (tak jak robi to misja TESS) nie jest bliskie opowiedzenia całej historii. Szkodliwe środowisko promieniowania tych planet można w pełni zrozumieć jedynie przy pomocy obserwacji w UV, takich jak te z Kosmicznego Teleskopu Hubble?a? ? powiedział Shkolnik.

Chociaż monitorowanie gwiazd typu M w ultrafiolecie jest cenne, zasoby, które astronomowie muszą przeznaczyć na takie obserwacje, są obecnie ograniczone. Na szczęście w przygotowaniu są planowane misje, które mogą pomóc w zaspokojeniu tej potrzeby, w tym misja CubeSat prowadzona przez ASU, w której Shkolnik jest głównym badaczem. Misja ta zapewni astronomom czas potrzebny na obserwację, jakiego potrzebują, aby uchwycić rozbłyski UV od gwiazd typu M i zmierzyć, jak często się one zdarzają, ostatecznie prowadząc do lepszego zrozumienia gwiazd i planet w naszej galaktyce.

?Emisja promieniowania UV gwiazdy jest naprawdę krytycznym, choć wciąż brakującym elementem układanki dla naszego zrozumienia atmosfer planet i ich zdatności do zamieszkania? ? dodaje Shkolnik.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
ASU

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/08/niedawno-odkryte-planety-przy-gj-887.html

 

Niedawno odkryte planety przy GJ 887 nie są bezpieczne przed jej rozbłyskami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Supernowe wywołane kolapsem czarnych karłów mogą być ostatnimi spektakularnymi zjawiskami we Wszechświecie
2020-08-27.
Może istnieć jeszcze jeden rodzaj supernowych, które w języku angielskim określa się jako black dwarf supernovae. W niewyobrażalnie odległej przyszłości w latach liczonych wielokrotnościami 'gugola', niektóre czarne karły (ang. black dwarfs), czyli zamarznięte białe karły (końcowy efekt ewolucji małomasywnych gwiazd), zaczną wybuchać jako supernowe, zapewniając widowiskowe fajerwerki wszechczasów. Jest to wniosek z najnowszych analiz teoretycznych, w których próbuje się też nadać sens fizyczny liczbom możliwym do zapisania tylko na wielu kartkach papieru - zabawny eksperyment myślowy.
Od dawna astronomowie zastanawiając się na ostatecznym losem Wszechświata. Znane prawa fizyki sugerują, że za jednego googola lat od teraz (1 googol, czytaj 'gugol' = 10100 = jedynka, po której następuje 100 zer), ustaną narodziny nowych gwiazd, galaktyki pogrążą się w ciemności, i nawet czarne dziury wyparują poprzez proces emisji promieniowania Hawkinga, pozostawiając tylko cząstki subatomowe i energię. Rozszerzanie schłodzi Wszechświat do temperatury niemal bliskiej zeru absolutnemu (0 K) - powodując jego "śmierć cieplną".
Wiosną bieżącego roku fizyk-teoretyk Matt E. Caplan, prowadzący kurs astrofizyki na Uniwersytecie Illinois, zdał sobie sprawę, że w ewolucji Wszechświata pominięto jedną klasę obiektów. Po wyczerpaniu się paliwa jądrowego, małomasywne gwiazdy takie jak Słońce nie doświadczają wybuchu supernowej. Raczej spokojnie odrzucają zewnętrzne warstwy i pozostają po nich centralne jądra wielkości Ziemi, zwane białymi karłami.
"Są to takie 'rondelki' zdjęte z kuchenki gazowej, " - powiedział M. E. Caplan - "które coraz bardziej się chłodzą - w zasadzie przez wieczność".
W białych karłach siła grawitacji jest równoważona przez siłę zwaną ciśnieniem zdegenerowanych elektronów. Prawa mechaniki kwantowej zabraniają elektronom we wnętrzu białego karła zajęcia mniejszej objętości, gdy już są zajęte wszystkie stany energetyczne o dopuszczalnej energii.
Cząsteczki w białym karle pozostają uwięzione w siatce krystalicznej, wypromieniowując ciepło przez tysiące miliardów lat, czyli znacznie dłużej niż istnieje Wszechświat. Ostatecznie schłodzą się niemal do zera absolutnego, stając się czarnymi karłami.
Wewnątrz czarnych karłów niewiele się dzieje ze względu na brak energii, która mogłaby wywołać reakcje jądrowe. Fuzja, czyli połączenie się naładowanych jąder atomowych wymaga pokonania potężnych sił odpychania elektrostatycznego. Jednak uwzględniając wręcz nieograniczenie długi okres czasu, mechanika kwantowa pozwala na przenikanie w wyniku tunelowania cząstek przez barierę potencjału (skala czasowa zjawiska ~101500 lat !!!). Oznacza to, że wewnątrz czarnych karłów nadal może zachodzić fuzja, aczkolwiek w ekstremalnie małym tempie.
Synteza żelaza w czarnych karłach zachodzi w wyniku reakcji pycnonuklearnych. Ten termin brzmi zagadkowo, ale teoria tych procesów jest tak "stara", jak wiodące teorie procesów termojądrowych. Terminem reakcje pycnonuklearne określa się reakcje jądrowe zachodzące w ekstremalnych gęstościach (od łac. pycnos - gęsty, zwarty, kompaktowy). Reakcje pycnonuklearne nie wymagają ekstremalnych temperatur jak  reakcje termojądrowe i zachodzą w jądrach białych karłów lub  w wewnętrznych skorupach gwiazd neutronowych. Mogą również zachodzić w czarnych karłach (teoretycznie jeszcze żaden biały karzeł nie schłodził się do stanu czarnego karła).
Podczas tej fuzji "na zimno" jądra krzemu przekształcają się ostatecznie w żelazo, emitując pozytrony (antycząstki elektronu). Pozytrony prawie natychmiast anihilują z elektronami, zmniejszając ciśnienie zdegenerowanych elektronów w jądrze czarnego karła. Dla gwiazd o masie od ~1.2 do ~1.4 M?  zmniejszenie tego ciśnienia może doprowadzić do grawitacyjnego kolapsu jądra gwiazdy i wybuchu supernowej takiej jak dla znacznie masywniejszych gwiazd.
Szacuje się, że jeżeli proton jest stabilny, to jako supernowe wybuchnie około 1021 masywnych czarnych karłów, czyli ~1% aktualnej liczby wszystkich gwiazd we Wszechświecie. Nie dotyczy to Słońca, które posiada za małą masę.
Jest to wniosek z najnowszych analiz teoretycznych, których wyniki ukazały się w sierpniowym wydaniu Monthly Notices of the Royal Astronomical Society pt. "Supernowe pochodzące od czarnych karłów w odległej przyszłości" (ang. Black dwarf supernova in the far future).
Według M. E. Caplan'a wybuchy supernowych, których progenitorami mogą być czarne karły rozpoczną się za około ~101100 lat licząc od dzisiaj. Jest to liczba niewyobrażalna dla ludzkiego rozumu. Już naprawdę trudno pojąć liczbę zwaną googol, czyli 10100 - a 101100 to jest za googol googol googol googol googol googol googol googol googol googol googol lat. Wybuchy takich supernowych potrwają do momentu, gdy Wszechświat osiągnie 1032000 lat (kompletna abstrakcja!).
Do wyobrażenia sobie liczb 101100 i 1032000 można również użyć na przykład dwumiesięcznika Urania. Jeżeli przyjmiemy, że na typowej stronie mieści się około 2 tysiące znaków, to liczba 101100 zajmie około pół strony, a liczba 1032000 - szesnaście stron (jedynka i szesnaście stron zer).  A tu człowiek jest szczęśliwy, gdy dożyje 102 lat ...
Jednak podróżnik w czasie, który doświadczyłby tego ostatniego kosmicznego widowiska, mógłby czuć się rozczarowany. Zanim rozpocznie się epoka kolapsu czarnych karłów, tajemnicza substancja zwana ciemną energią (działa przeciwnie niż grawitacja) spowoduje tak ogromne "rozrzedzenie" przestrzenne czarnych karłów, że wzajemnie tych wybuchów supernowych nie będzie widać.
M. E. Caplan pokazał w publikacji, że promień obserwowanego Wszechświata wtedy powiększy się (e10)1100 razy (tutaj e ? 2.72). "Jest to największa liczba w mojej karierze z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia w badaniach naukowych" - mówi M. E. Caplan.
Natomiast astrofizyk z Uniwersytetu Yale Gregory Laughlin traktuje rozważania teoretyczne Caplan'a jako zabawny eksperyment myślowy. Według niego, wielkości tych niewyobrażalnych skal czasowych są takie, że pozwalają naukowcom analizować fizyczne procesy, które nie miałyby czasu zrealizować się współcześnie.
"Ważne jest podkreślenie tego, że jakiekolwiek badania dotyczące odległej przyszłości należy traktować z przymrużeniem oka" - mówi Laughlin - "Nasze poglądy na odległą przyszłość są odzwierciedleniem obecnej wiedzy i będą się zmieniały z roku na rok".
Na przykład niektóre z teorii wielkiej unifikacji sugerują, że proton ostatecznie rozpadnie się. To może zlikwidować czarne karły na długo przed ich kolapsem jako supernowe. Zgodnie z hipotezami zawartymi w niektórych modelach kosmologicznych Wszechświat może ulec kolapsowi, uniemożliwiając ostateczne fajerwerki.
M.E.Caplan'owi sprawia przyjemność badanie odległej przyszłości - "Uważam, że świadomość naszej śmiertelności na pewno motywuje nas do pewnej fascynacji końcem Wszechświata. Zawsze możesz uspokoić się, gdy sprawy przyjmują zły obrót i nie jest ważne kiedy entropia jest maksymalna."

Opracowanie: Ryszard Biernikowicz

Więcej informacji:

Publikacja naukowa: Black Dwarf Supernova in the Far Future
Wersja darmowa publikacji w arXiv: Black Dwarf Supernova in the Far Future
?Black dwarf supernova?: ISU physicist calculates when the last supernova ever will happen
This is the way the universe ends: not with a whimper, but a bang

Źródło: Illinois State University

Ilustracja: W bardzo odległej przyszłości po tym jak ustanie proces powstawania gwiazd Wszechświat będzie wypełniony z rzadka zdegenerowanymi pozostałościami po ich ewolucji takimi jak czarne dziury, gwiazdy neutronowe, białe karły. Większość z nich będą stanowiły białe karły, które wychłodzą się i zamarzną (krystalizacja) jako czarne karły. Źródło: NASA?s Goddard Space Flight Center / S. Wiessinge.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/supernowe-z-kolapsu-czarnych-karlow

 

Supernowe wywołane kolapsem czarnych karłów mogą być ostatnimi spektakularnymi zjawiskami we Wszechświecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Słońce odsłania swoje tajemnice. Pomógł wynalazek polskiego naukowca
2020-08-27.ŁZ.MNIE
Z pomocą obserwacji fal powstających w koronie Słońca naukowcy po raz pierwszy zmierzyli jej globalny magnetyzm. Dzięki temu będzie można lepiej zrozumieć zachowanie słonecznej atmosfery.
Na łamach pism ?Science? oraz ?Science China Technological Sciences? zespół kierowany przez prof. Tian Hui z Uniwersytetu Pekinskiego opisał przełomowe dokonanie w badaniach naszej najbliższej gwiazdy. Jak tłumaczą naukowcy, zachowanie Słońca, w tym jego 11-letni cykl czy widowiskowe eksplozje, w kolosalnej mierze zależą od jego magnetyzmu.
Dotąd jednak udało się tylko poznać magnetyzm powierzchni Słońca. Po ponad stu latach od pierwszych pomiarów nadal brakowało dokładnej wiedzy na temat magnetycznych właściwości górnych warstw atmosfery, szczególnie korony.
Już 20 lat temu powstała tymczasem technika zwana magnetosejsmologią, w której obserwuje się powstające w koronie fale w celu zrozumienia zachowania pola magnetycznego. Jednak fale te udawało się zaobserwować jedynie z rzadka, w dodatku w nielicznych miejscach.
Zmienił to instrument opracowany przez dra Steve'a Tomczyka z amerykańskiego National Center for Atmospheric Research. Urządzenie pokazało bowiem liczne fale rozchodzące się po całej słonecznej koronie. Obserwacje tych fal pozwoliły badaczom na opisanie jej pola magnetycznego. Dzięki nowej technice powinno być teraz możliwe rutynowe badanie pola magnetycznego korony ? twierdzą astronomowie.
Zebrane w ten sposób informacje, razem z danymi na temat magnetyzmu fotosfery, pozwolą lepiej zrozumieć zależności między różnymi warstwami atmosfery Słońca i przyczyny jej zachowania, w tym powstawania słonecznych wybuchów i natury 11-letniego cyklu gwiazdy ? sugerują autorzy odkrycia.
Po raz pierwszy zmierzono magnetyzm korony Słońca (fot. NASA)

źródło: PAP

https://www.tvp.info/49585041/po-raz-pierwszy-zmierzono-magnetyzm-slonecznej-korony-wieszwiecej

 

Słońce odsłania swoje tajemnice. Pomógł wynalazek polskiego naukowca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Megakonstelacje i astronomia ? wyniki warsztatu SATCON1
2020-08-27. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego piątego sierpnia astronomowie przedstawili wyniki wyniki warsztatów SATCON1, który dotyczył wpływu megakonstelacji na rozwój astronomii.
Od maja 2019 rok u firma SpaceX umieszcza swoją megakonstelację satelitów Starlink na orbicie. Docelowo (w pierwszej konfiguracji) aż 12 tysięcy satelitów Starlink ma się znaleźć na orbicie. Jest to wartość porównywalna z całkowitą ilością wszystkich obiektów, jakie obecnie znajdują się na różnych orbitach wokół Ziemi, włączając w to ?śmieci kosmiczne?. Firma SpaceX stara się o zgody telekomunikacyjne na kolejne 30 tysięcy satelitów.
Inne firmy także proponują swoje megakonstelacje, zazwyczaj liczone w kilku tysiącach satelitów. Przykładowo firma Amazon ogłosiła zamiar budowy megakonstelacji złożonej z ponad 3300 satelitów.
Warsztaty SATCON1
Jak megakonstelacje wpływają na astronomię? Pierwsze raporty pojawiły się już na początku 2020 roku. Już wówczas astronomowie wyrażali obawy, że duża ilość satelitów wpłynie negatywnie na możliwości obserwacji astronomicznych z Ziemi.
Pomiędzy 29 czerwca a 2 lipca 2020 odbyły się warsztaty Satellite Constellations 1 (SATCON1), które zebrały astronomów z całego świata oraz przedstawicieli firm pracujących nad megakonstelacjami. Warsztaty zorganizowało American Astronomical Society (AAS), jednakże miało charakter globalnej dyskusji naukowców z przedstawicielami przemysłu. Dwudziestego piątego sierpnia zaprezentowane zostały podstawowe wyniki tych warsztatów. Poniższe nagranie prezentuje konferencję podsumowującą warsztaty SATCON1.
Raporty z konferencji są dostępne na stronie AAS.
Astronomowie uważają, że z pewnością megakonstelacje wpłyną negatywnie na astronomię. Jest kilka możliwości ograniczenia wpływu, które zaprezentowano na warsztatach SATCON1. Wśród nich wymienia się zatrzymanie wdrażania megakonstelacji (praktycznie niemożliwe do osiągnięcia), używanie jedynie niskich orbit (poniżej 600 km), użycie materiałów/farb pociemniających satelity, zmiana orientacji satelitów, by kierowały mniej światła na Ziemie, jak również usprawnienia w funkcjonowaniu obserwatoriów oraz wiedza o pozycji poszczególnych satelitów. Niemniej jednak jest pewne, że jakieś efekty będą zauważalne.
Megakonstelacje z pewnością negatywnie wpłyną na poszukiwanie małych obiektów bliskich Ziemi (Near Earth Object, NEO). Wśród obiektów NEO mogą skrywać się wciąż nieznane planetoidy o rozmiarach większych od 140 metrów, które mogą zagrozić powierzchni naszej planety. Megakonstelacje także negatywnie wpłyną na długoczasowe obserwacje głębokiego nieba (czasy pojedynczych ekspozycji liczone nawet w dziesiątkach minut). W tym czasie z pewnością dojdzie do przelotu kilkunastu lub kilkudziesięciu satelitów przez pole widzenia teleskopu.
Duże teleskopy na Ziemi ? małe w kosmosie
Bez wątpienia żyjemy obecnie w ?złotej erze? astronomii. Dzięki nowym, coraz większym obserwatoriom astronomicznym możliwe jest lepsze badanie Układu Słonecznego, Drogi Mlecznej i całego Wszechświata. Jest także oczywiste, że naziemne obserwatoria są przynajmniej o rząd wielkości większe od największych obserwatoriów kosmicznych. Przykładowo, budowany obecnie w Chile teleskop Extremely Large Telescope (E-ELT) ma mieć średnicę lustra 39,3 metra (978 metrów kwadratowych powierzchni lustra). Dla porównania ? budowany z dużymi opóźnieniami kosmiczny teleskop JWST ma mieć średnicę lustra 6,5 metra (25,4 metra kwadratowego powierzchni lustra).
Co więcej, porównanie kosztów budowy obu obserwatoriów jest na zdecydowaną korzyść E-ELT. Koszt budowy tego ogromnego obserwatorium w Chile to 1,2 miliarda EUR, zaś koszt JWST przekroczył już 8,5 miliarda EUR. E-ELT ma funkcjonować przez dekady a misja JWST planowana jest obecnie na zaledwie pięć lat. Podsumowując, jak na razie kosmiczne obserwatoria są zbyt drogie i działają zbyt krótko. Trudno także się spodziewać, by w ciągu kilkunastu najbliższych lat ta sytuacja się zmieniła ? przez ten czas naziemne obserwatoria będą wciąż ?produkować? największą część badań astronomicznych.
W tym roku astronomia weszła w ?nową rzeczywistość?, do której raczej nie jest przygotowana. Proces wprowadzania satelitów megakonstelacji jest na tyle szybki, że zaledwie kilkuletnie projekty mogą być już ?przestarzałe? w kontekście ograniczania negatywnego wpływu od satelitów. Oznacza to dość nagły wymóg pracy nad nowym wyzwaniem, także od strony regulacji międzynarodowych.
(AAS, Tw)
Virtual Press Conference on SATCON1 Workshop Report

Podsumowanie warsztatów SATCON 1 / Credits ? AAS Press Office

https://www.youtube.com/watch?v=VCyE8BNYIKM&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2020/08/megakonstelacje-i-astronomia-wyniki-warsztatu-satcon1/

 

Megakonstelacje i astronomia ? wyniki warsztatu SATCON1.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masa Słońca, rozmiary Ziemi i dwa obroty na sekundę. Oto najszybciej wirujący biały karzeł
2020-08-27. Radek Kosarzycki
Nasze Słońce ma dopiero 4,5 mld lat, przed nim jeszcze kilka miliardów lat życia. Gdy jednak za 7 mld lat nasza gwiazda odrzuci swoje zewnętrzne powłoki, pozostanie po niej tylko centralne jądro, które jako biały karzeł będzie sobie spokojnie stygło przez całe biliony lat. Astronomowie właśnie odkryli białego karła, jakiego dotychczas nikt się nie spodziewał.
Ewolucja gwiazd podobnych do Słońca
Gdy gwiazdy podobne do Słońca kończą swój żywot w stadium czerwonego olbrzyma, stopniowo odrzucają swoje zewnętrzne warstwy i odsłaniają swoje jądro centralne - rozpaloną do białości kulę węgla i tlenu. Takie jądro rozmiarami zbliżone jest do Ziemi, ale masę wciąż mają zbliżoną do Słońca.
Warto tutaj nadmienić, że wbrew pozorom większość gwiazd występuje w parach, a nie pojedynczo jak Słońce. Gdy jedna gwiazda powoli kończy swoje życie, druga nadal wokół niego krąży. Z czasem i druga gwiazda w układzie przechodzi przez kolejne stadia ewolucji i kończy tak samo, albo po spirali stopniowo zbliża się do białego karła.
Kiedy mamy do czynienia z tym drugim scenariuszem, materia z towarzyszącej karłowi gwiazdy stopniowo odrywa się od niej i opada na białego karła. Gdy karzeł przyciągnie do siebie wystarczająco dużo materii, dochodzi do tzw. eksplozji nowej.
Pole magnetyczne zawsze robi robotę
Ostatnio badacze zauważyli dość unikalny układ, który skatalogowano pod mało romantycznym numerem CTCV J2056-3014. Znajduje się on około 850 lat świetlnych od Ziemi.
Białe karły są pełne naładowanych elektrycznie cząstek (jak większość obiektów we wszechświecie). Są one także stosunkowo małe i wirują stosunkowo szybko. Szybko wirujące naładowane cząstki generują pole magnetyczne, które rozciąga się daleko za powierzchnię białego karła i wpływa na to, jak materia z towarzyszącej karłowi gwiazdy opada na jego powierzchnię
Jeżeli pole magnetyczne białego karła jest słabe, wodór z jego towarzyszki układa się w regularny dysk akrecyjny, który stopniowo opada na powierzchnię białego karła. Jeżeli natomiast pole magnetyczne jest silne, to kieruje ono materię w strumienie owijające się wokół białego karła i uderzające w jego bieguny.
W przypadku J2056 mamy do czynienia z etapem pośrednim, który umożliwia jednocześnie powstawanie dysku akrecyjnego, ale też jest w stanie w bezpośrednim otoczeniu gwiazdy przeciągnąć materię aż nad bieguny karła. W ten sposób pole magnetyczne uniemożliwia regularny, jednorodny przepływ gazu i biały karzeł mruga i rozbłyska nieregularnie i całkowicie nieprzewidywalnie.
J2056 - nietypowy przypadek
Odkryty niedawno biały karzeł ma takie pole magnetyczne, które jednocześnie pozwala na powstanie wokół niego dysku akrecyjnego, ale jednocześnie materia z niego ma trudności, aby dotrzeć na powierzchnię karła. Według autorów opracowania, ten konkretny biały karzeł jest w stanie zebrać w ciągu roku równowartość masy atmosfery ziemskiej, czyli niezwykle mało.
Jakby tego było mało, J2056 nie emituje zbyt dużo promieniowania rentgenowskiego i rotuje wokół własnej osi. Jest to de facto najszybciej rotujący biały karzeł - pełen obrót wokół własnej osi zajmuje mu 29 sekund.
W jaki sposób J2056 tak się rozpędził? Być może konfiguracja jego pól magnetycznych jest taka, że jest on w stanie ściągać materię na swoją powierzchnię w krótkich strumieniach, które przyspieszają tempo jego obrotu, a jednocześnie pole magnetyczne jest na tyle słabe, że nie jest w stanie spowolnić rotacji poprzez elektromagnetyczne interakcje z otaczającym karła dyskiem akrecyjnym.
Nawet jeżeli tak jest, do wyjaśnienie pozostaje jego niska jasność w zakresie rentgenowskim oraz zaskakująco szybki okres orbitalny towarzyszącej mu gwiazdy (obydwa obiekty okrążają się w zaledwie 1,76 godziny).
Całkiem możliwe, że J2056 należy do zupełnie nowej klasy gwiazd zmiennych kataklizmicznych. Zrozumienie jego działania może znacząco poprawić naszą wiedzę o polach magnetycznych otaczających białe karły. Taka wiedza z kolei może nam wiele powiedzieć o tym, jak powstają i jak żyją takie pozostałości po gwiazdach podobnych do Słońca.
https://spidersweb.pl/2020/08/najszybciej-wirujacy-bialy-karzel-j2056.html

Masa Słońca, rozmiary Ziemi i dwa obroty na sekundę. Oto najszybciej wirujący biały karzeł.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Na Marsie zaobserwowano dziwną spiralną poświatę!
Autor: M@tis (2020-08-27)
Nowe zdjęcia ze statku kosmicznego MAVEN ukazują szerokie obszary nocnego nieba Marsa pulsujące w ultrafiolecie. Choć naukowcy z NASA poznali już źródło tej emisji światła, jej tajemniczy spiralny kształt wprawił ich w zakłopotanie.
MAVEN od lat monitoruje marsjańskie światło zwane ?nocną poświatą?. Zjawisko to występuje również na Ziemi z pewnymi różnicami. Na Ziemi poświata wygląda podobnie do zorzy polarnej i jest widoczna gołym okiem. Na Marsie jest ona emitowana jako ultrafiolet. Jakby tego było mało, z jakiejś przyczyny przybrała ona kształt spirali.
Biegun południowy planety emituje światło o spiralnym wzorze nocą i dochodzi do tego raz dziennie. Nad biegunem północnym znajduje się jasna plamka, która pulsuje dwa razy dziennie, podczas gdy wokół równika, pulsacje są rejestrowane trzy razy dziennie. Zjawisko to, jest więc dość złożone, dlatego też naukowcy opracowali ogólny model cyrkulacji (GCM) atmosfery marsjańskiej, aby nadać temu zjawisku jakiś sens.
Modele GCM służą do modelowania atmosfery planet i są używane przez meteorologów na Ziemi. Planetolodzy dysponują marsjańskimi wersjami GCM, które mają dokładne wartości, między innymi, dotyczące ogrzewania słonecznego, chemii, wiatrów i tworzenia się chmur. Narazie spiralna poświata pozostaje tajemnicą, a naukowcy, czekają na więcej informacji z MAVEN i GCM.
Źródło: NASA/ MAVEN

Mars Nightglow Animation from MAVEN Observations

https://www.youtube.com/watch?v=RXi8ioRpK9g&feature=emb_logo


https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/na-marsie-zaobserwowano-dziwna-spiralna-poswiate

 

Na Marsie zaobserwowano dziwną spiralną poświatę!.jpg

Na Marsie zaobserwowano dziwną spiralną poświatę!2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Niemal codziennie dochodzi do kolejnych widowiskowych upadków meteorów
Autor: M@tis (2020-08-27)
Sierpień 2020 roku zdaje się być szczególnie aktywny pod względem przelatujących w okolicy naszej planety obiektów. Nie dość, że doszło w nim do 7 przelotów asteroid poniżej odległości księżycowej w tym rekordowo bliskiego 2020 QG, to na dodatek w ciągu zaledwie kilku dni, odnotowano wiele zgłoszeń dotyczących upadków meteorów.
Jeszcze 16 sierpnia dozsło do incydenty z prowincji Shandong gdzie eksplozja meteora była tak jasna, że noc zamieniła się w dzień a zjawisko to było widziane w promieniu wielu kilometrów. Dźwięk eksplozji był tak silny, że zatrzęsły się liczne budynki. Wybuch obiektu wchodzącego w ziemską atmosferę był nie tylko głośny, ale też ponad 900 razy jaśniejszy niż Księżyc w pełni. Eksplozja tej wielkości jest zdarzeniem niezwykłym, które zdarza się raz na dziesięć lat albo i rzadziej.
W zaledwie 2 dni później, inny meteor spadł i eksplodował nad Grecją. Zdarzenie zostało zresztą uchwycone na kamerze transmitującej obbraz na żywo z Livadii. Jak dotąd nie pojawiły się żadne informacje o jakichkolwiek zniszczeniach lub też fragmentach pozostałych po eksplozji obiektu. To oczywiście nie koniec, a kolejny upadek meteora został zgłoszony 20 sierpnia w Stanach Zjednoczonych. Mieszkańcy Missouri, Illinois, Iowa i Michigan donieśli, że widzieli na niebie jasną kulę ognia, która okazała się być kosmiczną skałą. Zdarzenie zostało zgłoszone organizacji AMS, która zajmuje się analizą takich incydentów.
Ostatni z serii meteorów został zarejestrowany na nocnym niebie nad regionem Kanto. Do zdarzenia doszło 21 sierpnia 2020 roku w Japonii. Jest to drugie znaczące zdarzenie meteorytowe w Japonii od 1 lipca. Zdaniem astronomów, obiekt znad Kraju Kwitnącej Wiśni był na tyle duży, że jego część która nie spłonęła w atmosferze, spadła na Ocean Spokojny u wybrzeży wyspy Izu Oshima.
 To narazie wszystkie z ostatnich incydentów związanych z upadkami meteorów. Sierpień jeszcze się nie zakończył, a więc nie wykluczone że w ciągu następnych kilku dni, dojdzie do kolejnych incydentów tego typu.

AMS event #4479-2020
https://www.youtube.com/watch?v=pXPb22IB5WM&feature=emb_logo
?????????????????????????
https://www.youtube.com/watch?v=aTtoTjFDhUo&feature=emb_logo
Źródło: YT

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niemal-codziennie-dochodzi-do-kolejnych-widowiskowych-upadkow-meteorow

 

Niemal codziennie dochodzi do kolejnych widowiskowych upadków meteorów.jpg

Niemal codziennie dochodzi do kolejnych widowiskowych upadków meteorów2.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Bliski przelot 2020 QR5
2020-08-27. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego trzeciego sierpnia nastąpił bliski przelot planetoidy 2020 QR5. Obiekt przemknął w odległości około 319 tysięcy kilometrów od Ziemi.
Planetoida o oznaczeniu 2020 QR5 zbliżyła się do Ziemi 23 sierpnia, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 06:20 CEST. W tym momencie 2020 QR5 znalazła się w odległości około 319 tysięcy kilometrów od Ziemi. Odpowiada to około 0,83 średniego dystansu do Księżyca. 2020 QR5 ma szacowaną średnicę około 13 metrów.
Jest to 60 (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2020 roku. Z roku na rok ilość odkryć rośnie: w 2019 roku odkryć było 80, w 2018 roku odkryć było ich 73, w 2017 roku ? 53, w 2016 roku ? 45, w 2015 roku ? 24, zaś w 2014 roku ? 31. W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, rzędu zaledwie kilku metrów średnicy ? co jeszcze pięć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT, Tw, ML)
https://kosmonauta.net/2020/08/bliski-przelot-2020-qr5/

 

 

Bliski przelot 2020 QR5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Badanie procesu formowania się czarnej dziury
2020-08-27.
Niektórzy uważają, że galaktyki karłowate są kapsułami czasu, ale uważa się, że zamiast starych zapisów zachowują one nasiona czarnych dziur powstałych we wczesnym Wszechświecie. Dzieje się tak, ponieważ większość galaktyk karłowatych wykrytych w pobliskim Wszechświecie nie wykazuje oznak interakcji ze swoimi galaktycznymi sąsiadami, pozostawiając te stosunkowo małomasywne zbiorowiska gazu, pyłu i gwiazd ewoluujące w izolacji. Bez zanieczyszczenia z innych galaktyk astronomowie mogą traktować te galaktyki karłowate jako nieskazitelne zbiorniki z przeszłości Wszechświata. A zatem, analizując rozmieszczenie i masy czarnych dziur w galaktykach karłowatych, astronomowie mogą mieć nadzieję, że rzucą trochę światła na to, jak one powstały.
W dyskusji dominują dwa mechanizmy powstania: albo czarne dziury powstały w wyniku zapadnięcia się wczesnych generacji gwiazd, znanych jako gwiazdy populacji III, albo powstały w wyniku bezpośredniego zapadnięcia się gazu i pyłu. Gdyby dominował pierwszy mechanizm, spodziewalibyśmy się znaleźć dużą liczbę czarnych dziur o małej masie, podczas gdy przewiduje się, że drugi mechanizm wytworzy znacznie mniejszą liczbę nasion o większej masie. Niestety galaktyki karłowate są znacznie słabsze niż ich odpowiedniki o większej masie, więc trudno je wykryć. Jeszcze większym wyzwaniem są często niewidoczne czarne dziury w ich wnętrzach.

Łatwiejszym sposobem wykrywania tych czarnych dziur jest oczekiwanie, że akreują materię i emitują ogromne ilości promieniowania, zamieniając je w źródło znane jako aktywne jądro galaktyczne (AGN). W ciągu ostatniej dekady nastąpił ogromny wzrost liczby AGN wykrytych w galaktykach karłowatych. Autorzy pracy starają się umieścić niektóre z tych AGN na dobrze znanej relacji dyspersji masy i prędkości, aby spróbować uzyskać wgląd w to, jak czarne dziury mogły powstać we wczesnym Wszechświecie.

Poprzednia praca, na której opierają się autorzy, pobiera galaktyki z atlasu Sloan NASA i identyfikuje wszelkie znajdujące się w nim AGNy za pomocą diagnostyki BPT (nazwanej na cześć jej twórców: Baldwina, Phillipsa i Terlevicha). Technika ta polega na porównaniu stosunku dwóch par linii emisji optycznej w celu określenia, czy widmo galaktyki macierzystej jest zdominowane przez procesy AGN, procesy formowania się gwiazd, czy też jest połączeniem obu. Ponadto obiekty musiały mieć szerokopasmową detekcję H?, ponieważ są one wykorzystywane do obliczania masy czarnej dziury. Aspekty emisji H? opisują zachowanie szerokopasmowego regionu (broad line region ? BLR), silnie zjonizowanego wewnętrznego regionu galaktyki, w której znajduje się AGN. Pomiar jasności na całej szerokości linii H? może być użyty do określenia promienia BLR i prędkości znajdującej się w nim materii. Na podstawie tych danych autorzy mogą obliczyć masę czarnej dziury. I na podstawie tych kryteriów zidentyfikowali osiem obiektów, które mają szerokopasmową emisję H? i są klasyfikowane jako AGN lub złożone przez diagnostykę BPT.

Chociaż dyspersję prędkości można zmierzyć na podstawie linii H?, ważne jest, aby wielkość ta była niezależna od masy czarnej dziury. Tak więc dla każdego z tych AGN autorzy wykorzystali spektrograf Keck II Echellette do pomiaru trypletu Mg Ib i, jeżeli to możliwe, trypletu Ca II. Tam, gdzie były dostępne obie linie, całkowity rozrzut prędkości obliczano przy użyciu średniej z obu pomiarów. Niestety, niektóre galaktyki zajmują przesunięcia ku czerwieni, które powodują znaczne zanieczyszczenie na długości fal Ca II, więc gdy dyspersja prędkości Ca nie była dostępna, używano wartości Mg Ib.

Najnowszy artykuł podwoił liczbę czarnych dziur w galaktykach karłowatych wykreślonych na podstawie zależności dyspersji masy i prędkości. Uderzające jest to, że wszystkie AGNy zidentyfikowane w próbie są zgodne z wykreślonymi relacjami. Znalezienie czarnych dziur o małej masie, które leżą w tych relacjach, może pomóc w rozszerzeniu zakresu mas, w którym, jak uważają autorzy, czarne dziury i ich galaktyki macierzyste bezpośrednio oddziałują. Dzisiejsze wyniki pokazują dalsze dowody sugerujące, że czarne dziury w galaktykach karłowatych oddziałują ze swoimi gospodarzami w podobny sposób. Dzięki tej wiedzy astronomowie mogą lepiej zrozumieć, w jaki sposób czarne dziury w całym spektrum mas rosną i oddziałują ze swoimi galaktykami.

Chociaż sam w sobie jest to cenny wynik, autorzy tej pracy byli również zainteresowani tym, co masy czarnych dziur mogą nam powiedzieć o ich powstawaniu we wczesnym Wszechświecie. Gdyby zapadanie się gwiazd zdominowało wczesne formowanie się czarnych dziur, to naukowcy spodziewali by się, że będą miały mniejszą masę. Z drugiej strony, gdyby dominował bezpośredni kolaps, spodziewali by się, że czarne dziury będą nadmiernie masywne. Niestety, fakt, że wszystkie te masy są zgodne z wykreślonymi relacjami, nie daje ostatecznej odpowiedzi, który mechanizm jest bardziej prawdopodobny.

Jednak autorzy pracy próbują wyciągnąć pewne wnioski z pojedynczej czarnej dziury i faktu, że ich wszystkie czarne dziury zostały znalezione, ponieważ były to ANGy. Jak wcześniej wspomniano, AGNy są czarnymi dziurami akreującymi materię z dużą szybkością, co nie tylko powoduje, że czarne dziury emitują promieniowanie, ale także prowadzi do wzrostu ich masy. Ze względu na akrecję autorzy pracy uważają, że tym, co wykryli, mogą być czarne dziury, które są bardziej masywne w porównaniu z resztą populacji czarnych dziur znajdujących się w galaktykach karłowatych. Zdaniem autorów, ekstremalnie niska masa czarnej dziury, która nie jest AGN, może być przykładem reprezentatywnym dla tej szerszej populacji czarnych dziur galaktyk karłowatych. Jeżeli to założenie jest poprawne, wskazywałoby na zapadnięcie się gwiazdy jako preferowany mechanizm powstawania we wczesnym Wszechświecie. Chociaż jest to intrygujący argument, nadal ma charakter spekulacyjny. Zanim będziemy mogli wyciągnąć mocne wnioski na temat tego, jak powstały czarne dziury we wczesnym Wszechświecie, konieczne będzie wykonanie wielu dalszych pomiarów, aby określić, czy te ekstremalnie niskie masy czarnych dziur są wyjątkiem, czy regułą.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
AAS
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/08/badanie-procesu-formowania-sie-czarnej.html

 

Badanie procesu formowania się czarnej dziury.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dwadzieścia lat badań magnetosfery ? misja Cluster
2020-08-27. Krystyna Syty
Projekt Cluster od Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) kończy w tym roku 20 lat. Misja zajmuje się badaniem ziemskiej magnetosfery oraz jej interakcji z cząstkami wiatru słonecznego. Dane zebrane przez sondy Cluster pomogły m.in. w stworzeniu dokładnych map magnetosfery.
Misję Cluster tworzą cztery satelity: Rumba, Salsa, Samba i Tango. Sondy poruszają się po eliptycznej orbicie biegunowej w formacji tworzącej czworościan. Takie ułożenie pozwala na prowadzenie dokładnych obserwacji magnetosfery w trzech wymiarach. Na pokładzie każdej sądy znajduje się jedenaście instrumentów badawczych.
Obecnie pracujące sądy są częścią misji Cluster II. Satelity pierwszej misji Cluster z 1996 roku uległy zniszczeniu podczas nieudanego startu rakiety Ariane 5. Sondy misji Cluster II zostały wyniesione na orbitę przez rakiety Sojuz w 2000 roku, 16 lipca Salsa i Samba, a 9 sierpnie Rumba i Tango. Te ostanie zostały wyniesione na niewłaściwą orbitę i musiały dostać się na wskazane pozycje używając własnego napędu. Manewr zakończył się pomyślnie i cztery satelity rozpoczęły swoje badania.
Dzięki odpowiedniemu ułożeniu i skomunikowaniu czterech satelitów naukowcy mogą prowadzić bardzo dokładne badania i obserwacje magnetosfery naszej planety. Dodatkowo badacze mogą dostosowywać odległości między sondami. W zależności od celu naukowego dystans między statkami nadawczymi może wynosić od 3 do 60 000 km. Gdy sondy są blisko siebie, możliwe jest badanie zjawisk zachodzących w niższych warstwach magnetosfery. Natomiast gdy satelity są od siebie oddalone, mogą obserwować całe ziemskie pole magnetyczne.
Informacje zebrane przez sondy misji Cluster, wykorzystano przy tworzeniu map ziemskiej magnetosfery. Wieloletnie badania prowadzone przez Salsę, Sambę, Rumbę i Tango pomogły nam zrozumieć, jak cząstki pola magnetycznego Ziemi oddziałują z cząstkami wiatru słonecznego. Ponadto obserwacje, prowadzone przez satelity, potwierdziły tezę o korelacji między istnieniem silnego pola magnetycznego a rozwojem życia na planecie. Obecnie badania Cluster, dotyczące m.in. pogody kosmicznej, ułatwiają projektowanie załogowych i bezzałogowych lotów kosmicznych.

Zdjęcie w tle: ESA

Rakieta Sojuz na platformie startowej. ESA

Schemat magnetosfery w przekroju północ-południe. ESA

Źródła:
ESA Cluster?s 20 years of studying Earth?s magnetosphere
https://news.astronet.pl/index.php/2020/08/27/dwadziescia-lat-badan-magnetosfery-misja-cluster/

 

Dwadzieścia lat badań magnetosfery ? misja Cluster.jpg

Dwadzieścia lat badań magnetosfery ? misja Cluster2.jpg

Dwadzieścia lat badań magnetosfery ? misja Cluster3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Uran ? ważny dla zrozumienia innych układów planetarnych
2020-08-28. Krzysztof Kanawka
Wielu naukowców stara się przekonać do przygotowania orbitera Urana. Misja do tej planety (i jego księżyców) może przynieść lepsze zrozumienie innych układów planetarnych.
W 1986 roku sonda Voyager 2 przeleciała w pobliżu Urana, jego pierścieni i księżyców. Był to jedyny bliski przelot sondy obok tej planety. Kolejne badania tej planety były już wykonywane z ?daleka?, m.in. za pomocą kosmicznego teleskopu Hubble.
Przelot Voyagera 2 pozwolił na bliskie obserwacje Urana, jego księżyców oraz pierścieni. Okazało się, że ta planeta posiada kilka zaskakujących cech. Przede wszystkim Voyager 2 wykrył, że wskutek innej osi obrotu tej planety w porównaniu z innymi, magnetosfera Urana, ma bardzo specyficzny, ?korkociągowy? kształt. Drugim zaskoczeniem okazała się być duża zmienność w natężeniu pola magnetycznego ? naukowcy później ustalili, że oś pola magnetycznego jest znacznie przesunięta, co ma duży związek ze strukturą wewnętrzną Urana.
Dziś naukowcy uważają, że za skomplikowany kształt magnetosfery Urana odpowiada kolizja z obiektem wielkości Ziemi, która nastąpiła podczas formowania się tego gazowego giganta. Wskutek kolizji Uran mógł być pozbawiony dużej części swoich skał, przez co ma prawdopodobnie dość małe jądro o masie około 0,5 masy Ziemi.
Podobnie ciekawe okazały się być księżyce Urana. Choć są one znacznie mniejsze niż duże księżyce Jowisza czy Saturna, kilka z nich może mieć ciekawą wewnętrzną strukturę. Przykładem jest lodowa Miranda, której powierzchnię przecinają głębokie żleby, klify i wąwozy, świadczące o pewnych procesach geologicznych. Niektóre z tych klifów mają wysokość ponad 5 km. Pobliski księżyc Ariel również posiada pewną ilość podobnych szczegółów terenu na swej powierzchni, choć nie tak głębokich jak na Mirandzie.
Jak na razie nie ma zaplanowanej kolejnej misji do Urana. Niektórzy naukowcy uważają, że orbiter Urana przyniósłby bardzo dużo wiedzy na temat tej planety, jej pierścieni oraz księżyców ? a także ? na temat innych planet pozasłonecznych. Dziś ludzkość zna już setki małych gazowych gigantów o rozmiarach i masie zbliżonej do Urana. Co ciekawe, niektóre z nich krążą bardzo blisko swych gwiazd (są zatem nazywane często ?gorącymi Uranami?, a częściej ?gorącymi Neptunami?).
Poniższe nagranie, przygotowane przez Instytut SETI, prezentuje dyskusję na temat możliwości przeprowadzenia nowej misji do Urana. Naukowcy postulują nie ?chwilowy? przelot, ale właśnie orbitera, który przez przynajmniej kilka lat by krążył wokół Urana.
Czy nowa misja nastąpi przed pięćdziesiątą rocznicą przelotu Voyagera 2 obok Urana? By tak się stało, propozycja misji musiałaby wejść w etap projektowania już niebawem ? w przeciągu kilku lat.
(SETI)
A New Mission to Uranus?

https://www.youtube.com/watch?v=j_vDcAtCcgs&feature=emb_logo

Księżyc Miranda z sondy Voyager 2 / Credits ? NASA/JPL-Caltech

https://kosmonauta.net/2020/08/uran-wazny-dla-zrozumienia-innych-ukladow-planetarnych/

 

Uran ? ważny dla zrozumienia innych układów planetarnych.jpg

Uran ? ważny dla zrozumienia innych układów planetarnych2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro wysłaliśmy helikopter na Marsa, dlaczego nie mielibyśmy wyprawić łodzi podwodnej na Tytana?
2020-08-28. Radek Kosarzycki
Łódź podwodna badająca morza na odległym globie? Taka misja może stać się rzeczywistością już za kilka dekad. Naukowcy właśnie przygotowują koncepcję misji, w ramach której  łódź podwodna miałaby badać jeziora na powierzchni Tytana, największego księżyca Saturna.
Wstępne szacunki wskazują, że jeżeli NASA podejmie decyzję o finansowaniu takiej misji, sonda będzie gotowa do startu już w latach trzydziestych, torując jednocześnie drogę dla kolejnych misji z łodziami podwodnymi w roli głównej.
Wydaje nam się, że łódź podwodna na Tytanie będzie jedynie pierwszym krokiem przed wysłaniem podobnej łodzi na Europę czy Enceladusa ? mówi Steven Oleson, z Centrum Badawczego NASA w Ohio.
Europa i Enceladus posiadają rozległe oceany ciekłej wody, ale jednak skrywają się one pod grubą warstwą lodu, a więc znacznie trudniej dostarczyć tam łódź podwodną niż do jezior znajdujących się na powierzchni Tytana.
Osobliwy i bardzo ciekawy świat
Tytan jest drugim pod względem rozmiarów księżycem w Układzie Słonecznym. Przy średnicy 5150 km jest on nieznacznie większy od Merkurego, najmniejszej planety US.
Pod wieloma względami Tytan w ogóle nie przypomina innych obiektów w naszym układzie planetarnym. Po pierwsze, jako jedyny obiekt poza Ziemią, Tytan posiada na swojej powierzchni rozległe jeziora wypełnione? nie wodą, ale ciekłym metanem i etanem. Po drugie, jako jedyny księżyc Tytan pokryty jest gęstą atmosferą składającą się z ogromnych ilości związków organicznych, które mogą stanowić budulec dla form życia jakie znamy z Ziemi. Nic więc zatem dziwnego, że astrobiolodzy uważają Tytana za potencjalne siedlisko życia pozaziemskiego. Jeżeli faktycznie jakieś życie tam istnieje to nie będzie w żaden sposób przypominało ziemskiego. Temperatura na powierzchni Tytana waha się w okolicach -189 stopni Celsjusza i pozostaje stała mniej więcej przez cały rok. Istnieje możliwość, że głęboko pod powierzchnią Tytana istnieją zbiorniki ciekłej wody. Jeżeli tak faktycznie jest to teoretycznie na Tytanie mogą istnieć dwa niezależne ekosystemy: powierzchniowy z osobliwym życiem istniejącym w jeziorach węglowodorowych oaz podpowierzchniowy z życiem w podziemnych zbiornikach wody.
Sonda Cassini pokazała nam prawdziwego Tytana
Większość z naszej obecnej wiedzy o Tytanie pochodzi z sondy Cassini, która krążyła wokół Saturna od 2004 do 2017 r. wielokrotnie przelatując w pobliżu Tytana. Część wiedzy o samej powierzchni pochodzi z kolei z lądownika Huygens, który został zrzucony z sondy Cassini na powierzchnię.
W 2026 r. w kierunku księżyca poleci sonda Dragonfly. Jej zadaniem będzie dostarczenie na powierzchnię Tytana specyficznego drona o ośmiu wirnikach. Będzie on mógł przemieszczać się w atmosferze księżyca, eksplorując różne, oddalone od siebie środowiska.
Kolejnym krokiem, według wielu badaczy, powinno być wysłanie właśnie łodzi, która mogłaby zanurzyć się w węglowodorowe jeziora Tytana. Co ciekawe jeziora na Tytanie są przezroczyste dla fal radiowych, przez co przynajmniej w teorii komunikacja z łodzią byłaby możliwa także wtedy kiedy znajdowałaby się ona zanurzona pod powierzchnią jeziora. Do łodzi mogłyby docierać sygnały przesyłane z sondy orbitalnej, ale także bezpośrednio prosto z Ziemi.
Gdyby w ramach misji wysyłano samą łódź, musiałaby być ona dość duża (ok. 6 m długości oraz masa 1500 kg, aby dało się w niej zmieścić niezbędny sprzęt do komunikacji. Jeżeli natomiast  oprócz łodzi wysłanoby orbiter, to całość można byłoby zmieścić w pakiecie o długości 2 m i masie 500 kg.
Misja tego typu musiałaby być realizowana w ramach programu flagowych misji kosmicznych o najwyższych budżetach. Szacowany koszt wysłania łodzi podwodnej na Tytana to ponad 2 mld dol.
Start w latach trzydziestych? To jedyne rozwiązanie
Większość jezior znajduje się w okolicach północnego bieguna księżyca, w tym także dwa najciekawsze jeziora: Kraken Mare oraz Ligeia Mare. Pierwsze z nich ma powierzchnię ponad 400 000 km kw i głębokość minimum 35 m. Drugie natomiast odpowiednio 130 000 km i 170 m.
Tak samo jak Saturn, Tytan także posiada pory roku trwające po 7 lat ziemskich. Idealnym okresem do badania Tytana byłoby zatem lato panujące na północnej półkuli księżyca, kiedy to sonda mogłaby bezpośrednio fotografować linie brzegowe jezior w zakresie widzialnym i bezpośrednio kontaktować się z kontrolą misji na Ziemi.
Dotarcie to Tytana w 2045 byłoby tym samym najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli natomiast w ramach misji NASA zdecydowałaby się wysłać łódź oraz orbiter, to mogłyby one dotrzeć do celu już wiosną czyli w okolicach 2040 roku.
Podróż na Saturna zajmuje około siedmiu lat, dlatego też jakakolwiek misja łodzi podwodnej musiałaby wystartować w kierunku Saturna w latach trzydziestych. Alternatywą jest poczekanie kolejnych trzech dekad na kolejne lato na Saturnie.
Choć 2040 i 2045 r. to odległa dla nas przyszłość, to zważając na wyzwania stojące przed inżynierami pracującymi nad stworzeniem całej misji, NASA tak naprawdę nie ma zbyt dużo czasu na podjęcie decyzji. No i najważniejsze, jak na razie nie wiadomo czy łódź podwodna będzie żółta.
Titan Submarine: Exploring the Depths of Kraken Mare
https://www.youtube.com/watch?v=NnKxbdpLP5E&feature=emb_logo
https://spidersweb.pl/2020/08/lodz-podwodna-na-tytanie.html

Skoro wysłaliśmy helikopter na Marsa, dlaczego nie mielibyśmy wyprawić łodzi podwodnej na Tytana.jpg

Skoro wysłaliśmy helikopter na Marsa, dlaczego nie mielibyśmy wyprawić łodzi podwodnej na Tytana2.jpg

Skoro wysłaliśmy helikopter na Marsa, dlaczego nie mielibyśmy wyprawić łodzi podwodnej na Tytana3.jpg

Skoro wysłaliśmy helikopter na Marsa, dlaczego nie mielibyśmy wyprawić łodzi podwodnej na Tytana4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)