Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Wyciekająca marsjańska atmosfera mogła utworzyć Fobosa

2021-02-05

Nowe badania pokazują, że Fobos - jeden z księżyców Marsa - okrąża planetę dzięki strumieniowi naładowanych cząsteczek. Wiele z nich to tlen, węgiel, azot i argon, które uciekały z marsjańskiej atmosfery przez miliardy lat.

Naukowcy twierdzą, że niektóre atomy uderzyły w powierzchnię Fobosa i przetrwały tam do dziś. Gdyby zewnętrzna warstwa gleby z Fobosa została przebadania na Ziemi, można byłoby dowiedzieć się z niej istotnych informacji na temat ewolucji Czerwonej Planety.

 
Powszechnie uważa się, że Mars miał kiedyś atmosferę wystarczająco gęstą, aby utrzymać ciekłą wodę na powierzchni. Dziś atmosfera Czerwonej Planety stanowi mniej niż jeden procent gęstości ziemskiej atmosfery.

Już od dawna wiadomo, że marsjańska atmosfera na przestrzeni lat uciekała w przestrzeń kosmiczną. Dzięki nowym badaniom wiadomo, że część tej atmosfery "wbudowała" się w Fobosa.

Fobos jest księżycem o dziwnym, o średnicy 100 razy mniejszej niż średnica ziemskiego Księżyca. Jest cały pokryty licznymi kraterami. Nie wiadomo, jak Fobos (oraz drugi z marsjańskich księżyców - Deimos) powstał. Niektórzy uważają, że zarówno Fobos, jak i Deimos mogą być asteroidami przechwyconymi przez grawitację Marsa. Inni uważają, że są to naturalne satelity utworzone z odłamków powstałych w wyniku kolizji Czerwonej Planety z jakimś obiektem - podobnie jak było w przypadku ziemskiego Księżyca.

 
Jak powstał Fobos? /materiały prasowe
Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-wyciekajaca-marsjanska-atmosfera-mogla-utworzyc-fobosa,nId,5027029

Wyciekająca marsjańska atmosfera mogła utworzyć Fobosa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spacer kosmiczny EVA-70
2021-02-05. Krzysztof Kanawka
Pierwszego lutego odbył się spacer kosmiczny EVA-70.
W drugim spacerze w 2021 roku spacerze kosmicznym uczestniczyli astronauci Michael Hopkins i Victor Glover. Spacer otrzymał oznaczenie EVA-70.
Po udanym spacerze EVA-69, tym razem astronauci skupili się przede wszystkim na wymianie baterii na elemencie P4 kratownicy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Spacer EVA-70 zaczął się 1 lutego 2021 o godzinie 13:56 CET.
onadto, zostały wykonane prace przygotowawcze do instalacji nowych paneli słonecznych (iROSA), które niebawem zaczną docierać do ISS. Wymieniono także jedną z zepsutych kamer na elemencie S1 kratownicy Stacji oraz jedną kamerę na japońskim module Kibo.
Spacer EVA-70 zakończył się o 19:16 CET, po 5 godzinach i 20 minutach.
Spacewalk to Finish Battery Upgrades & Install Cameras on the International Space Station
Spacer EVA-70 / Credits ? NASA
https://www.youtube.com/watch?v=XwuRiIh2IlM&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2021/02/spacer-kosmiczny-eva-70/

Spacer kosmiczny EVA-70.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa antena na ISS ? podsumowanie spaceru kosmicznego z 27 stycznia
2021-02-04. Eliza Płotnikowa
W środę 27 stycznia, dwóch astronautów NASA ? Mike Hopkins i Victor Glover ? wzmocnili sygnał płynący od ISS na Ziemię? Zapytacie jak? Odpowiedź jest bardzo prosta ? zamocowali antenę ColKa na zewnątrz modułu Columbus.
W pełni funkcjonująca antena stworzy dodatkowy przepływ danych pasmem KA z ISS (dokładniej z laboratorium Columbus) do Europy oraz w drugą stronę. Dzięki temu naukowcy i astronauci będą mogli korzystać z łącza szerokopasmowego.
Moduł o wielkości lodówki został przetransportowany przez Victora ze śluzy na miejsce pracy przy pomocy robotycznego ramienia ? Canadarm2. Na miejscu, para astronautów przykręciła antenę oraz przymocowała kable dla przesyłu danych i zasilania. Cały czas towarzyszył im za pośrednictwem radia, znajdujący się w centrum NASA w Houston astronauta ESA ? Andreas Mogensen.
Nie wszystko jednak poszło gładko. Mimo że połączenia wydawały się odpowiednio zabezpieczone, moduły grzewcze nie aktywowały się tak, jak tego oczekiwano. Podjęto decyzję o zdjęciu pokrywy, dzięki czemu promienie słoneczne ogrzały antenę i układy grzewcze zadziałały, a cały zespół odetchnął z ulgą.
Kosmos to najbardziej surowe miejsce, jakie możemy sobie wyobrazić. Gdy nie otacza nas atmosfera ziemska, jesteśmy poddani działaniom skrajnych temperatur ? niskich i wysokich, a także zwiększonemu ryzyku promieniowania. W zależności od pozycji ISS względem Słońca temperatura może osiągać od -157 do 120 stopni Celsjusza. Dlatego wszystkie moduły umieszczone na zewnątrz muszą być przystosowane do warunków panujących w kosmosie. Układy grzewcze oraz chłodzące zapewniają prawidłowe i bezpieczne funkcjonowanie urządzeń.
Jak każde nowe urządzenie, ColKa wymagała dodatkowych testów, aby mieć pewność, że wszystko działa, jak należy. Takie testy przeprowadzone zostały w Columbus Control Centre (ESA) w  Oberpfaffenhoffen w Niemczech. Właśnie stamtąd kontrolowane są systemy oraz oprogramowania znajdujące się w module Columbus. Aktywacja anteny rozpoczęła się 29 stycznia i będzie trwać jeszcze w lutym. Gdy nowo zainstalowany system zostanie włączony, ColKa będzie korzystać z European Data Relay System (EDRS) ? zwanego ?Autostradą Danych Kosmicznych?.
ColKa nie była jednak jedynym zadaniem astronautów tego dnia. Mike i Viktor mieli również podłączyć zasilanie i kable transmisji danych do znajdującej się na zewnątrz, komercyjnej platformy badawczej Bartolomeo. Podobnie jak ICE Cubes znajdujące się w laboratorium Columbus, platforma stworzona przez firmę Airbus jest znakomitą okazją do badań naukowych oraz przeprowadzania eksperymentów technologicznych na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Niestety, tym razem astronauci nie byli w stanie podłączyć wszystkich niezbędnych kabli zasilających pomiędzy platformą a modułem Columbus. Dwa z czterech, które podłączono, działają poprawnie. Pozostałe dwa, ze względu na limit czasu, w którym astronauci mogą przebywać w próżni, zostały zabezpieczone. Zostaną one podłączone najprawdopodobniej podczas następnego spaceru kosmicznego.
Źródło: NASA.  Mike Hopkins i Victor Glover przygotowujący się do wyjścia w przestrzeń kosmiczną. Z tyłu Kate Burins i Soichi Noguchi.

Źródło: ESA. Victor Glover opuszczający pokrywę anteny ColKa.

Źródła:
Space antenna safely installed
https://news.astronet.pl/index.php/2021/02/04/nowa-antena-na-iss-podsumowanie-spaceru-kosmicznego-z-27-stycznia/

Nowa antena na ISS ? podsumowanie spaceru kosmicznego z 27 stycznia.jpg

Nowa antena na ISS ? podsumowanie spaceru kosmicznego z 27 stycznia2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpalenie w Iranie. Test nowej rakiety zdolnej do wynoszenia satelitów
2021-02-05.
Irańska telewizja rządowa nadała w poniedziałek 1 lutego br. nagranie z przeprowadzonego wystrzelenia niedemonstrowanej wcześniej trzystopniowej rakiety nośnej Zoljanah. Testowy lot zakwalifikowano jako udany. Doniesienia uwiarygodnił irański resort obrony - wskazując, że chodzi o próbę systemu wynoszenia lekkich satelitów.
Zademonstrowany 1 lutego br. system wynoszenia o nazwie Zoljanah (perskie nawiązanie do imienia legendarnego konia w posiadaniu wnuka proroka Mahometa, Husseina) odpalono z nieokreślonego bliżej ośrodka rakietowego w centralnym Iranie (prawdopodobnie centrum startowe Semnan). Jak zadeklarowali przedstawiciele tamtejszego resortu obrony, rakietę zbudowano narodowym wysiłkiem - wyposażając ją w najpotężniejszy z dotąd skonstruowanych w Iranie silników na stały materiał pędny. Trzystopniową konstrukcję złożono z dwóch takich segmentów - najwyższy, trzeci stanowić ma tymczasem silnik napędzany cieczą.
Komentarz w sprawie dokonanej próby jeszcze tego samego dnia przedstawił rzecznik wydziału kosmicznego Ministerstwa Obrony Republiki Iranu. Wskazał w nim, że test dotyczył niebojowego systemu rakietowego, zdolnego do wynoszenia satelitów o masie do 220 kg na orbity oddalone od Ziemi o 500 km. Zadeklarował przy tym, że Zoljanah może być wystrzeliwany z mobilnych platform, a opracowany został z myślą o obniżeniu kosztów i częstszego wykonywania wystrzeleń lekkich satelitów.
Jak zapewniono dalej, najnowszy irański system nośny znajduje się wciąż na etapie rozwoju. Zdolność umieszczania ładunków satelitarnych w kosmosie ma zostać dopiero potwierdzona, czemu mają służyć zaplanowane już kolejne próby.
Pomimo deklarowanego pokojowego zastosowania, zagraniczni obserwatorzy wskazują często, że konstrukcja oparta na segmentach na stały materiał pędny sprzyja wykorzystaniu w roli bojowego systemu balistycznego. Rakiety tego typu oferują możliwość bezpiecznego przechowywania oraz utrzymywania arsenału rakietowego w długotrwałym stanie gotowości bojowej. Dodatkowe podejrzenia dotyczące możliwego militarnego zastosowania nasuwa deklarowana już zdolność wystrzeliwania rakiety Zoljanah z wyrzutni mobilnej. Jej przewidywany zasięg w takiej roli, z głowicą o masie rzędu 1,2 t, określono na ok. 5 tys. km.
W obliczu tych wątpliwości test potępiły Stany Zjednoczone, zarzucając Iranowi podkopywanie trwających starań o przywrócenie szerszego obowiązywania międzynarodowych porozumień nuklearnych z tym państwem. Irańskie władze jednak zaprzeczają, jakoby test miał wydźwięk militarny.
Sygnały dotyczące możliwego rozwijania przez Iran nowej rakiety zbliżonej charakterystyką do systemu Simorgh pojawiały się już na przestrzeni 2020 roku. W sierpniu minister obrony Hatami zadeklarował, że na ukończeniu znajduje się rakieta na stały materiał pędny (Solid Launch Vehicle) Zoljanah, która jest "tego samego rozmiaru i kształtu" co Simorgh. Wskazał również, że Zoljanah da się uruchomić z mobilnej platformy startowej. Wówczas zakładano, że jego pierwszy start Zoljanah nastąpi do marca 2021 r.
Kadr z nagrania przedstawiającago start rakiety Zoljanah, upublicznionego 1 lutego 2021 roku. Fot. serwis rządowy Islamskiej Republiki Iranu [irangov.ir]
https://www.space24.pl/odpalenie-w-iranie-test-nowej-rakiety-zdolnej-do-wynoszenia-satelitow

Odpalenie w Iranie. Test nowej rakiety zdolnej do wynoszenia satelitów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2)
2021-02-05.
Statek Apollo 14 z astronautami wszedł na orbitę wokół Księżyca 4 lutego 1971 r. Tego samego dnia astronauci Alan Shepard i Edgar Mitchell odłączyli się w lądowniku księżycowym z modułem dowodzenia. Lądownik dotknął powierzchni Księżyca 5 lutego.
Misja Apollo 14 wystartowała 31 stycznia 1971 r. Astronauci podróżowali w kierunku Księżyca przez prawDZIEŃ 4
Podczas czwartego dnia podróży, 4 lutego 1971 r. statek zniknął za Księżycem. Gdy astronauci nie mieli komunikacji z Ziemią nadszedł czas manewru wejścia na orbitę wokół Księżyca. Silnik SPS w module serwisowym odpalił w tym celu na nieco ponad 6 minut.
Około 4 godziny po wejściu na orbitę, silnik SPS został uruchomiony jeszcze raz, tym razem tylko na 21 sekund. Celem odpalenia - pierwszego takiego manewru wykonanego w programie Apollo - było obniżenie peryselenium orbity do około 16 km, aby pozostawić więcej paliwa lądownikowi księżycowemu. Margines był przydatny, bo po raz pierwszy misja lądowała w bardziej urozmaiconym terenie.
DZIEŃ 4
Podczas czwartego dnia podróży, 4 lutego 1971 r. statek zniknął za Księżycem. Gdy astronauci nie mieli komunikacji z Ziemią nadszedł czas manewru wejścia na orbitę wokół Księżyca. Silnik SPS w module serwisowym odpalił w tym celu na nieco ponad 6 minut.
Około 4 godziny po wejściu na orbitę, silnik SPS został uruchomiony jeszcze raz, tym razem tylko na 21 sekund. Celem odpalenia - pierwszego takiego manewru wykonanego w programie Apollo - było obniżenie peryselenium orbity do około 16 km, aby pozostawić więcej paliwa lądownikowi księżycowemu. Margines był przydatny, bo po raz pierwszy misja lądowała w bardziej urozmaiconym terenie.

DZIEŃ 5
5 lutego nadszedł czas lądowania. Astronauci Alan Shepard i Edgar Mitchell ubrali skafandry i przenieśli się do lądownika księżycowego LM Antares. Astronauci aktywowali systemy w lądowniku i zamknęli właz oddzielający go od modułu dowodzenia CM Kitty Hawk.
Podczas 12. okrążenia Srebrnego Globu moduł lądownika oddzielił się od modułu dowodzenia, w którym pozostał Stuart Roosa. Po separacji moduł dowodzenia znów odpalił silnik SPS, żeby wrócić na bazową orbitę o wysokości około 100 km.

 Na 13. orbicie astronauci mieli okazję obserwować z lądownika planowane miejsce lądowania - wyżyny Fra Mauro. Podczas przygotowań do lądowania pojawił się problem z uszkodzonym przełącznikiem, który generował sygnał ABORT. Gdyby taki sygnał został wyzwolony podczas opadania lądownika, podejście zostałoby awaryjnie przerwane.
Udało się w bardzo krótkim czasie napisać aktualizację do oprogramowania lądownika, które astronauci ręcznie wgrali.
Po odpaleniu silnika lądownik został nakierowany na planowane miejsce lądowania i zaczął opadać. W czasie zniżania radar mierzący wysokość nie zablokował się na powierzchni Księżyca. I ten problem udało się rozwiązać.
Dalsza część lądowania przebiegła gładko. Lądownik dotknął powierzchni Księżyca przy nachyleniu około 7 stopni i paliwa pozostałego w zbiornikach sekcji zniżania na jeszcze 60 sekund lotu.
Po wyłączeniu systemów zniżania astronauci zaczęli robić pierwsze zdjęcia powierzchni z okien. Potem przystąpili do posiłku przed pierwszym spacerem księżycowym.
PIERWSZY SPACER KSIĘŻYCOWY
Pierwsze zejście z lądownika nastąpiło około 5 godzin po wylądowaniu. Pierwszy na powierzchnię zszedł Shepard, stając się 5. osobą w historii na Księżycu. 5 minut później dołączył do niego Mitchell.
Pierwszymi zadaniami wykonanymi na spacerze było ustawienie kamery telewizyjnej na statywie, anteny pasma S do lepszej komunikacji z Ziemią, przygotowanie wózka do przenoszenia sprzętu. Mitchell zebrał awaryjną próbkę, na wypadek gdyby trzeba było wcześniej wracać.
Głównym celem pierwszego spaceru była instalacja eksperymentów na powierzchni. Najważniejszym był zestaw eksperymentalny ALSEP, który zamontowano około 180 m na zachód od lądownika. 30 metrów dalej postawiono retroreflektor laserowy.
Przez kolejną godzinę i 40 minut para astronautów rozkładała eksperymenty wchodzące w skład pakietu ALSEP, m.in. sejsmometr z małymi ładunkami wybuchowymi do pomiaru fal uderzeniowych w skorupie. Mitchell przez kilkadziesiąt minut używał urządzenia do zebrania cennych danych geologicznych.
W drodze powrotnej Shepard zebrał próbki z powierzchni, w tym jedną skałę wielkości piłki. Po dotarciu do lądownika astronauci zapakowali zebrany materiał i wrócili do modułu, kończąc trwający 4 godziny i 48 minut spacer.
W przerwie między spacerami astronauci zjedli obiad i poszli spać. Odpoczynek trwał tylko 4 godziny. Zaczęto przygotowywać się do drugiego wyjścia na powierzchnie.
DRUGI SPACER KSIĘŻYCOWY
Podobnie jak przy pierwszym spacerze i tym razem pierwszy z lądownika zszedł Shepard, za nim Mitchell. Podstawowym celem drugiego spaceru była wyprawa do odległego o około 1,5 km krateru Cone Crater. Geologowie mieli nadzieję, że materiał z krawędzi krateru będzie zawierał skały pochodzące z głębszych warstw powierzchni Księżyca.
W drodze do krateru, na wschód od lądownika astronauci dokonali pomiarów słabego pola magnetycznego księżyca i zebrali trochę próbek skalnych. Regolit księżycowy nie ułatwiał tak odległego przemieszczania się. Dodatkowo trzeba było za sobą ciągnąć wózek z eksperymentami, a nachylenie średnie między lądownikiem i kraterem wynosiło 10 stopni.
Ostatecznie udało im się zbliżyć na 50 m do krawędzi krateru. Stamtąd pobrali próbki materiału skalnego, w tym największą skałę w tej misji - ważącą prawie 9 kg Big Bertha. Datując potem na Ziemi tą skałę, okazało się, że została uformowana 26 milionów lat temu, więc bardzo niedawno w geologicznej historii.
Podczas powrotu Shepard podszedł do miejsca eksperymentów ALSEP, by poprawić ustawienie anteny. Mitchell zebrał jeszcze kilka próbek i zdjął specjalną folię z eksperymentu badania wiatru słonecznego SWC.
Przed powrotem do lądownika astronauci rzucili parę piłek golfowych i w oszczepniczym stylu rzucili tyczkę, która służyła do montażu folii z detektora SWC.
Drugi spacer zakończył się po 4 godzinach i 35 minutach. Łącznie oba wyjścia zajęły astronautom 9 godzin i 22 minuty, co stanowiło rekord programu Apollo. Zebrano rekordową masę 42 kg próbek. Astronauci po pobycie na Księżycu trwającym 33 godziny przygotowali się do powrotu.
Na podstawie: NASA
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    Artykuł NASA podsumowujący misję Apollo 14 (część 1)
?    Artykuł NASA podsumowujący misję Apollo 14 (część 2)
 
 
Na zdjęciu tytułowym: Edgar Mitchell z amerykańską flagą. Źródło: NASA.
Wszystkie zdjęcia: NASA.
Zobacz też:
Podsumowanie misji Apollo 14 (części 1)
Podsumowanie misji Apollo 13
Podsumowanie misji Apollo 12
Podsumowanie misji Apollo 11
Zdjęcie Ziemi wschodzącej nad powierzchnią Księżyca. Fotografia została wykonana z pokładu lądownika księżycowego przed rozpoczęciem zniżania.
Zdjęcie zrobione z prawego okna lądownika księżycowego, widać strugi powstałe na skutek działania silnika modułu zniżania lądownika.
Alan Shepard przy amerykańskiej fladze.
Pakiet eksperymentów ALSEP ustawiony na powierzchni.
Alan Shepard obok wózka MET podczas drugiego wyjścia.
Zdjęcie powierzchni Księżyca wykonane z prawego okna lądownika po zakończonym drugim spacerze. Na powierzchni widać ślady zrobione przez astronautów.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/znowu-na-powierzchni-ksiezyca-historia-misji-apollo-14-czesc-2

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2).jpg

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2)2.jpg

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2)3.jpg

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2)4.jpg

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2)5.jpg

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2)6.jpg

Znowu na powierzchni Księżyca. Historia misji Apollo 14 (część 2)7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozkwit ?peryferii? galaktyk karłowatych potwierdza, że starożytne galaktyki powstały w halo ciemnej materii
2020-02-05.
Zespół astronomów odkrył nieoczekiwane zewnętrzne peryferia gwiazd na odległych obrzeżach galaktyki karłowatej Tukana II. Odkrycie, którego wyniki zostały opublikowane przez Nature Astronomy potwierdza, że najstarsze galaktyki we Wszechświecie powstały wewnątrz masywnych skupisk ciemnej materii ? tego, co astronomowie nazywają ?halo ciemnej materii?.
Nasza Droga Mleczna otoczona jest przez szereg orbitujących galaktyk karłowatych ? pozostałości starożytnego Wszechświata. Nowa technika, opracowana przez głównego autora Anirudha Chiti z MIT, rozszerzyła osiągi astronomów i pokazała nigdy wcześniej niewidziane gwiazdy na obrzeżach Tukana II. Ich odkrycie stawia nowe pytania dotyczące pochodzenia tych galaktycznych peryferii.

?Gwiazdy tworzą pierwiastki przez całe swoje życie. Potem rozprzestrzeniają się one w otaczającym je gazie w eksplozjach zwanych supernowymi. Surowce te są następnie włączane do nowych gwiazd, co sprawia, że każda kolejna generacja gwiazd jest bardziej złożona chemicznie niż poprzednie. W rezultacie wiemy, że gwiazdy zawierające bardzo małe ilości większości pierwiastków są niewiarygodnie stare? ? wyjaśnia Joshua Simon z MIT.

Nowo odkryte gwiazdy na peryferiach Tukany II są jeszcze starsze niż te w pobliżu jej centrum ? zjawisko, którego nigdy wcześniej nie obserwowano dla tak małej galaktyki karłowatej. W większych galaktykach ten rodzaj rozkładu może być pozostałością po zderzeniu dwóch galaktyk złożonych z gwiazd w różnym wieku. Jeżeli źródłem tego układu jest połączenie się galaktyk, byłyby to mniejsze galaktyki, o których wiadomo, że się łączą.

?Być może jesteśmy świadkami pierwszego galaktycznego kanibalizmu. Jedna galaktyka mogła pożerać jednego ze swoich nieco mniejszych, bardziej prymitywnych sąsiadów, który następnie rozlał wszystkie gwiazdy na swoje obrzeża? ? powiedziała Anna Frebel z MIT w komunikacie.

Rozkład przestrzenny gwiazd Tukany II jest bardzo nietypowy dla galaktyk karłowatych, które są zwykle gęściej rozmieszczone. Ruchy gwiazd brzegowych pokazują, że wszystkie one są związane grawitacyjnie z centrum galaktyki, co pozwala naukowcom na znacznie lepsze oszacowanie całkowitej masy galaktyki niż byłoby to zazwyczaj możliwe.

Ciemna materia galaktyki rozciąga się daleko poza jej centrum, gdzie znajduje się większość jej gwiazd. Oznacza to, że astronomowie zwykle mierzą masę centrum galaktyki i dokonują ekstrapolacji, aby oszacować jej całkowitą masę. To odkrycie gwiazd na zewnętrznych krawędziach Tukany II oznaczało, że konieczna była mniejsza ekstrapolacja.

Naukowcy mają nadzieję, że dzięki technice opracowanej przez Chiti będą w stanie zidentyfikować inne galaktyki karłowate posiadające gwiazdy na swoich peryferiach.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Carnegie Institution for Science

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/

Rozkwit peryferii galaktyk karłowatych potwierdza, że starożytne galaktyki powstały w halo ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w lutym 2021 - Gwiezdne Walentynki
2021-02-05.
Zimowa aura sprzyja różnym czarom-marom na niebie... Właśnie tak zaczął się luty 2021. 01-go wczesnym popołudniem nad Toruniem ukazało się halo słoneczne z wyraźnymi słońcami pobocznymi oraz górnym łukiem stycznym. W meteorologii halo oznacza pogorszenie pogody, ale dla nas niech będzie zwiastunem jeszcze ciekawszych zjawisk, np. światła zodiakalnego czy młodego Księżyca. Warto też zaplanować walentynkowy spacer pod rozgwieżdżonym niebem, które opowiada niejedną miłosną historię... ; ) Zapraszamy!
O zjawisku światła zodiakalnego swego czasu pisaliśmy dość szczegółowo, ale warto wrócić do tematu, bowiem w pierwszej połowie miesiąca jest realna szansa na jego podziwianie. Potrzebujemy płaskiego, odkrytego horyzontu w kierunku zachodnim, bezchmurnego nieba oraz dużej przejrzystości powietrza. Firmament musi być wolny od Księżyca i jasnych obiektów, jak np. ubiegłoroczna Wenus, my zaś musimy znaleźć się z dala od sztucznych świateł. W takich warunkach mamy świetną okazję ujrzenia słabej stożkowatej poświaty skierowanej w lewo ku górze od miejsca, gdzie zaszło Słońce. Najlepszy czas na zaobserwowanie światła zodiakalnego wypada 1,5 godziny po zachodzie Słońca.
Śpieszmy się, bo mamy czas tylko do Walentynek, kiedy wieczorny nieboskłon opanuje młody Księżyc. Zakochani będą mieli do czego wzdychać, a nad nimi rozegrają się miłosne historie utkane z gwiazd... Na przykład taka: dawno, dawno temu w Etiopii panowali: król Cefeusz i królowa Kasjopeja. Kasjopeja była próżna ? do tego stopnia, że uznawała się za najpiękniejszą kobietę na świecie. Gdy dowiedziały się o tym nimfy morskie, poprosiły swego ojca ? Posejdona ? by ukarał Kasjopeję. Ten zesłał więc na krainę Cefeusza morskiego potwora ? dziś symbolizowanego przez gwiazdozbiór Wieloryba. Cefeusz postanowił przebłagać bogów, a wyrocznia podpowiedziała mu, że król musi poświęcić potworowi swą córkę ? Andromedę. Andromeda została przykuta do skały, lecz w ostatniej chwili uratował ją Perseusz jadący na skrzydlatym koniu ? Pegazie. I tak wszyscy znaleźli się na firmamencie.
Po Walentynkach Księżyc rusza na liczne spotkania. 17 lutego widzimy go w koniunkcji z Uranem. Dzień później dołącza do Marsa - akurat w czasie, kiedy na Czerwonej Planecie ląduje flotylla statków z Ziemi; trzymamy kciuki za powodzenie misji! 19 lutego (w urodziny Mikołaja Kopernika) Księżyc w pierwszej kwadrze znajduje się między Hiadami a Plejadami. Nocą z 23 na 24 lutego Srebrny Glob jest w koniunkcji z Bliźnętami, a następnej nocy zagląda do Żłóbka zarazem zakrywając gwiazdę Assellus Borealis z konstelacji Raka ok. 03:40 rankiem 25 lutego. Dzień później wieczorem Srebrny Glob dołącza do Regulusa - najjaśniejszej gwiazdy Lwa.
Luty zakończy się pełnią - jeszcze nie Superksiężyca, ale blisko, coraz bliżej... Czystego nieba!
Piotr Majewski
NIEBO W LUTYM 2021 | Gwiezdne Walentynki
https://www.youtube.com/watch?v=Ail_ECp3xjI&feature=emb_imp_woyt

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niebo-w-lutym-2021-gwiezdne-walentynki

Niebo w lutym 2021 - Gwiezdne Walentynki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz, jak pięknie wyglądał start rakiety SpaceX z satelitami kosmicznego Internetu
2021-02-05.
Tym razem rakieta Falcon-9 wystartowała w trakcie nocy z przylądka Canaveral na pokładzie z kolejną paczką satelitów Starlink. Fani firmy i lotów kosmicznych wykonali przepiękne fotografie.
Obecnie na orbicie znajduje się już ponad 1000 satelitów kosmicznego Internetu od SpaceX. W następnych dniach dołączy do nich kolejna paczka. Start w ramach misji Starlink-17 nastąpił z wcześniej aż 4 razy wykorzystywanym stopniem głównym rakiety. Brał on już udział w misji Starlink-14, Starlink-11, GPS III-3 i Turksat 5A. W misjach brały też udział osłony ładunku. Jedna z nich w misji SAOCOM 1B, a druga przy GPS III.
Dzięki recklingowi rakiet, SpaceX może poczynić ogromne oszczędności finansowe i przez to oferować niższe ceny za transport ładunków. W najnowszej misji, SpaceX również odzyskało główny stopień za pomocą barki Of Course I Still Love You pływającej po Oceanie Atlantyckim oraz statkom: Ms. Tree i Ms. Chief.
Kosmiczny Internet od SpaceX działa wyśmienicie. Elon Musk zapowiada, że Starlink ma jeszcze zwiększyć prędkość i zmniejszyć opóźnienia. Pomimo tego, już teraz większość użytkowników uzyskuje download ze średnią prędkością 100 Mb/s (maks 180 Mb/s) i upload z prędkością 25 Mb/s (maks 35 Mb/s), a to wszystko przy pingu na poziomie 30 ms.
Usługa jest stale rozwijana. Obecnie z kosmicznego Internetu można skorzystać na terenie Stanów Zjednoczonych, Kanady i Wielkiej Brytanii. SpaceX każe sobie zapłacić jednorazowo 500 dolarów za modem i talerz oraz 100 dolarów miesięcznie za dostęp do sieci. Musk zapowiedział, że jeszcze sprawność sieci ma jeszcze wzrosnąć, a użytkownicy będą mogli liczyć na download z prędkością 200 Mb/s, upload z prędkością 50 Mb/s i ping na poziomie 20 ms. Starlink ma zawitać do UE już w marcu tego roku.
Źródło: GeekWeek.pl/SpaceX / Fot. SpaceX/Trevor Mahlmann/Twitter
4K: I captured a SpaceX Falcon 9 flying directly in front of the Moon!!
https://www.youtube.com/watch?t=10&v=V5Hzj6LX6ZQ&feature=emb_imp_woyt
https://www.geekweek.pl/news/2021-02-05/zobacz-jak-pieknie-wygladal-start-rakiety-spacex-z-satelitami-kosmicznego-internetu/

Zobacz, jak pięknie wyglądał start rakiety SpaceX z satelitami kosmicznego Internetu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starlink ma już ponad 10 000 użytkowników

2021-02-05.

Wniosek firmy SpaceX o otrzymanie koncesji operatora telekomunikacyjnego jasno pokazuje, że z usługi internetowej Starlink korzysta już ponad 10 000 osób.

Pod koniec ubiegłego roku ruszyły publiczne beta testy internetu Starlink opierającego się o specjalną konstelację satelitów wysłaną ponad powierzchnię Ziemi. Jak poinformowało CNBC, należąca do Elona Muska firma SpaceX złożyła niedawno specjalny wniosek, który ma na celu uzyskanie koncesji oficjalnego operatora telekomunikacyjnego. Wynika z niego, że do satelitarnego internetu jest obecnie podłączonych ponad 10000 osób.

 
Z wniosku można wyczytać także, że Starlink stara się o przyznanie licencji by otrzymać specjalny dodatek pieniężny dotyczący świadczenia usług telekomunikacyjnych na terenie Stanów Zjednoczonych. W przypadku firmy należącej do Elona Muska, może to być nawet kilka milionów dolarów. W liście odnotowano również, że SpaceX ma już ponad 1000 satelitów na orbicie, a dostarczany internet może pracować z maksymalnym połączeniem sięgającym 100/20 megabitów na sekundę.

Choć to wciąż niewiele względem zapowiadanego maksymalnego poziomu 1 Gb/s, to jednak Elon Musk nie siada na laurach i już teraz zapowiada, że długoterminowy cel został zwiększony do 10 Gb/s. Gdyby się to udało, Starlink byłby szybszy niż wiele naziemnych gigabitowych sieci szerokopasmowych, a tym samym stworzyłby poważną konkurencję na rynku dostawców internetu.

 Satelita Starlink /materiały prasowe

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-starlink-ma-juz-ponad-10-000-uzytkownikow,nId,5031587

Starlink ma już ponad 10 000 użytkowników.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na orbicie Ziemi odkryto ?asteroidę trojańską? o średnicy setek metrów
Autor: admin (2021-02-05)
Na orbicie Ziemi odkryto nieznaną dotychczas asteroidę trojańską o nazwie 2020 XL5. Ma kilkaset metrów średnicy, a jego orbita jest związana ze stabilną grawitacyjnie orbitą przed Ziemią.
Trojany to asteroidy przywiązane grawitacyjnie do stabilnych punktów Lagrange'a - 60 stopni przed L4 lub za L5 planet, lub na ich orbitach wokół Słońca.  Teoretycznie orbity trojanów będą stabilne wokół każdej planety z wyjątkiem Saturna, gdzie grawitacja Jowisza je odpycha. Jak dotąd stwierdzono, że trojany dzielą orbity - przynajmniej tymczasowo - z Neptunem, Uranem, Marsem, Wenus i Ziemią.
Można zatem powiedzieć, że trojańczykami nazywa się dwie grupy planetoid. Te krążące wokół Słońca po orbitach bardzo podobnych do orbity Jowisza oraz księżyce trojańskie, dzielące orbitę z większymi satelitami danej planety. Tego typu obiekty pozostają w zależności grawitacyjnej przez różny czas i często uwalniają się z zależności odlatując w przestrzeń, tak jak normalne asteroidy.
Źródło: 123rf.com
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/na-orbicie-ziemi-odkryto-asteroide-trojanska-o-srednicy-setek-metrow

Na orbicie Ziemi odkryto asteroidę trojańską o średnicy setek metrów.jpg

Na orbicie Ziemi odkryto asteroidę trojańską o średnicy setek metrów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cząstka, która może nas zaprowadzić do piątego wymiaru. Mogłaby także wyjaśnić ciemną materię
2021-02-05. Radek Kosarzycki
Ciemna materia to jedna z największych zagadek współczesnej nauki. Z jednej strony nie wiemy o niej absolutnie nic, nie odkryliśmy ani jednej ?cząstki? ciemnej materii, a jednocześnie wiemy, że stanowi ona 85 proc. materii we wszechświecie. To zdumiewające, że nie potrafimy znaleźć sposobu na odkrycie czegoś tak wszechobecnego we wszechświecie.
Naukowcy z Niemiec i Hiszpanii podejrzewają jednak, że opracowali nową teorię, która jest w stanie wyjaśnić naturę ciemnej materii. Problem w tym, że aby ta teoria okazała się prawidłowa... rzeczywistość musiałaby być dziwniejsza niż nam się wydaje. Teoria bowiem działa w rzeczywistości pięciowymiarowej oraz wymaga istnienia jednej dodatkowej cząstki subatomowej.
Autorzy opracowania tłumaczą, że ową cząstką musiałby być fermion, który przenikając przez teoretyczny piąty wymiar łączyłby to, co postrzegamy jako ciemną materię z normalną materią barionową, czyli tą, którą jesteśmy w stanie dotknąć i badać.
Cechy charakterystyczne tej cząstki, takie jak wysoka masa, sprawiają, że obecnie dostępne zderzacze cząstek nie byłyby w stanie jej wykryć. W swoim modelu badacze zakładają, że taka ciężka cząstka może łączyć materię widzialną z ciemną materią składającą się z fermionów znajdujących się w dodatkowym piątym wymiarze.
Naukowcy podejrzewają, że potencjalna cząstka pod względem właściwości kwantowych powinna przypominać bozon Higgsa, co oznacza, że obie te cząstki powinny być w stanie wchodzić ze sobą w interakcje.
Choć wszystkie powyższe założenia brzmią jak science-fiction, to badacze zauważają, że modele takiej czysto hipotetycznej cząstki jednocześnie zgadzają się z faktycznymi obserwacyjnymi dowodami na obfitość ciemnej materii we wszechświecie oraz opierają się na solidnej pracy matematycznej. Być może właśnie to ta cząstka jest brakującym ogniwem do wyjaśnienia natury ciemnej materii.
Jak szukać nowej cząstki elementarnej?
Bozon Higgsa został zarejestrowany za pomocą Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) w 2012 r. Jednak jak podejrzewają fizycy, nowa hipotetyczna cząstka jest zbyt masywna, aby udało się ją wytworzyć w jakimkolwiek obecnie istniejącym akceleratorze. Jednocześnie naukowcy podejrzewają, że jej odkrycie powinno być możliwe za pomocą zderzaczy kolejnej generacji, takich jak International Linear Collider, Compact Linear Collider oraz Future Circular Collider.
Badacze zauważają także, że do odkrycia cząstki może dojść w przyszłości w zupełnie innej dziedzinie nauki. Teoretycznie cząstka może także odpowiadać za emisję fal grawitacyjnych, które będą możliwe do zarejestrowania za pomocą detektorów nowej generacji.
Choć na razie cząstka i potencjalny piąty wymiar pozostaną jedynie konstruktem teoretycznym, to stopniowy rozwój instrumentów wykorzystywanych przez fizyków cząstek i kosmologów z czasem umożliwi zweryfikowanie tej teorii.
https://spidersweb.pl/2021/02/ciemna-materia-piaty-wymiar-dodatkowy-fermion.html

Cząstka, która może nas zaprowadzić do piątego wymiaru. Mogłaby także wyjaśnić ciemną materię.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie na efekty programu ESA PLIIS - technologia Clamp Band [MINISERIA]
2021-02-05.
Przez pierwszych 7 lat członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) Polska była beneficjentem Programu Wsparcia Polskiego Przemysłu (Polish Industry Incentive Scheme ? PLIIS) - preferencyjnego mechanizmu umożliwiającego przedsiębiorstwom w naszym kraju zwiększony, gwarantowany udział w zagospodarowaniu polskich składek rządowych do tej instytucji. Celem zamkniętego pod koniec 2019 roku PLIIS było podniesienie kompetencji lokalnie działających firm sektora kosmicznego oraz ułatwienie im konkurowania w otwartych przetargach ESA i dalszych zamówieniach komercyjnych. Jednym z eksponowanych efektów tego programu - od którego rozpoczynamy nasz przegląd skutków realizacji preferencyjnych zamówień ESA na polskim rynku - jest technologia Clamp Band rozwinięta przez firmę SENER Polska.
Clamp Band należy do rodziny urządzeń wspomagających integrację oraz montaż satelitów (ang. MGSE - Mechanical Ground Support Equipment), która ? obok konkretnych mechanizmów ? jest wiodącą specjalizacją spółki Sener Polska. ?Tylko kilka firm w Europie oferuje sprzęt tego typu w podobnej klasie, więc opracowana technologia ma dla firmy ogromne znaczenie? ? wskazują przedstawiciele warszawskiego oddziału tego międzynarodowego przedsiębiorstwa. Jak zapewniają, skupienie na tym obszarze ustandaryzowanej produkcji zapewnia spółce dobry punkt wyjścia do skutecznego konkurowania na rynku globalnym, a także ma swój udział w kształtowaniu dalszego rozwoju polskiego sektora kosmicznego.
Clamp Band to mechaniczne urządzenie, które można porównać do znacznie powiększonej opaski zaciskowej lub zacisku taśmowego. W tej formie pełni rolę elementu łączącego satelitę z naziemną platformą transportu lub samą rakietą nośną - stąd wskazuje się na jego znaczenie dla zabezpieczenia przewożonego instrumentu. Clamp Band musi zapewnić przy tym trwałe i łatwe w obsłudze (montażu i demontażu) połączenie.
Urządzenie produkowane przez Sener Polska ma masę do 60 kg, a przy tym musi być zdolne utrzymać wielokrotnie bardziej masywny obiekt (maksymalnie do 10 ton). Clamp Band rozciąga się na średnicy 1,7 metra, a jego główny element ? stalowa taśma ? posiada zaledwie 3 mm grubości.
W czasie pracy Clamp Band musi być w stanie znieść oddziaływanie momentu gnącego o wartości nawet 640 kiloniutonometrów ? jak wyjaśniają inżynierowie Sener Polska, można to porównać do masy około 44 samochodów osobowych zawieszonych na ramieniu długim na 1 metr. Dodatkowo Clamp Band musi zachowywać swoje parametry w ekstremalnych warunkach kosmicznych i temperaturach od -40 do 70 stopni Celsjusza.
Nasza firma, korzystając z możliwości międzynarodowej grupy SENER, chętnie dzieli się doświadczeniem i włącza do rynku kosmicznego firmy z innych sektorów, które być może nawet nie myślały, że mogą być jego częścią. Dzięki współpracy z nami mają możliwość zdobywania nowych umiejętności, poznawanie specyfiki tego sektora oraz późniejszego samodzielnego starania się o kolejne kontrakty. Stanowi to pozytywny impuls dla całej polskiej gospodarki, na czym nam bardzo zależy.
Janusz Grzybowski, Project Manager projektu Clamp Band w SENER Pol
Poza zapewnieniem odpowiedniej wiedzy technicznej, w ramach programu PLIIS utworzono również stanowisko testowe, które pozostaje w Polsce i będzie służyło do sprawdzania funkcjonalności kolejnych urządzeń. Zgodnie z wyliczeniami Sener Polska, budżet projektu wyniósł ponad 300 tys. EUR, z czego znaczna część trafiła do polskich partnerów.
Swojej działalności na polskim rynku firma Sener skupia się na sektorze aerokosmicznym, ze szczególnym uwzględnieniem segmentów związanych z obronnością, inżynierią kosmiczną i aeronautyką. Głównym obszarem działania spółki w branży aerokosmicznej jest inżynieria mechaniczna, w szczególności mechanizmy rozkładania oraz struktury pojazdów kosmicznych. Nie mniej istotnym obszarem działalności Sener w Polsce stały się aktualnie mechaniczne naziemne urządzenia wspomagające montaż i transport pojazdów kosmicznych (MGSE).
Wśród istotnych przedsięwzięć, w które na przestrzeni ostatnich lat zaangażowała się spółka Sener Polska należy wymienić zwłaszcza misje: ExoMars, Proba-3, Euclid, E.Deorbit, Saocom-CS, Athena oraz JUICE.
Czas udogodnień w dostępie do zamówień ESA
PLIIS to uruchomiony specjalnie na potrzeby członkostwa Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) Program Wsparcia Polskiego Przemysłu (Polish Industry Incentive Scheme). Jego założenia zostały przyjęte na mocy umowy pomiędzy Rządem RP a ESA w sprawie przystąpienia Polski do Konwencji o utworzeniu Agencji i realizacji związanych z tym warunków członkostwa. PLIIS określono jako okres przejściowy polskiej aktywności w ESA ustalony początkowo na 5 lat (do 31 grudnia 2017 r.), a finalnie przedłużony po negocjacjach obustronnych o kolejne 2 lata (do końca 2019).
W okresie tym 45 procent polskiej składki obowiązkowej przeznaczano automatycznie na konkursy adresowane wyłącznie do polskiego sektora kosmicznego (o charakterze otwartym tj. firmy same zgłaszały pomysły na projekty lub na przetargi tematyczne), bądź na współfinansowanie polskiego udziału w wybranych projektach i misjach ESA. Projekty w ramach PLIIS oceniane były w pierwszej kolejności przez ekspertów ESA, bez udziału przedstawicieli strony polskiej. Następnie przyjęte tutaj projekty kierowano do zarekomendowania przez Międzyresortowy Zespół do spraw Polityki Kosmicznej w Polsce, pod przewodnictwem ówczesnego Ministerstwa Rozwoju. Ostateczną decyzję o realizacji danej inicjatywy podejmował Wspólny Zespół Zadaniowy Polska-ESA (ESA-Poland Task Force). Konkursy w ramach programu Polish Industry Incentive Scheme odbywały się w ujęciu kwartalnym i rozstrzygano je cyklicznie, po każdej rundzie.
Przedłużenie okresu przejściowego było odpowiedzią na postulaty polskich przedsiębiorców i środowiska naukowego, czyli sfer aktywnie korzystających z mechanizmów wsparcia w ramach programu PLIIS. Jak wskazują dane upublicznione przez Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii (w odpowiedzi na interpelację poselską nr 13260 z listopada 2020 r.), w ramach instrumentu Polish Industry Incentive Scheme od 2012 roku ESA zawarła 190 osobnych umów z podmiotami polskiego sektora kosmicznego (wg. stanu na 31 grudnia 2019 r). Łączna wartość umów zawartych w całym tym czasie wyniosła 48 mln EUR.
Opracowanie: Marcin Kamassa - na bazie treści MRPiT, ESA oraz materiałów prasowych SENER Polska
Clamp Band. Fot. SENER Polska
Clamp Band, projekt firmy SENER Polska | Clamp Band, a SENER Poland´s project
https://www.youtube.com/watch?v=P2257igwWn4&feature=emb_imp_woyt

Stanowisko testowe mechanizmu Clamp Band. Fot. SENER Polska

https://www.space24.pl/spojrzenie-na-efekty-programu-esa-pliis-technologia-clamp-band-miniseria

Spojrzenie na efekty programu ESA PLIIS - technologia Clamp Band [MINISERIA].jpg

Spojrzenie na efekty programu ESA PLIIS - technologia Clamp Band [MINISERIA]2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę spadnie na nas żółto-pomarańczowy śnieg. Zabarwi go pył pochodzący z Sahary
2021-02-06
Nie bądźcie zaskoczeni, gdy w niedzielę zamiast białych krajobrazów za oknem ujrzycie żółto-pomarańczowe. Spadnie na nas śnieg zabarwiony na nietypowy kolor przez pył pochodzący z Sahary, co nie zdarza się często.
Porywiste wiatry szalejące nad północnymi rubieżami Sahary w Algierii i Tunezji wzniecają masywne zamiecie pyłowe. Wiatr unosi drobne ziarenka pustynnego piasku na wysokość kilku kilometrów i gna je nad wody Morza Śródziemnego.
Po pokonaniu tysięcy kilometrów pył dotrze nad Włochy, a w niedzielę (7.02) nad południowe regiony Polski. W tym samym czasie spodziewamy się opadów śniegu, a to oznacza, że pył zabarwi płatki na żółto-pomarańczowy kolor.
Nietypowa barwa śniegu będzie widoczna dopiero, gdy puch spadnie na ziemię. Szczególnie ciekawie zjawisko to będzie się prezentować na otwartych przestrzeniach. Największe ilości saharyjskiego pyłu osadzą się na śniegu w Sudetach i Karpatach.
W marcu 2016 roku zdarzyło się, że na żółto-pomarańczowy śnieg turyści natknęli się w Zakopanem i nie mogli się nim nadziwić. Niekiedy zdarzało się, że pomarańczowy śnieg brany był za skażenie chemiczne. Tak było chociażby w 2004 roku na Podkarpaciu.
Z kolei niebo o wschodzie i zachodzie słońca będzie przybierać znacznie intensywniejsze niż zwykle barwy. To skutek padania i załamywania się promieni słonecznych na drobnym pyle. Słońce świecić będzie przez charakterystyczną, mętną poświatę. U kresu dnia warto przygotować aparat fotograficzny, bo widoki mogą być niesamowite, oczywiście tam, gdzie się rozpogodzi.
Krwawe deszcze
Saharyjski pył dociera nad Polskę nie tylko w towarzystwie śniegu, ale również deszczu. Wczesną wiosną wielokrotnie zdarzało się, że z tego powodu padały tzw. brudne deszcze. Charakterystyczne błotniste plamy kierowcy zauważali na karoserii samochodowej. Konieczna była wizyta w myjni.
Kolorowe deszcze czy śniegi dzisiaj wywołują co najwyżej zaskoczenie. Niegdyś takie obrazy łączono z zapowiedzią rychłego końca świata. Analizy w większości przypadków wskazują na dużą zwartość kwarcu w takich krwawych opadach, co ujawnia, że jest to zwyczajny pustynny piasek.
Najbardziej spektakularne krwawe deszcze zdarzają się na obszarach pustynnych, gdzie burze piaskowe to codzienność. Deszcze padają tam rzadko, ale jeśli już się pojawią, to mogą mieć nietypową barwę.
To właśnie dlatego opis krwawych deszczy kilkukrotnie pojawia się na kartach Starego i Nowego Testamentu. Dziś już nas nie przerażają, lecz uświadamiają nam, że choć wydaje się iż Sahara znajduje się bardzo daleko, to jednak dla zjawisk zachodzących w atmosferze, to niewielka odległość.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Żółto-pomarańczowy śnieg. Fot. YouTube / CGTN.

Stężenie pyłu prognozowane na 7 lutego 2021 roku w Europie. Fot. Copernicus / ESA.

Pomarańczowy śnieg w Alpach w kwietniu 2018 roku. Fot. Margarita Alshina.

Zachód Słońca z saharyjskim pyłem w kwietniu 2016 roku w Polsce. Fot. Artur Michalak / TwojaPogoda.pl

Saharyjski pył brudził samochodowe szyby w kwietniu 2018 roku. Fot. TwojaPogoda.pl

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2021-02-06/w-niedziele-spadnie-na-nas-zolto-pomaranczowy-snieg-zabarwi-go-pyl-pochodzacy-z-sahary/

W niedzielę spadnie na nas żółto-pomarańczowy śnieg. Zabarwi go pył pochodzący z Sahary.jpg

W niedzielę spadnie na nas żółto-pomarańczowy śnieg. Zabarwi go pył pochodzący z Sahary2.jpg

W niedzielę spadnie na nas żółto-pomarańczowy śnieg. Zabarwi go pył pochodzący z Sahary3.jpg

W niedzielę spadnie na nas żółto-pomarańczowy śnieg. Zabarwi go pył pochodzący z Sahary4.jpg

W niedzielę spadnie na nas żółto-pomarańczowy śnieg. Zabarwi go pył pochodzący z Sahary5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czym jest sfera Dysona?
2021-02-06. Marcin Powęska.
Sfera Dysona to teoretyczna megastruktura, która otacza gwiazdę w dość ciasnej formacji. Jest to ostateczne rozwiązanie w kwestii produkcji energii, zapewniające swoim twórcom możliwość efektywnego wykorzystania możliwości gwiazdy macierzystej.

 Według brytyjsko-amerykańskiego fizyka teoretycznego Freemana Dysona, który po raz pierwszy spekulował na temat tych domniemanych struktur w 1960 r., inteligentny obcy gatunek mógłby rozważyć takie przedsięwzięcie po osiedleniu się na kilku księżycach i planetach okrążających konkretną gwiazdę. Wraz ze wzrostem populacji, istoty te zaczęłyby zużywać coraz większe ilości energii.

 Zakładając, że populacja i przemysł tego obcego społeczeństwa wzrastałyby w tempie 1 proc. rocznie, obliczenia Dysona sugerowały, że obszar i zapotrzebowanie na energię obcych wzrosłyby wykładniczo, stając się bilion razy większe w ciągu zaledwie 3000 lat. Gdyby w ich układzie planetarnym znalazło się ciało wielkości Jowisza, inżynierowie tego gatunku mogliby spróbować wymyślić, jak rozebrać planetę na części i rozłożyć jej masę w kulistej powłoce.

 udując struktury w odległości dwa razy większej niż odległość Ziemia-Słońce, materiał wystarczyłby do skonstruowania ogromnej liczby orbitujących platform o grubości od 2 do 3 metrów, co pozwoliłoby kosmitom żyć na ich skierowanej ku gwieździe powierzchni.

- Powłoka o takiej grubości mogłaby nadawać się do zamieszkania i mogłaby zawierać całą maszynerię potrzebną do wykorzystania promieniowania słonecznego padającego na nią od wewnątrz - miał powiedzieć kiedyś Freeman Dyson.

Jednak po zaabsorbowaniu promieniowania gwiazdy, struktura musiałaby w końcu wypromieniować taką samą ilość energii, w przeciwnym razie nagromadziłaby się, powodując ostateczne stopienie się kuli. Oznacza to, że dla odległego obserwatora światło gwiazdy owiniętej w sferę Dysona mogłoby wydawać się przytłumione lub nawet całkowicie zaciemnione - w zależności od gęstości orbitujących platform. Jednocześnie świeciłaby ona wyraźnie w podczerwieni, która nie jest widoczna gołym okiem.

 Czy takie struktury istnieją?
Ze względu na swoje promieniowanie podczerwone, sfery Dysona są uważane za rodzaj technosygnatury - znaku aktywności, który astronomowie mogą wykorzystać do wnioskowania o istnieniu inteligentnych istot we Wszechświecie. Garstka ziemskich badaczy przeskanowała mapy nocnego nieba w podczerwieni w nadziei na dostrzeżenie sfer Dysona, ale jak dotąd nikt nie zauważył niczego niezwykłego.
W 2015 r. astronom Tabetha Boyajian, wówczas z Uniwersytetu Yale, doniosła o tajemniczym przyciemnieniu światła gwiazdy o nazwie KIC 8462852, której nieregularne migotanie wyglądało jak nic, co badacze widzieli wcześniej. Inni naukowcy zasugerowali, że dziwne spadki światła mogą być wynikiem częściowo zbudowanej sfery Dysona, a pomysł ten wywołał sensację w mediach. Obiekt, który został nazwany gwiazdą Tabby na cześć Boyajian, raczej nie jest otoczony sferą Dysona - większość badaczy uważa, że wzorce świetlne obiektu mają jakieś naturalne pochodzenie.

Nie wiadomo, czy sfery Dysona istnieją poza ludzką wyobraźnią. W swoich rozważaniach Dyson nie sugerował, że wszystkie technologiczne społeczeństwa będą realizować ten dziwaczny projekt. Jego zdaniem, niektóre z nich mogły to zrobić i dlatego astronomowie dzisiaj z nadzieją wypatrują każdego przyciemnienia gwiazdy.

 Czy sfery Dysona istnieją? /123RF/PICSEL

 Czy da się w pełni wykorzystać energię gwiazdy? /123RF/PIKSEL

KIC 8462852 /materiały prasowe

 

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/obce-formy-zycia/news-czym-jest-sfera-dysona,nId,5029659

Czym jest sfera Dysona.jpg

Czym jest sfera Dysona2.jpg

Czym jest sfera Dysona3.jpg

Czym jest sfera Dysona4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pościgu za gośćmi z gwiazd
2021-02-06. Krzysztof Kanawka
Czy w najbliższych kilkunastu latach uda się spojrzeć na ?międzygwiezdnego gościa? z bliska? Niedawno pojawiła się ciekawa koncepcja misji satelitarnych, w których wykorzystuje się? CubeSaty oraz Słońce.
Przybysze z innych układów planetarnych to ciekawa grupa obiektów, o których wiemy naprawdę niewiele. Dotychczas odkryto dwa takie obiekty: 1I/2017 U1 Oumuamua oraz 2I/Borisov. Pierwszy z nich do dziś wywołuje duże zainteresowanie z uwagi na bardzo nietypowy kształt i trajektorię. Czy następnym razem uda się zbadać z bliska ?międzygwiezdnego gościa??
Statyt, Cubesat i Słońce
Zespół naukowców pod przewodnictwem Richarda Linaresa z amerykańskiego Massachusetts Institute of Technology (MIT) zaproponował pod koniec 2020 roku koncepcję misji zdolnej do przelotu w pobliżu ?międzygwiezdnego gościa?. Jest to ciekawa koncepcja, która wydaje się być w zasięgu obecnych technologii.
Koncepcja opiera się na wykorzystaniu kilku ?statytów?, czyli satelitów na stabilnych, niskoenergetycznych orbitach. Po odkryciu ?międzygwiezdnego gościa? i wyliczeniu jego orbity, jeden ze ?statytów? zwolniłby zminiaturyzowanego satelitę typu CubeSat w kierunku Słońca (z bliskim przelotem obok naszej Dziennej Gwiazdy). Wysłany CubeSat może skorzystać z rozwijanego żagla słonecznego do precyzyjnego wprowadzenia na odpowiednią trajektorię. Podczas przelotu w pobliżu ?międzygwiezdnego gościa? taki CubeSat wykonałby serię badań i obserwacji.
Czas od zwolnienia CubeSata ze statytu do przelotu obok ?międzygwiezdnego gościa? wyniósłby zwykle pomiędzy 4 a 16 miesięcy, choć wieloletni ?pościg? jest także możliwy. Potrzebne delta v do przelotu w pobliżu ?międzygwiezdnego gościa? może przekraczać 100 km/s ? co wymaga zbliżenia do Słońca. Oznacza to, że m.in. doświadczenia z misji Parker Solar Probe mogą być przydatne także dla tego typu bezzałogowych lotów w Układzie Słonecznym.
Zespół Richarda Linaresa uważa, że konstelacja ?statytów?, równomiernie rozłożona na jednej orbicie heliocentrycznej powinna być w stanie zwiększyć możliwości trajektorii do właśnie odkrytych ?międzygwiezdnych gości?. Duża część technologii zdaje się już być dostępna, choć z pewnością wymagałaby dalszego rozwoju ? w szczególności w kwestii miniaturyzacji czy też ?wytrzymałości? na promieniowanie słoneczne.
Wypatrując międzygwiezdnych gości
Z dużym prawdopodobieństwem w najbliższych latach ludzkość będzie odkrywać kolejnych ?międzygwiezdnych gości?. Im wcześniej (i dalej) od peryhelium trajektorii takiej trajektorii zostanie odkryty ten gość, tym więcej możliwości wysłania sondy ku temu obiektowi. Naukowcy uważają, że w każdej chwili obiektów takich jak 1I/2017 może znajdować się przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy w naszym Układzie Słonecznym. Oczywiście ? znakomita większość z nich przelatuje przez zewnętrzne krańce naszego układu planetarnego i tylko niewielki ułamek zbliży się do Słońca. Niemniej jednak jest dość prawdopodobne, że w najbliższych latach odkryjemy przynajmniej kilku przybyszy z innych układów planetarnych. Czy wśród nich znajdzie się obiekt poruszający się po trajektorii, która pozwoli na zbadanie przez sondę
Potencjalnie nawet europejska misja ?Comet Interceptor?, której start planowany jest w 2028 roku, może być wysłana do ?międzygwiezdnego gościa?.
Polecamy dział poświęcony kometom i planetoidom na Polskim Forum Astronautycznym.
Kształt orbity C/2017 U1 (1I/2017 U1) w zewnętrznym Układzie Słonecznym / Credits ? NASA, JPL
Trajectory of interstellar comet 2I/Borisov (2019 Q4)
Trajektoria lotu 2I/Borisov / Credits ? NASA, JPL
https://www.youtube.com/watch?v=SZ9nC4Yr4Nc&feature=emb_imp_woyt
Obrazy komety 2I/Borisov w dniach 16.11.2019 i 9.12.2019. Na obrazie z 16.11 widać galaktykę. / Credits ? NASA, ESA, D. Jewitt (UCLA)
(Arxiv)
https://kosmonauta.net/2021/02/w-poscigu-za-goscmi-z-gwiazd/

W pościgu za gośćmi z gwiazd.jpg

W pościgu za gośćmi z gwiazd2.jpg

W pościgu za gośćmi z gwiazd3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto wyłączył masywną czarną dziurę? Jak na razie nie ma podejrzanych
2021-02-06. Radek Kosarzycki
Czasami w przestrzeni kosmicznej zachodzą nagłe zmiany, których nikt się nie spodziewał. Rok temu wszyscy się zastanawiali czemu przygasła Betelgeza, teraz tak samo zrobiła... czarna dziura.
Tak, dobrze czytacie - czarna dziura przygasła. Trzydzieści sześć tysięcy lat świetlnych od Ziemi znajduje się czarna dziura. Pod względem masy jest to druga czarna dziura w naszej galaktyce. Ustępuje jedynie SgrA*, supermasywnej czarnej dziurze w centrum galaktyki. Badacze szacują, że jest ona od 10 do 18 razy masywniejsza od Słońca. Ta czarna dziura stanowi element układu podwójnego, a jej towarzyszką jest niewielka gwiazda, z której czarna dziura wysysa sporo materii. Tak przynajmniej było do 2018 r.
Kiedy czarna dziura odziera swoją towarzyszkę z gazu, ów gaz tworzy charakterystyczny dysk wokół czarnej dziury. W tym gęstym tzw. dysku akrecyjnym materia ociera się o siebie, emitując przy tym silne promieniowanie rentgenowskie, zanim jeszcze wpadnie do czarnej dziury. To właśnie takie promieniowanie emitował opisywany tutaj układ GRS 1915+105.  
W lipcu 2018 r. obserwując ten obiekt za pomocą kosmicznego teleskopu rentgenowskiego Swift astronomowie zauważyli, że czarna dziura świeci coraz słabiej. Na początku 2019 r. obiekt przygasł jeszcze bardziej. Astronomowie zaczęli drapać się po głowach, bo nikt takiego czegoś jeszcze nie widział.
Kto zgasił czarną dziurę?
Czarna dziura sama z siebie zniknąć nie mogła, dlatego astronomowie zakładają, że po prostu coś nam ją przesłoniło. Pytanie jednak, co? W układach, w których czarnej dziurze towarzyszy ogromna masywna gwiazda może być tak, że emitowane przez gwiazdę wiatry są w stanie od czasu do czasu wyrzucić ogromne ilości gazu, które przesłonią światło emitowane z okolic czarnej dziury. Jednak w tym przypadku taki scenariusz jest wykluczony, bowiem gwiazda jest niewielka i małomasywna, a zatem nie emituje silnych wiatrów gwiezdnych.  
Astronomowie zakładają, że struktura, która ?przesłoniła? czarną dziurę musi zatem znajdować się w otaczającym ją dysku akrecyjnym. Nie wiadomo jednak co to jest i w jaki sposób tłumi ilość promieniowania rentgenowskiego docierającego do Ziemi.
Czy to takie istotne? Jasne! Promieniowanie rentgenowskie emitowane przez czarne dziury jest takie samo w przypadku małych czarnych dziur gwiazdowych jak i supermasywnych czarnych dziur. Jeżeli dowiemy się, w jaki sposób dysk akrecyjny jest w stanie przesłonić nam małą czarną dziurę, uzyskamy nowe informacje pozwalające interpretować zachowanie największych czarnych dziur we wszechświecie, a to już może ułatwić nam badanie nie tylko czarnych dziur, ale także milionów galaktyk w całym wszechświecie.
https://spidersweb.pl/2021/02/czarna-dziura-zgasla.html

Kto wyłączył masywną czarną dziurę Jak na razie nie ma podejrzanych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy chiński łazik wysłał zdjęcie Marsa i przygotowuje się do lądowania na powierzchni
2021-02-06
10 lutego na orbitę Czerwonej Planety ma wejść pierwszy w historii łazik zbudowany przez Chiny. Misja Tianwen-1 przebiega idealnie. Lądownik przesłał najnowsze zdjęcie planety.
Lądowanie na powierzchni ma nastąpić w maju bieżącego roku. Zanim do tego dojdzie, lądownik będzie fotografował planetę przez kilka miesięcy i prowadził badania. Start misji orbitera i łazika miał miejsce w połowie lipca ubiegłego roku na pokładzie rakiety Długi Marsz 5 z kosmodromu Wenchang Satellite Launch Center na wyspie Hainan. CNSA i rząd poinformowały, że lądownik znajduje się obecnie ok. 1 milion kilometrów od Marsa. Urządzenie przesłało na Ziemię pierwsze zdjęcie planety z odległości 2 milionów kilometrów.
Możemy na nim zobaczyć ten glob w kolorach szarości. Rozpościerają się na nim słynne formy terenu, takie jak: Acidalia Planitia, Chryse Planitia, Meridiani Planum, Schiaparelli Crater i Valles Marineris. CNSA zapewnia, że sukcesywnie będzie publikowała na swoich stronach najnowsze obrazy powierzchni Marsa.
Kilka dni temu, agencja zorganizowała konkurs, w ramach którego każdy chętny może przesłać swoją propozycję nazwy dla pierwszego chińskiego łazika. Niestety, opcje są ograniczone, ale trzeba przyznać, że są bardzo wymowne. CNSA proponuje 10 różnych nazw, a mianowicie: Zhurong: bóg ognia, Qilin: chiński jednorożec, Chitu: czerwony królik, Qiusuo: odkrywanie, Zhuimeng: realizować marzenie, Nezha: mitologiczny bohater, Fenghuolun: broń Nezhy, Tianxing: odniesienie do ruchu ciał niebieskich, Xinghuo: iskra, Hongyi: wytrwałość.
Co ciekawe, amerykański łazik od NASA, który również obecnie zmierza ku Czerwonej Planecie, będzie nosił nazwę Perseverance (wytrwałość), czyli tak jak ostatnia chińska propozycja nazwy. Możemy spodziewać się, że tamtejszy rząd nie zdecyduje się na podobne nazwy. Rozwiązanie konkursu ma nastąpić za kilka tygodni, wówczas wszystko stanie się jasne.
Przypomnijmy, że chiński łazik HX-1 ma rozejrzeć się po marsjańskiej okolicy, przeanalizować geologicznie powierzchnię na głębokość do 100 metrów i wybrać odpowiednie miejsca do pobrania próbek z pustynnych obszarów Utopia Planitia. Co ciekawe, w 1979 roku w tej kranie, rozpościerającej się na półkuli północnej Marsa, wylądowała amerykańska sonda Viking-2.
Gdy łazik znajdzie odpowiednie miejsca, jeszcze potężniejsza rakieta, a mianowicie Długi Marsz 9, wyśle tam kolejny lądownik i łazik. Robot pobierze próbki, dostarczy na rakietę, polecą one na orbitę, opuszczą Marsa i wrócą na Ziemię. Wszystko to ma odbyć się do roku 2030. Chińska Agencja Kosmiczna, dzięki tym zakrojonym na szeroką skalę misjom, chce poczynić historyczny krok w planach eksploracji tej planety. Do tej pory żadnemu krajowi nie udało się przeprowadzić takiego karkołomnego zadania.
Źródło: GeekWeek.pl/CNSA / Fot. CNSA/CAST
https://www.geekweek.pl/news/2021-02-06/pierwszy-chinski-lazik-wyslal-zdjecie-marsa-i-przygotowuje-sie-do-ladowania-na-powierzchni/

Pierwszy chiński łazik wysłał zdjęcie Marsa i przygotowuje się do lądowania na powierzchni.jpg

Pierwszy chiński łazik wysłał zdjęcie Marsa i przygotowuje się do lądowania na powierzchni2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy możliwe jest wykrycie pary czarna dziura-gwiazda neutronowa przed ich połączeniem?
2021-02-06.
Od początku swojej działalności, obserwatoria fal grawitacyjnych zaobserwowały kilka połączeń, w skład których wchodziły czarne dziury i gwiazdy neutronowe. Zarówno czarne dziury jak i gwiazdy neutronowe są następstwem supernowych, https://pl.wikipedia.org/wiki/Supernowa zatem czy możemy zidentyfikować parę takich obiektów zanim się one połączą?
Pierwsze połączenie się dwóch czarnych dziur zostało wykryte przez Laser Interferometer Gravitational-wave Observatory (LIGO) w 2015 roku. Od tego czasu LIGO i Virgo zaobserwowały kilka połączeń podwójnych czarnych dziur i dwóch gwiazd neutronowych. Co ciekawe, oba obserwatoria znalazły również kandydatów na połączenie się czarnej dziury z gwiazdą neutronową. Jak więc powstają przodkowie takich połączeń?
Jedna z możliwości jest taka, że czarna dziura i gwiazda neutronowa spotykają się w gęsto zaludnionych obszarach kosmosu i po prostu łączą się w pary. Inna możliwość jest taka, że te pary gęstych obiektów wychodzą od masywnych gwiazd w układzie podwójnym i ewoluują, aż osiągną formę sprzed połączenia.
W obu scenariuszach występują supernowe, gdyż gwiazdy ewoluują, aby stać się gwiazdami neutronowymi lub czarnymi dziurami. Istnieje jednak ciekawa uwaga dotycząca drugiego scenariusza, jeżeli jedna z gwiazd stanie się czarną dziurą zanim druga zakończy swoją ewolucję: w jaki sposób czarna dziura oddziałuje z supernową wywołaną przez jej towarzysza?
W niedawnym badaniu grupa naukowców pod kierownictwem He Gao (Beijing Normal University, China) zajęła się tą kwestią.
Gao i współpracownicy oszacowali najpierw, ile masy i energii zostanie uwolnione przez masywną gwiazdę zamieniającą się w supernową. Nałożyli również ograniczenia na prędkość wyrzucanej masy, ponieważ odegrałaby ona ważną rolę w określeniu interakcji z czarną dziurą.
Gdyby jakakolwiek materia wpadła do sfery wpływów czarnej dziury, spowodowałoby to uwolnienie energii na wiele sposobów, na przykład w postaci dżetów lub wypływów. Zespół Gao ustalił, że te uwolnienia energii mogą następować w skalach czasowych podobnych do supernowej. Co zatem otrzymamy, gdy spojrzymy na całkowitą energię uwolnioną przez protoplastę połączenia?
Jeżeli wykreślimy jasność supernowej od początku do końca, otrzymamy krzywą jasności, która osiąga szczyt bardzo szybko, a następnie powoli się zmniejszy. Krzywa ta może się zmienić w zależności od typu supernowej, ale ogólnie rzecz biorąc, większość supernowych ma charakterystyczny kształt na wykresie jasność-czas.
W protoplaście połączenia energia uwolniona przez wyrzuconą materię oddziałującą z czarną dziurą zakłóciłaby tę charakterystyczną krzywą blasku supernowej. Zakres tego zakłócenia zależałby od wielu czynników, ale zespół zauważył, że przynajmniej niewielka część tych rozerwanych supernowych może zostać wykryta.
Gdybyśmy zaobserwowali wiele takich rozerwanych supernowych, moglibyśmy porównać tempo, w jakim występują, z szybkością wykrycia odpowiednich połączeń przez obserwatoria fal grawitacyjnych. Wynik może nam wskazać jeden z dwóch scenariuszy, które prowadzą do powstania progenitorów połączeń. Tak więc potrzeba więcej obserwacji!
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
The Signature of a Pre-Merger System
Special Supernova Signature from BH?NS/BH Progenitor Systems
Źródło: AAS
Na ilustracji: Wizja artystyczna układu podwójnego czarnej dziury i gwiazdy neutronowej. Źródło: Carl Knox, Arc Centre Of Excellence For Gravitational Wave Discovery (Ozgrav) At Swinburne University Of Technology
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/czy-mozliwe-jest-wykrycie-pary-czarna-dziura-gwiazda-neutronowa-przed-ich-polaczeniem

Czy możliwe jest wykrycie pary czarna dziura-gwiazda neutronowa przed ich połączeniem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowe drzewa na Ziemi
2021-02-06.
Kratery, góry i równiny Księżyca rozciągały się pod modułem dowodzenia Apollo 14 Kitty Hawk w lutym 1971 roku. Gdy dowódca Alan Shepard i pilot modułu księżycowego Edgar Mitchell badali lunarny region Fra Mauro, pilot modułu dowodzenia Stuart Roosa prowadził obserwacje, eksperymenty i badania naukowe na orbicie księżycowej.
Spokojny lot Roosy w module Kitty Hawk sprzed 50 lat miał jeszcze jeden ciekawy aspekt. Astronauta nie było tam całkiem samotny. Towarzyszył mu pojemnik zawierający około 500 nasion ziemskich drzew, w tym sosny loblolly, sekwoi, jodły Douglas i jaworu. Po powrocie z orbity Księżyca nasiona te zostały posadzone na Ziemi, wykiełkowały, a z czasem wyrosły na ?Księżycowe Drzewa?, rosnące dziś w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie.
- Historyczne podróże programu Apollo były związane z odważnymi eksploracjami i niesamowitymi odkryciami naukowymi - mówi pełniący obowiązki głównego historyka NASA Brian Odom. - Lot Apollo 14 obejmował najszerszy zakres eksperymentów naukowych w całym programie, ale w przypadku Księżycowych Drzew Roosy to właśnie to, co astronauci zabrali ze sobą w daleką podróż, pozostawiło najbardziej niezatarty ślad na ziemskim krajobrazie.
Wspólnym wysiłkiem NASA i US Forest Service nasiona zostały przetransportowane w ramach eksperymentu mającego na celu określenie wpływu przestrzeni kosmicznej na nasiona, jak i podniesienia świadomości na temat Służby Leśnej i lokalnych amerykańskich strażaków leśnych znanych jako smokejumpers. Warto wspomnieć, że sam Roosa służył w latach pięćdziesiątych jako jeden z nich, podczas swej służby między innymi wielokrotnie wyskakując z samolotów w celu zwalczania pożarów, zanim ostatecznie został wojskowym lotnikiem i astronautą.
Jednak to Ed Cliff, szef Forest Service, wymyślił koncepcję Ksieżycowych Drzew. Cliff znał Roosę z czasów, gdy był on strażakiem, i później sam skontaktował się z astronautą, aby zaproponować mu swój niezwykły pomysł. Stan Krugman, genetyk z Forest Service, został wyznaczony na kierownika projektu. Wybrał też nasiona, które poleciały na księżycową orbitę wraz z misją Apollo 14.
Po misji pojemnik pękł jednak podczas procesu odkażania, a nasiona zostały zmieszane. Środowisko eksperymentu zostało zatem poważnie zaburzone i zagrożone, obawiano się też, że nasiona mogły nie przetrwać tego wszystkiego. Tym niemniej wysłano je do biur Służb Leśnych w Gulfport w stanie Mississippi i Placerville w Kalifornii, aby sprawdzić, czy któreś z nich będzie w stanie wykiełkować i wyrosnąć jako młode drzewko. Decyzja ta najwyraźniej była właściwa. Udało się uzyskać w ten sposób około 450 sadzonek!
Sadzonki Księżycowych Drzew zostały podarowane szkołom, uniwersytetom, parkom i urzędom rządowym, w tym wiele z nich w ramach obchodów 200-lecia Stanów Zjednoczonych w 1976 roku. Lokalizacje wybierano głównie celem zapewnienia odpowiednich warunków klimatycznych dla danego gatunku drzew.
W telegramie wydanym z okazji amerykańskiej ceremonii sadzenia Drzew Księżycowych przemawiał sam ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych, Gerald Ford: - To drzewo, które było transportowane przez astronautów Stuarta Roosa, Alana Sheparda i Edgara Mitchella podczas ich misji na Księżyc, jest żywym symbolem naszego spektakularnego triumfu człowieka i jego osiągnięć naukowych. To właściwy hołd. składany naszemu narodowemu programowi kosmicznemu.
Niektóre z drzew zostały posadzone obok swoich ziemskich odpowiedników. Okazało się, że po dziesięcioleciach ich rozwoju i wzrostu nie da się znaleźć żadnych zauważalnych różnic między drzewami wyrosłymi z nasion, które przebywały na orbicie Księżyca, i tymi, które nigdy nie opuściły Ziemi.
Drzewa drugiej generacji, wyhodowane z nasion Drzew Księżycowych, są czasami nazywane drzewami "półksiężycowymi". Rosną one na całym świecie. Jedno z nich zdobi budynek centrum NASA Marshall Space Flight Center w Alabamie. Miejsce to odegrało kluczową rolę w rozwijaniu przez inżynierów rakiety Saturn V, która startowała między innymi z misją Apollo 14.
Dziś NASA i jej międzynarodowi przemysłowi i akademiccy partnerzy przygotowują się do powrotu ludzi na Księżyc w ramach programu Artemis. Obejmuje on także próbę zrozumienie wpływu głębokiej przestrzeni kosmicznej na wzrost roślin. Kwestia ta ma kluczowe znaczenie dla programu, bowiem astronauci przebywający dłużej na Księżycu i Marsie będą zbyt daleko od Ziemi, by obsługiwały ich regularne misje zaopatrzeniowe niosące świeżą żywność. Muszą być w stanie samodzielnie ją sobie "whodować".
W ramach eksperymentów prowadzonych na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej bada się zatem wzrost różnych roślin i upraw, które mogą posłużyć jako przyszły pokarm dla astronautów. W listopadzie 2020 roku astronautka NASA Kate Rubins (Expedition 64) zebrała w ten sposób "kosmiczne rzodkiewki". Inne rośliny uprawiane na stacji kosmicznej to m. in. czerwona sałata rzymska, gorczyca mizuna i kwiaty cynii.
Wszystkie rośliny uprawiane w Kosmosie mają jednak swoje właściwe "korzenie" właśnie w misji Apollo 14. Pięć dekad po misji, w której zabrano nasiona niemal na sam Księżyc, wyrosłe z nich drzewa są żywym, liściastym świadectwem pierwszych podróży ludzkości na inne ciało niebieskie, podczas gdy różne plony wzrastające wciąż w przestrzeni kosmicznej umożliwiają naszą dalszą eksploracji Kosmosu.

Czytaj więcej:
?    Misja Apollo
?    Cały artykuł
 

Źródło: Astronomy.com
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Mapa występowania Księżycowych Drzew.
Źródło: NASA
Na zdjęciu: Drzewo "półksiężycowe" rosnące przed budynkiem 4708 w centrum lotów kosmicznych im. Marshalla (NASA) w Huntsville w Alabamie. To jeden z kompleksów, w jakim opracowano rakietę Saturn V, która ostatecznie wynosiła astronautów na Księżyc w latach 1968-1972.
Źródło: NASA/Brian Odom
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ksiezycowe-drzewa-na-ziemi

Księżycowe drzewa na Ziemi.jpg

Księżycowe drzewa na Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Gwiazda i jej towarzyszka
2021-02-06.
Kosmiczny Teleskop Hubble?a po raz kolejny uwiecznia niesamowity duet. Na pierwszym planie widoczna jest bardzo jasna dla optyki teleskopu gwiazda, a tuż za nią rozciąga się galaktyka spiralna UGC 3855, znajdująca się w gwiazdozbiorze Rysia. W strukturze galaktyki można dostrzec wiele młodych, jasnych gwiazd, przebijających się przez smugi ciemnego pyłu.
Zdjęcie powstało ze złożenia klatek wykonanych z użyciem filtrów B, I oraz H, co odpowiada kolejno długościom fali: 475 nm, 814 nm i 1600 nm.
Oznaczenie UGC oznacza Uppsala General Catalogue ? katalog zawierający prawie 13 tysięcy galaktyk widocznych na niebie północnym. Katalog ten powstał na podstawie zdjęć z Palomar Observatory Sky Survey.
Źródła: The Modest Galaxy

Źródło: ESA/Hubble & NASA, J. Walsh

https://news.astronet.pl/index.php/2021/02/07/w-kosmicznym-obiektywie-gwiazda-i-jej-towarzyszka/

W kosmicznym obiektywie Gwiazda i jej towarzyszka.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Hope o krok od Marsa
2021-02-06. Radek Kosarzycki
Po siedmiu miesiącach lotu sonda Hope zbudowana przez inżynierów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich już we wtorek podejmie próbę wejścia na orbitę Marsa. W zespole odpowiadającym za misję ekscytacja miesza się z niepewnością.
Hope to pierwsza w historii ZEA misja marsjańska, aczkolwiek wnioskując z wypowiedzi przedstawicieli zarówno samego programu, jak i rządu tego kraju, z pewnością nie będzie to ostatnia misja tego typu. Wszystko jednak zależy od powodzenia obecnej misji. Sonda dotrze na Marsa we wtorek 9 lutego o godzinie 16:41 polskiego czasu. To właśnie wtedy sonda włączy swoje silniki na 27 minut, aby zwolnić na tyle, aby grawitacja Marsa mogła ją przechwycić i wprowadzić na orbitę.
Nie ma co ukrywać ? wejście na orbitę jest jednym z najbardziej krytycznych momentów całej misji. Błąd w trakcie tego manewru może zaprzepaścić całą misję. W 2010 roku nieprawidłowe uruchomienie silników sondy Akatsuki w pobliżu Wenus sprawiło, że sonda przeleciała w pobliżu planety i? poleciała dalej wchodząc na orbitę okołosłoneczną. Szczęśliwie pięć lat później, gdy sonda ponownie zbliżyła się do Wenus manewr wejścia na orbitę zakończył się powodzeniem.
W 2003 roku taki sam los spotkał japońską sondę Nozomi, która po burzliwym trwającym pięć lat locie dotarła do Marsa. To było już drugie podejście tej sondy do Marsa. Za pierwszym razem Nozomi znalazła się na nieprawidłowym kursie i minęła się z Marsem w dużej odległości. Gdy w 2003 roku dotarła do niego po raz drugi? silnik na pokładzie sondy się nie uruchomił, sonda nie zwolniła i nie weszła na orbitę Czerwonej Planety kończąc misję, zanim ją zaczęła.
Taki los spotykał jednak nie tylko Japończyków, wszak w 1999 r. sonda Mars Climate Orbiter z powodu ?banalnego błędu obliczeniowego? zamiast wejść na orbitę wokół planety, po prostu w nią uderzyła.
27 minut horroru?
Inżynierowie z ZEA, ale także z innych krajów, którzy brali udział w budowie sondy mają świadomość, że na tych 27 minutach wisi cała przyszłość programu oraz ostatnie siedem lat przygotowywania misji. W trakcie wejścia na orbitę sonda zużyje ponad połowę paliwa znajdującego się w jej zbiornikach.
Jeżeli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem sonda Hope z orbity będzie wykorzystywała trzy instrumenty naukowe do badania atmosfery Marsa, do śledzenia jej pogody oraz analizowania procesu ucieczki atmosfery w przestrzeń kosmiczną. Badania jednak rozpoczną się gdy sonda ostatecznie znajdzie się na docelowej orbicie 20 000 x 43 000 km, na której sonda będzie okrążała Czerwoną Planetę raz na dziewięć dni.
https://www.pulskosmosu.pl/2021/02/06/hope-dolot-do-marsa/

 

Sonda Hope o krok od Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chińska sonda Tianwen-1 przesłała pierwsze zdjęcie Marsa
2021-02-07. Radek Kosarzycki
Piątego lutego chińska agencja kosmiczna (CNSA) opublikowała pierwsze zdjęcie Marsa wykonane kamerami zainstalowanymi na pokładzie sondy Tianwen-1, która już za kilka dni spróbuje wejść na orbitę wokół Czerwonej Planety.
Zdjęcie w odcieniach szarości zostało wykonane z odległości 2,2 mln km od Marsa.
Na zdjęciu pracownicy CNSA zaznaczyli najbardziej charakterystyczne punkty na powierzchni planety:
1.    Acidalia Planitia
2.    Chryse Planitia
3.    Meridiani Planum
4.    krater Schiaparelli
5.    Valles Marineris
Od tego czasu sonda zdążyła jednak zbliżyć się już do Marsa i aktualnie znajduje się niecały milion kilometrów od celu.
Manewr wejścia na orbitę wokół Czerwonej Planety przewidziany jest na środę, 10 lutego, zaledwie jeden dzień po tym jak na orbitę spróbuje wejść arabska sonda Hope.
Przez ostatnie 200 dni sonda Tianwen-1 pokonała ponad 465 mln km i aktualnie znajduje się 184 mln km od Ziemi. Oczywiście z uwagi na tę odległość cały proces wejścia na orbitę zostanie wykonany automatycznie, bowiem opóźnienie sygnału między Marsem a Ziemią wynosi około 10 minut.
Wejście na orbitę to dopiero początek
Jeżeli manewr się powiedzie, to sonda rozpocznie szczegółowe obserwacje równiny Utopia Planitia, na której kilkadziesiąt lat temu osiadł lądownik Viking 2. Na podstawie tych obserwacji inżynierowie z centrum kontroli misji przygotują się do wysłania na powierzchnię planety łazika. Do lądowania może dojść w maju br. Jeżeli i ten etap się powiedzie to będzie to pierwszy łazik marsjański zbudowany poza Stanami Zjednoczonymi.
#001: Lot Starshipa SN9, Starlink oraz ostatnie chwile przed nalotem na Marsa
https://www.youtube.com/watch?v=0TqAm1iIjcw&feature=emb_logo

https://www.pulskosmosu.pl/2021/02/07/tianwen-1-pierwsze-zdjecie-marsa/

Chińska sonda Tianwen-1 przesłała pierwsze zdjęcie Marsa.jpg

Chińska sonda Tianwen-1 przesłała pierwsze zdjęcie Marsa2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SONDA nie umiera nigdy
2021-02-07. Redakcja
Na łamach Polskiego Forum Astronautycznego został założony dział poświęcony programowi SONDA. Ten dział kultywuje pamięć o tym niesamowitym programie popularno-naukowym z lat 1977 ? 1989 i jego twórcach.
Gdy we wrześniu 1977 roku, z przylądka Canaveral na Florydzie, startowała rakieta Titan IIIE Centaur z sondą Voyager 1 na pokładzie, serwisu kosmonauta.net nie było. Nie było, bo i być nie mogło ? to oczywiste ? ale misja była tak ważna (i jest ważna do dziś), że w serwisie kosmonauta.net znajdziemy wiele materiałów na jej temat, a na forum kosmonauty (Polskim Forum Astronautycznym) wątki o tej sondzie.
Gdy we wrześniu 1977 roku, w Telewizji Polskiej, startował program SONDA, to oczywiście serwisu kosmonauta.net (a także jego twórców!) nie było, ale dziś właśnie tu znajdziemy informacje o tym programie, a na forum cały dział poświęcony programowi SONDA. A to wszystko dlatego, że program ten, przez 12 lat nadawania, był najlepiej oglądanym i najlepiej ocenianym w całej historii Telewizji Polskiej programem popularno-naukowym. Programem ponadczasowym. Dziś śmiało możemy powiedzieć, że stał się również programem kultowym.
480 programów, 12 lat emisji
SONDA to był program pod wieloma względami nowatorski i wyprzedzający swoje czasy. Dwóch entuzjastów nauki przedstawiało trudne sprawy tak, że zarówno student, jak i uczeń podstawówki siedział zahipnotyzowany przed srebrnym ekranem i chłonął wiedzę.
Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński ? bo o nich tu mowa ? przez 12 lat, co tydzień odkrywali przed telewidzami zawiłości fizyki, matematyki, przyrody oraz wszystkich innych nauk.
Pomysł na program był prosty: jeden sceptyk, drugi entuzjasta. Jeden i drugi miał argumenty, słuchali siebie nawzajem i próbowali przekonać do swoich racji. Dyskutowali. I niezależnie od tego, który miał rację zwycięzcą i tak zawsze pozostawał widz.
Tego programu już nie będzie?
I tak było od września 1977 roku do? Końca emisji programu nie planował. Niestety, tragiczny scenariusz napisało życie: 29 września 1989 roku, w godzinach rannych, jadąc na nagranie kolejnego odcinka programu do Raciborskiej Fabryki Kotłów, ich Peugeot prowadzony przez Andrzeja Gieysztora zderzył się czołowo z samochodem ciężarowym Star 200. Kierowca i pasażerowie zginęli na miejscu. Wraz z nimi zakończył się też program SONDA. Telewizja Polska kilkukrotnie, głównie z okazji kolejnych rocznic swojego powstania, emitowała pojedyncze odcinki SONDY.
Andrzej Kurek w programie ?Czerwona fala?. Rok 1987: ?Ja myślę o zupełnie innym rozwiązaniu? Po co w ogóle jeździć? Po co ludzie mają jechać do tego biura? Przecież tak na prawdę wystarczy, jeśli zamiast nich powędruje tam informacja. Niech oni sobie siedzą u siebie w domu i pracują tak jak trzeba. Może połączyć ich terminale domowe w taki sposób, żeby mogli, nie ruszając się z miejsca, robić to wszystko co robią. Idea zintegrowanego systemu informacyjnego, gdzie drogami biegnie informacja, a nie samochody osobowe! No czyż to nie jest piękne? Jako wizja.?
SONDA nie umiera nigdy
Dziś, po ponad 30 latach od zaprzestania emisji SONDY, na wielu forach internetowych o programie można przeczytać tylko same entuzjastyczne opinie. SONDA okazała się ponadczasowa, kolejne pokolenie oglądało ją z dostępnych 34 kaset VHS wydanych na początku lat 90. XX wieku. Widzowie domagali się powtórek, kibicowała im wdowa po Andrzeju Kurku pani Ewa, a współautor programu, Tomasz Pyć wysyłał listy do TVP o reemisję.
Po latach petycji i próśb TVP wreszcie uległo i na kanale TVP Historia, od dnia 2 września 2011 roku, emitowane były zachowane w archiwum odcinki SONDY.
W XXI wieku SONDA miała ? a jakże by inaczej ? ?swoje? forum, na którym przez kilkanaście lat działalności napisano wiele tysięcy postów. Bardzo aktywnym użytkownikiem, z blisko tysiącem postów na forum, był również Tomasz Pyć (tompyc), jeden z czterech najbardziej zaangażowanych w tworzenie SONDY redaktorów.
Kosmonauta z SONDĄ
Tamtego forum już niestety nie ma, ale SONDA znalazła inne, godne siebie miejsce, gdzie fani mogą zamieszczać swoje posty, a także gdzie wspólnie odbudowujemy to, co udało się odzyskać, a dość sporo się udało. Tym miejscem jest forum serwisu kosmonauta.net, dostępne pod adresem www.forum.kosmonauta.net (dział ?SONDA ? Program TV?).
Dostępna jest również archiwalna wersja strony Tomasza Pycia (oryginalnie ? tk.pl), pod adresem sonda.kosmonauta.net.
Wszystkich fanów programu SONDA, a także osoby, które ciekawe są historii tego programu zapraszamy pod ww. adresy. Zachęcamy również do zarejestrowania się na forum i udział w dyskusji.
389 odcinek SONDY pt. Silentium Universi, rok 1986
Autorem artykułu jest Radek Jakubowski (Radek68) ? serdecznie dziękujemy!
https://vimeo.com/359626716

Andrzej Kurek i Zdzisław D. Kamieński

Tomasz Pyć w rozmowie z fanami programu SONDA podczas spotkania w 2007 roku.

https://kosmonauta.net/2021/02/sonda-nie-umiera-nigdy/

SONDA nie umiera nigdy.jpg

SONDA nie umiera nigdy2.jpg

SONDA nie umiera nigdy3.jpg

SONDA nie umiera nigdy4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk jest już właścicielem co czwartego satelity na ziemskiej orbicie
2021-02-07.
Najbogatszy człowiek świata tworzy na orbicie konstelację kosmicznego Internetu, która umożliwi połączenie z siecią nawet z najbardziej dzikich obszarów planety. Jest jednak jedno ale.
Miliarder wysłał już w kosmos ponad 1000 satelitów Starlink, a w kolejnych latach pojawi się ich tam w sumie nawet 30 tysięcy. Już teraz Elon Musk jest właścicielem co czwartego urządzenia orbitującego wokół Ziemi. Obecnie jest ich tam ok. 3600. Budowa konstelacji budzi jednak mnóstwo kontrowersji.
Satelity utrudniają obserwacje astronomiczne. I nie mówimy tutaj o szarych fanach obserwacji nocnego nieba, tylko o centach radioastronomicznych i naukowcach z NASA czy ESA. Chociaż SpaceX stara się ograniczyć ten problem na wszystkie możliwe sposoby, to jednak nie ma opcji, by dziesiątki tysięcy urządzeń nie miało kompletnie żadnego wpływu na świat astronomii. Musk uważa, że musimy patrzeć w przyszłość, a tylko dzięki kosmicznemu Internetowi ludzkość może dalej się rozwijać.
Stralink pomoże bowiem raz na zawsze rozwiązać problem braku możliwości komunikacji na terenach w pozbawionych takiej infrastruktury. Tak naprawdę mówimy tutaj o większości obszarów naszej planety. System ma też w przyszłości pozwolić na szybką wymianę informacji pomiędzy bazami na Księżycu i Ziemią, a także koloniami na Marsie. Mówimy tutaj zatem o komunikacji międzyplanetarnej. Jeśli chcemy stać się cywilizacją międzyplanetarną i podróżować po kosmosie, to musimy już teraz zacząć tworzyć podwaliny systemu, który pozwoli nam wtedy sprawnie się komunikować.
Wielu podróżników, w czasach pandemii, pragnie zwiedzać świat, ale jednocześnie mieć bezustanny dostęp do globalnej sieci. Starlink zaczyna to umożliwiać. Dziesięć tysięcy pierwszych jego użytkowników jest zadowolona z działania systemu. Informują oni, że chociaż urządzenie SpaceX jest tworzone z myślą o stacjonarnym użyciu, a nie w trakcie przemieszczania się, to jednak można je zabrać ze sobą na kamping, rozłożyć i cieszyć się szybkim dostępem do Internetu.
Jeśli chodzi o konkurencję, to pozostała ona daleko w tyle. OneWeb, który miał powalczyć z Starlinkiem piał poważne problemy techniczne, przez co tysiąc satelitów na orbitę trafi dopiero za 2-3 lat, a wtedy Elon Musk już będzie miał tam więcej urządzeń, niż wszyscy operatorzy, armie i agencje kosmiczne razem wzięte.
Źródło: GeekWeek.pl/CelesTrak / Fot. SpaceX/Reddit/TJ_Cooney
https://www.geekweek.pl/news/2021-02-07/elon-musk-jest-juz-wlascicielem-co-czwartego-satelity-na-ziemskiej-orbicie/

Elon Musk jest już właścicielem co czwartego satelity na ziemskiej orbicie.jpg

Elon Musk jest już właścicielem co czwartego satelity na ziemskiej orbicie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Emisja promieniowania rentgenowskiego z ciemnej materii
2021-02-07.
Około 85% materii w kosmosie nie emituje ani światła, ani żadnego innego znanego rodzaju promieniowania, i dlatego jest ona nazywana ciemną materią. Jedną z innych godnych uwagi jej cech jest to, że oddziałuje z inną materią tylko poprzez grawitację; nie przenosi na przykład ładunku elektromagnetycznego. Ciemna materia jest również nazywana ?ciemną?, ponieważ jest tajemnicza. Nie składa się z atomów czy ich zwykłych składników (takich jak elektrony i protony) ani z jakiegokolwiek innego znanego rodzaju cząstek elementarnych.
Ponieważ ciemna materia jest zdecydowanie dominującym składnikiem materii we Wszechświecie, jej rozkład i grawitacja głęboko wpłynęły na ewolucję struktur galaktycznych, a także na dystrybucję mikrofalowego promieniowania tła. Rzeczywiście, niezwykła zgodność między wartościami kluczowych parametrów kosmicznych (takich jak tempo rozszerzania się Wszechświata) pochodzących niezależnie od dwóch zupełnie różnych struktur kosmicznych, galaktyk i mikrofalowego promieniowania tła, uwiarygodnia modele Wielkiego Wybuchu, które pełnią ważną rolę dla ciemnej materii.

Fizycy próbowali wyobrazić sobie nowe rodzaje cząsteczek zgodne ze znanymi prawami Wszechświata, aby wyjaśnić ciemną materię, ale jak dotąd żaden nie został potwierdzony. Jedną z kuszących możliwości dla nowej cząstki jest tzw. ?neutrino sterylne?. Obecnie istnieją trzy znane typy neutrin. Wszystkie oddziałują z materią poprzez grawitację i oddziaływanie słabe (najsłabsze z czterech sił natury). Początkowo sądzono, że wszystkie one nie mają masy, tak jak foton, ale około dwadzieścia lat temu fizycy odkryli, że mają one niewielkie masy ? około miliona razy mniejsze niż masa elektronu, ale wciąż wystarczające, aby stanowić śmiertelny problem dla tzw. modelu standardowego cząstek. Możliwym rozwiązaniem byłoby istnienie bardziej masywnego neutrina, być może tysiąc razy większego, zwanego ?neutrinem sterylnym?, ponieważ nie oddziaływałoby ono za pośrednictwem oddziaływania słabego. Nigdy jednak nie zostało wykryte.

Astronomowie zdali sobie sprawę, że jeżeli ciemna materia składa się ze sterylnych neutrin, to gdy te cząstki czasami ulegają rozpadowi, mogą emitować wykrywalny foton promieniowania X. Około siedem lat temu astronomowie zajmujący się promieniowaniem rentgenowskim poinformowali o odkryciu dziwnej, słabej widmowej funkcji emisji promieniowania X pochodzącej z gromady galaktyk, w której dominowała ciemna materia. Zasugerowali, że cecha ta może być sygnaturą sterylnego neutrino. W kolejnych latach podejmowano wiele prób potwierdzenia wykrycia lub przypisania go efektom instrumentalnym albo innym efektom nie astronomicznym, z mieszanymi sukcesami. Astronomowie CfA Esra Bulbul i Francesca Civano oraz ich koledzy ukończyli obszerne badania archiwalnych danych z teleskopu rentgenowskiego Chandra, szukając tej nieuchwytnej cechy. Nie znaleźli jej, ale ich nowa analiza, zgodna z innymi niedawno opublikowanymi ograniczeniami, bardziej ogranicza możliwy charakter rozpadu domniemanego sterylnego neutrina nawet dwukrotnie, przy pewnych założeniach, ale nie może tego całkowicie wykluczyć.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
CfA
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/02/emisja-promieniowania-rentgenowskiego-z.html

Emisja promieniowania rentgenowskiego z ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za kilka dni Marsa przywitają trzy nowe misje
2021-02-07.
Już za 11 dni na Marsie wyląduje kolejny amerykański łazik. Ale dużo wcześniej, bo już 9 lutego do Czerwonej Planety dotrze arabska sonda Al Amal, a dzień później chińska misja Tianwen 1.
Na kilka dni przed dotarciem do Marsa nowych misji przypominamy co każda z nich chce zrobić.

9 lutego - Al Amal
Pierwsza na Marsa dotrze sonda Zjednoczonych Emiratów Arabskich Al Amal. Pierwszy arabski statek międzyplanetarny 9 lutego odpali swój napęd na 27 minut, żeby wyhamować na orbicie wokół planety.
Jeżeli planowana i budowana przez 7 lat misja się powiedzie, Zjednoczone Emiraty Arabskie trafią to elitarnego grona państw/agencji, które dotarły z powodzeniem na Marsa. Do tej pory sztuka ta udała się Stanom Zjednoczonym, Związkowi Radzieckiemu, Europejskiej Agencji Kosmicznej i Indiom.
Sonda Al Amal (znana też pod angielską nazwą Hope, czyli Nadzieja) została zbudowana przez dubajskie Centrum Kosmiczne im. Mohammeda bin Rashida we współpracy z amerykańskimi uczelniami: Uniwersytetem Kolorado w Boulder i Uniwersytetem Kalifornijskim w Berkeley.
Głównym zadaniem misji będzie badanie marsjańskiej atmosfery. Statek został wyposażony w trzy instrumenty naukowe: multispektralną kamerę EXI działającą w świetle widzialnym i ultrafioletowym, spektrometr dalekiego ultrafioletu EMUS oraz spektrometr skaningowy EMIRS działający w podczerwieni.
Naukowymi celami misji będzie badanie dynamiki marsjańskiej atmosfery, jej interakcji z przestrzenią kosmiczną i wiatrem słonecznym. Naukowcy będą chcieli znaleźć związek między obecną pogodą na Marsie, a jego pradawnym klimatem. Będą chcieli lepiej zrozumieć mechanizmy, które stoją za ucieczką wodoru i tlenu z atmosfery planety i które przyczyniły się kiedyś do wyschnięcia Czerwonej Planety.
Sonda ma trafić na wysoką orbitę eliptyczną o wymiarach 22 000 x 44 000 km i inklinacji 25 stopni. Badania naukowe mają rozpocząć się w maju 2021 r.

10 lutego - Tianwen 1
Dzień później do sondy Al Amal dołączy na orbicie wokół Marsa chińska misja Tianwen 1 - również pierwsza dla Państwa Środka wyprawa międzyplanetarna. Statek wykona manewr hamujący, który umieści go na wstępnej orbicie o wymiarach 400 km na 180 000 km i inklinacji 11 stopni.
4 lutego sonda wykonała ostatni manewr korekcyjny. Wszystkie systemy w statku działają poprawnie.
Tianwen 1 to nie tylko sonda okrążająca Marsa. Prawdopodobnie w maju statek wypuści lądownik z łazikiem, które wykonają próbę lądowania w Utopia Planitia - ogromnej równinie w Utopia -  największym znanym basenie uderzeniowym w Układzie Słonecznym.
Tianwen 1 jest pierwszą samodzielną chińską misją marsjańską. Wcześniej kraj realizował projekt orbitera Yinghuo-1 (listopad 2011 r.), który miał polecieć z rosyjską misją Fobos-Grunt, ale start niestety się nie powiódł i sonda została uwięziona na orbicie okołoziemskiej.
W projekcie współpracują także zewnętrzni partnerzy: Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), francuskie Narodowe Centrum Badań Kosmicznych oraz argentyńska Narodowa Komisja ds. Działań w Kosmosie.
Celem misji jest zbadanie morfologii i struktury geologicznej Marsa, badanie własności gruntu i rozmieszczenia wody w formie lodu pod powierzchnią, badania składu chemicznego powierzchni planety, badania jonosfery i klimatu.

18 lutego - Perseverance
18 lutego swoją kilkumiesięczną podróż do Czerwonej Planety zakończy też łazik Perseverance. Celem następcy łazika Curiosity, który nadal eksploruje Marsa będzie Krater Jezero - duży krater uderzeniowy o średnicy 45 km, w którym kiedyś (3,5 mld lat temu) znajdowało się jezioro ciekłej wody.
Według naukowców Jezero to jedno z najbardziej obiecujących miejsc do szukania potencjalnych dowodów na istnienie w przeszłości mikrobiologicznego życia na Marsie.
Perseverance bardzo przypomina swoją budową działający na Marsie od 2012 roku łazik Curiosity. Ważący ponad tonę pojazd użyje tej samej technologii podniebnego dźwigu do miękkiego lądowania na planecie. Jego system jezdny to udoskonalona iteracja rozwiązań zastosowanych w poprzedniku.
Perseverance ma nową aparaturę naukową i sprzęt do testowania technologii dla przyszłych misji załogowych. Na łaziku nie ma wewnętrznego laboratorium jak jest w przypadku Curiosity. Jest za to mechanizm do zebrania próbek w specjalnych kontenerach i pozostawienia ich na powierzchni do zebrania ich i wysłania na Ziemię w przyszłej misji.
Na łaziku znalazło się też m.in. urządzenie MOXIE to testowania w małej skali wytwarzania tlenu z atmosferycznego dwutlenku węgla i pierwszy w historii dron, który sprawdzi czy taki sposób eksploracji ma na Marsie sens.
 
 
Na podstawie: NASA/Xinhua/Mars Hope Mission
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    oficjalna strona misji Perseverance
?    oficjalna strona misji Al Amal
?    informacje nt. misji Tianwen 1 (EO Portal)
 
 
Na zdjęciu: Pierwszy obraz Marsa zarejestrowany przez chińską sondę Tianwen 1. Źródło: CNSA.
Zobacz też: Więcej o misji Al Amal
Zobacz też: Więcej o misji Tianwen 1
Zobacz też: Więcej o misji Perseverance
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/za-kilka-dni-marsa-przywitaja-trzy-nowe-misje

Za kilka dni Marsa przywitają trzy nowe misje.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za dwa dni Zjednoczone Emiraty Arabskie umieszczą pierwszą sondę na orbicie Marsa
2021-02-07.
W tym roku szykuje się prawdziwa inwazja Ziemin na Czerwoną Planetę. Już we wtorek na orbicie tej planety pojawi się orbiter ZEA, a później jeszcze jeden, a na powierzchni 2 łaziki. W przyszłym roku dołączy do nich kolejny łazik.
Zjednoczone Emiraty Arabskie za kilka dni będą mogły pochwalić się rozpoczęciem badań Marsa. Urządzenie ma przesłać na Ziemię nawet 1 terabajt danych. Ich sonda/orbiter o nazwie Hope (Nadzieja) rozpocznie nową erę w dziedzinie eksploracji kosmosu. To wyjątkowa chwila dla tego kraju. Dołączy on bowiem do elitarnego grona najbogatszych, które mogą sobie pozwolić na takie przedsięwzięcia.
ZEA marzy się podbój kosmosu. Na dobry początek będzie to Czerwona Planeta, a później przyjdzie czas na planetoidy i kosmiczne górnictwo. Miliardy dolarów z ropy nie może się zmarnować. Warto tutaj dodać, że niedawno kraj ten pierwszy raz w historii wysłał astronautę na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Start misji Hope miał miejsce 20 lipca z Centrum Kosmicznego Tanegashima w Japonii. Władze ZEA zdecydowały, że przedsięwzięcie zostanie zrealizowane przez japońską JAXA za pomocą rakiety H-2A. Misja jest wielkim wydarzeniem, gdyż oprócz pierwszych kosmicznych kroków tego kraju, jest też uczczeniem 50. rocznicy powstania Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Zadaniem orbitera będzie zebranie podstawowych danych na temat funkcjonowania szczątkowej atmosfery tej fascynującej planety. Naukowcy chcą dowiedzieć się więcej na temat zmian stężenia metanu i tlenu oraz rozwikłać zagadkę utraty atmosfery. Urządzenie ma dotrzeć na orbitę za dwa dni (9.02). ZEA od dawna ma bardzo ambitne plany związane z Marsem i w ogóle nich nie kryje.
Jak zapewne domyślacie się, chodzi o kolonizację i budowę tam wielkiego miasta. Według wstępnych planów, ma ono nabierać kształtów po roku 2100. Może to wydawać się bajką, ale nikt nie świecie nie dysponuje takimi zasobami finansowymi jak Arabowie, oraz determinacją w realizacji swoich najbardziej futurystycznych planów.
ZEA niedawno wysłała na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej pierwszego w historii astronautę i niebawem uczyni to kolejny raz. Kraj planuje też budowę swojej małej stacji, a nawet kompleksów szpitali na ziemskiej i marsjańskiej orbicie. Będą one zajmowały się dbaniem o zdrowie pierwszych kolonizatorów obu tych obiektów. Może teraz wydawać się to fikcją, ale za kilka dekad powoli przejdziemy z tym do porządku dziennego.
Źródło: GeekWeek.pl/Twitter/HH Sheikh Mohammed / Fot. ESO/N. Bartmann
https://www.geekweek.pl/news/2021-02-07/za-dwa-dni-zjednoczone-emiraty-arabskie-umieszcza-pierwsza-sonde-na-orbicie-marsa/

Za dwa dni Zjednoczone Emiraty Arabskie umieszczą pierwszą sondę na orbicie Marsa.jpg

Za dwa dni Zjednoczone Emiraty Arabskie umieszczą pierwszą sondę na orbicie Marsa2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2020 XL5 ? prawdopodobny trojańczyk Ziemi
2021-02-08, Krzysztof Kanawka
Astronomowie podejrzewają, że planetoida 2020 XL5 może być trojańczykiem Ziemi.
Pierwszą planetoidą trojańską Ziemi jest 2010 TK7, wykryta w 2010 roku. Przez kolejne lata astronomowie poszukiwali kolejnych planetoid tego typu, bez większych efektów. Aż do końca 2020 roku, gdy odkryto obiekt o oznaczeniu 2020 XL5.
Planetoida 2020 XL5 porusza się w pobliżu punktu libracyjnego L4 układu Ziemia-Słońce. Co ciekawe, czasem 2020 XL5 przecina orbitę Wenus, a czasem zbliża się do orbity Marsa. Z tego też powodu naukowcy uważają, że aktualna orbita 2020 XL5 nie jest stabilna i w dłuższej perspektywie czasu obiekt oddali się od Ziemi. Orbita 2020 XL5 jest dość nachylona względem ekliptyki ? jest to prawie 14 stopni.
Aktualnie dość niewiele wiadomo o 2020 XL5. Rozmiary tej planetoidy to prawdopodobnie pomiędzy 250 a 550 metrów. W momencie odkrycia 2020 XL5 miała jasność +21,4 magnitudo.
2010 TK7 ? pierwszy odkryty trojańczyk Ziemi
Planetoida 2010 TK7 została wykryta jeszcze w 2010 roku. Obiekt ma średnicę około 300 metrów i najczęściej znajduje się około 80 milionów kilometrów przed naszą planetą w ruchu orbitalnym w punkcie L4 układu Ziemia ? Słońce. Potwierdzenie trojańskiej charakterystyki orbity 2010 TK7 trwało kilka miesięcy (aż do kwietnia 2011) i wymagało dodatkowych obserwacji wykonanych za pomocą kanadyjsko-francuskiego teleskopu na Manua Kea (Hawaje).
(SA)
https://kosmonauta.net/2021/02/2020-xl5-potencjalny-trojanczyk-ziemi/

2020 XL5 ? prawdopodobny trojańczyk Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliskie przeloty 2021 CV i 2021 CO

2021-02-07. Krzysztof Kanawka

Czwartego lutego w pobliżu Ziemi przeleciał meteoroid 2021 CV. Z kolei 11 lutego nastąpi przelot stosunkowo dużej planetoidy 2021 CO.

Przeloty 2021 CV i 2021 CO to dwunasty i trzynasty (wykryty) przelot małego obiektu w 2021 roku.

Meteoroid o oznaczeniu 2021 CV zbliżył się do Ziemi 4 lutego na minimalną odległość około 200 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,52 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpił 4 lutego około 06:45 CET. Średnica 2021 CV szacowana jest na około 6 metrów.

Z kolei 11 lutego w pobliżu Ziemi znajdzie się większy obiekt. Planetoida o oznaczeniu 2021 CO zbliży się do Ziemi tego dnia na minimalną odległość około 361 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,94 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpi 11 lutego około 16:15 CET. Średnica 2021 CO szacowana jest na około 30 metrów. W 2021 roku jest to największy obiekt, który przeleciał w pobliżu Ziemi.

Jest to dwunasty i trzynasty (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2021 roku.

W ostatnich latach ilość odkryć znacznie wzrosła:

  • w 2020 roku odkryć było 108,

  • w 2019 roku ? 80,

  • w 2018 roku ? 73,

  • w 2017 roku ? 53,

  • w 2016 roku ? 45,

  • w 2015 roku ? 24,

  • w 2014 roku ? 31.

W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów ? co jeszcze pięć-sześć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.

(HT, W)

Orbita 2021 CO / Credits ? NASA, JPL

Tabela bliskich przelotów w 2021 roku / Credits ? K. Kanawka, kosmonauta.net

 

https://kosmonauta.net/2021/02/bliskie-przeloty-2021-cv-i-2021-co/

Bliskie przeloty 2021 CV i 2021 CO.jpg

Bliskie przeloty 2021 CV i 2021 CO.2.jpg

Bliskie przeloty 2021 CV i 2021 CO.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką
2021-02-08. Radek Kosarzycki
Luty 2021 r. to wyjątkowy miesiąc dla miłośników Czerwonej Planety. To właśnie teraz, w ciągu zaledwie kilku tygodni, do Marsa dolecą aż trzy sondy kosmiczne. Będzie się działo.
Na orbitę wokół planety wejdzie sonda Hope, wysłana przez naukowców ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz sonda Tianwen-1, wysłana przez naukowców z Chin. Ta druga po kilku miesiącach obserwacji z orbity wyśle na powierzchnię planety własny lądownik. W międzyczasie w kraterze Jezero wyląduje amerykański łazik Perseverance, który na swoim pokładzie ma niewielki dron/helikopter Ingenuity.
Bezustannie publikowane rewelacyjne zdjęcia Marsa z orbity (sonda Mars Reconnaissance Orbiter) czy z powierzchni (łazik Curiosity, a wcześniej także łazik Spirit, łazik Opportunity, łazik Sojourner) sprawiają, że w opinii osoby nieinteresującej się szczególnie astronomią i podbojem przestrzeni kosmicznej, sondy na Marsa latają regularnie i nie jest to szczególnie trudne. Więcej, teraz z pewnością mamy już nowoczesne technologie, mamy Elona Muska, więc powinniśmy być w stanie bezpiecznie wysyłać ludzi na powierzchnię Marsa.
Historia jednak mówi coś innego. O misjach kosmicznych, które się nie powiodły, wielu nigdy nie słyszało, a inni bardzo szybko zapomnieli. Dlatego poniżej przedstawimy ciekawsze przypadki misji, które nie poszły zgodnie z myślą swoich twórców i zakończyły się mniej lub bardziej spektakularną porażką.
Lata sześćdziesiąte - pierwsze próby
Do pierwszych prób wysłania sond na Marsa trzeba się cofnąć aż o 60 lat. To właśnie wtedy Związek Radziecki jako pierwszy podjął się wysłania sondy kosmicznej w kierunku Czerwonej Planety. Ryzyko było duże, a i prawdopodobieństwo sukcesu misji było znikome.
Mars 1M
Dwie pierwsze sondy kosmiczne zakończyły się, zanim jeszcze rozpoczęły właściwą podróż na Marsa. Mars 1M zgodnie z planami miał przelecieć w pobliżu Marsa i go sfotografować. Obie sondy, Mars 1960A oraz Mars 1960B, wystrzelone z kosmodromu Bajkonur 10 i 14 października 1960 roku, zakończyły podróż po niecałych sześciu minutach lotu. Wskutek awarii rakiet Mołnia 8K78 (z dwóch różnych powodów) sondy nie osiągnęły nawet orbity ziemskiej i ich szczątki spadły na wschodnią Syberię.
Mars 2MW-4 oraz Mars 1
Dwa lata po porażce sondy Mars 1M Związek Radziecki podjął kolejną próbę. 24 października 1962 r. z kosmodromu Bajkonur wystrzelono sondę Mars 2MW. Pierwsze trzy człony rakiety nośnej zadziałały prawidłowo, niestety ostatni, który miał ją wprowadzić na kurs w stronę Marsa, eksplodował na orbicie, niszcząc przy tym samą sondę. Jej szczątki dopiero po kilku dniach opadły na Ziemię.
Nauczeni doświadczeniem Rosjanie mieli już gotową zapasową drugą sondę kosmiczną, podobną do Mars 2MW-4. Presja na sukces musiała być już naprawdę poważna, ale na szczęście tym razem wszystkie człony rakiety zadziałały prawidłowo i w końcu pierwsza sonda kosmiczna rozpoczęła właściwą podróż przez przestrzeń międzyplanetarną w kierunku Marsa.
Aby jednak nie było przesadnie kolorowo, już po oddzieleniu się sondy od rakiety wykryto w niej wyciek gazu z jednego z instrumentów służących do kontroli orientacji w przestrzeni. Naukowcy regularnie nawiązywali kontakt z sondą i nawet udało im się zebrać sporo informacji o przestrzeni międzyplanetarnej, jednak pięć miesięcy po starcie, gdy sonda znajdowała się już 106 mln km od Ziemi, kontakt się urwał i już nigdy nie udało się go nawiązać podobnie. Najprawdopodobniej sonda po prostu straciła kontrolę nad orientacją w przestrzeni, przez co nie była w stanie skierować swoich anten w stronę Ziemi. Co się z nią stało później? Najprawdopodobniej przeleciała w odległości ok. 200 000 km od Marsa, po czym rozpoczęła własną, samotną podróż dokoła Słońca.
Mariner 3
Równie trudne początki zaliczył program sond marsjańskich realizowany przez Amerykanów. 5 listopada 1964 r., trzy tygodnie po tym jak Związek Radziecki wystrzelił sondę Mars 1, Amerykanie wystrzelili sondę Mariner 3, która miała wykonać pierwszy przelot w pobliżu Marsa. Problem jednak w tym, że po wyniesieniu na orbitę nie udało się odrzucić osłony skrywającej sondę. Szczelnie zapakowana sonda nie była w stanie rozłożyć swoich paneli słonecznych i zamilkła po wyczerpaniu energii w akumulatorach.
Zond 2
Kolejne trzy tygodnie później (ależ to były czasy dla eksploracji przestrzeni kosmicznej!), 30 listopada 1964 r., Rosjanie wysłali jeszcze jedną sondę, tak na wszelki wypadek. Start się powiódł. Lot prawie w całości się powiódł. Porażka musiała być w tym przypadku szczególnie dotkliwa, bowiem inżynierowie utrzymywali kontakt z sondą aż do kwietnia 1965 r. Sonda przeleciała zaledwie 1609 km od Marsa cztery miesiące później. Niestety żadne zdjęcia z przelotu na Ziemię nie dotarły. Jak pech to pech.
Okres pierwszych sukcesów
Determinacja pionierów jednak na coś się przydała. Wysłana zaledwie dwa dni przed Zond 2 amerykańska sonda Mariner 4, przeleciała 14 lipca 1965 r. w pobliżu Marsa, wykonała zdjęcia jego powierzchni i wysłała je na Ziemię.  Amerykanie powtórzyli ten wyczyn jeszcze dwukrotnie pięć lat później, kiedy w ciągu 6 dni nowe zdjęcia Marsa z bliska wykonały sondy Mariner 6 oraz Mariner 7. Ale o sukcesach tu nie mówimy.
Mars 2 i Mars 3
W końcu 1971  r. Związkowi Radzieckiemu udało się umieścić sondę na orbicie wokół Czerwonej Planety. Żeby jednak nie było tak kolorowo, z sondy w kierunku powierzchni planety został wysłany specjalny lądownik z kamerami i niewielkim łazikiem. Problem jednak w tym, że podczas wejścia w atmosferę nie otworzył się spadochron, przez co lądownik z ogromną prędkością uderzył w powierzchnię planety i już żaden łazik z niego nie wyjechał. Z jednej strony była to spora strata, ale z drugiej strony, jakby nie patrzeć, lądownik stał się pierwszym obiektem wysłanym z Ziemi, który dotknął powierzchni Czerwonej Planety. Powiedzmy zatem, że to była porażka, ale nie aż taka gorzka.
Wysłany zaledwie tydzień później Mars 3 miał nieco więcej szczęścia. Lądownik osiadł bezpiecznie na powierzchni Marsa, ale kontakt z nim utracono 20 sekund po lądowaniu i nie zdołał on przesłać żadnych danych.
Viking 1
A co w spisie porażek robi misja, która była ogromnym sukcesem? To musi być pomyłka! Otóż i tak, i nie. Faktycznie, w tym przypadku sytuacja jest skomplikowana. Bezsprzecznie misja dwóch sond Viking 1 i 2 była ogromnym sukcesem. Zarówno orbitery jak i lądowniki wykonały swoją robotę prawidłowo, działając dłużej, niż planowano i przesyłając na przestrzeni ponad sześciu lat ponad 50 000 zdjęć z orbity i z powierzchni Marsa.
Miejsce na liście porażek zapewnił im natomiast błąd jednego z pracowników NASA na Ziemi, który w 1982 r. wysłał do lądownika Viking 1 nowe oprogramowanie, które miało poprawić wydajność akumulatorów. Jak się później okazało, oprogramowanie sprawiło, że lądownik nie wykonał komendy skierowania anteny w stronę Ziemi, przez co utracono z nim kontakt po 2245 marsjańskich dniach spędzonych na powierzchni.
Fobos 1 i Fobos 2
Podobna czysto ludzka pomyłka zdarzyła się Rosjanom w 1988 r., kiedy to Związek Radziecki wysłał w kierunku Marsa (na wszelki wypadek) dwie sondy Fobos. Głównym celem sond było zbadanie księżyców Czerwonej Planety podczas bardzo bliskich przelotów (na wysokości nawet 50 m). Sonda Fobos 1 prawidłowo wystartowała z Ziemi 7 lipca 1988 r. jednak niemal dwa miesiące później nieprawidłowa komenda przesłana z Ziemi wyłączyła na pokładzie sondy mechanizm kontrolujący orientację sondy w przestrzeni. W wyniku tej pomyłki panele słoneczne przestały spoglądać w kierunku Słońca, co z kolei doprowadziło do utraty źródła zasilania. Sonda nigdy więcej się nie odezwała.
Wysłana 5 dni później sonda Fobos 2 miała dużo więcej szczęścia. Doleciała do Marsa, weszła na orbitę, wykonała kilka przelotów w pobliżu Fobosa, jednak na tydzień przed kluczowym przelotem bardzo blisko nad powierzchnią księżyca sonda całkowicie zamilkła i nie udało się już nawiązać z nią żadnego kontaktu.
Mars Observer
Mimo ogromnego sukcesu sond i lądowników Viking, Amerykanie na długo odpuścili sobie Marsa. Pierwszy start amerykańskiej sondy marsjańskiej od czasu startu Vikingów  w 1975 r. miał miejsce dopiero we wrześniu 1992 r. Sonda Mars Orbiter miała wejść na orbitę biegunową wokół Marsa (przelatującą nad oboma biegunami planety) i przez rok fotografować planetę. Po ponad dziesięciu miesiącach lotu stracono z nią kontakt w momencie, gdy sonda miała rozpocząć proces wejścia na orbitę. Najprawdopodobniej doszło do eksplozji paliwa na pokładzie sondy. Okazało się, że mimo rozwoju technologii na przestrzeni siedemnastu lat od czasu Vikingów, wysłanie sondy na Marsa wciąż nie jest trywialne.
Nozomi
W 1998 r. do ?wyścigu marsjańskiego? dołączyła Japonia, która wysłała własną sondę w kierunku Marsa. Zanim Nozomi rozpoczęła własną podróż międzyplanetarną, musiała wykonać dwa bliskie przeloty w pobliżu Księżyca i jeden w pobliżu Ziemi. Podczas przelotu w pobliżu Ziemi doszło do awarii jednego z zaworów silnika, przez co sonda znalazła się na nieprawidłowym kursie. Dodatkowe manewry, które miały doprowadzić do skorygowania trajektorii lotu, pochłonęły jednak tyle paliwa, że zabrakło go do wejścia na orbitę wokół Marsa.
Japońscy naukowcy nie poddali się tak szybko, więc bazując na nowej sytuacji opracowali szybko alternatywną trajektorię, która pozwoliłaby dotrzeć sondzie na Marsa w 2003 roku. W tym celu wystarczyło jeszcze raz przelecieć w pobliżu Księżyca i dwa razy w pobliżu Ziemi. Plan ten zapewne by się powiódł, gdyby nie fakt, że u samego celu, 9 grudnia 2003 roku, w pobliżu Marsa nie uruchomił się silnik na pokładzie sondy, przez co wejście na orbitę zakończyło się porażką.
Mars Surveyor ?98
Także w 1998 r. w kierunku Marsa wysłano sondę Mars Climate Orbiter.  Sam fakt umieszczenia jej tutaj świadczy o tym, że misja się nie powiodła. Powód porażki jest w tym przypadku szczególnie kuriozalny. Po długich dziesięciu miesiącach lotu, 23 września 1999 r. sonda rozpoczęła manewr wejścia na orbitę. Po tym, jak cztery minuty później sonda zniknęła za Marsem, nigdy już nie wyłoniła się z jego drugiej strony. Szczegółowa analiza danych oraz oprogramowania zainstalowanego na pokładzie sondy pozwoliła ustalić co się stało.
Komendy wysyłane z Ziemi w kierunku sondy zawierały wartości podawane w anglosaskich jednostkach miary, sonda natomiast wykorzystywała jednostki systemu metrycznego. W efekcie podczas wejścia na orbitę zamiast na wysokości 140 km sonda znalazła się na wysokości 57 km. Było to jednak zdecydowanie za nisko, opór rzadkiej (ale jednak) atmosfery Marsa sprawił, że sonda uległa zniszczeniu w atmosferze planety. Odwieczny problem różnic systemu anglosaskiego i metrycznego sięgnął w tym momencie orbity Marsa.
Niecałe trzy miesiące po porażce Climate Orbitera do Marsa dotarł drugi element programu Mars Surveyor ?98 - sonda Mars Polar Lander, której celem było wylądowanie w okolicach bieguna Marsa. Ale skoro nieszczęścia chodzą parami, centrum kontroli misji po raz ostatni otrzymało sygnał z lądownika podczas wejścia w atmosferę. Najprawdopodobniej sonda roztrzaskała się o powierzchnię planety.
Mars Express + Beagle 2
W 2003 roku do gry włączyła się Europejska Agencja Kosmiczna, która w kierunku Marsa wysłała sondę Mars Express oraz brytyjski lądownik Beagle 2. Choć misja orbitera przebiegła idealnie, to już Beagle 2 nie miał tyle szczęścia. Tak jak w przypadku Mars Polar Landera, kontakt z lądownikiem urwał się w trakcie lądowania.
Ta historia jednak miała jeszcze jeden element, na który trzeba było poczekać ponad dekadę. W 2015 roku amerykańska sonda Mars Reconnaissance Orbiter sfotografowała na powierzchni lądownik Beagle 2. Dzięki rewelacyjnej jakości zdjęć inżynierowie byli w stanie stwierdzić, że lądowanie próbnika przebiegło prawidłowo i lądownik osiadł na powierzchni tam, gdzie planowano. Po wylądowaniu jednak nie udało mu się w pełni rozłożyć paneli słonecznych, a antena służąca do komunikacji z Ziemią schowana była właśnie pod tymi panelami, przez co lądownik nigdy nie nawiązał kontaktu z Ziemią.
Schiaparelli
Także w drugiej dekadzie XXI wieku nie udało się uniknąć porażki marsjańskiej. W 2016 r. w ramach planowanego na wiele lat programu ExoMars Europejska Agencja Kosmiczna wysłała w kierunku Czerwonej Planety Trace Gas Orbiter oraz demonstrator technologii Schiaparelli. Ze względu na fakt, że ESA nigdy wcześniej nie wysyłała żadnego aparatu, który miał lądować na powierzchni Marsa, a przygotowywała się właśnie do wysłania masywnego łazika, postanowiono najpierw wysłać stosunkowo tani lądownik, który pozwoli przetestować opracowaną technologię wejścia w atmosferę, lotu i lądowania na powierzchni Marsa. Wejście w atmosferę Marsa w dniu 19 października 2016 r. było relacjonowane na żywo w Internecie, przynajmniej do momentu, w którym naukowcy zorientowali się, że lądownik nieco za długo milczy. Było to niezwykle stresujące doznanie, bowiem kontakt urwał się na zaledwie 15 sekund przed planowanym dotknięciem powierzchni Marsa. Przez znaczącą część lotu przez atmosferę dane były stale przesyłane na Ziemię.
Szczegółowa analiza danych przesłanych przez lądownik wskazała, że wskutek błędu jednego z instrumentów, komputer pokładowy uznał, że lądownik znajduje się ?pod powierzchnią? Marsa. W związku z tym wyłączył silniki hamujące i rozpoczął uruchamianie systemów naziemnych, które pozwoliłyby mu się skontaktować z centrum kontroli misji. Niestety w rzeczywistości w tym momencie Schiaparelli wciąż znajdował się niemal cztery kilometry nad powierzchnią. Pozbawiony silników uderzył w powierzchnię Marsa z prędkością 540 km/h.
Co będzie teraz?
Biorąc pod uwagę fakt, że w kierunku Marsa w tym roku zmierzają aż trzy misje, z czego dwie (arabska i chińska) są pierwszymi w historii tych krajów, należy trzymać kciuki, aby wszystkim się udało. Jak pokazuje historia, wysłanie sondy czy lądownika na Marsa nie jest i jeszcze długo nie będzie trywialnym zadaniem.

Mars 1M
Mars 1M

Mars 2MW-4 oraz Mars 1
Mars 1

Mariner 3
Mariner 3

Zond 2
Zond 2

Mars 2 i Mars 3
Mars 3

Viking 1
Viking 1

Fobos 1 i Fobos 2
Fobos1

Mars Observer

Nozomi
Nozomi

Mars Surveyor ?98
Mars Climate Orbiter.

Mars Polar Lander
Mars Express + Beagle 2
Beagle 2

Schiaparelli
Schiaparelli

https://spidersweb.pl/2021/02/historia-nieudanych-lotow-na-marsa.html

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką.jpg

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką2.jpg

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką3.jpg

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką4.jpg

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką5.jpg

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką6.jpg

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką7.jpg

Musimy zacząć od lat 60. Przegląd misji marsjańskich, które skończyły się porażką8.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)