Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 16.03.2024 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Setup: FSQ 106N, ZWO ASI 2600 MM Pro na Takahashi EM-11 Z. Filtry Antlia Edge 4.5 nm 2". Ha: 15x300, OIII: 18x600, SII: 16x600. Gain: 101, offset:30. Kalibracja: darki i flaty.
    5 punktów
  2. Nie chciało mi się dziś wynosić teleskopu na dwór, ale chciałem zapolować na Księżyc czymś "mocniejszym" od 10x50 i wyniosłem niwelator. Zerknąłem też na M42 i Mintakę z wyraźnie oddalonym towarzyszem. Łysego łapałem z ręki, bo uchwyt nie obejmuje obudowy, w której jest schowany okular. Na pierwszym zdjęciu ostrość lepsza po prawej, a na drugim po lewej, gdzie złapał się również malutki "oderwany" rożek Księżyca. Godzina około 20.30, niwelator (32x) plus telefon.
    3 punkty
  3. Przypomniałem sobie o tym zdjęciu. Powiększona pojedyńcza klatka - Askar Fra400 + Nikon D5300
    2 punkty
  4. No i trzeci do kolekcji. Nawet na wideorejestratorze przez chmury coś tam się złapało... VID_20240316_042318520.mp4
    2 punkty
  5. Do tej pory, ze względu na pogodową kichę, dane mi było przyglądanie się jedynie pojedynczym gwiazdom, Jowiszowi, Księżycowi... Aż w końcu wczoraj pogoda pozwoliła, by spokojnie porozglądać się w obrębie Oriona. Po pewnym czasie natrafiłem na M42 i ... opadła mi szczęka! Od dwóch miesięcy stawiam pierwsze kroki w obserwacjach ale w najśmielszych snach nie myślałem, że jestem w stanie naocznie zobaczyć w mgławicy coś więcej, niż tylko punktowe kropki gwiazd. W okularze zobaczyłem bardzo charakterystyczny, subtelny, lekko błękitny obłok mgławicy, a w nim wyraźne kropki gwiazd. Byłem przekonany, że takie rzeczy są możliwe jedynie dzięki astrofotografii. Wcześniej miałem przeczucie, że coś takiego może mnie spotkać, ale przyglądając się Plejadom, pomimo zachwytu, nie zauważyłem nic więcej, prócz pięknej grupy gwiazd, dlatego też myślałem, że takie rzeczy jednak nie są możliwe. Czy to jest jedynie specyfika M42 w Orionie, czy na naszym niebie kryje się więcej takich wizualnych rewelacji? Jeśli tak, to podpowiedzcie czego szukać... bo CHCĘ WIĘCEJ ! 🙂 Załączam fotę, którą strzeliłem z ręki telefonem. Oczywiście jest marnej jakości, poruszona, nieostra i podkręcona w GIMPie by wydobyć to subtelne tło. Chciałem zachować cokolwiek, by móc to później przeanalizować. Od razu dodam: to nie była chmura oświetlona przez Księżyc. W tamtym momencie niebo było w 100% czyściutkie.
    1 punkt
  6. Kilku dniowe okienko pogodowe sprzed 1,5-2 tygodni, dało mozliwośc zebrania znacznej ilości materiału, jak na ten okres oczywiście. Także, z wielkimi nadziejami zerkałem na spływające klatki i czekałem z niecierpliwością aż usiądę do zabawy z tym. To moje drugie podejście do materiału, pierwsze jakoś mi nie podeszło. Tak na marginesie, to ta Mgławica Meduza, wyglądem przypomina mi na lecącą palącą sie piłkę 😜 Gem45, TS150F2,8, Asi533mmp, SHO Astronomik MaxFR 6nm, Bortle 6 (SQM 19.12) S - 60x6min H - 60x6min O - 60x6min
    1 punkt
  7. Znana wszystkim doskonale mgławica emisyjna znajdująca się w odległości około 5200 lat świetlnych od Ziemi, NFC2237 czyli Mgławica Rozeta w konstelacji Jednorożca. Czaiłem się na nią od początku przygody z astrofotografią. W końcu udało mi się zebrać porządną ilość materiału. Tylko nie wiem czy nie przesadziłem z obróbką ale to mam nadzieję napiszecie Wy. Zbierane na przełomie stycznia i marca w Barczewie z balkonu. Bortle 4 Około 16,5h w klatkach po 5 min z filtrem l'extreme oraz około 1,5h w klatkach po 1 min na gwiazdy. ZWO Asi 294 mc pro, wo 81 GT IV, cem26, asiair pro. Skladane i obróbka pix, kosmetyka PS. 2xdrizzle Pozdrawiam
    1 punkt
  8. Już dłużej nie mam co czekać na lepsze pogody z moim straszydłem. A jeśli nawet nadejdą, niby coś może jutro, czy pojutrze, to i tak już nie mam możliwości dopalenia materiału, nie w tym roku. Jak na lekarstwo tego wszystkiego, ale od począdku roku udało mi ię trafić trzy króciutkie okienka pogodowe, i to jakoś słabe one były... Gem45, TS150F2,8, Asi533mmp, SHO Astronomik MaxFR 6nm, Astronomik Deep-Sky RGB, Bortle 6 (SQM 19.12) H - 34x6min RGB gwiazdki - 35x2min na kanał A miało być tak pięknie... 😜
    1 punkt
  9. Dla mnie to pierwsza noc od miesięcy. Udało mi się zebrać 30 klatek Rozety zanim zniknęła za horyzontem 30 x 300s, Filtr Ha, Teleskop TSAPO140/910 + QHY268M
    1 punkt
  10. Abell 33 to sferyczna mgławica planetarna położona 2700 lat świetlnych od Ziemi, w gwiazdozbiorze Hydry. Lezy tuż za gwiazdą HD 83535 która odpowiada za efekt "diamentowego pierścionka" Setup: FS 128, ATIK ONE 6.0 na ASA DDM 60. Filtry: Ha 6nm Astronomik, OIII: Antlia 3 nm Pro. LRGB : Baader Planetarium. Ha: 30x900 sekund, OIII:30x900 sekund. LRGB : 25x180 sekund na kanał. W całości z Warszawy.
    1 punkt
  11. Jako że okres galaktyczny, mgławic szukać na próżno. Ogniskowa nie ta, ale taki łańcuszek perełek można ustrzelić z wielką przyjemnościa. I nawet mi się podoba 🙂 Duża walka z LP i gradientami. Flaty pomogły tyle ile musiały. Gem45, TS150F2,8, Asi533mmp, Astronomik Deep-Sky RGB, Bortle 6 (SQM 19.12) RGB - 3 x 120sek x 40 EDIT: Dwa opisy, pierwszy ładniejszy, drugi brzydszy ale bogatszy w kłaki (wielu nawet nie widać 😜 )
    1 punkt
  12. Czas odpocząć chwilkę od DS-ów i złapać coś na szeroko. Droga Mleczna nad Tatrami. Nikon Z6II+ Sigma 28mm. Niebo 42x60s, dół 1x 60s, ISO 800, prowadzenie SWSA.
    1 punkt
  13. System rozwalony. Wk….ł mnie Koń. Porozrzucane strzępy gwiazdy. Supernowa dostrzeżona w roku 1054. 07h 18m 30s, –13° 13′ 30″ System za chwilę ulegnie zniszczeniu. Proszę zachować ostrożność. … Postaram się streszczać, jak umiem, a że nie umiem, wrzucę jakieś fotki dla odwrócenia uwagi. Teleskop zapakowany do wyjazdu. Niebo się robi, lustro świeżo umyte, kolimacja poprawiona, to i oczy niechaj witamin dostaną, a nuż magów jakich wyczarują. Zachód niedługo przed wyjazdem. 07.03.24, 17.06. Już prawie u celu, jadąc długą polną trasą pośród bezkresnych pól, minąłem w pewnym momencie niewielkie ognisko niedaleko od drogi, lecz nie mignęły mi żadne inne ślady człowieka, jakby ktoś rozpalił ogień i odszedł. Kilkaset metrów dalej zawróciłem i zatrzymałem się zaraz przed krzakiem, który miał zasłonić malutki płomyk. Na miejscówce był Wielki Pies i Orion i co najmniej trzy zające, na szczęście udało się zwolnić i dwa uszły cało, trzeci zaś okazał się być bardzo daleko, dalej niż każdy zając na Ziemi. Kometa 12P Pons-Brooks już w lornetce 10x50 ukazała wąski warkocz, skierowany mniej więcej w przeciwną stronę niż droga do Alpheratz. W teleskopie zdawała się razić oko. W środku dało się dojrzeć maleńkie jądro, a warkocz zrobił się grubszy i większy. Później zdenerwował mnie Koń. Nie wiem, czy oszukał, czy co, jednak proszę sobie wystawić taką oto sytuację: człowiek pamięta z grubsza, gdzie jest Koń i jak wygląda, lecz mimo to przypomina sobie dokładnie położenie gwiazdek, łba, oraz przebieg krawędzi mgławicy podświetlającej. Już umie, gdzie jest, ale drukuje dla pewności mapkę, bierze ze sobą jabłko i jedzie. Konia nie ma, a gwiazdy są jakieś inne. Po długich minutach dezorientacji, wreszcie podświetla słabym czerwonym światłem mapę, patrzy i wraca do teleskopu. Konia nie ma, a gwiazdy wciąż nie te. Co, do jasnej?! Po długim czasie szukania jeszcze nawet nie celu, a miejsca, prawie można usłyszeć chichot ukrytego gdzieś w pobliżu Konia. Odpuszczam. I nie mam zamiaru pisać żadnej relacji! A jednak później, mimo incydentu, zdecydowałem, że spróbuję napisać cokolwiek, bo to, co pokazał mi w trakcie kolejnych godzin filtr OIII, umieszczony w moim 12” teleskopie, sprawiło, że zapomniałem szybko o przykrościach. A teraz naprawdę już przejdę do konkretów. Po nieudanej próbie odnalezienia Końskiego Łba, którego namierzyłem prawidłowo kolejnej nocy, co opiszę dalej, zabrałem się za mgławicę Sharpless 2-240 alias Simeis 147. Udało się dość szybko dostrzec poświatę w miejscu grupki gwiazd, ale z uwagi na same gwiazdy, pozostałem nieco dłużej przy fragmencie A. Nagle okryłem, że jedną z innych gwiazd przecina pewien świetlisty wąs. Tuż obok znalazłem gwiazdę porównawczą i nie było wątpliwości, że wąs jest prawdziwy. Później udałem się w inne miejsce ogromnego obszaru rozwianych strzępów gwiazdy, chcąc dostrzec kawałek oznaczony literką C. Tego wieczoru byłem jeszcze nie dość przygotowany, więc połączę ów opis z podejściem następnego wieczoru, kiedy to miałem większe już rozeznanie. Potwierdziłem szybko fragment A i ruszyłem do C. Po długim wypatrywaniu mogłem orzec jedno: wzdłuż wijącego się pasma przypominającego poniekąd mgławicę, niefortunnie przebiega również szlak różnej wielkości słońc, co nakazało zachować ostrożność. Niemniej, gdyby nie gwiazdy, byłbym chyba gotów uznać, że widzę jak rozlewa się tam mglista wąska rzeka światła, przypominająca gruby kabel, który w pewnym miejscu rozwarstwia się na dwa cieniutkie języki, z których jeden zakręca na północ, drugi zaś pozostaje jedynie widoczny na mapie. Jednakże subtelność potencjalnych włókien i obecność gwiazd, które jakby piły z rzeki materię pozostałą po resztkach przodka, ostatecznie przekonała mnie, że nie ma co być łapczywym i trzeba zadowolić się póki co kawałkiem A. Później udało mi się wyłowić z blasku μ Orionis mgławicę Abell 12. Z początku nie mogłem jej zobaczyć, ponieważ nie sądziłem, że jest aż tak blisko gwiazdy. Sukces przyniosło zwiększanie powiększenia. Wyglądało to bardzo ciekawie, jak gdyby Abell 12 uformował się z samego blasku gwiazdy i powoli zaczął z niej wyłazić. Im większe powiększenie stosowałem, tym bardziej wyrośnięte ucho Mu Orionis oddalało się od niej, by w końcu stać się w zasadzie osobnym obiektem o gęstym świetle. Bardzo ciekawie zaprezentowała się z filtrem OIII mgławica M42. Powszechnie wiadomo, że obiekt jest piękny w każdym sprzęcie i bez filtrów, jednak z filtrem jest nieco inny. A przyznam, że chyba podoba mi się nawet bardziej, choć wiem, że powodem może być to, iż jest to widok nowy, odmienny od tego, który dobrze znam. A jaka była różnica? Zauważyłem, że część po zachodniej stronie, która wygląda zwykle jak pewien płaszcz, czy rozpostarte skrzydło, jest większa i rozleglejsza, natomiast to cienkie i dobrze zarysowane skrzydło wschodnie wydaje się mieć jakby inny kontrast, jak również pewne zmiany, którym nie przyjrzałem się zanadto, można było dostrzec w okolicy centrum. Innego wieczoru z kolei zwróciłem uwagę, że bez trudu widać całą dolną pętle mgławicy domykającą się od południa, co bez filtra nigdy nie było tak oczywiste i zwykle bardziej subtelne, i co widziałem jak dotąd najlepiej jedynie raz w lornetce 15x70, dawno temu w lesie. Pomijając szmaragdowe gwiazdy, jestem pozytywnie zaskoczony Wielką Mgławicą Oriona z OIII. Nie jestem pewien, ale chyba gasił on M43, ponieważ pewnego razu, po wyjęciu filtra, zwróciłem mocniej uwagę na jej obecność. Na polach bielały kałuże. Raz coś zarechotało od południowego zachodu, jednak najczęściej odzywały się ptaki lub zwierzęta, których głosów dobrze nie znam. Odrzuciłem już myśl o tym, że jeśli ktoś był przy tamtym ognisku, zechce mnie odwiedzić. Może zobaczywszy samochód, który zawrócił przy końcu drogi i zatrzymał się gasząc światła, sam uznał, że lepiej będzie odejść. Później przypomniała mi się Niewidzialna forteca, 19 tom Thorgala. Thorgal po stracie konia przemierzał rozległe pustkowia i zobaczył w oddali małe światełko ogniska. Gdy zbliżył się, zobaczył, że ktoś siedzi przy ogniu. Była to stara kobieta o imieniu Alayin, która przywitała przybysza słowami: Bądź pozdrowiony, dziecię gwiazd! A gdy Thorgal zapytał, kim jest i dlaczego go tak nazwała, odparła: czyż nie przyszedłeś do mnie w noc usianą gwiazdami? Czy tam, pośrodku pustych pól, siedziała stara Alayin? Nie wiem, ale bez wątpienia przyjechałem tu w noc usianą gwiazdami. W pewnym momencie skierowałem się na Małego Psa, od którego już tylko rzut beretem do mgławicy Abell 21 w Bliźniętach. Jednak po dotarciu na miejsce, mając wkręcony filtr, początkowo nic nie mogłem zobaczyć. Po chwili stało się jasne, że coś zaparowało. Nie wiem na ile to wina wody na polach, czy rowu przy drodze, ale w końcu stanąłem przed wlotem tuby, objąłem dłońmi lusterko wtórne i ogrzewałem je tak przez kilka minut, następnie wróciłem do Abella 21. I teraz się zaczęło. Zaczął trzaskać system. Obwody zasyczały, coś potarło o ścianki balonu szorstkimi paluchami niby kocim językiem. Z ciemności wyłonił się Abell 21, który z każdą minutą nabierał kształtów i stawał się coraz piękniejszy i gładszy. Nie będę opisywał kształtu, po prostu powiem, że im dłużej patrzyłem, tym coraz bardziej przypominał Abella 21 ze zdjęć, choć należy tu pamiętać o subtelności wizualnych obrazów. System mocno się nadwerężył. Pomiędzy Głową Hydry a gwiazdą Acubens, odnalazłem wzór gwiazd do złudzenia przypominający mały domek Cefeusza. W zasadzie od razu dostrzegłem blask Abella 31 wokół jednego z pięciu słońc. Był oczywisty, jednak trudno było dostrzec jakieś szczegóły i pozostałem przy samej poświacie. Jednym z moich ulubionych obiektów nie tylko pod kątem obserwacji, ale również jeśli idzie o teorię, czy aspekt historyczny, jest mgławica Krab. Zawsze cieszę się, że mogę ją widzieć na żywo. Już wcześniej spojrzawszy na M1 bez filtra, uznałem, że nie jest jednolitą, owalną plamą, ale brzegi ma nieznacznie nadszarpnięte. Pięknie prezentowała się również podwójna w pobliżu. Lecz teraz odszukałem Kraba z filtrem i po spojrzeniu w okular doznałem takiego zaskoczenia, że wyrwało mi się jakieś słowo, choć nie pamiętam już jakie. Dość powiedzieć, że w jednej chwili rozwarłem oczy ze zdziwienia. Na mgławicy było teraz wyraźnie widać jakiś świecący kosmyk, nie na obrzeżach, a wewnątrz. Filtr zadziałał tutaj wyraźnie mocno i zobaczyłem Kraba tak, jakby ktoś podmienił mi teleskop na większy. System zaczął dymić. Nie tak dawno temu składałem wizytę w lornetce 10x50 mgławicy Spirograf (IC 418), więc pamiętałem dobrze jej lokalizację. Po chwili odnalazłem teleskopem pewien diament na wschód od uszu Zająca i już miałem mgławicę w okularze. Jednak małe powiększenia nie dały pewności, czy aby nic nie pomyliłem i dopiero w 319x zobaczyłem jasno, że to musi być Spirograf, ponieważ tarcza urosła do niewielkiej zamglonej piłeczki, raczej bez szczegółów. Startując od Syriusza, ale tak, by nie razić oczu, próbowałem dotrzeć do mgławicy Hełm Thora. Najpierw jednak szukałem bez filtra i nie wiem czy znów coś parowało, czy nie, ale miałem kłopot, by ją namierzyć. Niejednokrotnie szedłem tą samą drogą, mijając gromadę Karoliny, wreszcie znalazłem słaby obłok, który pojaśniał zaraz i już widziałem okrągły zarys z wypustką. Później wsadziłem filtr OIII i ponownie namierzyłem Hełm Thora. WTF?! System uległ zniszczeniu. … Byłem wstrząśnięty tym, co zobaczyłem. Mgławica mocno pojaśniała i zobaczyłem, że z Hełmu wystają nie jeden już, a dwa długie pióropusze. Drugi, północny, był słabszy, ale oczywisty. Już teraz wspomnę, że następnego wieczoru przyjrzałem się dokładniej i zobaczyłem nie dwa, a trzy! Trzecia wypustka, czy raczej słabiutkie i trudne do określenia podłużne pojaśnienie, dało się dostrzec zerkaniem po przeciwnej stronie. Sam bąbel gazu był pięknie widoczny, a w pewnym miejscu od północy widać było wyraźnie malutki jasny skrawek. Lecz tak, dla posiadaczy filtrów, którzy już znają wiele obiektów, moje opisy mogą wydać się przesadzone, wyolbrzymione, z kolei dla początkujących, którzy nie widzieli jeszcze zbyt wiele, brzmienie może być wręcz krzywdzące, bo ten i ów skieruje w przyszłości swój teleskop na niektóre cele i może doznać rozczarowania. Więc powiadam, to są moje subiektywne odczucia i jestem tyleż zaskoczony, co szczęśliwy z połowu, zwyczajnie takiej różnicy się nie spodziewałem. Widok Hełmu Thora przypominał poniekąd ten z fotografii, czarno białej rzecz jasna, lecz nie takiej znowu najsłabszej. Astronomik OIII znacząco rozwinął skrzydła mojej Synty, zaś różnicę w zastosowaniu filtra zobaczyłem ponownie, gdy go wykręciłem; NGC 2359 mocno przygasła i choć nadal była obiektem bardzo przyjemnym, znikły jej słabsze detale. Być może winienem wspomnieć coś o warunkach. Zasięgu gołego oka nie sprawdzałem, wiem jednak, że na trzy wieczory, szczególnie za drugim i trzecim razem przyglądałem się światłu zodiakalnemu i około godziny 19 było ono największą łuną na miejscówce. Wówczas pochylony w lewo klin światła sięgał co najmniej do gromady Plejad, czyli 45-50 stopni nad horyzontem. Co do źródeł sztucznych, oczywiście widoczne były łuny z każdej strony, jednak nie były aż tak duże, z kolei jeśli idzie o źródła bezpośrednie, pierwszej nocy były nimi bardzo odległe czerwone wieże i jedno dalekie światełko z jakiegoś podwórka (lub okna). Następnego wieczoru na horyzoncie pojawiło się dość silne, podwójne światło jakiegoś halogenu na dalekim podwórku i choć nie wpływało ono raczej na niebo, to musiałem zasłonić je samochodem, żeby chronić adaptację oczu. Do pieca dołożyłem kierując teleskop na gromadę NGC 1893 w Woźnicy, powiązaną z mgławicą IC410. I tu doznałem ogromnego zaskoczenia. Nie byłem nawet pewien, czy filtr w tym przypadku zadziała, ale zadziałał fenomenalnie. W okularze wylazł wyraźny kłąb mgławicowy, który przechodził podłużną chmurą gdzieś przez gromadę. Widoczna również była malutka mgławica Simeis 130, znana bardziej jako jedna z dwu Kijanek. Znalazłem ją nie pamiętając nawet dokładnie położenia, ale okazało się prawidłowe. Pamiętając jednak, że ową Kijankę dostrzegłem kiedyś bez filtra, wykręciłem zaraz OIII i zerknąłem ponownie. IC 410 bardzo mocno przygasła, choć nadal można było ją zobaczyć, jednak odniosłem wrażenie, że Kijanka wciąż jest co najmniej tak samo widoczna albo lepiej. Będę tam jeszcze wracał, gdy trochę ochłonę, bo teraz każdy obiekt jest jak nowy i nie przypatruje mu się szczegółowo. Być może uda się także złowić drugą Kijankę (Simeis 129). Byłem ciekaw mgławicy planetarnej NGC 2438 na tle gromady M46. Z filtrem wyglądała ona bardzo pięknie, choć pięknie ją również pamiętałem i bez filtra. Jednak tym razem zauważyłem znaczną różnicę. Okrągły dysk mgławicy z ciemnym środkiem wyraźnie świecił mocniej z jednej strony, w szczególności krawędź na obrzeżach bańki. Po wyjęciu filtra mgławica zauważalnie przygasła na rzecz gromady gwiazd. Wreszcie po wielu obietnicach samemu sobie i gdy stopy całkowicie zdrętwiały, zarządziłem upragnioną przerwę. Włączyłem silnik, a gdy zaczęło lecieć ciepłe powietrze, oparłszy stopy o kratki nawiewu, jadłem chleb i popijałem herbatę z termosa. Po przerwie dorwałem mgławicę Jones Emberson 1. Wydaje mi się, że najpierw dostrzegłem ją z trudem bez filtra, ale przestałem w końcu się wysilać i załadowałem magiczny krążek, który z łatwością wyłowił Pereka and Kohoutka jakby z głębokości oceanu pod sam wierzch. Znów miałem kłopoty z parowaniem okularów, ale w chwilach dobrych, bez trudu widać było zarys mgławicy. W środku nocy pojawił się Kruk, który przyniósł planetarkę NGC 4361. Nie wiem na ile to sugestia tego, że wcześniej o niej czytałem, ale mimo nieostrego widoku, odniosłem wrażenie, że jest podobna do noża blendera z czterema ostrzami. Następnie wyjąłem filtr i odnalazłem Antenki (lub Czułki), mianowicie zderzające się galaktyki NGC 4038 i NGC 4039, znane również jako Arp 244. Krótsze spojrzenie pozwoliło zobaczyć jeden niewielki, mglisty obiekt. Gromada Melotte 111 zawędrowała już bardzo wysoko, toteż nie mogłem oprzeć się pokusie i zobaczyłem galaktykę Igłę (NGC 4565). Najpiękniej wyglądała tym razem w powiększeniu 107x, gdzie, zerkając, ostre boki niczym szpikulce wbijały się w ciemne niebo, a pogrubione centrum przecinała ciemna krecha. Gwiazdowa dróżka obok zaprowadziła mnie do widocznej bez trudu NGC 4562. Nim jeszcze namierzyłem Igłę, w okolicy trafiłem na ładną gwiazdkę podwójną, ale która to była, nie wiem. Wzeszło i Sombrero. Znów więc teleskop celował nisko i zaraz już ją miałem. Próbowałem dostrzec ciemny pas materii w okolicy zgrubienia M104, co udało mi się przy powiększeniu 214x, a objawiło się to tym, że zaraz za centrum, po pewnej przerwie, ulotnie pojawiała się część „dolna”, jakby oderwana od galaktyki, co zdradzało, że pomiędzy tym kawałkiem a dyskiem głównym jest ciemny pas. Pentax 7mm rozgromił Wielką Gromadę Herkulesa. Czułem, że robi się późno, ale dłuższa obecność Kruka na niebie podpowiadała, że będę mógł zaraz podejść do mgławicy Abell 35 w Hydrze. Zerknąłem na wydrukowane mapki. Czerwone światło było nikłe, a mapy zbyt mało kontrastowe, ale udało się je odczytać. Wspomnę jeszcze, że to moje pierwsze obserwacje w życiu, kiedy mam okazję zobaczyć, jak to jest korzystać z map i latarki na dworze. Tego wieczoru posiłkowałem się jeszcze wydrukami przy B33, Simeis 147 i galaktykach Antenki. Wkrótce skierowałem raz jeszcze teleskop nisko na południe. Chwilami wydawało się, że widzę coś w pewnym trójkącie z gwiazd, który nakłada się częściowo na planetarną, ale trudno było się upewnić. W domu zrozumiałem, że sama mgławica jest większa niż tamten trójkąt, niemniej jednak w jego okolicy wypadają pewne smugi, widoczne na zdjęciach Abella 35. Stopy znów zdrętwiały. Nie licząc przerwy na herbatę, sterczałem tutaj od godziny 19, a teraz było grubo po 1 w nocy. Trząsłem się z zimna, a gwiazdki oblazły nawet teleskop. Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć telefonem, ale czas był wracać. Odrośnik na szukacz dał radę. Zenit o 1.34. Chciałem zrobić zdjęcie z drugiej strony, ale rów z wodą powstrzymał mnie od przeprawiania się na tamto pole, więc zadowoliłem się widokiem na północ. Następnego wieczoru obiecałem sobie, że posiedzę na miejscówce trochę krócej. Ponownie zrobiłem zdjęcie zachodu niedługo przed wyjazdem. 08.03.24, 17.15. Już wiedziałem, gdzie popełniałem tak głupi błąd, chcąc odszukać Końską głowę. Zabawne jak czasem człowieka coś może zaślepić (na przykład gwiazdy). Tym razem dokładnie odnalazłem gwiazdki i miejsce mgławicy Barnard 33. Po upływających minutach bardzo opornie zaczęła wyłaniać się długa nieostra krawędź mgławicy IC 434. Z czasem stawała się coraz lepiej widoczna, w końcu uznałem, że jest tam niezaprzeczalnie i tyle, a przemierzając ją teleskopem, widać było, jak dzieli pole okularu na część ciemniejszą i jaśniejszą. Jednak Koń stał w cieniu, jakby chciał, abym go nie dostrzegł. W istocie nie wiem, czy go widziałem, czy sobie wyobrażałem. Patrzyłem wiele minut, zerkałem, i wiele razy stwierdzić mogłem, że jest tam nikły zarys jakiejś sylwetki, dosłownie jakby ktoś naprawdę stał tuż poza granicą światła. Lecz trudno czasem oddzielić widok od pragnienia widoku. Filtr OIII wsadziłem z ciekawości, ale nie pomógł, a chyba nawet przeszkodził, choć wydawało się, że całkowicie IC 434 nie wygasił. Później zająłem się dokładniej mgławicą Simeis 147, ale już to opisałem wcześniej, jak również wspominałem o powrocie do wspaniałego Hełmu Thora. Nim jednak ponownie dotarłem do NGC 2359, skręciłem z drogi na południe i znalazłem bez trudu wyraźny kłębek mgławicy Sharpless 2-301. Od jednej z dwu gwiazd Rufy zjechałem do mgławicy Sh2-311 (NGC 2467). I tu znów filtr mnie uradował, mgławica bowiem ukazała się jako obiekt niezwykle wdzięczny. Patrzyłem na okrągławą sporą bańkę, na której tle bez trudu dostrzec można było różne miejsca jaśniejsze i ciemniejsze. Po wyjęciu filtra mgławica mocno się zmieniła i pozostała po niej trochę mniejsza poświata, na pierwszy rzut oka bez szczegółu. Zaraz wróciłem do jasnego drogowskazu Rufy i wpadłem na gromadę M93, która wyglądała wspaniale. Przepiękny widok również miałem przy gromadzie NGC 2362, zarówno na wprost jak i zerkaniem. Nie pożałowałem także ponownego opuszczenia Drogi Mlecznej i namierzenia M81 oraz M82, które stały w okolicy zenitu. Każda pokazała świetny detal; M81 jasne jądro ze sporym dyskiem i łatwo dostrzegalnym, odrębnym pojaśnieniem ramienia spiralnego na krawędzi po lewej, z kolei M82 różne przerwy i pociemnienia wzdłuż dysku. Przy M81 zwracała na siebie uwagę urodą gwiazdka podwójna. Na miejscówce odezwały się żurawie, które krzyczały to od zachodu, to od północy, to znów od południa, były chyba wszędzie dokoła. Pamiętam jak kilka lat temu byłem tu w dzień, badając miejscówkę i widziałem nie raz ich sejmik. Oprócz żurawi słyszałem teraz również dzikie kaczki lub gęsi, a może to i to. Było około 22, porobiłem jeszcze trochę zdjęć, a potem ruszyłem do domu jedząc po drodze ciastka. Jeszcze krótko o trzecim wieczorze, podczas którego towarzyszyła mi koleżanka. Ja nie miałem żadnych planów, więc pokazywałem jej różne znane obiekty, uparcie chcąc wmówić, że bez żadnej teorii, świadomości, i jako takiego pojęcia skali oraz odległości, dla niej to nie robi różnicy, niż gdyby ktoś jej pokazał brud na szybie. Jednak broniła się, że jej się to podoba i że nigdy by nie zobaczyła czegoś takiego normalnie. Dostrzegła w lornetce warkocz komety 12P Pons-Brooks, a w teleskopie udało jej się również odgadnąć, na której godzinie jest. Przy mgławicy Oriona uznała, że można na siłę dopatrzeć się zielonkawego centrum, jednak określiła to jako złudzenie przypominające klisze fotograficzną. Ogólnie większość obiektów sprawiało jej normalną trudność, z jaką musi liczyć się osoba, która nie obserwuje nieba. I tak oto Hełm Thora bez filtra zobaczyła dopiero po dłuższym wyjaśnieniu i instrukcji, a dopiero z filtrem uznała, że „no, teraz to tak, widać wyraźnie”. O ile M82 widziała łatwo, to tyle Igłę, czy NGC 4244, dostrzegła dopiero po chwili. To pokazuje nie tylko jak wzrok potrafi się różnić, ale także jak subtelne są niektóre obiekty głębokiego nieba, szczególnie gdy spojrzy ktoś, kto nie obserwuje Kosmosu. Jednak gromada Messier 3, pomimo trochę niskiego jeszcze położenia, zrobiła na niej wrażenie (ach, te niezawodne kuliste). Na koniec spojrzeliśmy na oślepiającego Jowisza, który poraził wzrok, lecz był już nisko i pokazał jedynie dwa główne pasy, trzy zaś z jego Księżyców tworzyły trójkąt. Gdy odjeżdżaliśmy, w pewnym momencie drogą przed nami zaczął biec jenot, choć w świetle samochodu widzieliśmy głównie uciekającą, tłustą, włochatą dupę.
    1 punkt
  14. Po prawie miesiącu pojawiło się okienko pogodowe, grzechem byłoby z niego nie skorzystać. Niestety nie mogłem wybrać się odpowiednio wcześnie, dlatego pojechałem na bliższą, gorszą miejscówkę. Po dotarciu na miejsce pierwsze co rzuciło się w oczy to zadziwiająco ciemne niebo - SQM-L pokazał ponad 21mag, co dla lokalizacji w odległości poniżej 20 km w linii prostej od centrum Rzeszowa jest świetnym wynikiem, zwłaszcza że żadne latarnie jeszcze nie zgasły. Smog i lekka mgła snujące się poniżej odcięły sporo światła. Ponieważ nie miałem konkretnych planów obserwacyjnych, na początek poleciało parę jasnych planetarek między innymi NGC2361 i Eskimos w Bliżniętach, NGC2261 w Jednorożcu. Wszystkie bardzo ładnie widoczne w 7mm (240x). Eskimos już przy tym powiększeniu pokazał wewnętrzną otoczkę. Następnie przyszła kolej na galaktyki - jakoś nigdy nie miałem okazji zobaczyć galaktyk w M44, wybrałem więc 2 prostsze lezące na uboczu - NGC2625(15,2mag) i NGC2624(14,6mag), ku mojemu zaskoczeniu były dobrze widoczne, bez zerkania. Ponieważ SQM-L pokazał już całkiem przyzwoitą wartość - 21,20, postanowiłem wyhaczyć wiosennego Palomara - 4. Zaliczyłem pobliską galaktykę NGC3687(13mag), niestety palomara nie udało się dostrzec, a pobliskie gwiazdki 14mag wydawały się trochę przygaszone. Skierowałem teleskop na M53 a później na sąsiednią NGC5053 i okazało się... że jej nie widać. Delikatne zamglenie dotarło jednak w moje okolice, stwierdziłem że na dziś koniec z trudniejszymi DS i zerknąłem na standardowe podwójne. Zaskakująco dobry widok Porrimy i Alkalurops zachęcił mnie do trudniejszych obiektów. Prognoza seeingu wg meteoblue - 2" była niepomyślna ale okazało się że nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, wypatrzyłem 4 gwiazdki (jasności i separacje zaczerpnięte z https://www.stelledoppie.it) : HD 130726 - 0,7" (A-7,69 B-7,93) - około 33 stopni nad horyzontem, w 3,5mm (480x) rozdzielona - dwa jasne punkty zawieszone w szarej plamce, w 2,5mm(680x) widok wyraźniejszy, ale od ideału daleki STF 1555 - 0,66" (A- 6,41 B-6,78) - około 67 stopni nad horyzontem, pięknie rozdzielona w 3,5mm HD 137588 - 0,66" (A-7,48 B-7,62) - około 58 stopni nad horyzontem, wyraźnie rozdzielona w 3,5mm , w 2,5mm widać troszkę poszarpany pierwszy krążek dyfrakcyjny STF 1863 - 0,62" (A-7,71 B-7,8) - około 65 stopni nad horyzontem, pięknie rozdzielona w 3,5mm, wyraźnie widać zarys pierwszego krążka dyfrakcyjnego, jednocześnie w polu widzenia 70 stopniowego okularu (odległość niecałe 5') dobrze widoczna galaktyka NGC5707 (13,2mag) . W niedalekiej okolicy obok gwiazdy 23Boo wyzerkałem też nieregularną galaktykę NGC5624(13,2mag) Na koniec dwugodzinnych obserwacji rzuciłem jeszcze okiem na kulistą w Wolarzu - NGC5466 - ładnie rozbita 12,5mm , w 7mm wyglądała jak rzadka regularna gromada otwarta. I jeszcze parę refleksji na temat kolimacji w teleskopach kratownicowych - ostatnio sprawdzałem ją po raz pierwszy od roku (przy okazji mycia lustra) i okazała się praktycznie identyczna jak wtedy gdy ją ustawiałem. Ponieważ teleskop za każdym razem wożę na obserwacje 30-60 km w jedna stronę muszę przyznać że trzyma ją świetnie. Po umyciu lustra nie ruszałem wtórnego, skolimowałem tylko główne(wcześniej ustawiłem je w celi w identycznej pozycji w jakiej było przed myciem). Ciekawe czy kolimacja wtórego utrzyma się przez kolejny rok :)
    1 punkt
  15. Kompozycja 16x90s, FSQ106, Nikon 810A, crop
    1 punkt
  16. Wczoraj udało się wyskoczyć pod Warszawę dokończyć testy. Księżyca nie było , więc kamerki nie podpinałem , chciałem tylko za pomocą lustrzanki wyznaczyć backfocus , jeszcze raz sprawdzić ogniskową i skończyć kolimację na delikatnie rozogniskowanej Polarnej. Z kolimacji nici tak samo jak ze zdjęć poglądowych, ponieważ obraz tak pływał, że jedynie po długim wpatrywaniu się w okular mogłem stwierdzić wyłapując poszczególne momenty , że nie jest idealnie, powiedział bym że w 90% jest ok ... Wyjdzie na Księżycu jak już zacznę robić fotki. Jeszcze co do turbulencji powietrza, prócz seeingu , temperatura spadła w godzinę o jakieś 5 stopni i widać że tuba nie nadąża z chłodzeniem , ogólnie jak na otwartą tubę dość długo się chłodzi i myślę, że przez bafle ciepłe powietrze trochę dłużej uchodzi z tuby . Backfocus z dokładnością do plus minus milimetra, wyszedł mi 152mm zamiast 157 . Wychodzi na to , że odległość między lustrami jest zwiększona o jakieś 0,4mm co nie powinno negatywnie wpływać na obraz. Natomiast w takim przypadku trochę mnie dziwi , że ogniskowa na podstawie zdjęć Plejad, Polarnej i Oriona ( które wstawię poniżej ) wychodzi 1803mm . Nie wiem jak jest skonfigurowany ten egzemplarz , bo nie pokrywa się to z info podawanymi nawet na innych forach czy specyfikacji... Jeszcze raz również przeprowadziłem test latarki i wyszło 142mm zamiast deklarowanych przez wiele osób 136 . Z racji tego że testowałem też działanie silniczka w osi Ra montażu, wykonałem kilka fotek po prostu żeby sprawdzić czy działa i wyznaczyć dokładniej ogniskową . Postanowiłem je wstawić , żeby pokazać zainteresowanej osobie jakie pole można uzyskać tą tubą z matrycą APSC . Prowadzenie testowe więc wyszło jak wyszło, a ostrość się trochę rozjechała , zresztą 20 minut później nie dało się w ogóle ustawić ostrości nawet w okularze ... Jakaś wilgoć wisiała w powietrzu... Zdjęcie Polarnej jest bez prowadzenia klatka 5" , Plejady klatka 5" , Orion tak samo plus zrobiłem z 15 zdjęć i złożyłem w DSS raczej dla zabawy 🙂 . Nikon D5300 + EQ3-2 z silniczkiem Ra i aluminiowymi nóżkami Pozostaje już czekać na Księżyc , Jowisz pod foto i obserwacje będzie dostępny na zimę, więc jest trochę czasu na próby i naukę... No masz , właśnie sobie uświadomiłem , że pierwszym celem wczoraj miała być 12P/Pons-Brooks 🫤 , kompletnie zapomniałem o niej 😭
    1 punkt
  17. No, trochę to trwało, ale przyszedł czas na mgławicę Simeis 147. Chciałem zdążyć jeszcze tej zimy, więc skoro pogoda dopisała, nie było co zwlekać. Już nie muszę wypisywać raportów z niechlubnych usiłowań dostrzeżenia takich obiektów bez filtra. Podszedłem do mgławicy dwa razy, przedwczoraj i wczoraj. Teleskop 12" plus OIII. Rezultat: wyłapany na sto procent mały kosmyk przy fragmencie A i chyba fragment ogólny, gdzie jest grupka gwiazd, oraz być może fragment C. Malutki kosmyk, który widać było podczas obu wieczorów, zaznaczyłem poniżej kółkiem zielonym. Jest on przy gwiazdce 10.7mag, natomiast gwiazda obok, o podobnej jasności, to jest 10.5mag, nie generowała nic podobnego, a bynajmniej nie takiej wielkości i kształtu. Zaraz obok jest grupka gwiazd, która w zasadzie przypomina literę Y lub krzyż i którą zaznaczyłem kółkiem żółtym. Tutaj było widać ogólnie pewne dość oczywiste rozjaśnienie, czy poświatę, ale jako że jestem trochę nieufny (lub brak dostatecznego doświadczenia), nie wiem, czy należy to przypisać mgławicy, gwiazdom, czy obydwu źródłom. Jeśli chodzi o fragment C, tu znowu jest pewien ciąg różnej wielkości gwiazd, niefortunnie przebiegający akurat w miejscu wijącego się pasma mgławicy. Gdyby nie te gwiazdy, powiedziałbym, że raczej widziałem długą wstęgę lekkiej poświaty. Ale niektóre inne gwiazdy, czy ciaśniejsze grupki w losowych miejscach, również miewały pewne zamglenia, stąd moja ostrożność. W pewnym momencie, gdy dokładniej zapoznałem się z położeniem fragmentu na mapie, odnosiłem wrażenie, że oprócz poświaty głównej, którą zaznaczyłem żółtymi łukami, mogę dostrzec (lub sobie wyobrazić) również jedno z rozwarstwionych włókien, które zawija się półkoliście i odbija w inną stronę (również zaznaczone na żółto). Najbardziej jednak wypatrywałem kawałka oznaczonego zielonym kółkiem, który wydawał mi się najłatwiejszy i tym samym w okularze sprawiał najbardziej zaufane światło. Oczywiście poruszałem teleskopem i przecinałem cel, w tym przypadku szczególnie prostopadle. Z uwagi na łatwiejsze położenie, próbowałem również dostrzec kawałek zaraz pod gwiazdą 6.45mag, zaznaczony czerwonym kółkiem, ale tutaj nie dostrzegałem zupełnie nic. Łukaszu (Lukost), po podejściu do tej mgławicy, tym bardziej chylę czoła Twojemu doświadczeniu, oraz że wyłapałeś aż tyle. Obiekt jest bardzo wymagający. Muszę jeszcze wspomnieć, że jeśli chodzi o większą źrenice wyjściową, wciąż dysponuje jedynie okularem kitowym 25mm. W tym roku planuję nabyć coś lepszego, o ciut większej źrenicy.
    1 punkt
  18. "Galaktyki lubią jak je przypowerować". Tak powiedział mi kiedyś pewien znawca galaktyk 😉. Zdecydowanie zgadzam się z tym twierdzeniem. Ale od początku..... Jak zapewne 100% "podglądaczy nocnego nieba" nie mogłem nie wykorzystać tak rzadko spotykanego combo w postaci braku księżyca, bezchmurnego nieba i w dodatku weekendu , aby nie wybrać się na łono przyrody i przypomnieć sobie jak wyglądają galaktyki. Nie uległem modnemu ostatnio tematowi komety 12P coś tam i pojechałem chwilę później tak by na miejscówce być o 20.00. Postanowiłem zobaczyć jak najwięcej😁, i tak uprzedzając już fakty to nie jest najlepszy plan. Moje wczorajsze spotkanie z kosmosem mogę podzielić na trzy etapy : 1. Odganianie mgły i zwierzyny 2. Pochłanianie po łebkach jak największej liczby galaktyk. 3. Napawanie się widokiem kilku z nich we wszystkich możliwych powiększeniach 😄 Nie potrafię barwnie opisywać widoków w okularze , napiszę więc o moich odczuciach z sesji. Ad.1. Po dotarciu i rozstawieniu sprzętu ze smutkiem stwierdziłem że powoli pojawia się mgła. Dodatkowo wyjątkowo uaktywniły się zwierzątka które wydawały tyle dziwnych odgłosów że przez tę część sesji czułem tylko niepokój. Próbowałem zerknąć to tu to tam, ale większość uwagi skupiona była na odgłosach lasu, pola i rzeki. Nie był to optymistyczny zwiastun , jednak sprzęt i tak się musiał wychłodzić a i ja musiałem ochłonąć. Nawet nie wiem kiedy widoki w okularze zaczęły się poprawiać a oderwawszy oko od okularu stwierdziłem że mgły nie ma, a że zwierząt pozostały odgłosy ptactwa, a także żab które zalęgły się na kałuży, albo możnaby powiedzieć stawie na pobliskim polu. Ad.2. Od tego momentu niczym strudzony wędrowiec chłepcący łapczywie wodę, lub spragniony alkoholik pochłaniający kolejne porcje alkoholu, wyszukiwałem jedną po drugiej galaktyki w Wielkiej Niedźwiedzicy, Małym Lwie, Lwie a potem też w Psach Gończych, i Warkoczu Bereniki. Zaliczałem je jedną po drugiej, bez opamiętania bez chwili zatrzymania się na dłużej nad żadną z nich. Gdy już nasyciłem się ich ilością (było ich z pewnością łacznie ponad 40 sztuk) przyszło opamiętanie. Ad.3. Zerknąłem w górę, i stwierdziłem że niemal w samym zenicie znajduje się jego najjaśniejszość galaktyka Cygaro. Chwilę wahałem się czy kierować tam ponownie teleskop jednak ciekawość zwyciężyła. Był to strzał w dziesiątkę widok w 25 mm zapowiadał że warto "dołożyć do pieca". W ruch poszły kolejno 14 mm , 8,8 mm, 6,7 mm a po chwili zastanowienia także i 4,7 mm dające u mnie w teleskopie całkiem spore bo 361 x powiększenie. W każdym z okularów wyglądała naprawdę super. Momentami miałem wrażenie że widzę Jet nie tylko jako przerwę w dysku galaktyki , ale nawet obok (a może mi się zdawało). Po ponad pół godzinnej uczcie z tą galaktyką postanowiłem powtórzyć te wrażenia z M51. Widok nie był tak dobry jak rok temu pod Lubuskim niebem, jednak wysłałem całkiem nieźle widoczne ramiona spiralne. Tutaj jednak najlepiej prezentowała się w 14 mm. Trzecią galaktyką którą pomęczyłem dłużej w różnych powerach była Igła. Jest ona śliczna w każdych powiększeniach jednak wczoraj była najlepsza w 8,8 mm. Na koniec wróciłem jeszcze do Lwa żeby wyłuskać coś więcej z galaktyki Hamburger, niestety nie wyłuskałem nic szczególnego. Na deser przeleciałem przez Łańcuch Markariana tak na zaliczenie i nieco prze godziną pierwszą spakowałem zabawki i skończyłem "kosmiczną podróż"
    1 punkt
  19. Dzisiejsze moje podejście do komety, niestety bezchmurne niebo pokryte jakimś syfem, podnosząca się mgła, dymy z kominów itd. Ale warto było wyskoczyć bo mi też trafił się bonus na jednej z klatek 😉 Pamiątkowe szybkie stacki z dss+GIMP: Na szeroko z 50mm, 25 klatek po 6s, ISO3200: ED80+C60D, 44 klatki po 6s, ISO1600: No i wspomniany bonus na jednej z klatek, drobna obróbka w RawTherapee:
    1 punkt
  20. Prawie cały terminator 🙂 Fotka z piątkowego wieczoru. Seeing zmienny co widać na panoramie. Mozaika składa się z 11 paneli, jednego brakuje - był tak zniekształcony, że nie udało się go sensownie dopasować. Poleca otworzyć w pełnym rozmiarze do oglądania, momentami seeing był całkiem fajny. SCT11", QHY462c + h-alpha 35nm, AVX
    1 punkt
  21. 4dzień po nowiu oświetlenie 20% 13.02.2024r godz 19.34 Pojedyncza klatka S50.
    1 punkt
  22. Krótkie okno pogodowe, szybka akcja - dzisiejszy przez ED80+barlow 2x, C60D, stack z 15 klatek, PIPP, Registax6 i GIMP:
    1 punkt
  23. Wczoraj popatrzyłem trochę na Księżyc przez teleskop i lornetkę 10x50. W lornetce dodatkową atrakcją było towarzystwo Plejad, jednak przez teleskop udało się zrobić Księżycowi kilka fotek telefonem oraz nagrać krótki filmik. Muszę sobie kupić uchwyt do telefonu na takie proste zdjęcia, bo musiałem trzymać go w ręku. Złapałem również nieudolnie gwiazdkę HIP 17776, która po chwili zniknęła w słabym świetle popielatym, a po pewnym czasie wyłoniła się zza oświetlonej tarczy Księżyca. Synta 12" (107x). 60x. Wspomniana gwiazda. Jeszcze takie dwa kadry z filmiku.
    1 punkt
  24. Udało się 🙂 W końcu prognozy się sprawdziły. Wracając z pracy i obserwując piękne bezchmurne niebo wiedziałem że dzisiaj poobserwuję. Szybki obiadek i wrzuciłem klamoty do auta po to by wyruszyć na oddaloną o jakieś 7 km miejscówkę nad Zalewem na Prężycach. Niby miałem jechać nieco później żeby księżyc zdążył schować się za horyzont, jednak nie mogłem się doczekać więc już o 19.30 byłem w aucie. O 20.00 byłem już w zasadzie rozstawiony a czekanie na nadejście ciemności osłodziłem zerkaniem na prześliczny dzisiejszego dnia rogalik księżyca. W 24mm es prezentował się pięknie, bardzo ostro. Ponieważ wzywał już Orion , więc po raz kolejny postanowiłem sprawdzić czy jego koronna mgławica nie jest aby przereklamowana. Nie była, prezentowała się fenomenalnie i nawet maleńki księżyc w ogóle nie przeszkadzał w odbiorze. Po paru chwilach powolutku zaczynając od najjaśniejszych zacząłem wyszukiwać to po co przyjechałem. Nie będę wymieniał oglądanych galaktyk. Z pewnością było ich kilkanaście. Trochę w Niedźwiedzicy, jeszcze więcej w Lwie a nawet w Psach Gończych. Nic czego bym wcześniej nie widział, ale trzeba przyznać że wskakiwały w pole widzenia nadzwyczaj łatwo. Przez cały czas nad moim bezpieczeństwem czuwał zabrany na obserwację mój beagielek Benio. Co i rusz ujadał, wył i prychał odganiając zapewne stada zwierząt czyhających na mnie w ukryciu. Po prawie 4 godzinach nieco już zmarzłem, szron pokrył sukienkę teleskopu tak samo okulary. Benio jak tylko otworzyłem auto wskoczył do środka i za nic nie chciał wyjść. Straciwszy obrońcę i ze świadomością że skoro świt muszę zebrać się do pracy, spakowałem sprzęt. Było super. Przejrzystość niezła. Es 24 mm sprawdza się coraz bardziej. Jedyne czego mi jeszcze brakuje to krzesełka regulowanego. Cztery godziny tuptania, stania i wyginania się w różne pozycje jest nieco męczące. Mam nadzieję że teraz już przyjemniej raz w tygodniu będzie można wybrać się w jakieś ciemne odludne miejsce żeby poobcować z naturą i pogapić się w niebo. 😉
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)