Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

 

Najnowsze obserwacje pozwoliły badaczom dojrzeć dysk protoplanetarny rozerwany przez jego trzy gwiazdy centralne
2020-09-03. Radek Kosarzycki
Sieć ALMA, w której ESO jest partnerem, oraz instrument SPHERE na należącym do ESO teleskopie VLT uzyskały obrazy GW Orionis, układu potrójnego z nietypowym wewnętrznym obszarem. Nowe obserwacje pokazały, że obiekt ten posiada zakrzywiony dysk protoplanetarny oraz odstający od niego pierścień. W szczególności, obraz ze SPHERE (panel po prawej) pozwolił astronomom po raz pierwszy zobaczyć cień rzucany przez pierścień na resztę dysku. Pomogło to w ustaleniu trójwymiarowego kształtu pierścienia i całego dysku. Lewy panel pokazuje artystyczną wizję wewnętrznego rejonu dysku, w tym pierścień. Rysunek oparto na trójwymiarowym kształcie zrekonstruowanym przez zespół naukowy.
Zespół naukowców zidentyfikował pierwszy bezpośredni dowód na to, że grupy gwiazd mogą rozerwać swój dysk protoplanetarny, pozostawiając go w zaburzonym kształcie i z pochylonymi pierścieniami.
Nowe badania sugerują, że egzotyczne planety, w przeciwieństwie do Tatooine z Gwiezdnych Wojen, mogą powstawać w nachylonych pierścieniach w zakrzywionych dyskach wokół gwiazd wielokrotnych. Wyniki udało się uzyskać dzięki obserwacjom przy pomocy Bardzo Dużego Teleskopu (VLT), który należy do ESO, a także Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA).
Sieć ALMA, w której ESO jest partnerem, oraz instrument SPHERE na należącym do ESO teleskopie VLT uzyskały obrazy GW Orionis, układu potrójnego z nietypowym wewnętrznym obszarem. W przeciwieństwie do płaskich dysków protoplanetarnych, które obserwujemy wokół wielu gwiazd, GW Orionis ma dysk zakrzywiony, zdeformowany na skutek ruchów trzech gwiazd w jego centrum. Obraz z ALMA (po lewej) pokazuje pierścieniową strukturę dysku, z najbardziej wewnętrznym pierścieniem odseparowanym od reszty dysku. Obserwacje SPHERE (po prawej) pozwoliły astronomom na zobaczenie po raz pierwszy cienia rzucanego przez najbardziej wewnętrzny pierścień na resztę dysku, co umożliwiło rekonstrukcję zakrzywionego kształtu dysku.
Nasz Układ Słoneczny jest niezwykle płaski, z wszystkimi planetami krążącymi po orbitach w praktycznie tej samej płaszczyźnie. Ale nie zawsze mamy do czynienia z taką sytuacją, szczególnie w przypadku dysków, w których formują się planety (tzw. dysków protoplanetarnych) wokół gwiazd wielokrotnych, takich jak obiekt analizowany w nowych badaniach: GW Orionis. System ten znajduje się nieco ponad 1300 lat świetlnych od nas w kierunku konstelacji Oriona, posiada trzy gwiazdy i otaczający je zdeformowany, rozerwany dysk.
Nasze obrazy ukazują ekstremalny przypadek, w którym dysk nie jest wcale płaski, ale zakrzywiony i ma nierówno ustawiony pierścień, który oderwał się od dysk? mówi Stefan Kraus, profesor astrofizyki na University of Exeter w Wielkiej Brytanii, który kierował badaniami opublikowanymi dzisiaj w czasopiśmie Science. Odstający pierścień znajduje się w wewnętrznej części dysku, blisko trzech gwiazd.
Sieć ALMA, w której ESO jest partnerem, oraz instrument SPHERE na należącym do ESO teleskopie VLT uzyskały obrazy GW Orionis, układu potrójnego z nietypowym wewnętrznym obszarem. W przeciwieństwie do płaskich dysków protoplanetarnych, które obserwujemy wokół wielu gwiazd, GW Orionis ma dysk zakrzywiony, zdeformowany na skutek ruchów trzech gwiazd w jego centrum. Ten złożony obraz pokazuje obserwacje dysku zarówno z ALMA, jak i SPHERE.
Obraz z ALMA pokazuje pierścieniową strukturę dysku, z najbardziej wewnętrznym pierścieniem (którego część jest widoczna jako podłużna kropka w samym centrum obrazu) odseparowanym od reszty dysku. Obserwacje SPHERE pozwoliły astronomom na zobaczenie po raz pierwszy cienia rzucanego przez najbardziej wewnętrzny pierścień na resztę dysku, co umożliwiło rekonstrukcję zakrzywionego kształtu dysku.
Nowe badania pokazały także, że wewnętrzny pierścień zawiera pył o masie 30 mas Ziemi, co powinno być wystarczające do formownia planet. ?Ewentualne planety uformowane w tym inaczej ustawionym pierścieniu będą okrążać gwiazdę po bardzo nachylonych orbitach. Przewidujemy, że wiele planet na nachylonych orbitach o dużej separacji, będzie można odkryć w przyszłości przy pomocy obserwacji obrazujących, na przykład z użyciem ELT? tłumaczy członek zespołu Alexander Kreplin z University of Exeter, odnosząc się do Ekstremalnie Wielkiego Teleskopu (ELT), budowanego przez ESO, który ma według planów zacząć działanie w dalszej części tej dekady. Ponieważ ponad połowa gwiazd na niebie narodziła się z jedną lub większą liczbą towarzyszek, rodzi to ciekawe perspektywy: może istnieć nieznana populacja egzoplanet, które okrążają swoje gwiazdy po bardzo nachylonych i odległych orbitach.
Wywnioskowanie takich konkluzji było możliwe dzięki obserwacjom GW Orionis prowadzonym przez 11 lat. Zaczynając od 2008 roku, zespół używał instrumentu AMBER, a potem GRAVITY na należącym do ESO interferometrze VLT w Chile, który łączy światło od różnych teleskopów VLT. Naukowcy badali grawitacyjny taniec trzech gwiazd w tym układzie i wykonali mapy ich orbit. ?Odkryliśmy, że trzy gwiazd nie krążą w tej samej płaszczyźnie, ale ich orbity są nachylone względem siebie i względem dysku? mówi Alison Young z uniwersytetów Exeter i Leicester, należąca do zespołu badawczego.
Naukowcy obserwowali system także przy pomocy instrumentu SPHERE na teleskopie VLT i przy pomocy ALMA, w której ESO jest partnerem. Dzięki temu byli w stanie uzyskać obraz wewnętrznego pierścienia i potwierdzić jego odstające położenie. Dzięki SPHERE udało się także zobaczyć, po raz pierwszy, cień, który pierścień rzuca na resztę dysku. Pomogło to w ustaleniu trójwymiarowego kształtu pierścienia i całego dysku.
Międzynarodowy zespół, który obejmuje naukowców z Wielkiej Brytanii, Belgii, Chile, Francji i Stanów Zjednoczonych, połączył następnie swoje wyczerpujące obserwacje z symulacjami komputerowymi, aby zrozumieć, co stało się z systemem. Po raz pierwszy byli w stanie wyraźnie połączyć zaobserwowane odstające położenie z teoretycznym ?efektem rozrywania dysku?, co sugeruje, że konfliktujące ze sobą przyciąganie grawitacyjne od gwiazd w różnych płaszczyznach, może zakrzywiać i rozrywać ich dyski.
Mapa pokazuje położenie układu potrójnego GW Orionis w gwiazdozbiorze Oriona. Uwzględniono większość gwiazd widocznych nieuzbrojonym okiem w dobrych warunkach. Pozycję GW Orionis wskazano czerwonym okręgiem.
Symulacje pokazały, że niezgodności orbit trzech gwiazd mogą powodować, że dysk wokół nich rozrywa się na osobne pierścienie, czyli dokładnie to, co zobaczono w trakcie obserwacji. Obserwowany kształt wewnętrznego pierścienia pasuje także do przewidywań z symulacji numerycznych dotyczących tego, w jaki sposób dysk powinien być rozrywany.
Co ciekawe, inny zespół badawczy, który analizował ten sam system przy pomocy ALMA, sądzi, że do zrozumienia tego systemu potrzebny jest jeszcze inny składnik. ?Uważamy, że do wyjaśnienia dlaczego dysk uległ rozerwaniu jest potrzebne istnienie planety pomiędzy pierścieniami? mówi Jiaqing Bi z University of Victoria w Kanadzie, który kierował badaniami GW Orionis opublikowanymi w The Astrophysical Journal Letters w maju tego roku. Jego zespół zidentyfikował na podstawie obserwacji ALMA trzy pierścienie pyłowe, z najbardziej zewnętrznym pierścieniem będącym największym kiedykolwiek zaobserwowanym dyskiem protoplanetarnym.
Przyszłe obserwacje przy pomocy ELT i innych teleskopów mogą pomóc astronomom w pełni odkryć naturę GW Orionis i ukazać młode planety powstające wokół trzech gwiazd tego systemu.

Artistic animation of the stellar movements in GW Orionis
https://www.youtube.com/watch?v=SEDKd1z0YwA&feature=emb_logo

How GW Orionis got its ring (computer simulation)
https://www.youtube.com/watch?v=evIniOIe11s&feature=emb_logo

Artistic animation of the warped and torned apart disc of GW Orionis
https://www.youtube.com/watch?v=mSRO6tehJ5M&feature=emb_logo

ESOcast 229 Light : Planet-forming DiscTorn Apart by its Three Central Stars
https://www.youtube.com/watch?v=KRqJoZapRcI&feature=emb_logo
https://www.pulskosmosu.pl/2020/09/03/najnowsze-obserwacje-pozwolily-badaczom-dojrzec-dysk-protoplanetarny-rozerwany-przez-jego-trzy-gwiazdy-centralne/

 

Najnowsze obserwacje pozwoliły badaczom dojrzeć dysk protoplanetarny rozerwany przez jego trzy gwiazdy centralne.jpg

Najnowsze obserwacje pozwoliły badaczom dojrzeć dysk protoplanetarny rozerwany przez jego trzy gwiazdy centralne2.jpg

Najnowsze obserwacje pozwoliły badaczom dojrzeć dysk protoplanetarny rozerwany przez jego trzy gwiazdy centralne3.jpg

Najnowsze obserwacje pozwoliły badaczom dojrzeć dysk protoplanetarny rozerwany przez jego trzy gwiazdy centralne4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny podskok Starshipa!
2020-09-03. Radek Kosarzycki
Starship SN6 podczas testu statycznego
SpaceX zrobił to po raz kolejny.
Szósty, pełnowymiarowy prototyp potężnej rakiety Starship podskoczył na 150 metrów podczas testu przeprowadzonego przed chwilą w ośrodku Boca Chica w Teksasie.
To już drugi lot eksperymentalnego statku kosmicznego: 4. sierpnia SpaceX dokonał tego samego z prototypem SN5.
Fantastyczne jak poprzednio
Tak jak i wtedy, było co oglądać. Niczym gigantyczny silos, masywny cylinder ze stali nierdzewnej wzniósł się z ogromnego obłoku dymu, a następnie łagodnie opadł z powrotem na Ziemię.
To wygląda jednocześnie niesamowicie odlotowo i zajebiście niedorzecznie ? napisał Eric Berger, reporter z portalu Ars Technica po pierwszym podskoku z 4 sierpnia.
Po dzisiejszym lądowaniu prototyp SN6 wydawał się nieznacznie przechylony. Najprawdopodobniej coś nie tak z jedną z nóg.
https://www.pulskosmosu.pl/2020/09/03/kolejny-podskok-starshipa/

Kolejny podskok Starshipa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pierwsze w historii wykrycie połączenia się dwóch monstrualnych czarnych dziur
2020-09-03.
Połączenie się układu podwójnego czarnych dziur wytworzyło prawdopodobnie fale grawitacyjne równe energii ośmiu Słońc.
Mimo całej swojej ogromnej pustki Wszechświat brzęczy od aktywności w postaci fal grawitacyjnych. Wytwarzane przez ekstremalne zjawiska astrofizyczne, te pogłosy rozchodzą się i wstrząsają czasoprzestrzenią, jak brzęk kosmicznego dzwonu.

Teraz naukowcy wykryli sygnał z połączenia prawdopodobnie najbardziej masywnych czarnych dziur, jakie dotychczas zaobserwowano na falach grawitacyjnych. Produktem połączenia jest pierwsze wyraźne wykrycie czarnej dziury o masie pośredniej, która mieści się w przedziale między 100 a 1000 mas Słońca.

Sygnał, który został oznaczony jako GW190521, został wykryty 21 maja 2019 roku za pomocą LIGO, pary identycznych 4-kilometrowych interferometrów w USA; oraz Virgo, 3-kilometrowego detektora we Włoszech.

Sygnał ten jest niezwykle krótki, trwa mniej niż 1/10 sekundy. Z tego, co naukowcy obserwują wynika, że GW190521 został wygenerowany przez źródło oddalone o około 5 gigaperseków, gdy Wszechświat miał około połowy obecnego wieku, co czyni go jednym z najbardziej odległych wykrytych dotychczas źródeł fal grawitacyjnych.

W oparciu o potężny zestaw najnowocześniejszych narzędzi obliczeniowych i modelujących, naukowcy uważają, że sygnał GW190521 został najprawdopodobniej wygenerowany przez połączenie się układu podwójnego czarnych dziur o niezwykłych właściwościach.

Prawie każdy dotychczas potwierdzony sygnał fal grawitacyjnych pochodzi z połączenia się dwóch czarnych dziur lub dwóch gwiazd neutronowych. Ta najnowsza kolizja wydaje się być jak dotąd najbardziej masywna i obejmuje dwie imponujące czarne dziury o masach około 85 i 66 mas Słońca.

Nowy sygnał prawdopodobnie przedstawia moment, w którym dwie czarne dziury się połączyły. Fuzja stworzyła jeszcze bardziej masywną czarną dziurę, o masie około 142 mas Słońca i uwolniła ogromną ilość energii, odpowiadającą około 8 masom Słońca, rozprzestrzenioną po całym Wszechświecie w postaci fal grawitacyjnych.

Wyjątkowo duże masy dwóch imponujących czarnych dziur, a także powstałej z ich połączenia czarnej dziury, rodzą mnóstwo pytań dotyczących ich powstawania.

Wszystkie zaobserwowane do tej pory czarne dziury mieszczą się w jednej z dwóch kategorii: czarne dziury o masach gwiazdowych, które mają od kilku do dziesiątek mas Słońca i uważa się, że powstają, gdy umierają masywne gwiazdy; lub supermasywne czarne dziury, takie jak ta w centrum galaktyki Drogi Mlecznej, które są od setek tysięcy do miliardów razy masywniejsze niż nasze Słońce.

Jednak ostatnio wykryta czarna dziura o masie 142 Słońc, powstała w wyniku połączenia GW190521, znajduje się w pośrednim zakresie mas między czarnymi dziurami o masie gwiazdowej a supermasywnymi czarnymi dziurami ? jest to pierwsza tego rodzaju czarna dziura, jaką kiedykolwiek wykryto.

Dwie czarne dziury, które utworzyły tę wspomnianą, również wydają się być wyjątkowe pod względem wielkości. Są tak masywne, że naukowcy podejrzewają, że jedna z nich lub obie mogły powstać z zapadającej się gwiazdy, jak to ma miejsce w przypadku czarnych dziur o masach gwiazdowych.

Zgodnie z fizyką ewolucji gwiazd, zewnętrzne ciśnienie fotonów i gazu w jądrze gwiazdy wspiera ją przeciwko sile grawitacji pchającej do wewnątrz, dzięki czemu gwiazda jest stabilna, podobnie jak Słońce. Po tym, jak serce masywnej gwiazdy spali jądra tak ciężkie jak żelazo, nie jest już w stanie wytworzyć wystarczającego ciśnienia, aby utrzymać warstwy zewnętrzne. Kiedy ciśnienie zewnętrzne jest mniejsze od grawitacji, gwiazda zapada się pod własnym ciężarem, w eksplozji zwanej supernową z zapadającym się jądrem, która może pozostawić po sobie czarną dziurę.

Proces ten może wyjaśnić, w jaki sposób gwiazdy o masie 130 mas Słońca mogą wytwarzać czarne dziury o masach do 65 mas Słońca. Uważa się, że w przypadku ciężkich gwiazd pojawia się zjawisko znane jako ?niestabilność pary?. Kiedy fotony w jądrze stają się niezwykle energetyczne, mogą przekształcić się w parę elektron i antyelektron. Te pary wytwarzają mniejsze ciśnienie niż fotony, powodując, że gwiazda staje się niestabilna w obliczu zapaści grawitacyjnej, a wynikająca z tego eksplozja jest wystarczająco silna, aby nie pozostawić po niej nic. Jeszcze masywniejsze gwiazdy, powyżej 200 Słońc, ostatecznie zapadłyby się bezpośrednio w czarną dziurę o masie co najmniej 120 mas Słońca. Zapadająca się gwiazda nie powinna być zatem w stanie wytworzyć czarnej dziury o masach od około 65 do 120 mas Słońca ? zakres ten jest znany jako ?luka masy niestabilności pary?.

Ale teraz cięższa z dwóch czarnych dziur, które wytworzyły sygnał GW190521, mająca 85 mas Słońca, jest pierwszą jak dotąd wykrytą w obrębie tej luki.

Jedną z możliwości, którą badacze rozważają, jest połączenie hierarchiczne, w którym dwie czarne dziury same mogły powstać w wyniku połączenia się dwóch mniejszych czarnych dziur, zanim migrowały razem i ostatecznie się połączyły.

Pozostaje jeszcze wiele pytań dotyczących GW190521.

Gdy detektory LIGO i Virgo nasłuchują fal grawitacyjnych przechodzących przez Ziemię, automatyczne wyszukiwania przeczesują przychodzące dane w poszukiwaniu interesujących sygnałów. Te wyszukiwania mogą wykorzystywać dwie różne metody: algorytmy wybierające określone wzorce fal w danych, które mogły zostać wytworzone przez zwarte układy podwójne; i bardziej ogólne wyszukiwania typu ?rozbłysk?, które zasadniczo szukają czegoś niezwykłego.

W przypadku GW190521 było to wyszukiwanie seryjne, które odebrało sygnał nieco wyraźniej, dając bardzo małą szansę, że fale grawitacyjne powstały z czegoś innego niż połączenie układu podwójnego.

Ale co, jeżeli coś zupełnie nowego wytworzyło te fale grawitacyjne? To kusząca perspektywa, a w swoim artykule naukowcy krótko rozważają inne źródła we Wszechświecie, które mogły wytworzyć wykryty przez nich sygnał. Być może, na przykład, fale grawitacyjne zostały wyemitowane przez zapadającą się gwiazdę w naszej galaktyce. Sygnał może również pochodzić ze struny kosmicznej powstałej w najwcześniejszych momentach istnienia Wszechświata ? chociaż żadna z tych egzotycznych możliwości nie pasuje do danych ani do połączenia się układu podwójnego.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
MIT

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/09/pierwsze-w-historii-wykrycie-poaczenia.html

 

Pierwsze w historii wykrycie połączenia się dwóch monstrualnych czarnych dziur.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Rakieta Vega wraca do służby i wynosi 53 satelitów na orbitę
2020-09-03.
Po ponad roku od ostatniego nieudanego lotu do służby wróciła europejska lekka rakieta nośna Vega. W starcie z Gujany Francuskiej wyniosła na orbitę 53 niewielkich satelitów z 13 państw.
Start został przeprowadzony z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej. Rakieta odpaliła swój dolny stopień na paliwo stałe 3 września o 3:51 czasu polskiego. Lot wszystkich członów przebiegł pomyślnie i czwarty stopień rakiety AVUM umieścił na dwóch różnych orbitach polarnych wszystkie 53 ładunki misji.
Był to pierwszy lot tej rakiety od nieudanej misji z lipca 2019 roku. Wtedy rakiecie nie udało się wynieść na orbitę szpiegowskiego satelity Zjednoczonych Emiratów Arabskich Falcon Eye 1. Przyczyną awarii było strukturalne uszkodzenie 2. stopnia rakiety gorącymi gazami ze spalania stałego paliwa. Firma Avio produkująca stopień poprawiła izolację termiczną silnika i usprawniła procesy sprawdzającego grubość tej izolacji na rakiecie. Okazało się bowiem, że w miejscu awarii była ona za cienka i nie zostało to wykryte podczas kontroli jakości.
Największym satelitą wyniesionym podczas wrześniowej misji był Athena - ważący 138 kg statek zbudowany przez Maxar dla firmy PointView Tech. Satelita będzie testował technologie komunikacji z szerokopasmowym dostępem do sieci Internet dla potencjalnej przyszłej konstelacji podobnej do Starlink czy OneWeb.
Na rakiecie podróżował też włoski statek D-Orbit ION Satellite Carrier, który transportował na orbitę zestaw 12 satelitów obserwacyjnych SuperDove (wersja Flock 4v) firmy Planet. Było to pierwsze użycie włoskiego satelitarnego transportera. Dodatkowo w ładowni rakiety Vega podłączonych było 14 kolejnych satelitów tej serii.
Trzecim największym statkiem był luksemburski ESAIL. Ważący 112 kg satelita ma pomagać w identyfikacji statków morskich za pomocą systemu AIS.
Słowenia wysłała na rakiecie Vega swojego pierwszego mikrosatelitę NEMO-HD. Statek został wyposażony w optykę obserwacyjną umożliwiającą wykonywanie obrazów Ziemi z rozdzielczością poniżej 3 m/px. Satelita ma masę 65 kg i powstał we współpracy z Kanadą.
Na rakiecie poleciało wiele innych mniejszych satelitów. Łącznie w misji wysłano 53 ładunki z 13 państw. Był to najliczniejszy lot europejskiej rakiety w historii. Pierwszy raz do misji zastosowano SSMS (Small Spacecraft Mission Service) - specjalną platformę umożliwiającą wysłanie wielu mikro- i nanosatelitów w jednym locie.
 
Na podstawie: Arianespace/SN
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    informacja prasowa Arianespace o udanym starcie
?    więcej informacji nt. misji (strona Arianespace)
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Vega startująca w misji VV16 z kosmodromu Kourou. Źródło: Arianespace.
Arianespace TV VV16 Launch Sequence
https://www.youtube.com/watch?v=gqunChVUEtE&feature=emb_logo

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rakieta-vega-wraca-do-sluzby-i-wynosi-53-satelitow-na-orbite

 

Rakieta Vega wraca do służby i wynosi 53 satelitów na orbitę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pierwsze korekty trajektorii nowych sond marsjańskich
2020-09-03.
Marsjańskie sondy, które zostały wysłane w lipcu, właśnie rozpoczęły pierwsze korekty trajektorii i wraz z łazikiem Perseverance kierują się w stronę Czerwonej Planety, na której wylądują w lutym.

Pierwsza sonda międzyplanetarna Zjednoczonych Emiratów Arabskich na dobrym kursie
Najdłużej w podróży jest pierwsza sonda Zjednoczonych Emiratów Arabskich, o nazwie Hope (Al Amal), która została wystrzelona 19 lipca z terenów Japonii. Zaraz po niej 23 lipca, została wysłana chińska sonda o nazwie Tianwen-1. Najkrócej w przestrzeni kosmicznej przebywa łazik Perseverance, który opuścił naszą atmosferę 30 lipca.
?Sonda Hope przebyła 100 milionów kilometrów w swej podróży na Czerwoną Planetę?, poinformował na Twitterze, Mohammed bin Rashid Al Maktoum, minister Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Misje zostały wysłane w lipcu, ponieważ jest to czas, kiedy Mars i Ziemia znajdują się na właściwych pozycjach na swoich orbitach, które umożliwią przelot najkrótszą możliwą trasą. Okresy takie jak te są rzadkością (raz na około 2 lata), dlatego ważne jest aby wykorzystywać je odpowiednio.
Agencja Kosmiczna ZEA, poinformowała o udanych manewrach korekcyjnych, które sonda przeprowadziła 17 sierpnia.
Statek Hope wyposażony jest w system nawigacji oparty o analizę położenia gwiazd, stąd doskonale wie gdzie się znajduje. Zespół misji,  przewiduje jeszcze 6 manewrów korekcyjnych, nim sonda znajdzie się na właściwym kursie.

Udana korekta trajektorii pierwszej chińskiej misji marsjańskiej
Tianwen?1 rozpoczął udaną korektę trajektorii 4 sierpnia, poinformowała państwowa agencja Xinhua.
Tianwen?1 została wyniesiona rakietą Długi Marsz 5 i jest to pierwsza taka misja, która ma na celu wysłanie na orbitę sondy, i jednoczesne lądowanie łazika na powierzchni Marsa. Łazik wraz z lądownikiem rozpocznie rozpoznanie 2 ? 3 miesiące po przybyciu na orbitę, podczas gdy sonda zostanie uruchomiona od razu po ulokowaniu na docelowej orbicie.
Hope Probe oraz Tianwen ? 1, są bardzo ważne dla eksploracji i w przyszłości powodzenia kolonizacji Marsa, gdyż zaopatrzone są w przyrządy, które umożliwią nam bliższe poznanie Czerwonej Planety.
 
Na podstawie: Space.com/SN
Opracował: Tomasz Majerowicz
 
Więcej informacji:
?    oficjalna strona misji Hope
 
 
Na zdjęciu: Ziemia i Księżyc sfotografowane 27 lipca 2020 r. przez chińską sondę marsjańską Tianwen-1. Źródło: CNSA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pierwsze-korekty-trajektorii-nowych-sond-marsjanskich

 

Pierwsze korekty trajektorii nowych sond marsjańskich.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Obserwujemy rekordowe zderzenie dwóch czarnych dziur, których nie widać [FILM]
2020-09-03.
Astronomowie informują o historycznym odkryciu, na które czekaliśmy od dawna, a teraz dzięki niemu możemy poznać tajemnice skrywane przez czarne dziury, najbardziej energetyczne obiekty we Wszechświecie.
Najmasywniejsze znane nam dotąd zderzenie dwóch czarnych dziur zaobserwowali naukowcy na co dzień pracujący przy projektach detektorów LIGO i VIRGO. Ciężko sobie nawet wyobrazić, jak potężny obiekt rodzi się na naszych oczach z połączenia dwóch tych tajemniczych obiektów. Co niezwykłe, wydarzenie to rozgrywa się na naszych oczach, a pomimo tego, tak naprawdę miało miejsce 7 miliardów lat temu, ponieważ aż tyle czasu potrzebowały fale grawitacyjne, by dotrzeć do Ziemi. w W trakcie tego zderzenia, w czystą energię fali grawitacyjnej zamieniona została masa o równowartości siedmiu mas Słońca.
To zdarzenie możemy ?zobaczyć? właśnie dzięki falom grawitacyjnym, których istnienie potwierdziliśmy zaledwie kilka lat temu. Warto tutaj zaznaczyć, że to one pozwoliły nam na badania takich niesamowitych obiektów, jakimi są właśnie pulsary, kwazary czy czarne dziury.
Najnowsze odkrycie dotyczy dwóch czarnych dziur, gdzie jedna ma masę 66 mas Słońca, a druga nieco więcej, bo 88 mas Słońca. Oba obiekty przez ostatnie lata zbliżały się do siebie, aż w końcu nastąpiło ich zderzenie. Zapis całego tego ciężkiego do wyobrażenia zdarzenia doszedł do nas wraz z falami grawitacyjnymi. Gdybyśmy nie byli ich w stanie wykrywać, to nawet byśmy nie dowiedzieli się, jak niesamowite zjawisko nas ominęło. A jest ono przełomowe, bo mówimy o powstałej czarnej dziurze o masie 142 mas naszej dziennej gwiazdy.
Nie jest to rekord, bo znamy obiekty o masach miliardów Słońc, ale astronomowie poszukiwali takich w zakresie od 100 do 1000 mas naszej dziennej gwiazdy. Te pośrednie obiekty stanowić mają brakujące ogniwo w ewolucji czarnych dziur, które rosną i stają się masywniejsze wraz z fuzjami. Dzięki takim obiektom możemy zacząć poznawać procesy determinujące ewolucję Wszechświata i zrozumieć w nim funkcję ciemnej materii i energii.
Astronomowie donoszą, że jest to też najodleglejsze zderzenie czarnych dziur obserwowane przez LIGO i VIRGO, które w swojej historii badały już blisko 70 różnych zderzeń na podstawie wygenerowanych przez nie fal grawitacyjnych. Zderzenie GW190521 zostało zarejestrowane 21 maja 2019 roku i było na tyle delikatne, że cudem udało się je wykryć. Informację o tym zjawisku podano dopiero teraz, bo przez ostatnie miesiące trwały jego analizy.
Źródło: GeekWeek.pl/Physical Review Letters / Fot. NASA
Two Black Holes Merge into One

https://www.youtube.com/watch?v=I_88S8DWbcU&feature=emb_logo
https://www.geekweek.pl/news/2020-09-03/obserwujemy-rekordowe-zderzenie-dwoch-czarnych-dziur-ktorych-nie-widac-film/

 

Obserwujemy rekordowe zderzenie dwóch czarnych dziur, których nie widać [FILM].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Satelita OGO-1 wrócił na Ziemię po 56 latach przebywania w kosmosie
2020-09-03.
NASA poinformowała, że jednostka zakończyła właśnie swoją wieloletnią służbę i bezpiecznie wylądowała w oceanie na południowy-wschód od Tahiti, gdzie znajduje się cmentarzysko instalacji kosmicznych.
OGO-1, czyli Orbiting Geophysical Observatory, a konkretniej pierwsza z sześciu jednostek biorących udział w projekcie, które zostały zaprojektowane do badań ruchów naszej planety i jej interakcji ze słońcem, udaje się właśnie na zasłużoną emeryturę. NASA podzieliła się informacją, że satelita zakończył swój żywot lądowaniem awaryjnym w oceanie. Co warto jednak podkreślić, choć wiązano z nim duże nadzieje i wyposażono w aż 21 różnych instrumentów naukowych (w tym do badania fizyki cząstek, pola magnetycznego, pyłu międzyplanetarnego, bardzo krótkich fal elektromagnetycznych czy obserwacji wzbudzonego wodoru), to z powodu nieprawidłowości, jakie nastąpiły po osiągnięciu orbity, nie mógł zrealizować wszystkich zaplanowanych zadań.
Niemniej ten amerykański satelita do badań geofizycznych rozpoczął swoją misję 5 września 1964 roku i był operacyjny przez 5 kolejnych lat, później NASA zdecydowała o zamknięciu projektu i 1 listopada 1971 roku zaprzestano jakiegokolwiek kontaktu z jednostką. To co działo się z nim później? Niestety te 50 lat temu nie znaliśmy jeszcze odpowiedniego sposobu na bezpieczne i sprawne ściągnięcie satelitów z orbity, dlatego też jednostka do tej pory pozostawała w kosmosie i musieliśmy czekać na jej planowane przy produkcji lądowanie awaryjne.
Kilka dni temu, a konkretniej 29 sierpnia, naukowcy University of Arizona w końcu dostali informacje o trajektorii uderzenia - satelita, albo jego resztki pozostałe po wejściu w atmosferę, wpadły do wód Oceanu Spokojnego, na południowy-wschód od Tahiti. Nie da się ukryć, że to na swój sposób koniec pewnej ery, bo projekt OGO został zainicjowany kilka lat przed tym, jak Neil Armstrong jako pierwszy człowiek postawił nogę na księżycu (w czasie misji Apollo 11 w 1969 roku), a my usłyszeliśmy słynne zdanie, że to ?mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości?. Teraz zaś Amerykanie ponownie szykują się do lądowania na księżycu, a agencje kosmiczne są w stanie odwoływać satelity z orbity dosłownie na żądanie, bez konieczności czekania na koniec ich żywota - mówiąc krótko, wiele się od tego czasu zmieniło.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA
Satellite OGO-1 re-entering Earth's atmosphere above Tahiti after 56 years in orbit. 08/29/2020

https://www.youtube.com/watch?v=gA0vrXAMtMI&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-09-03/satelita-ogo-1-wrocil-na-ziemie-po-56-latach-przebywania-w-kosmosie/

 

Satelita OGO-1 wrócił na Ziemię po 56 latach przebywania w kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Księżyc rdzewieje - dlaczego?
2020-09-03.
Choć na Księżycu praktycznie nie ma powietrza, nowe badania wskazują na obecność hematytu w jego skorupie. Hematyt to forma rdzy, która do wystąpienia zazwyczaj wymaga tlenu i wody. To odkrycie nieco zaskoczyło naukowców.
Czerwona Planeta, czyli Mars, od dawna słynie ze swej rdzawej barwy. Żelazo występujące powszechnie na jej powierzchni - w połączeniu z wodą i tlenem z zamierzchłych czasów - nadaje jej charakterystyczny, czerwonawy odcień. Naukowcy byli jednak bardzo zaskoczeni, gdy znaleźli dowody na to, że także nasz pozbawiony powietrza Księżyc zawiera... rdzę.
Nowy artykuł opublikowany w Science Advances podsumowuje przegląd danych pochodzących z orbitera Chandrayaan-1 Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych. Sonda ta odkryła lód wodny i sporządziła mapę różnych minerałów występujących na powierzchni Srebrnego Globu podczas jego badań w 2008 roku. Główny autor pracy, Shuai Li z University of Hawaii, wykazuje teraz, że woda pojawia się faktycznie w danych z instrumentu Moon Mineralogy Mapper na pokładzie Chandrayaan-1 (w skrócie: M3). Woda wchodzi w interakcje ze skałami, tworząc różnorodne minerały, a M3 wykrył i zbadał ich chemiczne widma - obserwując światło odbijające się od różnych obserwowanych powierzchni. Dzięki temu dowiedzieliśmy się między innymi, że bieguny Księżyca mają zupełnie inny skład chemiczny niż jego reszta.
Zaintrygowany tym Li skierował więc dalszą uwagę na te biegunowe widma skał. Choć powierzchnia Księżyca jest usiana bogatymi w żelazo skałami, dość zaskakująca była tam widmowa sygnatura mogąca odpowiadać minerałowi zwanemu hematytem. Minerał ten jest formą tlenku żelaza lub po prostu rdzy i powstaje, gdy żelazo wystawione jest na działanie tlenu i wody. Ale Księżyc nie powinien przecież zawierać sporych ilości tlenu ani wody w stanie ciekłym, więc jak mógł "zardzewieć"?
Zagadka ta może się wiązać z wiatrem słonecznym - strumieniami naładowanych cząstek wypływających ze Słońca, bombardującymi Ziemię i Księżyc wodorem. Wodór utrudnia tworzenie się hematytu. Jest to tak zwany reduktor, co oznacza, że dodaje on "nowe" elektrony do materiałów, z którymi oddziałuje. To jednak przeciwieństwo tego, co jest potrzebne do wytworzenia hematytu: aby żelazo zardzewiało, potrzebuje utleniacza, który raczej usuwa elektrony. Warto dodać, że choć Ziemia ma pole magnetyczne chroniące ją przed wodorem, to Księżyc już nie. Zdaniem Li Księżyc to w rzeczywistości "straszne" środowisko do formowania się hematytu. Dlatego zwrócił się do naukowców z JPL, Abigail Fraeman i Vivian Sun, aby pomogli mu przejrzeć dane M3 i dodatkowo potwierdzić odkrycie tam tego związku.
Naukowcy początkowo też podeszli do sprawy sceptycznie. Po dokładnym przyjrzeniu się danym Fraeman i Sun byli już jednak przekonani, że dane te rzeczywiście wskazują na obecność hematytu na biegunach księżycowych.
We wspólnym artykule przedstawiono model wyjaśniający, w jaki sposób rdza może mimo wszystko tworzyć się w takim środowisku. Po pierwsze, choć Księżyc nie ma atmosfery, w rzeczywistości zawiera śladowe ilości tlenu. Źródło tego tlenu to... nasza planeta. Ziemskie pole porusza się za planetą, a w 2007 roku japoński orbiter Kaguya odkrył, że tlen z górnych warstw atmosfery Ziemi może także przemieszczać się na tym końcowym ogonie magnetycznym pola, podróżując nawet na odległości rzędu 385 000 kilometrów - aż do Księżyca. To odkrycie zgadza się z danymi z M3, w których stwierdzono obecność większych ilości hematytu po bliższej Ziemi stronie Księżyca niż po jego drugiej stronie. -To sugeruje, że właśnie tlen na Ziemi może napędzać tworzenie się hematytu - wyjaśnia Li. W dodatku wiemy, że Księżyc od miliardów lat oddala się od Ziemi, więc możliwe jest również, że więcej tlenu przedostało się na niego tym sposobem w przeszłości, gdy ciała te były bliżej siebie.
Podobnie jest z wodorem dostarczanym przez wiatr słoneczny. Jako reduktor wodór powinien zapobiegać utlenianiu. Ale ogon magnetyczny Ziemi ma działanie pośredniczące. Oprócz przenoszenia tlenu z Ziemi na Księżyc blokuje również ponad 99% wiatru słonecznego w pewnych momentach cyklu orbitalnego Księżyca (szczególnie wtedy, gdy Księżyc jest w pełni). To otwiera pewne czasowe okna w cyklu księżycowym, w których łatwiej może tworzyć się rdza.
Trzecim elementem tej układanki jest woda. Choć większość Księżyca jest sucha, lód wodny można znaleźć w zacienionych kraterach księżycowych, na jego niewidocznej z Ziemi stronie. Ale hematyt wykryto daleko od takiego lodu. Naukowcy skupiają się natomiast na cząsteczkach wody znajdujących się na powierzchni Księżyca. Li sugeruje, że szybko poruszające się cząsteczki pyłu, które regularnie bombardują Księżyc, mogą uwalniać cząsteczki wody z jego powierzchni, mieszając je później z żelazem zawartym  w glebie księżycowej. Ciepło wyzwalające się w tych uderzeniach może zwiększyć szybkość utleniania, a same cząsteczki pyłu mogą również przenosić cząsteczki wody, wszczepiając je w powierzchnię, tak że mieszają się dobrze z żelazem. W odpowiednich momentach - gdy Księżyc jest osłonięty przed wiatrem słonecznym i obecny jest tam tlen - może dojść do wywołującej rdzę reakcji chemicznej.
Potrzeba jednak więcej danych, aby dokładnie określić, w jaki sposób woda oddziałuje ze skałami. Te dane mogą również pomóc w wyjaśnieniu innej tajemnicy: dlaczego mniejsze ilości hematytu powstają również po drugiej stronie Księżyca - tam, gdzie ziemski tlen nie powinien być w ogóle w stanie dotrzeć?
- Myślę, że otrzymane przez nas wyniki wskazują na to, że w Układzie Słonecznym zachodzą bardziej złożone procesy chemiczne, niż dotychczas sądziliśmy - dodaje Sun.
Li zauważa na koniec, że obecnie mamy ekscytujący czas w badaniach Księżyca. Prawie 50 lat od ostatniego lądowania Apollo Księżyc ponownie jest głównym celem podróży i misji kosmicznych. NASA planuje wysłać tam dziesiątki nowych instrumentów i eksperymentów technologicznych, a następnie misje załogowe, rozpoczynające się już w roku 2024 roku - wszystko to w ramach programu Artemis.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Oryginalna praca naukowa - Widespread hematite at high latitudes of the Moon (Li et al., Science Advances 2020)

Źródło: NASA
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Ilustracja: Niebieskie obszary na tej kompozycji z instrumentu Moon Mineralogy Mapper (M3) pracującego na pokładzie orbitera Chandrayaan-1 pokazują wodę gromadzącą się na biegunach Księżyca. Znaleziono tam też ślady hematytu, czyli pewnej formy rdzy. Źródło: ISRO/NASA/JPL-Caltech/Brown University/USGS
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ksiezyc-rdzewieje-dlaczego

 

Księżyc rdzewieje - dlaczego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konkurs MyGalileoSolution
2020-09-03. Krzysztof Kanawka
Agencja GSA otworzyła konkurs MyGalileoSolution, związany z nowymi prototypami oraz aplikacjami wykorzystującymi satelitarne pozycjonowanie.
Konkurs MyGalileoSolution dotyczy nowych aplikacji, które wykorzystują pozycjonowanie satelitarne (GNSS), w szczególności europejski system Galileo. Mowa w tym przypadku m.in. o urządzeniach typu ?wearables?, systemach robotycznych, rozwiązaniach pozwalających na monitorowanie zasobów i innych.
MyGalileoSolution jest organizowany przez Europejską Agencję GNSS (GSA).
Konkurs ma dwie ścieżki. Pierwsza z nich jest zorientowana na prototypy, zaś druga na pełne rozwiązania, gotowe do wdrożenia na rynek. Na zwycięzców i finalistów każdej z części konkursu czekają nagrody finansowe. Zwycięzca pierwszej ścieżki otrzyma 40 tysięcy EUR, zaś zwycięzca drugiej ścieżki ? 60 tysięcy EUR. Łącznie GSA wybierze 50 zespołów.
Termin zgłoszeń upływa 30 września. We wrześniu GSA organizuje trzy webinary informacyjne na temat konkursu. Finał konkursu został zaplanowany na połowę grudnia.
Więcej informacji na stronie konkursu.
(GSA)
https://kosmonauta.net/2020/09/konkurs-mygalileosolution/

Konkurs MyGalileoSolution.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zdalnie sterowany Antonow wystrzelił radziecki wahadłowiec

2020-09-04.
Szwajcarski modelarz Hans Bühr postanowił stworzyć zdalnie sterowany model największego samolotu świata. Gdyby tego było mało, zamontował na nim miniaturę radzieckiego wahadłowca kosmicznego, a następnie w powietrzu, wystrzelił go w niebo.

 Samolot transportowy AN-225, zwany potocznie Antonovem (od konstruktora Olega Antonowa) nosi miano największego samolotu świata.  Sześciosilnikowa bestia o rozpiętości niemalże 90 metrów posiada ładownie o pojemności 250 000 kg, a załadunek może odbywać się tylko przez wrota przednie po uniesieniu nosa kadłuba. Podwozie tego monstrum składa się z 32-kół przymocowanych do podwójnych goleni po obu stronach kadłuba. Potężna maszyna od lat stanowi największą atrakcję dla fanów lotnictwa.

 Jakiś czas temu można było ją oglądać w mniejszej skali na zawodach zdalnie sterowanych samolotów w Szwajcarii. Wiernie odwzorowany Antonow o rozpiętości skrzydeł 3,5 metra oraz wadze 12 kg, podobnie jak realny odpowiednik, dumnie wzbił się w powietrze przy głośnych zachwytach widzów.
Gdyby tego było mało, konstruktor modelu, Hans Bühr, postanowił zamieścić na jej grzbiecie miniaturową wersję radzieckiego wahadłowca kosmicznego. Podobne rozwiązanie było stosowane także w przypadku prawdziwego samolotu.
W trakcie pokazu, podobnie jak w świecie rzeczywistym, Antonow wzbił się na dużą wysokość i "wystrzelił" wahadłowiec w niebo. Po demonstracji, obie maszyny bezpiecznie wylądowały na ziemi, a konstruktor i pilot w jednym otrzymał falę oklasków.

HANS BÜHR RADIO CONTROLLED ANTONOV AN-225 AND BURAN SPACESHIP DECOUPLING SINGULAR

https://www.youtube.com/watch?v=64ibvDXV5Ac&feature=emb_logo

Zdalnie sterowany AN-225 /YouTube

Źródło: INTERIA
https://nt.interia.pl/gadzety/news-zdalnie-sterowany-antonow-wystrzelil-radziecki-wahadlowiec,nId,4709178

 

Zdalnie sterowany Antonow wystrzelił radziecki wahadłowiec.jpg

Zdalnie sterowany Antonow wystrzelił radziecki wahadłowiec2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Spektakularne zdjęcie Słońca

2020-09-04.

Hiszpański teleskop słoneczny GREGOR wykonał jedno z najbardziej spektakularnych zdjęć naszej gwiazdy w historii.

Na nowych zdjęciach wykonanych przez teleskop można dostrzec szczegóły o długości zaledwie 50 km. Nigdy wcześniej nie udało się takich dostrzec.

 To był bardzo ekscytujący, ale również i niezwykle trudny projekt. W ciągu zaledwie jednego roku całkowicie przeprojektowaliśmy optykę, mechanikę i elektronikę teleskopu GREGOR, aby uzyskać jak najlepszą jakość obrazu - powiedziała Lucia Kleint z Instytutu Fizyki Słonecznej Kiepenheuer.

Modernizacja obserwatorium była możliwa dzięki wybuchowi pandemii COVID-19. Naukowcy utknęli w obserwatorium w Hiszpanii podczas lockdownu w marcu. Zamiast tracić czas, zaczęli pracować nad usprawnieniem teleskopu.

 
Na zdjęciu widać granule, czyli niewielkie komórki konwekcyjne plazmy wynoszone do góry w strefie konwekcyjnej Słońca. Centrum każdej z granul jest lżejszy - to właśnie tam od dołu unosi się gorąca plazma. Całość wygląda trochę jak popcorn, ale w rzeczywistości pojedyncza granula ma średnicę ok. 1500 km.

Na kolejnym zdjęciu widać pojedynczą plamę słoneczną, która pojawiła się na powierzchni naszej gwiazdy 30 lipca 2020 r. Jest to obszar tymczasowy, w którym pole magnetyczne Słońca jest szczególnie silne.


Nowe zdjęcie Słońca /materiały prasowe

Słoneczne granule /materiały prasowe

Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-spektakularne-zdjecie-slonca,nId,4711433

 

Spektakularne zdjęcie Słońca.jpg

Spektakularne zdjęcie Słońca2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Z ISS wycieka powietrze - co to oznacza?

2020-09-04.
Awaria na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Z jej pokładu wciąż wycieka odrobina powietrza. Czy stanowi to zagrożenie dla astronautów?

 Wyciek został po raz pierwszy zauważony we wrześniu ubiegłego roku, ale prawie przez rok nikt z tym nic nie robił, bo ilości powietrza uwalniane do przestrzeni kosmicznej były niewielkie. Astronauci byli ponadto zajęci i nie mieli możliwości zebrać dodatkowych danych na temat incydentu.

 Ostatnio jednak wykryto wzrost ilości wyciekającego powietrza. W związku z tym, trzech astronautów - Chris Cassidy, Anatoly Ivanishin i Ivan Vagner - 20 sierpnia rozpoczęli "polowanie" na źródło wycieku. Niestety, do dzisiaj nie udało się go namierzyć.

Rzecznik NASA, Daniel Hout, potwierdził, że zespoły techniczne nadal przeglądają dane zebrane przez załogę. Wykluczono już wyciek z większości modułów stacji, a przegląd powinien zakończyć się "w najbliższych dniach". Jeżeli nie uda się namierzyć źródła wycieku, konieczne będzie obranie nowej strategii.

Zazwyczaj odrobina powietrza, która jest tracona przez stację kosmiczną, może zostać uzupełniona dzięki wysokociśnieniowym zbiornikom wypełnionym azotem i tlenem podczas misji zaopatrzeniowych. Czasami jednak wyciek jest na tyle duży, że nie da się w szybki sposób uzupełnić braków powietrza.

 
NASA uspokaja, że wyciek powietrza jest zbyt mały, by stanowił zagrożenie dla załogi lub funkcjonowania stacji - przynajmniej w tej chwili. Sytuacja jest pod kontrolą.

W przypadku awarii na ISS, załoga może wrócić na Ziemię za pośrednictwem zadokowanego statku kosmicznego Sojuz MS-16.  Astronauci mogą także odciąć nieszczelny moduł i odizolować go od reszty.

Widok z pokładu ISS /NASA

 ISS na orbicie /123RF/PICSEL

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-z-iss-wycieka-powietrze-co-to-oznacza,nId,4711172

 

Z ISS wycieka powietrze - co to oznacza.jpg

Z ISS wycieka powietrze - co to oznacza2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CZ-2F wynosi chiński mini-prom
2020-09-04. Krzysztof Kanawka
Czwartego września rakieta CZ-2F wyniosła na orbitę chiński mini-prom kosmiczny.
(Artykuł będzie aktualizowany w miarę napływu informacji)
Aktualizacja, 04.09.2020, godz 20:15 CEST: start rakiety CZ-2F nastąpił prawdopodobnie na kilka minut przed godziną 09:30 CEST.
Aktualizacja, 04.09.2020, godz 16:25 CEST: mini-prom został wprowadzony na orbitę o wysokości około 330 x 350 km i nachyleniu 50,2 stopnia.
Aktualizacja, 04.09.2020, godz 11:22 CEST: Chiny poinformowały, że ?po pewnym czasie spędzonym na orbicie, pojazd wyląduje na jednym z krajowych lądowisk?. Nie wyszczególniono jednak czym jest to lądowisko, aczkolwiek można się spodziewać, że będzie to jedno z lotnisk wojskowych.
Trzeciego września, na mniej niż 24 godziny przed startem, pojawiła się informacja o zastrzeżonych strefach związanych ze startem rakiety z ośrodka Jiuquan. Pojawiła się też informacja, że w tym starcie zostanie wykorzystana rakieta CZ-2F.
Rakieta CZ-2F jest wykorzystywana w chińskim załogowym programie kosmicznym. Za pomocą tej rakiety wyniesiono na orbitę pojazdy Shenzhou, w tym do misji załogowych oraz moduły orbitalne Tiangong-1 i Tiangong-2.
Od kilkunastu miesięcy pojawiały się doniesienia o chińskim programie mini-promu kosmicznego. Ten mini-wahadłowiec jest prawdopodobnie odpowiednikiem amerykańskiego X-37B, który od kwietnia 2010 roku wykonuje serie misji orbitalnych.
Czwartego września 2020, prawdopodobnie około godziny 09:00 CEST doszło do startu rakiety CZ-2F z chińskim eksperymentalnym mini-promem na pokładzie. Chińskie oficjalne źródła potwierdziły ten start tuż po godzinie 10:00 CEST. Na tym etapie nie ukazano jeszcze żadnych zdjęć ze startu czy też tego mini-wahadłowca.
(X, PFA)
https://kosmonauta.net/2020/09/cz-2f-wynosi-chinski-mini-prom/

CZ-2F wynosi chiński mini-prom.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Gdzie powstają gwiazdy? Teleskop Spitzera bada regiony gwiazdotwórcze
2020-09-04.
Większość masywnych gwiazd we Wszechświecie rodzi się wewnątrz kosmicznych obłoków gazu i pyłu, gdzie zostawiają wskazówki dotyczące swojego życia, które astronomowie później mogą rozszyfrować.
Mgławica znana jako W51 jest jednym z najbardziej aktywnych obszarów gwiazdotwórczych w Drodze Mlecznej. Po raz pierwszy zidentyfikowana w 1958 roku przez radioteleskopy, tworzy bogaty kosmiczny gobelin na zdjęciu uzyskanym z wycofanego już z obserwacji Kosmicznego Teleskopu Spitzera.

Znajdująca się w odległości 17 000 lat świetlnych od Ziemi w kierunku konstelacji Orła, W51 ma około 350 lat świetlnych średnicy. Jest prawie niewidoczna przez teleskopy optyczne, ponieważ jej światło jest blokowane przez międzygwiazdowe obłoki pyłowe, które znajdują się pomiędzy W51 a Ziemią. Jednak dłuższy zakres widma elektromagnetycznego, taki jak fale radiowe i podczerwone, mogą przedrzeć się przez pył bez przeszkód. Oglądana w podczerwieni przez Spitzera W51 stanowi spektakularny widok: jej całkowita emisja w podczerwieni odpowiada 20 mln Słońc.

Gdybyś mógł zobaczyć nieuzbrojonym okiem, ten gęsty obłok gazu i pyłu wydawałby się mniej więcej tak duży, jak Księżyc w pełni. Mgławica Oriona ? kolejny dobrze znany obszar gwiazdotwórczy i ulubiony cel amatorskich obserwacji astronomicznych ? zajmuje mniej więcej taką samą powierzchnię na niebie. Ale W52 w rzeczywistości znajduje się znacznie dalej od Ziemi niż Orion i przez to jest znacznie większa i około 75 razy jaśniejsza. Podczas gdy Orion posiada 4 gwiazdy typu O ? najmasywniejsze gwiazdy we Wszechświecie ? W51 ma ich ponad 30.

?Fabryki gwiazd?, takie jak ta, mogą działać przez miliony lat. Olbrzymi czerwony region z prawej strony W51 jest starszy, co widać już po tym, jak został wyrzeźbiony przez wiatry z pokoleń masywnych gwiazd (takich, które mają co najmniej 10 mas Słońca). Pył i gaz są jeszcze bardziej zmiatane, gdy te gwiazdy umierają i eksplodują w postaci supernowych. W młodszej części mgławicy, z lewej strony, wiele gwiazd właśnie zaczyna usuwać gaz i pył w taki sam sposób, jak zrobiły to gwiazdy w starszym regionie. Widać, że wiele z tych młodych gwiazd jest w procesie formowania bąbli pustej przestrzeni wokół siebie.

To zdjęcie zostało wykonane przez Spitzera w 2004 roku jako część kampanii obserwacyjnej mającej na celu zmapowanie wielkoskalowej struktury Drogi Mlecznej ? spore wyzwanie, ponieważ Ziemia znajduje się w jej wnętrzu. Przegląd nazwany GLIMPSE (Galactic Legacy Infrared Mid-Plane Survey Extraordinaire) dostarczył również cennych danych na temat wielu cudów wewnątrz Drogi Mlecznej, w tym obrazy wielu gwiezdnych fabryk, takich jak W51, które były ukryte za pyłem przed teleskopami optycznymi.

Zdjęcia dostarczone przez Spitzera za pośrednictwem przeglądu GLIMPSE ? w połączeniu z danymi z wielu innych, uzupełniających się teleskopów ? dają naukowcom wgląd w to, w jaki sposób masywne gwiazdy tworzą się w naszej Drodze Mlecznej, a następnie jak ich potężne wiatry i promieniowanie oddziałują z pozostałą otaczającą materią. Nie możemy obserwować regionów gwiazdotwórczych w innych galaktykach z taką samą szczegółowością, z jaką mamy możliwość w przypadku naszej galaktyki. Zatem regiony takie, jak W51 są naprawdę ważne dla pogłębienia naszej wiedzy dotyczącej formowania się gwiazd w Drodze Mlecznej, co następnie możemy ekstrapolować na to, jak taki proces przebiega w innych galaktykach.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Spitzer

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/09/gdzie-powstaja-gwiazdy-teleskop.html

 

Gdzie powstają gwiazdy Teleskop Spitzera bada regiony gwiazdotwórcze.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Śladami Messiera: M72
2020-09-04. Krystyna Syty
O obiekcie:
M72 to gromada kulista należąca do gwiazdozbioru Wodnika. Jej jasność obserwowana to +9,35m. Obiekt jest oddalony od Ziemi o 54 570 lat świetlnych, a jego rzeczywista średnica to 106 lat świetlnych. Całkowitą masę gromady szacuje się na 168 000 mas Słońca, a jej wiek wynosi około 9,5 mld lat. M72 jest jedną z najstarszych i najbardziej odległych gromad opisanych w katalogu Messiera.
Wewnątrz gromady M72 znaleziono około 43 gwiazd zmiennych. Większość z nich to zmienne typu RR Lyrae, pulsujące olbrzymy, których okres pulsacji wynosi 0,2-1,2 doby. Amplituda zmian blasku takich gwiazd to około 0,2m do 1,5m. Najjaśniejsza spośród gwiazd M72 ma jasność obserwowaną 14,2m.
Podstawowe informacje:
?    Typ obiektu: gromada kulista
?    Numer w katalogu NGC: NGC 6981
?    Jasność: + 9,35
?    Gwiazdozbiór: Wodnik
?    Deklinacja: -12°32?14,3?
?    Rektascensja: 20h 53m 27,7s
?    Rozmiar kątowy: 6,6? x 6,6?
Jak obserwować:
Gromada M72 leży w zachodniej części gwiazdozbioru Wodnika. Można ją zlokalizować o 3° na południe i 1,5° na wschód od gwiazdy Wodnika ? Aqr. Inaczej możemy znaleźć M72 prowadząc prostą między gwiazdami Wodnika i Koziorożca: ? Aqr i ? Cap. Obiekt znajduje się mniej więcej w połowie odległości między tymi gwiazdami.
W małych teleskopach M72 przypomina rozmytą mgławicę. Instrumenty o średnicy powyżej 12 cali pozwalają wyróżnić centrum gromady i kilka jej najjaśniejszych gwiazd. M72 jest najlepiej widoczna latem.
Zdjęcie w tle: NASA

Zdjęcie gromady M72 wykonane przez Kosmiczny Teleskop Hubble?a. ESA/Hubble & NASA

Położenie M72 na niebie. IAU and Sky & Telescope magazine

https://news.astronet.pl/index.php/2020/09/04/sladami-messiera-m72/

 

Śladami Messiera M72.jpg

Śladami Messiera M72.2.jpg

Śladami Messiera M72.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż nie wiadomo jaka rakieta wyniesie sondę Europa Clipper
2020-0-04Radek Kosarzycki
Bardzo wyczekiwana misja sondy kosmicznej do Europy, jednego z czterech księżyców Jowisza, potrzebuje rakiety i to natychmiast ? przekonują inżynierowie z zespołu przygotowującego misję Europa Clipper.
Sonda Europa Clipper ma wystartować w 2024 roku, aby już od początku lat trzydziestych rozpocząć badanie Europy, księżyca pod powierzchnią którego znajduje się ocean ciekłej wody. Clipper będzie miał za zadanie zbadać ten ocean i dokonać wielu innych pomiarów, które mogą pomóc w przygotowaniu ewentualnej przyszłej misji, której zadaniem byłoby poszukiwanie życia na Europie.
Kongres zobowiązał agencję do wysłania Clipper w podróż na szczycie rakiety Space Launch System (SLS) przygotowywanej przez NASA od lat. Jednak budowa SLS charakteryzuje się głównie opóźnieniami i wielokrotnim przekroczeniem budżetu. Aktualnie mówi się, że megarakieta po raz pierwszy wystartuje pod koniec 2021 r.
Pierwszy SLS poleci wraz z kapsułą Orion w bezzałogowy lot testowy dokoła Księżyca w ramach misji Artemis I. SLS oraz Orion stanowią absolutną podstawę całego projektu Artemis, w ramach którego NASA planuje dostarczenie dwójki astronautów w okolice południowego bieguna Księżyca jeszcze w 2024 r.
SLS czy jednak Falcon Heavy
Zważając na fakt, że pierwsze SLSy będą obsługiwały program Apollo oraz na powolne tempo budowy rakiety, wątpliwe czy choć jeden SLS będzie faktycznie dostępny, aby móc wysłać sondę Europa Clipper w podróż do Jowisza.
Takie obawy prawdopodobnie pojawiły się także w Izbie Reprezentantów. W ramach propozycji budżetu na 2021 r. opublikowanego w lipcu, agencja planuje wysłać Clippera przed 2025 r, a lądownik przed 2027 r. W propozycji zapisano także, aby obie sondy wysłać na szczycie SLS ?jeżeli będzie dostępny?. Taki zapis pozostawia furtkę do wykorzystania komercyjnej alternatywy, np. rakiety Falcon Heavy firmy SpaceX.
Od samego początku zespół misji przygotowuje się na obie wersje planu, ale teraz doszedł już do punktu, w którym konieczne jest podjęcie decyzji.
Potrzebujemy konkretnej deklaracji do końca tego roku kalendarzowego, abyśmy mogli rozpocząć budowę samej sondy
? mówi Jan Chodas, menedżer projektu Europa Clipper w NASA JPL.
Europa Clipper, której koszt oszacowano na 3 mld dol. zmaga się także z innymi problemami. Koszty budowy kilku z jej instrumentów znacząco wzrosły. Pandemia koronawirusa także miała znaczący wpływ na rozwój projektu.
Aktualnie plan przewiduje gotowość sondy do startu na początku 2024 r. Do startu może natomiast dojść latem lub jesienią tego roku.
Po dolocie do Jowisza Clipper wejdzie na orbitę wokół Jowisza. W ten sposób sonda będzie badała Europę podczas każdego z blisko 50 bliskich przelotów w pobliżu księżyca na przestrzeni prawie czterech lat trwania misji.
Źródło: NASA/JPL
https://www.pulskosmosu.pl/2020/09/04/wciaz-nie-wiadomo-jaka-rakieta-wyniesie-sonde-europa-clipper/

Wciąż nie wiadomo jaka rakieta wyniesie sondę Europa Clipper.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

MON ogłosił konkurs: Kosmos i Autonomia
2020-09-04.
Minister Obrony Narodowej ogłosił konkurs na najlepszą pracę inżynierską, licencjacką, magisterską i rozprawę doktorską w szeroko pojętym obszarze technologii, techniki oraz inżynierii kosmicznej i satelitarnej oraz systemów autonomicznych, które mogą zostać zastosowane w obszarze obronności lub bezpieczeństwa państwa. Zgłoszenia pracy do Konkursu może dokonać wyłącznie autor pracy.
Poprzez ten konkurs MON chce popularyzować wiedzę i inspirować środowiska akademickie do prowadzenia badań i poszukiwania innowacyjnych rozwiązań w obszarze obronności.
Konkurs zostanie przeprowadzony w dwóch obszarach i 4 kategoriach:
I. wykorzystania technologii, technik i inżynierii kosmicznej i satelitarnej w obszarze obserwacji Ziemi, budowy świadomości sytuacyjnej w przestrzeni kosmicznej, telekomunikacji i nawigacji satelitarnej oraz wynoszenia obiektów na orbity okołoziemskie - w dwóch kategoriach na najlepszą pracę inżynierską, licencjacką, magisterską (Kat. I) oraz na najlepszą pracę doktorską (Kat. III).
II. systemów autonomicznych pozwalającymi optymalizować zaangażowanie personelu w niebezpiecznych warunkach - w dwóch kategoriach na najlepszą pracę inżynierską, licencjacką, magisterską (Kat. II) oraz na najlepszą pracę doktorską (Kat. IV).
Łączna pula nagród wynosi 86 000 zł.
?    Nagrodami w kategorii I i II są:
 I miejsce ? 8000 zł,
II miejsce ? 5000 zł,
III miejsce ? 3000 zł
?    Nagrodami w kategorii III i IV są:
I miejsce  ? 12 000 zł,
II miejsce ? 9000 zł,
III miejsce ? 6000 zł
Do udziału w konkursie MON zaprasza absolwentów uczelni polskich, którzy obronili pracę inżynierską, magisterską lub rozprawę doktorską na uczelni mającej siedzibę na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej nie wcześniej niż 1 października 2017 r. Prace muszą być napisane w języku polskim.
Zgłoszenie do Konkursu należy kierować w terminie do 2 października 2020 r.
?    w zamkniętej kopercie na adres: Departament Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON, Al. Niepodległości 218, 00-911 Warszawa.
?    lub za pośrednictwem poczty elektronicznej na adres: [email protected].
Laureatów konkursu wyłoni Kapituła Konkursu, której przewodniczy Sekretarz Stanu w MON właściwy ds. innowacji. W Kapitule zasiadają m.in.:
?    Pełnomocnik Ministra Obrony Narodowej do spraw przestrzeni kosmicznej
?    Szef Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych
Szczegóły dotyczące Konkursu, w tym szczegółowe wymagania i kryteria oceny prac, zawiera Regulamin.
Źródło: MON

Image Credit: NASA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/mon-oglosil-konkurs-kosmos-i-autonomia

 

MON ogłosił konkurs Kosmos i Autonomia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pierwsze testy prędkości internetu Starlink

2020-09-04.

W sieci pojawiły się pierwsze oficjalne raporty z testów internetu przesyłanego za pomocą satelitów Starlink.

Starlink kontynuuje swój rozwój - firma Elona Muska przesyła kolejne satelity na orbitę Ziemi. Do sieci przedostał się raport z oficjalnych testów szybkości sieci, która wykorzystuje istniejące satelity Starlink. Jedną z głównych zalet całego systemu jest jego potencjał związany z dostarczeniem szybkiego połączenia internetowego w regionach, które są wyłączone z rozbudowanej, zaawansowanej infrastruktury.

 
Wyniki testów wskazały na to, iż rozwiązanie Elona Muska jest w stanie dostarczyć prędkość na poziomie 100 Mb/s przy zachowaniu niskiego opóźnienia. To wystarczająco dużo, aby móc przesyłać strumieniowo wiele filmów w rozdzielczości HD i nadal posiadać "zapas" na swoim łączu. 3 września 2020 roku SpaceX wystrzeliło kolejne satelity Starlink na orbitę, tym samym zwiększając ich zasięg.
Usługa Starlink jest obecnie testowana na niektórych obszarach USA przez grupę użytkowników korzystających z wersji beta.
Całość zapowiada się więc naprawdę przyzwoicie.
Starlink z udanym testem połączenia internetowego /materiały prasowe

Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/news-pierwsze-testy-predkosci-internetu-starlink,nId,4711155

 

 

Pierwsze testy prędkości internetu Starlink.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Astronomowie krytykują program satelitarny Starlink Elona Muska
Autor: M@tis (5 Wrzesień, 2020)
Setki astronomów z Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego doszło do wniosku, że wystrzelenie na orbitę okołoziemską ponad 30 tysięcy satelitów przedsiębiorcy Elona Muska ograniczy liczbę odkryć naukowych w dziedzinie astronomii. Doprowadzi to do tego, że wiele rodzajów obserwacji nie będzie możliwych ze względu na zakłócenia powodowane przez konstelację Starlink.
Kilkuset astronomów ostrzegło, że globalne systemy satelitarne, takie jak Starlink przedsiębiorcy Elona Muska, mogą poważnie zaszkodzić głównym odkryciom astronomicznym i postępowi naukowemu. Eksperci wzywają do zaprzestania kolejnych startów z satelitami telekomunikacyjnymi, które zawieszone na niskiej orbicie mają zapewnioć dostęp do Internetu na całym świecie.
Ponad 250 astronomów z American Astronomical Society próbowało lepiej zrozumieć konsekwencje wystrzelenia dużych konstelacji satelitarnych na niską orbitę okołoziemską. Eksperci uważają, że jasne satelity zasadniczo zmienią astronomię optyczną i podczerwoną. Ponadto eksperci obawiają się, że wpłynie to również na to, jak naukowcy będą widzieć nocne niebo. Sam system Starlink może z grubsza podwoić liczbę poruszających się obiektów kosmicznych, które można zobaczyć gołym okiem w godzinach wieczornych.
To nie pierwszy raz gdy korporacja SpaceX została oskarżona o zakłócanie widoczności nocnego nieba przez rosnącą sieć satelitów Starlink. Obecnie jest ich około 500, ale ma być wielokrotnie więcej. Jak zauważa Amerykańskie Towarzystwo Astronomiczne trwa współpraca ze SpaceX w celu opracowania różnych metod rozwiązania problemu. Jedną ze strategii omówionych z firmą jest 10-krotne przyciemnienie satelitów Starlink, aby nie pozostawiły po sobie aż tak jasnych śladów. Jednak nawet jeśli to zadziała, same ślady satelitów będą wyraźnie widoczne w danych, co skomplikuje ich analizę i ograniczy odkrycia naukowe z dziedziny astronomii.
Źródło: SpaceX
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/astronomowie-krytykuja-program-satelitarny-st?

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/astronomowie-krytykuja-program-satelitarny-starlink-elona-muska

 

Astronomowie krytykują program satelitarny Starlink Elona Muska.jpg

Astronomowie krytykują program satelitarny Starlink Elona Muska2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Łaziki marsjańskie zmierzą się w Kielcach... hybrydowo
2020-09-05. Grzegorz Jasiński
W przyszły weekend w Kielcach odbędzie się finał szóstej edycji międzynarodowych zawodów robotów marsjańskich European Rover Challenge. Jak mówi RMF FM pomysłodawca i organizator imprezy, Łukasz Wilczyński z Europejskiej Fundacji Kosmicznej, to jedyny na świecie turniej robotyczno-kosmiczny, który odbędzie się w tym roku po ogłoszeniu pandemii koronawirusa. Będzie miał jednak inną, hybrydową formułę. Uczestniczące w nim drużyny nie tylko nie przyjadą ze swoimi robotami, ale nawet nie musiały ich budować. Będą bezpośrednio ze swoich krajów, zdalnie sterować robotami udostępnionymi przez organizatorów. Pod tym względem konkurs będzie nieco przypominał prowadzenie rzeczywistej misji na Czerwonej Planecie.
Zawodom w dniach 11-13 września 2020 będą towarzyszyły pokazy naukowo-technologiczne oraz konferencja mentoringowo-biznesowa z udziałem ekspertów i przedstawicieli firm sektora kosmicznego, w tym m.in. Astronika, CBK, GMV, PIAP Space, SENER. Całość imprezy będzie transmitowana na żywo online na stronie www.roverchallenge.eu
Do konkursu zakwalifikowały się 33 drużyny z 14 krajów. W tym roku - po raz pierwszy w historii zawodów - przyznana została nagroda specjalna Best Design Award za najlepszy projekt robotyczny łazika. Inicjatorem tego wyróżnienia jest warszawska firma SENER Polska, która zaprojektowała i wykonała m.in. pępowinę marsjańską dla europejskiego łazika ExoMars. W gronie laureatów, wyłonionych na podstawie przesłanej przez zespoły dokumentacji technicznej, znalazły się: AGH Space Systems z Polski oraz STAR Dresden e.V i ERIG e.V z Niemiec.
Grzegorz Jasiński, RMF FM: Szósta edycja konkursu łazików marsjańskich przebiega w zupełnie inny sposób niż poprzednie. Paradoksalnie może się okazać, że może być nieco bardziej zbliżona do rzeczywistej sytuacji. Proszę opisać, jak to będzie wyglądało.
Łukasz Wilczyński: Przede wszystkim ta edycja jest edycją wyjątkową, hybrydową.
To modne słowo teraz.
Modne słowo, ale trzeba też wiedzieć, co ono oznacza. Po pierwsze, my nie przeszliśmy do internetu tak, jak niektóre wydarzenia. Konferencje np. mogą przebiegać on line. Konkursy robotyczne na świecie zostały po prostu anulowane i przeniesione de facto na przyszły rok. My w ERC stwierdziliśmy, że się nie poddamy i postanowiliśmy zorganizować edycję hybrydową. Hybrydowa edycja w naszym przypadku polega na tym, że to my dostarczamy łaziki marsjańskie. One są identyczne dla każdej drużyny, to jest ta sama konstrukcja. Dostarczyliśmy specjalną platformę, którą pozyskaliśmy w Dolinie Krzemowej. To amerykańska platforma do zdalnego zarządzania tymi robotami. W związku z tym drużyny nie przyjeżdżają do Polski, bo i tak nie mogą, bo w wielu krajach wciąż jest lockdown albo loty samolotem są dalej zabronione. Te drużyny będą się z nami łączyć z dowolnego miejsca, czy będą na uczelni, czy będą łączyć się wszyscy ze swoich domów. Będzie to na pewno wyglądało identycznie jak w NASA w tym roku. Przypominam sobie taki obrazek sprzed paru miesięcy, kiedy pokazano kontrolerów łazika Curiosity na Marsie, siedzących swoich pokojach, kontrolujących to nie z centrum kontroli misji NASA, ale właśnie z domów. Tak będzie wyglądała, jeżeli chodzi o zawody, nasza tegoroczna edycja. Natomiast jeśli chodzi o strefę pokazów, która zawsze nam towarzyszy, ona też będzie hybrydowa. Będą wystawcy, zgłosili się. W zależności od liczby osób, która będzie dozwolona, będziemy tam regulować ruchem. Część wykładów, pokazów, warsztatów odbędzie się również w świecie wirtualnym, czyli po prostu będzie transmitowana w internecie. Wszystko można na stronie roverchallenge.eu śledzić i zobaczyć, kiedy, na co warto przyjechać, albo kiedy warto się włączyć i obejrzeć.
Jak wyglądała w tym roku kwalifikacja chętnych zespołów? Było ich prawie 50. Udział weźmie nieco ponad 30.
Tak. W tym roku, jeszcze przed ogłaszaniem, że idziemy w wersję hybrydową mieliśmy więcej zgłoszeń niż do tej pory. W momencie, gdy ogłosiliśmy, że będziemy to jednak zmieniać, że jeszcze trwa rekrutacja, nagle liczba drużyn jeszcze nam skoczyła. Pojawiły się nowe drużyny, które do tej pory nie startowały w żadnym konkursie na świecie. Rosjanie się pojawili, pojawiło się więcej drużyn niemieckich, więcej drużyn brytyjskich, włoskich. Mówiąc krótko, Europa ruszyła. To były zgłoszenia na bazie ich konstrukcji, które do tej pory budowali. Te konstrukcje oczywiście nie przyjeżdżają. Natomiast my postanowiliśmy ocenić też dokumentację, nie tylko kwalifikować dalej, ale także ocenić. I wprowadziliśmy nagrody Best Design Award. Mogę tu powiedzieć, bo to już jest za nami, że najlepsza okazała się znowu konstrukcja polska, Best Design Award trafiło do drużyny z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Oni będą mogli teraz uczestniczyć w niesamowitych webinarach z bardzo doświadczonymi inżynierami firmy Sener. Na tym etapie zakończyliśmy przyjmowanie dokumentacji teraz drużyny, które zostały wyselekcjonowane, właśnie tych około 30 drużyn, przechodzi do kolejnego etapu. W odróżnieniu do zeszłego roku nie czekamy aż przejadą, tylko my jesteśmy z nimi w kontakcie już od początku sierpnia. Oni od początku sierpnia mogą w symulowanym środowisku naszego toru marsjańskiego testować swoje algorytmy, zdolność kierowania naszym łazikiem itd. Jeżeli chcą już wgrać w łazika swoje własne oprogramowanie, mogą już to robić. Trwają testy terenowe, przez cały miesiąc. 11 września rozpoczyna się ten wielki finał. Drużyny albo będą zdalnie zarządzać łazikiem - i tu muszą się przygotować może jakieś zakłócenia, zobaczymy. My zapewniamy najszybszą sieć komputerową na świecie, to sieć akademicka Pionier, która jest realizowana w Polsce przez poznańskie centrum superkomputerowo sieciowe. Szybszej nie ma. Natomiast wiadomo, że u nich domu może być różnie. Myślę, że drużyny, które chcą uniknąć tego ryzyka, będą nastawiać się jednak na jazdę autonomiczną. W tym roku jest trudniej, bo mają platformę, którą dopiero poznają. Ale jakiś konsensus musieliśmy z drużynami zawrzeć.
Można powiedzieć, że ten system będzie trochę bardziej zbliżony do ewentualnej przyszłej rzeczywistej misji marsjańskiej. Tam będzie naturalne opóźnienie. Nawet nie tylko to możliwe, związane z problemami z internetem. Tam oczywiście łaziki też będą musiały mieć autonomiczną możliwość działania.
Nie tylko. Nie tylko dotyczy to łazików marsjańskich. Obecna sytuacja przygotowuje ich doskonale też do pracy w przemyśle 4.0 tu na Ziemi. My tutaj - wybierając tę platformę - długo rozmawialiśmy z naszym drugim organizatorem, czyli strefą ekonomiczną Starachowice. Okazało się, że tego typu system zarządzania robotami, który wybraliśmy, służy tu na Ziemi - jest sprawdzony w bojach - do zarządzania robotami w halach przemysłowych, magazynach. Można zdalnie zarządzać zespołem do 1000 robotów. Nie trzeba być na miejscu. W związku z tym osoby, które biorą udział w naszym turnieju, nie tylko przygotowują w tej roli kontrolerów, ale także będą mogli mieć już zbudowane kompetencje np. zarządzania flotą robotów, która jak widzimy już dnia na dzień opanowuje coraz więcej miejsc przemysłowych, miejsc sprzedażowych. Czytałem ostatnio o robotach polskiej produkcji, które zaczynają odkażać szpitale, współpracują w tych czasach pandemicznych. Nasze życie zaczyna się robotyzować, będziemy mieć do tego świetnych kontrolerów.
Jak duża flota robotów będzie pracować, ile jest dostępnych? Proszę powiedzieć coś o tym. Co to za roboty? Bo to rzeczywiście Polska konstrukcja.
Polska konstrukcja nazywa się Leo, czyli krótko lew. To jest bardzo mały, sprytny robocik, bo po złożeniu można go włożyć na plecy jak plecak po prostu. On został skonstruowany przez weterana naszych zawodów, Szymona Dzwończyka i jego zespół z Wrocławia. To jest osoba, która prowadziła zespół Scorpio z Politechniki Wrocławskiej i oni wygrali pierwsze zawody ERC. Był też weteranem zawodów amerykańskich. Obecny robot to robot inspekcyjny, który umożliwia zastosowanie dowolnej konfiguracji. Ta, która będzie na naszych łazikach konkursowych, jest specjalnie "pod nas" opracowana, ale pamiętam, że Szymon sprzedawał z zupełnie innymi zestawem czujników te roboty do Brazylii, gdzie dostał zamówienie kiedyś na 13 robotów na farmę ślimaków. Tu choćby widać absolutnie różnorodność zastosowania tych robotów. One są wyposażone w specjalne kamery, w manipulator. Nasz robot oczywiście będzie miał przede wszystkim kamery, serię czujników lidar, czyli radar do tego, żeby mógł mapować teren. Tym wszystkim tak naprawdę będzie można zdalnie zarządzać, zdalnie komunikować się tym robotem. My udostępniamy około 7 sztuk na tor. W tym momencie te roboty będą mogły jednocześnie jeździć, ponieważ między nimi nie ma problemu zakłóceń. To zawsze towarzyszyło nam w tych konstrukcjach dostarczanych przez drużyny. Ciekawostką jest to, że to jest robot oparty całkowicie na open source. To jest otwarte środowisko programistyczne oparte na systemie operacyjnym ROS do zarządzania robotami. W związku z tym drużyny mają absolutnie takie same szanse w tym roku. Wszystko zależy od umiejętności, nie tylko programistycznych, ale także od umiejętności zarządzania tą drużyną w trakcie mapowania terenu, a także naukowo. Dlatego, że mamy też konkurencję naukową w tym roku, na to też jurorzy naukowi stawiają bardzo mocno w tym roku.
Jak dużo czasu mieli uczestnicy na przygotowanie oprogramowania i przygotowanie się, nauczenie się obsługi tych robotów?
Bardzo mało czasu, ale to wynikało z tego, że przyjęliśmy pewien konsensus. W momencie, gdy pandemia nas dopadła, tydzień nam zajęło to, żeby postawić na nogi całe wydarzenie. Udało się, w tydzień znaleźliśmy robota, wybraliśmy środowisko. Cały lipiec ustawialiśmy środowisko pracy, ponieważ to nie jest tak, że my tylko udostępniamy roboty, to nie jest tylko tak, że udostępniamy platformę. My zmapowaliśmy wirtualnie cały nasz tor marsjański i oddaliśmy to środowisko jako środowisko wirtualne do testowania kodu. Czyli zawodnicy najpierw wchodzą na wirtualne środowisko marsjańskie i dopiero potem jak widzą, że wszystko działa, przychodzą na fizycznego robota, żeby potrenować na torze. Tak naprawdę oni zaczęli pracę na przełomie lipca i sierpnia. Natomiast to nie różni się bardzo od tego co robili do tej pory. Tutaj tak naprawdę trzeba wyczuć robota, on jest trochę mniejszy, ma inny rozstaw kół. Zadania są te same, system jest ten sam, kamera może być gdzie indziej postawiona natomiast wszelkie problemy: czy algorytm zachowa się tak, czy tak, to są te same komendy. Tylko trzeba oczywiście tutaj dopisać pewne elementy związane z prędkością, bo trochę inaczej ten łazik się porusza. I co jest ważne - to właśnie typowo marsjańskie zadanie - jeśli łazik za szybko pojedzie, najedzie, przewróci, tu nie ma żadnego Marka Watneya, który został wysłany na Marsa, który przyjdzie i go z powrotem przewróci, tylko jest koniec przejazdu. To jak z Curiosity, trzeba bardzo uważnie te zadania wykonywać, bo jesteśmy 1000 km - co najmniej - od Marsa.
Jakie będą zadania w tym roku?
W tym roku nie ma jednego z tradycyjnych zadań, czyli nie ma pobierania próbek. Z wiadomych powodów nie możemy tego zrealizować. Robot by mógł, ale tak naprawdę drużyny nie mogą podejść i odebrać tych próbek. Mamy natomiast typowe zadanie związane z przejazdem terenowym, czyli sprawdzaniem markerów, odnajdywaniem tych markerów za pomocą najpierw kamer terenu, a potem z wyłączonymi kamerami i tzw. ślepą nawigacją w oparciu o zdjęcia "satelitarne", czyli wykonane z drona. Zespoły musza ustalić trajektorię jazdy łazika, jak najdłuższy przejazd jest najwyżej punktowany. Kolejne zadanie wiąże się z "naprawą" reaktora. Tutaj podeszliśmy nieco inaczej. Pamiętajmy, ze drużyny nie są u nas razem w Kielcach, tylko łączą się naprawdę z różnych stref czasowych całego świata, więc musieliśmy się trochę do tego dostosować, żeby nie robić im tych zawodów po nocach. Zbudowaliśmy do tego zadania specjalne ramię robotyczne, drużyny nie podjeżdżają do miejsca naprawy łazikiem, ale z pomocą platformy przełączają się na to ramię, które ma specjalne końcówki. Tutaj w grę wchodzą elektrycy w zespole, osoby, które zajmują się na co dzień właśnie budowaniem manipulatorów, by sobie poradzili. Mamy oczywiście to zadanie naukowe, gdzie muszą określić pewne rzeczy na bazie wyglądu Ziemi, po wjeździe do krateru muszą sprawdzić pewne formy geologiczne. Na koniec jest zadanie prezentacyjne, może najmniej widowiskowe dla widzów, natomiast dla nas bardzo ważne. oni mimo wszystko, mimo że nie budowali swojego łazika, tylko przygotowywali się do oprogramowania naszego, muszą dowieść, że robili to w sposób bardzo profesjonalny, że zarządzanie projektem było prowadzone na najwyższym poziomie. Muszą tego dowieść jurorom podczas telepołączenia.
Jak będzie wyglądała ocena tych zadań? To będzie głównie skoncentrowane na tym, co łazik pokaże tam na miejscu, czy też jurorzy będą mieli dostęp do kodów, będą mogli podejrzeć, jak to wszystko było tworzone?
Tak, widzimy to wszystko, jesteśmy w stanie zobaczyć, jak to było przygotowywane. Właśnie ta część prezentacyjna do tego służy. Oprócz tego liczy się też czas przejazdu, czy sprawnie zostało to zrobione. Czy robot tak naprawdę wykonał wszystkie zadania czy może np. połowę z tych zadań? W konkurencji naprawy reaktora, sprawa jest jasna: czy naprawił, czy nie naprawił. W konkurencjach naukowych tak naprawdę oceniany jest nie tylko efekt, ale też podejście naukowe - w jaki sposób doszli do pewnych tez, czy obronili jakąś tezę. Jurorzy będą tu mieli całą gamę różnych możliwości punktowania. Oczywiście, jeżeli chodzi o kod to tu jest kwestia zobaczenia, w jaki sposób został przygotowany. Myślę, że tak jak w zeszłym roku, najwyżej punktowane będą oczywiście te przejazdy w pełni autonomiczne, bo też na to stawiamy. Chcielibyśmy, żeby poziom tych zawodów rósł z roku na rok. Pamiętamy w zeszłym roku wygrały Kielce, drugie miejsce miało krakowskie AGH. To były roboty, które działały w pełni autonomicznie. W tym robocie świętokrzyskim, o ile dobrze pamiętam było, około 6000 linijek kodu. To była naprawdę pełna autonomia i dokładnie taki poziom chcemy też widzieć w tym roku. Pandemia nas zaskoczyła, jeżeli chodzi o hybrydowość tego rozwiązania, ale jeżeli nawet ta pandemia się skończy to takie zadania zostaną na przyszły rok. Muszę się przyznać, że my myśleliśmy o tej formule już od wielu, wielu lat. Wciąż byliśmy zaaferowani innymi sprawami, było bardzo dużo pracy. Gdy przyszła pandemia, wyciągnęliśmy z szuflady plan B, który zawsze mieliśmy i wreszcie mogliśmy go zrealizować. Może troszkę z lenistwa to wyszło. Ale zrobiliśmy to. Nawet, jeśli od przyszłego roku wróci nam normalna formuła, to będzie wciąż aktualna ta druga formuła. Zauważyliśmy, że jest wiele drużyn, które nie chcą budować łazika, są bardziej programistyczne i w ten sposób możemy poszerzyć grono uczestników.
Czy wśród tych projektów łazików, które państwo ocenialiście, już wśród tych dokumentacji, było coś, co mogło zachwycić, co nasunęło taką myśl, jeżeli ktoś by to zrobił to to byłby jakiś przełom?
Tak, co roku widzimy nowe pomysły na systemy jezdne. Oczywiście tutaj króluje króluje zawieszenie z Curiosity. Ponieważ to jest najlepszy przykład istniejącego zawieszenia.
Warto korzystać z dobrych wzorców.
Oczywiście. Patrzyliśmy z ciekawością, czy ktoś będzie nawiązywał do wystrzelonego niedawno łazika Perseverance, ale chyba jeszcze za wcześnie na to. Chyba musimy poczekać, aż ten łazik wyląduje i pokaże, na co go stać. Wtedy dopiero zobaczymy jego jakieś odwzorowania w naszym konkursie. Myślę, że to już przyszły rok pokaże.
Czyli helikopterków jeszcze nie ma?
Helikopterki były już w tych konkursach. Polacy byli przed NASA z takim pomysłem. Pamiętam bodajże 2008 rok, łazik Magma startował wtedy w zawodach amerykańskich. Tam było napisane, że łazik ma przekroczyć linię startu i tyle. Nasi młodzi, sprytni konstruktorzy uznali, że skoro nie jest powiedziane, co ma być na tym łaziku, można tam zamontować dron. W momencie, gdy łazik przejechał linię startu, wystartował z niego dron i mieli podgląd całego terenu z góry. Groziło to dyskwalifikacją, ale panowie obronili się, powiedzieli, że to absolutnie nie było zabronione. Oczywiście od następnej edycji tych amerykańskich zawodów było napisane, że łazik oznacza to i to, nie było już tam drona. U nas na razie dronów nie będziemy testować. To nie jest jeszcze ten etap.  Natomiast myślimy też o połączeniach takich elementów. Pamiętajmy też, że u nas w naszym przypadku mamy trochę ograniczone możliwości z uwagi na to, że mamy obok strefę pokazów i wielu widzów, więc trzeba uważać na bezpieczeństwo. Wszystkie łaziki zawsze miały taki czerwony słynny przycisk, widoczny z daleka. Pytani, co to jest, odpowiadaliśmy, że to coś takiego, że jeśli łazik by komuś uciekł z elektronicznej smyczy to wystarczyło kopnąć w ten przycisk i następowało wyłączenie wszystkich systemów. To po prostu emergency switch. W przypadku dronów ryzyko nam tutaj wzrasta, jesteśmy ponadto w centrum miasta w Kielcach. Chciałbym jeszcze dodać, bo myślę, że dla wielu słuchaczy też będzie ważne, że w tym roku towarzyszy nam jak co roku konferencja branżowa. Ona się odbywa pierwszego dnia. Na tej konferencji będzie mnóstwo ciekawych paneli dyskusyjnych. Pierwsza rzecz to nie o samych łazikach, ale o tym, co jest na łazikach - będziemy rozmawiać o nauce na łazikach. To będzie bardzo ciekawy panel w wykonaniu bardzo ciekawych osób reprezentujących polskie firmy, które bardzo duże mają do powiedzenia na temat Marsa. To na przykład Astronika czy Sener. To są firmy, które pokazały już kilka swoich rozwiązań właśnie w przypadku Marsa. Będzie ciekawy panel dla płci pięknej, "Kobiety w kosmosie" - o tym co robią, czym się zajmują, jak wygląda w tym momencie pozycja kobiet w sektorze kosmicznym. Same kobiety, astronautki, bardzo ciekawy panel. Będzie panel z udziałem agencji ESA i NASA o tym, jak inspirować młode pokolenie, no i panel, w którym ja też mam przyjemność brać udział, czyli po co nam te łaziki. Wszystko dlatego, że dostaje o to wiele pytań. Mamy kryzys klimatyczny, mamy pandemię. Po co inwestować jeszcze w jakieś łaziki marsjańskie? My na to pytanie też będziemy odpowiadać.
Łazik, który wjeżdża do sali szpitalnej i dezynfekuje, wydaje się pierwszą odpowiedzią, ale pewnie świat i natura przyniosą kolejne. Proszę jeszcze powiedzieć, albo uzupełnić, co jeszcze będzie tam można ewentualnie zobaczyć bezpośrednio, oczywiście przy wszelkich zabezpieczeniach sanitarnych i co będzie można zobaczyć w internecie.
Przede wszystkim 11-13 września, teren Politechniki Świętokrzyskiej na miejscu będzie jak zwykle największy na świecie sztuczny tor marsjański. Na nim będą te przejazdy robotów. Będzie strefa pokazów, będą wystawcy, którzy będą prowadzić warsztaty dla rodzin z dziećmi, różne pokazy interaktywne. Obok tego mamy aulę Politechniki Świętokrzyskiej, do której codziennie będzie można przejść i albo wziąć udział pierwszego dnia w konferencji i po prostu posłuchać wszystkich debat, albo 12-13 będzie można wziąć udział w prelekcjach, pokazach filmowych związanych ze strefą pokazów. Całości w tym roku mamy ogrodzoną, musimy sprawdzać temperaturę, będziemy musieli niestety dać ankiety, takie proste medyczne, do wypełnienia, ale to myślę, że państwo rozumiecie z uwagi na te obostrzenia, które mamy. Jesteśmy do nich naprawdę przygotowani i codziennie patrzymy, jakie są nowe wytyczne w stosunku do nas. Będzie też duży telebim, gdzie będzie można sobie na bieżąco też pooglądać transmisję, którą będziemy prowadzić. Będzie całe studio, które będziemy też stamtąd nadawać przez 3 dni. A jeśli ktoś z różnych powodów nie chce albo nie może przyjechać, zapraszam na stronę roverchallenge.eu. Tam będzie prowadzona transmisja zarówno całego wydarzenia, jak i poszczególne transmisje konferencji, pokazów, prelekcji. Tak, że będzie można wziąć udział fizycznie, albo wirtualnie, najważniejsze, żeby z nami być.
Źródło: RMF

Ubiegłoroczna edycja Europejskich Zawodów Łazików Marsjańskich European Rover Challenge / Piotr Polak /PAP

Łukasz Wilczyński /Grzegorz Jasiński /RMF FM

https://www.rmf24.pl/nauka/news-laziki-marsjanskie-zmierza-sie-w-kielcach-hybrydowo,nId,4713476

 

Łaziki marsjańskie zmierzą się w Kielcach... hybrydowo.jpg

Łaziki marsjańskie zmierzą się w Kielcach... hybrydowo2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Vega wynosi 53 satelity
2020-09-05. Krzysztof Kanawka
Trzeciego września rakieta Vega wyniosła 53 satelity dla 21 klientów z całego świata. Był to pierwszy start tej rakiety od nieudanego lotu z lipca 2019.
Do startu rakiety Vega doszło 3 września 2020 o godzinie 03:51 CEST. Start nastąpił z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej. Lot przebiegł prawidłowo i na orbitę zostały wprowadzony 53 satelity za 21 klientów z całego świata. Satelity zostały wyniesione na orbity heliosynchroniczne o wysokości 515 i 530 km.
Start rakiety Vega ? 03.09.2020
Ten start był kilkukrotnie opóźniany z uwagi na pandemię COVID-19, która spowodowała zatrzymanie prac w kosmodromie Kourou.
Wśród wyniesionych w tym starcie satelitów jest kilka ciekawych pozycji. Ciekawą misją jest ION CubeSat Carrier włoskiej firmy D-Orbit. Jest to nośnik satelitów typu CubeSat, które będą uwalniane w późniejszym terminie. Masa startowa tego satelity-nośnika wyniosła 150 kg.
Był to pierwszy lot rakiety Vega od nieudanego startu z lipca 2019 roku. W tamtym starcie rakieta Vega miała wynieść na orbitę wojskowego satelitę dla sił zbrojnych Zjednoczonych Emiratów Arabskich (Armed Forces of the United Arab Emirates, UAEAF). Lot zakończył się podczas pracy drugiego stopnia. We wrześniu 2019 zakończyły się prace ustalające okoliczności tego nieudanego startu.
(PFA, AS)
Arianespace Flight VV16 ? SSMS PoC

https://www.youtube.com/watch?v=FySeJ0pBJ_g&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2020/09/vega-wynosi-53-satelity/

 

Vega wynosi 53 satelity.jpg

Vega wynosi 53 satelity2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Czy radioaktywne aluminium pomaga w tworzeniu się planet?
2020-09-05.
Międzynarodowy zespół astronomów zaprezentował nowy sposób generowania się aluminium-26 w układach gwiazdowych, w których formują się planety. Dla astronomów tworzenia się tego izotopu jest o tyle istotne, że jego rozpad radioaktywny zapewnia niezbędne źródło ciepła elementom budulcowym tworzących się planet - planetozymalom.
Atomy takie jak aluminium i jego radioaktywny izotop aluminium-26 pozwalają naukowcom przeprowadzać istne studia archeologiczne Układu Słonecznego. Ich współczesna obfitość może dostarczyć nam ważnych wskazówek dotyczących powstawania naszego układu przed miliardami lat. Astronomowie dyskutują na temat pochodzeniu znaczących ilości aluminium-26 we wczesnym Układzie Słonecznym od czasu jego pierwszego wykrycia w meteorycie Allende (1976 r.), a niektórzy sugerowali przy tym nawet, że zostało ono dostarczone w nasze kosmiczne okolice za sprawą energii wybuchów  supernowych i/lub wiatrów gwiazdowych. Jednak te scenariusze opierałyby się w dużej mierze na przypadku, bowiem nasze Słońce i jego planety musiałyby uformować się dokładnie w odpowiedniej odległości od masywnych gwiazd, które same w sobie są dość rzadkie.
Zespół zaproponował jednak wyjaśnienie, które nie wymaga dostarczenia zewnętrznego źródła energii. Sugeruje, że aluminium-26 formowało się blisko młodego Słońca, w wewnętrznej części otaczającego go dysku protoplanetarnego. Gdy materiał opadał z wewnętrznej krawędzi tego dysku na Słońce, wytwarzał przy tym fale uderzeniowe, które ostatecznie mogły wygenerować wysokoenergetyczne protony - czyli promieniowanie kosmiczne. Następnie protony te zderzały się z otaczającym je dyskiem, w tym z obecnymi w nim atomami izotopu aluminium-27 i krzemu-28, zmieniając je tym sposobem właśnie w aluminium-26.
Ze względu na bardzo krótki okres półtrwania, wynoszący około 770 000 lat, aluminium-26 musiało uformować się w materii otaczającej młode Słońce i tworzącej później jego dysk protoplanetarny raczej na krótko przed kondensacją pierwszej stałej materii w Układzie Słonecznym. Co więcej, izotop ten odgrywa ważną rolę w powstawaniu planet takich jak Ziemia, ponieważ poprzez swój rozpad radioaktywny może dostarczać wystarczającą ilość ciepła do wytworzenia się ciał planetarnych z warstwowymi wnętrzami (takimi jak stałe jądro Ziemi otoczone płaszczem skalnym i cienką skorupą). Rozpad radioaktywny aluminium-26 pomagał być może również w wysuszaniu wczesnych planetozymali, doprowadzając do tworzenia się skalistych planet stosunkowo ubogich w wodę.
Wydaje się, że aluminium-26 ma dość stały stosunek do izotopu 27 w najstarszych ciałach Układu Słonecznego, czyli kometach i asteroidach. Od czasu jego odkrycia w meteorytach (które są jak gdyby odpryskami asteroid) naukowcy włożyli sporo wysiłku w znalezienie wiarygodnego wyjaśnienia zarówno jego obecności we wczesnym Układzie Słonecznym, jak i stałej proporcji pomiędzy aluminium-26 a aluminium-27. W swych badaniach zespół skupił się teraz na okresie przejściowym podczas formowania się Słońca: czasie, gdy gaz otaczający młodą gwiazdę wyczerpuje się, a ilość gazu spadającego na nią znacznie się zmniejsza. Prawie wszystkie młode gwiazdy przechodzą tę przemianę w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lub setek tysięcy lat swojej formacji.
Podczas formowania się Słońca spadający gaz podążał zapewne za liniami pola magnetycznego obecnego na jego powierzchnię. To wywołało zdaniem astronomów gwałtowną falę uderzeniową - ?szok akrecyjny?, który znacznie przyspieszał promienie kosmiczne. Promienie kosmiczne wypływałyby wówczas na zewnątrz, uderzały w gaz zawarty w dysku protoplanetarnym, i ostatecznie wywoływały określane reakcje chemiczne. Naukowcy obliczyli różne modele tego procesu. Zaproponowany przez nich ogólny mechanizm jest ważny dla szerokiego zakresu gwiazd o małej masie, w tym gwiazd podobnych do Słońca. To właśnie w tych układach astronomowie odkrywają większość znanych obecnie egzoplanet - których łącznie znamy już ponad 4000.
Badania zostały opublikowane w bieżącym numerze The Astrophysical Journal.

Czytaj więcej:
?    Oryginalny artykuł
?    Jak nowonarodzone gwiazdy przygotowują się na narodziny planet ?
?    Oryginalna publikacja naukowa
 

Źródło: McDonald Observatory
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Wizja układu planetarnego stanowiącego znacznie młodszą wersją naszego Układu Słonecznego. Uważa się, że pełne kosmicznego pyłu dyski, takie jak ten pokazany na ilustracji, są prawdziwą wylęgarnią planet - w tym globów skalistych podobnych do Ziemi. Astronomowie pracujący z Kosmicznym Teleskopem Spitzera (NASA) wykryli pewne składniki budulcowe kodu DNA i białek w jednym z takich dysków, otaczającym gwiazdę IRS 46. Składniki te, w tym białko zwane acetylenem i cyjanowodór, zostały zauważone w wewnętrznym obszarze dysku wokół gwiazdy - rejonie, gdzie zdaniem naukowców najprawdopodobniej formowałyby się planety typu do ziemskiego. Źródło: NASA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/czy-radioaktywne-aluminium-pomaga-w-tworzeniu-sie-planet

 

Czy radioaktywne aluminium pomaga w tworzeniu się planet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zooniverse: zostań odkrywcą obiektów transneptunowych
2020-09-05.
Platforma Zooniverse ogłasza rozpoczęcie nowego, ciekawego programu społecznościowego skoncentrowanego na badaniach kosmosu: Catalina Outer Solar System Survey.
Projekt Catalina Outer Solar System ma na celu odkrycie najbardziej odległych obiektów w naszym Układzie Słonecznym - tzw. ciał transneptunowych (Trans-Neptunian Objects, TNO). Jego podstawą są zdjęcia nocnego nieba wykonywane w ramach przeglądu nieba Catalina Sky Survey, którego główną, naukową misją jest z kolei znajdywanie "najbliższych" nam obiektów w Układzie Słonecznym - planetoid NEO. Na zdjęciach tych można też jednak wykrywać powolny ruch obiektów TNO. Ale oczywiście nie musimy tego robić całkiem sami. Po przefiltrowaniu i zidentyfikowaniu przez komputer potencjalnych TNO detekcje te wymagają natomiast ostatecznego sprawdzenia i potwierdzenia przez człowieka, bowiem część z nich, mimo ciągłego udoskonalania algorytmów filtrujących, zawsze może okazać się fałszywa.
Tutaj właśnie pojawia się nowe pole do popisu dla uważnych miłośników astronomii, w tym także uczniów. Po zalogowaniu się na stronę projektu i zapoznaniu z samouczkiem będziemy przeglądać zbierane zdjęcia nieba i każdorazowo podejmować ostateczną decyzję. Dzięki temu astronomowie dowiedzą się więcej o najdalszych zakątkach Układu Słonecznego, a przy okazji być może odkryjemy też kilka nowych światów!
Aby rozpocząć te samodzielne poszukiwania, należy w pierwszej kolejności zalogować się na stronę projektu i zapoznać się z dostępnymi na niej materiałami.
Zespół Zooniverse dziękuje przy okazji miłośnikom astronomii za spore zainteresowanie i udział w wielu różnych projektach NASA-Zooniverse, nie tylko takich jak Catalina Outer Solar System Survey, ale i Planet Hunters: TESS - szukanie nowych planet, Disk Detective - poszukiwanie dysków protoplanetarnych wokół gwiezd, Backyard Worlds: Planet 9 - wykrywanie m. in. brązowych karłów, i innych. Na horyzoncie pojawiają się już nowe, ciekawe projekty, bądźmy więc na bieżąco z platformą!
 
Czytaj więcej:
?    Strona programu Catalina Outer Solar System Survey
?    Link do nowej listy mailingowej Zooniverse
 

Źródło: Zooniverse Team
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Przykładowe zdjęcia do analizy z programu Catalina Outer Solar System Survey. Źródło: Zooniverse.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zooniverse-zostan-odkrywca-obiektow-transneptunowych

 

 

Zooniverse zostań odkrywcą obiektów transneptunowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Kartka z kalendarza: 43 lata temu wystartowała sonda Voyager 1
2020-09-05. Radek Kosarzycki
5 września 1977 r. sonda Voyager 1 rozpoczęła swoją epicką podróż najpierw przez Układ Słoneczny, a później dalej w przestrzeń międzygwiezdną. Lot rozpoczął się porannym startem w Przylądka Canaveral na Florydzie.
Po przelocie w pobliżu Jowisza w 1979 r. oraz Saturna w 1980 r. sonda mocno skręciła i skierowała się w stronę przestrzeni międzygwiezdnej, w którą wleciała w 2012 r. Po drodze jeszcze udało jej się odwrócić i wykonać fotografię Ziemi, jedno z najsłynniejszych zdjęć z kosmosu. Tutaj jednak warto podkreślić, że nie ma jednej bardzo wyraźnej granicy między Układem Słonecznym a przestrzenią międzygwiezdną, dlatego naukowcy nie są w stanie jednoznacznie powiedzieć kiedy do tego doszło.
Jak wygląda przyszłość sondy Voyager 1?
Następnym ważnym punktem na drodze sondy będzie przelot w pobliżu innej gwiazdy, do którego dojdzie za około 40 000 lat. W razie gdyby przy okazji przelotu, sondę przechwycili przedstawiciele jakiejś obcej cywilizacji, to na jej pokładzie znajdą złotą płytę z nagranymi dźwiękami przyrody i pozdrowieniami z planety Ziemia.
How far can Voyager 1 go before we lose contact?


https://www.youtube.com/watch?v=aalfNIvQaJ4&feature=emb_logo

VOYAGER 1 - Launch (1977/09/05)

https://www.youtube.com/watch?v=3LoWEncvTLQ&feature=emb_logo

https://www.pulskosmosu.pl/2020/09/05/voyager-1-43-lata/

 

Kartka z kalendarza 43 lata temu wystartowała sonda Voyager 1.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

To ile będzie kosztowała rakieta SLS? Oczywiście (po raz kolejny) więcej niż zakładano
2020-09-05. Radek Kosarzycki
Space Launch System, w skrócie SLS, największa rakieta kosmiczna budowana już od wielu lat pochłania pieniądze niczym czarna dziura o masie pośredniej. SLS to podstawowy instrument do realizacji misji księżycowych w ramach programu Artemis. Według planów rakieta miała wynieść sondę Europa Clipper w stronę Jowisza.
Rosnące koszty budowy megarakiety i związanej z nią infrastruktury naziemnej z hukiem przebiły górny limit kosztów i zmusiły właśnie agencję do poinformowania Kongresu o rosnących kosztach.
Nowy koszt rozwoju całego projektu SLS wyniesie 9,1 mld dol., a wstępne koszty wstępne systemów naziemnych wspierających pierwszą misję rakiety wynoszą 2,4 mld dol.
? pisze Kathy Lueders, nowa dyrektor programu załogowych lotów kosmicznych NASA w poście na blogu agencji.
Choć Lueders o tym nie wspomniała, to w 2019 r. Kongres zakładał przeznaczenie na projekt SLS kwoty 7 mld dol.

Program Artemis a SLS
W ramach pierwszego lotu SLS będzie realizował misję Artemis 1. Będzie to lot testowy, w ramach którego statek Orion (bez załogi) poleci do Księżyca, okrąży go i wróci na Ziemię. Aktualnie termin lotu ustalono na listopad 2021 r., aczkolwiek agencja zaznacza, że możliwe są opóźnienia spowodowane pandemią koronawirusa.
Jeżeli misja Artemis 1 przebiegnie bez problemów, to już w 2023 r. NASA planuje wysłać pierwszych astronautów, który Orionem także okrążą Księżyc. Będzie to przygotowanie przed misją Artemis 3, w ramach której w 2024 r. ma dojść do lądowania ludzi na południowym biegunie Księżyca.
How We Are Going to the Moon - 4K

https://www.youtube.com/watch?v=_T8cn2J13-4&feature=emb_logo

https://www.pulskosmosu.pl/2020/09/05/to-ile-bedzie-kosztowala-rakieta-sls-oczywiscie-po-raz-kolejny-wiecej-niz-zakladano/

 

 

To ile będzie kosztowała rakieta SLS Oczywiście (po raz kolejny) więcej niż zakładano.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteor przeleciał podczas telewizyjnej transmisji na żywo
Autor: tallinn (2020-09-05)
Widzowie Channel 7 w Sydney byli zaskoczeni minionej nocy, gdy meteor wszedł w atmosferę Ziemi podczas transmisji wiadomości. Mark Ferguson przekazywał informacje o 18:00, kiedy w tle na żywo na panoramie Sydney pojawił się meteor.
Kilku spostrzegawczych widzów zauważyło obiekt i opublikowało swoje uwagi o nim na grupie na Facebooku, poświęconej obserwacji meteorytów.
Ferguson zadzwonił do Sunrise dziś rano i opowiedział o tym incydencie, relacjonując zdarzenie gospodarzowi programu przy śniadaniu: ?Nie wiedziałem zbyt wiele, o której to się stało, ale kilka sekund po wskoczeniu na wizję od reklamy nasz kamerzysta Jess szybko zareagował: ?Kolego, coś właśnie przeleciało za tobą. Myślę, że to meteoryt. Ponownie odtworzyliśmy wideo, obejrzeliśmy je uważnie i nie mogliśmy w to uwierzyć. To był szok!?
Astrofizyk dr Brad Tucker z Australian National University potwierdził później Sunrise:
To był meteor. Miał prawdopodobnie od pół metra do jednego metra długości?.
Przeleciał aż do granicy Nowej Południowej Walii i Wiktorii, a według doniesień eksplodował w pobliżu Jindabyne.
Źródło: twitter.com
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/meteor-przelecial-podczas-telewizyjnej-transmisji-na-zywo

Meteor przeleciał podczas telewizyjnej transmisji na żywo.jpg

Meteor przeleciał podczas telewizyjnej transmisji na żywo2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Kosmiczne laboratorium
2020-09-06. Anna Wizerkaniuk
Wygląda to jak zwyczajny fragment Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a w rzeczywistości jest to moduł Europejskiego laboratorium kosmicznego. Mimo że u nas w sierpniu trwały wakacje, to na ISS w laboratorium praca trwała.
Dzięki instrumentowi ASIM (Atmosphere-Space Interactions Monitor), przy zwiększonej częstości próbkowania, można było obserwować Perseidy (oczywiście jako dodatek do głównego zadania ? monitorowania wysoko-energetycznych zjawisk). European Drawer Rack został użyty do przeprowadzenia eksperymentów z topieniem i zestaleniem metali, których wyniki pozwolą na udoskonalenie procesów metalurgicznych. Winogron był poddany hibernacji, by sprawdzić, jak rośliny radzą sobie z nieważkością. Ale to tylko niektóre z badań, jakie były prowadzone na stacji kosmicznej w ubiegłym miesiącu. Astronauci na pewno się nie nudzili.
Źródła:
ESA: Foams, meteors, muscle tone, and firing up the levitator ? August Space Station science, ESA: European space laboratory
Zdjęcie w tle: NASA
NASA
https://news.astronet.pl/index.php/2020/09/06/w-kosmicznym-obiektywie-kosmiczne-laboratorium/

W kosmicznym obiektywie Kosmiczne laboratorium.jpg

W kosmicznym obiektywie Kosmiczne laboratorium2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dzięki falom grawitacyjnym odkryto niezwykłą populację czarnych dziur
2020-09-06.
Międzynarodowa grupa badaczy wykryła fale grawitacyjne z układu dwóch czarnych dziur, które połączyły się, tworząc czarną dziurę 142 razy masywniejszą niż Słońce. Utworzony obiekt to najbardziej masywna czarna dziura, jaką wykryto za pomocą fal grawitacyjnych. W pracach uczestniczyli naukowcy z Polski.
O odkryciu poinformowały m.in. międzynarodowe konsorcja Virgo i LIGO, a także Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Warszawskiego, Narodowe Centrum Badań Jądrowych, a także liczne instytuty zagraniczne.
Fale grawitacyjne to jeden z efektów przewidywanych przez ogólną teorię względności Alberta Einsteina. Są to rozchodzące się drgania pola grawitacyjnego. Ich źródłem są obiekty poruszające się z przyspieszeniem. Aby fale grawitacyjne dało się wykryć, masy i przyspieszenia muszą być bardzo duże. Po raz pierwszy obserwacyjne fale grawitacyjne udało się wykryć w 2015 roku.
Od tamtej pory wykryto więcej takich zdarzeń, głównie od zderzeń czarnych dziur. Najnowsza detekcja została ogłoszona w tym tygodniu przez konsorcjum LIGO i Virgo. Dotyczy sygnału fali grawitacyjnej zarejestrowanego 21 maja 2019 r. przez trzy detektory interferometryczne, jeden Virgo i dwa LIGO. Detekcja została oznaczona jako GW190521.
Detekcja jest niezwykła, bowiem pochodzi ze zdarzenia, w wyniku którego utworzyła się najbardziej masywna czarna dziura, jaką kiedykolwiek wykryto za pomocą fal grawitacyjnych. Znajduje się ona w zakresie mas, w którym nigdy wcześniej nie obserwowano czarnych dziur: ani za pomocą fal grawitacyjnych, ani obserwacji elektromagnetycznych. W zdarzeniu GW190521 połączyły się ze sobą czarne dziury o masach 66 i 85 mas Słońca, tworząc nową o masie około 142 mas Słońca. Przypadki czarnych dziur o wszystkich tych trzech masach nie były do tej pory obserwowane przez naukowców.
?Odkrycie GW190521 jest bez wątpienia dużym wyzwaniem dla współczesnej astrofizyki, kosmologii i fizyki fundamentalnej. Po raz pierwszy zaobserwowaliśmy koalescencje dwóch czarnych dziur o tak nietypowych masach i powstanie średnio-masywnej czarnej dziury. Było to najbardziej energetyczne i najbardziej odległe od Ziemi zdarzenie, jakie udało się zarejestrować w falach grawitacyjnych. Wraz ze wzrostem czułości detektorów będziemy obserwować coraz więcej zjawisk z wczesnego Wszechświata? - mówi prof. Dorota Rosińska, członkini polskiego zespołu Virgo-Polgraw, cytowana w komunikacie prasowym Uniwersytetu Warszawskiego.
Być może odkrycie będzie krokiem w wyjaśnieniu powstawania czarnych dziur o masie pośredniej. Czarne dziury generalnie dzielą się na te o masie gwiazdowej (np. kilka, kilkanaście mas Słońca) oraz tzw. supermasywne czarne dziury o masach setek tysięcy, milionów, a nawet miliardów mas Słońca. Te drugie rezydują w centrach galaktyk, np. taki obiekt w centrum Drogi Mlecznej ma około 4 milionów mas Słońca. Istnieje też grupa obiektów o masie pośredniej pomiędzy gwiazdowymi, a supermasywnymi czarnymi dziurami. Granice są tutaj płynne, ale można przyjąć, że czarne dziury o masie pośredniej mają od 100 mas Słońca do stu tysięcy mas Słońca.
Być może supermasywne czarne dziury powstają z łączenia się tych o masie pośredniej. Taka hipoteza jest obecnie przedmiotem dociekań naukowców. Trudno jest na razie uzyskać dowody, gdyż kandydatek na czarne dziury o masie pośredniej jest znanych niewiele, a GW190521 jest pierwszą tego typu kandydatką zaobserwowaną na falach grawitacyjnych. Przedział mas od 100 do 1000 mas Słońca nazywany jest ?pustynią?, gdyż brakuje obserwacji czarnych dziur w tym zakresie.
Masy dwóch czarnych dziur, które zderzyły się w GW190521, same w sobie stanowią wyzwanie dla modeli astrofizycznych opisujących zapadanie się (kolaps) najmasywniejszych gwiazd pod koniec ich życia. Teoria przewiduje, że najbardziej masywne gwiazdy są całkowicie rozrywane przez wybuch supernowej i nie pozostawiają po sobie czarnej dziur, a jedynie rozrzucony dookoła gaz i pył. Natomiast w ?zwykłym? wybuchu supernowej, od nie aż tak ekstremalnie masywnej gwiazdy, powstaje dodatkowo czarna dziura albo gwiazda neutronowa. Nie spodziewano się więc istnienia czarnych dziur o masach od 60 do 120 mas Słońca.
?Istnieje kilka scenariuszy przewidujących powstawanie czarnych dziur w tzw. przerwie masowej związanej z niestabilnością par: mogą one być związane z łączeniem się mniejszych czarnych dziur lub ze zderzeniem (wielu) masywnych gwiazd, a nawet z bardziej egzotycznymi procesami. Jest także możliwe, że musimy uaktualnić nasze obecne rozumienie końcowych etapów życia gwiazd i wynikających z nich ograniczeń na masy powstających czarnych dziur. Tak czy inaczej, GW190521 jest bardzo ważnym wkładem w badania nad powstawaniem czarnych dziur" - mówi prof. Michela Mapelli z Uniwersytetu w Padwie i INFN, współpracujący z Virgo.
W publikacji dotyczącej odkrycia czytamy, iż kilka różnych scenariuszy jest nadal zgodnych z przedstawionymi wynikami i nawet hipoteza, że składniki układu mogą być pierwotnymi czarnymi dziurami (powstałymi tuż po Wielkim Wybuchu), nie została odrzucona przez naukowców. Naukowcy szacują, że koalescencja (złączenie się czarnych dziur) miała miejsce około 7 miliardów lat temu, czyli w głębokiej przeszłości Wszechświata. W porównaniu do poprzednich detekcji fal grawitacyjnych, obserwowany sygnał GW190521 trwał dużo krócej, co utrudnia analizę.
Artykuły naukowe informujące o odkryciu opublikowano w ?Physical Review Letters? oraz ?Astrophysical Journal Letters?. Praca opisująca GW190521 jest wynikiem współpracy ponad tysiąca naukowców z całego świata zrzeszonych w konsorcjum LIGO-Virgo, w tym szesnastu z Polski.
Projekt Virgo obejmuje około 580 naukowców, inżynierów i techników ze 109 instytutów z 13 krajów, głównie europejskich: Belgii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Irlandii, Japonii, Monako, Niemiec, Portugalii, Węgier, Włoch oraz Polski. Amerykańskim odpowiednikiem jest projekt LIGO, który posiada dwa detektory w USA. W projekcie mają udział też instytuty spoza Stanów Zjednoczonych. Łącznie w ramach konsorcjum LIGO pracuje około 1300 naukowców z całego świata. LIGO i Virgo ściśle ze sobą współpracują. (PAP)
cza/ ekr/
Artystyczna interpretacja koalescencji (złączenia się) układu podwójnego czarnych dziur odpowiedzialnego za sygnał GW190521. Czasoprzestrzeń, przedstawiona jako siatka, na którą nałożony jest obraz kosmosu, jest zniekształcona przez falę GW190521. Źródło: Raúl Rubio / grupa Virgo Valencia / The Virgo Collaboration.

https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C83731%2Cdzieki-falom-grawitacyjnym-odkryto-niezwykla-populacje-czarnych-dziur.html

 

Dzięki falom grawitacyjnym odkryto niezwykłą populację czarnych dziur.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Test SRB dla rakiety SLS
2020-09-06.
Autorem artykułu jest Mikołaj Data ? serdecznie dziękujemy!
Drugiego września odbył się test rakiety pomocniczej na paliwo stałe dla rakiety SLS. Jest to ważny etap w przygotowaniach do pierwszego lotu tej rakiety.
jest rakiety Solid Rocket Booster (SRB) odbył się 2 września 2020 o godzinie 21:05 CEST. To próbne odpalenie rakiety nastąpiło na poligonie Promontory w stanie Utah. Test trwał 122 sekundy i przebiegł prawidłowo. Jest to ważny etap w przygotowaniach do pierwszej misji rakiety SLS o oznaczeniu Artemis-1.
Rakiety SRB dla SLS bazują na tych używanych w ramach programu promów kosmicznych. W porównaniu z SRB dla wahadłowców, rakiety SRB dla SLS będą dłuższe (pięć zamiast czterech członów). W nowych rakietach SRB przeprowadzono pewne modyfikacje, m.in. usunięto azbest oraz uproszczono osłony termiczne. Rakiety SRB dla SLS nie będą odzyskiwane.
Co ciekawe, po ósmym locie rakiety SLS skończy się obecny zapas osłon/obudów dla rakiet SRB. W późniejszych lotach zostaną wykorzystane nowe lżejsze kompozytowe obudowy rakiet SRB.
Rakieta SLS w podstawowym wariancie, znanym pod nazwą Block 1, będzie w stanie wynieść 95 ton na niską orbitę okołoziemską oraz około 26 ton w kierunku Księżyc). Oprócz członu głównego rakieta SLS będzie napędzana dwiema rakietami SRB. Następnie zostanie zbudowana wersja Block 1b rakiety SLS. Główną różnicą pomiędzy wariantami tej rakiety jest użycie potężniejszego górnego stopnia (o nazwie Exploration Upper Stage, EUS). Ten stopień ma wykorzystywać cztery silniki RL10. Dzięki EUS zwiększy się masa możliwa do wyniesienia w kierunku Srebrnego Globu do około 35-40 ton. Podstawowa wersja SLS ma używać znacznie mniejszego stopnia o nazwie Interim Cryogenic Propulsion Stage (ICPS), wyposażonego w jeden silnik rakietowy RL10.
Aktualnie ocenia się, że pierwszy start rakiety SLS nastąpi w trzecim lub czwartym kwartale 2021 roku. Z nieoficjalnych informacji wynika, że istnieje pewne ryzyko opóźnienia nawet do 2022 roku.
Pierwszy lot rakiety SLS to misja Artemis 1 ? bezzałogowy test tej rakiety oraz kapsuły MPCV Orion. Celem tej misji będzie dotarcie do Księżyca i weryfikacja poprawności wszystkich systemów pokładowych. Jeśli ta misja zakończy się sukcesem, kolejna wyprawa będzie już załogowa (misja Artemis-2). Po misji Artemis-2 zostanie zrealizowana misja Artemis-3 ? powrót człowieka na Księżyc.
Program Artemis jest komentowany w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(NASA, PFA)
Full-size Space Launch System rocket booster test-fired in Utah

Test rakiety SRB dla SLS ? 02.09.2020 / Credits ? NASA

https://www.youtube.com/watch?v=7q5eShiKy9o&feature=emb_logo

Schemat rakiety Space Launch System / Źródło: NASA/MSFC

https://kosmonauta.net/2020/09/test-srb-dla-rakiety-sls/

 

Test SRB dla rakiety SLS.jpg

Test SRB dla rakiety SLS2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec misji chińskiego mini-promu
2020-09-06/Krzysztof Kanawka
Szóstego września chiński mini-prom powrócił na Ziemię. O tym pojeździe niewiele wiadomo, choć pojawiły się pewne nieoficjalne informacje.
Trzeciego września 2020, na mniej niż 24 godziny przed startem, pojawiła się informacja o zastrzeżonych strefach związanych ze startem rakiety z ośrodka Jiuquan. Pojawiła się też informacja, że w tym starcie zostanie wykorzystana rakieta CZ-2F.
Do startu doszło 3 września około godziny 09:30 CEST. Mini-prom został umieszczony na orbicie o wysokości około 330 x 350 km i nachyleniu 50,2 stopnia.
Szóstego września 2020, około 04:00 CEST zakończyła się orbitalna misja tego chińskiego mini-promu. Lądowanie prawdopodobnie nastąpiło w bazie wojskowej w pobliżu wielkiego poligonu na pustyni Lop Nor. Ta baza posiada trzy pasy startowe (dwa jeszcze w budowie, ale jeden wydaje się być w pełni funkcjonalny), każdy z nich o długości przekraczającej 5 km.
Po lądowaniu chińska agencja prasowa Xinhua poinformowała o udanym zakończeniu misji. W notce prasowej jednocześnie pojawiły się informacje, że jest to ważny ?przełom? w chińskich pracach nad pojazdem wielokrotnego użytku, który ma służyć tańszym i pokojowym badaniom.
Pojawiło się także nagranie ze startu. Na ujęciach widać rakietę CZ-2F z typową osłoną aerodynamiczną. Może to sugerować, że w przypadku tego modelu mini-promu orbitalnego zastosowano składane skrzydła. Jest także możliwe, że jest to pojazd typu ?lifting body?.
Niektóre źródła sugerują, że Chiny pracują nad systemem TSTO (Two Stage To Orbit), w którym komponent orbitalny by lądował na typowym lotnisku. Rakieta CZ-2F została wykorzystana na tym etapie prac, docelowo pierwszym stopniem będzie inna konstrukcja.
Jest także możliwe, że ten mini-wahadłowiec jest odpowiednikiem amerykańskiego X-37B, używanego przez siły lotnicze USA (USAF) od 2010 roku. Pojazd X-37B służy przede wszystkim jako platforma do długoczasowych eksperymentów oraz testów nowych technologii w warunkach niskiej orbity okołoziemskiej (LEO).
Start chińskiego mini-promu z 3 września 2020 jest komentowany w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2020/09/koniec-misji-chinskiego-mini-promu/

Koniec misji chińskiego mini-promu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)