Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Japonia/ Naukowcy chcą opracować technikę uprawy roślin na Księżycu
2021-08-16.
Japońscy naukowcy chcą opracować technikę uprawy roślin na Księżycu, by zapewnić wyżywienie dla przyszłych misji badawczych. Ich odkrycia mają się też przydać na Ziemi w związku z pustynnieniem i zmianami klimatu ? podała w czwartek agencja Kyodo.
Projekt badawczy może ruszyć w marcu 2022 roku i będzie finansowany przez rząd Japonii. Wezmą w nim udział naukowcy z japońskiej agencji kosmicznej JAXA oraz prywatne firmy działające w branży spożywczej i technologicznej ? pisze Kyodo, powołując się na anonimowe źródła zapoznane z tymi planami.
Badacze będą poszukiwali potencjalnego źródła pożywienia dla astronautów, którzy prawdopodobnie będą się w przyszłości zatrzymywać na Księżycu na dłuższe okresy. W przypadku dużej liczby astronautów stałe dostarczanie żywności z Ziemi byłoby niepraktyczne.
Celem projektu jest opracowanie technik uprawy wewnątrz pomieszczeń, która mogłaby być zastosowana w warunkach księżycowych: przy temperaturze na zewnątrz sięgającej minus 100 stopni Celsjusza, braku wody i powietrza potrzebnego roślinom. Te technologie mają być przydatne również w rolnictwie na Ziemi.
Naukowcy spróbują też ustalić, w jaki sposób zachować dobry stan zdrowia psychicznego i fizycznego, przebywając w zamkniętych przestrzeniach przez długi czas ? podała japońska agencja.
Badania rozpoczną się w Japonii, a później mogą być przeniesione w inne miejsce, w którym warunki bardziej przypominają księżycowe, na przykład na Antarktydę ? przekazały źródła.
Andrzej Borowiak (PAP)
anb/ akl/
Fot. Adobe Stock
https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C88931%2Cjaponia-naukowcy-chca-opracowac-technike-uprawy-roslin-na-ksiezycu.html

Japonia Naukowcy chcą opracować technikę uprawy roślin na Księżycu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapsuła Boeinga w tarapatach. Start najwcześniej na koniec roku
2021-08-16.Kacper Bakuła.

Kapsuła CST-100 Starliner od Boeinga ostatnio nie miewa się najlepiej. Najpierw w pierwszym locie pojazd nie osiągnął wymaganej orbity. Następnie, planowany tegoroczny start z końca lipca najpierw został przesunięty na sierpień z powodu problemów na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), aż w końcu okazało się, że sama kapsuła również w dalszym ciągu nie jest wolna od problemów technicznych.
Pierwszy kosmiczny test kapsuły Boeing CST-100 Starliner miał miejsce 20 grudnia 2019 roku. Niestety, jak wiemy, nie zakończył się on sukcesem ? w wyniku błędu w górnym stopniu rakiety Atlas V pojazd nieoczekiwanie przedwcześnie zmienił kurs, doprowadzając do wyczerpania paliwa potrzebnego do wykonania manewrów orbitalnych, w tym cumowania na ISS. W związku z powyższym podjęto decyzję o sprowadzeniu CST-100 na Ziemię. Starliner dwa dni później lądował w bazie White Sands w Nowym Meksyku.
Według restrykcyjnych wymogów NASA pojazd, zanim zabierze załogę na ISS, musi w pełni przejść żmudną ewaluację, włączając testy systemów bezpieczeństwa, najpierw w bezzałogowym, a potem załogowym locie próbnym na stację. Taką ścieżkę pozytywnie przeszło SpaceX Elona Muska, pomimo jednego incydentu związanego z eksplozją kapsuły Dragon 2 w 2019 roku. Jak się okazało, Boeing nie miał tyle szczęścia, co konkurent.
Ponowna droga do sukcesu miała rozpocząć się 30 lipca bieżącego roku. To wtedy, po wytężonych miesiącach prac nad udoskonalaniem rakiety i samego pojazdu, miało dojść do startu, który w konsekwencji miał otworzyć dalszą furtkę do certyfikacji ? tym razem próbnego lotu załogowego na ISS.
Niestety, wtedy na przeszkodzie (dosłownie) stanął moduł Nauka ? rosyjski wielozadaniowy segment badawczy. Po zacumowaniu spowodował on znaczący obrót stacji oraz chwilową utratę kontroli naj jej lotem. Problem w krótkim czasie naprawiono, lecz Starliner musiał poczekać kolejne dni, po to, by wreszcie wystartować. Następny termin wyznaczono na 3 sierpnia.
Dzień przed nim na przylądku Canaveral miała miejsce z pozoru niegroźna burza. Blisko wyrzutni doszło do wyładowania atmosferycznego, co w konsekwencji doprowadziło do wystąpienia anomalii w 13 zaworach paliwowych. Najpierw inżynierowie Boeinga pracowali nad nimi na samej wyrzutni, a gdy się okazało, że usterka jest niemożliwa do usunięcia w takiej formie, cała rakieta nośna została cofnięta do budynku serwisowego Vertical Integration Facility.
Powodem do wycofania Atlasa V z platformy była niemożność otwarcia 4 z 13 zaworów. Jak się okazało, powodem była deszczówka, która weszła w reakcję z tetratlenkiem diazotu, doprowadzając do wytworzenia kwasu azotowego oraz skorodowania zaworów będących pod wpływem działania kwasu i ostatecznie zablokowania ich w pozycji zamkniętej.
W związku z powyższym Boeing podjął decyzję, że kapsuła zostanie zdemontowana z rakiety i trafi do Commercial Crew and Cargo Processing Facility, celem dokładniejszego przyjrzenia się problemowi. W komunikacie podanym w mediach społecznościowych zapewniono o rezygnacji z wykorzystania przysługującego okna startowego, dając szansę innym misjom na udany start.
Harmonogram lotów, włączając te na ISS, jest do końca roku dość napięty. Jest to związane przede wszystkim rezerwacjami stanowisk startowych oraz zajętych portów cumowniczych (po stronie amerykańskiej). 10 sierpnia odbyła się misja zaopatrzeniowa statku Cygnus CRS2 NG-16. Z kolei 28 dnia miesiąca ma lecieć kolejny zaopatrzeniowy pojazd, aczkolwiek ze stajni SpaceX. Obie kapsuły będą zacumowane do stacji przez najbliższe kilka miesięcy. Na przełomie października i listopada wystartuje kolejna załogowa misja kapsuły Dragon 2. Potencjalne miejsce zwolni się najwcześniej dopiero w listopadzie br., po odcumowaniu statku Endeavour od portu IDA-2.
Ponad powyższe warto mieć również na uwadze, że większy priorytet mają misje eksploracyjne i badawcze. Jedną z takich jest planowany na październik start sondy Lucy, której celem będzie badanie tzw. planetoid trojańskich, krążących na orbicie podobnej do orbity Jowisza.
Szereg ostatnich niepowodzeń i przykrych losowych wydarzeń powodują, że Starliner zacumuje do ISS najwcześniej pod koniec roku, aczkolwiek niewykluczone jest to, że może nastąpić dopiero w roku kolejnym. Jeżeli i wtedy doszłoby do kolejnej awarii, to los konkurencyjnej wobec SpaceX i Dragona 2 kapsuły zdałby się przesądzony ? na korzyść Elona Muska, przypieczętowując zarazem jego monopol na amerykańskie załogowe loty na ISS.
Źródło: SPACE24
Fot. Boeing [starlinerupdates.com]
https://www.space24.pl/kapsula-boeinga-w-tarapatach-start-najwczesniej-na-koniec-roku

Kapsuła Boeinga w tarapatach. Start najwcześniej na koniec roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida Bennu przez najbliższe stulecia nie zagrozi Ziemi
2021-08-16.
Badacze NASA wykorzystali dane z sondy kosmicznej OSIRIS-Rex do lepszego poznania trajektorii, po której porusza się asteroida Bennu. Obiekt ten zbliży się do Ziemi w 2135 roku. Z badań wynika, że Bennu raczej nam nie zagraża do 2300 roku.
Planetoida (101955) Bennu została odkryta w 1999 roku dzięki amerykańskiemu programowi obserwacyjnemu LINEAR.
Bennu należy do kategorii obiektów zwanych Obiektami Bliskimi Ziemi (ang. Near Earth Objects, w skrócie NEO), a także do niebezpiecznej podgrupy tych obiektów o angielskiej nazwie Potentially Hazardous Asteroids, w skrócie PHA. Z tego powodu istotne jest bardzo dobre poznanie jej orbity, abyśmy widzieli, czy ze strony Bennu istnieje jakieś ryzyko zderzenia z Ziemią.
W stronę Bennu agencja NASA wysłała w 2016 roku sondę kosmiczną OSIRIS-Rex, która dotarła do celu w 2018 roku i weszła na orbitę wokół niej. Później w 2020 roku sonda pobrała próbki z powierzchni planetoidy, a 10 maja 2021 roku oddaliła się od obiektu. Próbki mają być dostarczone na Ziemię do badań laboratoryjnych.
11 sierpnia w czasopiśmie ?Icarus? ukazały się wyniki nowych obliczeń orbity Bennu wykorzystujące pomiary położenia sondy OSIRIS-Rex, co pozwoliło na określenie odległości Bennu od Ziemi w okresie od stycznia 2019 r. do października 2020 roku z dokładnością do kilku metrów. Następnie dzięki modelowaniu komputerowemu można było znacznie ograniczyć niepewności przebiegu orbity planetoidy i obliczyć prawdopodobieństwo zderzenia z Ziemią.
Z wyliczeń wynika, że Bennu raczej nam nie zagraża w okresie do 2300 roku, bowiem prawdopodobieństwo impaktu wynosi 1 do 1750 (0,057 proc.). Największe zagrożenie stanowić może zbliżenie 24 września 2182 roku, kiedy to szansa zderzenia wyniesie 1 do 2700 (około 0,037 proc.). Wartości te są niskie, ale Bennu nadal pozostaje pod tym względem w czołówce najbardziej groźnych asteroid.
Aby ustalić, gdzie dokładnie będzie Bennu podczas zbliżenia do Ziemi w 2135 roku i w jaki sposób wpłynie to na jej orbitę, trzeba uwzględnić wiele różnych efektów oddziałujących na planetoidy. W obliczeniach uwzględniono wpływ grawitacyjny Słońca, planet, księżyców oraz ponad 300 innych planetoid, a także efekty od pyłu międzyplanetarnego, ciśnienia wiatru słonecznego, zdarzających się czasem wyrzutów cząstek materii z planetoidy, czy tzw. efekt Jarkowskiego. Ten ostatni z efektów zachodzi, gdy obracająca się planetoida nagrzewa się od Słońca, a później wypromieniowywuje ciepło, co powoduje niewielką zmianę prędkości orbitalnej, zwiększając lub zmniejszając ją w zależności od tego, w którą stronę obraca się obiekt w stosunku do swojego ruchu po orbicie okołosłonecznej.
Naukowcy postarali się nawet oszacować wpływ pobrania próbek przez sondę, która dokonała tego mechanicznym ramieniem. Obliczenia potwierdziły, iż wpływ ten był znikomy.
?Siła wywarta na powierzchnię Bennu podczas pobierania próbek była niewielka nawet w porównaniu z efektami od innych małych sił, które rozważaliśmy. Eksperyment ten nie zwiększył więc prawdopodobieństwa uderzenia w Ziemię? - podkreślił Rich Burns, kierownik projektu OSIRIS-Rex, pracujący w NASA Goddard Space Flight Center w Greenbelt (USA, Maryland).
Źródło: PAP
Źródło: SPACE24
Fot. NASA [solarsystem.nasa.gov]
https://www.space24.pl/asteroida-bennu-przez-najblizsze-stulecia-nie-zagrozi-ziemi

Asteroida Bennu przez najbliższe stulecia nie zagrozi Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Egzoplanety na 12. Bella Skyway Festival w Toruniu
2021-08-17.
Odległym i tajemniczym światom poza Układem Słonecznym poświęcona jest projekcja wyświetlana na 12. Bella Skyway Festival w Toruniu. Jest to podróż szlakiem egzoplanet odkrytych m.in. przez toruńskich astronomów.
Za sprawą niezwykłej projekcji wyświetlanej na kulistym 6-metrowym ekranie widzowie mają sposobność podziwiać z bliska impresje stworzone w oparciu o naukowe odkrycia i zdobytą w ich efekcie wiedzę. Uczestnicy pokazu mogą też postawić stopę m.in. na wyimaginowanej powierzchni planety krążącej wokół najbliższej Słońcu gwiazdy (Proxima Centauri) lub zanurzyć się w atmosferze świata, gdzie padają deszcze z? żelaza!
Nie brakuje też polskich wątków. Autorzy pokazu zabierają widzów w okolice planet pulsarowych odkrytych w 1992 roku przez prof. Aleksandra Wolszczana. Na trasie kosmicznej wycieczki jest też układ Solaris-Pirx znaleziony przez zespół kierowany przez prof. Andrzeja Niedzielskiego z UMK w Toruniu.
Całość opatrzona jest narracją według scenariusza stworzonego przez Piotra Majewskiego - twórcy comiesięcznych filmowych kalendarzy astronomicznych publikowanych w portalu "Uranii". Autorem wizualizacji jest Jerzy Rafalski - astronom z CPK Planetarium Toruń. Obaj tworzą autorską parę RADIA PLANET I KOMET w Polskim Radiu PiK.
Na ?Egzoplanety? do średniowiecznej Fosy Zamkowej w Toruniu zapraszamy od 17 do 21 sierpnia w godzinach: 20:30 ? 24:00.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/egzoplanety-na-12-bella-skyway-festival-w-toruniu

Egzoplanety na 12. Bella Skyway Festival w Toruniu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w trzecim tygodniu sierpnia 2021 roku
2021-08-17. Ariel Majcher  
Kończy się drugi miesiąc lata i Słońce szybko kieruje się coraz niżej. Najbliższe noce upłyną w silnym blasku Księżyca dążącego do pełni, który w weekend spotka się z dwiema największymi planetami Układu Słonecznego. Planeta Saturn jest już dwa tygodnie po opozycji, natomiast planeta Jowisz przejdzie przez opozycję w piątek 20 sierpnia. Tuż po zmierzchu widoczna jest przesuwająca się wzdłuż linii horyzontu planeta Wenus, w drugiej połowie nocy zaś można obserwować planety Neptun i Uran. Wysoko nad widnokręgiem całą noc świeci słabnąca nova V1405 Cas, jasne są za to dwie inne gwiazdy zmienne: Mira Ceti oraz nowa powrotna RS Oph, która wybuchła kilka dni temu.
Przygotowując się do nocnych obserwacji od zachodu Słońca, warto zacząć od odszukania planety Wenus, która stopniowo oddala się od Słońca, dążąc do październikowej maksymalnej elongacji wschodniej. Dodane do siebie zmniejszające się nachylenie ekliptyki na naszym niebie oraz skracający się dzień powoduje, że planeta przesuwa się w lewo, zajmując o tej samej porze po zachodzie Słońca prawie stałe położenie nad widnokręgiem. W środkowej Polsce jest to wysokość niecałe 3°, a planeta chowa się za linią widnokręgu niewiele ponad 20 minut później. Przez siedem dni Wenus przesuwa się w kierunku południowym o mniej więcej 5°, czyli więcej od Słońca, które w tym samym czasie przesuwa się w lewo o stopień mniej. Wenus świeci z jasnością -4 wielkości gwiazdowe, a jej tarcza ma średnicę 14? i fazę 74%.
Zaraz po zachodzie Słońca Wenus pokazuje się na zachodzie, natomiast planety Saturn i Jowisz ? na południowym wschodzie. Do obu planet powoli zbliża się Księżyc, który w poniedziałek 16 sierpnia zacznie tydzień w fazie 63% na tle gwiazdozbioru Wężownika, tuż po opuszczeniu gwiazdozbioru Skorpiona. I właśnie do tej drugiej konstelacji należą najjaśniejsze gwiazdy w jego najbliższym otoczeniu. 6° na prawo od Srebrnego Globu znajdzie się łuk gwiazd z północno-zachodniej części Skorpiona, z gwiazdami Graffias i Dschubba, 3,5 stopnia pod nim natomiast mienić na czerwono-pomarańczowo będzie się Antares, najjaśniejsza gwiazda całej konstelacji.
We wtorek 17 sierpnia Księżyc przesunie się do wschodniej części zodiakalnego obszaru Wężownika, zwiększając fazę do 74%. Z południowej Polski niecałe 12° na południe od niego można próbować dostrzec tzw. żądło Skorpiona, czyli gwiazdy Shaula i Lesath. Za to z obszaru całego kraju 20° nad naturalnym satelitą Ziemi można starać się dostrzec gwiazdę nową powrotną RS Ophiuchi. Niestety jasny Księżyc nie ułatwi obserwacji tej gwiazdy, ale pokaże, gdzie mniej więcej się ona znajduje, żeby wrócić do niej za kilkanaście dni, gdy już go na niebie nie będzie. W tym tygodniu RS Oph góruje około godziny 20, osiągając wtedy wysokość mniej więcej 30°.
Gwiazdy nowe, to układy podwójne, składające się z gwiazdy ciągu głównego (czyli spalającej wodór na hel w swoim jądrze, tak samo, jak Słońce) oraz białego karła, czyli końcowego etapu ewolucji gwiazd podobnych do Słońca, które wypaliły już swoje paliwo jądrowe, pozostawiając w jądrze metale o niskiej liczbie atomowej, a mają za małą masę, by przejść cały proces przemiany jądrowej pierwiastków aż do żelaza i skończyć swoje życie w wybuchu supernowej. W takim układzie biały karzeł przechwytuje grawitacyjnie materiał z gwiazdy ciągu głównego. Następnie owa materia tworzy wokół białego karła tzw. dysk akrecyjny, z którego z kolei materia osiada na powierzchni białego karła. Gdy tej materii zbierze się odpowiednio dużo i przekroczona zostaje pewna masa, dochodzi do zapłonu wybuchu termojądrowego, który jest widoczny jako silny rozbłysk. W trakcie takiego wybuchu gwiazda może pojaśnieć nawet milion razy. Nowa powrotna to gwiazda nowa, u której obserwowano więcej niż jeden wybuch.
Taką właśnie gwiazdą jest układ RS Ophiuchi, w którym obserwowano już 6 wybuchów (tegoroczny jest siódmym obserwowanym). RS Oph świeci zazwyczaj jako gwiazda 11 wielkości gwiazdowej, ale kilka dni temu wybuchła i przekroczyła granicę widoczności gołym okiem! Po wybuchu jasność gwiazdy systematycznie spada i obecnie wynosi około +7 magnitudo. RS Oph znajduje się we wschodniej części Wężownika przy granicy z Ogonem Węża, jakieś 4° na północny zachód od gwiazdy 4. wielkości ? Oph (na mapce jest to najjaśniejsza z grupki trzech gwiazd na lewo i w dół od zaznaczonego położenia RS Oph). Do wyszukania nowej i oceniania jej jasności warto wspomóc się mapką, wygenerowaną na stronie AAVSO. Niestety najbliższe dni nie są korzystne dla obserwacji tej gwiazdy ze względu na silną księżycową łunę, ale pod koniec przyszłego tygodnia warunki obserwacyjne się poprawią. Miejmy nadzieję, że do tego czasu gwiazda nie osłabnie zbyt dużo.
Kolejne dwie noce Księżyc spędzi w gwiazdozbiorze Strzelca. W środę 18 sierpnia jego tarcza zaprezentuje fazę 84%, przechodząc między gwiazdami Kaus Borealis (? Sgr) i ? Sgr. Dobę później Srebrny Glob przeniesie się do wschodniej części Strzelca, zwiększając fazę do ponad 90%.
Piątek 20 sierpnia i sobotę 21 sierpnia naturalny satelita Ziemi odwiedzi gwiazdozbiór Skorpiona. Pierwszego z wymienionych dni Księżyc osiągnie fazę 96% i przejdzie niecałe 5° na południe od Saturna. Następnej nocy faza Księżyca zwiększy się do 100% (pełnia przypada dokładnie w niedzielę 22 sierpnia o 14:02 naszego czasu). Od opozycji Saturna minęło już 2 tygodnie i planeta zaczyna słabnąć. Do końca tygodnia jej blask zmniejszy się do +0,3 wielkości gwiazdowej, tarcza Saturna zaś zmniejszy średnicę do 18?. Maksymalna elongacja Tytana (tym razem zachodnia) przypadła w poniedziałek 16 sierpnia. Jowisz natomiast świeci w tym tygodniu ze swoją maksymalną jasnością, gdyż w piątek 20 sierpnia przejdzie przez opozycję względem Słońca. W związku z tym jego jasność przekroczy -2,7 wielkości gwiazdowej, a tarcza zwiększy średnicę do ponad 49?. Wenus jest daleko od Ziemi i tarczę ma małą, a zatem to Jowisz jest teraz trzecim pod względem rozmiarów kątowych zwartym ciałem Układu Słonecznego na naszym niebie.
W układzie księżyców galileuszowych Jowisza w tym tygodniu będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie strony Sky and Telescope oraz programu Starry Night):
?    17 sierpnia, godz. 2:12 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Kalisto w odległości 4? 310? na zachód od tarczy Jowisza,
?    17 sierpnia, godz. 4:37 ? minięcie się Europy (N) i Io w odległości 2? 114? na zachód od tarczy Jowisza,
?    17 sierpnia, godz. 22:35 ? minięcie się Europy (N) i Io w odległości 4? 118? na wschód od tarczy Jowisza,
?    18 sierpnia, godz. 21:37 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Io w odległości 4? 119? na zachód od tarczy Jowisza,
?    20 sierpnia, godz. 3:52 ? jednoczesne wejście Io i jej cienia na tarczę Jowisza,
?    21 sierpnia, godz. 0:37 ? minięcie się Europy (N) i Io w odległości 2? 9? na zachód od tarczy Jowisza,
?    21 sierpnia, godz. 1:04 ? Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    21 sierpnia, godz. 1:10 ? Europa chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    21 sierpnia, godz. 3:24 ? wyjście Io z cienia Jowisza < 1" na wschód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    21 sierpnia, godz. 4:08 ? wyjście Europy z cienia Jowisza 1? na wschód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    21 sierpnia, godz. 22:18 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    21 sierpnia, godz. 22:20 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    22 sierpnia, godz. 0:36 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    22 sierpnia, godz. 0:38 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
?    22 sierpnia, godz. 19:50 ? od wschodu Jowisza Europa i jej cień na tarczy planety (w III ćwiartce),
?    22 sierpnia, godz. 20:28 ? wejście Ganimedesa na tarczę Jowisza,
?    22 sierpnia, godz. 20:44 ? wejście cienia Ganimedesa na tarczę Jowisza,
?    22 sierpnia, godz. 21:52 ? wyjście Io z cienia Jowisza 2? na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    22 sierpnia, godz. 22:34 ? zejście Europy z tarczy Jowisza,
?    22 sierpnia, godz. 22:44 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
?    23 sierpnia, godz. 0:02 ? zejście Ganimedesa z tarczy Jowisza,
?    23 sierpnia, godz. 0:22 ? zejście cienia Ganimedesa z tarczy Jowisza.
 
Jak widać na początku tygodnia dzieje się tam niewiele, ale weekend nam to wynagrodzi. Szczególnie w ostatnią noc tygodnia początkowo przez lornetki możliwa do dostrzeżenia zostanie tylko Kalisto, znajdująca się daleko na zachód od Jowisza, a przez teleskopy można będzie dostrzec wędrujące na tle tarczy księżyce Europę i Ganimedesa wraz z ich cieniami. Jednak jeszcze przed północą staną się widoczne pozostałe trzy księżyce galileuszowe.
W drugiej części nocy, gdy planety Saturn i Uran zaczną zbliżać się do linii widnokręgu i ich obrazy teleskopowe zostaną zdegradowane przez drgania naszej atmosfery, coraz wyżej na niebie są dwie ostatnie planety Układu Słonecznego. Wędrująca na tle gwiazdozbioru Wodnika planeta Neptun najwyżej nad horyzontem znajduje się przed godziną 2, wznosząc się na ponad 30°. Planeta dotarła już prawie do środka równoległoboku gwiazd o podobnej doń jasności, który znacznie ułatwia identyfikację planety w teleskopie, czy lornetce. Blask Neptuna wynosi +7,8 magnitudo, co niestety oznacza, że w najbliższych dniach zginie on raczej w księżycowej łunie. Wędrująca przez gwiazdozbiór Barana planeta Uran także zginie w wytwarzanej przez Księżyc łunie, mimo jasności większej o 2 magnitudo. Uran najwyżej nad widnokręgiem przed godziną 7, czyli już w dzień, ale pod koniec nocy astronomicznej (około godziny 3) zajmuje pozycję na wysokości przekraczającej 40°.
Niewiele wcześniej przez południk lokalny przechodzi długookresowa gwiazda zmienna Mira Ceti. Jest ona pierwowzorem całej klasy gwiazd zmiennych, których zmiany blasku polegają przede wszystkim na systematycznym rozdymaniu i kurczeniu się gwiazdy. Mira przechodzi właśnie przez maksimum swego blasku i osiągnęła jasność mniej więcej +2,5 wielkości gwiazdowej, a zatem można ją dostrzec mimo obecności jasnego Księżyca. Około godziny 3 w nocy Mira wznosi się na wysokość prawie 30° ponad południowo-wschodni widnokrąg. Na Mirę łatwo można trafić, przedłużając jeszcze raz odcinek łączący gwiazdę Menkar z gwiazdą ? Ceti.
Znacznie wyżej na nocnym niebie znajduje się gwiazda nowa V1405 Cas, która wybuchła na pograniczu gwiazdozbiorów Kasjopei i Cefeusza, a więc na tle obszaru nieba, który najlepiej w roku widoczny jest pod koniec lata. Około godziny 22:30, gdy niebo jest już ciemne, gwiazda wznosi się na wysokość ponad 60° ponad północno-wschodni widnokrąg. A podczas górowania wznosi się jeszcze 20° wyżej. V1405 Cas powoli słabnie, ale na razie zatrzymała się na jasności mniej więcej +8,5 magnitudo. To sprawia, że do jej dostrzeżenia potrzebna jest większa lornetka lub teleskop. Patrząc na przebieg jej krzywej blasku w ostatnim czasie, nie wiadomo, w którą stronę pójdzie blask nowej. Gwiazda może dalej słabnąć, ale może też pojaśnieć. Na pewno warto jej się przyglądać.

Animacja pokazuje położenie Wenus w trzecim tygodniu sierpnia 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie Księżyca, planet Saturn, Jowisz oraz nowej powrotnej RS Oph w trzecim tygodniu sierpnia 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie Neptuna i Urana w trzecim tygodniu sierpnia 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie Urana i nowej V1405 Cas w trzecim tygodniu sierpnia 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

https://astronet.pl/na-niebie/niebo-w-trzecim-tygodniu-sierpnia-2021-roku/

Niebo w trzecim tygodniu sierpnia 2021 roku.jpg

Niebo w trzecim tygodniu sierpnia 2021 roku2.jpg

Niebo w trzecim tygodniu sierpnia 2021 roku3.jpg

Niebo w trzecim tygodniu sierpnia 2021 roku4.jpg

Niebo w trzecim tygodniu sierpnia 2021 roku5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Organizmy z Marsa poleciały na Fobosa. Japonia już tam wysyła łazika
2021-08-16.
Lata 20. zapowiadają się wyśmienicie dla fanów eksploracji kosmosu i poszukiwaczów pozaziemskiego życia. Ludzkość pierwszy raz poleci na Marsa, ale wielu uważa, że w końcu odkryjemy tam ślady biologicznego życia.
Świat naukowy wpatrzony jest w Marsa jak ciele w malowane wrota. I ten fakt wcale nie dziwi, gdyż wszystkim marzy się podbój Czerwonej Planety, stworzenie tam baz i kolonii, dzięki którym będziemy mogli zaludnić nowy, pełny tajemnic świat. Jest to ważne, za względu na ochronę ludzkości przed zagładą. Kusząca jest też wizja stania się cywilizacją kosmiczną.
Jednak naukowców nie interesuje tylko sam Mars, ale przede wszystkim jego księżyce, czyli Fobos i Deimos. Na razie niewiele o nich wiemy, a wszystko wskazuje na to, że są one niemniej interesujące od samej macierzystej planety. Wydają się to potwierdzać najnowsze badania i symulacje. Okazuje się, że uderzenia planetoid w Marsa mogły wyrzucić materiał organiczny na jego księżyce.
Te hipotezy chcą sprawdzić naukowcy z Japońskiej Agencji Kosmicznej (JAXA). Najważniejszym aspektem wszystkich ostatnich misji sond kosmicznych na Czerwoną Planetę była próba zrozumienia gwałtownych zdarzeń, które miały miejsce na planecie około 3,7 miliarda lat temu. Otóż wówczas w tajemniczy sposób straciła ona swoją gęstą atmosferę. Japończycy obrali dobry kierunek, gdyż sporo zaskakujących informacji o przeszłości Ziemi poznaliśmy właśnie poprzez intensywne badania Srebrnego Globu i najbliższej przestrzeni Błękitnej Planety.
Misja o nazwie Martian Moons Exploration (MMX) będzie polegała na wysłaniu tam sondy, próbnika i łazika. Ten ostatni pobierze materiał skalny z księżyców w celu dalszej analizy. Start ma mieć miejsce już w 2024 roku, a koszt tej operacji ma wynieść ok. 241 milionów dolarów.
Obecnie robot testowany jest w laboratoriach Niemieckiej Agencji Kosmicznej (DLR) w Bremie. Łazik ma wymiary 47,5 x 55 x 27,5 centymetrów, jest wyposażony w cztery koła i panele solarne, które mają zapewnić energię na potrzeby realizacji zaplanowanych zadań. Budowa łazika nie jest prosta. Na księżycach Marsa panują ekstremalne warunki. Temperatura waha się tam pomiędzy minus 150 stopniami i plus 50 stopniami Celsjusza.
Co najciekawsze, Japończycy zamierzają nie tylko pierwszy raz w historii dokładnie zbadać oba księżyce Marsa, ale również dostarczyć materiał skalny na powierzchnię naszej planety w celu dalszych ich analiz. To nie pierwszy raz, gdy naukowcy z tego kraju chcą tego dokonać. Niedawno na Ziemię trafiły próbki planetoidy Ryugu, które zostały pobrane przez sondę Hayabusa-2.
Japończycy nie zapomnieli o fanach eksploracji kosmos. Na pokładzie sondy znajdzie się ultranowoczesna kamera Super Hi-Vision 8K, która będzie rejestrowała obrazy księżyców w jakości 8K. Trzeba tutaj mocno podkreślić, że ludzkość pierwszy raz w historii eksploracji Marsa będzie mogła zobaczyć obrazy w takiej jakości. Chociaż NASA co jakiś czas publikuje panoramy z łazików, to jednak nie będą się umywały do tego, co zaoferuje japońska kamera.
Przy okazji księżyców Marsa, warto tutaj wspomnieć, że według poczynionych analiz Marsa, wszystko wskazuje na to, że Fobos, największy księżyc tej planety w przyszłości przestanie istnieć. Mars zmieni się wówczas we władcę pierścieni, prawie jak Saturn. Siły pływowe tej planety mają niebagatelny wpływ na Fobosa, który przyciągany jest około 2 metry na 100 lat i rozciągany na wszystkie strony.
Źródło: GeekWeek.pl/JAXA / Fot. JAXA
The Martian Moons eXploration (MMX): Exploring the Mars system with Super Hi-Vision (8K) Cameras
https://www.youtube.com/watch?v=Wt0l7yGzQ5s&t=9s

Déploiement du rover MMX sur Phobos.
https://www.youtube.com/watch?v=2gyxWW4wioQ

https://www.geekweek.pl/news/2021-08-16/organizmy-z-marsa-polecialy-na-fobosa-japonia-juz-tam-wysyla-lazika/

 

Organizmy z Marsa poleciały na Fobosa. Japonia już tam wysyła łazika.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk podzielił się dobrą informacją na temat Starshipa

2021-08-17.

Starship - statek kosmiczny, który zostanie wykorzystany przez NASA podczas załogowej misji na Księżyc - będzie gotowy przed czasem, czyli przed 2024 rokiem. Ludzkość wróci na Srebrny Glob najwcześniej w 2025 roku.

SpaceX kontynuuje prace nad Starship, statkiem kosmicznym i lądownikiem, który zabierze ludzkość na Księżyc - pomimo żarliwych skarg ze strony Jeffa Bezosa. Zapytany na Twitterze w weekend, czy Starship będzie gotowy do misji na Księżyc w 2024 roku, Elon Musk odpowiedział, że "prawdopodobnie wcześniej".
Już wiadomo, że powrót na Księżyc nie uda się w pierwotnie planowanym terminie. Jest to spowodowane opóźnieniami w budowie skafandrów kosmicznych, które nie zostaną ukończone wcześniej niż w 2025 roku. Starship jednak będzie już gotowy.

W kwietniu SpaceX otrzymał kontrakt NASA o wartości 2,89 mld dol. na opracowanie i budowę lądownika księżycowego, który ma zabrać ludzi z powrotem na Księżyc. Firma SpaceX wygrała kontrakt z konkurencyjnymi oferentami Dynetics i Blue Origin (właścicielem jest Jeff Bezos).

Blue Origin złożyła oficjalną skargę, w której zarzuciła NASA naruszenie przepisów o zamówieniach publicznych. Zostało ono odrzucone przez Government Accountability Office (GAO) 30 lipca, co oznacza, że NASA mogła kontynuować swoje plany współpracy ze SpaceX nad lądownikiem księżycowym. NASA odrzuciła nawet ofertę Blue Origin dotyczącą zwolnienia z płatności w wysokości 2 mld dol., jeśli miałaby wybrać swój lądownik księżycowy zamiast tego opracowanego przez SpaceX. Ten ruch spotkał się z komentarzem Muska, który napisał na Twitterze, że "jeśli lobbing i prawnicy mogliby cię wynieść na orbitę, Bezos byłby już na Plutonie".

SpaceX w ostatnich latach owocnie współpracuje z NASA. Kolejnym etapem będzie misja Artemis i powrót astronautów na Księżyc.
Zanim jednak do tego dojdzie, firma SpaceX będzie musiała się pośpieszyć, bo wstępny test Starshipa był planowany na rok 2019. Elon Musk znany jest z wyznaczania ambitnych terminów, które często nie są dotrzymywane.

 
 Starship /NASA

Źródło:INTERIA.Tech

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-elon-musk-podzielil-sie-dobra-informacja-na-temat-starshipa,nId,5424349

Elon Musk podzielił się dobrą informacją na temat Starshipa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstało Dowództwo Systemów Kosmicznych US Space Force
2021-08-17.
W strukturze istniejących od grudnia 2019 roku Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych (US Space Force) ustanowiono Dowództwo Systemów Kosmicznych (Space Systems Command, SSC). Formacja powstała na bazie mającego już swoją długą historię (jeszcze w obrębie US Air Force) amerykańskiego Centrum Systemów Kosmicznych i Rakietowych (Space and Missile Systems Center). W nowej odsłonie ośrodek ma zogniskować wysiłki na rzecz pozyskiwania i rozwoju nowej generacji rozwiązań umożliwiających sprawne działanie operacyjne w przestrzeni pozaziemskiej.
Powołane 13 sierpnia br. Dowództwo Systemów Kosmicznych będzie odpowiedzialne za nabywanie, rozwijanie i wdrażanie nowych rozwiązań, włączając w to systemy nośne i satelity dla amerykańskich sił kosmicznych oraz nadzorowanie działalności naukowej i technologicznej. Siedzibą nowej komórki jest baza lotnicza El Segundo w Los Angeles.
Wraz z reorganizacją, prezydent USA Joe Biden awansował gen. Michaela Guetleina na trzygwiazdkowego generała i jednocześnie ustanowił go dowódcą SSC. Nowo powołany oficer pełnił wcześniej funkcję zastępcy dyrektora Narodowego Biura Rozpoznania (National Reconnaissance Office), agencji odpowiedzialnej za utrzymywanie konstelacji satelitów wywiadowczych. Jako zastępca pomagał w zarządzaniu misjami i personelem pracującym w NRO. Po przejściu do Dowództwa Systemów Kosmicznych na miejsce Guteleina weszła gen. Donna Shipton.
Wraz z reorganizacją Dowództwo przejmie zwierzchnictwo nad dwoma bazami sił kosmicznych: Space Launch Delta 30, zarządzającą bazą Vanderberg i Space Launch Delta 45, mającą pod swoją opieką wojskowe wyrzutnie na przylądku Cape Canaveral. Nie będzie miało to żadnego wpływu na cywilne misje, chociażby SpaceX.
Dowództwo jest drugim (spośród trzech planowanych) z utworzonych w ramach świeżych sił kosmicznych USA. Pierwszym z nich było Dowództwo Operacji Kosmicznych (Space Operations Command), powołane w 2020 roku. Ostatnią komórką, jaka może zostać utworzona, będzie Dowództwo Szkolenia i Gotowości Kosmicznej (Space Training and Readiness Command). Ma ona zajmować się szkoleniem nowych żołnierzy omawianego komponentu Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych.
Fot. U.S. Space Force [spaceforce.mil]

Żródło:SPACE24.
https://www.space24.pl/powstalo-dowodztwo-systemow-kosmicznych-us-space-force

Powstało Dowództwo Systemów Kosmicznych US Space Force.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mity wśród gwiazd: Gwiazdozbiór Wagi
2021-08-17. Weronika Księżakowska
Waga, sąsiadująca na ekliptyce ze Skorpionem i Panną, jest jednym z najmłodszych nazwanych gwiazdozbiorów zodiakalnych. W Polsce można zaobserwować ją na wiosnę i w ciągu lata. Żeby ją znaleźć wystarczy poszukać gwiazdozbioru Skorpiona. Tytułowa konstelacja powinna znajdować się na prawo od tworzącej go charakterystycznej litery ?T?. Sam gwiazdozbiór ma kształt trójkąta, od którego przeciwległych kątów odchodzą dwa ramiona, nazywane nie bez powodu kleszczami Skorpiona.
To przywłaszczenie sobie nazw ramion Wagi przez sąsiadującego Skorpiona nie jest żadną niesprawiedliwością. Starożytni Grecy widzieli w gwiazdozbiorze Wagi przedłużenie konstelacji wspomnianego pajęczaka, które nazywali jego szczypcami. Dopiero Rzymianie nadali współczesną nazwę temu skrawkowi nieba. Wynikało to z faktu, iż w ich wierzeniach, Rzym został zbudowany, gdy księżyc znajdował się właśnie w tym gwiazdozbiorze. Dodatkowo wyobrażenie układu gwiazd jako instrumentu równowagi współgrało z koncepcją harmonii i ładu, z którą Rzymianie utożsamiali kolebkę swojego państwa. Tę opcje nazewnictwa konstelacji wspierało, także sąsiedztwo Panny, która od tej pory miała być odzwierciedleniem rzymskiej bogini sprawiedliwości ? Astreii. Trzymała ona w dłoni narzędzie swojej pracy, czyli tytułową Wagę. Współcześni, w hołdzie poprzednim mitom, pozostawili nazwy dwóch gwiazd konstelacji: Zubenelgenubi (południowe szczypce Skorpiona) i Zubeneschamali (północne szczypce Skopriona). Oliwy do ognia w sprawie oryginalnej nazwy gwiazdozbioru dolali Sumerowie, którzy nazywali tą część nieba tak jak synowie Rzymu, kojarząc ją z sądzeniem zmarłych.
Za swoją bladością na niebie, Waga ukrywa wiele ciekawych obiektów. Jednym z nich jest Gliese581c, która jest najbardziej przypominającą Ziemię planetą, do tej pory odkrytą przez człowieka. Bardziej przystępnym dla obserwatora obiektem jest nie mniej interesująca galaktyka spiralna NGC 5728. Należy ona do galaktyk Seyferta, a więc takich, które posiadają bardzo jasne centrum. Jest to spowodowane spadaniem materii, do znajdującej się w środku galaktyki czarnej dziury. Innym rozpoznawalnym ciałem niebieskim znajdującym się w tym obszarze na nieboskłonie, jest gromada kulista NGC 5897. Z jasnością 8.53 magnitudo nie powinna być dużym wyzwaniem dla bardziej zaawansowanych obserwatorów. Dla tych, którzy czują jeszcze niedosyt, konstelacja ukrywa w swoim wnętrzu mgławicę planetarną Merrill 2-1. Jest ona trudniej dostrzegalna w teleskopie jako niebieski dysk.
Gwiazdozbiór Wagi: Źródło: Wikimedia, praca własna-Szczureq
Powyższy obrazek pochodzi z dzieła Jana Heweliusza pod tytułem ?Uranographia? i przedstawia wyobrażenie wagi na tle tworzących jej konstelację gwiazd. Źródło: Wikimedia Commons
NGC 5728 ? galaktyka spiralna w gwiazdozbiorze Wagi Źródło: Autorstwa Fabian RRRR - Praca własna, CC BY-SA 3.0
https://astronet.pl/autorskie/mity-wsrod-gwiazd/mity-wsrod-gwiazd-gwiazdozbior-wagi/

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Wagi.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Wagi2.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Wagi3.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Wagi4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi satelita konstelacji obserwacyjnej Pléiades na orbicie
2021-08-17.
Pléiades Neo 4, drugi satelita konstelacji obserwacyjnej Pléiades Neo Earth, został minionej nocy pomyślnie wyniesiony w przestrzeń kosmiczną z kosmodromu Europejskiej Agencji Kosmicznej w Gujanie Francuskiej.
17 sierpnia 2021 r. Pléiades Neo 4 poleciał w kosmos na pokładzie rakiety Arianespace Vega. Satelita poprawnie opuścił rakietę nośną bardzo blisko swojej docelowej orbity polarnej (okołobiegunowej) synchronicznej względem Słońca, którą osiągnie w ciągu najbliższych kilku dni. Będzie krążył na wysokości około 620 km ponad Ziemią.
Na orbicie tego samego typu jest już bliźniaczy satelita Pléiades Neo 3. Neo 4 będzie wobec niego przesunięty w fazie o 180° ? innymi słowy, będzie krążył nad Ziemią z drugiej strony. W ten sposób zaczyna się już tworzenie nowej konstelacji satelitów obserwacyjnych. Umożliwia one codzienne obrazowanie dowolnego miejsca na Ziemi w podstawowej rozdzielczości przestrzennej 30 cm (co oczywiście pozwoli na przesyłanie bardzo szczegółowych obrazów powierzchni naszej planety). Gdy konstelacja będzie już kompletna ? a docelowo ma składać się z co najmniej czterech satelitów ? takie zobrazowanie Ziemi takie będzie wykonywane od dwóch do cztery razy dziennie.
Pléiades Neo zaoferuje klientom najlepsze w swojej klasie możliwości i znacznie wzmocni naszą pozycję na rynku zobrazowań o bardzo wysokiej rozdzielczości ? wyjaśnia François Lombard, szef działu systemów rozpoznawczych w Airbus Defence and Space. Pierwsze zdjęcia z Pléiades Neo 3 są wyjątkowe i potwierdzają, że podjęliśmy właściwe decyzje pod względem tego projektu, pozwalające sprostać coraz bardziej wymagającym klientom z branży zobrazowań geoprzestrzennych.
Na pokładzie kompaktowego satelity Pléiades Neo znajduje się instrument optyczny nowej generacji wykonany z węglika krzemu, oparty na technologii, którą Airbus wprowadził na rynek na początku XXI wieku. Konstelacja Pléiades Neo skorzysta też z laserowych łączy wymiany danych i łączności radiowej w paśmie pasma Ka do współpracy z satelitami geostacjonarnymi Airbus SpaceDataHighway (EDRS). Umożliwi to przejęcie z Ziemi pilnego zadania rozpoznawczego w 30-40 minut, by szybko zareagować w najbardziej krytycznych sytuacjach.
Złożona z czterech identycznych satelitów konstelacja Pléiades Neo, będąca w pełni własnością i dziełem firmy Airbus, ma oferować wysokorozdzielcze zdjęcia dla pasów terenu o szerokości 14 km, a zatem również najszerszych dla tej kategorii satelitów. Dzięki wyjątkowym cechom będzie w stanie obfotografować całą powierzchnię Ziemi aż pięć razy w roku. Pléiades Neo będą przy tym współpracować z istniejącymi już satelitami Pléiades i resztą floty satelitów obserwacji Ziemi składającej się z kilkunastu pojazdów orbitalnych Airbusa.
 
Czytaj więcej:
?    O satelitach Pléiades
?    O firmie Airbus
?    Astronarium nr 87 o polskich satelitach
?    Ponad 33 miliony złotych na konstelację satelitów obrazowania Ziemi REC
 
Źródło: Airbus
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
 
Na zdjęciu: Pleiades Neo 4 i rakieta Arianespace Vega. Źródło: Airbus/ESA.
Arianespace Flight VV19 ? Pléiades Neo 4 / LEDSAT / RADCUBE / SUNSTORM / BRO-4 (EN)
https://www.youtube.com/watch?v=bAOh-T1SFzc
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/drugi-satelita-konstelacji-obserwacyjnej-pleiades-na-orbicie

Drugi satelita konstelacji obserwacyjnej Pléiades na orbicie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza rakieta SLS złożona
2021-08-17.
W budynku integracji pionowej VAB na terenie kosmodromu Kennedy Space Center na Florydzie trwa łączenie głównych elementów rakiety Space Launch System (SLS). Superciężka rakieta NASA może jeszcze nawet w tym roku wykona pierwszy lot księżycowy programu Artemis. Jak wygląda stan przygotowań do tej misji?
 
W skrócie:
?    Od czerwca 2021 r. integracja komponentów pierwszej rakiety SLS;
?    SLS - czyli Space Launch System - to superciężka rakieta NASA, której zadaniem będzie wynoszenie ludzi na Księżyc;
?    Pierwszy (jeszcze bezzałogowy) lot rakiety SLS jest planowany na listopad 2021 r., ale wiele wskazuje na to, że opóźni się do 2022 r.;
?    Złożono już ze sobą Główny Człon i górny stopień ICPS oraz pomocnicze rakiety boczne;
?    We wrześniu na szczyt całego zestawu trafi statek Orion;
 
Na terenie kosmodromu Kennedy Space Center na Florydzie znajdują się już wszystkie elementy pierwszego egzemplarza rakiety SLS. Najpóźniej, bo dopiero w kwietniu 2021 r. do kompleksu przypłynął Główny Człon rakiety - jej największy element, który jeszcze w marcu przechodził próbne odpalenie w Centrum Kosmicznym Stennis.
Od czerwca trwa faza łączenia elementów całego systemu w jedną rakietę. Równolegle przeprowadzane są testy wspólnego działania systemów i infrastruktury naziemnej.
 
Rakieta SLS
Space Launch System (SLS) ? superciężka rakieta NASA, która będzie wykorzystana do załogowych misji księżycowych programu Artemis. SLS składa się z Głównego Członu (Core Stage), do którego dołączone są dwie boczne rakiety pomocnicze na paliwo stałe (Solid Rocket Boosters - SRB). Razem napędzają one całą rakietę, pozwalają jej opuścić atmosferę i rozpędzić się do dużych prędkości. Po kilku minutach lotu boczne rakiety są odłączane i SLS kontynuuje rozpędzanie na wciąż działających silnikach Głównego Członu. Potem Główny Człon zostaje odrzucony, a rozpędzanie do prędkości orbitalnej kontynuuje górny stopień, którym w przypadku pierwszej wersji rakiety SLS jest Interim Cryogenic Propulsion Stage (ICPS). Rakieta SLS w wersji 1 ma mieć udźwig 95 t na niską orbitę okołoziemską i 26 t na lot doksiężycowy.
Główny Człon jest napędzany przez cztery silniki RS-25D zasilane ciekłym wodorem i ciekłym tlenem. Silniki RS-25D to zmodyfikowane silniki używane wcześniej w amerykańskich wahadłowcach kosmicznych. Sam Główny Człon wyglądem przypomina zewnętrzny zbiornik ET systemu wahadłowców, który dostarczał paliwo jego silnikom podczas początkowej lotu na orbitę.

Integracja rakiet bocznych
13 czerwca 2021 r. w budynku VAB na terenie kosmodromu Kennedy Space Center połączono Główny Człon rakiety SLS z rakietami bocznymi na paliwo stałe SRB. To fizyczne połączenie dwóch największych elementów tego systemu nośnego. Główny Człon zasilany czterema silnikami RS-25 napędza rakietę przez zasadniczy okres wznoszenia, natomiast rakiety pomocnicze pomagają w pierwszej fazie lotu.
To na rakietach pomocniczych spoczywa na platformie startowej cały zestaw przed lotem. Rakiety SRB zostały złożone w budynku VAB w ----miesiąc--- tego roku. Zostały one od razu ułożone na mobilnej platformie startowej, z której startować będzie rakieta SLS. Potem pod koniec kwietnia do budynku VAB przybył Główny Człon. Przez kilka tygodni przebywał w pozycji poziomej w innej sekcji budynku, gdzie został poddawany naprawom po jego testowym odpaleniu na hamowni w Stennis Space Center.
Fizyczne połączenie Głównego Członu i rakiet SRB otworzyło drogę do kolejnych integracji.

Przyłączenie górnego stopnia
Po dołączeniu Głównego Członu do rakiet bocznych inżynierowie przystąpili do przygotowań do kolejnej integracji - postawienia adaptera międzystopniowego LVSA (Launch Vehicle Stage Adapter). Równolegle pracowano nad połączeniem Głównego Członu przewodami z mobilną platformą startową.
 
LVSA
Launch Vehicle Stage Adapter (LVSA) to strukturalne połączenie między Głównym Członem (Core Stage) rakiety SLS, a jej górnym stopniem ICPS. Wewnątrz LVSA znajduje się silnik górnego stopnia ICPS. Po zakończonej pracy Głównego Członu mechanizmy separacji pirotechnicznej oddzielają go od górnego stopnia. LVSA pozostaje przytwierdzony do Głównego Członu.
W adapterze LVSA znajdują się też elektryczne połączenia między systemem kontroli lotu Głównego Członu, a mechanizmem separacji między stopniami oraz komputerami pokładowymi stopnia ICPS i statku Orion. W środku do pierwszego lotu rakiety SLS umieszczono też  tam zestaw instrumentów zbierających dane na temat przebiegu lotu. LVSA to również miejsce montażu dwóch kamer śledzących przebieg lotu i separację stopni.
Te połączenia znajdują się w sekcjach górnej oraz dolnej silnikowej członu. Połączenie w górnej części zapewnia połączenia przesyłu danych oraz zasilanie potrzebne do wykonania próbnego uruchomienia awioniki stopnia. Praca w górnej sekcji związana z przygotowaniem połączeń i wykonaniem potrzebnej izolacji termicznej wokół umożliwiła przystąpienie do montażu LVSA w czerwcu.
27 czerwca inżynierom udało się przymocować na szczycie Głównego Członu adapter. Wstępne połączenie wykonano już 22 czerwca. Jednak jak podał portal NASASpaceflight przy twardym łączeniu pojawiły się problemy, które opóźniły operację o tydzień.
LVSA po postawieniu na górnym pierścieniu Głównego Członu jest przykręcany do niego za pomocą 360 śrub otaczających na całym obwodzie rakietę. Okazało się, że połączenia na styku obu elementów nie były wystarczająco płaskie i odstępy w niektórych miejscach przekraczały akceptowalne wartości. Inżynierom pracującym przy integracji udało się jednak rozwiązać ten problem. Tygodniowe opóźnienie spowodowało jednak opóźnienia w montażu kolejnego elementu - górnego stopnia ICPS.
7 lipca na szczycie zmontowanego zestawu SLS umieszczono drugi stopień rakiety czyli ICPS (Interim Cryogenic Propulsion Stage). Ten element pierwszego egzemplarza systemu SLS czekał na terenie kosmodromu najdłużej. Konsorcjum ULA zbudowało i wysłało stopień na Florydę już w 2017 roku.
Interim Cryogenic Propulsion Stage (ICPS) to drugi stopień rakiety SLS w wersji Block 1. Został zbudowany przez konsorcjum United Launch Alliance i bazuje na drugim stopniu rakiety Delta IV. Stopień zostaje odpalany w późnej fazie lotu, już po zakończeniu pracy przez Główny Człon i jego odrzuceniu. Zadaniem ICPS jest dokończenie rozpędzenia rakiety do prędkości orbitalnej, a następnie wykonanie manewru wejścia na trajektorię doksiężycową.
ICPS napędzany jest przez pojedynczy silnik RL10B-2 zasilany mieszanką ciekłego wodoru i ciekłego tlenu.
Statek Orion czeka na swoją kolej
10 lipca statek Orion, który wykona pierwszą księżycową - jeszcze bezzałogową - misję programu Artemis został przetransportowany z budynku MPPF, gdzie przebywał przez ostatni okres do budynku Launch Abort System Facility. Tam na szczycie statku została umieszczona wieżyczka systemu ratunkowego LAS.
LAS to system rakietowy, który ma zapewniać ucieczkę statku z astronautami od rakiety w wypadku, gdy ta rakieta doznałaby poważnej awarii na stanowisku startowym lub już podczas lotu. Po umieszczeniu wieży na górze statku, inżynierowie przystąpili do instalacji osłon aerodynamicznych okalających kapsułę załogową.
Pierwsze podłączenie rakiety SLS do prądu na Florydzie
Po złożeniu już prawie wszystkich elementów pierwszego egzemplarza rakiety SLS przyszedł czas na pierwsze wspólne testy. 6 sierpnia inżynierowie uruchomili zasilanie Głównego Członu rakiety - pierwszy raz od czasu, gdy stopień ten znajdował się jeszcze na hamowni testowej w Stennis Space Center.
Od razu po pierwszym uruchomieniu stopnia na Florydzie przystąpiono do dużych testów w ramach operacji Integrated Test and Check-Out, która ma sprawdzać jeszcze na ziemi zachowanie całej rakiety. Pierwsze testy to część programu Interface Verification Test, w którym sprawdzane jest połączenie między infrastrukturą naziemną znajdującą się na kosmodromie, a rakietą. Sprawdzane są połączenia w obie strony - zdolność wysyłania komend do rakiety z systemów naziemnych oraz odbieranie danych na temat jej stanu.
Te testy to jednak dopiero początek. Jeszcze nie zostały ukończone wszystkie połączenia między rakietą a mobilną platformą startową i w dalszym planie jest też uruchomienie elektryczne rakiet bocznych.
Uruchomienie zostało też wykorzystane do wgrania aktualizacji oprogramowania do komputerów pokładowych rakiety i kontrolerów silników RS-25, które napędzają Główny Człon.
Pod koniec sierpnia ma jeszcze zostać wykonane ponowne uruchomienie. Tym razem sprawdzone będzie współdziałanie rakiet bocznych SRB i Głównego Członu. Niedługo po tym po raz pierwszy na złączonej rakiecie uruchomiony zostanie także stopień górny ICPS. W sierpniu trwały też prace mające na celu połączenie tego stopnia z platformą startową.

Co dalej z pierwszą rakietą SLS?
Kolejnym krokiem jest postawienie na górnym stopniu ICPS adaptera do statku Orion. Adapter o nazwie Orion Stage Adapter przebywał w połowie sierpnia jeszcze w budynku, gdzie montowano w nim satelity standardu CubeSat, które mają polecieć w misji Artemis 1 i być wypuszczone na orbicie wokół Księżyca. Na początku do testów na górę SLS trafi testowy adapter. Po adapterze na szczyt powędruje symulator masy statku Orion.
Równolegle będą prowadzone testy program Interface Test Verification. Po nich wykonany zostanie test systemów odłączających rakietę od stanowiska startowego w momencie startu. Testy integracyjne zwieńczone zostaną badaniami drgań własnych całego zestawu.
Po zakończeniu testów drgań z rakiety zostaną ściągnięte strukturalna testowa makieta statku Orion i testowy adapter OSA. Inżynierowe będą kontynuować prace przygotowawcze do montażu już lotnych części - rzeczywistego adaptera oraz statku Orion.
Orion powinien być gotowy na wysłanie do pionowego budynku integracji VAB mniej więcej w połowie września.

Podsumowanie
W przypadku pierwszych lotów nowych konstrukcji, szczególnie tak dużych i skomplikowanych jak rakieta Space Launch System należy spodziewać się opóźnień podczas prac przygotowawczych i wspólnych testów całego systemu. Pewne opóźnienie już wystąpiły w trakcie składania rakiety, a czeka nas jeszcze duża ilość testów. Dlatego trzeba wziąć pod uwagę możliwe opóźnienia i już teraz nieoficjalnie mówi się, że pierwszy lot i misja Artemis 1 zostanie przeprowadzona na początku 2022 r., a nie tak jak na razie widnieje w oficjalnych planach w listopadzie br.
W ostatnim podsumowaniu prac wspominaliśmy, że obserwacje letnich prac integracyjnych będą kluczowe do przewidywania daty lotu. Inżynierowie nie przyspieszyli, a co więcej niektóre z operacji trwały trochę dłużej niż planowano. Pozostajemy więc ostrożnymi optymistami i czekamy na jesienną kampanię przygotowawczą. Kluczowym momentem będzie montaż rzeczywistego statku Orion na szczycie rakiety i całościowe testy zestawu. Po nich dobrą wskazówką zbliżającego się startu będzie udany test tankowania rakiety na wyrzutni, ale na to poczekamy jeszcze parę miesięcy...
 
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: NASA/NSF/Boeing
 
Więcej informacji:
?    Aktualizacje dotyczące misji Artemis 1 (NASA)
Na zdjęciu tytułowym: Główny Człon rakiety SLS ustawiony na bocznych rakietach SRB. Źródło: NASA/Cory Huston.
Główny Człon umieszczany między rakietami SRB. Źródło: NASA/Cory Huston.
LVSA podczas montażu na Głównym Członie. Źródło: NASA/Frank Michaux.
Stopień ICPS umieszczany na zestawie. Źródło: NASA/Kim Shiflett.
Wieżyczka systemu LAS umieszczana na statku Orion. Źródło: NASA/Kim Shiflett.
Administrator NASA Bill Nelson oglądający złożony zestaw SLS 28 lipca. Źródło: NASA/Kim Shiflett.
Astronauta NASA Victor Glover pozujący na tle rakiety SLS 15 lipca 2021 r. Źródło: NASA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pierwsza-rakieta-sls-zlozona

Pierwsza rakieta SLS złożona.jpg

Pierwsza rakieta SLS złożona2.jpg

Pierwsza rakieta SLS złożona3.jpg

Pierwsza rakieta SLS złożona4.jpg

Pierwsza rakieta SLS złożona5.jpg

Pierwsza rakieta SLS złożona6.jpg

Pierwsza rakieta SLS złożona8.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponowne ważenie ciężkiej gwiazdy neutronowej
2021-08-17.
Jak wygląda wnętrze gwiazdy neutronowej ? niewiarygodnie gęstej pozostałości po wyewoluowanej gwieździe? Nowe obserwacje jednej z najbardziej masywnych gwiazd neutronowych dostarczają pewnych wskazówek.

Tajemnicze wnętrze
Mając masę wielu Słońc spakowaną do rozmiaru miasta, gwiazdy neutronowe stanowią jedne z najbardziej gęstych, egzotycznych środowisk we Wszechświecie. Nie możemy stworzyć takiego samego środowiska na Ziemi, więc polegamy na modelach teoretycznych ? ograniczonych przez obserwacje ? aby zrozumieć, jak materia zachowuje się w tych ekstremalnych warunkach.

Różne modele teoretyczne przewidują różne struktury wnętrza gwiazd neutronowych, z których każdy opisany jest przez równanie stanu. Z kolei, każde równanie stanu przewiduje inną masę maksymalną, jaką może osiągnąć gwiazda neutronowa, zanim przytłaczające działanie grawitacji spowoduje jej zapadnięcie się do czarnej dziury.

Najcięższe gwiazdy neutronowe, które zauważymy we Wszechświecie, mogą nam pomóc wyznaczyć górne granice i wykluczyć niektóre równania stanu, zawężając zakres modeli wnętrz gwiazd neutronowych, które są najbardziej prawdopodobne.

Problem? Zmierzenie dokładnej masy obiektów oddalonych o tysiące lat świetlnych jest trudne! Na szczęście Wszechświat od czasu do czasu oferuje sprytne sztuczki, które pozwalają to zrobić.

Opóźnienie od grawitacji
Niektóre silnie namagnesowane gwiazdy neutronowe, gdy wirują, emitują wiązki światła, które regularnie pulsują w poprzek naszej linii widzenia. Jeżeli te niewiarygodnie precyzyjne kosmiczne zegary ? pulsary ? mają towarzysza, i jeżeli widzimy ten układ podwójny krawędzią do góry, wtedy mamy wyjątkową okazję do pomiarów mas.

W takim układzie, zniekształcenie czasoprzestrzeni spowodowane grawitacją obiektu towarzyszącego może wpłynąć na sygnał pulsara, tak że impulsy docierają do Ziemi z nieco przesuniętymi czasami. Efekt ten, znany jako opóźnienie czasowe Shapiro, pozwala nam precyzyjnie zmierzyć masę towarzysza ? co może być następnie wykorzystane wraz z orbitą układu podwójnego do ustalenia masy pulsara.

W najnowszym badaniu zespół naukowców pod kierownictwem Emmanuela Fonseca (Uniwersytet McGill, Kanada; Uniwersytet Zachodniej Wirginii) wykorzystał to podejście do nowych obserwacji PSR J0740+6620, aby wyznaczyć najściślejsze jak dotąd ograniczenie na jego masę ? i jest to niezły orzech do zgryzienia.

Przechylanie szali
Fonseca i jego współpracownicy wykorzystali obserwacje ze 100-metrowego teleskopu Green Bank Telescope oraz kanadyjskiego teleskopu CHIME (Canadian Hydrogen Intensity Mapping Experiment), aby dokładnie wymodelować opóźnienie Shapiro i zmierzyć własności PSR J0740+6620 oraz jego towarzysza, znacznie poprawiając wcześniejsze pomiary. Autorzy pokazują, że PSR J0740+6620 waży 2,01-2,15 masy Słońca ? potwierdzając jego status najcięższej precyzyjnie zmierzonej gwiazdy neutronowej, jaka jest obecnie znana. Potwierdzają również, że ta gwiazda podwójna znajduje się w odległości ~3700 lat świetlnych, a jej towarzysz jest niezwykle zimnym białym karłem o masie zaledwie 0,25 masy Słońca.

Jeszcze bardziej precyzyjne ograniczenia ? zarówno dla PSR J0740+6620, jak i innych gwiazd neutronowych o dużej masie ? będą możliwe dzięki obserwacjom prowadzonym przy użyciu teleskopów nowej generacji. Każde ulepszenie przybliża nas nieco do zrozumienia zachowania materii w tych ekstremalnych obiektach.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
AAS

Urania
Wizja artystyczna tego, jak impulsy emitowane przez pulsar PSR J0740+6620 wpływają na grawitację jego towarzysza ? białego karła. Źródło: B. Saxton/NRAO/AUI/NSF.

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/08/ponowne-wazenie-ciezkiej-gwiazdy.html

Ponowne ważenie ciężkiej gwiazdy neutronowej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdolność lasów tropikalnych do pochłaniania dwutlenku węgla się zmniejsza
2021-08-18. Matylda Kołomyjec
Rośliny pobierają ogromne ilości dwutlenku węgla, jednego z gazów cieplarnianych, z atmosfery podczas procesu fotosyntezy. Później włączają część tego węgla w struktury takie jak drewno. Tereny zielone, które absorbują więcej CO2 niż inne, nazywane są z języka angielskiego ?carbon sinks? ? pochłaniaczami węgla. Ale drzewa nie tylko pobierają CO2 ? podczas procesu oddychania wydalają go. Węgiel powraca do atmosfery również w wypadku gnicia obumarłych drzew czy pożarów. Naukowcy postanowili ustalić, czy ? i jak ? roślinność w skali ekosystemu takiego jak las działa bardziej jako źródło czy pochłaniacz CO2 w świecie, który coraz bardziej się ociepla.
W jednym z badań ostatnio przeprowadzonych przez naukowców z Jet Propulsion Laboratory w Południowej Kalifornii ustalano, czy tereny zielone na całym świecie ? na przykład lasy, sawanny ? były w latach 2000-2019 ?pochłaniaczami? czy raczej źródłami CO2. Okazało się, że w ciągu tych 20 lat drzewa stanowiły 80% wszystkich źródeł i ?pochłaniaczy? na lądzie, a rozkładająca się roślinność i ściółka stanowiły resztę. Co więcej, rośliny zatrzymywały o wiele mniejszy procent węgla, niż na początku sądzono.
Kolejnym odkryciem był fakt, że roślinność tropikalna pochłaniała i emitowała cztery razy więcej węgla niż lasy w klimacie umiarkowanym i tajga razem wzięte, ale zdolność lasów tropikalnych do absorbowania dużych ilości CO2 zmniejszyła się w ostatnich latach. Źródłem tej zmiany jest między innymi wylesianie na wielką skalę i efekty zmiany klimatu, takie jak częste susze i pożary. Badanie opublikowane w Science Advances wykazało, że 90% dwutlenku węgla pochłanianego przez lasy jest później ?uzupełniane? przez wylesianie, pożary i susze.
Naukowcy stworzyli mapy źródeł i pochłaniaczy CO2 ? wycinek lasów, sadzenia ich, wzrostu, pożarów. Zrobili to, analizując dane o roślinności zebrane za pomocą satelitów i te, które zdobyli z powierzchni Ziemi.
?Wiele badań, które zostały przeprowadzone wcześniej, nie było jednoznacznych ? nie mieliśmy jeszcze mapy zmian ilości dwutlenku węgla?, powiedziała Nancy Harris z World Resources Institute w Waszyngtonie, jedna z autorek badania.
Innym sposobem oceny, jaka ilość węgla jest wymieniana między terenami zielonymi a atmosferą, jest sprawdzanie, ile roślin znajduje się na określonym terenie i badanie zmian w użytkowaniu gruntów. Te dane były potem łączone z przewidywanymi wartościami emisji węgla. Ale ta metoda ma ograniczenia ? czasowe i przestrzenne, które próbowano rozwiązać w kolejnym badaniu.
Wiedza o tym, gdzie roślinność głównie pobiera, a gdzie emituje dwutlenek węgla, jest ważna, bo daje możliwość zbadania, jak lasy reagują w zmieniającym się klimacie.
?Amazonia była uważana za mający duży wpływ pochłaniacz węgla ze względu na ogromne połacie dzikiego lasu, który pobiera dwutlenek węgla z powietrza.?, powiedział Sassan Saatchi (JPL), jeden z prowadzących badanie naukowców. ?Jednak, według wyników naszych badań, dżungla amazońska jest niemal nieznacząca, neutralna pod względem zmian w ilości dwutlenku węgla. Jest tak dlatego, że od ponad dwudziestu lat wylesianie, wyniszczanie środowisk naturalnych i efekty ocieplania się klimatu, takie jak susze oraz pożary, uwalniają do atmosfery ogromne ilości tego gazu.?
Grupa badawcza, do której należy między innymi Saatchi, rozwinęła techniki analizy danych ? zarówno tych zbieranych na ziemi jak i satelitarnych.
?Nasze metody zostały zaprojektowane tak, żebyśmy mieli pewność, że jesteśmy w stanie zbalansować globalny budżet węglowy, a kraje całego świata będą mogły używać uzyskanych przez nas wyników dla własnych potrzeb.?
Analiza tego ?budżetu? pomogła naukowcom lepiej zrozumieć dynamikę procesu, w którym lasy i inne tereny zielone na całym świecie magazynują węgiel, który pobierają z atmosfery
?W wielu wcześniejszych badaniach ustalono, że roślinność pobiera bardzo dużo dwutlenku węgla z powietrza?, mówi główny autor badania, Liang (Alan) Xu, z JPL i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. ?Sprawia to wrażenie, że lasy na całym świecie rosną i powiększają się z każdym rokiem, ale wcale tak nie jest?.
Luki w obecnej wiedzy
Opisane wyżej badanie uzupełnia naszą wiedzę na temat tego, jak drzewa i inne rośliny absorbują i emitują węgiel, ale wciąż jest wiele do zrobienia. Mapy zmian ilości węgla w atmosferze, oparte na danych satelitarnych, podzielone są na części po około 100 km kwadratowych i nie można z nich odczytać zmian dotyczących terenów o mniejszej powierzchni. Pojawiły się też wyniki nieprzewidziane we wcześniejszych obliczeniach. Niektóre z luk informacyjnych mogą być zapełnione przez bardziej szczegółowe mapy, które zostaną zapewnione przez nowsze satelity i nadchodzące misje, takie jak NISAR (NASA-Indian Space Research Organisation).
Według prowadzących badania to bardzo ważne, żebyśmy rozumieli, jak różne regiony na świecie pochłaniają i emitują dwutlenek węgla. Jeśli baza danych będzie wybrakowana o choćby jeden region, może się okazać, że żadne z obliczeń nie jest poprawne. Na szczęście satelity zapewniają ? lub będą w niedalekiej przyszłości ? wystarczającą ilość informacji, żeby móc obserwować, jak CO2 przemieszcza się pomiędzy terenami zielonymi a atmosferą na całym świecie.
Dostęp do danych ma zostać udzielony wszystkim krajom, żeby mogły sprostać wymaganiom dotyczącym obniżenia emisji dwutlenku węgla.
Źródła:
NASA Study Finds Tropical Forests? Ability to Absorb Carbon Dioxide Is Waning
Na powyższej mapie zaznaczone są większe tereny zielone, leśne. Te, które zostały oznaczone na zielono, w latach 2000-2019 zmagazynowały więcej dwutlenku węgla, niż go wyemitowały. Natomiast te oznaczone kolorem różowym to tereny, na których emisja tego gazu przekraczała ilość zmagazynowaną przez roślinność. Jednostką jest tona na hektar.
https://astronet.pl/uklad-sloneczny/zdolnosc-lasow-tropikalnych-do-pochlaniania-dwutlenku-wegla-sie-zmniejsza/

Zdolność lasów tropikalnych do pochłaniania dwutlenku węgla się zmniejsza.jpg

Zdolność lasów tropikalnych do pochłaniania dwutlenku węgla się zmniejsza2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojna o Księżyc jeszcze się nie skończyła. Miliarder Bezos kontratakuje
2021-08-18. Radek Kosarzycki
Jeżeli myślałeś, że z rozstrzygnięciem protestów Blue Origin i Dynetics saga związana z wyborem wykonawcy lądownika księżycowego się zakończyła, to grubo się pomyliłeś. Ewidentnie Jeff Bezos nie zamierza odpuszczać - chce budować swój lądownik księżycowy i koniec.
Należąca do Bezosa firma Blue Origin właśnie złożyła w sądzie federalnym pozew przeciwko NASA. Według dokumentu agencja nieprawidłowo przeprowadziła proces oceny propozycji złożonych przez wszystkie trzy firmy, a tym samym nieprawidłowo dokonała wyboru projektu przygotowanego przez SpaceX.
Co ciekawe, 10 sierpnia instytucja kontrolna Kongresu Stanów Zjednoczonych (GAO) opublikowała obszerne uzasadnienie decyzji, w której uznała, że protesty Blue Origin oraz Dynetics są bezzasadne, NASA dopełniła wszelkich formalności i miała prawo wybrać jednego wykonawcę mimo tego, że pierwotnie zakładano wybór dwóch.
Już kolejnego dnia, 11 sierpnia Blue Origin oświadczyło, że w swoim uzasadnieniu GAO przyznało, że faktycznie były pewne niejasności w procesie wyboru oraz że pierwotnie NASA planowała wybór więcej niż jednego wykonawcy projektu. W efekcie prawnicy Blue Origin doszli do wniosku, że SpaceX został potraktowany preferencyjnie, bowiem agencja poprosiła jedynie firmę Elona Muska o dopasowaniu kosztorysu misji do możliwości agencji. Pozostałe firmy nie miały takiej możliwości.
Jak na razie nie wiadomo, czy pozew złożony przez Blue Origin w sądzie federalnym spowoduje dalsze wstrzymanie realizacji kontraktu przez SpaceX, czy też firma będzie mogła rozpocząć prace nad lądownikiem.
Blue Origin traci ludzi
Od momentu ogłoszenia zwycięzcy przetargu przez NASA, firma Jeffa Bezosa uderza w swojego konkurenta w mediach społecznościowych. Zamiast skupiać się na zaletach swojego projektu lądownika, bezustannie publikuje grafiki mające dowieść, że projekt zaprezentowany przez SpaceX jest zbyt skomplikowany i zbyt ryzykowny.
Taka taktyka jest bardzo ostro krytykowana nie tylko przez analityków, ale także opinię społeczną, a nawet samych pracowników Blue Origin, którzy są zażenowani tak prowadzoną polityką firmy.
W ostatnich dniach z firmy Jeffa Bezosa odszedł jeden z najważniejszych projektantów, który przez ostatnie trzy lata pracował nad projektem lądownika księżycowego. Utrata Nitina Arory z pewnością jest dotkliwą stratą dla firmy, szczególnie jeżeli uwzględni się fakt, że główny projektant lądownika Blue Origin właśnie przeszedł do? SpaceX.
Co dalej będzie z projektem lądownika księżycowego? Nie wiadomo. Szanse na to, że Blue Origin dopnie swego i otrzyma od NASA kontrakt na przygotowanie lądownika, są niewielkie. Z drugiej strony agencja równie dobrze może podjąć taką decyzję, zważając na fakt, że pierwsze loty załogowe na Księżyc, wskutek problemów ze skafandrami kosmicznymi, na pewno ulegną istotnemu opóźnieniu.
Być może agencja ostatecznie uzna, że warto mieć dwóch niezależnych wykonawców i nie stawiać wszystkiego na jedną firmę. Ostatnie lata pokazują, że takie zabezpieczenie może być niezwykle cenne: statek Crew Dragon (SpaceX) wozi astronautów na pokład stacji kosmicznej już od ponad roku, statek Starliner (Boeing) właśnie zaliczył kolejne opóźnienie bezzałogowego lotu testowego. Gdyby agencja postawiła wszystko na jedną kartę, na firmę Boeing, to amerykańscy astronauci wciąż lataliby na pokład ISS jako pasażerowie rosyjskich statków Sojuz.
https://spidersweb.pl/2021/08/nasa-jeff-bezos-blue-origin-nitin-arora.html

Wojna o Księżyc jeszcze się nie skończyła. Miliarder Bezos kontratakuje.jpg

Wojna o Księżyc jeszcze się nie skończyła. Miliarder Bezos kontratakuje2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[b]Odkryto nietypową galaktykę karłowatą [/b]

2021-08-18.

Droga Mleczna jest otoczona przez kilkanaście mniejszych galaktyk satelitarnych. Teraz naukowcy odkryli nową galaktykę karłowatą będącą galaktyką satelitarną i nie wygląda tak, jakbyśmy tego oczekiwali.

Obiekt nazywa się Antila 2 (Ant 2) i ma 1/3 masy Drogi Mlecznej. Pod względem rozmiaru Ant 2 można porównać do Wielkiego Obłoku Magellana, jednego z naszych dwóch galaktycznych towarzyszy widocznych gołym okiem, ale jednocześnie jest 10 000 razy mniej jasna.

- To duch galaktyki. Obiekty tak rozproszone jak Ant 2 po prostu nie były wcześniej obserwowane. Nasze odkrycie było możliwe tylko dzięki danym zebranym przez obserwatorium Gaia - powiedział Gabriel Torrealba z Uniwersytetu w Cambridge.

Gaia jest sondą kosmiczną ESA, która mapuje pozycję miliardów gwiazd Drogi Mlecznej. Naukowcy mogą śledzić ruch milionów gwiazd, dzięki czemu odkryli grupę odległych obiektów poruszających się razem. Dokładniejsze analizy pozwoliły oszacować odległość i masę Ant 2.

Galaktyka Ant 2 znajduje się 130 000 lat świetlnych od Drogi Mlecznej i jest ponad 13 mln razy cięższa od Słońca. Nie wiadomo jednak dlaczego jest taka blada.

Jednym z możliwych wyjaśnień jest to, że galaktyka Ant 2 uformowała się w obszarze przestrzeni, w którym ciemna materia nie była bardzo gęsta i ze względu na procesy wewnętrzne, takie jak eksplozje supernowych i wiatry gwiazdowe, gaz mógł się rozprzestrzeniać. Z biegiem czasu gwiazdy tworzyły się na krawędziach galaktyki.

 
W porównaniu z resztą 60 galaktyk satelitarnych Drogi Mlecznej, Ant 2 jest prawdziwym dziwakiem. Zastanawiamy się, czy jest to tylko wierzchołek góry lodowe, a Droga Mleczna nie jest otoczona przez populację prawie niewidzialnych galaktyk karłowatych podobnych do niej - powiedział Matthew Walker, jeden z autorów badań.


Droga Mleczna widziana okiem sondy Gaia /materiały prasowe

Źródło: INTERIA.Tech

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-nietypowa-galaktyke-karlowata,nId,2660907

Odkryto nietypową galaktykę karłowatą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blue Origin pozywa NASA. W tle batalia o pieniądze na lądownik księżycowy
2021-08-18.Kacper Bakuła.
Wydawałoby się, że spór pomiędzy SpaceX a pozostałymi dwoma konkurentami ? Blue Origin i Dynetics zakończył się z momentem odrzucenia przez amerykańską instytucję kontrolną ? Government Accountability Office (GAO) protestu. Dotyczył on rzekomego ?krzywdzącego i niesprawiedliwego? wyboru NASA odpowiedniego projektu jednego lądownika księżycowego ? na korzyść SpaceX. W związku z tym Jeff Bezos pozwał amerykańską agencję kosmiczną.
Do sądu federalnego, zajmującego się przetargami, 13 sierpnia wpłynął pozew firmy Blue Origin. Według niego firma domaga się nakazu zabezpieczającego całą dokumentację związaną z przyznawaniem pieniędzy w programie Human Landing System. Wyciągnięcie akt drogą sądową miałoby na celu również wykrycie ewentualnych nieścisłości lub nawet nieprawidłowości w procesie przyznawania kontraktu. Sąd takowy nakaz wydał w poniedziałek 16 sierpnia.
Przypomnijmy, że w kwietniu br. NASA zdecydowała się na wybór jednego producenta lądownika księżycowego, czyli SpaceX. Firma Muska przedstawiła pomysł transportu załogi, z wykorzystaniem swojego rozwijanego na bieżąco, ale odpowiednio zmodyfikowanego superciężkiego systemu wynoszenia (złożonego z segmentu głównego określanego obecnie jako Booster, oraz drugiego stopnia ? z uproszczoną nazwą Ship). Spółka dostała 2,89 mld USD na stworzenie i zademonstrowanie działania lądownika. Odrzucone oferty Dynetics oraz Blue Origin uznano za zbyt kosztowne, aby wystarczyło na nie okrojonej puli środków NASA ? Dynetics zażądał około 9 mld USD, natomiast spółka Bezosa ? 5,99 mld USD.
W późniejszym czasie miliarder zaproponował, że część wydatków związanych z projektowaniem i tworzeniem lądownika pokryje on sam, do pułapu 2 mld USD. W ramach jego propozycji znalazła się też taka zakładająca, że Blue Origin za swoje pieniądze wykona testy lądownika na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Niemniej gdy prośby, a niekiedy wręcz błagania, nie przyniosły rezultatu, a NASA w dalszym ciągu broniła swojej kontrowersyjnej decyzji, Blue Origin wszedł na ścieżkę sądową z państwową instytucją. Agencja uprzednio tłumaczyła się, że na inne projekty po prostu nie ma pieniędzy, pomimo tego, że pierwotnie miała wybrać dwa prototypy, aczkolwiek z powodu znaczących cięć budżetowych w programie Artemis ? wybrano tylko lunarny wariant Starshipa, którego pierwszy, orbitalny demonstrator przechodzi ostatnie prace, mające na celu przygotowanie do dziewiczego lotu w kosmos.
Blue Origin jednocześnie wzywa amerykańską rządową instytucję do przyznania drugiego grantu w programie HLS, nawet gdy ta nie ma żadnych środków. Miałoby to na celu zdaniem firmy Bezosa przywrócenie konkurencji oraz zapobiec ewentualnym opóźnieniom w programie.
Federalna instytucja ds. kontroli nie widzi nic złego w decyzji NASA o przyznaniu tylko jednego kontraktu. GAO uznało, że jest to jej (agencji kosmicznej) w pełni suwerenna decyzja, do której ona miała pełne prawo, dodając jednocześnie, że postępowanie rządowego organu było w pełni zgodne z prawem o zamówieniach publicznych.
Walka sądowa Blue Origin z NASA, zamiast likwidacji monopolu, może wprowadzić dodatkowe opóźnienia w ponownym lądowaniu człowieka na Księżycu. Na dzień dzisiejszy pierwotny termin ? listopad 2024 ? wydaje się nierealny. Powodem jest brak funduszy na skafandry księżycowe i wewnątrz agencji otwarcie zaczyna się mówić o kwietniu 2025 roku.
Pikanterii dodaje fakt, że niemal w momencie, gdy Bezos pozwał NASA, media obiegły informacja, jakoby jeden z ważniejszych pracowników w Blue Origin odpowiedzialny za program HLS, Nitin Arora, miał przejść do SpaceX po wielu miesiącach pracy nad Blue Moon (czyli pojazdem, mającym na celu zabranie selenonautów ze stacji Gateway wprost na powierzchnię Srebrnego Globu). Sam Arora nie skomentował szerzej tego transferu.
Jeff Bezos. Fot. Blue Origin [blueorigin.com]

Źródło:SPACE24.

https://www.space24.pl/blue-origin-pozywa-nasa-w-tle-batalia-o-pieniadze-na-ladownik-ksiezycowy

Blue Origin pozywa NASA. W tle batalia o pieniądze na lądownik księżycowy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jowisz w opozycji
2021-08-18.
Już za chwilę, 20 sierpnia, Jowisz zbliży się do nas najbardziej w tym roku. Będzie najjaśniejszy i widoczny przez całą noc. Podobnie jak... Saturn, który jednak znika z nieba już w drugiej połowie nocy.
20 sierpnia 2021 roku Ziemia przez moment znajdzie się pomiędzy gazowym olbrzymem a naszą macierzystą gwiazdą. Jednocześnie Jowisz będzie wówczas dokładnie naprzeciwko Słońca na ziemskim niebie ? stąd też termin opozycja planety. Oznacza to, że na krótko Jowisz stanie się dla nas "superplanetą", podobnie jak występujące od czasu do czasu zjawisko "superksiężyca" - pisze Stephen James O'Meara. Tej nocy szczególnie warto go obserwować.
Opozycja planety zewnętrznej (jaką jest m.in. Jowisz) to zatem najlepsze warunki do jej obserwacji. Planety w opozycji znajdują się po odsłonecznej stronie Ziemi, czyli maksymalnie blisko niej. Planeta wschodzi wtedy zaraz po zachodzie Słońca, góruje około północy i zachodzi o świcie. Warto przypomnieć, że Jowisz wyraźnie nie wygląda jak punktowe źródło światła, tak jak dużo bardziej odległe gwiazdy. Raczej bez trudu ? zwłaszcza teraz ? można zobaczyć jego spokojną, nie migoczącą tarczę.
W momencie tegorocznej opozycji Jowisz będzie świecił z jasnością około ?2,9 mag. Znajdzie się w odległości blisko 600 milionów kilometrów od Ziemi. Na szczęście uchwycenie dokładnej chwili opozycji nie ma znaczenia, a warunki obserwacyjne będą bardzo zbliżone przez około 10 dni przed i po niej. Jasnego Jowisza przez dużą część nocy możemy zresztą podziwiać już od początku lata.
Szukajmy go teraz po zachodzie Słońca, na południowo-wschodnim niebie, na granicy konstelacji Koziorożca i Wodnika. Na średnich północnych szerokościach geograficznych Jowisz osiągnie kulminację (najwyższy punkt na niebie) wznosząc się na prawie 36° nad południowym horyzontem. Dwie noce po jego opozycji Jowisz i Saturn zbliżą się dodatkowo do Księżyca w pełni. Choć zazwyczaj jasne światło Księżyca nie sprzyja obserwacjom głębokiego nieba, nie powinno poważnie przeszkodzić w obserwacjach Jowisza.
Co można zobaczyć na Jowiszu już przez niewielki teleskop? Przede wszystkim pasy atmosferyczne i charakterystyczne plamy, czyli ewoluujące cechy największej planety Układu Słonecznego.
Atmosfera
Na pierwszy rzut oka cała tarcza Jowisza pokryta jest czerwonobrązowymi pasami i jasnymi strefami o różnych odcieniach, biegnącymi równolegle do równika planety. Uważne obserwacje prowadzone w dobrych warunkach ujawniają jednak jeszcze drobniejsze szczegóły. Należą do nich jasne i ciemne plamy, zapętlone girlandy i inne kształty, które pomimo dużych rozmiarów są w ciągłym ruchu i podlegają różnym przemianom. Zmiany te są wynikiem potężnych prądów strumieniowych, które poruszają się po całej planecie zarówno z zachodu na wschód (w kierunku jej obrotu), jak i ze wschodu na zachód (przeciwnie do kierunku obrotu).
Prądy strumieniowe skutecznie oddzielają pasma atmosferyczne Jowisza, a wprowadzane przez nie niestabilności mogą wywoływać fale atmosferyczne i cykloniczne burze, a także erupcyjne pióropusze, które zniekształcają przepływ i kolor pięknych, pasiastych stref. Próba przewidzenia, kiedy takie procesy mogą wystąpić, przypomina trochę prognozowanie burz na Ziemi ? i w tym przypadku analizuje się trendy historyczne i współczesne, a następnie próbuje odgadnąć przyszłą aktywność.
Wielka Czerwona Plama
Tajemniczy twór o nazwie Wielka Czerwona Plama to największa i najtrwalsza burza w Układzie Słonecznym. Od 2017 roku trwał rozwój szczególnie intensywnych kolorów tej burzy (jakich nie widziano w niej od dziesięcioleci). Można w niej dostrzec jak gdyby czerwone płatki oraz twory przypominające ostrza i haczyki wirujące na zewnątrz od plamy. Biorąc pod uwagę fakt, że Wielka Czerwona Plama kurczyła się w przyspieszonym tempie począwszy od 2012 roku, pojawiły się nawet obawy, że jej koniec może być bliski.
Wielka Czerwona Plama znajduje się 22° na południe od równika, a jej średnica jest większa od średnicy Ziemi. Oistnieniu antycyklonu wiadomo od co najmniej 1831 lat.Układ burzowy jest wystarczająco duży, by można było go zaobserwować przez teleskop o średnicy około 12 cm.
Z drugiej strony obserwowany rozpad Wielkiej Czerwonej Plamy może być iluzją. Precyzyjne pomiary prędkości rzekomo odrywających się z niej płatków wykazały, że znaczna część tej materii nie jest wyrzucana ze struktury, jak się może wydawać i jak dawniej sądzono. Zamiast tego materiał po prostu wpływa do plamy lub krąży wokół niej. Ostatnie obserwacje sugerują nawet, że trend kurczenia się tego wielkiego antycyklonu ustał i może on obecnie nawet znów rosnąć ? zwiększyłby się wówczas od 12,1° długości pozornej w czerwcu 2020 r. do 14,0° pod koniec października 2020 r. Badania opublikowane w marcu 2020 r. w Nature Physics wykazały również, że pomimo jej zmiany powierzchni, grubość Wielkiej Czerwonej Plamy prawdopodobnie pozostawała stała przez ostatnie cztery dziesięciolecia, co poddaje w dalszą wątpliwość wcześniejsze przewidywania co do jej rychłego końca.
Jeśli dysponujemy choć niewielkim teleskopem, można zaplanować sesje obserwacyjne Jowisza i śledzić przejście Wielkiej Czerwonej Plamy przez południk planety, sprawdzając przy tym, czy pozorny rozmiar tej gigantycznej burzy rośnie, czy może maleje w czasie. Warto zwrócić też uwagę na jej kolory, które ostatnio znów nieco wyblakły.
Owal BA
Warto zwrócić też uwagę na długotrwałą strukturę antycykloniczną o nazwie Owal BA, która uformowała się jak na kosmiczną skalę całkiem niedawno, bo w roku 2000, w wyniku kolizji trzech mniejszych plam jowiszowych. Z początku była biała, ale zaczęła czerwienieć pod koniec 2005 roku, i to do tego stopnia, że zaczęła wówczas udawać Wielką Czerwoną Plamę. Nazywana jest zresztą często Małą Czerwoną Plamą. W roku 2018 czerwony odcień Owalu BA zaczął jednak zanikać, a wkrótce potem cały układ burzowy stał się z powrotem jasny i biały. Ale to nie koniec historii ? czerwień wróciła bowiem w roku 2020. Astronomowie sądzą, że za zmianę koloru plamy z białego na czerwony odpowiada okresowe ocieplenie atmosferyczne. Jeśli więc region ten nadal będzie się ogrzewał, podczas tegorocznej opozycji możemy znów ujrzeć Małą Czerwoną Plamę.
Plama Clyde'a
Rankiem 31 maja 2020 roku astronom amator Clyde Foster z Centurion w RPA sfotografował ciekawą nową plamę, która uformowała się na południowej półkuli Jowisza. Zrobił to za pomocą filtra czułego na określone długości fal światła, pochłaniane przez metan, który jest powszechny w atmosferze tej planety. Plamka nie była jednak widoczna na innych zdjęciach uchwyconych zaledwie kilka godzin wcześniej przez astronomów z Australii. Jednak już dwa dni potem sonda Juno zrobiła zdjęcie tego samego tworu, który z czasem nazwano Plamą Clyde'a. Okazała się ona pióropuszem materii, wybuchającym ponad górnymi warstwami chmur barwnej atmosfery olbrzyma.
Strefa równikowa
Co najmniej od końca XIX wieku strefa równikowa Jowisza często zmieniała swoje barwy z jaskrawobiałych na ochrowo-brązowe. Obecnie spodziewamy się tych samych zaburzeń i zmian kolorów mniej więcej co osiem lat. Zapowiada je pomarańczowy smog węglowodorowy owijający się wokół strefy i usuwający z niej białe chmury dużych wysokości. Powrót zaburzeń ? który astronomowie początkowo przewidywali na lata 2019-2021 ? rozpoczął się jednak ostatnio nieco wcześniej, bo już w roku 2018. I choć stał się jedną z najbardziej spektakularnych cech obserwacyjnych Jowisza w 2019 roku, od tego czasu widoczność tej cechy znacznie osłabła.
Różne rodzaje zaburzeń strefy równikowej były też dostrzegalne od początku 2021 roku. Jej północna część pozostaje jak gdyby przydymiona. Jednocześnie rozjaśniła się część południowa. Naukowcy są zainteresowani wszelkimi zmianami kolorów tej części atmosfery Jowisza, są bowiem zdania, że mogą one zapowiadać bardzo destrukcyjne procesy atmosferyczne. Przyjmuje się, że współcześni astrofotografowie potrafią robić niezwykłe zdjęcia gazowego olbrzymia, niemal dorównujące tym wykonanym przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a. Zdjęcia te mają ogromną wartość naukową. W ciągu zaledwie kilku chwil mogą uchwycić szczegóły całej planety, których zwykli obserwatorzy teleskopowi często nie są w stanie odtworzyć, biorąc pod uwagę szybką rotację Jowisza.
Pasy równikowe na Jowiszu można dostrzec już przez lornetkę.
Jasny Saturn
Na prawo od Jowisza świeci wciąż mniej jasny, ale nie mniej efektowny Saturn. Druga pod względem wielkości planeta naszego układu była w opozycji całkiem niedawno, 2 sierpnia tego roku. Warunki do jej obserwacji są więc wciąż bardzo dobre. Przez lornetkę lub mały teleskop widać piękne pierścienie. W przeciwieństwie do Jowisza, którego można podziwiać aż do świtu, Saturn zachodzi jednak nieco wcześniej, bo dla szerokości geograficznych Warszawy już około godziny 3 w nocy
Jowisz jest w opozycji mniej więcej co 13 miesięcy. Tyle czasu zajmuje Ziemi jednokrotne okrążenie Słońca, a przy okazji dogonienie Jowisza, który również je obiega, ale z dużo dłuższym okresem. W efekcie ? według naszych ziemskich kalendarzy ? co roku moment opozycji tej planety wypada o miesiąc później. W następnej opozycji będzie więc we wrześniu 2022 roku. Saturn z kolei znajdzie się ponownie w opozycji w sierpniu 2022 roku.
Urania życzy udanych obserwacji!

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Wizualizacja NASA: jak Ziemia dogania Jowisza na swej orbicie?
?    Sierpniowe niebo
?    Niebo w sierpniu 2021 - Perseidy, giganty i Mira
 
Źródło: Astronomy.com
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Ciemne pasy Jowisza, jasne strefy, regiony polarne i Wielka Czerwona Plama widoczne przez teleskop. Źródło: NASA/JPL/Space Science Institute
Na ilustracji: Schemat planety zewnętrznej (w lewym górnym rogu) w opozycji względem Słońca. Źródło: In-the-sky.org

Na ilustracji: Jowisz, Saturn i Księżyc nad Krakowem wieczorem 19 sierpnia 2021 r. Źródło: Stellarium.

Jowisz, Saturn i Księżyc nad Krakowem wieczorem 19 sierpnia 2021 r. Źródło: Stellarium.

Na ilustracji: Jowisz, Saturn i Księżyc nad Krakowem nocą 21 sierpnia 2021 r. Źródło: Stellarium.

Na zdjęciu: Zbliżenie na Jowisza i Wielką Czerwoną Plamę ? Voyager 1, 1979 r. Źródło: NASA

Na zdjęciu: Cień jednego z galileuszowych księżyców Jowisza pada na tarczę gazowego olbrzyma 18 sierpnia 2020 roku. Widoczna jest także Wielka Czerwona Plama. Źródło: Damian Peach/Chilescope

Na zdjęciu: Jowisz i Saturn zbliżyły się do siebie na około 0,1° podczas słynnej koniunkcji w grudniu 2020 roku. Widoczne są trzy księżyce galileuszowe Jowisza i kilka dużych satelitów Saturna. Źródło: Damian Peach

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jowisz-w-opozycji

Jowisz w opozycji.jpg

Jowisz w opozycji2.jpg

Jowisz w opozycji3.jpg

Jowisz w opozycji4.jpg

Jowisz w opozycji5.jpg

Jowisz w opozycji6.jpg

Jowisz w opozycji7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaskakujące odkrycia radioteleskopu ASKAP
2021-08-19. Małgorzata Jędruszek
Australian Square Kilometre Array Pathfinder ? w skrócie ASKAP ? to radioteleskop mieszczący się w Australii, 800 km na północ od Perth. Składa się z 36 anten, każda ma 12 m średnicy. Jego budowa zaczęła się w 2009 roku, a w pełni operacyjny jest od 2019 roku.
ASKAP to jeden z prekursorów SKA (Square Kilometer Array), międzynarodowej sieci potężnych radioteleskopów. Główne jej ośrodki mają znajdować się w Afryce Południowej oraz Australii. Dlaczego tam? Na półkuli południowej lepiej widać Drogę Mleczną, a szum radiowy z Ziemi jest najmniejszy. Po ukończeniu SKA będzie 50 razy czulsza i 10 000 razy szybsze niż znane nam dotychczas radioteleskopy.
Celem ASKAP jest sprawdzenie technologii, która w przyszłości ma być częścią SKA. Oprócz testów CSIRO (Australijska agencja do spraw badań naukowych) udostępnia 75% czasu naświetlania różnym projektom badawczym.
Jednym z takich projektów jest EMU ? Evolutionary Map of the Universe. Badacze korzystają z ASKAP, żeby spojrzeć w głąb kosmosu i dowiedzieć się, jak formował się wszechświat.
Jedną z zagadek, na które natrafili astronomowie z projektu EMU, to widziane w paśmie radiowym tańczące ze sobą duchy. Są to dwie radiogalaktyki, znajdujące się około miliarda lat świetlnych od Ziemi. W centrum każdej z nich znajduje się supermasywna czarna dziura. Emitują one strumienie elektronów, które są wyginane w przedziwne kształty przez wiatr międzygalaktyczny.
Okazało się, że duchy były dopiero początkiem niespodzianek. Polska badaczka Anna Kapińska, członkini projektu, zaobserwowała dziwne zjawisko, nie zaobserwowane dotąd przez żadnego naukowca. Nazwano je ORC ? Odd Radio Circles, a po polsku: dziwne koła radiowe. Widoczne są jako olbrzymie, bo mające aż milion lat świetlnych średnicy, koła emisji radiowej. Nie wiadomo, czym są. Naukowcy przypuszczają, że są wywołane przez chmury elektronów, jednak nic nie jest jeszcze pewne.
ASKAP został użyty również do obserwowania FRB (szybkich błysków radiowych) ? krótkotrwałych sygnałów radiowych pochodzących prawdopodobnie spoza naszej galaktyki. Pierwszy taki błysk został zaobserwowany w 2007 roku i do dziś naukowcy nie poznali przyczyny tych błysków. CSIRO planuje dodać do teleskopu nowy superkomputer, który będzie w stanie wykrywać FRB szybciej i skuteczniej niż dotychczas. Dzięki temu  badacze będą w stanie odkryć przyczyny tych rozbłysków.
Oprócz nieznanych i niezaobserwowanych dotąd zjawisk ASKAP pozwolił naukowcom sklasyfikować aż 3 miliony nowych galaktyk. Zajął się tym projekt RACS, który udostępnił swoje dane na stronie CSIRO.
 ASKAP już teraz pozwolił naukowcom odkryć nowe zjawiska i galaktyki. Jest on jednak tylko prekursorem SKA, dodatkowo dopiero w pierwszej fazie testów. Kto wie co jeszcze kryje wszechświat w paśmie radiowym?
Źródła:
Strona główna ASKAP, SKA in Australia, National Geographic Polska - Polska astronom zauważyła tajemnicze zjawisko w kosmosie, CSIRO - What we know so far about fast radio bursts across the universe, CSIRO - Next phase ASKAP stargazing, CSIRO - We've mapped a million previously undiscovered galaxies beyond the milky way, Ray Norris - 'Dancing ghosts?: a new, deeper scan of the sky throws up surprises for astronomers

Talerze składające się na ASKAP pokazane z lotu ptaka.

Widmo radiowe dwóch radiogalaktyk zaobserwowane przez SKAP

Pierwszy zaobserwowany ORC. Fale radiowe zaznaczono na zielono.

https://astronet.pl/wszechswiat/zaskakujace-odkrycia-radioteleskopu-askap/

Zaskakujące odkrycia radioteleskopu ASKAP.jpg

Zaskakujące odkrycia radioteleskopu ASKAP2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygotowanie do Olimpiady  Astronomicznej
2021-08-19. Redakcja AstroNETu
Astronomia Sferyczna 1: Sferyczne Układy Współrzędnych
Układy współrzędnych pozwalają nam na dokładne opisane położenia jakiegoś punktu. Na przykład w kartezjańskim układzie współrzędnych podanie współrzędnej x-owej pozwala na umiejscowienie punktu na prostej, dodanie y-owej opisuje punkt znajdujący się na płaszczyźnie, a dodanie trzeciego wymiaru i współrzędnej z-owej obejmuje już całą przestrzeń. Można zauważyć, że liczba współrzędnych potrzebna do dokładnego określenia punktu jest równa ilości wymiarów, w których ten punkt rozpatrujemy.
Artykuł napisała Lidia Lappo
Jeśli chodzi o układy sferyczne, pozwalają one nam na opisanie współrzędnych punktów na sferze. Powierzchnia sfery jest dwuwymiarowa, więc będziemy potrzebowali dwóch współrzędnych ? użyjemy do tego dwóch kątów.
Układ współrzędnych geograficznych
Znany nam wszystkim z lekcji geografii układ współrzędnych geograficznych jest niczym innym jak układem współrzędnych sferycznych. Podając długość i szerokość geograficzną, jesteśmy w stanie określić położenie miast, gór czy Planetarium w Chorzowie (50.2906? N, 18.9920? E).
 Więcej na :
https://astronet.pl/autorskie/oa/astronomia-sferyczna-1-sferyczne-uklady-wspolrzednych/

Przygotowanie do Olimpiady  Astronomicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby nie zdecydowana walka z dziurą ozonową pod koniec XX wieku, mielibyśmy teraz przechlapane
2021-08-19. Radek Kosarzycki
Gdyby zapytać teraz młodych ludzi o dziurę ozonową, część z nich nie wiedziałaby, o czym mowa. W latach osiemdziesiątych jednak walka z tym zjawiskiem była równie gorącym tematem co dzisiaj zmiany klimatu. Wtedy jednak poradziliśmy sobie z tym problemem.
Najnowsze badania wskazują, że choć aktualnie musimy się mierzyć ze stałym wzrostem globalnych temperatur, to gdybyśmy zignorowali dziurę ozonową, mielibyśmy na głowie jeszcze większe problemy.
Gdyby nie podpisane w 1987 roku porozumienie znane jako Protokół montrealski w sprawie substancji zubożających warstwę ozonową oraz późniejsze zmiany wprowadzone w latach 1987-2000, stała emisja chlorofluorowęglowodorów do atmosfery doprowadziłaby do globalnego zniszczenia warstwy ozonowej już w latach czterdziestych XXI wieku. Zważając na to, że to właśnie warstwa ozonu w ziemskiej atmosferze chroni nas przed szkodliwym dla całego życia promieniowaniem ultrafioletowym, nie tylko my mielibyśmy poważne problemy, ale cały świat flory i fauny.
O mały włos...
Do 2100 roku nad tropikami pozostałoby jedynie 40 proc. obecnej warstwy ozonowej, a więc problem w tym rejonie świata byłby poważniejszy niż nad Antarktydą w latach osiemdziesiątych. W efekcie lasy i gleby przestałyby pochłaniać setek miliardów ton dwutlenku węgla, co z kolei doprowadziłoby do wzrostu ich objętości w atmosferze o nawet 50 proc., a tym samym do wzrostu średnich temperatur o 0,8 stopni Celsjusza. Co więcej, chlorofluorowęglowodory (CFC) same w sobie dołożyłyby dodatkowe 1,7 stopni Celsjusza do globalnego ocieplania do 2100 roku.
Można zatem powiedzieć, że gdyby nie Protokół montrealski, mielibyśmy na głowie walkę z dodatkowym ociepleniem o 2,5 stopnia Celsjusza. Żadne wprowadzane obecnie, ani nawet planowane działania mające zahamować wzrost temperatur nie byłyby w stanie uchronić nas przed drastycznymi skutkami takich zmian.
Choć zmiany klimatyczne wciąż są jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed ludzkością, to warto pamiętać, że powrót CFC do atmosfery mógłby jedynie je przyspieszyć. Stąd też należy wciąż monitorować sytuację i sprawdzać, czy ktoś nie postanowi wrócić do emisji tych związków chemicznych. Kilka lat temu wzrost emisji CFC odnotowano w Chinach, gdzie najprawdopodobniej ktoś emitował te związki nielegalnie.
Z drugiej strony, sukces w walce z powiększaniem się dziury ozonowej daje nadzieję na przyszłość. Jakby nie patrzeć jest to najlepszy dowód na to, że jak ludzkość w końcu faktycznie poczuje zagrożenie, to jest w stanie porozumieć się ponad podziałami i wprowadzić wielkoskalowe i kosztowne zmiany w celu ochrony środowiska. Dobrze by było, aby w kwestiach klimatycznych ten moment pojawił się jak najszybciej.
https://spidersweb.pl/2021/08/dziura-ozonowa-protokol-montrealski.html

Gdyby nie zdecydowana walka z dziurą ozonową pod koniec XX wieku, mielibyśmy teraz przechlapane.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystartował kolejny satelita Pléiades Neo
2021-08-19.
Pléiades Neo 4, drugi satelita konstelacji obserwacyjnej Pléiades Neo Earth, został pomyślnie wyniesiony w przestrzeń kosmiczną z Gujany Francuskiej przez europejską rakietę firmy Arianespace, Vega.
Start miał miejsce 17 sierpnia br. o godzinie 22:47 czasu lokalnego (3:47 w nocy w Polsce czasu wschodnioeuropejskiego CEST) z wyrzutni przynależnej do Gujańskiego Centrum Kosmicznego. Rakietą nośną była Vega od Arianespace a ładunkami ? satelita rozpoznania optoelektrycznego Pléiades Neo 4 i cztery dodatkowe nanosatelity: LEDSAT, RADCUBE, BRO-4 oraz ?HETsat.
Pléiades Neo 4 opuścił rakietę nośną blisko docelowej orbity polarnej, heliosynchronicznej (620 km nad Ziemią). Trajektoria odpowiada tej, na jaką trafił bliźniaczy Pléiades Neo 3, lecz charakteryzuje się przesunięciem w fazie o 180°.
W ten sposób powstaje nowa konstelacja satelitów obserwacji Ziemi, umożliwiających codzienne obrazowanie dowolnego miejsca na Ziemi w podstawowej rozdzielczości 30 cm. Gdy konstelacja zostanie skompletowana (czyli będą w niej 4 satelity) zobrazowania będą wykonywane od dwóch do cztery razy dziennie.
Pléiades Neo zaoferuje klientom najlepsze w swojej klasie możliwości i znacznie wzmocni naszą pozycję na rynku zobrazowań o bardzo wysokiej rozdzielczości. Pierwsze zdjęcia z Pléiades Neo 3 są wyjątkowe i potwierdzają, że podjęliśmy właściwe decyzje pod względem tego projektu, pozwalające sprostać coraz bardziej wymagającym klientom z branży zobrazowań geoprzestrzennych.
François Lombard, szef działu systemów rozpoznawczych w Airbus Defence and Space

Złożona z czterech identycznych satelitów konstelacja Pléiades Neo - w 100% produkowana, utrzymywana i eksploatowana przez koncern Airbus - będzie oferować zobrazowania wykonane w docelowej rozdzielczości 30 cm z obejmowaniem pasów terenu o szerokości 14 km. Będzie w stanie objąć całą powierzchnię Ziemi pięć razy w roku.
Pléiades Neo mają przy tym współpracować z istniejącymi satelitami Pléiades i resztą floty satelitów obserwacji Ziemi składającej się z kilkunastu pojazdów orbitalnych Airbusa.
Na pokładzie kompaktowego Pléiades Neo  znajduje się instrument optyczny nowej generacji z węglika krzemu, oparty na technologii, którą Airbus wprowadził na rynek na początku XXI wieku. Konstelacja Pléiades Neo skorzysta też z laserowych łączy wymiany danych i łączności radiowej w paśmie pasma Ka do współpracy z satelitami geostacjonarnymi Airbus SpaceDataHighway (EDRS). To z kolei ma umożliwić przechwytywanie z Ziemi pilnego zadania rozpoznawczego w 30-40 minut, by szybko zareagować w najbardziej krytycznych sytuacjach.
Na koniec przyjrzyjmy się jeszcze dodatkowym niewielkim satelitom.
Pierwszy z nich, kilogramowy LEDSAT *LED-based small Satellite) został opracowany przez firmę Sapienza Space Systems oraz labolatorium S5Lab Uniwersytetu Rzymskiego. Jest demonstratorem, pozwalającym na sprawdzenie możliwości śledzenia tego typu obiektu, jeżeli ten znajduje się w ziemskim cieniu. Dzięki posiadanym diodom LED obserwacja satelity staje się możliwa, nawet gdy on nie jest oświetlony. Według włoskiego ośrodka akademickiego zwiększy to dokładność w śledzeniu satelitów na orbicie.
RADCUBE Węgierskiej Akademii Nauk MTA ma w czasie rzeczywistym monitorować pogodę kosmiczną, włączając poziom radiacji. Natomiast BRO (Breizh Reconnaissance Orbiter) zajmuje się rozpoznaniem elektromagnetycznym. wyłapując nielegalne połowy ryb. Ostatnim z grupy minisatelitów był ?HETsat, który demonstruje technologię wykonywania niewielkich manewrów orbitalnych za pomocą silnika jonowego, ale z wykorzystaniem zjawiska Halla.
Źródło: Airbus

Źródło:SPACE24

Fot. Airbus [intelligence-airbusds.com]

Arianespace Flight VV19 ? Pléiades Neo 4 / LEDSAT / RADCUBE / SUN
https://www.youtube.com/watch?v=bAOh-T1SFzc

https://www.space24.pl/wystartowal-kolejny-satelita-pliades-neo

Wystartował kolejny satelita Pléiades Neo.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosja oskarża amerykańską astronautkę o wywiercenie dziur w ISS

2021-08-19.

Przedstawiciele NASA postanowili zdementować doniesienia rosyjskich mediów o tym, że amerykańska astronautka wywierciła dziurę w statku Sojuz, aby wrócić wcześniej do domu.

W artykule rosyjskiej państwowej agencji informacyjnej TASS, "wysokiej rangi" anonimowy pracownik Roskosmosu oskarżył amerykańską astronautkę Serenę Au?on-Chancellor o celowe wywiercenie dziury w pojeździe Sojuz MS-09.
O 2-milimetrowym otworze w statku Sojuz po raz pierwszy poinformowano w sierpniu 2018 roku, gdy kontrolerzy misji zauważyli spadek ciśnienia w jednym z modułów. Niewielki wyciek został szybko załatany żywicą epoksydową, ale przyczyna powstania dziury pozostała tajemnicą. Podczas gdy Stany Zjednoczone sugerowały, że otwór powstał podczas budowy na Ziemi, rosyjskie media winą obarczyły amerykańskich astronautów, a dokładniej - Serenę Au?on-Chancellor.

Jak wynika z artykułu TASS, Au?on-Chancellor doświadczyła zakrzepicy żył głębokich w żyle szyjnej podczas lotu na ISS. Był to pierwszy taki incydent w historii, który miał miejsce w przestrzeni kosmicznej. Anonimowe źródło Roskosmosu twierdzi, że spowodowało to u Au?on-Chancellor "poważny kryzys psychologiczny", skłaniając ją wywierceniu dziury w statku w celu "przyspieszenia powrotu" na Ziemię. Nie przedstawiono żadnych dowodów na poparcie tych oskarżeń.

 Urzędnicy Roskosmosu wyjaśnili, że kamera wideo w tej części ISS w niewytłumaczalny sposób przestała działać w tym czasie, a "Amerykanie odmówili przejścia testu na wykrywaczu kłamstw". Twierdzą oni również, że w module wywiercono osiem otworów, ale tylko jeden przebił kadłub. To sugeruje, że otwory zostały wywiercone w warunkach nieważkości przez kogoś z niewielką wiedzą na temat pojazdu Sojuz MS-09 (innymi słowy: nie rosyjski personel).

NASA postanowiła odrzucić te zarzuty.

"Astronauci NASA, w tym Serena Au?ón-Chancellor, są niezwykle szanowani, służą swojemu krajowi i wnoszą nieoceniony wkład do agencji. Stoimy za Sereną i jej profesjonalnym zachowaniem. Nie sądzimy, że te oskarżenia są wiarygodne" - napisała na Twitterze Kathy Lueders, szefowa załogowych misji NASA.

W podobnym tonie wypowiedział się Bill Nelson, administrator NASA.

 
"Z całego serca zgadzam się z oświadczeniem Kathy. W pełni popieram Serenę i zawsze będę stał za naszymi astronautami".

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna była długo postrzegana jako wyjątek od napięć geopolitycznych. Jednak w obliczu groźby wycofania się Rosji z ISS do 2025 roku i rosnącej militaryzacji przestrzeni kosmicznej, przyszłość tej relacji pozostaje niepewna.


Atmosfera na ISS robi się coraz gęstsza /123RF/PICSEL

Serena Au?on-Chancellor /AFP

Źródło: INTERIA.Tech

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-rosja-oskarza-amerykanska-astronautke-o-wywiercenie-dziur-w-,nId,5427925

Rosja oskarża amerykańską astronautkę o wywiercenie dziur w ISS.jpg

Rosja oskarża amerykańską astronautkę o wywiercenie dziur w ISS2.jpg

Rosja oskarża amerykańską astronautkę o wywiercenie dziur w ISS3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jednak! Chiński satelita jednak oberwał od rosyjskiej rakiety w marcu
2021-08-19. Radek Kosarzycki
W erze powstawania kolejnych megakonstelacji satelitów na orbicie okołoziemskiej, a tym samym lawinowego wzrostu liczby obiektów okrążających Ziemię o ryzyku związanym ze zderzeniami takich obiektów mówi się bezustannie. Dopóki jednak używamy słów ?może dojść?, ?grozi? czy ?istnieje ryzyko? jakoś nikt nie bierze tego na poważnie.
18 marca 2020 r. Siły Kosmiczne Stanów Zjednoczonych poinformowały, że udało im się zarejestrować dezintegrację chińskiego satelity wojskowego Yunhai 1-02, który na orbicie znalazł się zaledwie 1,5 roku wcześniej. Jak dotąd jednak nie było wiadomo, czy doszło do eksplozji któregoś ze zbiorników na pokładzie sondy, czy też przyczyna jej uszkodzenia była inna.
A więc jednak doszło do zderzenia
Astrofizyk Jonathan McDowell z Centrum Astrofizyki Harvard-Smithsonian, który zajmuje się monitorowaniem satelitów znajdujących się na orbicie okołoziemskiej, zauważył ostatnio w systemie Sił Powietrznych nową informację, która pozwoliła rozwikłać zagadkę zniszczenia Yunhai 1-02.
Przy obiekcie oznaczonym w katalogu numerem 48078 pojawił się komentarz ?zderzenie z satelitą?. 48078 to niewielki obiekt o rozmiarach rzędu 10-50 cm, który jest odłamkiem rakiety Zenit-2, która trafiła w przestrzeń kosmiczną w 1996 roku.
Analiza orbity tego obiektu wykazała, że 18 marca br. obiekt 48078 znajdował się na wysokości 780 km, tam, gdzie znajdował się satelita Yunhai 1-02, a więc to właśnie on najprawdopodobniej zderzył się z chińskim satelitą. Po zderzeniu Siły Powietrzne zarejestrowały ponad trzydzieści odłamków powstałych w zderzeniu, przy czym trzeba zakładać, że powstało także znacznie więcej odłamków mniejszych, które pozostają poza zasięgiem rozdzielczości systemów śledzenia.
Przygotujmy się na więcej
Zderzenia na orbicie okołoziemskiej należą do rzadkości. Poprzednie potwierdzone zderzenie miało miejsce na początku 2009 roku. Problem jednak w tym, że wtedy na orbicie znajdowało się łączenie ok. 2000 satelitów. W ciągu najbliższych kilku lat ta liczba może się powiększyć nawet dziesięciokrotnie.
Jak jednak zauważa McDowell, gdy na orbicie będzie dziesięć razy więcej satelitów, to zderzeń między nimi będzie nawet sto razy więcej. To akurat bardzo poważny problem, bowiem w każdym zderzeniu satelitów na orbicie dwa (zderzające się) obiekty zamieniają się w setki mniejszych, niesterowalnych obiektów, które z kolei zagrażają zderzeniem z innymi satelitami i innymi odłamkami. Czarne scenariusze mówią zatem, że już za kilka lat większość śmieci na orbicie będą stanowiły odłamki powstałe w zderzeniach innych satelitów. Każdy z tych odłamków stanowi osobne zagrożenie dla innych aktywnych satelitów.
Aktualnie na orbicie okołoziemskiej znajduje się niemal milion odłamków o rozmiarach 1-10 cm i 128 milionów odłamków o rozmiarach 1-10 mm. Niby niewielkie, ale trzeba pamiętać, że poruszają się one z prędkością 27600 km/h na wysokości ok. 400 km, czyli tam, gdzie znajduje się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna i jej astronauci. Wystarczy sobie wyobrazić, co by się stało ze skafandrem kosmicznym (a tym samym astronautą), gdyby napotkał na swojej drodze taki malutki centymetrowy odłamek lecący z prędkością niemal 30 000 km/h. Czy ktoś jeszcze sądzi, że problem śmieci kosmicznych nie jest jednym z najważniejszych wyzwań współczesnego przemysłu kosmicznego?
https://spidersweb.pl/2021/08/zderzenie-na-orbicie-smieci-kosmiczne.html

 

A jednak! Chiński satelita jednak oberwał od rosyjskiej rakiety w marcu.jpg

A jednak! Chiński satelita jednak oberwał od rosyjskiej rakiety w marcu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometarna aktywność jednej z planetoid. Naukowcy wskazali przyczynę
2021-08-19.JMK.MNIE.
Z planetoidy (3200) Phaethon mogą ulatniać się opary sodu, gdy obiekt znajduje się odpowiednio blisko Słońca. Może to być przyczyną obserwowanego wzrostu jasności ? informuje amerykańska agencja kosmiczna NASA. Taki właśnie mechanizm sugerują modele i testy laboratoryjne.
Do drobnych ciał Układu Słonecznego należą m.in. komety i planetoidy (asteroidy). Jądra tych pierwszych zbudowane są z lodu, odłamków skalnych, pyłu i innych składników.
Gdy kometa dociera do wewnętrznej części Układu Słonecznego, zaczyna być aktywna i wzrasta jej blask - następuje wówczas sublimacja lodów i pojawia się wokół niej gazowo-pyłowa otoczka, może się też wykształcić warkocz.
Planetoidy też mogą mieć powierzchnie zawierające lód, ale są to zarazem zdecydowanie bardziej obiekty skaliste. Planetoidy zwykle nie wykazują aktywności podobnej do kometarnej, choć bywają wyjątki.
Faeton, syn Heliosa

Do planetoid z aktywnością podobną do kometarnej należy (3200) Phaethon . Nazwa obiektu odnosi się do Faetona z mitologii greckiej (syn Heliosa). Przyczyną nadania tej nazwy jest wyjątkowe jak na planetoidy zbliżanie się do Słońca. Orbita obiektu przecina orbity Marsa, Ziemi, Wenus, a nawet Merkurego.
Gdy Phaethon zbliża się do Słońca, jego powierzchnia mocno się nagrzewa. Ale skąd pojaśnienie, skoro obiekt nie ma wcale (albo prawie wcale) lodu, który mógłby sublimować jak w przypadku aktywności komet? Naukowcy sądzą, że przyczyną może być sód.
Phaethon ma bardzo wydłużoną orbitę, i gdy jest blisko Słońca, temperatury na powierzchni tej niewielkiej skały (5,8 km średnicy) mogą osiągać około 750 st. C. Lód wodny, tlenek węgla lub dwutlenek węgla nie są w stanie przetrwać blisko powierzchni w takiej temperaturze i powinny się wygotować dawno temu. Ale temperatura ta jest odpowiednia dla ulatniania się sodu.
Właśnie takie spostrzeżenie nasunęło się Josephowi Masiero z IPAC-Caltech w USA w trakcie obserwacji Geminidów - roju meteorów widocznego w grudniu, dla którego źródłem jest właśnie Phaethon. O Geminidach wiadomo, że mają mało sodu. Do tej pory zakładano, że utraciły go już po opuszczeniu planetoidy. Nowa hipoteza sugeruje, że to właśnie sód może ogrywać kluczową rolę w wyrzucaniu Geminidów z powierzchni Phaethona.
Badacze sądzą, że gdy planetoida zbliża się do Słońca, sód nagrzewa się i ulatnia. Ten proces powinien pozbawić sodu powierzchnię obiektu dawno temu, ale sód zawarty we wnętrzu może nadal być poddawany tym procesom i wydostawać się w przestrzeń kosmiczną przez pęknięcia i szczeliny. Takie dżety miałyby wystarczającą moc do unoszenia skalistych drobin z powierzchni.
Rój Geminidów
Tak więc ?musujący sód?, jak w ramach porównania określa to NASA, może być wyjaśnieniem nie tylko dla kometopodobnego pojaśnienia planetoidy - ale i dla sposobu, w jaki wyrzucane są w kosmos meteoroidy z roju Geminidów oraz dlaczego zawierają tak mało sodu.
Naukowcy przeprowadzili testy laboratoryjne, wykorzystując próbki meteorytu Allende, który spadł w Meksyku w 1969 r. Meteoryt ten może pochodzić od planetoidy podobnej do Phaethona. Fragmenty meteorytu podgrzano do najwyższej temperatury, jaką może doświadczać Phaethon.
Temperatura ta jest w okolicach punktu, w którym sód ucieka ze skalistych składników. Dokonano symulacji efektu ogrzewania dla doby na Phaethonie (trzygodzinny okres rotacji) i po porównaniu składu próbek przed i po testach okazało się, że sód został utracony, a inne pierwiastki pozostały. Taka sytuacja może więc także zachodzić realnie na planetoidzie.
źródło: PAP

Phaethon zawdzięcza swą nazwę mitycznemu synowi Heliosa (fot. Shutterstock)

https://www.tvp.info/55429207/musujacy-sod-moze-byc-wyjasnieniem-kometarnej-aktywnosci-jednej-z-planetoid

Kometarna aktywność jednej z planetoid. Naukowcy wskazali przyczynę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pobliski region gwiazdotwórczy dostarcza wskazówek na temat formowania się Układu Słonecznego
2021-08-19.
Kompleks gwiazdotwórczy Wężownika jest analogiczny do formowania się Układu Słonecznego, w tym do źródeł pierwiastków występujących w pierwotnych meteorytach.

Region aktywnego formowania się gwiazd w gwiazdozbiorze Wężownika daje astronomom nowe spojrzenie na warunki, w jakich narodził się nasz własny Układ Słoneczny. Nowe badania kompleksu gwiazdotwórczego w Wężowniku pokazują w szczególności, w jaki sposób Układ Słoneczny mógł zostać wzbogacony w krótko żyjące pierwiastki radioaktywne.

Dowody na ten proces wzbogacania są znane od lat 70-tych ubiegłego stulecia, kiedy to naukowcy badając pewne inkluzje mineralne w meteorytach doszli do wniosku, że są one nieskazitelnymi pozostałościami po młodym Układzie Słonecznym i zawierają produkty rozpadu krótko żyjących radionuklidów. Te radioaktywne pierwiastki mogły zostać nawiane na rodzący się Układ Słoneczny przez pobliską eksplodującą gwiazdę (supernową) lub przez silne wiatry gwiazdowe, pochodzące od typu masywnej gwiazdy znanej jako gwiazda Wolfa-Rayeta.

Autorzy nowego badania, opublikowanego 16 sierpnia 2021 roku w Nature Astronomy, wykorzystali obserwacje regionu gwiazdotwórczego Wężownika na wielu długościach fali, w tym nowe spektakularne dane w podczerwieni, aby pokazać interakcje pomiędzy obłokami gazu gwiazdotwórczego a izotopami promieniotwórczymi produkowanymi w pobliskiej gromadzie młodych gwiazd. Ich odkrycia wskazują, że supernowe w gromadzie gwiazd są najbardziej prawdopodobnym źródłem krótko żyjących radionuklidów.

Nasz Układ Słoneczny najprawdopodobniej powstał w olbrzymim obłoku molekularnym wraz z młodą gromadą gwiazd, a jedno lub więcej zdarzeń supernowych z niektórych masywnych gwiazd w tej gromadzie zanieczyściło gaz, który przekształcił się w Słońce i jego układ planetarny. Chociaż ten scenariusz był sugerowany w przeszłości, siłą tej pracy jest wykorzystanie obserwacji na wielu długościach fal i wyrafinowanej analizy statystycznej, aby wydedukować ilościowy pomiar prawdopodobieństwa tego modelu ? powiedział współautor pracy Douglas N. C. Lin, emerytowany profesor astronomii i astrofizyki na UC Santa Cruz.

Pierwszy autor pracy, John Forbes na Flatiron Institute's Center for Computational Astrophysics, powiedział, że dane z kosmicznych teleskopów promieniowania gamma umożliwiają wykrycie tego promieniowania emitowanego przez krótko żyjący radioaktywny izotop glin-26. To są wymagające obserwacje. Możemy je wykryć tylko w dwóch regionach gwiazdotwórczych, a najlepsze dane pochodzą z kompleksu Wężownika ? powiedział Forbes.

Kompleks obłoków Wężownika zawiera wiele gęstych jąder protogwiazd w różnych fazach formowania się gwiazd i rozwoju dysków protoplanetarnych, reprezentujących najwcześniejsze etapy formowania się układu planetarnego. Łącząc dane obrazowania w zakresie długości fal od milimetrowych do promieniowanie gamma, naukowcy byli w stanie zobrazować przepływ glinu-26 z pobliskiej gromady gwiazd w kierunku regionu gwiazdotwórczego Wężownika.

Proces wzbogacania, który obserwujemy w Wężowniku jest zgodny z tym, co działo się podczas formowania się Układu Słonecznego 5 mld lat temu ? powiedział Forbes. Gdy tylko zobaczyliśmy ten ładny przykład tego, jak ten proces może zachodzić, zabraliśmy się za próbę modelowania pobliskiej gromady gwiazd, która wyprodukowała izotopy promieniotwórcze widziane dzisiaj w promieniach gamma.

Forbes opracował model, który uwzględnia każdą masywną gwiazdę, jaka mogła istnieć w tym regionie, w tym jej masę, wiek i prawdopodobieństwo wybuchu jako supernowa, a także uwzględnia potencjalne ilości glinu-26 pochodzące z wiatrów gwiazdowych i supernowych. Model ten pozwolił mu określić prawdopodobieństwo różnych scenariuszy produkcji obserwowanego dzisiaj glinu-26.

Mamy teraz wystarczająco dużo informacji, aby powiedzieć, że istnieje 59% szans, że jest to wywołane przez supernowe i 68% szans, że pochodzi z wielu źródeł, a nie tylko jednej supernowej ? mówi Forbes.

Lin zauważył, że ten rodzaj analizy statystycznej przypisuje prawdopodobieństwo do scenariuszy, nad którymi astronomowie debatowali przez ostatnie 50 lat.

Nowe odkrycia pokazują również, że ilość krótko żyjących izotopów radioaktywnych wbudowanych w nowo tworzące się układy gwiazdowe może się znacznie różnić.

Dane w podczerwieni, które pozwoliły zespołowi zajrzeć przez obłoki pyłu do serca kompleksu gwiazdotwórczego, zostały uzyskane przez współautora pracy Jo?o Alvesa z Uniwersytetu Wiedeńskiego w ramach prowadzonego przez ESO badania VISION pobliskich gwiezdnych żłobków przy użyciu teleskopu VISTA w Chile.

Nie ma nic szczególnego w Wężowniku jako regionie gwiazdotwórczym ? powiedział Alves. Jest to po prostu typowa konfiguracja gazu i młodych masywnych gwiazd, więc nasze wyniki powinny być reprezentatywne dla wzbogacenia krótko żyjących pierwiastków promieniotwórczych w formowaniu się gwiazd i planet w całej Drodze Mlecznej.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
UC Santa Cruz

Urania
Głęboki obraz w podczerwieni kompleksu gwiazdotwórczego L1688 w Wężowniku z przeglądu VISIONS ESO.
Źródło: Jo?o Alves/ESO VISIONS
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/08/pobliski-region-gwiazdotworczy.html

Pobliski region gwiazdotwórczy dostarcza wskazówek na temat formowania się Układu Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chińczycy budują obserwatorium astronomiczne na Wyżynie Tybetańskiej. Tego brakowało od lat
2021-08-19. Radek Kosarzycki


 Dużych teleskopów ci u nas pod dostatkiem. Wróć. Dużych teleskopów jest pod dostatkiem na półkuli zachodniej. Z tego też powodu Chiny budują nowe obserwatorium u siebie. I bardzo dobrze.
Okolice Lenghu Town, Prowincja Qinghai, Chiny to adres powstającego właśnie nowego ważnego obserwatorium astronomicznego. Lokalizacja ta charakteryzuje się wprost rewelacyjnymi warunkami do obserwacji astronomicznych: 18 mm opadów i 3500 godzin światła słonecznego rocznie to poziom porównywalny z największymi i najlepszymi obserwatoriami astronomicznymi na świecie. Jeżeli dodamy do tego fakt, że miejscowość znajduje się na wysokości 4200 m n.p.m. mamy pełne uzasadnienie decyzji o stworzeniu nowego obserwatorium.
Teleskop Wide Field Survey Telescope (WFST) będzie wyposażony w 2,5-metrowe zwierciadło i rozpocznie obserwacje astronomiczne już w 2022 r. Jego główną zaletą będzie przede wszystkim lokalizacja. Globalna sieć największych obserwatoriów astronomicznych na świecie skupiona jest głównie na półkuli zachodniej, tj. w Chile, na Hawajach czy na Wyspach Kanaryjskich. Problem jednak w tym, że Ziemia bezustannie obraca się wokół własnej osi i większość interesujących obiektów astronomicznych znajdujących się w płaszczyźnie równikowej widoczna jest tylko przez kilkanaście godzin w ciągu doby. Gdy jednak w kierunku danego obiektu zwróci się półkula wschodnia, nie ma żadnego wysokiej jakości obserwatorium, które mogłoby kontynuować jego monitoring. To szczególnie istotne w przypadku zdarzeń przejściowych, takich jak np. wybuchy supernowych.
Kiedy jednak powstanie WFST, a jego start zapowiedziano już na 2022 r., astronomowie na całym świecie będą mogli w miarę możliwości prowadzić bezustanny monitoring interesujących obiektów czy zjawisk przejściowych przez całą dobę. W końcu na półkuli wschodniej także będzie dobre obserwatorium.
Nie tylko pogoda
Warto zauważyć, że to nie tylko bezchmurne niebo świadczy o wyjątkowości obserwatorium. Równie istotna jest także wysokość, na której budowane jest obserwatorium. Generalnie jednym z największych bolączek projektantów obserwatoriów naziemnych są zaburzenia wprowadzane w dane obserwacyjne przez atmosferę. Im grubsza warstwa atmosfery nad obserwatorium, tym więcej zniekształceń wprowadzonych przez ruchy mas powietrza, zachmurzenie czy wilgotność. Kiedy jednak umieszcza się teleskop na wysokości 4200 metrów n.p.m., duża część atmosfery pozostaje poniżej, przez co uzyskiwane przez teleskop obrazy są wyraźniejsze i pozwalają na uzyskanie większej rozdzielczości zdjęć. Teleskop WFST będzie znajdował się na mniej więcej tej samej wysokości co legendarne już teleskopy umieszczone na szczycie wulkanu Maunakea na Hawajach.
Budowa obserwatorium nigdy nie należy do łatwych.
Zaskoczeniem może być fakt, że teleskop rozpocznie pracę już w 2022 r. Jak przyznają konstruktorzy, lokalizacja obserwatoriów znajduje się w trudno dostępnym terenie, 80 km od miejscowości Lenghu Town zamieszkałem przez 3000 osób. Z tego też powodu na początku prac, materiały budowlane dostarczane były na miejsce przez helikoptery, a instrumenty naukowe były wnoszone na szczyt Wzgórza Saishiteng na piechotę. Prace jednak przyspieszyły po doprowadzeniu drogi na sam szczyt. Pozostaje zatem czekać na pierwsze światło nowego teleskopu.

Asia?s Biggest Observatory Under Construction in Northwest China's Qinghai
https://www.youtube.com/watch?v=chhMvJ0P5wo

https://spidersweb.pl/2021/08/chiny-buduja-obserwatorium-astronomiczne.html

Chińczycy budują obserwatorium astronomiczne na Wyżynie Tybetańskiej. Tego brakowało od lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelity Starlink głównym zagrożeniem na orbicie okołoziemskiej. Będzie tylko gorzej
2021-08-19.

Radek Kosarzycki
 W ciągu ostatnich dwóch lat SpaceX wysłało na orbitę prawie 2000 satelitów swojej megakonstelacji Starlink. Efekt mógł być tylko jeden.
Jeszcze dziesięć lat temu na orbicie było łącznie ok. 1800 satelitów obserwacyjnych, naukowych, szpiegowskich i wszystkich innych. Teraz tylko jedna firma posiada tyle, a to dopiero początek realizacji jej planów.
Według obecnych planów konstelacja tworzona przez firmę Elona Muska będzie miała co najmniej 14 000 satelitów, aczkolwiek firma rozważa rozszerzenie tej liczby do nawet 40 000. Dzięki tak rozległej armadzie satelitów krążących wokół Ziemi po niskiej orbicie okołoziemskiej SpaceX będzie w stanie zapewnić dostęp do szybkiego internetu satelitarnego dosłownie w każdym miejscu na świecie. Zresztą już teraz korzystać z internetu zapewnianego przez firmę, przy czym jak na razie należy liczyć się z przerwami w dostępie do internetu, gdy nad daną lokalizacją akurat przez chwilę nie ma żadnego satelity.
Dużo satelitów na orbicie to duże wyzwanie nawigacyjne
Dopóki na orbicie okołoziemskiej liczba satelitów nie była zbyt wysoka, szansa na zderzenie między dwoma obiektami była stosunkowo niska. Im więcej satelitów znajdzie się na orbicie, tym częściej będzie jednak dochodziło do bliskich przelotów jednego satelity obok drugiego.
Naukowcy z Uniwersytetu w Southampton obliczyli, że każdego tygodnia dochodzi do 1600 bliskich przelotów między dwoma satelitami Starlink oraz 500 przelotów satelitów Starlink w pobliżu innych obiektów. Co ważne, chodzi tutaj o przeloty w odległości mniejszej niż 1 km, czyli z perspektywy bezpieczeństwa operacji orbitalnych, bardzo niebezpiecznych.
Aktualnie zatem Starlink odpowiada za 50 proc. wszystkich takich bliskich przelotów na całej orbicie okołoziemskiej. Powstaje zatem pytanie co się stanie gdy konstelacja Starlink urośnie z 1700 do 17000 satelitów? Według Hugh Lewisa przy 12 000 satelitów mijanki spowodowane przez satelity jednej firmy będą stanowiły 90 proc. wszystkich takich zdarzeń na orbicie.
To poważne zagrożenie dla wszystkich operacji prowadzonych na orbicie. Już teraz regularnie operatorzy satelitów bezustannie otrzymują ostrzeżenia o bliskich przelotach, które często wymagają korekty orbity pozwalającej bezpiecznie minąć inny obiekt. Gdy jednak satelitów na orbicie będzie dziesięć razy więcej, swoista ?kontrola ruchu na orbicie? może stać się poważnym problemem, szczególnie zważając na fakt, że pomiędzy poszczególnymi operatorami nie wypracowano systemu komunikacji i reagowania.
Gdyby między dwoma satelitami Starlink na orbicie doszło do zderzenia, powstała w tym zderzeniu chmura odłamków zagroziłaby zderzeniami odłamków z kolejnymi satelitami. Lawinowo postępujące kolejne kolizje doprowadziłyby do tzw. syndromu Kesslera, w którym odłamków byłoby na tyle dużo, że zniszczeniu ulegałyby kolejne setki i tysiące satelitów.
Jeżeli faktycznie doszłoby do takiej sytuacji, zważając na fakt, że nie mamy wciąż żadnego systemu oczyszczania orbity ze śmieci kosmicznych, ludzkość mogłaby wrócić do pierwszej połowy XX wieku, kiedy nikt nie myślałby już o żadnych lotach kosmicznych, załogowych czy bezzałogowych, bowiem na orbicie znajdowałyby się miliardy odłamków poruszających się z prędkościami dziesiątek tysięcy kilometrów na godzinę. Owszem, część z nich z czasem spadłaby w ziemską atmosferę, ale mogłoby to zająć dziesiątki, jeżeli nie setki lat. Wtedy moglibyśmy mówić o erze postkosmicznej, a tego raczej nikt by nie chciał.
Pytanie o to czy bezpieczeństwo operacji kosmicznych całej ludzkości powinniśmy powierzać jednej firmie, pozostaje otwarte. Warto byłoby znaleźć odpowiedź, zanim o żadnych operacjach w przestrzeni kosmicznej nie będzie już mowy.
https://spidersweb.pl/2021/08/satelity-starlink-niebezpieczenstwo-dla-misji-kosmicznych.html

Satelity Starlink głównym zagrożeniem na orbicie okołoziemskiej. Będzie tylko gorzej.jpg

Satelity Starlink głównym zagrożeniem na orbicie okołoziemskiej. Będzie tylko gorzej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niepowodzenie indyjskiej misji. Utracono rakietę i ładunek
2021-08-19.Mateusz Mitkow.
Najnowszy start indyjskiej rakiety Geosynchronous Satellite Launch Vehicle (GSLV) nie należał do udanych. Próba wyniesienia satelity obserwacyjnego EOS-03 zakończyła się niepowodzeniem. To wydarzenie zakończyło serię 19 udanych lotów kosmicznych pod indyjską flagą.
12 sierpnia o godzinie 5:43 czasu indyjskiego (2:13 w Polsce) w Centrum Kosmicznym Satish Dhawan, położonym na wyspie Sriharikota we wschodniej części Indii, miał miejsce start rakiety nośnej GSLV, operowanej przez Indyjską Agencję Kosmiczną (ISRO).
Trójstopniowa rakieta GSLV umożliwia wyniesienie do 5 ton na niską orbitę okołoziemską (LEO) lub 2,7 tony na orbitę geostacjonarną (GEO). Pierwszy, centralny stopień zasilany jest paliwem stałym, natomiast drugi stopień mieszanką hipergolową (dwuskładnikowego paliwa rakietowego o samoczynnym zapłonie przy wymieszaniu). Trzeci stopień natomiast napędza mieszanka ciekłego tlenu i wodoru (paliwo kriogeniczne).
Początkowo lot przebiegał bez zakłóceń. Separacja rakiet pomocniczych nastąpiła w sposób prawidłowy, a w dalszej kolejności pierwszy i drugi stopień oddzieliły się bezproblemowo. Problemy wystąpiły ok. 4 minuty i 55 sekundy po starcie, w momencie gdy miało dojść do odpalenia silnika trzeciego stopnia. W tym momencie zaobserwowano, że rakieta porusza się w niekontrolowany sposób, co potwierdzili pracownicy ISRO:
Wydajność pierwszego i drugiego stopnia była normalna. Jednak zapłon górnego stopnia kriogenicznego nie nastąpił z powodu anomalii technicznej.
Komunikat ISRO na Twitterze.
Przewodniczący agencji Kailasavadivoo Sivan, w krótkim oświadczeniu telewizyjnym po nieudanej misji stwierdził, że start nie mógł zostać zrealizowany ze względu na niewyjaśnioną do tej pory techniczną anomalię, która została zaobserwowana w trzecim stopniu rakiety. Wykres wysokości i prędkości rakiety pokazał, że górny stopień nie podążał po zaplanowanej trajektorii.
Ładunkiem przewożonym podczas feralnego lotu był satelita EOS-03, znany także jako GISAT-1. Do jego zadań należeć miało dostarczanie wielkopowierzchniowych zobrazowań satelitarnych Indii i okolicznych regionów. Dodatkowo miał także monitorować klęski żywiołowe oraz gromadzić dane, które byłyby wykorzystywane przykładowo w rolnictwie. EOS-03 był pierwszym z serii indyjskich geostacjonarnych satelitów przeznaczonych do obrazowania Ziemi.
Warto dodać, że wystrzelenie omawianego satelity opóźniło się o prawie półtora roku. Start planowany był na marzec 2020 roku, ale nie doszło do niego z powodów natury technicznej. Dodatkowe przesunięcie spowodował wybuch pandemii - start przesunięto na wiosnę 2021 roku. Kolejne fale koronawirusa jeszcze bardziej opóźniły misję.
ISRO planowała pierwotnie uruchomić co najmniej cztery satelity do końca 2021 roku. Najnowsze niepowodzenie powoduje, że najpierw trzeba poznać i przeanalizować przyczyny awarii rakiety GSLV, co jeszcze bardziej oddali realizację tych zamiarów.
Indie posiadają ambitny program kosmiczny, a lata badań pozwoliły im na rozwój technologii satelitarnych, komunikacyjnych i teledetekcyjnych.
Watch Live: Launch of EOS-03 onboard GSLV-F10
https://www.youtube.com/watch?v=nMAQdfjWXvM

Fot. ISRO [isro.gov.in]
Żródło: SPACE24.
https://www.space24.pl/niepowodzenie-indyjskiej-misji-utracono-rakiete-i-ladunek

Niepowodzenie indyjskiej misji. Utracono rakietę i ładunek.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejsce lądowania łazika Curiosity od NASA wcale nie było jeziorem?
2021-08-19.
Łazik NASA eksploruje marsjański krater Gale od dziewięciu lat, a badane przez niego skały osadowe wskazują na to, że to pozostałość po starym jeziorze. Ale czy na pewno?
Krater Gale?a, czyli powierzchnia o średnicy 154 km nazwana od nazwiska australijskiego astronoma-amatora Waltera Gale'a, został nieprzypadkowo wybrany na miejsce lądowania łazika Curiosity. Naukowcy od dłuższego czasu przypuszczali, że jest to miejsce pozostawione przez jezioro, a jak wiadomo woda to życie. Kiedy więc łazik wylądował na miejscu w sierpniu 2012 roku, szybko przystąpił do prac, które miały na celu znalezienie dowodów potwierdzających tę hipotezę. I faktycznie znalazł ich dużo, wystarczy tylko wspomnieć o wyjątkowo ułożonych osadach Formacji Murraya i Aeolis Mons, które sugerują formowanie na skutek topnienia lodu.
Dziś dowiadujemy się jednak, że zdaniem części naukowców coś tu się mocno nie zgadza i University of Hong Kong proponuje inne, zdecydowanie bardziej suche wyjaśnienie. Zespół tej placówki przeprowadził własne chemiczne analizy i jego zdaniem skały osadowe zostały uformowane z piasku i mułu przyniesionego przez wiatr. Woda wciąż była zaangażowana w ten proces, ale było jej znacznie mniej - były to albo sezonowe opady deszczu, albo sezonowe pływy przez krawędź krater. Kiedy formacje te stwardniały, zaczęły podlegać zjawisku wietrzenia i zostały w ten sposób ukształtowane do stanu, jaki znamy dziś, najpewniej przez wiatr, ale częściowo również kwaśne deszcze.
I choć zdaniem badaczy woda wciąż zbierała się w kraterze w formie jeziora, to było jej zdecydowanie mniej, więc te były dużo płytsze niż pierwotnie zakładaliśmy. Kluczem do rozwiązania zagadki były tu podobno składniki nierozpuszczalne w wodzie, które są skoncentrowane na wyższych poziomach skał. To dowód, że wietrzenie następowało z góry na dół, a gdyby przyjąć scenariusz NASA, składniki te powinny gromadzić się na dole.
Naukowcy wskazują też na pewne zmiany w atmosferze: - Dane prezentują przeszkody dla obowiązującej hipotezy, zarówno w zakresie unikatowych formacji skalnych, jak i warunków atmosferycznych, w jakich te się formowały. Konkretnie, autorzy wskazują dowód na proces wietrzenia raczej w warunkach atmosfery redukującej środowisko powierzchniowe podobne do pustyni niż formowania w środowisku wodnym - wyjaśnia doktor Ryan McKenzie. Czy mają rację? Przekonamy się pewnie po długich latach kolejnych badań.
Źródło: GeekWeek.pl/Hong Kong University / Fot. ESA/NASA
https://www.geekweek.pl/news/2021-08-19/miejsce-ladowania-lazika-curiosity-od-nasa-wcale-nie-bylo-jeziorem/

Miejsce lądowania łazika Curiosity od NASA wcale nie było jeziorem.jpg

Miejsce lądowania łazika Curiosity od NASA wcale nie było jeziorem2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny chcą zbudować elektrownię słoneczną w kosmosie

2021-08-20.

Chińczycy planują naprawdę ambitny projekt. Chcą zbudować ogromną orbitalną elektrownię słoneczną w kosmosie. Będzie ona w stanie przetwarzać energię 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.


Plan jest ambitny, ale Chiny są o krok od przetestowania rewolucyjnej technologii, która pozwoliłaby na pozyskiwanie dużych ilości energii słonecznej o każdej porze dnia. Uda się to, jeżeli elektrownię umieści się nie na Ziemi, a na orbicie naszej planety.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, testy, które odbędą się w mieście Chongqing w południowo-zachodnich Chinach, doprowadzą do budowy ogromnej 1-megawatowej farmy fotowoltaicznej na ziemskiej orbicie do 2030 r. Chiny planują również stopniowy wzrost mocy tej stacji po jej uruchomieniu, tak aby do 2049 r. jej moc wzrosła do 1 gigawata.

Budowa wartego 15,4 mln dol. naziemnego ośrodka testowego dla tej technologii w mieście Chongqing została wstrzymana trzy lata temu w wyniku debaty nad kosztami, wykonalnością i bezpieczeństwem projektu. Ostatecznie jednak projekt został wznowiony w czerwcu. Obecnie oczekuje się, że budowa obiektu testowego zostanie zakończona do końca bieżącego roku.

Wizja słonecznej stacji kosmicznej narodziła się w latach 60. XX wieku. Technologia ta ma potencjał, aby obejść kilka ograniczeń tradycyjnych farm fotowoltaicznych. Co najważniejsze, geostacjonarna stacja z panelami słonecznymi na wysokości 36 000 km, byłaby w stanie uniknąć zacienienia Ziemi i przechwytywać światło słoneczne przez 24 godziny na dobę. Mogłaby również zbierać więcej energii, ponieważ atmosfera ziemska odbija lub pochłania prawie połowę energii zawartej w promieniowaniu słonecznym, zanim dotrze ono do paneli na Ziemi.
A jak transportowana byłaby energia ze stacji kosmicznej na Ziemię? W postaci mikrofal o wysokiej częstotliwości - strata energii w tym przypadku byłaby nieznaczna, ok. 2 procent. Pomysł ten wywodzi się z eksperymentów prowadzonych przez Nikolę Teslę pod koniec XIX wieku i doprowadził do powstania firm, takich jak nowozelandzka Emrod, obiecujących bezprzewodową transmisję energii.

Naukowcy z nowego ośrodka testowego, który jest w budowie w dzielnicy Bishan w Chongqing, będą starali się udowodnić, że bezprzewodowy transfer energii rzeczywiście działa na duże odległości. Na początek przeprowadzą eksperymenty z wykorzystaniem sterowców i balonów na gorące powietrze, aby przesłać energię w postaci wiązki mikrofal o wysokiej częstotliwości na Ziemię. Przeprowadzono już udane testy z wysokości 300 m nad Ziemią przy użyciu balonu, a po zakończeniu budowy obiektu planuje się przeprowadzenie eksperymentów z wysokości 20 km przy użyciu sterowca.

Ambitne plany Chińczyków - zbudują elektrownię słoneczną poza Ziemią /123RF/PICSEL


Źródło: INTERIA.Tech.

 https://nt.interia.pl/technauka/news-chiny-chca-zbudowac-elektrownie-sloneczna-w-kosmosie,nId,5430008

Chiny chcą zbudować elektrownię słoneczną w kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)