Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.06.2015 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Przed godzinką pod Radomskiem (łódzkie) było tak... http://hubertdrozdz.pl/astro/burza.jpg To złożenie trzech 2-minutowych ujęć.
    13 punktów
  2. Dzisiejsza próba z nową kamerą - Point Grey Grasshopper Express - stack 300kl.
    6 punktów
  3. 6 punktów
  4. Witam M5 jest jedną z najpiękniejszych gromad kulistych północnego nieba. Jest to duża i jasna gromada kulista (24000ly, 5,8 mag), w dobrych warunkach widziana gołym okiem. Przez lornetkę wygląda jak rozmyta plamka, przez większy teleskop widać poszczególne gwiazdy. Pozdrawiam
    5 punktów
  5. Chwaliłem się już swoim nożoróbstwem a dokładniej - rękojeścio- i pochworóbstwem, więc teraz z okazji ukończenia kolejnego dzieła, parę fotografii: Nr 1 Sowa: klinga - stal Sandvik z odzysku; rękojeść: drewno tekowe z odzysku (listwa regałowa); pochwa-stelaż: brzoza Nr 2 Wenus paleolityczna (lub Syrenka ;-): klinga Helle Folkekniven, stal - Sandvik 12C27 ; rękojeść: drewno tekowe z odzysku; pochwa - skóra z odzysku (stara torba) Nr 3 tradycyjny: klinga Helle Fjellmann, stal laminat trójwarstwowy firmowy; rękojeść: drewno tekowe z odzysku; pochwa - skóra z odzysku Nr 4 tradycyjny: klinga Morakniv Outdoor 2000, stal Sandvik; rękojeść: drewno mesquito; pochwa - skóra z odzysku
    5 punktów
  6. Fragment poprzedniego tarcza słoneczna w negatywie.
    5 punktów
  7. W Warszawie też grzmiało. Dwa zdjęcia z ulicy Beethovena z ostatniej nocy. Zdjęcia zrobione Canonem 650. Pozdrawiam Maciek
    5 punktów
  8. Niesamowita wiadomość , lądownik Philae obudził się i jest gotów do działania :) http://www.bbc.com/news/science-environment-33126885
    5 punktów
  9. Serdecznie witam. Miło jest mi Was poinformować, że dziś w nocy zgłosiłem do CBAT odkrycie możliwej supernowej. http://www.cbat.eps.harvard.edu/unconf/followups/J17162885+0625585.html PSN znajduje się w galaktyce UGC 10779 w gwiazdozbiorze Wężownika. Mimo, że nie jest zbyt jasna (18.1 mag) to ma spory offset - znajduje się w odległości 26" na zachód od centrum galaktyki. Nie powinna więc być zbyt trudna to "ustrzelenia", do czego gorąco namawiam. Sprawa jest świeża, sprzed kilku godzin, więc jeszcze nikt jej nie potwierdził, zatem chciałbym zachęcić Was do wysyłania zdjęć potwierdzających na stronę BrightSupernova. Szczegóły na temat przesyłania swoich materiałów do BS opisałem kiedyś w moim poście w wątku: http://www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/6685-wlasnie-wybuchla-supernowa-w-m101/ Oto dane PSN w formacie CBAT TOCP: Object Designation Date (UT) R.A. (2000.0) Decl. Mag. p Offset Locale D A PSN J17162885+0625585 2015 06 12.006 * 17 16 28.85 +06 25 58.5 18.1 U 26W 3N U10779 1 1 oraz 51-sekundowe zdjęcie odkrywcze uzyskane w kiepskich warunkach: http://www.jgao.pl/pgc59987.html Pozdrawiam J. Grzegorzek
    4 punkty
  10. Jeszcze mała fotorelacja Pierwsza część naszego sprzętu wyładowana Widok na południe Nasza miejscówka w budowie pierwsze obserwacje planet i już poranek , wschód księżyca W pierwszych promieniach słońca
    4 punkty
  11. IV ASTRO - PARTY Witam wszystkich,napiszę krótko : to było najlepsze i najliczniejsze astro-party jak do tej pory. Pomimo problemów z pogodą na imprezę stawiło się 15 osób,atmosfera była wspaniała a ludzie pogodni i przyjaźni. Astro-pogaduchom nie było końca. Obaliliśmy chyba wszystkie teorie związane z wszechświatem. W to miejsce oczywićie powstały nowe rewolucyjne teorie. Była gitara i śpiewy. Okazało się,że nie tylko Kamil gra na gitarze. Był też konkurs z nagrodami. Laureaci konkursu . Zwyciężył Czarek. Wszystkim serdecznie dziękuję i pozdrawiam Michał.
    4 punkty
  12. Lądownik Philae "obudził się" po pół roku milczenia. Naukowcy stracili z nim kontakt w listopadzie Europejska Agencja Kosmiczna potwierdza, że otrzymała sygnały od lądownika Philae. Próbnik międzyplanetarnego programu Rosetta przestał nadawać w listopadzie; naukowcy przewidywali, że wyczerpała się wtedy jego bateria. ESA podaje, że otrzymała dwa czterdziestosekundowe sygnały, nadane w odstępie dwóch minut. W listopadzie inżynierowie alarmowali, że bateria lądownika może ulec wyczerpaniu: Philae przez większość czasu znajdował się w cieniu wysokiego wzniesienia na powierzchni jądra komety. W efekcie baterie słoneczne lądownika nie otrzymywały wystarczającej ilości energii słonecznej. Więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18118329,Ladownik_Philae__obudzil_sie__po_pol_roku_milczenia_.html#Czolka3Img
    4 punkty
  13. Wczoraj też udało się nam wyrwać nieco czystego nieba. Pojechaliśmy w mocno okrojonym składzie (z Panasem) na Przełęcz Knurowską - ot tak, bez specjalnych planów. Wzięliśmy z sobą tylko lornety: Markowe Fujinony 10x50 i 16x70 oraz moje "siedemdziesiątki" (10,5 - zaopatrzoną w parkę filtrow OIII i 15x). Zmęczenie dało o sobie znać, więc "sesja" wyglądała w ten sposób, że położyliśmy się na górskiej łące, czesząc klasyki i skarby letniej Drogi Mlecznej. Wschód i zenit były zupełnie przyzwoite - z wdoczną na pierwszy rzut oka M13; dla odmiany południe zostało praktycznie wyłączone z użytku - pałętały się tam burzowe chmury, podświetlane co rusz odległymi błyskawicami. Tym, co zapamiętam z tej nocy, będzie wspaniała Ameryka Północna wraz z Pelikanem i zaskakująco wyraźny Pacman (NGC 281); wszystkie te mgławice zostały pięknie uwydatnione przez filtry mgławicowe. Korzystając z Fujinona 10x50 potwierdziłem też widoczność tarczki Sowy (M97) w tak niewielkim sprzęcie. Da się? Da się! :P Później Marek "odpłynął" (mając za sobą dwie nieprzespane noce i dwa dni włóczęgi po tatrzańskich szlakach), więc odwiozłem go na kwaterę, a sam pojechałem jeszcze na Przełęcz Trybską, gdzie - po rozejściu się burzowych chmur - złapałem w lornecie 10,5x70 majestatyczną, ogromną Lagunę wraz z pobliską Koniczynką i rozległy kompleks Veila. To była kolejna fajna noc. :)
    4 punkty
  14. U mnie w osi DEC na EQ5 (Bresser EXOS-2) wychodzi z silnikiem 1.8 stopniowym - 0.703 (1/16) i 0.352 (1/32) => przekładnia slimakowa 1:144 i pasek zębaty 1:4 (drukarka 3d to jednak fajny patent :) )
    3 punkty
  15. Moje kolejne próby ujeżdżania Lunta 60 kamerą DMK. Pod ręką mam tylko Corela i nie bardzo się w nim obracam. Na szybko panorama z 4 ujęć: i barlow "no name" 2x Też widzę różnicę między Ch.3 i DMK >:( . Łukasz, zamienisz się?
    3 punkty
  16. Zbłąkana galaktyka Wszechświat wydaje się niezwykle przestronny, mimo to większość galaktyk gromadzi się w grupy i gromady, w których sąsiedzi nie są od siebie nadmiernie odlegli. Agencje kosmiczne ESA i NASA opublikowały zdjęcie galaktyki NGC 6503, która wyraźnie się zabłąkała i znajduje się na skraju Pustki Lokalnej, obszaru o średnicy około 150 milionów lat świetlnych, gdzie z bliżej nieznanych przyczyn nie ma innych galaktyk. Najnowsze zdjęcie z teleskopu kosmicznego Hubble'a pokazuje bogatą paletę barw NGC 6503, która znajduje się około 18 milionów lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Smoka. Średnica tej galaktyki to około 30 tysięcy lat świetlnych, jedna trzecia średnicy naszej Drogi Mlecznej. Jej centralny rejon nie jest tak jasny, jak w innych przypadkach, prawdopodobnie w centrum znajduje się mało aktywna czarna dziura, ściągająca niewielkie ilości otaczającej materii. Zdjęcie wykonano z pomocą zainstalowanej w 2009 roku kamery WFC3 (Wide Field Camera 3), która rejestruje obraz w szerokim zakresie częstotliwości od ultrafioletu po bliską podczerwień. Dzięki niej widać bogactwo barw NGC 6503, czerwony blask obłoków gazu i niebieskie światło młodych, tworzących się dopiero gwiazd. Cętkowany wygląd dają galaktyce ciemnobrązowe obłoki pyłu, częściowo przesłaniające jasny blask ramion i centrum galaktyki. Grzegorz Jasiński http://www.rmf24.pl/nauka/news-zblakana-galaktyka,nId,1834018 Galaktyka NGC 6503 /NASA, ESA /
    3 punkty
  17. Krótki filmik jak działa urządzenie. Na początku prędkość gwiazdowa - 1 pełen płynny obrót na 2 minuty (wartości już przeliczone do przekładni). Potem szybsze obroty dające max prędkość GoTo 200x. Sterownik przełącza się wtedy w tryb 1/4 kroku. W trybie gwiazdowym 1/32 kroku.
    3 punkty
  18. Po długiej przerwie od fotografii DS czas było sobie przypomnieć obsługę sprzętu. Na cel wziąłem obiekt o nazwie Sh2-112 z katalogu Sharplessa. Wybrany od tak jak zobaczyłem jedną klatkę Łukasza rano w ujęciach pojedynczych. Pierwsze podejście było falstartem ze względu na rozjechana kolimację. Tutaj jest już lepiej, ale jeszcze potrzeba drobnej regulacji. Obiekt rozwojowy w najbliższych planach dopalenie Ha i RGB a może jeszcze SII, OIII, a i może wydłużenie czasów w Ha Pierwsze podejście jedna klatka poglądowa bo materiał nie warty składania. Choć mam ich 10 szt. 2015-06-04 - Sh2-112, Atik314E, Ha, 600s, GSO8"f/4, NEQ6, Pixinsight autostretch, pełnia Drugie podejście z podregulowaną kolimacją. 2015-06-10 - Sh2-112, Atik314E, Ha, 600s, GSO8"f/4, NEQ6, Pixinsight autostretch No i na koniec wersja złożona z tego co mam po poprawionej kolimacji. Sh2-112, Atik314E, Ha, 14x600s, GSO8"f/4, NEQ6,
    2 punkty
  19. Nie no, mistrzostwo Michale! Ja też dziś miałem "party" z łosiami (które tradycyjnie mnie wystraszyły), ale to nic w porównaniu z imprezami na działeczce. Mam ochotę przylecieć do Polski, ale na razie nie mam okazji.
    2 punkty
  20. Gianluca Masi oraz niezależnie R.Belligoli and F.Castellani potwierdzili PSN z jasnością odpowiednio 18.5 i 18.6 mag. Ich pomiar wykonany został na materiale uzyskanym w lepszych warunkach niż moje, więc jest pewnie bliższy prawdy. Właściwie, to się nawet cieszę, że udało mi się efektywnie sięgnąć jednak głębiej niż 17-18 mag, zakładane przeze mnie na początku, kiedy startowałem z projektem poszukiwań. Galaktyka UGC 10779 ma prędkość radialną ok. 7000 km/s, co daje nam odległość ok. 350 Mly, więc do możliwości jakiegoś znacznego pojaśnienia tej PSN należy podejść jednak sceptycznie. Dziękując wszystkim z miłe słowa, zachęcam, jak zwykle, do wykonania własnych rejestracji i pomiarów fotometrycznych (jeżeli tylko pogoda łaskawie pozwoli). Wśród nas jest wielu kolegów ze znakomitym warsztatem astrofotograficznym.
    2 punkty
  21. Studentka odkrywa tuby plazmy unoszące się nad powierzchnią Ziemi Najnowsze obserwacje radiowe nareszcie potwierdziły przewidywania teorii, która liczy już sobie 60 lat! Autorka badań, która wymyśliła sposób jak tego dokonać i zbadać ziemskie pole magnetyczne w trzech wymiarach, jest studentką jednego z australijskich uniwersytetów. Słońce stale emituje naładowane cząstki, które wraz z promieniowaniem kosmicznym spoza naszego Układu docierają do Ziemi. Kiedy cząstki zbliżają się do naszej planety ich tory lotu są zaburzane przez ziemskie pole magnetyczne. Część z nich odbija się, inne zaś są kierowane w strone biegunów magnetycznych, powodując np. spektakularne zorze polarne. Obszar, w którym ruch cząstek naładowanych i zjawiska są zdominowane przez pole magnetycznym nazywamy magnetosferą. Dzieli się ona na dolną warstwę - jonosferę i górną - plazmosferę. Niestety poza samym podziałem niewiele wiemy na ich temat. Lepsze poznanie jonosfery jest istotne dla satelitarnych systemów nawigacji oraz dla obserwacji prowadzonych przez radioteleskopy. Cleo Loi, studentka Univeristy of Sydney, w trakcie pracy nad projektem magisterskim wpadła na pomysł, by użyć radioteleskop Murchison Widefield Array (MWA) do zbadania tego regionu. MWA to jeden z obserwatoriów, które postawiono w ramach przygotowań do budowy przełomowego Square Kilometera Array (SKA). MWA składa się ze 128 anten rozrzuconych na obszarze o szerokości 3 kilometrów w zachodniej Australii. Loi zasugerowała, by podzielić obserwatorium na część wschodnią i zachodnią. Dzięki temu uzyskała stereoskopowe widzenie, którego zasada działania jest analogiczna do pracy ludzkich oczu. Dzięki temu, że patrzymy na dany obiekt lewym i prawym okiem, które są nieco oddalone od siebie, możemy ocenić odległość do obiektu. W klasycznych obserwacjach radiowych odległość pomiędzy zachodnią i wschodnią grupą anten jest zbyt mała dla obiektów znajdujących się na odległościach astronomicznych, ale przy obserwacjach obszarów bliskich Ziemi jest wystarczająca. Przeprowadzone obserwacje stereoskopowe ukazały serię naprzemiennie ułożonych tub plazmy o małej i dużej gęstości. Tuby łączą jonosferę i plazmosferę układając się wzdłuż pola magnetycznego. Pomiar wysokości określił położenie tub na 600 km od powierzchni Ziemi. Zauważono również, że struktury powoli się przesuwają. Badania jonosfery wykonywano również przy użyciu innych anten, np. Very Large Array (VLA), jednak nikt nie zastosował dotychczas metody stereoskopowej. Najnowsze odkrycie pozwala wytłumaczyć m.in. problem rejestracji sygnału na jednej półkuli, który powstawał podczas błyskawic mających miejsce na drugiej półkuli Ziemi. Podejrzewano, że właśnie mogły istnieć takie tuby plazmy, jednak do tej pory nie udało się potwierdzić ich obecności. Loi jest bardzo pozytywnie zaskoczona tym co udało się osiągnąć przy pomocy radioteleskopu MWA i już zastanawia się, co by można było osiągnąć przy pomocy potężnego SKA, kiedy już powstanie. Co prawda SKA nie zakładało prowadzenia badań w tym kierunku, ale być może dzięki niniejszemu odkryciu może się to zmienić. Artykuł: Real-time imaging of density ducts between the plasmasphere and ionosphere - http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/2015GL063699/abstract Hubert Siejkowski http://orion.pta.edu.pl/studentka-odkrywa-tuby-plazmy-unoszace-sie-nad-powierzchnia-ziemi Wizja artystyczna tub plazmy w ziemskiej magnetosferze. Źródło: CAASTRO/Loi et al. Obserwacje tub plazmy wykonanych przy pomocy teleskopu Murchison Widefield Array. Kolorem oznaczono rozkład tub, zaś czarne linie odpowiadają kierunkowi ziemskiego pola magnetycznego. Źródło: CAASTRO/Loi et al. Kliknij rysunek, by zobaczyć animacje!
    2 punkty
  22. Kto nie byl - niech żałuje. Zebrała się pięcioosobowa ekipa - Paweł Trybus, dwóch Marków - Panas i Gryf188, Jurek (Krater) i ja. Udało się nam wjechać na polanę na samym szczycie Ćwilina. Dzielne autko terenowe Jurka wwiozło tam całą masę sprzętu - od ogromnej lornety Miyauchi BR -141 Pawła i mojego Taurusa T300 począwszy, poprzez kilka refraktorów, na lornetach od 42 do 80 mm skończywszy. * Mimo początkowych obaw związanych z zachmurzeniem pogoda okazała się łaskawa. Czesaliśmy praktycznie cały dostępny niebosklon, oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem jego południowych rubieży. Padały "wynalazki" - takie jak gromada kulista NGC 6453 w Skorpionie (ulokowana na obrzeżach M7) czy mgławica planetarna NGC 6563 (w Strzelcu, zwana Południowym Pierścionkiem), jak i klasyki - wszelkie Veile, Crescenty i inne letnie standardy. Marek - Gryf focił Drogę Mleczną, a drugi Marek (Panas) pogrążony w ciemnych myślach kontemplował takież mgławice (zastanawiając się pewnie, ile z tego widać z okolic Gdańska :P ). Na dzisiaj zapowiada się powtórka (choć w nieco okrojonym składzie). * - nie dotyczy Panasa - w jego przypadku wszystko zaczynało się i kończyło na Fujinonach.
    2 punkty
  23. To właściwie skąd się wzięły tajemnicze plamy na Ceres? Autor: Aleksandra Stanisławska Sonda kosmiczna Dawn zrobiła niezwykle szczegółowe fotografie tajemniczych jasnych plam na powierzchni planety karłowatej Ceres. NASA opublikowała też przepiękny film złożony z PRAWDZIWYCH ZDJĘĆ globu. Czy w końcu dowiemy się, czym są jasne plamy? Sonda kosmiczna Dawn od marca tego roku krążąca wokół planety karłowatej Ceres zbliżyła się do niej na odległość 4400 km, dzięki czemu miała szansę dokładnie sfotografować niezwykłe lśniące plamy na jej szarawej powierzchni. Ceres to mająca 950 km średnicy planeta karłowata położona w pasie planetoid pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza. Jest to zarazem największy obiekt krążący w tym pasie. Krater, w którym znajdują się przejaśnienia, ma około 90 km średnicy. Z daleka wygląda to na dwie plamy, o czym pisaliśmy na naszym blogu. Jednak w rzeczywistości są to najprawdopodobniej dwa skupiska mniejszych kropek, co wyraźnie widać w przypadku plamy po prawej stronie. Plama z lewej strony położona jest w centrum krateru. Jak zauważa astronom Phil Plait na blogu Bad Astronomy, na zewnątrz od krateru po prawej stronie widać rozchodzące się promieniście delikatne przyciemnienie (łatwiej je dostrzec, podkręcając kontrast zdjęcia w programie graficznym). Wygląda ono na materię wyrzuconą przez obiekt, który uderzył w powierzchnię Ceres pod bardzo małym kątem. To by wyjaśniało obecność plam z prawej strony. A poniżej film z przelotu sondy Dawn wokół Ceres. Do stworzenia go użyto PRAWDZIWYCH ZDJĘĆ planety wykonanych z odległości 5100-13600 km! W tle dołożono gwieździste niebo Nie wiadomo jednak, czy rozwiązanie zagadki plam jest tak proste. Ostatecznie głowi się nad tym cały sztab planetologów. A połyskujące powierzchnie na Ceres rozbudzają wyobraźnię, bo są zupełnie wyjątkowe. Na żadnym innym skalistym, pozbawionym powietrza globie nie odkryto podobnie jasnych, kontrastujących z otoczeniem plam. Badania wykazały, że na Ceres kryje się sporo lodu wodnego i to właśnie ten lód może przezierać spod przyprószonej pyłem powierzchni po niedawnym uderzeniu meteorytu. Jeśli tak jest, to lodowe plamy stopniowo będą stawać się coraz mniej widoczne, niszczone przez promieniowanie UV i podgrzewane przez Słońce, wskutek czego lód będzie sublimował (zmieniał stan skupienia ze stałego w gazowy). Pozostaje jeszcze kwestia samego 90-km krateru. Naukowcy oceniają, że jest o wiele starszy niż jasne plamy. Tak więc najprawdopodobniej przypadek sprawił, że w jego środek uderzył kolejny meteoryt, wybijając kolejne zagłębienia. A może są to jednak ślady aktywności wulkanicznej, co badacze również biorą pod uwagę? Albo plamy jakichś soli? Badania prowadzone przez Dawn powinny rozwiać te wątpliwości. Sonda będzie okrążać Ceres jeszcze przez kilka miesięcy, stopniowo się do niej zbliżając. W grudniu 2015 znajdzie się na wysokości zaledwie 375 km ponad powierzchnią planety, z na przekazanych przez nią zdjęciach jeden piksel ma mieć 35 metrów rozdzielczości. To zwiastuje naprawdę dużą szczegółowość fotografii. A będą one robione nie tylko w świetle widzialnym, bo oprzyrządowanie sondy umożliwia również obrazowanie w podczerwieni, dzięki czemu uzyskamy mapę ciepła na powierzchni. Z kolei dzięki detektorowi neutronów można będzie wykryć obecność wody. Na razie na zdjęciach Ceres widać pooraną kraterami powierzchnię jak na Księżycu. Naukowcy odkryli tam również osuwiska i strome urwiska. Wskutek osunięć gruntu prawdopodobnie powiększył się w ostatnim czasie także krater z jasnymi plamami. http://www.crazynauka.pl/to-wlasciwie-skad-sie-wziely-tajemnicze-plamy-na-ceres/ Zdjęcie wykonane przez sondę Dawn podczas przelotu nad planetą karłowatą Ceres 4 maja 2015. Fot. JPL/NASA
    2 punkty
  24. Co zaleje, a co wyschnie do końca tego wieku Tomasz Ulanowski NASA udostępnia prognozy zmian klimatu do 2100 r. Dzięki nim każde państwo i miasto może sprawdzić, jakie temperatury i opady atmosferyczne czekają je w najbliższym wieku. To podstawa do przyjęcia krajowych czy lokalnych planów adaptacji do zmian klimatu. Komputerowy model udostępniony przez NASA uśrednia prognozy z 21 modeli używanych na całym świecie. Ma też świetną jak na dzisiejsze możliwości rozdzielczość 25 km. Oznacza to, że za jego pomocą można prognozować regionalne zmiany klimatu odnoszące się nawet do niewielkich miast. Model prognozuje zmiany temperatur maksymalnej i minimalnej oraz ilości opadów dla każdego żądanego dnia do roku 2100. Korzysta przy tym z dwóch z czterech scenariuszy stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze - tzw. RCP 4,5 i RCP 8,5 - które w swoim ostatnim raporcie zarysował ONZ-owski Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu (IPCC) [kliknij, aby zobaczyć dokument w formacie PDF] Eksperci Panelu założyli, że w najbliższym wieku stężenie gazów cieplarnianych w powietrzu może rosnąć według czterech scenariuszy. Najbardziej optymistyczny i najmniej realny z nich - RCP 2,6 - zakłada, że koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze nie przekroczy 421 ppm (części na milion - przed rewolucją przemysłową wynosiła 280 ppm), a wzrost średniej temperatury globu - 0,3-1,7 st. C. Niestety, już dzisiaj stężenie CO2 w powietrzu wynosi 400 ppm i jak dotąd rośnie ze średnią prędkością przeszło 2 ppm rocznie. Wydaje się niemożliwe, żeby w ciągu dziesięciu lat cały świat przestał pompować do atmosfery dwutlenek węgla i inne gazy cieplarniane. Nasza cywilizacja ciągle opiera się przecież na paliwach kopalnych - węglu, ropie i gazie. Według drugiego scenariusza RCP 4,5 - który jest też dość optymistyczny i który NASA bierze pod uwagę w udostępnionym przez siebie modelu, stężenie CO2 ustabilizuje się w tym stuleciu na poziomie 538 ppm. IPCC przewiduje, że w takim wypadku wzrost średniej temperatury Ziemi w XXI w. wyniesie 1,1-2,6 st. C. Trzeci scenariusz - RCP 6,0 - pierwszy z pesymistycznych, ale za to dość realny, zakłada, że stężenie dwutlenku węgla w atmosferze jeszcze w tym stuleciu dobije do 670 ppm, a średnia temperatura globu wzrośnie pod koniec wieku o 1,4-3,1 st. C. Zgodnie z nim w następnym stuleciu stężenie CO2 będzie nadal rosło. I w końcu ostatni scenariusz - RCP 8,5 - najbardziej pesymistyczny, ale też bardzo realny (pewnie dlatego NASA umieściła go w upublicznionym przez siebie modelu) zakłada XXI-wieczny skok koncentracji dwutlenku węgla w powietrzu z dzisiejszych 400 ppm do aż 936 ppm i jej dalszy wzrost w kolejnym stuleciu. Według prognoz IPCC oznacza ona wzrost średniej temperatury Ziemi o 2,6-4,8 st. C jeszcze w tym wieku. Dzięki NASA władze każdego państwa i miasta na świecie mogą teraz sprawdzić, jak globalne zmiany klimatu przełożą się na temperatury i opady na ich "podwórku". W Polsce plan adaptacji do zmian klimatu już przygotowują np. władze Warszawy i Słupska. http://wyborcza.pl/1,75400,18104512,Co_zaleje__a_co_wyschnie_do_konca_tego_wieku.html
    2 punkty
  25. Astronomowie odkryli nowy rodzaj planet Michał Skubik Analiza danych dostarczonych prze Kosmiczny Teleskop Spitzera wskazuje, że ta nowa, egzotyczna klasa planet może powszechnie występować w Drodze Mlecznej. Gazowych planet, wielkości Neptuna, z helową atmosferą mogą w naszej galaktyce być tysiące. Prowadzone za pomocą Teleskopu Keplera obserwacje wykazały, że w naszej galaktyce występują ogromne ilości planet należących do kategorii tzw. ciepłych Neptunów. Wszystkie one są mniej więcej wielkości Neptuna i obiegają swoje gwiazdy na bardzo ciasnych orbitach, o wiele bliższych niż odległość Merkurego od Słońca. To powoduje, że panują na nich wyjątkowo wysokie temperatury, sięgające blisko 1400 stopni Celsjusza. Kolejnym skutkiem ciasnej orbity jest czas, w jaki okrążają gwiazdę centralną. Jeden obieg trwa zaledwie 1-2 dni ziemskich. Prowadzący obecne badania dr Renyu Hu z laboratoriów NASA w Pasadenie sugeruje, że niektóre z ciepłych Neptunów mogą posiadać helową atmosferę. Naukowiec uważa, że mała odległość tych planet od gwiazd centralnych mogła spowodować całkowity zanik wodoru w ich atmosferach. - Wodór jest czterokrotnie lżejszy od helu, więc powoli znikał, co powodowało zwiększanie się koncentracji helu w atmosferze - powiedział dr Hu. Według naukowca proces ten postępował stopniowo i powoli, trwając około 10 mld lat. Dla porównania nasza planeta liczy sobie około 4,6 mld lat. Hipotezy naukowe zakładają, że ciepłe Neptuny składają się z ciekłych lub zestalonych jąder otoczonych gazem. Gdyby przyjąć, że hel jest dominującym gazem w ich atmosferach, to dysponując odpowiednią techniką, widzielibyśmy je jako planety szare lub białe. Zupełnie inaczej wygląda nasz Neptun, którego powierzchnia jest lazurowa. Spowodowane jest to silną koncentracją metanu w jego atmosferze, który pochłania barwę czerwoną, co nadaje ten niebieski odcień. Teoria helowej atmosfery rozwinęła się po udowodnieniu, że jeden z ciepłych Neptunów, oznaczony symbolem GJ 436b, nie posiada metanu w swojej atmosferze. Naukowcy podczas obserwacji za pomocą Teleskopu Spitzera odkryli, że na tej planecie występuje węgiel, ale nie ma na niej żadnych śladów metanu. Nie byli jednak w stanie wyjaśnić, co zapobiegło powstawaniu metanu, który jak uważają, powinien powszechnie występować na planetach tego typu. Najnowsze obserwacje wskazują, że powodem jest bliskość gwiazdy centralnej. Wysokie wartości promieniowania powodują, że wodór się wygotowuje. To z kolei spowodowało, że węgiel łączył się z tlenem, powodując wysokie stężenie tlenku węgla w atmosferze planety. Tak też wskazywały obserwacje dokonane przez Teleskop Spitzera. Następnym krokiem do udowodnienia teorii helowej atmosfery będzie przebadanie innych ciepłych Neptunów, w poszukiwaniu śladów tlenku i dwutlenku węgla w ich atmosferach. Wysoka ich zawartość wskazuje na brak wodoru, a więc na istnienie helowej atmosfery. Naukowcy uważają, że pomóc w tym mogą obserwacje dokonywane przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a. Na razie każde kolejne odkryte egzoplanety zaskakują naukowców. Jedna ze współautorek badania prof. Sara Seager uważa, że prawdopodobnie istnieje każda planeta, którą tylko naukowcy są w stanie sobie wyobrazić. Jedynym ograniczeniem są w tym wypadku prawa fizyki. W naszym układzie takiego "ciepłego Neptuna" nie ma. Jeśli takie planety są liczne, po raz kolejny poświadcza to wyjątkowość Układu Słonecznego. Źródło: PHYS ORG http://wyborcza.pl/1,75400,18110517,Astronomowie_odkryli_nowy_rodzaj_planet.html Nowo odkryte planety są bardzo gorącymi, gazowymi olbrzymami, krążącymi niezwykle blisko macierzystych gwiazd (Igor Zhuravlov / 123RF)
    2 punkty
  26. Jeszcze dziwniejsza Ceres Naukowcy analizujący najnowsze zdjęcia przesłane przez sondę Dawn nie przestają się dziwić. Wciąż nie potrafią wytłumaczyć, czym są jasne plamy widoczne na powierzchni planety karłowatej Ceres. Najnowsze zdjęcia wykonane 6 czerwca z odległości 4400 kilometrów nadal nie pozwalają ustalić, co tam widać. Badacze przyznają, że także inne formy na powierzchni Ceres są dla nich szalenie interesujące. Kilkanaście jasnych plam o różnej średnicy, częściowo zbijających się w większą całość widać na dnie krateru o średnicy 90 kilometrów. Takich jasnych punktów nie widzieliśmy na żadnym innym obiekcie Układu Słonecznego. Próbujemy zrozumieć, co to jest - przyznaje Chris Russell, główny ekspert misji Dawn z University of California w Los Angeles. Na razie najbardziej prawdopodobne wydają się błyski światła odbitego od powierzchni lodu, nie wykluczamy też, że to może być sól. Dopiero po zejściu sondy Dawn na niższą orbitę, będziemy mieli szanse dokładniej się temu przyjrzeć i wyjaśnić, co to naprawdę jest - tłumaczy. Dawn pozostaje na obecnej orbicie od 3 czerwca, okrąża planetę karłowatą w ciągu trzech dni. Będzie fotografować Ceres z tej wysokości do 28 czerwca po czym zacznie zmieniać orbitę tak, by z początkiem sierpnia znaleźć się na wysokości 1450 kilometrów. Naukowcy liczą nie tylko na wyjaśnienie wtedy zagadki jasnych punktów. Intrygują ich też zdjęcia innych rejonów powierzchni Ceres. Zdradzają one oznaki silnej aktywności, są tam liczne kratery, fragmenty zastygłej lawy, ślady osuwisk i zapadniętych struktur. Grzegorz Jasiński http://www.rmf24.pl/nauka/news-jeszcze-dziwniejsza-ceres,nId,1834254 Najdokładniejsze jak dotąd zdjęcie jasnych plam na powierzchni Ceres /NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA / Olbrzymi krater na południowej półkuli Ceres /NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA /
    2 punkty
  27. Protuberancja sprzed dwóch dni. Aviki nagrywałem około 19:20 polując na tranzyt satelity Lacrosse 15 na tle Słońca. Tranzytu nie złapałem ale za to zarejestrowałem krótką animację. Seeing był denny ale jako tako wyszło :) i najlepsza klatka:
    2 punkty
  28. Pomysł przyszedł do łba już w ubiegłym wieku... Ale zawsze coś, wszędzie były remonty - łącznie z piwnicą tylko nie u mnie >:( Wreszcie - lepiej późno niż wale... przypomniałem sobie, że noszę spodnie i postanowiłem pomysł nie pytając nikogo o domową zgodę i poradę zrealizować. W przyspieszeniu realizacji pomógł oczywiście zlot w Zatomiu - jubileuszowy zresztą :) (jeździjcie na zloty WARTO 8) ). W przerwie focenia zgadałem się z Przemkiem - ceszka, który jak pamiętacie, przekazał piękną tapetę jako nagrodę w konkursie wizualowców i ostatnio za Polonię, że jest w stanie przez swoja firmę wyprodukować dobrej jakości tapetę z interesującymi nas obiektami no i... Mam, przyszły !!!! - na pięknym fizelinowym materiale z wymarzoną i wybraną naszą Dróżką i .... może Ktoś pomoże zidentyfikować drugą ::) ??? Przemaek jeszcze raz Dziękuję :) A ! zapomniał bym, Dziękuję Marasowi - Panasowi za podpowiedź koloru ścian (chciałem ciemny granat :D ) Praca trwała 5 dni - musiały ściany przeschnąć po malowaniu, no i strzelił mi kręgosłup. Oprócz pomocy przy malowaniu fachowca cała reszta co do usytuowania obrazów, wyklejenia z 3 i 2 rolek i wykończenia moja. Pokój jest dziwny bo ma sześć ścian. Trzymam tam w szafach wszystko co do astro jest potrzebne i nikt oprócz psiaka bez pozwolenia do niego nie wchodzi. Od wczoraj od 23.30 mam teraz zawsze pogodną, astronomiczną noc >:D Marzenia jak się bardzo chce... potrafią się spełniać :) Wymiar MW 2,5 x 2 metry, a mniejsza 2 x 2 m.
    1 punkt
  29. "Wypociny" z wczorajszej nocy :) Wprawdzie warunki byly jakie byly - białe noce, Ksiezyc i wszechobecne LP, ale przeciez setup nie moze stac schowany i sie kurzyc :) Troche malo materialu, ale jestem raczej zadowolony z efektu koncowego. Newton 150/740, HEQ5 Pro, Canon 1200D mod, 15 x 240s @ ISO800, Lekki crop.
    1 punkt
  30. Tęcza z 12.06.2015 Okolice Gdańska :) Xperia Z ...
    1 punkt
  31. Dzięki za super organizacje Astro Party. W sumie było to najlepsze astro party na jakim byłem. BTW To było moje pierwsze astro party :-)
    1 punkt
  32. Wszystko gotowe do wiercenia. A tak będą wyglądać stopy. Śruba m8 w stopie meblowej z gumy. Sprężyna wodoodporna, podkładka i w płytę wbita i wklejenia nakrętka. Całość będzie miała na sobie koło 15kg do uniesienia. Jak ze sztywnością będą problemy mam podkładki i nakrętki motylkowe. Będą od góry dociągać całość. Muszę jeszcze dorobić mocowanie napędu mam 2mm niezgodność z założeniami opartymi na danych fabrycznych. Pozdrawiam Grzegorz.
    1 punkt
  33. A czym wyostrzasz? Generalnie to efekt tego ze za mocno się wyostrza i trzeba sie pobawic parametrami dekonwulsji.
    1 punkt
  34. Wenus z wczoraj, Czy ktos wie co stoi za tym paskiem na obręczy wenus ?. Nie mogę sie tego pozbyc.. Pozdrawiam
    1 punkt
  35. Popracuj jeszcze nad nim, popatrz przed pełnym zmierzchem, przy czystym powietrzu, pokręć ustawieniem ostrości. Obecnie są szanse na oddzielenie pierścienia przy powiększeniu 15x.
    1 punkt
  36. Wczoraj cudna pogoda a dzisiaj rano pod moim balkonem Potop :D Dziewięciu Karolusów Gustawusów sobie weszło jak do siebie >:D
    1 punkt
  37. Chyba jestem już ślepy. Ja widzę tylko złe gwiazdki po łuku od prawej góra przez lewą górę i do dołu.
    1 punkt
  38. Czas troszkę uzupełnić leksykon. Jacku, wysyłam PW.
    1 punkt
  39. jeszcze elektryczne. Dzisiaj takie cukierki. Coś nie chciały współpracować te błyskawice. Trzeba było zrobić swoją. Pozdrawiam.
    1 punkt
  40. Znajomi z powodzeniem robili zdjęcia takim właśnie teleskopem lustrzanką w ognisku głównym. 15-30 sekund dawało radę, a 16 cali robiło swoje.
    1 punkt
  41. Pogoda była baaardzo łaskawa a towarzystwo przednie . Początkowe obawy ok. 22.30 rozwiały się razem z niskimi chmurami i zaczęła się fantastyczna noc. Mieliśmy bezpośrednie porównania pomiędzy Taurusem , Lornetą Pawła oraz refraktorami . Stwierdzenie ,że każdy ma swoje zalety nie jest specjalnie odkrywcze :) . Krążyliśmy pomiędzy sprzętami na zmianę obserwując te same obiekty. Na pierwszy ogień poszły planety , trochę klasyków a później zaczęliśmy schodzić coraz niżej nad horyzontem oraz łowić trochę różnych perełek nieba. Z ciekawszych wydarzeń muszę opisać zachowanie Panasmarasa . Nie wiem czy to wpływ wysokości 1070 m czy jakiś innych czynników , ale zaczął w pewnym momencie coś mruczeć do siebie pod nosem . Nie dało się zrozumieć zbyt wiele, tylko od czasu do czasu jakby słowa "Barnard " i " pociemnienie" . O 2 zaczęło się robić jasno więc zaczęliśmy się powoli pakować . Ja sam zostałem jeszcze do 5 rano na wschód księżyca a póżniej Słońca.
    1 punkt
  42. Fizyk: niespodzianki w Wielkim Zderzaczu Hadronów? Co najmniej za rok! Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) wznawia pracę, ale w najbliższych miesiącach fizycy nie spodziewają się przełomowych odkryć. Teraz sprawdzają, czy wszystko po modernizacji zadziała - mówi PAP fizyk dr Maciej Górski, który uczestniczy w jednym z eksperymentów. LHC RUSZA ZE ZDWOJONĄ ENERGIĄ Po trwającej dwa lata modernizacji Wielki Zderzacz Hadronów w Europejskim Ośrodku Badań Jądrowych CERN pod Genewą wznawia swoją pracę. Cząstki już zderzają się z docelową energią (13 TeV) - prawie dwukrotnie większą niż w poprzednim etapie. To jednak jeszcze nie znaczy, że w LHC - największym na świecie przyspieszaczu cząstek - wkrótce dojdzie do przełomowych odkryć. Dr Maciej Górski, kierownik Zakładu Wysokich Energii Narodowego Centrum Badań Jądrowych, który uczestniczy przy jednym z eksperymentów przy LHC, mówi w rozmowie z PAP: "Jeśli chodzi o odkrycia w LHC, prawdziwe niespodzianki nie powinny się pojawić wcześniej niż za rok. Trudno liczyć na to, że dziś włączymy akcelerator i jutro ogłosimy wyniki." NAJŚWIETNIEJSZA ŚWIETLNOŚĆ NA ŚWIECIE Wyjaśnia, że choć w LHC udało się już uzyskać oczekiwaną energię zderzeń, to inżynierowie cały czas starają się poprawić tzw. świetlność aparatury. "To parametr, który mówi, ile zderzeń na sekundę zachodzi w każdym eksperymencie. Teraz świetlność jest znacznie mniejsza, niż byśmy chcieli. A jeśli świetlność nie będzie duża, trudno mówić o możliwościach odkryć" - zaznacza Górski. Przyznaje, że docelowa świetlność LHC ma być uzyskana za jakiś miesiąc, a to będzie dopiero początek. "Akcelerator ruszył w pierwszym etapie tak naprawdę w 2010 r., a odkrycie cząstki Higgsa ogłoszono dopiero w 2012 r." - przypomina dr Górski. Zaznacza, że trzeba zebrać nawet kilkaset, kilka tysięcy zdarzeń świadczących o występowaniu np. jakiejś nowej cząstki, żeby móc stwierdzić, że się ją odkryło. A problemem jest to, że zdarzenia te występują bardzo, bardzo rzadko. I trzeba je wyszukać wśród miliardów zdarzeń zwykłych i nieciekawych. "Szukamy igły w stogu siana. Na razie stóg jest mały, więc igły w nim jeszcze nie ma, a nawet jak będzie, to nie jest tak, że włożymy w ten stóg rękę i od razu na tę igłę natrafimy. To dość długa procedura" - komentuje fizyk z NCBJ. BŁYSKAWICZNE PACZKI Pod powierzchnią ziemi w CERN znajdują się dwa ogromne pierścienie o obwodzie 27 km. W pierścienie te wpuszczane są rozpędzone paczki protonów. Na razie w pierścieniach krąży jednocześnie tylko kilka takich paczek protonów, a docelowo ma być ich aż po 2800 w jednym pierścieniu. Każda taka paczka ma długość ok. 30 cm, jest cieńsza niż włos i zawiera 100 mld protonów. Część paczek leci w jednym pierścieniu, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a część - w drugim pierścieniu w stronę przeciwną. Pierścienie w czterech miejscach na obwodzie przecinają się i może tam dochodzić do zderzeń rozpędzonych cząstek. "Zderzanie protonów to delikatna operacja - włosem o długości 30 cm trzeba trafić w drugi taki włos. A przecież obie paczki poruszają się prawie z prędkością światła" - opisuje dr Górski. W wyniku tych zderzeń uwalniana jest ogromna energia i mogą powstawać cząstki, których właściwie nigdzie indziej nie ma szansy zaobserwować. Poznanie natury tych cząstek daje naukowcom wgląd m.in. w to, co działo się zaraz po Wielkim Wybuchu. CO SIĘ ZDARZY PRZY ZDERZENIU? W miejscach, gdzie pierścienie się przecinają, prowadzone są cztery eksperymenty. Różnią się one zwłaszcza detektorami i tym, czego w zderzeniach cząstek szukają naukowcy. Eksperymenty CMS (przy nim pracuje dr Górski) i ATLAS są największe i najbardziej ogólne. Z kolei przy eksperymentach LHCb i ALICE badane są bardziej szczegółowe aspekty dotyczące natury cząstek. W detektorach przy LHC rejestrowane są cząstki, które w zderzeniach powstają (mogą to być np. mezony K, mezony pi, protony, antyprotony, fotony, elektrony czy miony). "Po zarejestrowaniu wszystkiego, co powstaje w zdarzeniu, mamy informacje o tym, co się zdarzyło. Możemy szukać nowych, nieznanych zjawisk" - objaśnia dr Górski. Dodaje, że w LHC rejestruje się kilkadziesiąt różnych rodzajów kolizji, do których w zderzaczu może dochodzić. Dane z eksperymentu porównuje się z wynikami symulacji opartych na przewidywaniach teoretycznych. W wyniku tego działania powstaje wykres. "Jeśli nie zdarzyło się nic nowego, wykres jest gładki. A jeśli na wykresie pojawi się maksimum - możemy powiedzieć, że zdarzyło się coś ciekawego. Wykresy potwierdzające istnienie cząstki Higgsa mają właśnie takie maksimum" - stwierdza Górski. SYMETRIA JEST SUPER Fizyk z NCBJ zaznacza, że badania prowadzone w LHC mają doprowadzić m.in. do dokładniejszego poznania właściwości cząstki Higgsa. Górski wyjaśnia, że istnienie tego bozonu przewidzieli w swojej publikacji 51 lat temu Peter Higgs i Francois Englert. Akurat ich propozycje udało się zweryfikować doświadczalnie. Ale jest wiele kolejnych modeli, które czekają na potwierdzenie lub obalenie. "W szczególności są to teorie supersymetryczne, które wskazują, że każda cząstka, którą na razie znamy (np. elektron, każdy z kwarków, foton) ma cząstkę stowarzyszoną, zbliżoną do niej własnościami. Różni się od niej tylko pewnym parametrem - spinem, który - w uproszczeniu - odpowiada za to, jak ta cząstka się kręci" - mówi Górski. RZUCIĆ ŚWIATŁO NA CIEMNĄ MATERIĘ Jeśli teorie supersymetryczne okazałyby się prawdziwe, można byłoby np. wyjaśnić, skąd się bierze ciemna materia. "Na razie główne argumenty na istnienie ciemnej materii pochodzą z astrofizyki, z analizy zachowania się galaktyk. Badanie ich własności sugeruje, że masa galaktyk jest większa niż poznane na razie obiekty, takie jak gwiazdy czy planety" - zaznaczył. Gdyby udało się potwierdzić istnienie stabilnych cząstek stowarzyszonych z cząstkami już poznanymi, byłoby to potwierdzeniem tego, co zaobserwowali astrofizycy. "Nie sądzę, że do tego typu odkrycia dojdzie szybciej niż za rok" - zaznacza badacz, ale przyznaje, że jest na co czekać. PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala lt/ mrt/ mki/ http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405300,fizyk-niespodzianki-w-wielkim-zderzaczu-hadronow-co-najmniej-za-rok.html
    1 punkt
  43. Co jest większe: Afryka czy Antarktyda? Słów kilka o mapach świata Dzięki mapom wiesz, jak wygląda świat. Jednak nie jest on taki, jak pokazuje kartografia. Wszystko za sprawą występujących zniekształceń. Kształt, kąty i powierzchnia kontynentów nie muszą iść w parze z prawdą. Każdy z nas ma wyobrażenie o wyglądzie świata. Dzięki mapom wiemy, jak wygląda każdy kontynent. Okazuje się jednak, że mapy strasznie przekłamują rzeczywistość. Jak wiemy, Ziemia jest elipsoidą. Nie da się więc wiernie przenieść rzeczywistego wyglądu świata na kartkę papieru. Kartografia, nauka zajmująca się tworzeniem i czytaniem map, rozróżnia trzy typy siatek kartograficznych - równopowierzchniową, równokątną i równoodległościową. Ten pierwszy typ siatki, czyli równopowierzchniowe, odwzorowuje dokładnie powierzchnie kontynentów, ale zdeformowane są wszystkie kąty, południki i równoleżniki. Znanym przykładem tego odwzorowania jest siatka Mollweidego. Tę mapę stosuje się do przedstawienia cech powierzchni. Siatka równokątna Merkatora, skonstruowana w 1569 roku i wykorzystywana przez żeglarzy, wiernie pokazuje wszystkie kąty na kuli ziemskiej. Jednak i ta ma w sobie wiele wad. Odległości wiernie zachowane są jedynie na równiku. W miarę oddalania się od tego równoleżnika, zniekształcenia są coraz większe. Siatka równoogległościowa kwadratowa ma wiernie zachowane odległości. Południki i równoleżniki przecinają się pod kątem prostym i dlatego odległość pomiędzy nimi jest wiernie zachowana. Zniekształcenia jakie występują przy takim odwzorowaniu to kąty (to zniekształcenie jest mniejsze niż w siatce równopowierzchniowej) i powierzchnie (mniejsze zniekształcenie niż w równokątnej). Obecnie ta siatka ma małe zastosowanie w codziennym życiu. Teraz postanowiliśmy zachwiać Waszą wizję świata. Pokażemy, że rozmiary, kształty i kąty kontynentów nie zgadzają się z naszym wyobrażeniem. Źródło: tvnmeteo.pl Autor: Maja Bujalska http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/co-jest-wieksze-afryka-czy-antarktyda-slow-kilka-o-mapach-swiata,171207,1,0.html
    1 punkt
  44. Zdjęcie to powstało podczas konfiguracji nowego setupu. Trochę czasu mi zeszło,zanim uporałem się z flattenerem i czasu na właściwą fotografię zostało niewiele.Ważne,że całe pole ma ładne gwiazdki. Poniżej wrzucam wycinki narożników w skali 1:1 bin1. Jeżeli ktoś coś tam widzi niepokojącego,to proszę się nie krępować i śmiało o tym napisać. lewa góra lewy dół prawa góra prawy dół I na koniec fotka -Stallarvue 80SV, TVx0.8,ST8300,IDAS LP2,AZ EQ6GT. L-7x300,RGB-3x6x120
    1 punkt
  45. 18 minut z życia Słońca :) Okolice obszaru aktywnego AR12360
    1 punkt
  46. zobaczyłem na własne oczy różnicę pomiędzy Chameleonem3 a DMK ta kamera jest niesamowita, zwłaszcza do Słoneczka :) Pierwsze światło w h-alpha
    1 punkt
  47. Kolejny etap zbliża się ku końcowi czyli uruchomienie nowej elektroniki. Wszystkie części dojechały. Moduł AstroEQ jest już gotowy, pozostaje zaprogramować mikrokontrolery i zrobić pierwsze próby z silnikami "na sucho". c.d.n.
    1 punkt
  48. Pierwsza moja fotka Wenus. I chyba lepsza już nie będzie.
    1 punkt
  49. Jak się żyje w czarnej dziurze? Piotr Cieśliński (fizyk) Nie wskakuj do osobliwości, bo grawitacja zrobi z ciebie miazgę. I zabierz kostium kąpielowy, może być gorąco. Przygotuj się też na kłopoty z parkingiem, no i nie zapomnij kamery: widoki będą boskie! Tysiące ochotników ostatnio zgłosiło się do lotu na Marsa z biletem tylko w jedną stronę. Mam lepszą propozycję: wyprawę do wnętrza czarnej dziury. To najbardziej egzotyczne ze wszystkich miejsc we Wszechświecie. Stamtąd także nie ma powrotu i także może nas czekać nowe życie, ba, nawet cały nowy kosmos! Albo... okrutna śmierć. Pewności nie ma, ale prawdziwych odkrywców nie powinno to bardzo zniechęcać. W epoce wielkich odkryć geograficznych Ferdynand Magellan z towarzyszami wyruszył w drogę dookoła świata także bez wielkich szans na to, że wróci. Chcesz się zaokrętować? Powiemy ci, jak się przygotować do takiej podróży. Czy mogę zajrzeć do czarnej dziury? Możesz, ale już się z niej nie wydostaniesz. Współczesna fizyka nie pozostawia złudzeń - czarna dziura nigdy cię nie wypuści ani nie zdołasz przekazać na zewnątrz żadnej informacji, bo zarówno światło, jak i fale radiowe nie są w stanie z niej uciec. To, co tam zobaczysz, pozostanie więc na zawsze twoją tajemnicą. Czego się mogę spodziewać? Czarna dziura jest otoczona krawędzią (fizycy nazywają ją horyzontem), poza którą przestrzeń i czas zostają zawinięte w coś, co przypomina długi lejek. Na samym jego końcu znajduje się punkt o nieskończonej gęstości, zwany osobliwością, do którego została ściśnięta cała materia, i gdzie czas oraz przestrzeń rozpadają się na kwanty. Ale to tylko czcze spekulacje, bo nie znamy jeszcze kwantowej teorii grawitacji, więc nie wiemy, jak ta studnia wygląda i dokąd tak naprawdę prowadzi. Kiedyś wydawało się, że śmiałek, który wskoczy do czarnej dziury, nie uniknie wciągnięcia do osobliwości, gdzie grawitacja zrobi z niego miazgę. Ale trzy lata temu Wiaczesław Dokuczajew, fizyk z Instytutu Badań Jądrowych Rosyjskiej Akademii Nauk w Moskwie, opublikował wyliczenia, które dają nadzieję na to, że we wnętrzu czarnej dziury niekoniecznie czekać nas będzie marny los. Wynika z nich, że za horyzontem wirującej lub naładowanej elektrycznie czarnej dziury znajdują się stabilne orbity. Jeśli trafimy na jedną z nich, to będziemy się poruszać wokół straszliwej osobliwości, ale na nią nie spadniemy. Tak jak Ziemia krąży wokół Słońca z dala od jego wrzącej plazmy. Jedyna różnica jest taka, że orbity za horyzontem czarnej dziury nie są kołowe ani eliptyczne, przypominają raczej skomplikowaną rozetę. Przy tym im większa czarna dziura, tym lepiej. Jest więcej miejsca dla takich orbit, a poza tym "rozwałkowujące na ciasto" grawitacyjne siły pływowe nie są już tak dotkliwe. W supermasywnych czarnych dziurach, które mają masę miliony, a czasem miliardy razy większą niż nasze Słońce, grawitacja osobliwości byłaby praktycznie nieodczuwalna dla ludzi. Jak daleko muszę jechać? Przygotuj się na długą podróż, bo ani w Układzie Słonecznym, ani w jego sąsiedztwie żadnych dziur raczej nie ma. Najbliższa znana nam znajduje się w gwiazdozbiorze Łabędzia - w odległości aż 6 tys. lat świetlnych. Ale tej nie polecamy, bo otacza ją wir materii, która "przelewa" się przez jej krawędź niczym woda wpadająca do odpływu na dnie wanny. W tym wirze materia trze i rozgrzewa się do milionów stopni, emitując wszystkie możliwe typy promieniowania - radiowe, podczerwone, widzialne, ultrafioletowe, ale przede wszystkim bardzo energetyczne i przenikliwe fale rentgenowskie. Z powodu niezdrowego promieniowania lepiej więc trzymać się od takich wirów z daleka. Inna czarna dziura - gigantyczna, o masie 4 mln razy większej niż Słońca - znajduje się w centrum Drogi Mlecznej. To także daleko - 25-30 tys. lat świetlnych stąd. Ona też od czasu do czasu pochłania materię, ale jest dużo spokojniejsza niż jej żarłoczne kuzynki, które siedzą w centrach innych galaktyk i wciągają materię tak łapczywie, że otaczające je wiry przyćmiewają blaskiem całą galaktykę z jej miliardami gwiazd. Po czym poznać, dokąd się kierować? Jak ją namierzyć? Na wycieczkę poznawczą trzeba wybrać dziurę samotną, która nie będzie zasysała gazu z towarzyszącej jej gwiazdy (lub gwiazd) i nie będzie otoczona wirem rozgrzanej i promieniującej plazmy. Tylko jak ją znaleźć? Bez jasnego wiru materii będzie się zupełnie zlewała z czarnym tłem kosmosu. Ale jest na to sposób. Czarna dziura ma potężną grawitację, która zakrzywia przechodzące w pobliżu promienie świetlne. Jeśli więc znajdzie się na tle jasnej galaktyki lub grupy gwiazd, to skupi ich światło niczym soczewka powiększająca, a bywa, że podwoi lub potroi obraz gwiazd jak w kalejdoskopie. Przygotuj sprzęt foto, bo będą nieziemskie widoki Gdy się zbliżymy, zakrzywienie promieni świetlnych może dać cudowny efekt. Ostatnio na potrzeby filmu "Interstellar" naukowcy przeprowadzili najbardziej do tej pory realistyczną symulację czarnej dziury. Okazuje się, że światło wykonuje wokół niej wprost dziki taniec. W zależności od kierunku i kąta padania promienie mogą się poruszać po różnych trajektoriach, niektóre zatoczą jeden łuk i wrócą jak bumerang, inne się "nawiną" na czarną dziurę niczym nić na szpulkę, a potem oddalą z powrotem w daleki kosmos. Grawitacja zmienia częstość światła, czyli także barwę. Filmową Gargantuę otaczają zjawiskowe świetlne pierścienie, a w rzeczywistości widoki mogą być jeszcze bardziej bajeczne. Jak ciepło trzeba się ubrać? To zależy od rozmiaru dziury. Paradoksalnie te niewielkie są cieplejsze niż olbrzymie. Stephen Hawking odkrył, że temperatura czarnej dziury jest tym większa, im mniejsza jest jej masa. Typowa czarna dziura, która powstała po wypaleniu się gwiazdy 10 razy cięższej niż Słońce (tzw. gwiazdowa dziura), jest lodowato zimna, dużo chłodniejsza od próżni kosmicznej. Ma temperaturę ledwie jedną milionową stopnia powyżej zera absolutnego, więc jej promieniowanie cieplne (tzw. promieniowanie Hawkinga) jest niezauważalne. Ale temperatura czarnej dziury wielkości jądra atomowego wynosi... aż miliard stopni! Taka mikroskopijna dziura mocno więc promieniuje, traci energię i się kurczy, co sprawia, że jej temperatura jeszcze bardziej wzrasta. Ten proces w ostatniej fazie jest lawinowy i wybuchowy. W chwili agonii czarna dziura powinna znikać w eksplozji przenikliwego promieniowania gamma (choć wciąż trwają dyskusje, czy znika całkowicie czy też jakiś "ogryzek" po niej zostaje). Oczywiście, raczej nie jest wskazane zbliżanie się do takich rozgrzanych do białości i promieniujących maleńkich dziur. Na razie w ogóle nie wiadomo, czy takie istnieją. Według niektórych hipotez mogły narodzić się we wczesnym Wszechświecie i jeśli miały odpowiednią masę - przetrwać do dzisiaj. Gdyby się udało znaleźć choć jedną z nich, byłaby niezłym generatorem energii. Taka mała czarna dziura o promieniu mniejszym od atomu, która ma masę miliarda ton (mniej więcej tyle co góra taka jak Mount Everest), może emitować promienie gamma z mocą 10 gigawatów przez miliardy lat. Ale nikt ich jeszcze nie wykrył, choć z łatwością zarejestrowalibyśmy ich promieniowanie, gdyby zbliżyły się do Układu Słonecznego. Wybierz większą dziurę, żeby cię nie rozerwało Wielką przeszkodą na drodze do wnętrza czarnej dziury są tzw. siły pływowe, podobne do tych, które wywołują na Ziemi przypływy i odpływy oceanów, tyle że miliardy razy większe. To skutek potężnej grawitacji. Gdy bowiem zbliżamy się do krawędzi dziury, to narasta różnica sił, z jaką przyciągane są różne części twojego ciała. Jeśli lecisz głową do przodu - to jest ona przyciągana silniej niż położone nieco dalej stopy. W pewnej odległości różnica sił stanie się tak wielka, że cię rozerwie. Rozerwana zostanie także twoja rakieta, a potem nawet pojedyncze atomy. To siły pływowe rozbijają gwiazdy, miażdżą i niszczą materię, która wpada do czarnej dziury. Fizycy określają to mianem spagettyzacji, bo grawitacja traktuje materię jak ciasto - wszystko rozwałkowywuje i zgniata. Człowiek nie jest w stanie przeżyć zbliżenia do krawędzi czarnej dziury, która ma masę mniejszą niż tysiąc mas Słońca. Tylko do większych dziur da się blisko podlecieć, bo mają większy horyzont i siły pływowe osiągają śmiertelną wartość dopiero daleko za horyzontem. Skąd wiem, że dotarłem na miejsce? I gdzie znaleźć parking? Jeśli klasyczna teoria względności Einsteina się nie myli, to horyzont niczym szczególnym się nie wyróżnia, nie wykryjemy go żadnym przyrządem. Jeśli więc jeszcze się wahasz, czy wskoczyć do środka, bardzo uważaj - nic cię nie ostrzeże. W celach krajoznawczych lub badawczych najwygodniej byłoby po prostu zaparkować na orbicie wokół czarnej dziury. Ale nie wszędzie jest to możliwe. W pobliżu krawędzi orbity nie są stabilne. Najmniejsze zaburzenie (np. nieostrożny manewr) może nas zepchnąć do środka. Obszar niestabilności rozciąga się na odległość trzech promieni czarnej dziury. Sygnałem, że zbliżasz się w rejony bez powrotu, będą coraz bardziej zdeformowane obrazy nieba. Zakrzywienie czasoprzestrzeni stanie się tak duże, że promienie świetlne bardzo mocno się tam ugną i przed sobą możesz zobaczyć gwiazdy, które masz za plecami. W odległości półtora promienia światło tak się zakrzywia, że zostaje całkowicie uwięzione na orbicie wokół czarnej dziury! Gdy tam się zapędzisz, to patrząc prosto przed siebie, zobaczysz własne plecy. Wtedy może cię uratować tylko manewr, który niegdyś opracował brytyjski astrofizyk Roger Penrose. Dzięki niemu wytrawni podróżnicy i - co tu ukrywać - ryzykanci mogą dotrzeć niemal do samego horyzontu dużej wirującej czarnej dziury i jeszcze stamtąd wrócić. Trzeba zbliżyć się rakietą w kierunku zgodnym z ruchem wiru grawitacyjnego, a w bezpośrednim sąsiedztwie horyzontu włączyć silniki i ustawić ją tak, aby gazy odrzutowe wpadały do czarnej dziury. Wówczas rakieta ulegnie przyspieszeniu i zostanie wyrzucona z ogromną prędkością, jak z grawitacyjnej procy. Oddali się, zabierając część energii obrotowej czarnej dziury, która wskutek tego nieco zwolni. Być może na wyższym poziomie rozwoju naszej cywilizacji w ten sposób nauczymy się czerpać energię z czarnych dziur. Uwaga na fale grawitacyjne U celu podróży zawsze musisz strzec się fal grawitacyjnych, które powstają, gdy do czarnej dziury wpadnie jakaś większa masa. Efekt przypomina rzucenie kamienia do wody - z prędkością światła rozbiegają się koncentryczne zmarszczki czasoprzestrzeni. Blisko horyzontu są one wyjątkowo silne, mogą nadwyrężyć konstrukcję statku, a przede wszystkim twoje ciało. Czy w pakiecie są zabiegi odmładzające? Silna grawitacja spowalnia bieg czasu. Z punktu widzenia odległych obserwatorów na horyzoncie czarnej dziury czas się całkowicie zatrzymuje. Naiwni sądzą, że zamieszkanie na orbicie czarnej dziury jest dobrym sposobem na wydłużenie życia. Niestety, nie jest to prawda, bo to spowolnienie biegu czasu jest odczuwalne tylko dla tych, którzy pozostają na Ziemi. Dla ciebie - jeśli zaparkujesz przy czarnej dziurze - sekundy, minuty, dni i lata mijają tak jak zwykle. Tyle że wydarzenia na dalekiej Ziemi zaczynają biec w przyspieszonym tempie. Po powrocie z rocznego pobytu nad horyzontem czarnej dziury może się okazać, że na Ziemi upłynęły w tym czasie już setki, a nawet tysiące lat. Nocleg na parkingu przy czarnej dziurze nie jest więc najlepszym sposobem na osiągnięcie nieśmiertelności, ale - dodajmy na pocieszenie - to na pewno dobra metoda na podróż w daleką przyszłość. A może osiedlić się tam na stałe? Czy można żyć w czarnej dziurze? Nie jest to wykluczone. Wiaczesław Dokuczajew w swojej pracy sugeruje nawet, że wysoko rozwinięte cywilizacje mogą świadomie wybierać życie na orbitach ukrytych w czarnej dziurze. - Centralna osobliwość to źródło wiecznej energii - mówi fizyk. - Taka cywilizacja nie musiałaby już szukać innego schronienia, co prędzej czy później staje się koniecznością, jeśli mieszka się przy zwykłej gwieździe, która się z czasem wypala. Poza tym do czarnej dziury wpada mnóstwo skarbów - zasoby naturalne, które można wykorzystywać. Wchodzą też w grę kwestie bezpieczeństwa. Żyjąca we wnętrzu czarnej dziury cywilizacja nie może być podglądana z zewnątrz. Sama jednak zawczasu dostrzeże zbliżającego się wroga. Anatomia czarnej dziury. Behemoty i maleństwa Jedno z podstawowych praw w zakresie czarnych dziur mówi, że one "nie mają włosów". Naprawdę, nie żartuję! Ten termin wymyślił amerykański fizyk John Wheeler, a miał na myśli to, że gdy patrzymy na czarne dziury, to nic, żaden włosek, nie zdradza tego, co wpadło do środka. Czarne dziury są jak faceci w czerni - wszystkie takie same. To znaczy - prawie takie same. Są trzy cechy, które odróżniają jedną dziurę od drugiej: masa, prędkość obrotowa i ładunek elektryczny. Z daleka najłatwiej poznać je po masie. Im większa, tym większy horyzont. Ze względu na kategorię wagową można je podzielić na kilka podstawowych gatunków, z których tylko dwa pierwsze zostały z całą pewnością dotychczas zaobserwowane: 1. Supermasywne behemoty. Siedzą w centrach galaktyk i mają masę od miliona do wielu miliardów razy większą niż masa naszego Słońca. Najbliższa z nich drzemie sobie w środku Drogi Mlecznej, ok. 25 tys. lat świetlnych od Ziemi, i waży 4 mln razy więcej niż Słońce. Ostatnio przez teleskop wypatrzono wielki obłok gazu - prawdopodobnie pochodzący z rozerwanej na strzępy gwiazdy - który zbliża się ruchem spiralnym do jej horyzontu i lada chwila wpadnie do środka. Największa z odkrytych do tej pory czarnych dziur swoją masą aż 12 mld razy przewyższa Słońce! Nazywa się J0100+2802 i leży, na szczęście, bardzo daleko - dzieli nas od niej 12,8 mld lat świetlnych. Gdyby siedziała w miejscu Słońca, jej horyzont sięgałby kilka razy dalej niż orbita najdalszej planety, czyli Neptuna. 2. Dziury gwiazdowe. Mają masę od trzech do stu mas Słońca i powstały po wypaleniu się oraz zapadnięciu bardzo masywnych gwiazd. Wedle ostrożnych szacunków na każde 10 tys. gwiazd przypada jedna taka dziura. To oznacza, że tylko nasza galaktyka zawiera co najmniej 20-40 mln gwiazdowych dziur. 3. Czarne dziury wagi średniej - dużo większe niż gwiazdowe, lecz wciąż maciupkie wobec olbrzymich supermasywnych behemotów. Astrofizycy wciąż na nie polują. Niedawno poinformowali, że znaleźli pierwszego kandydata na taką dziurę: najjaśniejsze źródło promieniowania rentgenowskiego w galaktyce M82, oznaczone przez X-1. Jeśli to rzeczywiście jest czarna dziura, to ma masę 400 słońc i otoczona jest gorącym, promieniującym wirem. 4. Pierwotne czarne dziury. To maleństwa, których tusza może jednak budzić szacunek, bo jest porównywalna z masą masywu Mount Everest. Średnica ich horyzontu nie przekracza jednak nanometra (miliardowej części metra), a więc mają mniej więcej rozmiar atomu. Podejrzewa się, że takie dziury mogły powstawać w gorących chwilach tuż po Wielkim Wybuchu i być może niektóre przetrwały do dziś (tj. nie zdążyły wyparować bez śladu). Nikt ich jednak jeszcze nie spotkał. 5. Elementarne czarne dziury - to najbardziej mikroskopowy i ulotny gatunek. Ich rozmiary są małe nawet w skali atomowej: miliony razy mniejsze niż średnica jądra atomowego. Według niektórych teorii tego typu dziury mogą się tworzyć w zderzeniach cząstek elementarnych w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) w ośrodku CERN pod Genewą. Byli tacy, którzy obawiali się, że wyprodukowana w nim czarna dziura, choć mała, okaże się żarłoczna - zacznie rozrywać i zjadać okoliczne atomy, połknie Genewę, Szwajcarię, a potem cały świat. Dyrekcja CERN powołała nawet zespół ekspertów, który miał ocenić, czy taki scenariusz może się spełnić. Najwybitniejsi specjaliści od fizyki wysokich energii uspokajali opinię publiczną, że miniaturowe czarne dziury, które mogłyby powstać w ziemskich akceleratorach, byłyby niegroźne. Żyłyby niesłychanie krótko, wyparowując w ułamku sekundy. W ziemskiej atmosferze codziennie dochodzi do setek tysięcy kolizji z udziałem kosmicznych jonów, protonów i elektronów mających o wiele większe energie niż te osiągane w największych nawet laboratoriach. Gdyby więc czarny scenariusz z czarną dziurą w roli głównej był możliwy, to już by się ziścił. Błądzące widma dysku Przestrzeń jest tak mocno zakrzywiona w pobliżu horyzontu, że obraz płaskiego dysku zostaje zwielokrotniony i pojawia się zarówno nad, jak i pod czarną dziurą Dysk akrecyjny Wpadająca do czarnej dziury materia tworzy wir obracający się niemal z prędkością światła. Siła odśrodkowa rozpłaszcza go jak naleśnik. Rozpędzane cząsteczki gazu świecą i wir zamienia się w gigantyczną neonówkę (Red ) * Fizyk matematyczny, szef Działu Nauki http://wyborcza.pl/1,145452,18079247,Jak_sie_zyje_w_czarnej_dziurze_.html
    1 punkt
  50. Spitzer dostrzegł planetę w głębi naszej Galaktyki Dzięki połączeniu sił Teleskopu Spitzera oraz kilku teleskopów naziemnych naukowcy znaleźli gazową planetę odległą od nas o około 13 000 lat świetlnych. To jedna z najdalszych znanych nam dziś planet pozasłonecznych. Dzięki temu będzie można prawdopodobnie poczynić ważny krok na drodze do rozwiązania zagadki rozkładu planet w galaktyce spiralnej takiej jak nasza Droga Mleczna. Nie wiemy dziś bowiem jeszcze, czy są one jakoś bardziej skoncentrowane w jej centrum, w tzw. zgrubienia centralnym, czy też może jest ich wiele na rubieżach Galaktyki. Co ciekawe, w projekcie tym brali udział również astronomowie z polski, z konkretnej z drużyny OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment), przy wykorzystaniu teleskopu zbudowanego w Las Campanas w Chile. Teleskop ten skanuje niebo dzięki technice zwanej mikrosoczewkowaniem grawitacyjnym. Zjawisko takiego mikrosoczewkowania zachodzi, gdy gwiazda przechodzi względem odległego obserwatora na tle innej, dalszej gwiazdy, a wówczas jej grawitacja powiększa obserwowany obraz dalszej gwiazdy, uginając promienie świetlne. Jeśli taka odleglejsza gwiazda jest dodatkowo okrążana przez planetę, planeta taka może powodować pewną przerwę w tym procesie wizualnego powiększania obrazu. Astronomowie potrafią dziś mierzyć takie przerwy, czy też spadki jasności, i na ich podstawie ?wyciągać? pewne informacje o fizycznych charakterystykach planet ? aż do odległości rzędu 27 tysięcy lat świetlnych w kierunku na zgrubienie centralne Galaktyki, gdzie gwiazdy i planety zdają się być najbardziej powszechne. Tymczasem Słońce leży raczej na peryferiach Drogi Mlecznej. Dzięki metodzie mikrosoczewkowania odkryto do dziś około 30 planet, a najodleglejsza z nich leżała mniej więcej 25 000 lat świetlnych od nas. Jednak ciągle jej poważnym ograniczeniem jest właśnie odległość takich detekcji. Innym problemem jest to, że dzięki tej metodzie nie zawsze da się dobrze zmierzyć rzeczywistą odległość odległych układów planetarnych. I tu może właśnie pomóc Teleskop Spitzera. Dzięki swej wydłużonej orbicie okołosłonecznej znajduje się on obecnie w odległości 207 milionów kilometrów od Ziemi. To więcej niż odległość Ziemia-Słońce. Gdy więc teleskop ten ?ogląda? zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego wraz z obserwującymi je teleskopami naziemnymi, widzi także samą gwiazdę jako jaśniejszą i ciemniejszą w innym czasie niż one, ponieważ aż tak duża jest odległość pomiędzy nim a teleskopami zlokalizowanymi na powierzchni. Można wówczas zmierzyć coś, co astronomowie nazywają paralaksą dla planety wykrytej metodą mikrosoczewkowania. Wykorzystanie teleskopu orbitalnego do obserwacji mikrosoczewek grawitacyjnych to skomplikowany proces. Przyjęło się, że to teleskopy naziemne jako pierwsze wysyłają sygnał alarmowy astronomom, gdy takie zjawisko się rozpoczyna, ale trwa ono zwykle co najwyżej przez kilkadziesiąt dni, zatem ważne jest, by zespół kierujący Teleskopem Spitzera zaczął wówczas obserwacje takiego zjawiska jak najszybciej, w ciągu trzech dni od pierwszego alarmu. Jednak w przypadku nowo wykrytych planet zjawisko mikrosoczewkowania może trać dłużej, nawet do 150 dni, i wówczas zwykle to teleskopy OGLE zauważają je jako pierwsze, a zaraz potem do ?gry? włącza się Teleskop Spitzera. W przypadku nowej planety pozasłonecznej opóźnienie czasowe pomiędzy momentami zauważenia zjawiska przez oba teleskopy może być wykorzystane do pomiaru odległości do gwiazdy i jej planety, bądź układ planet. Gdy naukowcy znają tę odległość, mogą następnie oszacować masę planety. W opisywanym tu przypadku masa ta wyniosła mniej więcej pół masy Jowisza. Najważniejsze jest jednak prawdopodobnie to, że dzięki tego rodzaju odkryciom astronomowie będą niebawem w stanie badać statystyki dotyczące rozkładu planet w Drodze Mlecznej. Cały artykuł: Skowron, J.; Shin, I.-G.; Udalski, A. et al., OGLE-2011-BLG-0265Lb: A Jovian Microlensing Planet Orbiting an M Dwarf Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com http://orion.pta.edu.pl/spitzer-dostrzegl-planete-w-glebi-naszej-galaktyki Mapa Drogi Mlecznej ukazująca położenie jednej z najbardziej od nas odległych, znanych egzoplanet ? znajduje się ona w odległości około 13 000 lat świetlnych stąd. Źródło: NASA/JPL-Caltech
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)