Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.12.2022 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Obiektu IC1396 chyba nie trzeba przedstawiać bo wszystkim pewnie doskonale znany, tak wiec poniżej moja wersja Trąby Słonia w bikolorze😀. Materiał zbierany jeszcze w październiku 😀. W sumie wyszło 7 godzin i 15 minut. Kolor na gwiazdach z filtrem Optolonga L-Pro a cała reszta z filtrem L-Extreme.
    6 punktów
  2. Mgławica Laguna wraz z M20 oraz IC4685 i przyległościami. Zdjęcie zrobione na południowej Krecie w okolicach wioski Anopoli. ASI2600MC + WO GT81 f / 4.75, 50 x 180s
    6 punktów
  3. Trochę więcej materiału, około 10h (120x5min). I nowe podejście do obróbki 🙂
    4 punkty
  4. 14.11.2022, Folwark Sulejewo Kolejna, dość nietypowa jak na listopad noc bez większej ilości chmur. Na miejsce dotarłem jako ostatni, gdzie było już kilka osób, ale zanim na dobre rozstawiłem sprzęt z lornetą APM 25x100 ED pozostał już tylko Michał ze swoją Deltą Extreme 15x70. Niestety chwilę przed godziną 21 miał pojawić się Księżyc, także czasu na obserwacje DSów nie mieliśmy zbyt dużo. Na horyzoncie z każdej strony tliła się spora mgła, którą czasami ciężko było odróżnić od zalegających w oddali cirrusów. Ostatecznie wyższe partie nieba były jeszcze przyzwoite i można było z powodzeniem poskakać po klasykach. Obserwacje zacząłem od Jowisza, na którym ładnie było widać dwa pasy w lornecie 25x100. Specjalnie wydrukowane w 3D „przyciemniacze” jeszcze lepiej wytłumiły blask tarczy. Udało mi się też wizualnie zidentyfikować położenie wszystkich czterech ksieżyców: Io, Europy, Ganimedesa i Kallisto. Chwilę później odbiłem do Plejad. Tej nocy można było dostrzec mgliste pojaśnienie w okolicy gwiazdy Merope będące niczym innym jak po prostu Mgławicą Merope NGC 1435. W lornecie 25x100 obiekt M45 wyglądał przyjemnie mieszcząc się w polu widzenia z niewielkim zapasem, a warkocz Alkione dodawał uroku ciągnąć się w stronę horyzontu poniżej. Korzystając z okazji spojrzałem jeszcze na Plejady przez Deltę Extreme 15x70 ED. Przypomniały mi się dobre czasy, gdy miałem jeszcze tą lornetkę w swoim arsenale sprzętowym. Osobiście uważam, że Plejady wyglądają najlepiej właśnie w takim powiększeniu. Już od dłuższego czasu czułem pokusę ponownego wypełnienia luki tym parametrem lornetki, ale o tym niebawem. Wracając do obserwacji - M45 w Delcie prezentowała się w pełnej klasie ze sporym oddechem i właściwą perspektywą. Tej nocy nie obserwowałem nic odkrywczego, nie był to żaden „cosmic challange”, a wyłącznie klasyki, które padały jeden za drugim zaczynając od M31, a na M37 kończąc. Gromady otwarte w Woźnicy to w zasadzie pewniaki jeśli chodzi o większą lornetę. Ich rozbicie w pojedyncze gwiazdki gwarantuje udane obserwacje. Zaraz obok czaił się czerwony Mars od którego bez problemu odbiłem do M1, czyli Mgławicy Kraba widocznej jako niewielka delikatna kulka. Były też gwiazdy podwójne jak Albireo, 61 Cyg, i 79 Cyg w Łabędziu. Chwilę przed godziną 21 mogliśmy podziwiać udany wschód Księżyca pośród drzew. Rozświetlił nam całą polanę na dobre niczym reflektor co oznaczało koniec sensowych obserwacji DSów tego wieczoru. W międzyczasie na niebie wzniósł się myśliwy. Wielka Mgławica w Orionie była już na tyle wysoko, że mogliśmy się z nią przywitać pierwszy raz w tym sezonie przy użyciu lornetek. Widok jeszcze nie ten, który będzie nam dane zobaczyć za jakiś czas. Jednak zarys mgławicy rozbudził w nas dość mocno apetyt na więcej. Nie pozostało nic innego, jak czekać na typowo mroźne zimowe niebo podczas nowiu. Do następnego razu! Pozdrawiam, Paweł : - )
    3 punkty
  5. 3 punkty
  6. Księżyc tyz pikny. Vallis Alpes właśnie wyłazi zza terminatora.
    1 punkt
  7. Tak kiepskiego roku chyba jeszcze nie miałem. Tylko 5 DSów, jeden szerszy kadr no i zorze. Wybrałem tylko 3 z zórz, chociaż miałem chęć dać z 10.
    1 punkt
  8. 9. Autor: Paweł Misiński Miejsce: Islandia Data: 25 listopad 2022 Obiekt: Zorza Polarna Montaż: Brak Teleskop: Sigma Art 15mm Detektor: Nikon D750 Ekspozycja: 1 x 2 s Obróbka: Lightroom Classic Akceptuję regulamin konkursu.
    1 punkt
  9. Święta, święta i po świętach.... czas się zabrać za robotę 🙂 🙂 🙂 . Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale tego dnia zrobiłem ponad 4100 zdjęć i trochę zajęło mi przebranie ich i montaż timelapsów. Mała dygresja do poprzedniej części. Na ostatnim zdjęciu jęzor lodowca pochodzi prawdopodobnie z lodowca Svinafellsjokull na którym kręcono sceny do jednego z najlepszych filmów o tematyce kosmosu mianowicie do Interstellara. Ogólnie dużo filmów kręcono w okolicy Vatnajökull - Batman Begins, Tomb Raider, 2 filmy o Bondzie. Jak już pisałem celem tego dnia była laguna lodowcowa Jökulsárlón oraz znajdująca się obok niej Diamentowa Plaża. Cały dzień był wyliczony tak, żeby dojechać niedługo przed zachodem słońca (w końcu za przewodników mieliśmy dwoje świetnych fotografów). Jak widać po zdjęciach z trasy pogoda tego dnia była wymarzona. W południe było około 10 stopni Celsjusza i prawie nie wiało. Miła odmiana od pogody z poprzednich dni. Teraz trochę opisówki, więc jak ktoś nie lubi czytać to niech przeskoczy od razu do zdjęć 🙂 Dla lepszej przejrzystości dodałem mapkę z googla. Jökulsárlón jest jeziorem powstałym na skutek topnienia oraz cofania się lodowca Breiðamerkurjökull, który jest częścią Vatnajökull. Jak wspominałem w poprzedniej części lodowiec Vatnajökull jest największym lodowcem w Europie. No i mili państwo nie wiem czy wierzycie w globalne ocieplenie czy nie wierzycie, ale niestety Jökulsárlón można przedstawiać jako dowód zmian klimatycznych. Jezioro zaczęło tworzyć się mniej więcej w połowie lat trzydziestych XIX wieku. W latach siedemdziesiątych jego powierzchnia była czterokrotnie mniejsza niż obecnie. I to trochę psuje fantastyczność tego miejsca. Bo to, że jest to miejsce fantastyczne nie ulega wątpliwości. Odrywające się kawałki lodowca spadają do wody i powoli dryfują w stronę oceanu. Pływające odłamki składają się z lodu, który może mieć nawet 1000 lat i przyjmuje przepiękne kształty i kolory. Po dotarciu do oceanu mniejsze kawałki są wyrzucane na pobliską plażę Breiðamerkursandur. Wypolerowany przez fale lód w świetle słonecznym skrzy się niczym diamenty stąd właśnie wzięła się nazwa Diamentowa Plaża. Koniec opisówki, czas na film i fotki. Ostatnie zdjęcie dedykuje koledze, który postanowił na plaży złożyć bóstwom drugą ofiarę (na przyszłość pamiętajcie, że nawet mała fala potrafi przewrócić statyw z aparatem 😞 ). Nie opodal Jökulsárlón jest jeszcze jedno jezioro lodowcowe Fjallsjökull. Dużo mniejsze i bez ujścia do oceanu, ale także urokliwe. Nie byliśmy nad nim długo, ponieważ po zachodzie słońca zaczęło się robić momentalnie zimno. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na popas i moja zupka chmielowa jakoś dziwnie się na mnie patrzyła 🙂 🙂 🙂 . Do tej pory nie wiem o co jej mogło chodzić. Czy była to zapowiedź tego czego będziemy świadkami? Całkiem możliwe, bo podobnie wyglądały nasze twarze tej nocy. Pierwszym naszym punktem w wieczorno-nocnej części był przystanek nieopodal Reynisfjary. Przez okna samochodu widzieliśmy wyraźną wstęgę zorzy polarnej i plan był taki, żeby złapać tą wstęgę razem z jej lustrzanym odbiciem w wodzie. Niestety zaczęło trochę wiać i z odbicia nic nie wyszło. Zorza płynęła po niebie jak leniwa zielona rzeka. Zdarzały się momenty, gdy przebijał się kolor różowoczerwony, który widać na zdjęciach. Od czasu do czasu pojawiały się i znikały słupy. Na trzecim zdjęciu pod chmurą normalnie się gotowało i w pewnym momencie jakby coś pękło i cała zorza zapłonęła intensywnym kolorem. Po części widać to na filmiku, ale nie oddaje on dynamiki co tam za tą chmura się działo. Po krótkiej naradzie uznaliśmy, że trzeba ruszać dalej i szukać lepszych miejscówek. Wybór padł na jezioro przy lodowcu Sólheimajökull. Zanim dojechaliśmy do celu gdzieś po drodze wypełzła nam na niebo taka sztuka, że momentalnie wyskakiwaliśmy z samochodu i w tempie ekspresowym rozstawialiśmy aparaty. I tutaj właśnie pierwszy raz tej nocy nasze twarze wyglądały jak ta z piwa. To był po prostu taniec i magia. Wybrany poniższy kadr podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich. W tym miejscu złożona została kolejna ofiara (pamiętajcie: wiatr też potrafi przewrócić statyw z aparatem 😞 ). Ciężko opisać uczucia, które towarzyszyły pokazowi. Coś takiego trzeba zobaczyć własnymi oczami. Ta zorza miała wszystko: wstęgi, dynamikę, kolory, słupy, igiełki. Po prostu PE-TA-RDA!!!. Właśnie o zobaczeniu takiej zorzy marzyłem jadąc na Islandię, ba nawet nie wyobrażałem sobie, że to może tak wyglądać. Wszystko co dobre niestety szybko się kończy. Cały spektakl trwał nie dłużej jak 15 minut, po czym udaliśmy się w dalszą podróż nad wspomniany lodowiec. Niebo w dalszym ciągu było prawie bezchmurne a zorza rozmywała się i przygasała by od czasu do czasu wystrzelić wijącą się wstęgą. Nad lodowcem podzieliliśmy się i część sprzętu robiła zdjęcia ze wzgórza z widokiem na jezioro, natomiast reszta postanowiła podejść jak najbliżej wody (dzięki temu, że jeden z aparatów zostawiłem na górze na filmie widać nas schodzących na dół). Ogólnie rzec biorąc to nie mogliśmy się zdecydować którą część nieba oglądać. Połowa nieba była zielona i czy byśmy spojrzeli na zachód, północ czy wschód ciągle się coś działo. Przed końcem pobytu pod lodowcem przyszła moja kolej składania ofiary. Jednemu z moich statywów odpadła noga 🙂 (do tej pory nie mogę zrozumieć jakim cudem upadek na kamienie przeżył aparat z obiektywem). Z tego powodu jedno ujęcie musiałem robić aparatem leżącym na ziemi. Ten wspaniały dzień zakończyliśmy wspólnym zdjęciem. Do bazy dojechaliśmy około 4 w nocy, na nogach byliśmy około 23 godzin. 23 godziny pełne niezapomnianych wrażeń, miejsc i zórz. Dzień do którego będę wracał myślami ilekroć pomyślę o Islandii. (foto: Michał Kałużny) C.D.N...(ostatnie dwa dni wrzucę dopiero w przyszłym tygodniu).
    1 punkt
  10. Super relacja 🙂 Widoki rewelacja! Jeśli to nie tajemnica, jakie są koszty / widełki takiej wyprawy na osobę?
    1 punkt
  11. Pawełku relacja sztos 👍 i ten podkład dobrany idealnie. Wielkie gratulacje.
    1 punkt
  12. Niżej moje roczne podsumowanie. Mimo że od października pogody brak to uważam, że rok 2022 był dość owocny 🙂 Liczę, że w nadchodzącym 2023 będzie jeszcze lepiej, czego sobie i Wam życzę 🙂
    1 punkt
  13. No dobrze, nadszedł czas na opisanie piątku. Magicznego, zorzowego piątku, który na długo pozostanie w mojej pamięci. Dzień zacząłem bardzo wcześnie bo o 5.00. O tej godzinie według prognoz miało się już rozchmurzyć, dlatego gdy zadzwonił budzik ubrałem się, zabrałem aparat i wyszedłem na zewnątrz sprawdzić pogodę. No i okazało się, że chmur już prawie nie ma, a na niebie grasuje piękna zorza. Niestety nie wziąłem ze sobą statywu, więc aparat wylądował na ziemi na czapce, a ja pobiegłem budzić resztę "łowców zórz". Po kilkunastu minutach staliśmy już w ciemnościach wpatrując się w niebo i jedyne co było słychać to klepiące migawki aparatów. Noooo może nie zupełnie tylko to było słychać. Co chwilę się któremuś wyrywało "O KU...!" i "JA PIER...." czyli standardowe w polskim języku zwroty wyrażające zachwyt. Zorza zajmowała prawie połowę nieba, długa pozioma wstęga wiła się powoli, a nad nią pojawiały się i znikały przypominające chmury niewielkie placki. To co się działo pod wstęgą to taniec. Słupy zapalały się, biegły w lewo lub prawo i po chwili już ich nie było. Sama wstęga jarzyła się fluoroscencyjną zielenią, słupy łapały jasną zieleń, gdzieniegdzie migał też kolor różowo-czerwony, a placki które pojawiały się i znikały były mleczne. Łatwo było je odróżnić od chmur bo po pierwsze chmury jak w Bieszczadach mają kolor czarny, a po drugie pojawiały się i znikały z dużą częstotliwością. Zresztą zobaczcie i oceńcie sami.... No po prostu miód na moje oczy 🙂 . Miałem plan skoczyć po montaż SWSA i z dłuższej ogniskowej zrobić zielone Plejady, ale oba aparaty robiły już zdjęcia. Film składa się z dwóch kadrów robionych Nikonem D750 + Sigma Art 14mm oraz Nikonem D810 (mod) + Sigma 20mm. Czas naświetlania klatek wynosił 2s na ISO 1600. Muzykę do filmu zrobił nasz kolega Stiopa (dzięki Stefan!!! Jeszcze się zgłoszę do ciebie po pomoc jeśli chodzi o ten planowany długi film). To co warto tutaj jeszcze powiedzieć to zaskoczyła nas dynamika samej zorzy. Te jasne placki potrafiły pojawiać się i znikać co sekunda. Klatki do tego filmu były robione przez dwie godziny od 5 do 7. O godzinie tej większa część zorzy po prostu zgasła. Wróciliśmy więc do domku tak nakręceni, że o żadnym śnie nie było już mowy. Po pożywnym śniadanku czekał nas w intensywny dzień. Naszym celem była laguna lodowcowa Jökulsárlón oddalona od naszej bazy o około 350km. Po drodze zajechaliśmy jeszcze raz na Reynisfjare jednak tym razem od innej strony formacji skalnych Reynisdrangar. Co do samej formacji to nie napisałem wcześniej, że według legendy te wystające z morza skały to trolle zaskoczone przez wschodzące słońce i zamienione w kamień. Zachwycaliśmy się tutaj organami bazaltowymi i odwiedziliśmy jaskinię Hálsanefshellir. Nadmienić trzeba, że odwiedzając ją trzeba brać pod uwagę pływy bo podczas przypływu jaskinia jest pod wodą (podobno parę osób tu zginęło). My trafiliśmy całkiem nieźle, uważać trzeba było tylko na mocniejsze fale które odcinały drogę powrotną. Przed drugą częścią podróży skorzystaliśmy jeszcze z miejscowego WC. Piszę o tym tylko dlatego, że za usługę można było zapłacić tylko kartą lub zbliżeniowo, żadnej gotówki. Zresztą wpisuje się to ogólnie w charakter Islandii na której króluje pieniądz plastikowy, dosłownie wszędzie można płacić kartą. Na wyjazd nie wymienialiśmy w ogóle waluty na Islandzką koronę. Wracając do podróży - do przejechania pozostała nam połowa drogi, ale z takimi widokami można jechać i jechać. Po drodze przejeżdżaliśmy przez ciągnące się po horyzont pola lawowe pokryte zielonym mchem. Mech ten podobno jest pod ochroną i można dostać mandat za spacer po nim 🙂 . Oczywiście jeśli trafi się na przedstawicieli prawa, których widzieliśmy chyba tylko Reykjaviku. Dla fanów Star Treka w trzecim sezonie Star Trek: Discovery pola lawowe zagrały rolę powierzchni jednej z planet (47 sekunda w poniższym filmiku). W ogóle w tym sezonie dużo scen było kręconych na Islandii. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą nie mniej nudną drogę, ponieważ na horyzoncie było już widać największy w Europie lodowiec Vatnajökull. Połączenie błękitnego nieba, białego lodowca oraz zielono-buro-brązowej ziemi dawały niesamowite połączenie. I na tym zakończę pierwszą część sprawozdania z tego dnia, ponieważ potrzebuję czasu na przebranie zdjęć z laguny i zmontowanie filmów z nocnych harcy. 🙂 🙂 🙂
    1 punkt
  14. Dodam też coś od siebie, na zdjęciach podpisy z obiektem i datą wykonania. Ten rok był dla mnie bardzo ważny, ponieważ około kwietnia zakupiłem swój pierwszy teleskop do wizuala, bujałem się z nim do czerwca/lipca po czym stwierdziłem, że chcę robić zdjęcia. Kompletowanie sprzętu, hektolitry video tutoriali, książek, zawracania tyłka ludziom na forach, fb itd. itd aż w końcu zrobiłem swoje pierwsze zdjęcie początkiem sierpnia. Z upływem czasu i kolejnych wielu dziesiątek godzin na zdobywaniu teorii i praktyki zacząłem pomału wymieniać sprzęt. Uważam ten rok za bardzo udany, jest to hobby, które pochłonęło mnie w całości i trwa dłużej niż miesiąc 😄 a to już coś.
    1 punkt
  15. Ten rok zleciał szybko, nazbierało się trochę zdjęć Księżyca, Słońca i planet. Wszystkie robione z refraktorów SW 80/400 i ED80 Canonem 60D. Było kilka ciekawych sesji i zdjęć ze wskazaniem na podwójny cień na Jowiszu, ucieszył mnie też Saturn bo nie sądziłem, że uda mi się takiego wyciągnąć z 80mm w tych warunkach jakie mam. Szkoda mi tylko Marsa, przeszedł koło nosa przez pogodę, ostatnie jego zdjęcie mam z 02.11 - w ogóle ostatnie dwa miesiące tego roku i stracony Mars to totalna porażka w tym temacie...
    1 punkt
  16. To ode mnie też kilka pocztówek - nowa rurka, więc trochę oklepanych kadrów. Ogólnie na plus 🙂
    1 punkt
  17. 1 punkt
  18. U mnie w tym roku dość skromnie i monotematycznie :) Do tej pory miałem 28 (udanych) sesji ze Słońcem. Czyli mniej niż w zeszłym roku... Latem miałem dużo na głowie i przez 3 miesiące nawet nie wystawiłem teleskopu. Robiłem foty 17 lipca, a później dopiero 7 października. Może przyszły rok będzie lepszy w tym okresie gdy Słońce wysoko.
    1 punkt
  19. Wszyscy cykają zachód Słońca, a ja próbuję złapać przez chmury koniunkcję z Jowiszem 13.07. Tak naprawdę to trochę się spóźniliśmy na zachód, dlatego skupiłem się na kierunku E (Kuta, Bali, Indonezja). Na zdjęciu nr 1 w grupie uzurpatorów, Jowisz pierwszy z dołu, najmniejszy. ? Na zdjęciu ostatnim łże-Jowiszy brak; po prawej, nad strzechą załapał się Antares.
    1 punkt
  20. I widok przez 20x70. Na żywo obraz wyglądał żywiej
    1 punkt
  21. Wczorajszy duet P900 1/40s ISO 100 i jeszcze mały Jupek w blasku Munia
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)