Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.01.2017 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. ....nasza zima zła:) Nocna mgła i -17 na termometrze zrobiły swoje. Już dawno u mnie nie było tak pięknej zimy:)
    10 punktów
  2. ' by sferoida ... czyli lipnych fotek ciąg dalszy Z nudów zaczepiłem się o NGC 7686 - gromadę otwartą w gwiazdozbiorze Andromedy, o tutaj: i złapałem tego cudaka: Ekspozycja z miasta, z Muńkiem na 70%: L:25*3min; RGB 10*3min/kanał. Setup ten sam: ja +hardware: TSAPO906+WOflatIV / f 5.3, Atik383+ mono, Atik Titan mono +StarGuider 50 , HEQ5Pro SynScan, +software; DSS, Nebulosity, Ps CS6, Fitswork
    9 punktów
  3. Słowo na środę: póki (dopóki, póty, dopóty) Bywa ono kłopotliwe z dwóch powodów. Łatwo wkrada się do niego "u zwykłe". Być może dlatego, że edytory tekstu nie podkreślają błędnego zapisu, bo znają także słowo "pukać". Jednak "ó z kreską" w słowie "póki" wynika z jego wymienności na "o" w językach słowiańskich. Mamy np. rosyjskie "???? ???". To wyrażenie dokładnie skopiowane do języka polskiego ("póki co") zyskuje wielką popularność w potocznym języku. Ciągle uważane jest przez lingwistów jako rusycyzm, lecz wyraźnie przyjęło się w codziennej polszczyźnie . Mamy wprawdzie polskie odpowiedniki "jak dotychczas" czy "jak na razie", lecz używamy ich rzadziej. Jednak w potocznej mowie panują także przelotne mody, więc nigdy nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy tego wyrażenia. W końcu, dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie. Miejmy więc nadzieję, że wyrażenie to jest tylko modne (choć trzeba przyznać, że całkiem poręczne). Póki życia, póty nadziei. Edycja: No i 1500 lajków mi "pękło". Opłaca się starać
    7 punktów
  4. Czyli popularna gromada otwarta NGC 2264 w gwiazdozbiorze Jednorożca. Dodatkowo cała otoczka powoduje, że obiekt ten jest niezbyt chętny do pozowania w LRGB, ale póki nie dorobię się Ha to walczę czym mogę. A 3/4 dlatego, ponieważ brakuje jej zielonego kanału. Ciągły brak czasu na dozbieranie owego kanału zmusił mnie do tego, że postanowiłem pobawić się w tworzenie sztucznego zielonego. Szukając tutka w necie, doszukałem się stwierdzenia, że sztuczny kolor w RGB to herezja, cóż najwyżej spłonę na stosie (dlatego też zastanawiałem się czy pokazać\ nie pokazać) Z owych kombinacji wyszło to co wyszło. TS65Q, HEQ5belt, ST2K L: 20x600s ; RB: 8x300s -15st.C Pozdrowka Tom
    6 punktów
  5. Chichotek [NGC 884+869] przedstawiać nie trzeba, moje wykonanie: Ekspozycja z miasta, z Muńkiem na 70%: L:30*5min; RGB 10*5min/kanał. Setup ten sam: ja +hardware: TSAPO906+WOflatIV / f 5.3, Atik383+ mono, Atik Titan mono +StarGuider 50 , HEQ5Pro SynScan, +software; DSS, Nebulosity, Ps CS6, Fitswork
    6 punktów
  6. Wreszcie się zarejestrowałem na tym forum , więc jakoś zapoczątkuję swoją tutaj obecność, Od paru tygodni jestem posiadaczem nowej kamerki QHY163M . Wstawiam pierwsze zdjęcie nią wykonane . Zdaję sobie sprawę , że nie jest to jeszcze liga mistrzów , bo ani warsztat , ani wysoce ekonomiczna rurka na to nie pozwolą . Chętnie jednak wysłucham słów krytyki. 15x600 s ,15xdark , 30xflat , temp -20,gain 20,offset 80, filtr UHC-s, SW 80/400 na EQ-5, Fitswork https://drive.google.com/open?id=0B3rErj9fvvi_Si1KU3BMcVk1aFU
    5 punktów
  7. Pozwolisz że odkopię ten temat bo sprawa focenia achromatami nie daje mi spokoju. Zrobiłem taki eksperyment i chce pokazac ludziom że achromaty nie są takie straszne jak się je maluje. W narrowbandzie wiadomo jest całkiem nieźle( kolega tadeopulous fajnie to pokazuje ) a jak to wygląda z kamerą mono i kanałem luminancji. Czy fotki w luminancji mogą fajnie się prezentowac? Dla funu skonstruowałem taki zestaw: Achromat do szerokich pól SW 102/500 , reduktor ogniskowej long perng 0,6x - daje mi 309mm ogniskowej z backfocusem 51mm ( te pare mm brak złączki akurat), kamerka atik 414ex z filtrem semi apo jako L. Wszystko wrzucone na HEQ5 bez guidingu. Strzeliłem 54 zdjęcia po 60 sekund, bez żadnych klatek kalibracyjnych taka minimalistyczna obróbka z krzywymi tylko. Zdjęcie robione u mnie z działki w Ełganowie 30 km od trojmiasta , zasięg z 5,3-5,5 mag maksymalnie.
    4 punkty
  8. Pogody jak na lekarstwo więc chyba po raz kolejny nie uda mi się zebrać materiału tego rejonu nieba z kamery mono. No cóż wracam do archiwum gdzie mam materiał z kamery kolorowej QHY 8L i od nowa szlifuję obróbkę. Oto efekty.
    4 punkty
  9. Przeczytawszy ten wątek zastanawiam się czy wogóle umieszczać tu to swoje skromne osiągnięcie. No ale chyba po to powstał więc niech będzie. Zapewne niektórzy już widzieli na moim blogu, że udało mi się zarejestrować bardzo odległy obiekt znajdujący się w okolicy gromady kulistej NGC 2419 a dokładnie w okolicach, które zaznaczyłem. Jest to galaktyka PGC 3129202 w bazie NED skatalogowana jako 2MASX J07373030+3854586 znajdująca się w odległości aż 1,65716 mld lat świetlnych. Do tej pory najdalszym obiektem, który zarejestrowałem i zweryfikowałem była galaktyka PGC 2088997 - 851 mln lat świetlnych. Jak by nie patrzeć rekord pobity prawie dwukrotnie. Jeżeli chodzi o analizę odległości zarejestrowanych obiektów to pewnie każdy robi to inaczej. Mój sposób od niedawna wygląda tak: 1. Ustalenie koordynatów obiektu na zdjęciu za pomocą Maxima wg tutka Łukasza. 2. Poszukanie obiektu wg ustalonej pozycji w jednej z wielu baz danych - w tym przypadku NED - i sprawdzenie przesunięcia ku czerwieni. 3. Podstawienie danych do wzoru (Cosmology Calculator) i odczytanie wyniku. Zachęcam wszystkich do takiej zabawy. Daje to (bynajmniej mi) wiele radochy a przy okazji pogłębia naszą wiedzę. pzdr. Szymon
    3 punkty
  10. W fotografii nocnej, a więc również astrokrajobrazowej, raczej nie zwykło się stosować filtrów podczas fotografowania. Są oczywiście wyjątki. Jednym z nich są filtry, które służą do ochrony soczewek obiektywów. Są to wszystkie neutralne filtry oraz UV, które nie powinny w żaden sposób wpływać na fotografowany obraz. Z tym jednak różnie bywa. Te gorsze filtry potrafią wprowadzać zafarb lub być przyczyną powstawania flar i odblasków na zdjęciach. Na szczęście większość z nich jest jednak praktycznie neutralna. Wszystkie za to mają jedną ogromną zaletę. Dzięki nim możemy się zdecydowanie mniej martwić o stan przedniej soczewki obiektywów. Możemy je praktycznie bezkarnie przecierać co w nocy przy osiadającej parze wodnej jest raczej nieuniknione. Czasem jednak nawet w nocy warto sięgnąć po inne filtry. Czytaj wpis
    3 punkty
  11. Lubię astronomię, meteoryty i? ostre noże. Czy można w jakiś sposób połączyć ze sobą te trzy pasje? Czasami gdzieś przeczytałem o starożytnym ostrzu zrobionym z meteorytowego żelaza, ale kucie w moim przypadku raczej odpada, bo nie mam na to warunków. Można jednak użyć meteorytu do zdobienia. Mówią, że chcieć to móc, więc w przypływie chęci pewnego dnia wziąłem się do pracy. Jako, że nigdy wcześniej tego nie próbowałem, trzeba było zastosować ekonomiczne rozwiązania. Jeśli coś nie wyjdzie, to przynajmniej nie będzie żal wyrzucić do śmieci. W szufladzie znalazłem jakąś starą szwedzką Morę, rozciąłem plastikową rękojeść i zabrałem się do pracy. Na nową rękojeść zastosowałem kawałek jesionu, jako wstawkę użyłem płytkę meteorytu Morasko, a przekładki to bydlęca skóra jucht. Pochewka to 2,5 milimetrowa skóra naturalna, ta sama, co w przekładkach, krojona na wymiar do tego konkretnego noża, barwiona na ciemno hebanową bejcą, konserwowana olejem lnianym i naturalnym woskiem pszczelim (z mojej własnej pasieki). Wszystko robione własnoręcznie moimi "ręcyma". Wizerunek kometki wyrzeźbiony? yhmmm? kawałkiem śrubokręta. Efekt nie jest jakiś powalający, prawdziwi knifemakerzy pewnie mieliby ze mnie niezły ubaw, ale to było nawet miłe i relaksujące zajęcie. Wciągnęło mnie na tyle, że już planuję nowe projekty, oparte jednak na własnej produkcji klingach, staranniej przemyślane i wykończone. Zatem sporo nauki przede mną, ja jednak lubię wyzwania i mam nadzieję, że za jakiś czas będę mógł pokazać ciekawsze i bardziej udane prace. pozdrawiam
    3 punkty
  12. Gdy spojrzymy w przeszłość konkursu, początkowo liczba zgłoszeń przekraczała 20 relacji na jeden kwartał. Z biegiem czasu, zgłoszeń było coraz mniej aż w końcówce roku 2016, do konkursu zgłosiło się tylko 6 osób. Nie chcę tutaj gdybać, ale ze spadku liczby ochotników można domniemać, że część osób mogła zwyczajnie odpuścić. Nie twierdzę broń Boże, że tak w istocie było, ale być może niektórzy uznali po prostu, że nie są w stanie dorównać (czy też dogonić) znajomością nieba i warsztatem pisarskim, osobom bardziej doświadczonym, a co za tym idzie stawić im czoło w konkursie - wszakże to tylko zabawa - jednak gdzieś tam wewnątrz może działać na niektóre osoby demotywująco, odbierać zapał. Nie wiem i nie twierdzę jak było, ale możliwe, że to mogło by chociaż cząstkowo tłumaczyć upadek konkursu lub chociaż spadek frekwencji zgłoszeń. Ale czy to nie coraz mniejsza liczba zgłoszeń, nie wpływa właśnie na upadek konkursu? Może konkurs powinien być podzielony na dwa rdzenie?: Początkujący i bardziej doświadczeni? Być może wina leży całkiem gdzie indziej lub powodów jest więcej - nie wiem. Łukasz, wiem, że pijesz bardziej do frekwencji jurorów niż do tego co napisałem, ale myślę, że obie te sprawy mają przełożenie na istnienie konkursu. A wracając do liczby zgłoszeń: Im mniej relacji w konkursie - tym mniej do przeczytania, więc teoretycznie jurorom powinno być łatwiej przeczytać, znaleźć czas, a jednak frekwencja głosujących nie wzrosła. Właściwie to sama liczba jurorów, od początku konkursu wahała się na podobnym pułapie - przynajmniej w etapach kwartalnych. Jacek E., Masz rację, że współzawodnictwo motywuję. Jeśli ktoś ma konkretny cel to będzie do niego próbował dążyć, ale w zawodach często jest podział na kategorie, poziom, wagę. Powtarzam - nie wiem czy w jakimś stopniu to co napisałem ma swój osobny wpływ na upadek konkursu, ale być może fajna idea, która miała za cel przyciąganie i motywację piszących - jednocześnie pociągnęła i zarazem skryła tych mniej śmiałych, którzy na początku rozkwitającego konkursu zgłaszali się licznym gronem.
    2 punkty
  13. Wydaje mi się, że lwia cześć relacji opublikowanych na FA w 2016 r. zostala jednak zgłoszona do konkursu. PS Osobiście chętnie poslucham, co i komu nie spodobało się w konkursie. Nie będę się przeca za to obrażał, interesuje mnie tylko, dlaczego po obiecującym początku wszystko oklapło...
    2 punkty
  14. Kiedy my mamy szczególne skłonności do odbierania wszystkiego personalnie! Nawet "trzy razy" niektórym błędnie się kojarzy
    2 punkty
  15. Szymon, bez przesady. To są wskazówki i porady. One mogą pomóc, ale jeśli nie przykładasz do tego wagi (lub masz ważniejsze sprawy na głowie, niż ortografia czy stylistyka), to nic nie musisz. Poza tym, gdyby przenieść duch twojej wypowiedzi na inny grunt, to: - nie warto doradzać zakup jakiegoś filtra/okularu/teleskopu/lornetki. Bo strach, że ktoś kupi inny sprzęt; - nie warto doradzać, jak obrabiać jakieś zdjęcie - bo ktoś wybierze inny workflow; - nie warto pisać Obiektów Tygodnia - bo komuś może się nie spodobać. Strach pisać
    2 punkty
  16. A póki co dalej lipa z głosowaniami w ankietach na ,,Obserwacje Wizualne" i ,,Astrofotografię Roku"
    2 punkty
  17. I ja też się zebrałem za zeszłoroczne wspominki:
    2 punkty
  18. Słowo na poniedziałek : -bym, -byś, byśmy, itd. Właściwie nie słowo, lecz jego cząstka. Najczęściej służy do tworzenia trybu przypuszczającego czasownika i w tej roli należy ją pisać łącznie z czasownikiem. Więc np: chętnie pojechałbym na zlot i poobserwowałbym razem z kolegami. Nie musiałbym się o nic troszczyć - organizator zadbałby o wszystko. Pisownia rozdzielna jest znacznie rzadsza. Stosuję się ją np. przy szyku przestawnym ("chętnie bym pojechał"). Więcej na ten temat np. tutaj.
    1 punkt
  19. Pod poniższym odnośnikiem można znaleźć aktualną wycenę jakości powietrza do oddychania w różnych częściach Polski (ale również na całym świecie) http://aqicn.org/map/poland/pl/ Dzisiaj przy ujemnych temperaturach w niektórych miejscowościach w Polsce (... i Czechach i Słowacji) nie wygląda to dobrze w porównaniu np. do zachodniej Europy :( Największą wartość jaką wypatrzyłem to było 441 w Czechach i w Polsce 411 - Nowiny. Legenda: Przykładowe indeks zanieczyszczenia powietrza dla różnych punktów pomiarowych w Polsce z dzisiaj (8 stycznia 2017r.: EDIT: niepoprawnie odczytałem ostatnią listę (status zanieczyszczenia powietrza "idzie" po miejscowości). Dlatego zgodnie z tą informacją dzisiaj rano niebezpieczeństwo dla życia stanowiło przebywanie w następujących miejscowościach: 1. Żywiec (411)!!! 2. Nowiny (357) 3. Gliwice (309) 4. Katowice (359) 5. Piastów (340) 6. Otwock (303) A gdzie tutaj "smok" krakowski ...
    1 punkt
  20. To jak duży jest spajk zależy od tego jak mocne jest źródło światła lub jak mocno naświetlimy zdjęcie. W przypadku Wenus nawet krótkie naświetlania przy pełni generuje to co widać. Zresztą bez filtra też są małe spajki widoczne na powiększeniu. Na reszcie prawie nie widać bo była za słaba. Coś tam można dostrzec na Marsie. Inaczej to wygląda na zdjęciach z pomostem, które były robione w nowiu. Tam jest ekstremalne naświetlanie i spajki są bardziej widoczne nawet na słabszych obiektach. Wg mnie tak w sam raz. Nie za duże nie za małe. Też najbardziej lubię te 4ro ramienne. Muszę jeszcze kupić filtr 6cio ramienny Ta krzywizna ramion wynika najprawdopodobniej z dystorsji. Zdjęcie było robione w miarę szerokim kątem (24 mm na FX). Nigdy się nie zastanawiałem czemu tych nacięć na filtrach jest tak dużo. Penie chodzi o to żeby efekt był równomierny w całym kadrze.
    1 punkt
  21. Lubię czasami ustrzelić coś nietypowego, coś czego nie było jeszcze na FA, a że zatęskniłem za gromadami tak padło na NGC 7686. Gromada może i mało atrakcyjna, ale jest.
    1 punkt
  22. "... i złapałem tego cudaka..." Do szuflady to wątpię czy cudak cię wpuści na zimę. Będzie Wam tam trochę ciasno,a wiem co piszę bo sam tworzę do szuflady a raczej partycji na dysku i już zapełniłem dwa dyski plus dwa dyski zewnętrzne, a ten kto kiedyś to otworzy to osiwieje w ciągu minuty o ile w ogóle zorientuje się co to jest i z czym to się je. Czego Ty oczekiwałeś od tego obiektu? Pozdrawiam Waldek.
    1 punkt
  23. Witam, nie bardzo wiedziałem gdzie ten temat umieścić bo to historia PTMA przeczesując internet natrafiłem na stronę Kronika RP poznaj z nami historie Polski strona zwiera archiwizowane reporterze Polskiej Kroniki Filmowej link do strony:http://kronikarp.com/start Tu znalazłem reportaż PKF 1979 45/79 wydanie B o Wacławie Szymańskim z Dąbrowy Górniczej / Żarek-Letniska znanym i cenionym miłośniku astronomii, który był wieloletnim koordynatorem obserwatorów słońca CSOS PTMA 1974-1981 i TOS 1981-1991 oraz założycielem i Prezesem Dąbrowskiego Oddziału PTMA 1962 -1981. poniżej link do reportażu polecam to już niestety historia. http://kronikarp.com/szukaj,56437,tag-689426,strona-7 Wacław Szymański podczas prelekcji w PKZ w Dąbrowie Górniczej
    1 punkt
  24. Czemu lipnych? Bez przesady, mistrzów tematu co w tym siedzą 30 czy 40 lat mogą cos tam "wypatrzeć", ale jak dla mnie jest okey! Pozdrawiam!!!
    1 punkt
  25. Jeśli ktoś nie czytał, to naprawdę jest tego sporo. Lepiej byłoby wydłużyć o kilka dni. Zresztą dlaczego chcesz kończyć konkurs, moim zdaniem powienien trwać. W sztandarowym konkursie astrofoto też zbyt dużo nie ma, ledwie 2x tyle co w tym, a o końcu tamtego nie słyszałem. To prostu na FA jest mniejszy ruch niż kiedyś. Część miałem przeczytane, część nie, niektóre częściowo. Nie we wszystkich etapach głosowałem, w ostatnim miałem zaplanowane przeczytać i głosować, ale było "na później", "na jutro" i nie zdążyłem :(.
    1 punkt
  26. 1. Zjawisko to nie wystąpi, tempera grzałek jest około 1* wyższa od otaczającej a to wystarczy zęby lusterko czy obiektyw refraktora nie zachodziły parą - degradacji obrazu nie zaobserwujesz. 2. Opaskę w zależności od rodzaju teleskopu. W refraktorach na końcówce odrośnika. W Newtonie najlepiej na lusterku wtórnym. 3. Nie przejmuj się tymi ,,skazami" i nie myśl przypadkiem o czyszczeniu ich czymkolwiek. Wyschną nie będą wpływać na obrazy. Najlepiej gdy teleskop jest wniesiony do domu po obserwacji pochylić go poziomo aby skroplona para jak najszybciej spłynęła, oczywiście dekla nie zakładamy. Dopiero po wyschnięciu. P.S. Jak jesteś blisko domu i posiadasz suszarkę do włosów, prądową czy akumulatorową może ona z powodzeniem zastępować grzałki. Wielokrotnie na obserwach indywidualnych czy zlotach słychać ich szum
    1 punkt
  27. Przeca to skierowane do ogółu nie personalnie. Człek się ponoć całe żucie powinien uczyć.... Człek też często zapomina i chyba warto takie zasady pisowni odświeżyć, choćby dla błyśnięcia przed własną latoroślą (co to wszystkie rozumy zjadła), karcąc za niepoprawną pisownię czy mowę takim przykładem. Aby skarcenie nie wyglądało jak ,,we wojsku" - ,,nie będę z wami szeregowy rozmawiał i odpowiadał na wasze pytania bo jesteście nieogoleni"
    1 punkt
  28. Przeca to są normalne relacje, tyle że zgloszone do konkursu przez ich autorów. Możesz je komentować, lajkować, hejtować czy co tam jeszcze, a możliwość oddania głosu na pracę, która szczególnie przypadła ci do gustu, to tylko dodatkowy bonus. Zresztą, cały konkurs to tylko zabawa. Moim skromnym zdaniem ta rywalizacja podciągnęła nieco poziom polskiego wizuala, niemniej, nie będę na siłę ciągnął czegoś, co wzbudza zainteresowanie góra kilkudziesięciu osób...
    1 punkt
  29. Program okrągłej iX rocznicy Zimowego Zlotu Miłośników Astronomii. Czwartek: Od rana: Przyjazd i zakwaterowanie 20:58 Oficjalne otwarcie zlotu 21:07 Wieczoór integracyny Obserwacje nieba / Fotografowanie PIĄTEK: 08:24-10:27 - Śniadanie 10:59 Panel otwarty, w tym*: Giełda sprzętu astronomicznego oraz książek o tematyce astro (masz coś na półce, co Ci zalega, weź ze sobą, inni się ucieszą,) Prezentacja własnych sprzętów astronomicznych Matty: ?Ewolucja gwiazd w zależności od ich masy i typu widmowego? ?Nowoczesne obserwatoria radioastronomiczne - projekt LOFAR, POLFAR? 14:57-16:44 - Obiad 16:43 - 19: 62 - Prelekcje Panasamaras - "Wizualne oblicze TMC-1 i innych obłoków molekularnych zimowego nieba". Lukost - "Marudzenie o wypadzie do RPA i niebie południowym" Karol Wójcicki - "Zorza w Tromso - co, gdzie, jak?" 20:03 Kolacja z grilla Obserwacje nieba / Fotografowanie (W razie braku pogody Kalambury astronomiczne - walka drużyn) SOBOTA: 08:27-10:31 - Śniadanie Od 11:59 - Prelekcje Łukasz Sujka: Astrofotografii Wenus w różnych pasmach, oraz o wykorzystaniu filtrów w astrofotografii planetarnej. Wimmer: "Wybrane motywy astronomiczne w filmach fabularnych" 14:44 - 15:59 - Obiad 16:23 - Zabawa astronomiczna - ?Co to jest?? Prowadzący Roberciu 17:17 - Konkurs 1z10 - Walka na śmierć i życie 20:00! Kolacja z grilla Obserwacje nieba / Fotografowanie 21:01 Ziemniaczki z grilla (W razie braku pogody Kalambury astronomiczne - walka drużyn) NIEDZIELA: 7:59-10:11 - Śniadanie 10:12 - Oficjalne pożegnanie uczestników. (Zdjęcie grupowe) HOWK! PS. Godziny programu mogą ulec zmianie maksymalnie o półtorej minuty.
    1 punkt
  30. Może i ja się dorzucę. Pomagali mi ; GSO203/800 , SW 80/400 , EQ-5, Nikon D5200 , SX MX-716 , QHY163M
    1 punkt
  31. Rada? - Zlikwidować konto na FB. Czy chyba to profilem się zwie....
    1 punkt
  32. Kurczak - szkoda, że mój obiektyw to n.n. kiciak, nie oddał zjawiska . Normalnie nad horyzontem były niebieskie jak czyściutkie niebo chmurwy. Jeszcze takiego ich koloru nie widziałem. I zachód Słonka.
    1 punkt
  33. Te są dobre: http://teleskopy.pl/product_info.php?cPath=32_47_109&products_id=3520&lunety=Filtr_Astronomik_O-III_w_oprawie_2''_(8H0045) http://teleskopy.pl/product_info.php?cPath=32_47_109&products_id=3481&lunety=Filtr_Astronomik_UHC_w_oprawie_2''_(8H0012)
    1 punkt
  34. I nie zapomnij zaopatrzyć się w filtry; OIII i UHC to zestaw obowiązkowy.
    1 punkt
  35. Dzisiaj sfotografowałem smog który wisiał nad Pabianicami i Łodzią. Stężenie PM10 na stacji w Pabianicach wyniosło 600 ug/m3 przy dopuszczalnych 60 Mam to szczęście, że mieszkam 10km o tego syfu i do tego na wzniesieniu i dlatego najczęściej oglądam to wszystko z góry. Ale u mnie też rewelacyjnie nie jest.
    1 punkt
  36. Można powiedzieć, że nocą 22/23 listopada dopisało mi szczęście. Trafiła się piękna pogoda, Księżyc miał wzejść dopiero po północy, dając mi kilka godzin ciemności w te coraz dłuższe, prawie zimowe już noce, a i z racji trwania próbnych matur do szkoły wstawać rano nie musiałam. Wieczorem tradycyjnie poprosiłam tatę o wyniesienie Bardzo Ciężkiego Optycznego Paczacza, aby na spokojnie mógł przyjąć temperaturę otoczenia. Kiedy wszystko już było na swoim miejscu, w mojej głowie pojawiło się jedno zasadnicze i proste pytanie - na co dziś popatrzymy? Jako, że obserwacje z prawdziwego zdarzenia prowadzę dopiero od 2013 roku, na mojej liście "do zaliczenia" wciąż jest ogrom obiektów, które każdy szanujący się wizualowiec powinien zobaczyć. Wiosną już troszkę tych zaległości narobiłam (galaktyki w Warkoczu, Pannie i okolicach, M51 itp.). Końcem sierpnia natomiast do zaobserwowanych pierwszy raz oczywistości dorzuciłam chociażby Małe Hantle, Srebrnego Dolara, Pac-Mana, "Dziurę w gromadzie" (NGC 6811) czy Barnarda 168, w którego widoku w lornetce zakochałam się od pierwszego wejrzenia, poważnie . Postanowiłam, że nadrabiania ciąg dalszy, dlatego pierwszym moim celem została galaktyka w Rybach - M74. Na pierwszy rzut oka dostrzegłam delikatną mgiełkę. Po chwili zauważyłam jaśniejsze centrum, a przy uważniejszym i dłuższym zerkaniu zaczęły pojawiać się nieregularności w jej jasności, myślę że to mogły być jakieś ślady jej spiralnej struktury. Następnie postanowiłam zrobić 'skok w bok', a raczej w górę, jako że na celowniku znalazł się aktualny Obiekt Tygodnia - M103 - bardzo mała gromada otwarta w Kasjopei. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, gdy na nią spojrzałam, to bardzo bogate w gwiazdy otoczenie, niesamowicie efektowne jest tło, w którym się znajduje. Jakby ktoś wysypał lśniący proszek właśnie w tym rejonie nieba. Sama gromada jest naprawdę niewielka, dla mnie ma kształt taki trochę trójkątny, a może jednak nie do końca. W teleskopie moją uwagę zwróciła jedna czerwonawa gwiazda w jej środku, kontrastująca ze swoimi towarzyszkami w zdecydowanie chłodniejszej barwie. Będąc w okolicy sprawdziłam czy M33 i M31 z towarzyszkami są na swoich miejscach (w prawdzie tą drugą widziałam gołym okiem, ale wolałam się upewnić co do jej maleńkich sąsiadek ), przywitałam się z E.T. w Kasjopei i przypomniała mi się jedna rzecz. NGC 2024. Mgławica Płomień. Tyle razy widziałam ją na fotografiach Forumowiczów. Nie rzadziej czytałam o niej w ich relacjach. Przewinął się nawet szkic autorstwa samego Prezesa. Od dawna marzył mi się ten kosmiczny skarb, jednak jeszcze nigdy nie było dane mi go odnaleźć. Ilekroć próbowałam, nie potrafiłam dojrzeć rzeczonego cudeńka, stąd też tym razem nie wiązałam z nim większych nadziei. Podeszłam do niego w zasadzie z głupoty i jakież było moje zdziwienie... TAK! W KOŃCU ZOBACZYŁAM PŁOMIEŃ! Mimo przeszkadzającego blasku Alnitaka w okularze pojawiło się subtelne, ale wystarczająco wyraźne by mieć pewność pojaśnienie... a w zasadzie dwa pojaśnienia. W tym momencie uświadomiłam sobie, że widzę ciemne pasmo przecinające mgławicę na dwa fragmenty, a stało się to praktycznie z marszu, nie musiałam wcale się ku temu wysilać. Nie spodziewałam się tego. Kilka razy odrywałam wzrok od okularu, by zaraz do niego powrócić, a za każdym razem widziałam to samo. Po tym zaskakującym dla mnie sukcesie, w pamięci pojawił się obiekt oznaczony w katalogu Messiera numerem pierwszym. Nie wiem jak to się stało, że Kraba do tej pory nie widziałam, bo okazał się być banalny do zaobserwowania. Oczywiście rzeczonego kształtu nie dostrzegłam, jawił się jako jasna 'paćka' z wyraźnie poszarpanymi brzegami. Niektóre jego fragmenty były jaśniejsze, inne ciemniejsze, bardzo wdzięczna mgławiczka. Z ciekawości założyłam jeszcze filtr O-III, jednak muszę przyznać, że według mnie bez niego Krabik prezentował się efektowniej. Gdy odsunęłam się od mojego Paczacza, stwierdziłam że zrobiło się trochę zimniej, więc udałam się na chwilę do domu, by zagrzać tyłek. Wypiłam pyszną kawusię i było ok. 23, gdy powróciłam na swoje stanowisko obserwacyjne. Nade mną rozciągało się piękne, teraz jakby jeszcze bardziej rozgwieżdżone niż przed przerwą niebo, więc chwyciłam za lornetkę i rozpoczęłam swoją wędrówkę począwszy od Kasjopei. Poruszałam się przez te obsypane diamentowym pyłem fragmenty naszej Galaktyki, zauważając wśród nich ciemne wyrwy, pełne kosmicznego kurzu. Gdybym dysponowała mniej zaświetlonym niebem, na pewno byłoby widać je zdecydowanie wyraźniej... Wśród tych pięknych gwiezdnych pól, porozrzucane są skupiska klejnotów - gromady otwarte. To na nie zwracałam większą uwagę, gdy kierowałam się stopniowo w części nieboskłonu o mniejszej deklinacji. Zdecydowanie dłużej zatrzymałam się u Woźnicy, odszukując kolejne klastry. Zachwyciły mnie okolice Jednorożca, w prawdzie ubogie w jasne gwiazdy, za to pełne wspomnianego już 'diamentowego pyłu' i gromad gwiazd, wspaniale wypełniając szerokie pole widzenia lornetki. Właśnie tutaj przypomniałam sobie o kolejnej mgławicy, co do której miałam niewyrównane rachunki, jednak zanim skierowałam ku niej teleskop, pobuszowałam jeszcze w rejonie Wielkiego Psa. Wtedy przyszedł czas na NGC 2237. W 'gołym' okularze dostrzegłam jedynie leżącą w jej wnętrzu NGC 2244, jednak gdy założyłam filtr O-III, uległo to zmianie. Podobnie jak w przypadku Płomienia średnio wierzyłam, że zobaczę tę mgławicę, dlatego na samym początku pomyślałam, iż okular jest jakiś brudny albo coś zaparowało... Delikatne poruszenie tubą rozwiało moje wątpliwości, to na pewno była Rozeta! Takie jakby płatki składające się właśnie na kształt rozety, najlepiej widoczny fragment północny, dziura w środku też oczywiście być musi. Całość nasunęła mi na myśl jedno skojarzenie - kwiat raflezji (roślina o nie wiem czy czasem nie największych kwiatach na świecie, swoją drogą bardzo śmierdzących ). Jako że byłam w pobliżu, udałam się ku M78. W zasadzie sama od razu wpadła w pole widzenia okularu. Dość jasna, po uważniejszym wpatrzeniu przedzielona ciemną wstęgą na dwie części, jedną większą i wyraźniejszą od drugiej. Muszę przyznać, że mnie jednak szczególnie nie zachwyciła. Z racji zbliżającego się wschodu Księżyca, postanowiłam odwiedzić wspaniałą M42 i kolejny raz mogę stwierdzić, że jeszcze nigdy nie widziałam jej tak pięknej. Te subtelne i gładkie przejścia jasności, delikatnie wyciągające się w przestrzeń ramiona, wszystko to zachwyca, ale najbardziej urzekła mnie plastyczność i trójwymiarowość jej centralnych obszarów. Jak zwykle odniosłam też wrażenie zielonkawego zabarwienia mgławicy. Wokół lśniły krystalicznym zimnym blaskiem gwiazdy zawieszone w martwej czerni kosmosu. Pomyśleć, że to w rzeczywistości ogromne kule żarzącego się wodoru. Tutaj przyszedł moment na tytułowe 'coś jeszcze', mianowicie mgławicę tę zdecydowałam się naszkicować, dobrze, że zabrałam ze sobą na obserwacje ołówki i zeszyt. By nie mnożyć bytów ponad konieczność, publikuję mój szkic w tym temacie. W oryginale zrobiony ołówkiem, jednak dość dużo poprawek wprowadziłam w mojej ulubionej aplikacji PicsArt. I przyznam także, że to mój pierwszy szkic obiektu głębokiego nieba, więc chyba nie jest tak pięknie jak przy moich szkicach Księżyca. Tak czy owak, zawsze musi być ten pierwszy raz Na zakończenie, kiedy Łysy wznosił się już coraz wyżej, popatrzyłam trochę na jego pełną kraterów powierzchnię, a potem zwinęłam się do domku
    1 punkt
  37. Rzutem na taśmę postanowiłem wyskoczyć na pierwszą i ostatnią typową sesję obserwacyjną w 2016 roku. Poniżej znajdziecie relację z obserwacji w nocy z 30 na 31 grudnia 2016. Spisaną naprędce w nocy oraz dzisiejszego sylwestrowego poranka ?Lepiej późno niż wcale?? Czasem jest tak, że brakuje czasu na rzeczy na które czas powinien być. A brunetowi w 2016 roku zabrakło czasu na obserwacje. Owszem, na astrofotografię trochę się znalazło. Ale na obserwacje nie? Cały rok. Brunet podrapał się w głowę i mruknął do siebie: - No ale, przecież została jeszcze jedna noc. Wstał z krzesła i przetoczył się po pokoju w stronę komputera. Pogodynka pokazywała brak chmur, a Księżyc pokornie schował się za drzewami aby po kilkunastu minutach całkowicie zniknąć za horyzontem. Dodatkowo to był jeden z niewielu dni gdy brunet ?nic nie musiał?. - Trzeba wykorzystać warunki ? mruknął brunet i zaczął przeglądać sieć aby przygotować sobie plan obserwacyjny. - Zacznę przed 22 więc Orion będzie górował ? tłumaczył sobie w myślach ? także trzeba poszukać czegoś w tym rejonie. Ale brunet nie miał ochoty na wypłowiałe szlagiery w stylu M42 ? chciał czegoś bardziej ambitnego. Wtedy na jednej ze stron zobaczył zdjęcie NGC1999 ? mgławicy refleksyjnej z charakterystyczną ?dziurą?. - Ciekawe, ciekawe ? mruknął i dopisał obiekt do listy - Skoro już będę w sąsiedztwie to zerknę co tam słychać u ?konia? ? B33 również wylądowała na liście Brunet przeanalizował ile czasu zajmie mu adaptacja i szkice i zasymulował sobie w StarryNight wygląd nieba około 23. Gwiazdozbiór Bliźniąt zbliżał się do zenitu. - Jeszcze nie mam Eskimosa w kolekcji ? powiedział do siebie brunet i zapisał pozycję numer trzy. Mapa przeskoczyła o kolejne 30 minut i tym razem to gwiazdozbiór Lwa podchodził coraz śmielej do góry. Brunet przeczesał jego grzywę, a sumie to pogrzebał mu w nosie i wydłubał NGC 2903. - Wystarczy ? stwierdził brunet i zaczął w myślach układać sobie dokładny plan czasowy i sprzętowy obserwacji . Było już po 18. Brunet zamknął komputer i poszedł do garażu kompletować sprzęt. Po 15 minutach wszystko było przygotowane i czekało na początek sesji. Cela z 16?? lustrem głównym wylądowała w bagażniku samochodu żeby mieć czas na wychłodzenie. Brunet wypełznął na zewnątrz z wędzoną kością w ręku. Trzeba było przekupić czymś psa żeby grzecznie poszedł do kojca i nie przeszkadzał / nie dewastował obserwacji. 30kg biegnącej masy, która nie rozumie że to czarne z pręcikami to droga optyka, może narobić sporych szkód Kiedy pies obgryzał już swoją kosteczkę brunet rozpoczął składanie sprzętu. Tuż przed 22 wszystko było gotowe. Brunet sprawdził jeszcze raz kolimację i zjustował szukacz. - No to zaczynamy - mruknął wesoło pod nosem i włożył do wyciągu Naglera 22mm. Skierował teleskop w stronę gwiazdozbioru Oriona w okolice poniżej mgławicy M42. Poszukiwał NGC1999. Odnalezienie tej mgławicy okazało się łatwiejsze niż sądził. Brunet nawigował wewnątrz charakterystycznego trójkąta z 3 jasnych gwiazd (w czerwonych kółkach na grafice poniżej) poszukując gwiazdy zmiennej V380 wokół której powinna znajdować się mgławica. >> Mapka wygenerowana w Cartes du Ciel Ustawił szukacz na obszar gdzie powinien znajdować się obiekt i zerknął w okular. W oczy rzuciła mu się jedna gwiazdka która była wyraźnie nieostra i plackowata w porównaniu z innymi. - Łatwizna ? powiedział do siebie i wymienił okular na 14mm aby uzyskać nieco większe powiększenie. Przy 130x mgławica była już wyraźna, dobrze skontrastowana z tłem i po jednej stronie wyraźnie mrugał do bruneta jakiś ciemny kształt ostro odcinając się od mlecznej, niebieskawej poświaty. - Ale maleństwo, trzeba jeszcze trochę powiększyć ? stwierdził. Tym razem w wyciągu wylądował nieoceniony okular Anteres Speers Waler Zoom 5-8mm. Brunet manewrował zoomem od 225x do 360x ale najlepszy obraz i ostrość uzyskiwał przy powiększeniu rzędu 300x. Mgławica ciągle nie była duża ? zajmowała tylko niewielki obszar w centrum pola widzenia. Ale za to była wyraźna a ciemny kształt dziury w obłoku gazowym miał wyraźny kształt litery ?T?. Brunet przeczytał, że ta ciemna plama to nie jest obłok ciemnego pyłu przesłaniającego światło gwiazdy i mgławicy ale po prostu dziura w mgławicy przez którą prześwituje czarna przestrzeń kosmosu. Brunet obserwował obiekt jeszcze kilka minut po czym sięgnął po ołówek i szkicownik żeby narysować ten bardzo ciekawy obiekt. - No dobra, jak już jestem w Orionie to czas zobaczyć Konia ? szepnął do siebie brunet i skierował teleskop w stronę B33 czyli Mgławicy Koński Łeb ? chyba najbardziej znanej ciemnej mgławicy na naszym niebie. Odnalezienie obiektu było oczywiście banalnie proste. No nie, to złe stwierdzenie. Znalezienie obszaru gdzie obiekt powinien być jest banalnie proste. Samo zobaczenie B33 już takie łatwe nie jest. Brunet przygotował sobie ?kadr? w okularze umieszczając Alniataka na skraju pola widzenia (tak naprawdę tuż poza polem widzenia) a w centrum mgławiczkę NGC2023 oraz gwiazdki będące tłem dla IC434. W wyciągu siedział Nagler 22mm z filtrem H-Beta od TSa. - No gdzie jesteś?? ? mruczał brunet przeczesując rejony pod Alnitakiem i próbując zerkaniem wypatrzeć słabą poświatę IC434. Nie jest łatwo ? stwierdził po 10 minutach bezowocnych poszukiwań . Zakrył oko opaską, żeby nie stracić adaptacji i zaczął się zastanawiać jak zwiększyć swoje szanse. No dobra, spróbujmy z tym okularem 30mm ? szepnął do siebie i sięgnął po okular GSO 30mm. Dawał on w teleskopie bruneta powiększenie 60x i źrenicę wyjściową rzędu 6,7 ale po zastosowaniu mocno wycinającego filtra H-Beta była spora szansa, że tło będzie wygaszone i kontrast sporo większy. No, inna rozmowa ? ucieszył się brunet widząc praktycznie od razu słabą poświatę mgławicy IC434. Po kilku minutach dolne partie mgławicy stały się zdecydowanie wyraźniejsze i delikatnie ?węzłowate? a na wysokości drugiej jasnej gwiazdki poniżej Alnitaka i obok NGC2023 pojawiała się co chwila zerkaniem czarna wyrwa, która po kolejnych minutach zerkania i szturchania teleskopu przybrała oczywisty i charakterystyczny kształt końskiej głowy. Brunet oswoił się jeszcze z tym obrazem przez kolejne minuty po czym wykonał szkic. Było już po 23. Brunet zerknął w niebo w stronę Kastora i Polluksa. - Czas na Eskimosa ? stwierdził i skierował teleskop w stronę delty Bliźniąt od której rozpoczyna się poszukiwania tej małej ale bardzo jasnej mgławicy planetarnej. Kiedy odnalazł gwiazdę delta Gem (Wasat) skierował szukacz w dół do charakterystycznego trójkąta trzech gwiazdek a potem delikatnie w lewo. >> Mapka wygenerowana w Cartes du Ciel Kiedy zerknął w okular od razu rzuciła mu się w oczy jedna gwiazdka która nie pasowała do reszty ? była nieostra i sporo większa od pozostałych. - Easy ? mruknął brunet i wymienił okular na Antaresa Zoom 5-8mm Przy powiększeniu 225x w okularze było ciągle dość jasno a mgławica ? mimo, że wyraźnie większa nie była dobrze skontrastowana. Brunet sięgnął więc po filtr OIII od Baadera żeby spróbować wyrwać orwać z tła. Podobnie jak przy mgławicy Kocie Oko ( http://www.forumastronomiczne.pl/uploads/monthly_04_2015/post-331-0-93162900-1428954534.jpg ) filtr zdecydowanie pomógł. Brunet podciągnął powiększenie do około 260x i delektował się widokiem mgławicy w formie dwóch pierścieni okalających centralną gwiazdkę. Pierścień wewnętrzny był bardziej wyraźny i skondensowany a zewnętrzny bardziej subtelny, szerszy i rozmyty. Seeing jednak nie pozwolił na ciągnięcie większych powiększeń więc brunet zadowolił się tym widokiem? Dochodziła północ. Brunet był już zmęczony. Ale w planach miał jeszcze zapoznać się z detalami smarka Lwa czyli NGC2903. - No to szukamy ? mruknął brunet i skierował teleskop w stronę gwiazd lambda i epsilon Lwa. >> Mapka wygenerowana w Cartes du Ciel Grzebanie w nosie nie trwało zbyt długo ponieważ NGC2903 jest jedną z jaśniejszych galaktyk nieba północnego . W Naglerze 22mm praktycznie od razu rzucił się brunetowi w oczy podłużny wyraźny kształt na tle szarego nieba. - Trzeba trochę przypowerować, żeby złapać więcej kontrastu ? stwierdził brunet i włożył do wyciągu pogromcę galaktyk czyli Anteresa Speers Walera 14mm. Tło było wyraźnie ciemniejsze, a galaktyka większa i ciemniejsza. Jednak kontrast wzrósł na tyle, że po krótkiej chwili brunet zauważył charakterystyczną poprzeczkę ciągnącą się wzdłuż galaktyki a po kolejnych kilkunastu minutach obserwacji ? zarysy ramion rozdzielonych ciemniejszymi pasami pyłu. - Nieziemski widok ? mruczał do siebie zachwycony brunet. Wziął do ręki ołówek i spróbował narysować to co widzi ale był pewien, że nie będzie w stanie oddać w pełni tego niesamowitego widoku. Brunet zakończył obserwacje około 1 w nocy. W Sylwestra. W ostatni dzień roku. - Oby w przyszłym roku było więcej czasu na takie przyjemności ? pomyślał zwijając sprzęt. >> KONIEC <<
    1 punkt
  38. Kurczak, re(we)lacja w czas sylwestrowej gorączki przygotowań, cholercia... Daję lajka za szkice, ale przeczytam na spokojnie w przyszłym roku Eskimos wygląda trochę jak krążki dyfrakcyjne
    1 punkt
  39. Kiedy dojeżdzasz na miejscówkę i na ciasnym, górskim zakręcie miga ci między piniami Gromada Ptolemeusza, już wiesz, że będzie dobrze. Kiedy kilkanaście sekund po zgaszeniu świateł widzisz M92, masz pewność, że będzie doskonale. Ale kiedy Stół Skorpiona wreszcie wychodzi zza krawędzi kaldery - nogi uginają się i tak zostaje do końca sesji. Tej pierwszej i każdej kolejnej. . . . . . 12 czerwca. Jedziemy przez beznadziejnie płaskie Mazowsze, a zaraz potem - przez niemal niezauważalne wzgórza południowych Mazur, wyłaniające się z porannej mgły. Jak mogłem nazywać kiedyś ten teren pofałdowanym? Ech, a jeszcze dwanaście dni temu przemierzałem ten stół bilardowy w drugą stronę, na lotnisko... . . . . . Sol 1. Lądujemy na Teneryfie. Kieruję wzrok ku El Teide zaraz po wyjściu z samolotu. Całe otoczenie kaldery jest przygaszone przez pył lub jakąś rozrzedzoną, chmuropodobną warstwę. Przepierzenie na średnim pułapie wydaje się niweczyć nasze plany obserwacyjne, ale z godziny na godzinę idzie ku lepszemu. Po skompletowaniu składu o delegację angielską, ruszamy na Mascę, by zażyć odrobinę andyjskiego krajobrazu, a potem w górę, pod Teidę na miejscówkę położoną na 2000 m.n.p.m. El Teide i Pico Viejo. Zatrzymujemy się w zachodniej części kaldery, noszącej nazwę Las Ca?adas, na parkingu pod Pico Viejo. W zmierzchu nie czuję skali tego potężnego trzytysięcznika, który wygląda stąd jak przerośnięty pagórek. Na południowym i zachodnim horyzoncie wystają otulone chmurami La Gomera, El Hierro i La Palma. Patrzę na tę ostatnią z niemałymi obawami - większa część wyspy jest zachmurzona, co w połączeniu z wcześniejszym przepierzeniem nieba może źle wpłynąć na jutrzejsze obserwacje. Cóż, najwyraźniej nie wziąłem pod uwagę, jak doskonale zostało wybrane miejsce dla najważniejszych europejskich obserwatoriów. Nie tracimy czasu - wciągamy szybką, zaimprowizowaną kolację i ubieramy się ciepło na noc. Kiedy jestem już gotowy, spoglądam wysoko w niebo i parskam śmiechem z niedowierzania. Na ciemniejącym niebie Jowisz wisi niemal w zenicie, chwilę potem łapię czerwonego Marsa i Antaresa dziwnie wschodzącego poniżej Czerwonej Planety (a nie na lewo od niej). Zmierzch zapada błyskawicznie. Próbuję się zorientować pośród jaśniejszych gwiazd i przeklinam własną głupotę, że w ostatniej chwili zrezygnowałem z Pocketa i teraz nie mam mapy w mniejszej skali. Interstellarum rozbija Centaura na kilka plansz, co czyni pozornie proste zadanie nieco skomplikowanym. Trójkąt, trapez, drugi trójkąt, nie-ten-trójkąt. Pierwszego wieczoru kaleczę nieco sylwetę Chirona, ale dwa wieczory później będę go łapał bezbłędnie. Tymczasem jest wciąż 1 czerwca, a ja się gubię przy przednim kolanie. Próbuję łapać Krzyż Południa, podobno go tu dają. Widzę parę gwiazd, które podejrzewam o bycie Gacruksem (? Crucis) i Mimosą (? Crucis), ale nie widzę Delty uzupełniającej poprzeczkę krzyża. Sprawę utrudnia Cumbres de Ucanca, którego grzbiet ogranicza południowy horyzont. Dość szybko mija zmierzch astronomiczny, można więc zacząć szukać obowiązkowych obiektów w Centaurze. Łapię Fujinona 10x50 i po paru chwilach namierzam Omegę. Od ostatnich obserwacji minęło trochę czasu, więc w pierwszej chwili nie zdaję sobie sprawy z wielkości gromady. Ale to się zmienia przy spojrzeniu przez 25x100. Obiekt nie mieści się w znanej mi skali i zwyczajnie brakuje mi przekleństw, żeby wyrazić swoje zaskoczenie jego ogromem. Omega jest gargantuiczna, mimo nie do końca czarnej nocy, rozpada się na dziesiątki gwiazd i zdaje się wypełniać trzecią część pola widzenia lornety. Przeskakuję na M13 dla złapania skali - i okazuje się, że w każdej z lornet różnica boli tak samo. NGC 5139 jest cudowna w każdej dwururce i w każdym powiększeniu. W 16x70 również jest rozbita na brzegach, a w 10x50 wyraźnie ziarnista. 25x100 to już powoli teleskopowy widok - dodam tylko, że nie przypominam sobie, by M13 prezentowała się w teleskopie tak dobrze, jak Omega w wielkiej lornecie. Sprawdziłem później w Wikipedii jaka jest różnica w rozmiarach kątowych i dodam tylko, że 20? vs 37? zwyczajnie nie oddaje widomego stanu rzeczy. W M13 obserwujemy zwykle rdzeń gromady plus trochę ziarna wokół, tymczasem rdzeń Omegi wygląda na ?bardziej nabity?, przez co różnica wydaje się być rzędu trzech - czterech wielkości. Dwa kolejne obiekty przynoszą za to rozczarowanie. Pierwszy z nich, Centaurus A (NGC 5128) jest spory, lecz mdły. Kompletnie nijaki w małej lornecie, i nijaki w wielkiej. Pas pyłowy przecinający galaktykę na pół nie sprawia problemów, lecz obiekt zwyczajnie zaskakuje małą jasnością powierzchniową jak na jedną z najjaśniejszych galaktyk obu półkul. Ot, mdłe, okrągławe, nieco rozmyte pojaśnienie przecięte w równie mdły sposób na pół. Przeskakuję na M81-82 by sprawdzić, czy jest problem z niebem, czy też Centaurus A tak już ma. Duet Bode-Cygaro prezentuje się jednak świetnie, obie galaktyki są spore i jasne. Cóż, NGC 5128 nie trafia na moją listę obiektów zjawiskowych. Podobnie dzieje się ze sporą, jasną i nijaką gromadą NGC 5460, która okazuje się być dość luźnym skupiskiem słabych gwiazd - na bogatszym tle pewnie zginęłaby całkowicie i zamiast trafić do NGC, pewnie widniałaby pod jakimś numerem w katalogu Dolidze. Centaura skromnie uzupełniam dojrzeniem ładnego, wyciągniętego pojaśnienia galaktyki NGC 4945 (vel Caldwell 89). Marny fotomontaż przywołujący wspomnienie obserwacji na Las Ca?adas. Zaznaczona Omega Centauri (NGC 5128) [1], Centaurus A (NGC 5129) [2], NGC 4945 [3] i NGC 5460 [4]. Noc zapada coraz głębsza. Marzenia o doskonałej adaptacji sypią się jak domki z kart z każdym kolejnym autem zajeżdżającym na parking lub, co gorsza, z każdym innym przejeżdżającym obok parkingu na długich światłach. Czarę goryczy przelewa autokar, który - już zaparkowany - najpierw długo świeci światłami mijania, a potem wciąż trzyma zapalone światła wewnątrz. Po kwadransie upływającym na przekleństwach, wycieczka jedzie sobie w końcu w siną dal, a my możemy się skupić na kolejnych wspaniałościach wystających znad wschodniej krawędzi kaldery. Pierwszym celem, na który od jakiegoś czasu ostrzyłem sobie zęby była gromada otwarta NGC 6124 w południowo-zachodniej części Skorpiona. Jej wyłowienie nie stanowi w zasadzie żadnego problemu - widać ją gołym okiem, a najbliższa okolica nie kipi bogactwem jasnych obiektów. Wystarczy wycelować z biodra i jest - mało krzykliwa, nieco podobna do M34. Wielkiego szału nie robi, ale widok zupełnie ?nowego? obiektu tej jasności po prostu cieszy. Przeskakuję w dół, tuż nad krawędź Kaldery i od razu dostrzegam NGC 6231 - tej nie sposób pomylić z niczym innym. Cholernie ciasne skupisko jasnych, niebieskich gwiazd, szósta najjaśniejsza gromada na niebie o całkowitej jasności 2,6mag. Tuż nad horyzontem widać tylko sześć, może osiem najjaśniejszych składników, ale już wiadomo, że jak tylko wzniesie się wyżej, urwie siedzisko. Gromada wraz z resztą otoczenia pnie się do góry na naszych oczach. Po kwadransie widzę już całą Fałszywą Kometę. NGC 6231 prezentuje się coraz okazalej, a sklejone ze sobą Trumpler 24 i Collinder 316 zapowiadają niezwykłą ucztę na nadchodzące noce. Czekam jeszcze parę chwil, żeby rozpocząć swoje własne święto ciemnotek. Wschodzący pod kompletnie nieopatrzonym kątem Skorpion sprawia mi zaskakująco dużo trudności (a co mieliby powiedzieć Łukasz z Jurkiem, obserwujący w tym samym czasie na drugim zwrotniku?). Po chwili chaotycznego skakania, łapię Barnardy 44 i 45, stwierdzam jednak, że pożądne zagłębianie w temat muszę zacząć od identyfikacji ogromnego ciemnego prostokąta, który ledwo mieści się w polu widzenia mniejszego Fujinona. Po małym słowie z atlasem wiem już, że to Mgławica Fajka - mimo, iż widziałem ją wcześniej kilka razy, zaskoczyła mnie swoją mocno kanciatą aparycją i kontrastem między ostro zarysowanym cybuchem a rozmywającą się główką. Poświęcam Fajce dłuższą chwilę, a potem próbuję łapać B72, ale jedynie największa lorneta pokazuje jakiekolwiek pociemnienie w tym miejscu. Cóż, to nie ten moment, Skorpion nie pokazał się jeszcze w całości. Oczy sklejają się coraz bardziej. Po chwilowym dogrzaniu się w aucie, wychodzę, by spojrzeć na jaśniejące z każdą chwilą Messiery - 6, 7, 8, 20 i 21. Zmęczenie nie pozwala jednak na cieszenie się obserwacjami. W okolicach 2:00 pakujemy manatki i zjeżdżamy na poziom morza, gdzie możemy zdrzemnąć się na parkowych ławkach w przyjemnej temperaturze letniej nocy. . . . . . 13 czerwca. Szarość nie odpuszcza, za nic nie chce zejść z nieba. Powoli oswajam się z płaskością i nijakością okolicy, w której żyję. . . . . . Sol 2. Lot z Tenerife North na La Palmę jest krótki i przyjemny. Docieramy do La Punta mocno niewyspani i wymęczeni jazdą przez serpentyny górskie. Odpadam na sześć godzin wieczoru, ale wstaję, by choć chwilę poniewierzyć własnym oczom na widok wysoko pnącego się Skorpiona. Choć jesteśmy zaledwie na siedmiuset metrach, Droga Mleczna uderza po oczach swoimi kłębami, mimo nie do końca czarnego nieba. Po niespełna godzinie, idę dalej spać. Sol 3. Mobilizacja! Pakujemy się raźno do aut, żeby przed zachodem słońca przyjrzeć się parkowi teleskopów na najwyższym punkcie La Palmy - Roque de los Muchachos. Dwadzieścia kilometrów przed miejscówką droga zaczyna się dziko piąć do góry. Większość trasy pokonujemy na pierwszym i drugim biegu. W końcu wyjeżdżamy ponad las i widzimy białe kopuły odcinające się od intensywnie granatowego nieba. Po małej sesji zdjęciowej, ruszamy jeszcze kawałek, by osiągnąć szczyt. Po prawej stronie zieje czeluść Caldery de Taburiente, ogromnej pozostałości po zapadnięciu się największego wulkanu na wyspie. W końcu osiągamy Roque de los Muchachos - Skałę Chłopców. Widok na Calderę de Taburiente z Roque de los Muchachos. Spacer w tej scenerii jest nieziemski. Przepaście obrywają się kilka-kilkanaście metrów od ścieżki, pod nami ścielą się chmury zakrywające szczelnie dno kaldery. Na horyzoncie z szerokiej Teneryfy wystaje szpic El Teide, a na prawo od niej - La Gomera i El Hierro. W ostatnich promieniach Słońca jedziemy kilometr dalej, na jeden z niezliczonych miradorów (punktów widokowych). Zajmujemy autami małą zatoczkę parkingową, z której otwiera się widok na ocean. Po drugiej stronie ulicy, tuż nad krawędziami ścian obrywających się do wnętrza kaldery jest trochę miejsca na lornety i teleskop. Przenosimy paczki sprzętowe na miejsce, chłopaki demontują rozklekotaną barierkę, by umożliwić Pablitusowi 22? sięganie po nisko położone obiekty. W najniższym położeniu trzeba będzie kucnąć jakieś trzy metry od krawędzi kilkusetmetrowego urwiska. Rozstawiam się z lornetami parę metrów obok, w znacznie bezpieczniejszym miejscu. W międzyczasie okazuje się, że 25x100 zwichnęła jeden z okularów, co praktycznie wyłącza ją z obserwacji do końca wyprawy. Na statywach lądują więc oba Fujinony - 16x70 i 10x50. Mimo chwilowego odczucia niedosytu, wkrótce okaże się, że ten zestaw wystarczy z nawiązką. Słońce nurkuje pod horyzont, a cień Ziemi wspaniale odcina się nad całym wschodnim horyzontem (dziewczyny są zachwycone tym widokiem). Po kilku kwadransach robi się wystarczająco ciemno, by zacząć łowić skrajną egzotykę. Ogarniam w końcu Centaura i pomagam go zwizualizować towarzystwu. Sylweta Chirona jest naprawdę wyraźna i dość łatwa do wyobrażenia. Pod jego końską piersią łapię w końcu Gacruksa i poprzeczkę Krzyża Południa. Ba, nawet udaje się złapać w lornetce kilka gwiazdek ze Szkatułki Klejnotów (NGC 4755). Zanim nadejdzie noc astronomiczna, można poświęcić parę chwil na szukanie Alfy i Bety Centauri. Po parunastu minutach pojawiają się, ale zajdą, nim minie godzina od ich wschodu. Jak dobrze jest mieć ujemny horyzont! Wilk z zaznaczonymi Barnardem 228 [1], NGC 5986 [2], NGC 6124 [3], NGC 6192 [4], NGC 5822 [5], NGC 5823 [6] oraz NGC 5927 [7]. W oczekiwaniu na prawdziwie ciemną noc, gapię się na asocjację Skorpiona-Centaura, rozrzucone na kilkudziesięciu stopniach łuku luźne, ale łatwe do wyodrębnienia skupisko gwiazd. W końcu podchodzę do lornet i grzebię przy kłębie Wilka. Na pierwszy ogień idzie oczywiście spora, choć niespecjalnie wybitna smuga Barnarda 228. Na drugi strzał - NGC 5986, najjaśniejsza gromada kulista w konstelacji. Położona w miejscu łatwym orientacyjnie, staje się łatwym i przyjemnym łupem we wszystkich instrumentach optycznych, jakie mamy do dyspozycji. Zjeżdżam w dół i niechcący łapię kolejną kulistą - NGC 5927. Jest naprawdę niewielka, nie powala jasnością, niemniej - przy skanowaniu nieba lornetą 70 mm, ciężko ją przegapić. Chwilę szukam też pobliskiej NGC 5946 w Węgielnicy, ale szybko się poddaję. Szkoda czasu. Potwierdzam tylko widoczność obu wilczych kulek w 10x50 i biegnę błądzić dalej. Następna w oko wpada gromada otwarta NGC 5822, blisko granicy z Cyrklem. Wyłapuję na obszarze około 40 minut łuku jakieś dwudzieścia gwiazd, w tym kilka nieznacznie wybijających się jasnością. Nieopodal widać też NGC 5823, mały, podskórnie ziarnisty klaster w Cyrklu. Jeszcze chwilę kręcę się nisko nad horyzontem, gdzie wpadam na otwartą NGC 6067. I już wiem, że z pewnością do niej wrócę. Wędruję spokojnie do NGC 6124 w Skorpionie. Na ciemnym palmiarskim niebie, do tego wyżej nad horyzontem, prezentuje się przepięknie. W 16x70 doliczam się około trzydziestu, a w 10x50 - niecałych dwóch tuzinów gwiazd podobnej jasności, nieco skupionych ku środkowi, na obszar nieco mniejszym niż tarcza Księżyca. Poniżej zwraca uwagę NGC 6192 o kształcie ni to trójkątnym, ni to okrągłym. Mały Fujinon ukazuje jej delikatnie ziarnistą naturę. 16x70, choć wyraźniej pokazuje kaszkowatość mgiełki, również nie pozwala wyodrębnić konkretnych gwiazd. Niemniej, nie mam wątpliwości, że patrzę na gromadę otwartą. Serce Skorpiona z Barnardem 51 [1], B49 [2], B45 [3], B44 [4], NGC 6144 [5], IC 4603 [6], Mgławicą Rho Ophiuchi (IC 4604) [7] oraz Messierami 4 [8] i 80 [9]. Tymczasem można już kręcić się w okolicach Antaresa. Barnard 44 jest łatwy i oczywisty, leżący nieco wyżej Barnard 45 również nie sprawia żadnego problemu. Łapię też nieco wyodrębniony kłąb oznaczony na wschodzie jako B51, a na zachodzie - B47, nie dopatruję się jednak ani jaśniejszej ?wysepki? pomiędzy nimi, ani drobniejszych globul z katalogu Barnarda. Messier 4 kłuje w oczy, a pobliskie kuliste są przewyraźne. M80 w niczym nie przypomina mdłej, rozmytej gwiazdki - bo taką ją widuję z Pomorza. Tutaj pokazuje spore halo nawet w małej lornetce. Również leżąca przy Antaresie NGC 6144 nie stanowi żadnego problemu. W kadrze króluje jednak M4, wielka i ziarnista na obrzeżach - nawet w 10x50. Gdyby nie bezpośrednie porównanie z Omegą Centauri, nazwałbym ją ogromną. Ciężko iść dalej, ale kolejne cuda czekają. Przesuwam wzrok nieco wyżej i łapię spore, delikatne pojaśnienie, wyraźnie wyciągnięte w pionowej osi. Upewniam się, że optyka nie jest zaparowana i po chwili wołam chłopaków, czy widzieli już Mgławicę Rho Ophiuchi (IC 4604). Poniżej łapiemy też słabsze, ale bardziej zwarte pojaśnienie IC 4603. W głowie już szumi, a przecież największe cuda dopiero nadchodzą. Skorpion pokazuje się w całości, i choć jeszcze nie przekroczył centralnego południka, wisi już na tyle wysoko, by ukazać w pełnej krasie Fałszywą Kometę. Głowa komety, czyli gromada otwarta NGC 6231 jest obłędna - w jej centrum wybija się sześć najjaśniejszych, niebieskogorących gwiazd, a oprócz nich widać kolejnych kilka słońc. Zerkaniem ich liczba rośnie do dwudziestu, wciąż ciasno upakowanych. Ta gromada to absolutna perełka, jakiej próżno szukać na północnej półkuli. Dla wizualowca, jest to obiekt kompletny, ze wspaniałą dynamiką jasności gwiazd, jednoczesnym rozdzieleniem i zatopieniem w mgiełce, z cudownym i wyrazistym detalem, ale wciąż ze sporą ilością miejsca na długie smakowanie i odkrywanie niuansów. Niebiańska poezja w najczystszej postaci! Fałszywa Kometa z NGC 6231 [1], Cr 316/Tr 24 [2], B48 [3], B58 [4], NGC 6281 [5], NGC 6242 [6], NGC 6268 [7], Barnard 263 [8] i NGC 6124 [9]. Powyżej lśnią kolejne dwie gromady, lub jedna, zaznaczona dwojako - Collinder 316 i Trumpler 24. Ciężko powiedzieć, co panowie mieli na myśli, każdy zaznaczając ?swój? obiekt, choć mapy sugerują, że pierwszy z panów włączył do klastra pole gwiezdne o średnicy dwóch stopni, podczas gdy drugi - skupione na obszarze stopnia kwadratowego najjaśniejsze gwiazdy w tymże polu. Przepychanki kartograficzne odkładam na bok, skupiając się na niezwykłym widoku. Na ponad trzech stopniach kwadratowych rozsypanych jest kilkadziesiąt gwiazd, które - widziane nieuzbrojonym okiem - tworzą szeroki ogon Fałszywej Komety. W lornetach zwraca uwagę złożone z ośmiu jaśniejszych gwiazd półkole, pośrodku którego widać dwie bardziej skupione grupki gwiazd - jedną bardziej rozciągniętą równoleżnikowo, drugą - krągłą, położona na północny wschód od pierwszej. Na północnym cyplu gromady wyodrębniam jeszcze jedno małe skupisko. Cr 316 vel Tr24 robi niesamowite wrażenie - jest tak inna od eminentnej NGC 6231, nadrabiając niewielką jasność składników ich mnogością. Całość cudownie uzupełniają niuanse jasności tła, z których najwyraźniejszym jest przylegające od wschodu, ukośnie biegnące pociemnienie Barnarda 48 i leżąca jeszcze dalej na wschód większa, ciemna plama Barnarda 58. Jej kształt raz jawi się jako owalny, raz bardziej trójkątny, a autosugestii ?pomagają? gwiazdki, które zdają się wycinać ciemny obłok z tła. Jakby bogactwa rejonu było mało, tuż na północ wpada w oko kolejne trio gromad otwartych. Najbardziej wysunięta na północ i jednocześnie jaśniejsza z nich, NGC 6281 wydaje się być częścią jasnego asteryzmu w kształcie litery ?S?, i jest zatopiona w górnym wygięciu litery. Na pierwszy rzut oka w gromadzie widać ciasny pięciobok podobny w proporcjach do zarysu Cefeusza, do którego zerkaniem dochodzi kolejna dziesiątka gwiazd. Całość pięknie jest skąpana w subtelnym blasku słabszych składników gromady. Spośród dwóch gromad leżących tuż na południe, już w kadrze z Collinderem 316, bardziej wybija się ta zachodnia (NGC 6242), w której ledwie dostrzegam kilka wyodrębnionych gwiazdek, a zerkaniem - kolejny tuzin słabiutkich punktów, skąpany w delikatnej mgiełce. Leżąca na wschód NGC 6268 jest najmniejsza i najsłabsza z trójki klastrów, pokazuje zerkaniem nie więcej niż osiem słońc, lecz trudno odmówić jej urody. . . . . . 15 czerwca ?Od jutra w całej Polsce poprawa pogody. Będziemy się cieszyć przynajmniej paroma dniami czystego, błękitnego nieba?. To ma być błękit? Pan raczy żartować, panie Kret. . . . . . Sol 3. La Palma odurza jakością nieba. Noc jest już ciemna od dwóch godzin, Droga Mleczna kończy się ledwie dwa stopnie nad horyzontem. Powietrze jest suche i spokojne, a gwiazdy chyba zapomniały o obowiązkowym migotaniu. Chaos moich poczynań jest coraz większy - bo jak tu zachować spokój, skoro przed oczyma stają widoki niczym z najbardziej dopieszczonych astrofotografii? Widoki pełne niuansów, miękkich przejść i ostrych rysów, pełne czystego blasku i głębokich czerni. Mgławica Fajka i pasma pyłowe na południe od niej. Zaznaczone są Barnard 59 [1], B78 [2], B77 [3], B72 czyli Mgławica Wąż [4], B250 [5], B244 [6], B243 [7], B256 [8], B254 [9], B252 [10], B53 [11] i B50 [12]. Kieruję lornety na wielką Mgławicę Fajka. Katalogowo - jest to zbitek trzech wielkich Barnardów: 59, 78 i 77, do których dochodzą mniejsze, osobno skatalogowane pociemnienia. Próbuję wyłapać osobno niektóre z nich, czepiając się to zachodniego krańca, to kręcąc się przy bardzo wyraźnej północnej granicy lufki (B59), ale moja uwaga jest odciągana przez pyłową kurtynę, która zdaje się opadać ku południu jak ściana deszczu z czarnej chmury. Widok w 16x70 jest bardziej szczegółowy, ale w jaśniejszej 10x50 - jednak piękniejszy. Odchodzące od Barnarda 59 włókienka zdają się mieć kilka - jeśli nie kilkanaście - odcieni, raz rozrzedzają się, by potem w kilku miejscach utworzyć bardzo wyraźne koncentracje - B250 i B244 o prosto uciętej, bardzo wyraźnej zachodniej krawędzi, sporego Barnarda 243, jakby na przedłużeniu B244 i zachodniego cypla B59. W gęstym ?pyłowym deszczu? po lewej łapię Barnardy 256 i 254, wszystkie zaskakująco łatwe. Próbuję też tradycyjnie powalczyć z Mgławicą Wąż (B72) po drugiej stronie Fajki, ale średnia lorneta jednak nie daje rady. Pociemnienie jest, ale charakterystycznej S-ki nie widać. Do tej pory nie wiem, czy zabrakło mi apertury czy determinacji - bo jak tu skupić się na małym celebrycie, skoro tuż poniżej są - a choćby i bezimienne - cudowności, jakich nigdy wcześniej nie widziałem? Środek łuku Strzelca z zaznaczonymi Barnardem 289 [1], LDN 1795 [2], NGC 6451 [3], B295 [4], B90 [5], B86 (Plamą Atramentu) [6], LDN 119 [7], LDN 49 [8], LDN 68 [9] i LDN 75 [10]. Błądzę jeszcze chwilę pośród pyłowego bogactwa rejonu - i jeśli cokolwiek może mnie oderwać od podfajkowych przepyleń, z pewnością jest to Barnard 289, jedna z najwyraźniejszych ciemnych mgławic na całym niebie. Jej trzy równoległe bruzdy rozcinają Wielki Obłok Gwiezdny Strzelca, czego ślad dostrzegam nawet gołym okiem. Barnard 289 zwrócił moją uwagę w Bieszczadach i później, w Beskidzie Wyspowym, ale dopiero teraz widzę go w pełnej krasie. Bez najmniejszego wysiłku dostrzegam przerzedzenia pyłów i zagęszczenia, których doliczam się co najmniej czterech. Najdłuższa, środkowa smuga zdaje się łączyć na południu z kolejną, zdecydowanie najwyraźniejszą w kadrze koncentracją pyłów, leżącą już poza ?Barnardem właściwym?, oznaczoną jako LDN 1795 Prawa (zachodnia) krawędź tego pociemnienia układa się w ostro odcięty grot, mimowolnie kierujący wzrok ku leżącej nieopodal gromadzie NGC 6451. Wschodnia część 1788-ki rozmywa się w dalszych przepyleniach, powyżej których zwraca uwagę subtelny, lecz charakterystyczny łuk mgławic LDN 49-68-75. Kadr z B289 i LDN 1795 powala dosłownie każdego z obecnych - i w końcu nikt nie odnosi się do obserwowania ciemnych mgławic jak do dziwnej fanaberii. W takich warunkach, żadne z nich dziury w niebie, tylko obiekty pokazujące nie mniej niuansów i mięsistości niż jasno świecące, nieodległe Laguny, Koniczyny, Omegi i Orły. Wzrok biega więc od potrójnej smugi do grotu, to znów przeskakuje poza krawędź Wielkiej Szczeliny do NGC 6451, w której - oprócz jasnej mgiełki - widzę kilka wybijających się słońc. Takiego bogactwa niuansów i takiej wyrazistości nie ma chyba nawet kadr z Fajką ani Fałszywa Kometa. Pocięte pyłami Laguna z Koniczyną (w 16x70 bez trudu widać Barnarda 85, dzielącego M20 na dwa główne płaty), choć jasne i pełne smaczków nie wytrzymują konkurencji Barnarda 289. Leżąca wyżej jasna połać Messiera 24 również nie skupia mojej uwagi w większym stopniu, choć jest piękna i wyrazista, a ciąg czterech Barnardów (od zachodu są to B304, 92, 93 i 307) jest tak oczywisty, że bardziej chyba być nie może. Przeskakuję jeszcze na chwilę do przewyraźnej północno-zachodniej krawędzi ogromnego Barnarda 312 i błąkam się chwilę po wschodzącej dopiero Tarczy, której wyżej nad horyzontem jeszcze nie widziałem (do górowania zostało jej parę godzin). Przesuwam wzrok na sam środek centralnego zgrubienia Galaktyki. Plama Atramentu (B86) wraz z przylegającą gromadą NGC 6520 jest łatwa i oczywista w każdej z lornet - choć oczywiście oba obiekty są zagubionymi maleństwami pośród jasnej połaci Wielkiego Obłoku Strzelca. Perełką w kadrze jest jednak znajdujący się niecały stopień na północ LDN 119, wżerający się aksamitną czernią w rozświetlone jądro Drogi Mlecznej. Tuż na południowy zachód widzę równie wyraźny, siostrzany obłok pyłowy, którego jednak do teraz nie potrafię znaleźć w żadnym katalogu. W każdym razie moja ukochana zatoczka pyłowa (widywałem ją również z południowej Polski) pokazuje się teraz w pełnej krasie - pomyśleć, że gdybym nie obserwował w szerokim polu, nie miałbym pojęcia o jej istnieniu. Tymczasem łapiąc znanego Barnarda 86 w lornetach, nie sposób nie zauważyć otoczenia, które przebija swoim pięknem małą celebrycką plamkę czerni. Szerokie pole daje o sobie znać i chwilę potem, pokazując na wschód od B86 kolejny wspaniały obiekt, kolejne objawienie wyprawy - Barnarda 90, o bardzo regularnym, krągłym kształcie i pięknie odciętej ciemnej, mięsistej sylwecie. Będę do niego wracał wielokrotnie podczas tej i kolejnych sesji. Zjeżdżam kawałek na południe do Messiera 7 z otoczeniem. Między Messierem 7 [1] i Messierem 6 [2]. Widać m.in. Barnarda 283 [3], B287 [4], B286 [5], Trumpler 30 [6], Sandqvist 36 [7], NGC 6425 [8], NGC 6416 [9] i NGC 6453 [10]. Blask gwiazd klastra wystarcza do mimowolnego opuszczenia żuchwy, jednak mnogość smaczków w tle przyprawia o autentyczny zawrót głowy. Tuż na północ od M7 wyraźnie odcina się Barnard 283, wypuszczający w kierunku zachodnim dwie wyraźne odnogi ujmujące piękną jasną zatoczkę Drogi Mlecznej. Na południe od największej koncentracji gwiazd w Gromadzie Ptolemeusza łapię B287, jakby obramowanego przez wyciągnięty trójkąt dość jasnych gwiazd (być może składników M7). Dopatruję się też zaznaczonej w Interstellarum smużki, którą B287 wypuszcza na południe, a obok niej wpada w oko piękne ziarniste pojaśnienie niewielkiej gromady Trumpler 30. Żadnych problemów nie sprawia też B286, choć nie pokazuje jakichś wyrazistych krawędzi. Na zachód od M7 wpada w oko wyciągnięty Sandqvist 36, którego dość wyraźny, choć powoli zlewający się z Wielką Szczeliną ślad biorę mylnie za Barnarda 271 (którego w końcu nie dojrzałem, podobnie jak naciąganych B275 i B278). Wyłącznie dla sportu łapię też gromadę kulistą leżącą w tle M7, NGC 6453 - pod tym niebem w 16x70 nie jest ekstremalnym wyzwaniem. Messier 7 najpiękniej wygląda jednak w szerokim, sześciostopniowym polu Fujinona 10x50. Mimo gubienia najdrobniejszych detali, bez problemu łapię wszystkie obiekty przylegające do Gromady Ptolemeusza. O ile mnie pamięć nie myli, NGC 6453 została również wyzerkana. Niewiele skromniej prezentuje się kadr z M6. Brakuje w nim niuansów, jakie mają okolice M7, gdyż sama gromada leży na tle dość gęstego fragmentu Wielkiej Szczeliny - lecz widok jest przepiękny. Gromada, która w dużych lornetach pokazuje na północy Polski ledwie sześć najjaśniejszych gwiazd, tutaj - w 10x50 - pokazuje ich około trzydziestu, lśniących hipnotycznym, niebieskim blaskiem. Na północ i północny wschód od niej łapię dwa maleństwa - NGC 6425 i 6416. Jednak wobec bliskości M6, nie są w stanie zatrzymać mojej uwagi na dłużej. . . . . . Wertuję atlas w poszukiwaniu kolejnej pyłonośnej żyły - i znajduję taką powyżej Fałszywej Komety. Tło nie jest zbyt jasne, ale udaje mi się wyłuskać kilka Barnardów: 252, 53 i 50. Wciąż nie mogę się zmusić do robienia solidnych notatek, ciągle powtarzam sobie, że wrócę tu przecież jutro i wtedy dokładniej opiszę - a jednak nie wracam. Coś mi świta, że złapałem w tym rejonie jeszcze kilka obiektów (obstawiam coś z puli B49, B55, B240 i SLDN27), ale nie jestem sobie w stanie przypomnieć niczego prócz tego, że wszystko było przygaszone, ale wciąż piękne (wersja dla Jurka: paskudztwa). Nocy powoli ubywa, a ja znów wpadam w ciąg, zaczynając od M7 otoczonej ciemnymi mgławicami - to jest absolutnie najpiękniejszy kadr, jaki wywiozę w swojej głowie. Biegam od Rho Ophiuchi do Fajki, od Fajki do Fałszywej Komety, a od niej - do M6-M7, skąd odbijam na północ do B289-LDN1795 i do Barnarda 90. I znów do Rho Ophiuchi. Czuję, jak czas ucieka, jak słabnie koncentracja, nie potrafię jednak odmówić sobie kolejnej porcji upojenia pojaśnieniami, pociemnieniami i klastrami. Nie potrafię wyjść z odurzenia i nie chcę go przerywać. Wcześniejsze myśli o własnym nieprzygotowaniu do wyprawy są wyparte całkowicie przez to, co widzę. Tracę okazję do zidentyfikowania wielu obiektów, po niektórych niedbale skaczę i do których nie wracam (nie robiąc opisu), mnóstwo pociemnień pozostanie dla mnie bezimiennych - ale chcę po prostu chłonąć te cuda i nie myśleć o tym, czy można wycisnąć więcej. Można, ale po co? Nocy, trwaj. . . . . . 16 czerwca Cierpię w Nie-Świecie. Z balkonu widzę nisko pełzający, garbaty Księżyc, który niespecjalnie rozświetla jasną, czerwcową noc. Tęsknię do krainy, gdzie dzień jest dniem, a noc - nocą. Tęsknię do spalonych słońcem zboczy, do chmur zatrzymujących się poniżej miejscówki, do obłędnego gradientu wieczornego nieba. . . . . . Sol 4. Kiedy docieramy na miejscówkę, Skorpion wisi wysoko. Zbieram się w sobie, otwieram notatnik, szykuję dyktafon i zastanawiam się, od czego zacząć. Bogactwo Niedźwiadka kusi od pierwszego rozstawienia lornet, ale tym razem kieruję swą uwagę ku dość wyraźnym kłębom Drogi Mlecznej w Węgielnicy i Ołtarzu. Sięgam po 10x50. Gdzie nie odbiję, wzrok uparcie wraca do NGC 6067 - prawdziwej Królowej Południa. Mimo niewielkiej wysokości nad horyzontem, klaster prezentuje się wspaniale. Jest wyraźnie skoncentrowany i nieco przywodzi na myśl widok ubogiej gromady kulistej widzianej w teleskopie. 16x70 pokazuje około pięciu najjaśniejszych gwiazd w centrum, dorzucając zerkaniem diamentowy pył 30-40 gwiazd leżących wokół. Parę stopni poniżej łapię kolejną otwartą, NGC 6087. Na pierwszy rzut oka widzę asteryzm w kształcie tarczy, której wschodnia krawędź kryje drobną koncentrację, nieco ziarnistą w większej z lornet. Kawałek dalej natrafiam na kolejną gromadę, NGC 6134, ?przyklejoną? do słabej gwiazdki. Klaster jest podskórnie ziarnisty i choć mały, nie szukam mocniejszego powiększenia. Jest pięknie tak, jak jest. Czeszę Drogę Mleczną w szerokim polu - chociaż Galaktyka nie świeci zbyt mocno parę stopni nad taflą Atlantyku, to jednak pięknie widać pojaśnienia i wycinające je pasy pyłowe. Szwędaczka przynosi jeszcze podwójny bonus: gromady NGC 6200 i 6204. Pierwsza z nich jest wyraźnie większa, widać w niej około 10-12 gwiazd na wyraźnym pojaśnieniu tła. Leżąca nieco wyżej NGC 6204 jest mała i skupiona. Z początku widać w niej tylko węzeł 4 słabych gwiazd, ale zerkając odnoszę nieodparte wrażenie, że składników gromady jest więcej. Oba klastry są dobrze widoczne w obu lornetkach i pięknie się komponują w kadrze razem z wszędobylskimi ciemnotkami. Ołtarz i Węgielnica z NGC 6067 [1], NGC 6087 [2], NGC 6134 [3], NGC 6200 [4], NGC 6204 [5], NGC 6397 [6], IC 4651 [7], NGC 6352 [8], Sandqvist (SDN) 189 [9], SDN 188 [10], SDN 187 [11] i Barnard 235 [12]. Przeskakuję do Ołtarza. Wycelowuję w Alfę Arae, a od niej odbijam cztery stopnie na południe, do gromady kulistej NGC 6397. Największa perła konstelacji prezentuje się wspaniale, choć wisi naprawdę nisko nad horyzontem. Wygląda na mocno skoncentrowaną ku centrum, a jej halo zdaje się być delikatnie ziarniste. W mniejszym Fujinonie nie ma śladu ziarnistości, ale wyraźnie wybija się jasne jądro i kilkukrotnie większe halo. Wracam do Alfy. Tuż na zachód od niej czeka kolejna perełka - gromada otwarta IC 4651. W 10x50 widać ją jako piękną, niemal idealnie okrągłą mgiełkę, zerkaniem delikatnie ziarnistą. W 16-krotnym powiększeniu ziarnistość staje się ewidentna, dwie gwiazdy wybijają się nieco, a jaśniejsza z nich pokazuje jakby lekko rdzawy odcień. Podziwiając gromadę, nasuwa mi się porównanie do Róży Karoliny, której IC 4651 wydaje się być miniaturką. Dwa stopnie wyżej kadr uzupełnia gromada kulista NGC 6352 - bardzo dobrze widoczna w obu lornetkach, choć - zapewne przez bezpośrednią bliskość NGC 6397 - nieco mdła. Wracam do Węgielnicy. Najbardziej oczekiwanymi przeze mnie obiektami północnej części konstelacji były trzy wyraźne na zdjęciach pasma pyłowe układające się w sylwetę lecącej mewy lub - jak kto woli - przetrąconej litery T. Całość nie jest wybitnie skontrastowana, ale bez problemu łapię biegnącego południkowo Sandqvista 189 i równoleżnikowo ułożoną parę SDN 187-8, na zachód od SDN 189. Nieco mniej wyraźne zdaje się być pociemnienie leżące na wschód od północnego cypla SDN 189, lecz o pomyłce nie może być mowy - smuga schodzi (jak na zdjęciach) lekko ukośnie w dół. Łowię też leżącego nieopodal zwartego Barnarda 235, który mimo położenia na tle pomniejszych przepyleń, odcina się dość wyraźną ciemną plamą. W 10x50 sam rejon jest również wyraźny - wyłapanie kompletu Sandqvistów i Barnarda nie sprawia większych problemów. Jednak spoglądanie przez małego Fujinona niesie ze sobą niebezpieczeństwo - w kadrze łapie się już fantastycznie lśniąca Fałszywa Kometa, a zaraz obok będzie przecież Fajka, B289, Gromada Ptolemeusza? Zbliżenie na kompleks SDN 187-189. Zaznaczone obiekty to NGC 6259, NGC 6249, Barnard 235 [3], SDN 189 [4], SDN 188 [5], SDN 187 [6], NGC 6204 [7], NGC 6200 [8]. Odbijam na Stół Skorpiona, który ma dla obserwatora jedną fantastyczną cechę: pozwala najpierw bez problemu dostrzec obiekt, który dopiero później należy zidentyfikować. To prawdziwa kopalnia dla poszukiwaczy pojaśnień i pociemnień. Już od pierwszego przeczesywania rejonu, mój wzrok przykuwa fantastycznie odcięta plama Barnarda 263 o bardzo dobrze zaznaczonej północno-zachodniej krawędzi. B263 zdaje się być zwieńczeniem długiej smugi ciągnącej się delikatnym łukiem na przestrzeni jakichś 5°, która kończy się gdzies w rejonie między Shaulą a M7. Ów pas jest zauważalnie niejednorodny - widać w nim zagęszczenia i odchodzące pyłowe ?odpryski?. Dwa najwyraźniejsze pociemnienia identyfikuję jako Sandqvist-Lindroos (SLDN) 26 oraz sklejony w jedną, wyrazistą plamę ciąg mgławic: FeSt2-274 z północnym przedłużeniem w postaci SLDN 28-29. Przy uważniejszym patrzeniu, obie lornety pokazują jeszcze jedną smugę, niemal sklejoną do Sandqvista-Lindroosa 29 - równolegle biegnącą HMSTG 349.7-3.9 (alias SDC 349.7-3.9). Kawałek na wschód pięknie tli się Trumpler 29, widoczny jako węzeł trzech gwiazd na tle ładnego pojaśnienia. Wschodnia część Stołu Skorpiona z Barnardem 263 [1], SLDN 26 [2], SLDN 28-29 [3], FeSt2-274 [4], HMSTG 349.7-3.9 [5], Trumpler 29 [6], FeSt1-397 [7], NGC 6322 [8], HMSTG 345.2-2.9 [9], NGC 6259 [10] i NGC 6249 [11]. Komplet pyłowych obłoków uzupełnia rozciągnięte na jakieś 45? dość wyraźne pociemnienie między Iotą a Kappą (prawdopodobnie jest to wschodnia krawędź sporej, choć dość przezroczystej grupy pyłów skatalogowanej jako FeSt1-397) oraz HMSTG (SDC) 345.2-2.9, tuż na zachód od NGC 6322 - gromady obramowanej przez trójkąt równoboczny, wewnątrz którego 16x70 pozwala wyłuskać nieco drobnicy wybijającej się z pojaśnienia słabszych składników. Fuji 10x50, choć gubi detal tej drobnicy, pokazuje ów klaster w przyjemniejszy dla oka sposób. Nieco dalej na zachód wyskakuje kolejna parka gromad: NGC 6259 i 6249. Pierwsza z nich prezentuje się bardzo mgławicowo, w 10x50 jest zupełnie gładka i jednorodna. 16x70 ledwo pokazuje ślad jej ziarnistości. Druga gromada zdaje się być węzełkiem czterech gwiazd, zatopionym w delikatnym pojaśnieniu. Wracam do swoich pyłów. Wyobraźnia grupuje smugi w różne kształty i konstelacje, oczy próbują się tym bogactwem nasycić, ale to jak jedzenie zupy widelcem. Robię krótką rundkę po Skorpionie i Strzelcu, zmieniając lornety lub odpoczywając od nich całkowicie. Nie wiem, kiedy mija kolejna godzina, nie wiem kiedy wybija czwarta. Daję sobie w końcu sygnał do odwrotu. Po kolejnej godzinie na asfaltowej karuzeli, docieram do La Punta. . . . . . xnasty lipca Środziałek, wtopiątek, czwardota, - i tak w kółko. Każdy dzień podobny do innego, każdy zlany z innym, każdy równie nijaki. . . . . . Sol 6. ?Jest zaaaaajjjjjjeeeeebbbiiiissssccciieee!!!!!? ?Właśnie się budzę, za kwadrans ruszam do Was? - odpisuję Maksowi. Jest prawie wpół do pierwszej. Wszystko zgodnie z planem - Księżyc zachodził dość późno, więc wykorzystałem parę godzin wieczoru na dospanie. Siedzę nieprzytomny na skraju łóżka. Lewy odpuścił dzisiejszą sesję, a samemu ciężko kopnąć się w rzyć. Przed ponownym padnięciem na poduszkę powstrzymuje mnie kolejny sms od Maksa. ?Śpiewam sopranem do Omegi C?. Oczy potwornie sklejone, ale naprawdę trzeba się zbierać. Docieram na miejsce o wpół do trzeciej. Większa część Skorpiona już minęła południk, mam jednak niedokończone porachunki ze Strzelcem - nigdy nie widziałem ciągu kilku Barnardów w dolnej części łuku Krotosa. Wyjątkiem jest B87, który wielokrotnie przykuł moją uwagę przy okazji kręcenia się w okolicach M7. Pyłowe cudeńka na wschód od M6-M7: Barnard 295 [1], B298 [2], LDN 29 [3], B305 [4], B300 [5], B87 [6], B292 [7], FeSt2-299 [8], LDNy 1758 [9] oraz LDN 1795 [10]. Niechętnie odrywam się od LDN 1788 i łapię w środku kadru Alnasi, Gammę Strzelca. Przy samej gwieździe widać spore pociemnienie Barnarda 295, delikatnie niejednorodne. Dwie największe koncentracje pyłów, które łapię, to LDN 29 i Barnard 298, tuż powyżej ? Sgr (początkowo drugą z ciemnotek biorę za jedno z zagęszczeń w obrębie B295). Do tej dwójki dostaję gratis bezimienne, nieco większe, ale delikatniejsze pociemnienie niecały stopień na północ - północny wschód od Alnasi, a w południowej, wyraźnej krawędzi B295 udaje mi się wyzerkać piękną ciemną łezkę. Kolejnym obiektem na liście jest Barnard 305, okupujący przestrzeń wokół 7-magowej gwiazdki (w jej okolicach jest najciemniejszy). Poświęcam mu dłuższą chwilę, bo chcę wyłapać charakterystyczną mackę, którą wypuszcza w kierunku północno-zachodnim. Po jakiejś minucie zerkania, łapię delikatne, wyciągnięte pociemnienie długości około jednego stopnia. Leżące na południowy zachód Barnardy na pierwszy rzut oka płynnie przechodzą jeden w drugi. Z pyłowej ciżby izoluję najpierw B300 (zauważalnie ciemniejszy pośród pyłów, ale bez wyraźniejszych krawędzi) a potem zatrzymuję się przy widzianym już parę razy wcześniej Barnardzie 87, zwanym Głową Papugi. B87 zdecydowanie wybija się w towarzystwie, głównie za sprawą ostro odciętej krawędzi północno-wschodniej i niewiele słabszej, zachodniej. Dodatkowo jego obecność podkreśla łańcuszek trzech słabych gwiazdek przylegających do mgławicy od południowego wschodu. Ostatni w rzędzie jest Barnard 292, graniczący na zachodzie z opisanym wcześniej B283. Jego kontury w Interstellarum za nic nie chcą nałożyć się na to, co widzę - a widzę rozległą ciemnotkę o dość złożonej strukturze, w której wybija się parę pociemnień. Najwyraźniejsze z nich widać na północy obłoku, podobne w kształcie i rozmiarach do B87, jednak nie tak skontrastowane z tłem. Kolejna czarna kropa jest tuż na południowy zachód, następna - w lewo w dół, wyraźniejsza w zachodniej części, rozmywająca się ku wschodowi. W sumie dopatruję się pięciu, może sześciu pociemnień na przestrzeni około stopnia kwadratowego. Zanim znów wsiąknę w kadr z B283 nad Messierem 7, łapię jeszcze dość wyraźny rejon LDN 1758 - FeSt2-299. ... Narastające zmęczenie daje o sobie znać coraz mocniej, muszę chwilę odpocząć od lornet. Dobry pretekst podsuwa Maks: - Maras, nastaw tego całego Węża. Star-hopping 22-calowym kolosem prosty nie jest, ale po chwili teleskop jest wycelowany w pożądany region. I pokazuje Węża w pełnej krasie: z trzema wygięciami i dwiema wyraźnymi koncentracjami pyłów. Powiększenie jest znaczne, źrenica nie największa, ale jednak widzę cielsko pyłowego gada wyraźniej niż kiedykolwiek. Idziemy za ciosem i wycelowujemy w Plamę Atramentu. Okazuje się, że i na ten widok nie jesteśmy do końca przygotowani. Zamiast kropki przy gromadzie, widać mięsistą chmurę o poszarpanej zachodniej krawędzi, w której wybija się kilka cyplów i zatoczek. NGC 6520 również zdaje się lubić mocniejsze powiększenia. Jest pięknie. Chłopaki powoli przerzucają się na Układ Słoneczny - łapią niebywałe detale na tarczach Marsa i Saturna, a nawet nie żałują sobie dotarcia do Plutona. Ja pozostaję monotematyczny. Fragment Korony Południowej z SLDN 39 [1], SLDN 40 [2], NGC 6726 [3] i NGC 6723 [4]. Celuję w przygaszony łuk Korony Południowej. Bez problemu łapię gromadę kulistą NGC 6723 nad Epsilonem CrA, widzę też niewielkie pojaśnienie mgławicy refleksyjnej NGC 6726. Po chwili wyłapuję też dość krótką kreskę ciemnej mgławicy Sandqvist-Lindroos 39-40. Całość nie wisi szczególnie wysoko, cieszę się więc, że złapałem aż tyle. Zmęczenie nawarstwia się, a przecież trzeba zachować jeszcze sporo koncentracji na godzinę jazdy po naprawdę ciasnych serpentynach górskich. Potrzebuję łatwego celu na zakończenie sesji. Wybór pada na górującego Messiera 22. Okolice Messiera 22 [1] i Messiera 28 [2] wraz z NGCami: 6638 [3], 6642 [4] i 6629 [5]. Omegę widziałem ostatnio trzy dni temu, nieśmiało więc nazywam M22 wielką. Gromada jest niezwykle jasna i wyraźnie ziarnista na obrzeżach. Kadr obok jaśnieje M28 - piękna, skoncentrowana, z wyraźnym halo. Przejeżdżam w lewo i widzę kolejną gromadę kulistą, NGC 6638. Choć wyraźnie ustępuje obu Messierom, jest w zasadzie całkiem wyraźna, a nawet lekko puchata w 16-krotnym powiększeniu. Łapię też czwartą kulkę w okolicy, leżącą bliżej M22, NGC 6642. Ta wydaje się być przyklejona do małej gwiazdki, ale nie sprawia większego problemu w 16x70. Nieco problematyczna okazuje się za to pobliska planetarka NGC 6629. 10x50 pokazuje punktowe pojaśnienie w miejscu, gdzie powinna być mgławica, ale 16x70 weryfikuje je jako słabą gwiazdę. Jednakże zguba zaraz się znajduje, jako niewielki duszek przy odległym słońcu. Zegarek wskazuje wpół do piątej. Kasjopeja coraz wyżej podnosi swoje szerokie ?W? nad Atlantykiem, a Wielki Wóz szykuje się do pełnego zanurzenia. Dopijam kawę i pakuję graty, dając kofeinie czas na zadziałanie. Zjeżdżam w końcu ze Skały Chłopców - jak się okazuje, po raz ostatni. . . . . . ... lipca ?Brakuje mi tylko powietrza Jeść mi tu dają i pić? . . . . . Sol 9. Po cudach Routy de los Volcanos i Las Ca?adas, organizm woła o regenerację. Ostatnią noc na La Palmie, jak i kolejną - już na Teneryfie - przesypiam. Kolejnej odpuścić już nie mogę. Mimo zmęczenia wiem, że to w zasadzie ostatnia szansa na nacieszenie się Skorpionem na długi czas. Pakujemy się na obserwacje w mocno okrojonym składzie - już tylko z Maksem i Staszkiem. Tym razem wybieramy małą zatoczkę na północnych stokach Cumbres de Ucanca. Tutaj mamy bardziej odsłonięty horyzont, nie będą nam też dokuczać światła przejeżdżających aut. Niestety, kosztem bardziej zauważalnego zanieczyszczenia światłem. Coś za coś. Zaraz po wyjściu z auta łapię Messiera 13, a dosłownie kilkanaście sekund później - M92. Są oczywiste bez żadnej dłuższej adaptacji, wystarczą szerzej otwarte źrenice. Nie przypominam sobie, by w Bieszczadach walka z kulkami Herkulesa szła mi równie łatwo. A jednak? w głowie przede wszystkim kołacze myśl, że na La Palmie było lepsze niebo. Przykładam lornetkę do oczu i widzę wszystkie obiekty odarte z co delikatniejszych detali. Fajka - wyraźna, ale gdzie te niuanse pyłów na południe od niej? Barnard 289 - mocno wycięty, ale brakuje miękkości tła. Messier 7 - piękny, lecz jakby nieco matowy. Już tęsknię za niebem La Palmy. Chcę jednak treściwie wykorzystać ostatnią noc obserwacyjną. Zaczynam od największego regionu, który dotychczas omijałem, pomiędzy wschodnią granicą Fajki a kompleksem Laguny i Trójlistnej Koniczyny. Odbijając od tej ostatniej w prawo, łapię NGC 6469, ziarniste pojaśnienie gromady otwartej zagubionej pośród czarnych połaci obłoków pyłowych. Gromada leży na północno-wschodnim krańcu gwiazd ósmej i dziewiątej wielkości - i ta charakterystyczna formacja kilka razy uratuje mnie podczas błądzenia w tym rejonie. Między M23, Laguną a Fajką: NGC 6469 [1], Barnard 279 [2], B280 [3], B84 [4], B84a [5], B276 [6], B286 [7], B270 [8], B80 [9], B282 [10], B281 [11], B277 [12], B274 [13] i B272 [14]. Łowienie ciemnotek zaczynam od sporego Barnarda 279, ale z miejsca moją uwagę przykuwa wielka, niemal czarna plama widoczna jakiś stopień na północ. Dłuższą chwilę walczę z poprawną identyfikacją rejonu i z atlasem, który przedziwnie interpretuje ciemnotki. Dodatkowo rejon nie należy do najłatwiejszych orientacyjnie ze względu na nikłą ilość charakterystycznych układów gwiazd. Za to przepyleń jest pod dostatkiem, ale te przeważnie te są sklejone ze sobą lub mają dość rozmyte krawędzie. W sumie - jest podobnie jak w gromadzie Coma-Virgo, tyle, że nieco inaczej. Na północ od B279 łapię sporą i dość wyraźną plamę B280. Nad nią bez problemu łapię Barnarda 84 widocznego jako idąca prawie poziomo, wyrazista smuga, ciemniejsza na swoim wschodnim krańcu, tam gdzie zlewa się z B280. Tymczasem wielka ciemna plama po prawej wciąż nie daje mi spokoju. W końcu trafiam w Interstellarum na blady ślad tej najwyraźniejszej ciemnotki rejonu - Barnarda 276. Tam, gdzie atlas wskazuje jej położenie, znajduje się najwyraźniejsza część mgławicy. Ku południu traci ona na gęstości i sprawia wrażenie delikatnie rozczłonkowanej. Próbuję walczyć z małym Barnardem 80, który wisi gdzieś poniżej B276, ale nie jestem w stanie dostrzec żadnego pociemnienia w tym miejscu. Półtora stopnia na północny zachód łapię Barnarda 268. Staram się wyzerkać jego macki obramowujące jasne zatoczki przy wschodniej krawędzi mgławicy i nawet w którymś momencie zaczynam je widzieć. Jednak jest to ten moment obserwacji, kiedy człowiek zaczyna się zastanawiać nad siłą autosugestii. W każdym razie, wydaje mi się, że oprócz nieregularności wschodniego konturu, widzę też B270 - ciut ciemniejszą kropę doklejoną do północno-wschodniego cypla B268. Ale tak naprawdę, przestaję być pewien jakiegokolwiek detalu w tym miejscu, co gorsza - zaczynam wyrzucać sobie, że nie wziąłem się za ten rejon na La Palmie. Byłoby znacznie łatwiej. Wracam do mojego niezawodnego drogowskazu - NGC 6469 i zbiegam w prawo po łańcuszku gwiazd. W oko wpada ciemna ostroga Barnarda 282, wyraźnie wyciągniętego w osi północ-południe. Cóż za odmiana po paskudztwach leżących parę stopni wyżej! Łapię też raczej subtelnego Barnarda 281 - atlas pokazuje małą podkówkę, ja widzę raczej rozmemłane pociemnienie. Nie wiem, może na zdjęciach profesor z Nashville dopatrzył się czegoś więcej? Dostrzegam też kilka ładnie wyciętych przepyleń na północ i północny wschód od B282, doklejonych jakby do łańcuszka słońc prowadzących do NGC 6469, ale żaden z katalogów się do nich nie przyznaje. Zachęcony małym sukcesem, postanawiam złapać kilka okolicznych Barnardów. Jako pierwszy pada B277 - w atlasie zaznaczony kształtem grotu skierowanego na zachód. W lornetce niby widać ów kształt, lecz nieco rozmyte kontury każą zanotować obecność mniej kanciatego, lekko obłego pociemnienia. Dużo wyraźniejszy okazuje się zarys Barnarda 274, na którego przedłużeniu łapię też B272. Dalej na zachód Barnardów nie brakuje (atlas pokazuje ich sporo), brakuje za to sił. Ze zmęczenia szumi mi już w głowie. Spoglądam w tył na lewo - Galaktyka Andromedy świeci już zaskakująco wysoko. Skorpion kładzie się już swym tułowiem wzdłuż linii horyzontu, spoglądam jeszcze raz na Lagunę przeciętą w pół ciemnym pasem, na wciąż wyraźnego Brykającego Konia i Messiera 23 z nieodłączną maczugą Barnarda 84a. Bez dalszego identyfikowania błądzę po znanych i nieznanych przepyleniach nieba. W końcu ostatni raz spoglądam na Messiera 7 i powtarzam sobie, że kiedyś się jeszcze zobaczymy. . . . . . Sol 11. W samolocie myśli wciąż szumią. Co pozostało w głowie? Co pozostanie po miesiącu czy dwóch? Kilka wyblakniętych kadrów? Ile da się przywołać z pamięci, a ile przepadnie? Zapewne najłatwiej będzie przywołać zawrót głowy i podskórne niedowierzanie, które towarzyszy od pierwszego spojrzenia w niebo. Nosząc w głowie pewien standard jakości obserwacji, w ciągu paru nocy zwyczajnie nie idzie oswoić się ani z czystością i stabilnością suchego powietrza, ani z takim bogactwem obiektów. W pewnym sensie, sesja w takich warunkach jest jak nagłe, choć spodziewane, uderzenie w pysk, z którego ciężko się otrząsnąć do ostatniej minuty obserwacji. Z drugiej strony - gdzież tym obserwacjom do poznanych Messierów i ?engieców? nieba północnego? Ile detalu obserwator wyłuska w pierwszej chwili, a ile może wycisnąć z obiektu oswojonego wcześniej? I dalej, jak obserwować rzeczowo, skoro serce mocniej bije na sam widok galaktycznych wspaniałości? W końcu - ile stopni kwadratowych nieba da się przetrawić podczas kilku nocy? Myśli krążą między poczuciem satysfakcji z wyłapania kilkudziesięciu nowych DS-ów, a poczuciem rozczarowania własną postawą, nieprzygotowaniem i w konsekwencji - pominięciem wielu obiektów. Obawiam się, że przy każdym spojrzeniu w atlas lub na zdjęcie nieba południowego, widząc kolejną wyraźną ciemną plamę czy jasne skupisko gwiazd pomyślę o tym, czy dostrzegłem ów obiekt - ale nie zanotowałem, czy zwyczajnie przegapiłem? Całą drogę próbuję zgadnąć, co w końcu zatryumfuje - przesycenie czy jednak niedosyt... . . . . . 11 czerwca, 23:30 Jesteśmy na lotnisku w Modlinie. Choć jest bezchmurnie, niebo - to prawdziwe niebo - ginie w pomarańczowej, stołecznej łunie. Mars i Antares, ledwo widoczne, wiszą rozpaczliwie nisko nad horyzontem. Chce mi się wyć.
    1 punkt
  40. Po waszych postach i uzbieraniu funduszy sam postanowiłem zrobić taka modyfikacje: Dokonałem lekkiej modyfikacji, gdyż mam newtona i silnik w osi RA wadził mi o lustrzankę. postanowiłem więc przesunąć silnik i umieścić go bliżej korpusu teleskopu. oto wyniki: Jeszcze czas na testy.... dobrze ze choć trochę pogoda dopisuje. do zlotu powinienem mieć gotowy sprzęt
    1 punkt
  41. Dobry, Zły i Brzydki Obserwacje 27 sierpnia 2016 Brzydki był sprytny. Wiedział o skarbie, lecz nie miał dość sił i odwagi, by go wydobyć. W pobliżu miał Złego i postanowił go wykorzystać. Zły ? osiłek i fighter, doskonale się do tego nadawał. Nosił takie przezwisko, bo niezbyt się przykładał do obserwacji. Jednak by ekspedycja zakończyła się powodzeniem, potrzebne było wsparcie moralne. To mógł zapewnić tylko Dobry. Nigdy nie odmawiał udziału w obserwacjach, nawet pod pochmurnym niebem czy w mróz -25°. Uzbrojony niegdyś w armatę 16?, potem potężne dwururki, ostatnio zadowalał się sprzętem małokalibrowym, lecz nadzwyczaj precyzyjnym - Nikonem SE 12x50 na wygodnym statywie. Brzydki ze Złym przybyli do Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego razem. Dobry już wcześniej kręcił się po okolicy, więc dołączył, gdy zaczęło się ściemniać. Przed zmierzchem astronomicznym byli w komplecie. Brzydki początkowo kluczył jęty chytrością. Poprowadził ekipę na znaną już wcześniej miejscówkę śródpolną, oferująca wprawdzie otwarty horyzont, lecz nie osłoniętą od świateł pobliskich wsi. Wokół czaiło się niebezpieczeństwo w postaci płatów mgły, lecz sama miejscówka okazała się czysta. Zły jest szybki. Zanim pozostali rozstawili sprzęt, on już z przyrzutu trafił dwie galaktyki ? M31 a zaraz potem M101. Ta ostatnia to jego specjalność ? widzi ją zawsze przez swego niezawodnego Nikona Monarch 12x56. Lecz Dobry i Brzydki też nie próżnują. Zaczynają od Strzelca, zanim ten się skryje. Lagunę (M8) ? jasną i rozległą gromadę z mgławicą trafić najłatwiej, choć wisi całkiem nisko. Tuż nad nią Mgławica Trójlistna M20 z rozświetlającą gromadą i druga wyraźna gromada z katalogu Messiera ? M21. Zaraz potem gromada kulista M22 także rzuca się w oczy. Dobry jest lepszy ? przez swojego Nikona wyłapuje w pobliżu mniejszą i słabszą M28. Brzydki wygarnia gromady otwarte Strzelca M23 i M25, ze skrzącym, wielkim polem gwiezdnym M24 pomiędzy nimi. W jego wielkokalibrowej dwururce Miyauchi 20x77 takie obiekty prezentują się wspaniale, zajmując znaczną część pola widzenia. Podobnie Żłóbek Letni - IC 4665 w gwiazdozbiorze Wężownika, nad pomarańczową gwiazdą Kalbalrai - ? Oph. Jeszcze kulki w ?talii? Wężownika M10, M12 i nieco mniejsza M14 trafione przez wszystkich, Jeszcze Tarcza z trafiona w locie Dziką Kaczką (M11), innymi gromadami i okazałymi ciemnymi mgławicami, jeszcze mgławice Orzeł (M16) i Omega (M17). Lecz wszyscy czują niepokój. Widać światła latarń wiejskich, w pobliżu jeżdżą samochody. Jest widno, zbyt widno. I to ma być skarb? Brzydki musi się wreszcie zdekonspirować. Jadą dalej, tam, gdzie znajduje się skarb, ten prawdziwy. Spłaszczone na szczycie wzgórze otoczone lasami, lecz samo bezleśne, oddzielone od wsi, z dala od szos i większych miejscowości. W dodatku da się tam wjechać. Kwadrans dojazdu szosą, krótkie emocje przy wspinaniu się pod górę drogą leśną, postój wśród traw. I już nad głową wisi wstęga Drogi Mlecznej, poszarpana i poprzedzielana ciemnymi pasami pyłu. Śmigają meteory - resztki Perseidów i pewnie także sporadyczne. Jest ciemno, znacznie ciemniej niż na polach, choć nieboskłon sam świeci. Szybko, szybko stawiają statywy, wieszają lornetki, rozkładają foteliki obserwacyjne. Już wzrok zaadaptował się po podróży, już padają pierwsze obiekty. Więc letnia klasyka ? Łabędź. Ameryka Północna świeci wybitnie w jasnym Fujinonie HB 10x60, Pelikan obok też całkiem wyraźny. Amerykę widać także gołym okiem. Jasne i ciemne mgławice wokół Sadra (? Cyg) tworzą wieniec z girlandami. Sławna wśród astrofotografów mgławica Motyl to tylko jego niewielki fragment. Pętla Łabędzia, rozległa pozostałość po supernowej ukazuje we wszystkich lornetkach Welon Wschodni (NGC 6992/6995), zaś w jasnej 10x60 także ślady Welonu Zachodniego ? Miotłę Wiedźmy (NGC 6960). Świecą pola gwiezdne kontrastujące z czernią ciemnych mgławic. Wielkie galaktyki pokazują, co najlepsze. Wir (M51) w Psach Gończych oddzielony od swej towarzyszki NGC 5195 przez 20x77. Rozległa na ponad 3° M31 w Andromedzie widoczna z górnym ramieniem spiralnym ponad spłaszczeniem jądra. Jej eliptyczne galaktyki satelitarne ? M110 powyżej i M32 poniżej wyraźne jak rzadko. M33 w Trójkącie widać natychmiast po opuszczeniu lornetki pod czerwoną gwiazdę Mirach (? And). Spiralna Galaktyka Bodego (M81) i nieregularna Cygaro (M82) w Wielkiej Niedźwiedzicy też nie robią najmniejszych trudności Jednak w Żyrafie, przesłonięta pyłem IC 342 nie bardzo daje się ugryźć. To nie Bieszczady ? powidoków mamiących wzrok nie potwierdza bystrooki Zły. Podobnie w Smoku, pasemko NGC 4236 leżącej w pobliżu pomarańczowej gwiazdy ? Dra i towarzyszącego jej liniowego asteryzmu czy też gromady (gromada O?Niella) jest zbyt zwodnicze, by odnotować sukces. To nie Puszcza Białowieska, niestety. Gromady otwarte zgarniają pęczkami ? od Kasjopei, poprzez Perseusza po niskiego Woźnicę. Tak samo okrąglutkie i puchate gromady kuliste porozrzucane w Galaktyce. Jednak słabe obiekty położone niżej na nieboskłonie, jak rozległa lecz słaba mgławica planetarna Ślimak (NGC 7293) czy ?kulki? położone nisko w Wężowniku i Koziorożcu, nie dają się wychwycić. Pod niemal idealną Drogą Mleczną wisi mleko mgieł otaczających wzgórze. Widać je będzie w drodze powrotnej. Nastrój nierealny, z lasu dobiega głos puszczyka, tajemnicze poszczekiwania i szurania. Poszukiwacze są zachwyceni ? skarb, prawdziwy skarb. Dobro triumfuje - jak to w westernie. Precyzyjny i pracowity Dobry zgarnia lwią część łupu. Zerkając do atlasu przy czerwonej czołówce wybiera kolejne cele, które potem skrupulatnie odnotowuje. Zdobędzie ich łącznie niemal 60. Brzydki jak zwykle strzela chaotycznie i na pamięć. Zmienia dwururki jak rękawiczki. Raz trafia z cięższego kalibru ? kątowej 20x77, potem poprawia z jasnej 10x60, jednak najchętniej korzysta z dwóch lornetek 56 mm ? Kowy 12x i Vortexa 15x. Te dobre są zarówno na statywie jak i na rozłożonym foteliku z rąk podpartych o podłokietniki. Ile wybrał, sam nie wie. Bardziej liczy się dla niego bogactwo wrażeń, niż liczby. Zły korzysta najbardziej ? najpierw odnajduje obiekty sobie znane, potem bez skrupułów strzela w cele namierzone przez kamratów. Ze swym sokolim wzrokiem i pewną ręką nie potrzebuje statywów ani podparć. Weryfikuje spostrzeżenia innych a raz ujrzane obiekty zapamiętuje na dobre. Już Plejady wspięły się na nieboskłon, zza lasu Księżyc rozjaśnia wschodnie niebo. Noc ciepła i spokojna, optyka nie wilgotnieje pomimo okolicznych zamgleń. Sakwy wyładowane a skarb nadal nieprzebrany. Z żalem ruszają ? Dobry na północ, Zły i Brzydki na zachód. Żegna ich złoty sierp Księżyca i srebrne pasma mgieł. Jeszcze tu wrócą. Nie rozprawili się przecież do końca ze skarbem ani nawzajem ze sobą.
    1 punkt
  42. Co tam można wyzerkać pod miastem przez ośmiocalowy teleskop? Obserwator ze mnie raczkujący, ale postanowiłem sprawdzić. Trzy ostatnie nocki spędziłem częściowo z okiem wlepionym w okular i byłem bardzo przyjemnie zaskoczony. Choć biorąc pod uwagę moje znikome doświadczenie obserwacyjne, zaskoczyć mnie nie było trudno Ale do rzeczy. Noc pierwsza - 26.08.2016. Od godziny 22 do nieco po północy. SCT8", kątówka, suszarka i trzy okulary ES 68* - głównie 24mm, czasami 16mm, sporadycznie 34mm. W tym ostatnim niestety niebo już jest dość jasne u mnie A niebo - podmiejskie. Widać cały Mały Wóz, Droga Mleczna majaczyła przez około 2/3 nieboskłonu. Zasięg tak 5-5.5mag w porywach. M5 już chyliła się ku zachodowi, ale jeszcze postanowiłem szybciutko ją sprawdzić. Jak się można było spodziewać - wyszła puszysta kulka, widać było pojedyncze gwiazdki, z których pewnie część należała do gromady. Dość spora, średnio zagęszczona ku środkowi, ale już nisko nad horyzontem, więc tło było rozjaśnione, a widok mniej spektakularny, niż... M13. Znacznie wyżej, dużo wyraźniej odcinała się od tła. Widać sporo odseparowanych gwiazdek, może z 30-40, mniej więcej rozmieszczonych symetrycznie. Wyraźniejsza niż M5, ale rozmiarami niewiele większa. O 21.44 centralnie przez środek gromady przeleciał jakiś punkt o jasności może z 8mag. Całe pole widzenia okularu (niecały stopień) przemknął jakoś w ciągu 1-2 sekund. Potem przyszła pora na M12 i M10, tak próbnie, bo dość nisko nad horyzontem. M12 to był kleksik, na jej tle widać było dosłownie kilka gwiazd. M10 - nieco większy kleksik, trochę więcej gwiazd, może z tuzin. Wyraźnie odcinają się od szarawego tła, nawet patrząc na wprost, ale już dość tej bladości - pora skierować teleskop wyżej. Na przykład na NGC6229 w Herkulesie, położona ponad M13 i M92, mniejsza, ale świetna. Taki puszysty groszek, wygląda mniej więcej jak M5 w lornetce 10x50 i tworzy fajny równoboczny trójkąt z gwiazdkami o podobnej jasności. Nie dopatrzyłem się na jej tle żadnej gwiazdki, po prostu był to symetryczny, puszysty pączek. Przyszła pora sprawdzić jak tam Pierścień się miewa - jak zwykle potrafi oczarować. Niewielki, wyraźny precelek, wyraźnie ciemniejszy w środku, owalny. Wewnątrz pociemnienia nie widać nic - ani gwiazdki centralnej, ani żadnych struktur. Tuż przy mgławicy widać gwiazdkę 12.9mag. A niedaleko od M57 (niedaleko zarówno na niebie jak i w katalogu) - gromada kulista M56. Nieco większa od 6229, ale też nieco bardziej rozmyta. Na jej tle zerkaniem daje się wyłapać kilka gwiazdek. Później sprawdziłem, że miały one jasność 12.5 do 13.5mag. Oprócz tego puszysta M56 i dodatkowo w polu widzenia okularu cała masa gwiazd Drogi Mlecznej. M56 oddalona jest od nas o około 33 tysiące lat świetlnych. I ponownie teleskop w dół - do Orła. NGC6760 - średniej wielkości dość jasna planetarka. 2.4' średnicy i 9.1mag jasności. Pomimo bladego tła wyraźnie widoczne na wprost owalne pojaśnienie. W pobliżu mgławicy kilka słabszych gwiazdek, ale generalnie mgławica prezentuje się w pustawej okolicy nieboskłonu. A nieco wyżej w Orle kolejna planetarka - NGC6871. Wyraźnie słabsza, wyskakuje zerkaniem, ale po chwili też patrząc na wprost. Spory, blady placek. Okrągły i jednorodny. Kolejny cel to NGC6804 - bledziutkie kółko wielkości około 1/3 Pierścienia. Widoczne zerkaniem bez problemu, majaczy na wprost. Zero detali. A potem przejście w poszukiwaniu 6572. W okularze 24mm już było widać, że jedna z gwiazdek w polu widzenia jest trochę inna, a 16mm okular to potwierdził. Wraz z dwoma sąsiednimi gwiazdkami mgławica NGC6572 tworzy równoramienny trójkąt wewnątrz którego widać jeszcze jedną gwiazdę (12.76mag). Planetarka jednak zaskoczyła - ma niewielkie rozmiary i sporą jasność powierzchniową i widać jej kolor - niebieski. Miła niespodzianka Następnie podróż do Strzały do gromady kulistej M71. Gromada na bogato. To znaczy, w bogatym obszarze Drogi Mlecznej. Całe pole widzenia okularu zalane jest gwiazdami, a pośród nich wyraźnie widoczna M71. Pojaśnienie centralne niezbyt duże. Całość wygląda trochę, jakby ktoś uszczypnął tkaninę Drogi Mlecznej i powstało takie zagęszczenie gwiazd - M71. A potem Hantle - wielka klucha. Wytaliowany ogryzek, rozmiarami przypomina centralny obszar M13. Z jednej strony wcięty nieco bardziej. Patrząc zerkaniem ogryzek się nieco powiększa, jego talia puchnie, ale kształtu znanego ze zdjęć nie da się wyzerkać. Na tle mgławicy nie ma zbyt wielu gwiazdek, w narożniku ogryzka jedna widoczna na wprost bez problemu (11.57mag), po drugiej stronie zerkaniem inna (13.17mag). Robi się już późno, jeszcze mam w planie zbadać kilka obiektów na wschodniej części nieboskłonu, ale zanim się tam przeprawię - najpierw dwa maleństwa. Na początek NGC6790. Super mała planetarka. W pobliżu taki wydłużony trójkąt prostokątny z trzech gwiazdek, w pobliżu wierzchołka kąta prostego widoczna jest 6790. A na koniec zachodnich obserwacji gromada otwarta NGC6756. No to już jest mega pyrtek, tak małej gromady otwartej jeszcze nie widziałem. Położona w stosunkowo pustym obszarze nieba, zajmuje tyle miejsca, co średniej wielkości planetarka. Zerkaniem wypatrzyłem kilka, może maksymalnie z dziesięć gwiazd. Końcówka sesji należy już do nieba wschodniego. Na początek NGC6826, czyli Mgławica Mrugająca. Zerkaniem w okularach 24 i 16mm średniej wielkości obłoczek z jasną gwiazdą w środku. Patrząc na wprost dalej widać otoczkę, ale jakby jej kształt cały czas się zmieniał. Efekt jest ciekawy - otoczka nie znika całkowicie, ale zmienia się. Jednak na dłuższą metę jest to dla mnie męczące Więc odwrót do łatwiejszego obiektu - M15. Bardzo zacna kula, na wprost widać centralną część, a zerkaniem pojawia się całkiem sporych rozmiarów halo. Po poprawieniu ostrości pojawia się wyraźna sieczka. Drobniutka kaszka gwiazd widoczna jest już w 24mm, ale w 16mm jest wyraźniejsza. Skoro już jestem w Pegazie, to może jakieś galaktyki? NGC7331 wyskakuje zaskakująco łatwo. Wyraźnie widoczna na wprost, podłużny przecinek. Zerkaniem widać niewielkie halo, takie może na dwie minuty. Również w Pegazie kolejna galaktyka - NGC7457. Słabsza od 7331, położona obok trójkącika z gwiazd. Zerkaniem widoczna bez problemu, na wprost ledwo majaczy. Teraz teleskop w górę, do NGC7662 - Błękitnej Śnieżki. Już ją kiedyś widziałem w 8 calowym maczku, więc nie byłem zupełnie zaskoczony. Wyraźnie niebieski obiekt, okrągły i jednorodny. Średnica może około pół minuty. I na koniec Małe Hantle - M76. Widać podłużny, niewielki kształt. Na wprost bez problemu, zerkaniem wyraźniej, ale rozmiar się nie zwiększa. Jeszcze tylko rzut baryłeczką na Gromadę Podwójną - niestety nawet w okularze 34mm 68* jest bardzo ciasno i podziwiać można tylko jedną z nich na raz. Tutaj mała światłosiła SCT jest przeszkodą... I koniec na dziś. Było miło, następną sesję muszę lepiej zaplanować, a nie tylko wyskoczyć na podwórko z teleskopem i atlasem kieszonkowym PS - zdjęcia w tekście robione noc po sesji. Atik383, refraktor TS130/910, filtr Baader L, pojedyncze klatki 300s. Skala 3"/px pełne klatki, 1.5"/px dla fragmentów.
    1 punkt
  43. Noc kolejna - 27.08.2016. SCT8", kątówka, suszarka, ES 68* 24, 16, 34mm. Niebo podobne jak ostatnio - majaczy DM,zasięg w zenicie może 5.5mag. Znowu niestety bez większego planu (ale na kolejną sesję już mam ), bo sobota była dość wyczerpująca. Zestaw w astroszopce już od godzinki łapie fotony, więc ustawiłem się obok z baryłeczką tak, żeby słyszeć wentylator kamerki i w obecności takiego uspokajającego szumu trochę poobserwować. Za ogrodzeniem w lasku co chwilę było słychać jakieś rumory i szelesty, ale nic nie potrafiłem tam dojrzeć, więc skupiłem się na niebie. Na pierwszy rzut poszła planetarka NGC6741 - jasność 12mag, kilka sekund średnicy. Z dwoma pobliskimi gwiazdami tworzy równoramienny trójkąt, a jedna z gwiazd tego trójkąta w okularze 24mm wydaje się być mniej punktowa. W okularze 16mm jest już na pewno mniej punktowa. Cały czas widoczna na wprost. Niezbyt spektakularny obiekt, więc czas na kolejne pole widzenia. Tutaj spędziłem nieco więcej czasu, bo była to ponownie M57, ale tym razem z dokładną mapką i próbą ocenienia zasięgu ocznego. W okularze 16mm oceniłem zasięg gwiazd widocznych zerkaniem na 13.5mag, ale to było dość wyczerpujące doświadczenie Potem skok w bok do LIska do NGC6823. Tak na pierwszy rzut oka pasowało mi to na gromadę otwartą otoczoną mgławicą, ale ja niestety widziałem tylko gwiazdki. W środku gromady znajduje się charakterystyczny spłaszczony trójkąt z jaśniejszych gwiazd z dodatkową gwiazdką widoczną na jego długim boku. Całe pole widzenia było upstrzone różnej maści gwiazdami, w końcu obecność w Drodze Mlecznej do czegoś zobowiązuje W okularze 16mm całość prezentowała się wyraźniej, niż w 24mm. A niedaleko następny obiekt, również gromada otwarta - NGC6800. W okularze 24mm zajmuje praktycznie całe pole widzenia, od brzegu do brzegu. Luźna gromada, gwiazdek naliczyłem może ze dwadzieścia. Charakterystycznych układów gwiazd się nie dopatrzyłem, całość prezentuje się jak takie rozwalone, pustawe w środku skupisko gwiazd. Idąc za ciosem wypatrzyłem kolejną gromadę otwartą w konstelacji małego futrzaka - NGC6830. W okularze 34mm zajmuje niewielki obszar w środku pola. Z krótszymi okularami widać w środku mały romb z gwiazdek około 11 wielkości, a na zewnątrz tego małego kolejny, większy, z gwiazdek nieco słabszych. W obrębie większego rombu widać jeszcze kilka słabszych gwiazd. Ponieważ gwiazdki już mi zaczynały się rozmnażać na siatkówce chwilowo zostawiłem gromady otwarte i poszukałem obiektów innego typu - do pola widzenia wskoczyła planetarka NGC6891 na skraju Drogi Mlecznej w pobliżu Delfina. Maleństwo, ale już w okularze 24mm widać już, że to obiekt niegwiazdowy. Po wymianie okularu na 16mm widać ją było cały czas na wprost jako rozmytą gwiazdę. Zerkaniem mgławica rozmywała się jeszcze bardziej. Koloru się w niej nie dopatrzyłem. Potem nieco w dół pod ogonem Delfina mamy NGC6934 - fajną gromadę kulistą. W 24mm widać wyraźnie rozmyty obiekt, który prezentował się dużo lepiej w okularze 16mm. Puszysta, ale jednorodna, nie dopatrzyłem się śladów kaszkowatości. Obok gromady jasna gwiazdka 9.1mag, a obok niej rządek pięciu gwiazdek 12-13mag w grupkach 2 + 2 + 1. W okolicy udało się wyzerkać gwiazdę o jasności 13.6mag z indeksem koloru 0.73. Po gromadzie kulistej pora na kolejną mgławicę - NGC6905. Fajna mgławica planetarna, podobnie jak 6891 położona jest na skraju Drogi Mlecznej, około 10 stopni na północ od niej. W okularze 24mm widoczna jako mgiełka, ale lepiej się prezentowała w 16mm - większa, widoczna na wprost, zerkaniem nieco lepiej. Otoczona niewielkim trapezem z gwiazd. Kleks bez wyraźnego kształtu, raczej okrągły. Mgławica planetarna NGC6905. Refraktor 130/910, QHY6, 3x6x5 minut RGB Rektascencja rośnie, a wraz z nią indeks NGC - kolejny obiekt to gromada kulista o numerze 7006. Słaba kulka, widoczna na wprost. Zerkaniem gromada staje się wyraźniejsza, ale rozmiar wydaje się pozostawać ten sam. W polu widzenia okularu 24mm nie było widać jaśniejszych gwiazd. Krótki rzut okularem na M15 i następnie w dół do kolejnej kuli - M2. Dość spora, trochę podobna do M15, ale chyba ma większy środek i jest bardziej skoncentrowana. W okularze 24mm zaczyna być widać kaszkę, która w 16mm staje się już całkiem wyraźna. W pobliżu brak jaśniejszych gwiazd, jedna około 11mag wyraźniej odcina się na tle gromady. I na koniec sesji jeszcze kilka galaktyk w Pegazie. Pierwsza to NGC7177 (11.2mag, 3') - od razu wyskakuje z tła. Widoczny jest łuczek z czterech gwiazd i przy ostatniej, najsłabszej z nich znajduje się galaktyka. Widoczna na wprost, zerkaniem wyraźniejsza. Następnie NGC7626 (11.3mag, 3') - ta już jest na granicy moich możliwości w tych warunkach. Widać podczas ruszania tubą teleskopu, że coś tam wyskakuje blado pośród słabych gwiazd. I jeszcze NGC7448 (11.7mag, 2') - widoczna bez problemu zerkaniem pomiędzy dwoma gwiazdkami, bliżej jaśniejszej z nich. Choć katalogowo słabsza od 7626, to jednak dużo łatwiejsza, pewnie dlatego, że mniejsza i bardziej skoncentrowana. Na dziś już dosyć, oczy mi się kleją po męczącym ogrodowo-astroszopkowym dniu. Następną sesję chcę zaplanować już sobie z pomocą NSOG
    1 punkt
  44. 27/28.08.2016 Jestem praworęczna i obserwuję prawym okiem. Ono nie stanowi problemu. Czasem tylko muszę nim pomrugać. Jednak gdy za długo wpatruję się w okular, zaczyna mnie boleć lewe oko. Moja (czy raczej googlowa) diagnoza: niewytrenowany mięsień dźwigacz powieki górnej. Po przeszukaniu internetowych zakamarków i znalezieniu perełek typu ?fitness dla oczu? stwierdziłam, że są chyba tylko dwa rozwiązania: nasadka bino albo więcej obserwacji. Wybieram drugie Zacznę od planetarki, ale obiecują, że pojawią się nie tylko one. Spiesząc przed zniknięciem Orła w nadpoznańskiej łunie sodowej, zaczęłam od NGC 6781. Jest o dosyć łatwy do znalezienia obiekt na fragmencie, który nazywam prawym skrzydle drapieżnika (choć, jak się okazuje, jest to chyba jego ogon), znajdujący się pomiędzy gwiazdami Deneb Okab i Deneb el Okab. Nazwy te oznaczać mają, z arabskiego, ogon Orła. Wspomniana mgławica znajduje się pomiędzy ? i ? i Alquilae, a dokładnie w jednej trzeciej odległości między nimi. Jest podobna do Sowy (M97) na tyle, że musiałam je porównać. Otóż NGC 6781 jest odrobinę mniejsza, ale bardziej ?mlekowata?, co sprawia, że wydaje się odcięta od tła i jakby w nie wklejona. Podobne wrażenie mam oglądając np. Saturna. Im dłużej wpatrywałam się w planetarkę, tym bardziej bolało mnie lewe oko, ale też wyraźniejsze były krawędzie mgławicy, a ?mleko? gęstniało. Po paru minutach był to obiekt zupełnie inny niż na początku, wyraźny i oczywisty. Moim skromnym zdaniem wygrywa z Sową. A tak na marginesie, na zdjęciach przypomina gałkę oczną. Przypadek? NGC 6781 w Orle, źródło: wikipedia NGC 6804 to kolejna mgławica planetarna w Orle, znajdująca się parę stopni na północ od poprzedniej. Jest to obiekt zdecydowanie mniej oczywisty; trudny po prostu. Pomocny okazał się porządny okular, bo w kitowcach, nawet z filtrem UHC-S mgławica była właściwie niewidoczna. Jest to chyba najciemniejsza planetarka, jaką udało mi się dotychczas dostrzec. Zwróconą do nas krawędzią galaktykę NGC 6503 odnajdziemy w Smoku, jakieś pięć stopni na północy-wschód od gwiazdy Aldiba. Jest obiektem niezwykle ciekawym, bo żyje na krawędzi Lokalnej Pustki. Z tego też powodu zwą ją ?zagubioną w przestrzeni?. Jakaś jej część sąsiaduje z ogromnym obszarem, o którym przypuszcza się, że jest niemal zupełnie pozbawiony materii. Galaktyka widoczna jest jako bardzo wyraźna, podłużna, ale dość gruba linia. Jej sąsiadką (na naszym dwuwymiarowym niebie) jest mgławica planetarna NGC 6543, szerzej znana jako Kocie Oko. Jest to mały, ale jasny obiekt, niewiele większy od gwiazdy, choć da się dostrzec jej tarczę. Nie było to nasze pierwsze spotkanie, ale tym razem miałam zamiar wyłuskać z niej jakiś kolor. Jeśli musiałabym zdecydować się na jakiś poza białym, to powiedziałabym, że być może była zielonkawa, albo błękitnawa. Plejady zawsze zaskakują, bo wschodzą cichaczem. Nie jak Księżyc czy Wenus. A wrażenie robią ogromne. Przypomniały mi, że idzie jesień, choć do obserwacji wystarczył mi lekki sweterek. Znalazłam też nową gromadę otwartą, NGC 7789, zwaną Stogiem siana Karoliny, Herschel oczywiście. Znajduje się Kasjopei i jest bardzo łatwa do znalezienia, bo jest sąsiadką gwiazdy Caph (? Cas), będącej prawym zakończeniem ?W?. Gwiazdy są ze sobą bardzo zbite, właściwie mogłaby być gromadą (prawie) kulistą. Gromada zajmuje bardzo dużą powierzchnię kątową. Dla porównania rzuciłam okiem na M71. Cóż... Wiele gromad mglistych-kulistych skatalogował Messier, ale otwarte nie przypominały mu komety, więc ich w swoim katalogu nie uwzględnił, a bardzo często to te są bardziej spektakularne. M71 widziałam po raz pierwszy na samym początku mojego teleskopowania, a na Stóg siana wpadłam tej nocy właściwie przypadkiem (przyznaję, że szukałam pewnej planetarki, ale ta koniec końców mnie pokonała). Okazuje się, że M71 to nic w porównaniu z bogactwem gromady Karoliny. Rzuciłam jeszcze okiem na Andromedę i jej Ducha Mirach (galaktykę NGC 404), którego chyba, ale tylko chyba, udało mi się zobaczyć po przysłonięciu Mirach zwiniętą w sznurek chusteczką, jako nieregularny papruszek. Z galaktyk wyłuskałam też NGC 185 w Kasjopei, choć było to trudniejsze, niż się spodziewałam, bo znajduje się ona bardzo blisko dosyć jasnej gwiazdy ? Cas. I znów przydał się dobry okular, bo same kitowce by mnie zawiodły. Ze wstydem przyznaję, że galaktyka NGC 147, znajdująca się tuż obok, okazała się zbyt dużym wyzwaniem. Do teraz nie wiem, jak to możliwe. Jako szczęśliwa posiadaczka atlasu Interstellarum postanowiłam pobawić się też trochę gwiazdami podwójnymi. W atlasie zastosowano trzy kategorie separacji gwiazd: visible at low/medium/high power. Przypuszczeniem moim było, że te o najmniejszej separacji będą dla mnie niemożliwe do rozdzielenia. Zaczęłam od separacji największej i wybrałam do tego gwiazdę ? 2690 znajdującą się przy ogonie Delfina. Odległość między nimi rzeczywiście była spora. Separację ?średnią? miała mieć parka ? 2727, znajdująca się zaraz obok poprzedniej, i też udało mi się ją bez problemu rozdzielić, choć odległość była znacznie mniejsza. I tak jak przypuszczałam, podwójna ? 255 w Andromedzie okazała się nie do rozdzielenia. Nie było nawet kreseczki. Interstellarum ma fajną kategorię gwiazd: takich, które posiadają przynajmniej jedną krążącą wokół nich planetę. Spojrzałam na jedno takie maleństwo w Delfinie i uczucie było przednie: świadomość, że jakieś życie tam może być. Muszę kiedyś zobaczyć Proximę Centauri. Proxima Centauri, źródło: wikipedia
    1 punkt
  45. Witam po długiej przerwie - kamera naprawiona wymieniona połowa elekrtoniki i wreszcie mogę wrócić do focenia (pociągnęło mnie to po kieszeni prawie tyle co ST10XE na forach kosztuje ) nocy co prawda wcale albo nie za wiele ale wewnętrzny głos nie daje spokoju i focę popularny NGC6888 czyli moja wersja mgławicy mózgownica w filtrze Ha 34 x 300 sekund - teleskop nowy (znaczy pożyczony - EDka musiałem sprzedać żebym miał ochotę na koncie na naprawę) SW 102/500 czyli klasyka achromatów z rodziny niebieskich SkajŁoczerów kamera SBIG ST10XE plus guiding na QHY5 mono na OAGu - wszystko powieszone na NEQ6 poniżej wrzucam też wersję czerwonawą ale to experyment i nie za bardzo taka wersja przypadła mi do gustu tak więc końcę marudzenie - moje pierwsze poważne focenie achromatem na wąskich pasmach - początek mojego zalewnia forum takimi fotkami w mojej ocenie mimo niechęci większości do focenia achromatami - wyszło bardzo OK - wiem że APO itd daje gwiazdki jak szpileczki ale ... do tego mam już usmażony tlen OIII w ilości podobnej 35 klatek ale tu już paliłem całe 600 sekund (jasny achromat zmasakrował moje poprzednie czasy naświetlania - robię więcej w krótszym czasie i już ) po wymianie elektroniki w kamerze - robię nową bibliotekę klatek BIAS i DARK nie dorobiłem jeszcze DARKów na 600 sekund więc na bikolor z tlenem jescze chwilę potrzebuję czasu widac po rogach że jada gwiazdki - tutaj mam nadzieję że czytacie tak przy długie wywody więc proszę o pomoc - czy znacie kogoś/firmę która zrobiłaby na wymiar nowy tubus do teleskopu? na razie nie stać mnie na kupowanie z alliexpresu rury carbonowej (jest w idealnych wymiarach) za ponad 800 złotych ktoś coś pomoże da namiary - musiałbym wydłużyć tubę o parę cm żeby wyciąg nie wyjeżdżał aż tyle - co za tym idzie - nie będzie kolebotał się na boki i będę miał szanse na większą ilość materiału do kadrowania i pokazywania
    1 punkt
  46. Ostatnio doszłam do wniosku, że zdecydowanie za mało zaglądam na forum. Nawet nie opisałam jeszcze obserwacji mających miejsce w nocy 2/3 kwietnia. Chciałam zrobić to dzisiaj, ale... No właśnie, ale. Otóż miejsce miała niezwykle rzadka konfiguracja - pogodne niebo i Księżyc w nowiu, do tego doszedł fakt, że rano nie muszę wstawać do szkoły. I jak tu nie wykorzystać takiej szansy? No nie da się. I tak pojawił się problem, chociaż nie powiem, przyjemny problem - którą nockę opiszę na Forum? Tą sprzed miesiąca czy dzisiejszą? Szybko stwierdziłam, że najlepiej zaprezentować obie, w jednym poście. Udałam się na pole, a kiedy po zakończonej sesji spojrzałam do notatnika na opisy obu obserwacji, zauważyłam, że dość różnią się od siebie formułą. Ta wcześniejsza jest zdecydowanie dokładniejsza, każdemu obiektowi poświęciłam dużo czasu, nie śpieszyłam się, a wszystko było zaplanowane. Najnowsza z kolei cechuje się większą chaotycznością, jest też bardziej spontaniczna. Cóż, bywa i tak, ale to przecież w niczym nie przeszkadza, dzięki tym rozbieżnościom powstanie nam małe porównanie, to może być ciekawe... To co, piszemy? I tak doszło do sytuacji następującej - jest godzina 4:47, a Ola świeżo po zarwanej nocy siedzi przed komputerem i pisze... Noc pierwsza, 2/3 kwietnia 2016 r. Gdy wracałam wieczorem od koleżanki, w oczy rzuciło mi się jedno - mimo że powietrze przejrzystością nie powalało, a po niebie raz po raz sunęły jakieś chmury piętra wysokiego, zaistniała szansa na noc nadającą się do obserwacji. Przyszłam do domu i oznajmiłam rodzicom, że mam zamiar spędzić najbliższe godziny pod gwiazdami. Tata wyniósł teleskop,a ja czekając aż sprzęt się wychłodzi układałam sobie w głowie listę obiektów, które będę mogła namierzyć. Sesja rozpoczęła się o godzinie 22:14. Na pierwszy ogień poszedł Jowisz. Już w powiększeniu 40 razy ładnie się prezentował, jednak dość szybko zmieniłam okular z 30 mm na 9 mm. Moim oczom ukazały się 4 pasy, a na jednym w nich ona - Wielka Czerwona Plama. W chwilach lepszego seeingu we wszystkich pasach mogłam dostrzec nieregularności w postaci ciemniejszych i jaśniejszych obszarów, a na ich krawędziach jakbym to określiła, farfocle. Dodatkowo wokół biegunów rysowały się ciemniejsze obszary. Wykorzystałam filtr polaryzacyjny. By dotrzeć do następnego celu, nie musiałam zbytnio oddalać się od Jowisza - Triplet Lwa znajdował się całkiem niedaleko, a i trafić do niego łatwo, toteż szybko mogłam delektować się widokiem trzech galaktyk. Wszystkie były ładnie widoczne, M65 i M66 niczym dwa owale, oba lekko utargane, po dokładniejszym przypatrzeniu się, obie eMki trochę zaczęły przypominać literki "s", jednak było to bardzo subtelne wrażenie. Odrobinę ciemniejszy NGC 3628 - galaktyczny Hamburger - zaprezentował się w postaci stosunkowo wąskiego paseczka, który po pewnym czasie wydał się troszkę większy. Następnym obiektem na mojej liście była znana para, a mianowicie M51 i NGC 5159. Trochę wstyd się przyznać, ale dopiero teraz udało mi się je zobaczyć. Wpierw zobaczyłam delikatną mgiełkę z dwoma jaśniejszymi obszarami w pobliżu centrum. Po dłuższym wpatrywaniu się zaczęłam zauważać coraz więcej szczegółów. Choć nie przez cały czas patrzenia zerkaniem, odniosłam wrażenie delikatnego spiralnego zarysu w postaci ciemniejszych i zakręconych wokół jądra M51 smużek. Ulotne, jednak piękne wrażenie. Po upływie kolejnych chwil dostrzegłam coś jeszcze. Między galaktykami pojawiła się subtelna przerwa, która w pewnym miejscu zanikała, tutaj obiekty jakby się łączyły. Wszystko oczywiście zerkaniem i w okularze o ogniskowej 30 mm. W 9 mm obraz był zdecydowanie zbyt ciemny. Nawiasem mówiąc chyba pierwszy raz poświeciłam tyle czasu jednemu celowi. Po tych wrażeniach ruszyłam ku Warkoczu Bereniki i M53, ładnie usytuowanej w kontekście gwiazd i lekko rozmywającej się kulce. W powiększeniu 140 x dostrzegłam jak gromada zaczyna mrowić, a zerkaniem wyskoczyło z niech kilka gwiazdek. Pozostając w temacie gromad kulistych skierowałam się ku M3. W lornetce sama wpadła w pole widzenia, w którym to prezentowała się naprawdę efektownie. W GSO 10" w okularze 30 mm widać było mrowienie, natomiast w 9 mm została pięknie rozbita. Po chwili patrzenia na nią, na myśl nasunęło mi się skojarzenie z ośmiornicą, która wyciąga swoje gwiezdne macki w moim kierunku. Pamiętając o jednym z obiektów tygodnia odwiedziłam leżąca po sąsiedzku (i trochę jednak przyćmiewaną przez bardziej znaną M3) NGC 5466. Porównując ze sobą te dwie kulki mogłam łatwo przekonać się o różnorodności występującej wśród gromad kulistych. W przeciwieństwie do jasnej i skupionej eMki, NGC 5466 wyglądała raczej jak niespecjalnie jasny placek. Wydawała się być podobnej wielkości co jej sąsiadka. Nie wpadła tak łatwo w pole widzenia, jednak nie miałam problemów z jej znalezieniem. Dość ciekawe jest to, że po dłuższym patrzeniu, zerkaniem, wydawała się mieć takie jakby ciemne wcięcia, które delikatnie wżerały się w jej niezbyt wyraziste brzegi. Następnie zrobiłam odwrót z powrotem w kierunku Bereniki. Mijając po drodze Galaktykę Czarne Oko ucelowałam w końcu jakąś 'igłę'. Teraz zastanawiałam się czy to NGC 4656 czy może NGC 4631? Za Chiny i Japonię nie potrafiłam tego odgadnąć. Tak czy siak obiekt prezentował się bardzo ciekawie, był naprawdę cienki, choć w centrum wydawał się odrobinę grubszy. Po kolejnym spojrzeniu w okular moje wątpliwości zostały rozwiane, gdyż oto kątem oka dostrzegłam drugą 'igłę', słabszą i jeszcze cieńszą. Określając usytuowanie obu obiektów względem pobliskiej gwiazdki wywnioskowałam, iż ta dostrzeżona na samym początku galaktyczka to NGC 4631, natomiast ta słabsza to NCG 4656, która jeszcze na koniec wydała mi się nie do końca prosta, lecz lekko zakrzywiona. Jako kolejny cel obrałam sobie Marsa. Jak ja dawno go nie widziałam! W okularze 30 mm ukazała mi się mała, rdzawo zabarwiona tarczka, a po zwiększeniu powera do 140 x przeżyłam szok! Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego widoku. Mimo seeingu, który raczej nie powalał, bezproblemowo udało mi się dostrzec szczegóły na jego powierzchni - ciemniejsze i jaśniejsze obszary oraz oczywiście czapę polarną. Po oderwaniu wzroku od teleskopu zauważyłam, że niebo na wschodzie robi się trochę jaśniejsze, bo oto zbliżał się wschód Księżyca. Spojrzałam jeszcze na M13, M92, M57 i Albireo, a na koniec skierowałam teleskop ku wyłaniającemu się zza gór Muńkowi. Mimo pływającego obrazu nasz naturalny satelita po przybraniu kremowej barwy i odziania się w światło popielate wyglądał hipnotyzująco... To była udana noc... Noc druga, 6.05.2016 r. Hmm... wolne, ładna pogoda, nów... Niemożliwe? A jednak :P Jest po 23:00, a ja właśnie zaczynam obserwacje. Teleskop wychłodzony, lornetka pod ręką, mapy nieba przygotowane. Zaczynamy! Na początek klasycznie, Jowisz, zatrzymuję się przy nim dłuższą chwilę. Po tym czasie zauważam Marsa, który wisi sobie jeszcze niziutko nad Ostrym Wierchem po tym jak niedawno wzeszedł. Seeing zabójczy, jednak mimo tego dostrzegam jakieś pociemnienia na powierzchni planetki. Wrócę do niej, gdy wzniesie się zdecydowanie wyżej. Biorę lornetkę i spoglądam w kierunku Kruka. W głowie pojawia się myśl - "Przecież tam gdzieś kryje się M104, więc właściwie dlaczego by nie..." Prowadzona przez "Interstellarum Deep Sky Atlas" rozpoczynam starshopping teleskopem w jej kierunku i po chwili... Wreszcie, po tylu latach ją mam. W dzieciństwie to była moja ulubiona, najpiękniejsza, najwspanialsza. Galaktyka Sombrero, Messier 104, NGC 4594... Teraz mogę zobaczyć ją na własne oczy. Delikatna, zwężająca się ku krańcom wstęga ze zdecydowanie najjaśniejszym centrum, które dalej rozmywa się w ulotne halo. Siadam, chłonę ten widok. "Mmm chyba muszę kupić okular o ogniskowej w okolicach 14 mm, tak, zdecydowanie trzeba będzie się za takowym rozejrzeć." Następnie zawracam z powrotem w kierunku Skorpiona, a dokładniej - M4. Jest to kolejny po M104 obiekt, o którym mogłabym powiedzieć "Wreszcie, po tylu latach..." Podobnie jak świecący nieco wyżej czerwony bóg wojny Mars, kulka wisi bardzo niziutko, jednak obawiam się, że potem wejdzie w łunę pobliskiej latarni, potem przydomowe krzaki, a czy zdąży z nich wyjść - pewna nie jestem ;P Zatem patrzę, a co widzę? Dość bladą, jednak bez problemu widoczną na wprost, a zerkaniem do pewnego momentu rozbitą gromadę. Niektóre gwiazdki zdecydowanie wyskakują na pierwszy plan. Kształt, hmm, nie do końca kolisty, ma w sobie pewną nieregularność. Mam nadzieję, że zdążę ją jeszcze potem zobaczyć w korzystniejszym położeniu. Jako następny cel upatruję sobie galaktyki w Pannie. "Jest ich tam tak dużo, nigdy nie potrafiłam odnaleźć się w tym rejonie, czas choć trochę to zmienić!". Ustawiam teleskop we wspomnianym kierunku, w międzyczasie zwracam jeszcze głowę ku Skorpionowi. W tym momencie prawie pionowo w dół przemyka tamtędy niezbyt jasny meteor. Po chwili wracam myślami do moich galaktyk. Wspomagana atlasem dzielnie rozpoczynam walkę ze swoimi słabościami. Na początek udaje mi się ustalić położenie NGC 4608 i NGC 4596. Pierwsza z nich z racji bardzo blisko świecącej gwiazdki (a nawet trzech) jest niezbyt wyraźna, właściwie jedynie mogę stwierdzić, że coś tam jest. Z tą drugą idzie mi już łatwiej, miga na wprost, zerkaniem raczej bez większych problemów jestem w stanie ją dostrzec. Ciężko określić mi kształt, chociaż momentami wydaje mi się odrobinkę wydłużona. Lecimy dalej, M49. Trudno przegapić tą galaktykę eliptyczną, jest naprawdę jasna, w oczy rzuca się jej jądro, które po chwili patrzenia zerkaniem rozmywa się i rozpływa w ciemnej otchłani kosmosu. Jest odrobinkę wydłużona. Zawracam w przeciwnym kierunku od początkowych engiecek i trafiam na kilka kłaczków, ale nie byle jakich, bo trudno je przegapić. Po dłuższej (zdecydowanie dłuższej) analizie map dochodzę do wniosku, iż najjaśniejszy z tych obiektów to musi być M60. Jasne, gwiazdopodobne i rozmydlające się stopniowo jądro - galaktyka eliptyczna jak się patrzy. Zerkaniem momentami zdaje mi się, że tuż obok widzę drugą, malutką chmurkę. Czyżby to sąsiadka - NGC 4647? W pobliżu zauważam jeszcze NGC 4660 i NGC 4638. Kolejna kosmiczna wyspa zdobyta, tym razem galaktyka spiralna z poprzeczką - M58, również trudno ją przegapić. Zerkaniem dostrzegam, że jej odrobinę wydłużone jądro otulone jest delikatnym halo. W tym momencie stwierdzam, że nie chce mi się już analizować każdej mgiełki osobno i mimo że korzystam z teleskopu, zaczynam buszować nim pośród galaktyk tak, jak często robię z lornetką. Dotychczas i tak ominęłam już wiele engieców. Tak więc... M89, M90, M87, M86... Łańcuch Markariana, ile tu tego, mnóstwo ulotnych i szarawych mgiełek... Odsuwam się od okularu i obracam się. Ma mną lekko migoce letnia Droga Mleczna wznosząc się powoli coraz wyżej. Poniżej dostrzegam też zdecydowanie mniej przyjemny widok - nadciągające co jakiś czas znad wschodu niewielkie obłoczki. Zauważam też, że M4 wzniosła się ponad krzewy. No, teraz wygląda zdecydowanie ładniej, pięknie rozbita, tak ma być :) Z Marsem to samo! Teraz wygląda jak miniaturowe zdjęcie. Piękny kolorek, ciemne kształty na jego powierzchni i oczywiście biała czapa polarna w pobliżu bieguna. Najładniejszy Mars jaki widziałam do tej pory! Aż mi się przypomniały moje pierwsze obserwacje tez planety jeszcze w 2013 r. przez starego Sky Watchera... Kieruję się ku Drodze Mlecznej, jako że obiektom Strzelca i Tarczy nie przyglądałam się jeszcze przez ten teleskop: M22 - niesamowita, piękna, ogromna, jak gdyby ktoś wysypał w tym miejscu diamentowy pył, pięknie rozbita. Szkoda, że jest położona tak nisko, ach gdyby znajdowała się wyżej... Dla porównania zerkam na pobliską M28, ta gromada kulista jest zdecydowanie mniejsza od sąsiadki, ale podobnie jak ona jest dość mocno skupiona. Ruszam ku mgławicom: M8 zwana Laguną - piękna i jasna, poprzecinana ciemniejszymi pasmami, bez problemu można przekonać się dlaczego nosi akurat taką nazwę. Blisko niej znajduje się bardzo ładna grupa gwiazd, która układa się w coś na kształt spirali. Kieruję się odrobinę w górę i trafiam ku Trójlistnej Koniczynie, czyli M20. Jej dwa płatki są wyraźne, trzeci troszkę mniej. Również przecięta jest ciemnymi wstęgami. Obok usytuowana została gromada gwiazd M21, która razem z Koniczynką prezentuje się naprawdę efektownie. Odbijam mocniej do góry aż do M17, po drodze mijając bogate skupiska kosmicznych klejnotów. Mgławica Omega wcale litery greckiej mi nie przypomina. Bardziej cyfrę "2" lub łabędzia, o tak, zdecydowanie. Z filtrem O III szyja naszego łabądka się wydłuża, widać też ciemną smużkę wcinającą się w miejscu łączenia szyi z tułowiem. Dookoła z tła wychodzą małe kłaczki - łabądek pływa po jeziorze! Całość pięknie świeci w okularze. Nie tak całkiem daleko mamy inną efektowną mgławicę - M16. Gołym okularem nie do końca widzę kształt orzełka, jednak wspomagając się filtrem O III to już całkiem inna sprawa - pojawiają się pięknie rozpostarte skrzydła rozmywające się delikatnie na końcach. Ogon jest chyba najjaśniejszy, a w nim zanurzone są młode gwiazdy. Głowa drapieżnego ptaka jest zdecydowanie subtelniejsza od reszty mgławicy. I na orzełku kończą się moje dzisiejsze obserwacje - w tym momencie przychodzi naprawdę gęsta mgła, a i tak zaczyna robić się już jasno. A obserwacje zaliczam do jak najbardziej udanych, jestem bardzo szczęśliwa :) Kończę o 3:35. Dawno nie pisałam relacji, a takiej długiej to chyba nigdy. Tak czy siak, jest godzina równo 9:30. Czas iść spać ;)
    1 punkt
  47. Podepnę się pod temat bo skombinowałem podobny zestaw na bazie EQ3-2, którego przypadkiem stałem się posiadaczem i tak mi się spodobał (szczególnie stosunek jakości do ceny), że postawiłem dać mu drugie życie z GoTo... Myślałem że zastosowałem te same silniki co Łukasz ale teraz widzę że u niego były NEMA11 a ja nabyłem NEMA14 co nie zmienia faktu że przełożenia przekładni planetarnych są identyczne jak i prąd pracy silników też jest na podobnym poziomie. Jedną różnicę jaką zastosowałem u siebie to dodatkowa przekładnia paskowa w osi DEC. Dało mi to lepsze możliwości zamontowania silnika w miejscu jego przeznaczenia jak i dokładnie taką samą precyzje jak osi RA która ma 2x więcej zębów na przekładni. Wszystko działa u mnie z prędkością GoTo 800x. Testów pod gwiazdami jeszcze nie było ale zobaczymy już nie długo jak tylko uda mi się zdobyć stalowy statyw bo ten aluminiowy choć genialny i lekki to jedna troszkę za wiotki na cięższą tubę.
    1 punkt
  48. Wczoraj udało się upolować 2h dziurę w chmurach i mogłem przeprowadzić pierwsze testy pod niebem. Na montażu zawisł Canon 550D + 70-200mm @ 200m i guider 50/180mm plus ASI120MM. Guiding w Maximie, akwizycja w APT. Wszystko ruszyło bez problemów, PointCraft w APT błyskawicznie sobie poradził z synchronizacją montażu i GoTo trafiało bardzo dobrze (co przy 200mm nie jest jakoś specjalnie trudne, ale celowanie ręczne byłoby uciążliwe ). Jedynym problemem są sprzęgła które zastosowałem - wziąłem helikalne mając nadzieję, że sztywność 20Nm/rad okaże się wystarczająca, ale niestety, szczególnie w osi Dec było widać, że korekty "kumulują" się w sprzęgiełku i po którejś kolejnej następował strzał na drugą stronę o 5-10". Najpierw spróbuję je usztywnić, a jak to nic nie da to wymienić na jakieś całkiem sztywne. Mimo tych strzałów zestaw prowadził z RMS poniżej 2" i wg mnie powinien się nadać do robienia wyjazdowych pocztówek z ogniskowej 350mm. Zebrałem w sumie 6 testowych klatek po 5 minut, z czego 2 odrzuciłem, bo akurat trafiły na strzał sprzęgiełka. Poniżej 4x5 minut, ISO400, bez kalibracji.
    1 punkt
  49. poniżej ten sam obiekt - Edek i achromat - szczerze mówiąc spodziewałem sie jakiegoś przełomu na Dunajcu dużej różnicy a tej nie ma obie fotki 1200 sekund - St10XE -25C - - 1:1
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)