Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 19.03.2018 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Fotografia ekstremalna planetarno ? deesowa Dlaczego ekstremalna? Po pierwsze pobudka w poniedziałek o godzinie 2.55 jest lekko ekstremalną porą. Po drugie fotografowane obiekty były ekstremalnie nisko 7-10 stopni nad horyzontem. Po trzecie czasu na ich uwiecznienie było ekstremalnie mało. Musiałem się zmieścić w okienku od 4.15 (gdy fotografowane obiekty wzeszły wystarczająco wysoko by móc je w ogóle uwiecznić) do 4.40 (gdy zaczęły znikać w jaśniejącej łunie wschodzącego Słońca). Miałem czas jedynie na kilka 3-minutowych ujęć i wybór najbardziej udanego. Niestety pośpiech odbił się na nie do końca prawidłowo ustawionej ostrości. Na szczęście wiatr o poranku osłabł na tyle, że jego porywy nie majtały Astrowalkerem na wszystkie strony. Po czwarte powietrze było ekstremalnie przejrzyste prawie po horyzont. Polluksa widziałem gołym okiem gdy był zaledwie 1,5 stopnia nad zachodnim horyzontem! Natomiast w lornetce 8x30 i na fotografii był bezproblemowo widoczny, gdy był na wysokości zaledwie 1/3 stopnia. Niestety, nad południowo-wschodnim horyzontem (na którym mi najbardziej zależało) przewalały się delikatne chmury, skutecznie psując losowe fragmenty kadrów. Jasność nieba w zenicie na początku sesji była bliska rekordowej w tym miejscu wartość 21,00 mag/?2. Po piąte koniunkcja, w trakcie której Mars przechadza się centralnie pomiędzy Laguną i Trójlistną Koniczyną zdarza się ekstremalnie rzadko. Wynik porannego polowania. 19.03.2018 Astrowalker + C60 + C200/2,8 @4,0 ISO800 1x180s Szkoda, że nie byłem parę stopni na południe pod ciemniejszym niebem, bo używając tego setupu przy prawie identycznych parametrach to poranne spotkanie mogło wyglądać duuużo lepiej: I jako bonus jeszcze jedna, trochę szersza koniunkcja Saturna i gromad kulistych M22 i NGC6642.
    12 punktów
  2. Obrazki z dzisiejszego wieczora. Trio ledwo mieściło się w kadrze 85 mm, ale widowisko wspaniałe. Dawno nie było tak dobrych warunków widoczności Merkurego. Przynajmniej ja nie pamiętam.
    8 punktów
  3. 7 punktów
  4. Cześć, dawno mnie tu nie było. Przewinęło się przez ten czas u mnie trochę sprzętów, jednak mimo chęci posiadania jak największego teleskopu, kiedy w swoje łapska dostałem 8 calowego Oriona powiedziałem sobie, że to maksymalna apertura w pełnej tubie z jaką mam chęci jeździć na obserwacje Kilka tygodni temu zakwitła u mnie myśl: "a co gdyby tak zrobić lornetę?" Od pomysłu poszło już z górki - Kupiłem 3 albo 4 Skyluxy, wybrałem najlepsze okazy i rozpocząłem ustalanie frontu pracy. Najpierw chciałem zrobić prawdziwe bino asymetryczne w jednym zamkniętym tubusie, więc zacząłem wymiarować, rysować schematy i budować przez dwa tygodnie. Pewnej nocy jednak postanowiłem przymierzyć do siebie dwa tubusy. Okazało się, że największy problem czyli rozstaw źrenic może być zredukowany do minimum przez dopasowanie do siebie dwóch teleskopów tak bardzo żeby stykały się soczewkami. Skleiłem wszystko taśmą, poszedłem do kuchni i jak prawdziwy zboczeniec uchyliłem w nocy żaluzje przy zgaszonym świetle i wycelowałem w blok obok (sorry, nie było żadnego neutralnego obiektu w polbiżu :D) Obraz oczywiście pokazał się podwójny, jednak po ręcznym ustawieniu lunet siłą ujrzałem obraz w 3D Później już została tylko kwestia połączenia tego wszystkiego w jedną lornetę i dorobienia montażu, oczywiście zdecydowałem się na sklejkowy montaż AZ wraz z aluminiowym hamulcem i teflonowych ślizgach w obu osiach. Niedawno dotarła do mnie kurierem para Super Plossli 25 mm więc komfort obserwacji jest sporo większy niż w kitowych Kellnerach. Do zrobienia zostały mi dwie rzeczy - odrośniki i okleić tubusy folią
    6 punktów
  5. Wszyscy wrzucają koniunkcję Księżyca z Wenus i Merkurym. Postanowiłem pójść o krok dalej i uwiecznić młody Księżyc w towarzystwie trzech planet: Atmosfera była dzisiaj tak wspaniale przejrzysta, że mogłem obserwować i fotografować zachodzoącą Wenus nawet poniżej linii horyzontu!
    6 punktów
  6. a to tak dziś - po powrocie z dzieciakami z Aikido zanim uciekło z pola widzenia Księżyc&Wenus&Merkury Canon 1100D - własnoręczna przeróbka (choć tu nie miało to znaczenia) plus 50 1.8
    6 punktów
  7. też z dzisiaj 18.48 canon 550D tamron 300mm 0,8s , 3,2s iso 200
    6 punktów
  8. Merkury z dzisiejszego dnia, pomimo dobrego wychłodzenia teleskopu baaardzo skakała ta mała planeta Kamera ASI 224MC - 40% z 2000 klatek Programy: SharpCap, AutoStakkert 2, PaintShop Pro - opis
    6 punktów
  9. Dzisiejszy z 19:49 5,5% tarczy P900 1x1/30s ISO100
    6 punktów
  10. Pierwsze poboczne w życiu:) super widok, po zrobieniu pamiątkowej foty jeszcze się nasiliło i pojawiło delikatnie z drugiej strony.
    6 punktów
  11. 6 punktów
  12. Zdjęcia zrobione podczas sobotniego spaceru z żonką po Inowrocławskim Parku Solankowym. Canon EOS 760 z Tamronem SP 70-300 mm f/4-5.6 Di VC USD. Zdjęcia zostały poddane podstawowej obróbce w LR. Wiało jak w...
    6 punktów
  13. Trochę nieaktualny juz Jowisz bo z 3 czerwca 2017 roku, ale nie mogłem znaleźć czasu żeby obrobić te fotki wcześniej. Sprzęt to Mak 127 kamera QHY 5LII filtr Ir-Pass RGB. Trochę większego Jowisza uzyskałem za pomocą funkcji drizzle 1,5. Animacja składa się z 36 zdjęć i obejmuje okres około 2,5 godziny.
    4 punkty
  14. Dzisiejszy zachód Słońca, Młody Księżyc i Wenus z Merkurym Canon EOS760 z obiektywem Sigma 17-50/50mm F2.8/4.5 ISO100 exp 1/13s
    4 punkty
  15. zachód słońca z dzisiaj 18:26 ,canon550d kitowiec f3,5 1,2500s, f5.6 1/1000s
    2 punkty
  16. W dębie złapany i przy cirruskach. Canon 550D z Tamronkiem 70-300. Ustka 19:47.
    2 punkty
  17. Zaobserwowałem właśnie ciekawe zjawisko: światło zachodzącego słońca załamało się na chmurwie dając efekt nieco podobny do tęczy. Poniżej zdjęcia, niestety robione ze srajfona. EDIT: właśnie doczytałem że to było słońce poboczne
    2 punkty
  18. Dnia 2018 03 03.836 dostrzegłem niezbyt jasny obiekt (ponad 17 magnitudo) w galaktyce NGC 2146. Moja ekscytacja została jednak szybko zgaszona, gdy sprawdziłem, że dzień wcześniej odkrył ją Koichi Itagaki. Szkoda, tym bardziej że SN 2018zd to obecnie najjaśniejsza supernowa. Przed chwilą obserwowałem ją znowu - 13,8m. Imponujący wzrost jasności ! Gorąco zachęcam więc do jej obserwacji, bo i sama NGC 2146 to bardzo urokliwa galaktyczka. Data zdjęcia: 2018 03 18.824 UT; ekspozycja 5 x 9s; 0.25m f/3.3 reflektor; ASI290MM-C bin2 @30dB; 13.8m; Typ: IIn; J2000.0 pos: 06h 18m 03.25s +78° 22' 00.9"
    2 punkty
  19. Tak trochę z większego kalibru . Arcytrudne złapać te obiekty wszystko faluje . Najgorzej złapać sierp Merkurego SW300/1500 f/20 ASI120MM Wenus i Merkury 18.03.2018
    2 punkty
  20. Wczoraj w Niedźwiadach podziwialiśmy zachodzącą Wenus i Merkurego w pięknej astronomicznej scenerii, wyczekując na nocne obserwacje. Merkury przez 10x50:
    2 punkty
  21. Kolejna odsłona wieczornych spotkań. Rzutem na taśmę zdążyłem chwycić aparat i lornetkę. Oczywiście widok w lornetce bajeczny, zdjęcia to jedynie blade uwiecznienie spotkania. Księżyc w fazie 1,7%, Wenus -3,9mag, Merkury 0,4mag.
    2 punkty
  22. Dziś młody z planetami. Tak było w 2010.
    2 punkty
  23. W ramach nieustającego polowania na interesujące lornetki o małych powiększeniach i możliwie dużym polu widzenia wielokrotnie przeglądałem specyfikacje najróżniejszych produktów o powiększeniu około 6x. Praktycznie wszystkie współcześnie produkowane modele - jakby producenci się zmówili ? dysponują 8-stopniowym polem widzenia, co przekłada się na klaustrofobiczny AFOV 48°. W natłoku wielu lornetowych premier w 2017 roku, umknęła mi rodzinka porropryzmatycznych, klasycznie wyglądających lornetek Opticron Adventurer T WP, która obejmuje lornetki o parametrach 6,5x32, 8x32, 8x42, 10x42, 10x50 i 12x50. Na szczęście w jednym z wątków na astro forach o lornetkach z małymi powiększeniami, ktoś zwrócił uwagę na najmniejszego przedstawiciela rodziny. Postanowiłem zaryzykować i u oficjalnego przedstawiciela Opticrona na Polskę zamówić instrument o parametrach 6,5x32. Na początek coś, co od razu rzuca się w oczy. (zdj. 3,4,5,6). Czy tylko ja oglądając te zdjęcia doświadczam deja vu? Nie wiem, czy praktycznie bliźniacze podobieństwo z legendarnym Nikonem 8x30 EII można tłumaczyć wygaśnięciem patentu na korpus, czy jest jakieś inne racjonalne wyjaśnienie. Tak czy inaczej Opticron ma obudowę sześciokrotnie droższego Nikona z identycznym mostkiem okularowym i jedynie innym, bardziej ?drobnoziarnistym? ogumowaniem. Oczywiście różni je optyka, inne są cele obiektywów i inne okulary ale biorąc do ręki Opticrona ma się bardzo przyjemne wrażenie obcowania z dużo droższym kuzynem. Wrażenie to jest tym silniejsze, że mechanicznie obie lornetki stoją na bardzo zbliżonym poziomie. Komplet fabryczny: (zdj. 1, 2) Z lornetką otrzymujemy kartonowe pudełko i materiałowe, miękkie etui oraz dwa dekielki na obiektywy (mocowane w specyficzny sposób, widoczny na zdjęciu), dwa proste dekielki na okulary i pasek neoprenowy (dużo wygodniejszy niż dostarczany z Nikonem EII). Jeśli już jesteśmy przy cechach, którymi Opticron przewyższa Nikona, to zgodnie z symbolem w nazwie: ?WP? jest doszczelniony, czyli wodoodporny przynajmniej w typowym deszczu. Producent: tu mamy problem. Opticron w żadnym miejscu nie pisze wprost: ?made in?? Na pudełku mamy kod kreskowy z prefiksem 503, który wskazuje prawdopodobnie jedynie na siedzibę firmy w Wielkiej Brytanii oraz dyplomatyczny napis: ?supplied and guaranted by Opticron?. Myślę, że nie nikt nie powinien mieć jednak żadnych złudzeń, iż lornetka powstała fizycznie w Chinach. Cena: Opticron jest znany z tego, że jego wyroby mają bardzo dobrą jakość w stosunku do ceny. Jak widać w przypadku recenzowanej lornetki również się to udało. Nie dość, że wygląda prawie identycznie jak Nikon EII to jeszcze jej krajowa cena zaskakuje. Porównując ceny z rynku amerykańskiego w dolarach do cen zachoodnioeuropejskich a tym bardziej krajowych byłem przyzwyczajony do 30-40% różnicy. Tymczasem cena, którą podał mi krajowy dystrybutor (to pierwszy egzemplarz tego modelu lornetki, który ściągnął na moją prośbę) była ? o 7% niższa od amerykańskiej, identyczna z brytyjską i aż o 50% niższa od czeskiej. Kupowanie nowego sprzętu astro od oficjalnego krajowego dystrybutora, w cenie niższej od amerykańskiej to bardzo przyjemne uczucie, którego nie doświadczyłem nigdy wcześniej? Waga: 549g , czyli wagowo niewiele ustępuje Nikonowi 8x30 EII; lornetka w miarę dobrze leży w dłoni, jedynie faktura ogumowania jest zbyt drobna, sprawiająca wrażenie dosyć śliskiej. Pryzmaty: ze szkła BAK-4. Producent zapewnia o wielofazowych powłokach na wszystkich granicach elementów optycznych. Odstęp źrenicy: 18mm ? bardzo komfortowy; obserwator nie ma najmniejszych problemów z ogarnięciem całego pola widzenia. Rozstaw oczu: według moich pomiarów wynosi 53-74mm. Niestety skala na mostku okularowym nie dość, że prawie niewidoczna, to jeszcze jest naniesiona niedokładnie, wymagała drobnej korekty papierem ściernym, żeby w pozycji zakręconej w maksymalnym oporem wskazywała rzeczywistą wartość rozstawu oczu. Diafragma: odcina się ostro, na krawędzi można się dopatrzyć delikatnej zielonkawej obwódki. Test latarkowy: równe 32mm ? lornetka korzysta z całej apertury. Rozmiar okularów i obiektywów: okulary minimalnie mniejsze niż w Nikonie EII; obiektywy wydają się identyczne, chociaż mają o 2 milimetry większą średnicę. Pozorne pole widzenia: w lornetce mamy AFOV wynoszący prawie dokładnie 60°. To już komfortowa wielkość, wyróżniająca Opticrona spośród współczesnych lornetek o powiększeniu 6x czy 6,5x. Rzeczywiste pole widzenia: pomierzone na gwiazdach jest prawie dokładnie zgodne z deklarowanym i wynosi 9,2-9,3° stopnia ? brakuje naprawdę niewiele, żeby w jednym kadrze zmieścić się na styk Beta i Epsilon Aurigae. Muszle okularowe: gumowe proste, z korekcją dioptrii w jednym okularze; ogniskowanie centralne, z płynną regulacją, bez ?mlaskania? smaru oraz bez uginania mostka przy średnim nacisku. Kolor powłok: zarówno na obiektywach jak i na okularach króluje delikatna zieleń. Minimalna odległość ostrego widzenia: 2,8 metra ? trochę za dużo jak na dzisiejsze standardy. Głębia ostrości: dosyć duża, pokrętło ustawiania ostrości nie jest używane zbyt często; w większości wypadków do minimalnych korekt. Jest ostro od około 30 metrów do ?. Cały obrót pokrętła ostrości to około 480°. Wyjście statywowe: w odróżnieniu od legendarnego bliźniaka jest, chociaż prawdopodobnie nie będzie w ogóle używane ? po prostu obraz przy tym powiększeniu jest bardzo stabilny i nie wymaga dodatkowego wspomagania statywem. Aberracja chromatyczna: w środku pola widzenia jest ledwo dostrzegalna, dopiero około 80% promienia pola widzenia pojawia się wyraźnie ale rośnie do poziomu lekko średniego. Na Księżycu jest bardzo podobnie. W centrum praktycznie brak aberracji, która pojawia się coraz intensywniej dopiero po przekroczeniu 75% promienia. Nieostrość brzegowa: to największa wpadka tej lornetki. Około 65% promienia pola widzenia od centrum jest bardzo ostre, na kolejnych 15% występuje powolna, stopniowa degradacja ostrości. Jednak to, co się dzieje na ostatnich 20% to lekka tragedia ? ostrość załamuje się gwałtownie i przy diafragmie jest na wysokim poziomie. Nasilenie tej wady przy diafragmie jest tak duże, że nie nazwałbym jej nieostrością brzegową, ale rozmazaniem obrazu. Efekt jest uciążliwy przy obserwacjach dziennych, gdyż bez problemu ogarniamy wzrokiem całe pole widzenia. W nocy jest podobnie ostatnie 20% pola widzenia jest tragiczne; Księżyc przy diafragmie zmienia się w owal zniekształcony podobnie Słońce jak przez refrakcję atmosferyczną przy wschodzie lub zachodzie. Krzywizna pola: jest dosyć wyraźna, przy przeogniskowaniu obrazu (parę stopni korekty pokrętłem centralnym) można otrzymać dosyć ostry obraz na ostatnich 30% pola widzenia, oczywiście kosztem utraty ostrości na środku. Dystorsja: w trakcie obserwacji architektury czy ściany lasu staje się zauważalna trochę poza połową promienia pola widzenia, na szczęście występuje na poziomie mało uciążliwym, przy skanowaniu horyzontu w poziomie występuje jedynie minimalny ?efekt szklanej kuli?. Koma: rośnie do poziomu znacznego na ostatnich 30% pola widzenia. Astygmatyzm: w centrum niezauważalny, rośnie do poziomu dużego na ostatnich 30% pola widzenia. Odwzorowanie kolorów: lornetka pokazuje kolory bardzo neutralnie, bez zauważalnej tendencji ocieplania lub oziębiania kolorów. Odblaski: w trakcie obserwacji Księżyca w nocy lub jasnych latarni odblaski pojawiają się, ale są bardzo delikatne i mało uciążliwe. Na koniec wypada przedstawić jeszcze jednego bliźniaka recenzowanej lornetki; to Levenhuk Sherman Pro 6,5x32. (zdj 7.) Tym razem mamy do czynienia nie z bliźniaczym wyglądem, ale najprawdopodobniej z bliźniaczą optyką. Tylko że w ofercie Opticrona seria Adventurer jest pozycjonowana jako najniższa, natomiast u Levenhuka jest to najwyższa półka, do tego nie wiadomo dlaczego wyceniana prawie dwukrotnie drożej. Według testu na optyczne.pl, który znajduje się tu: https://www.optyczne.pl/308-Test_lornetki-Levenhuk_Sherman_Pro_6.5x32.html produkt Levenhuka nie ma deklarowanych 10° pola ale identyczne w Opticronem pole lekko powyżej 9°. Obie lornetki mają identyczne osłony obiektywów. Natomiast waga Shermana, zapewne ze względu na masywne ogumowanie jest aż o 1/3 wyższa niż proporcjonalnie zbudowanego Opticrona. Po kilkunastu dniach użytkowania Opticrona 6,5x32 postanowiłem, że zostanie ze mną na dłużej. Pomimo denerwującej nieostrości brzegowej polubiłem tego nikonopodobnego malucha. Na tą chwilę, gdy nie mogę sobie pozwolić na docelowe moim zdaniem przy tym powiększeniu lornetki 6x, czyli Leitz?a Trinovid/Amplivid 6x24 ani tym bardziej Sadra 6x42 to nie warto szukać półśrodków i lepiej pozostać przy tej w miarę udanej, budżetowej lornetce . No cóż, może kiedyś? Na dzisiaj nabrałem chęci poznania jeszcze innych przedstawicieli rodziny Opticron Adventurer T WP o klasycznym wyglądzie i oferowanych w równie atrakcyjnych cenach.
    1 punkt
  24. iso 1250, czas 20s, canon 50d + samyang 16mm
    1 punkt
  25. To wrzucę jeszcze koniunkcję w wersji dla spotterów. O 19.00 Ławica wyglądała prawie jak Heathrow - samoloty podchodziły do lądowania jeden po drugim.
    1 punkt
  26. Samochod, kula dyskotekowa, gdzieś tam lata klucz francuski zgubiony przez Amerykankę z wahadłowca...jeszcze tylko brakuje flaszki po jabolu. Zaśmiecamy ten Kosmos.
    1 punkt
  27. Już dziś wieczorem zobacz planetę, której ponoć nie widział nawet sam Mikołaj Kopernik 2018-03-19 Najbliższe wieczory to najlepsza okazja na podziwianie dwóch najbliższych Słońcu planet. Jedna z nich jest najjaśniejszym po Słońcu i Księżycu obiektem ziemskiego nieba, a drugiej ponoć nie widział sam Mikołaj Kopernik. Jak je obserwować? W poniedziałkowy (19.03) wieczór zarezerwujcie sobie przynajmniej kilka minut na sesję obserwacyjną nieba, bo nie dość, że pogoda się poprawi, to jeszcze zobaczymy prawdziwe perełki, a mianowicie dwie planety, które krążą najbliżej Słońca. To oczywiście Merkury i Wenus. Obie planety trzy kwadranse po zachodzie Słońca, a więc około godziny 18:30, znajdziecie nisko nad zachodnim horyzontem. Najniżej znajdzie się Wenus, czyli najjaśniejszy po Słońcu i Księżycu obiekt ziemskiego nieba. Nieco wyżej i na prawo odnajdziecie Merkurego. Ta najbliższa Słońcu planeta jest nie tylko niezwykle gorąca, ale też trudna w obserwacjach. Jako że znajduje się bardzo blisko naszej dziennej gwiazdy, to przez większą część roku ginie w jej blasku. Możemy ją zobaczyć tylko dlatego, że na swej orbicie znajduje się teraz najdalej od Słońca, patrząc z Ziemi. Właśnie dlatego planety rzymskiego boga handlarzy i złodziei ponoć nigdy nie widział sam Mikołaj Kopernik. Warto więc spojrzeć na wieczorne niebo chociażby tylko dla Merkurego. Oczywiście koniecznie uwiecznijcie go na zdjęciach. W poniedziałkowy (19.03) wieczór na lewo od Wenus i Merkurego znajdzie się wąski sierp Księżyca. Pogoda powinna sprzyjać na przeważającym obszarze kraju. Jedynie na południu niebo będzie zachmurzone i może prószyć śnieg. Jeśli nie uda się Wam zobaczyć tego kosmicznego spotkania, nie martwcie się. Dobre warunki obserwacyjne utrzymają się także kolejnych wieczorów, zawsze mniej więcej 45 minut po zachodzie Słońca. Źródło: TwojaPogoda.pl / CyberSky 5. http://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2018-03-19/juz-dzis-wieczorem-zobacz-planete-ktorej-ponoc-nie-widzial-nawet-sam-mikolaj-kopernik/
    1 punkt
  28. Na aliexpress znajdziesz w okolicach 300zł co nieco. Np https://pl.aliexpress.com/item/T7-Astro-Astronomiczny-Teleskop-Kamera-Kolor-High-Speed-do-Prowadzenia-i-Planetarny-PC-Przyjaciel/32850811390.html - to ta sama matryca, co w ASI120MC https://pl.aliexpress.com/item/QHY5R-II-color-guide-planetary-multifunction-camera/32578964247.html - to z kolei z matrycą z ASI034MC. Z tego co pamiętam to Maciek kapral używa do guide ASI034.
    1 punkt
  29. Trochę słabe to. Jeśli będzie dziś pogoda to spróbuję (niechcący) , tylko w 14mm bo kręcioła planuję. Dziś ten wynalazek leci od północy, i przelatuje na 80 st. A może zakończę kręćka wcześniej i zmienię obiektyw na 50mm przed przelotem tego cudaka.
    1 punkt
  30. !00lat Kolego . Otwartego nieba .
    1 punkt
  31. Wszystkim trzem życzę spełnienia marzeń . A na dokładkę wielu kolejnych podwójnych .
    1 punkt
  32. To chyba muszę pokazać jak rośnie moja krypa. Beczka okowity na miejscu, hamaki wiszą i 4 APO burtowe już stoją na montażach Można płynąć na zlot.
    1 punkt
  33. Na trzecim zdjęciu pod karmnikiem przelatuje ptasi pocisk
    1 punkt
  34. Hmm lepeij późno niż wcale więc wszystkiego najlepszego i przedewszystkim zdrowia :).
    1 punkt
  35. Znaleźli największy polski meteoryt, który może kosztować nawet pół miliona złotych 2018-03-18. 5 tysięcy lat temu nad obszarem dzisiejszego Poznania miał miejsce prawdziwy deszcz meteorytów. Tysiące fragmentów kosmicznej skały wbiły się w ziemię w okolicach Moraska. Właśnie znaleziono największy z nich, warty pół miliona złotych. Wielokrotnie widzieliście nagrania przecinających nocne niebo bolidów, niektórych jaśniejszych od Księżyca w pełni. Zdecydowana większość kosmicznych kamieni jest na tyle mała, że spala się w ziemskiej atmosferze, zanim spadnie na ziemię. Od czasu do czasu zdarza się, że taka skała jest na tyle duża, że w całości nie spala się i spada na ziemię. Zazwyczaj są to niewielkie fragmenty. Jednak 5 tysięcy lat temu w rejonie dzisiejszego Poznania doszło do zjawiska niezwykłego. Na ziemię spadło tysiące fragmentów olbrzymiej skały, które są aż po dziś dzień znajdowane w pasie od Suchego Lasu, przez Morasko, po Radojewo i Umultowo przez tzw. łowców meteorytów. Należą do nich Andrzej Owczarzak i Michał Nebelski, którzy w ubiegłym roku odnaleźli jak dotąd największy fragment meteorytu, ważący aż 271 kilogramów. Jako że odkrycia dokonano poza obszarem Rezerwatu Morasko, skupiającego największą ilość kraterów uderzeniowych, dysponują prawem własności do kosmicznej skały. Meteoryt żelazny ujrzał światło dzienne dopiero w ostatnich tygodniach. Każdy może go zobaczyć na własne oczy w poznańskiej Pracowni Muzeum Ziemi Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Trzeba się spieszyć, bo meteoryt, nazwany "Kruszynką", będzie można podziwiać tylko do 23 marca. Wśród eksponatów możecie zobaczyć także poprzedni największy fragment, o wadze 261 kg, odkryty jesienią 2012 roku. Co się później stanie z tym największym okazem w Polsce i w tej części Europy? Może zostać sprzedany za około pół miliona złotych. Niestety, władze Uniwersytetu Adama Mickiewicza nie dysponują taką kwotą. Możliwe, że zakupem meteorytu zainteresują się władze Poznania. W przeciwnym razie meteoryt opuści stolicę Wielkopolski, a to nie jest dobre rozwiązanie. Chętnych nie brakuje, bo zagraniczni kolekcjonerzy i placówki muzealne lub badawcze mają fundusze, aby takie perełki kupować. Najlepszym pomysłem na zatrzymanie "Kruszynki" w Poznaniu jest zbiórka pieniędzy na wykup meteorytu na serwisach crowdfundingowych. Meteoryty wciąż dostarczają nam wiedzy o naszej własnej planecie, mimo, że pochodzą z dalekich odmętów Układu Słonecznego. Na przykład na meteorycie Morasko udało się odkryć dwa dotąd nieznane nieorganiczne związki chemiczne: moraskoit i czochralskiit, jeden od nazwy Morasko, a drugi od nazwiska polskiego chemika Jana Czochralskiego. Dodajmy, że łącznie do kolekcji muzeów oraz zbieraczy dotychczas trafiła więcej niż tona meteorytów Morasko. Niewykluczone, że największy okaz wciąż spoczywa w północnym Poznaniu i okolicach, czekając na odkrycie. Póki co zapraszamy Was do odwiedzenia Rezerwatu Morasko i zobaczenia na własne oczy kraterów uderzeniowych. Źródło: TwojaPogoda.pl / Pracownia Muzeum Ziemi UAM. http://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2018-03-18/znalezli-najwiekszy-polski-meteoryt-ktory-moze-kosztowac-nawet-pol-miliona-zlotych/
    1 punkt
  36. Ostatnie chwile chińskiej stacji kosmicznej Wysłane przez kuligowska w 2018-03-17 Chińska Stacja Kosmiczna Tiangong 1 kończy swą misję i w ciągu kolejnych tygodni wejdzie w ziemską atmosferę. Według szacunków będzie mieć to miejsce pomiędzy 24 marca a 10 kwietnia tego roku. Stacja ważąca 8,5 tony traci wysokość w tempie 6 kilometrów na tydzień na skutek oporu atmosfery. Nie da się przewidzieć nawet przybliżonego miejsca jej spadku, ale inklinacja jej orbity sprawia, że będzie on miał miejsce w szerokościach geograficznych pomiędzy 43°N a 43°S. Stacja Tiangong 1 (po chińsku "Niebiański Pałac") została wystrzelona w kosmos w sierpniu 2011 roku jako pierwsza chińska stacja orbitalna. Po kilku udanych misjach (załogowych i bezzałogowych) z jej udziałem urzędnicy chińskiej agencji National Space Administration (CNSA) przedłużyli żywot stacji o kolejne dwa lata. Jednak w marcu 2016 roku naukowcy utracili kontrolę i łączność z Tiangong 1. Wcześniej planowano jej deorbitację w sposób kontrolowany, tak by spaliła się w atmosferze ponad Oceanem Spokojnym. Nie jest to już jednak możliwe ze względu na brak telemetrii obiektu. Wejście stacji w atmosferę zależy teraz całkowicie od oporu atmosfery w połączeniu z wpływem aktualnej pogody kosmicznej, którą z kolei kontroluje Słońce i jego aktywność. Gdzie zatem spadnie stacja? Nie będziemy tego wiedzieć aż do kilku godzin przez jej faktycznym wejściem w atmosferę. Naukowcy z Aerospace Corporation przewidują, że największe "szanse" mają na to obszary zlokalizowane w dwóch wąskich pasach o szerokościach geograficznych między ~39°N do 43°N i ~39°S to 43°S. Na półkuli południowej leżą tam między innymi części Chile, Argentyny, Tasmanii i Nowej Zelandii. Na północnej to Włochy, Hiszpania, oraz część Stanów Zjednoczonych (pas ten nie obejmuje Polski). Istnieje możliwość, że fragmenty stacji dotrą do powierzchni Ziemi, jednak szansa na to, że faktycznie trafią na tereny zamieszkane, są niewielkie. Najprawdopodobniej spadną do jednego z oceanów. W historii podboju kosmosu tylko jedna osoba została uderzona przez tego typu kosmiczny odłamek - miało to miejsce w roku 1997, gdy Lottie Williams z Tulsy trafił w ramię niewielki szczątek rakiety Delta II. Kobieta nie została jednak poważnie ranna. Naukowcy sugerują natomiast, by ewentualne szczątki jakichkolwiek satelitów i rakiet, jakie teoretycznie możemy znaleźć kiedyś na naszym podwórku, zostawić w spokoju i powstrzymać się od nich dotykania - mogą być w nich wciąż toksyczne substancje, w tym paliwo rakietowe. Powracającą Tiangong 1 można też jeszcze teoretycznie zaobserwować na nocnym niebie - właśnie w nadchodzących dniach. Jej przeloty trwają około 1 do 3-minut i należy ich poszukiwać wieczorem. Jasność stacji wynosi od 0.2 do 4 magnitudo. Za kilka dni stacja będzie już trudniejsza do zaobserwowania, ale wróci znów na nocne niebo z końcem miesiąca i będzie znów dobrze widoczna, o ile przetrwa tak długo, do 10 kwietnia. Dokładne czasy jej przelotów oraz warunki ich obserwacji możemy sprawdzić na stronie Heavens Above. Próbując wyśledzić stację na nocnym niebie warto także poszukać światła zodiakalnego. Warunkiem do jego zobaczenia jest jednak ciemne niebo - trzeba udać się więc daleko poza miasto. Obserwacjom sprzyja teraz brak Księżyca. Światło zodiakalne jest w rzeczywistości wynikiem istnienia wielkiego obłoku złożonego z komet i pyłu kometarnego, który krąży wokół Słońca, rozpraszając w naszym kierunku jego światło. Szukamy go w około 1-2 godziny po zachodzie Słońca - to delikatny, świetlisty stożek sięgający od zachodniego horyzontu aż do Plejad, Bliźniąt i Byka. Stożek ten jest szerszy i jaśniejszy u podstawy, ale i blaknie i zwęża się ku górze. Zdjęcie: Tiangong 1 przemieszcza się na tle konstelacji Oriona ponad miastem Williamsburg w Wirginii. Podobne przejście będzie teoretycznie możliwe do zaobserwowania przy sprzyjającej pogodzie w najbliższych dniach, nim stacja ostateczne spali się w ziemskiej atmosferze z końcem marca bądź na początku kwietnia tego roku. Źródło: Chris Becke (@BeckePhysics) Czytaj więcej: ? Cały artykuł ? Strona Heavens Above Źródło: Sky&Telescope Obrazek: wizja stacji Tiangong-1 na orbicie. Źródło: CMSE / China Space Engineering Office http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ostatnie-chwile-chinskiej-stacji-kosmicznej-4217.html
    1 punkt
  37. Spędził niemal rok na pokładzie stacji kosmicznej. "W jego organizmie zaszły zmiany" 2018-03-17 Naukowcy z NASA nieustannie badają wpływ podróży kosmicznych na ludzki organizm. W ostatnich latach pomagał w tym Scott Kelly, który spędził na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej aż 340 dni. Jego DNA się nie zmieniło, jednak organizm astronauty nie pozostał obojętny na tak długi pobyt w kosmosie. Scott Kelly wrócił na Ziemię dwa lata temu po prawie rocznej misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Od tamtej pory wraz z bratem bliźniakiem, który w tym czasie przebywał na Ziemi, byli obiektami badań naukowców z Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA). Roczny lot Scotta od samego początku był planowany jako okazja do sprawdzenia tego, jak dwa niemal identyczne ciała braci bliźniaków zmienią się w skrajnie różnych warunkach. Badacze zapowiadają, że latem opublikują kompleksowe wyniki porównania organizmów braci. Ekspresja genów Obecnie z przeprowadzonych badań jasno wynika, że DNA Scotta po roku spędzonym na ISS zasadniczo się nie zmieniło. Tym, co udało się jednak zaobserwować, jest zmiana w ekspresji genów u Scotta. - Organizm musi na bieżąco dostosowywać się do zmieniającej się sytuacji. Ekspresja genów to właśnie zmiana sposobu, w jaki geny pracują i reagują, bardziej lub mniej aktywnie. Dzieje się to za pomocą mechanizmów epigenetycznych, nie wpływa jednak na podstawową strukturę genu - tłumaczy w rozmowie z redakcją TVN Meteo prof. dr hab. Maria Sąsiadek, genetyk kliniczny. Najłatwiej jest to jednak zobrazować na przykładzie naszego ciała. - W całym organizmie mamy ten sam materiał genetyczny. Jednak w jego różnych obszarach różne grupy genów są bardziej aktywne, a inne mniej - dodaje prof. Sąsiadek. Aktywność genów zmienia się także na przykład podczas ciąży lub zwiększonego poziomu stresu. Kosmiczne warunki Taka zmiana aktywności genów dotknęła Scotta podczas pobytu na ISS. Aby śledzić zmiany fizyczne wywołane podczas lotu w przestrzeń kosmiczną, naukowcy przeprowadzili szereg badań jego organizmu przed, w trakcie i po zakończeniu rocznej misji. Dokonali także porównania z organizmem jego brata bliźniaka, który cały czas przebywał na Ziemi. - W kosmosie panują zupełnie inne warunki. Z tego powodu pewne geny kosmonauty uległy wyciszeniu. Były one zmuszone pracować inaczej - mówi genetyk. Chodzi na przykład o geny nastawione na chodzenie, działanie mięśni czy odbiór tlenu. - Okazuje się, że w jego organizmie zaszły zmiany, dzięki czemu dostosowywał się do sytuacji. Po powrocie na Ziemię geny, które były nastawione na oszczędzanie, wróciły do równowagi i uaktywniły się - uzupełnia prof. Sąsiadek. Nie stało się tak jednak w przypadku siedmiu procent ekspresji genów. One nie wróciły - jak na razie - do normy. Krok w stronę podróży na Marsa Takie badania pomagają NASA uzyskać wgląd w to, co dzieje się z ludzkim ciałem w kosmosie. Do tej pory badano jedynie zachowanie organizmów astronautów udających się na sześciomiesięczne misje na ISS. Roczna misja jest krokiem w kierunku planowanej trzyletniej misji na Marsa. Badania nad tym, jak ludzkie ciało dostosowuje się do stanu nieważkości, izolacji, promieniowania i stresu w długich lotach kosmicznych, są niezbędne, zanim astronauci zostaną wysłani w tak długą podróż. Źródło: TVN Meteo, NASA Autor: amm/aw https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/spedzil-niemal-rok-na-pokladzie-stacji-kosmicznej-w-jego-organizmie-zaszly-zmiany,255239,1,0.html
    1 punkt
  38. Lunchtime Skakun arlekinowy (Salticus scenicus) - żywy okaz (tzn. pająk żywy, much już mniej ) Czaił się z 10 minut a potem kicnął błyskawicznie i złapał obiadek. Przynajmniej spokojnie pozował. Od czasu do czasu przenosił muchę z miejsca na miejsce jak papierową zabawkę. A tu macie porównanie z paznokciem - pajączek miał około 6-7 milimetrów
    1 punkt
  39. Kilka rysunków mało-formatowych.
    1 punkt
  40. Materiał zebrany w sumie przez pięć różnych nocek od początku roku w przerwach pomiędzy różnymi projektami i innymi kadrami. Kijanki w IC410 w paśmie Ha. To w sumie 65 klatek po 300s każda w różnych warunkach, ale zazwyczaj seeing dobry, a przejrzystość słaba plus czasami Księżyc. Meade ACF 10" f/10, AP CCDT67, EQ6, QHY163M, Ha 65x5 minut, niebo podmiejskie. I to samo co powyżej plus 40 minut RGB i 100 minut Oiii:
    1 punkt
  41. Skrzydło muchy Obiektyw Nikon Plan APO 10x, stack 80 klatek, Canon 500D, światło przechodzące spolaryzowane
    1 punkt
  42. Słoneczko zaszło, więc z tego samego miejsca udało mi się ustrzelić planetarną koniunkcję, która w Nikonku 12x50 prezentowała się o niebo zacniej. Fotograficznie planety były jakby przygaszone, ekstynkcja robiła swoje, ale skromna pamiątka jest. Za miastem. 04.03.2018 r, E-420+ duży kit posadzony na statywie.
    1 punkt
  43. Słońce poboczne doskonale widoczne ok. 20:30 Uchwycone podczas spacerku z żonką moim EOS 760D Sigma 17-50 f 2.8/4
    1 punkt
  44. Słoneczko które było widoczne kilka minut temu
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)